Wyprawka z Ładne Bebe i konkurs
Odsłona dwudziesta
Coraz dłuższe dni, coraz krótsze noce – to nie tylko czerwcowa rzeczywistość, ale też codzienność młodych rodziców. Wiemy, że nie jest łatwo, gdy nie ma czasu na sen, a nowe obowiązki nieraz sprawiają wyjątkowe trudności. Wiemy też jednak, że są na to sposoby – prezentujemy je w naszym comiesięcznym przeglądzie wyprawkowym!
Pierwsze dni z niemowlakiem to wyjątkowy okres w życiu. Powrót ze szpitala do domu jest czasem na poznawanie siebie nawzajem i uczenie się nowej codzienności. Zmienia się wiele – w naszych emocjach, ale też nawykach i rutynie dnia. Żeby nasze życie całkiem nie stanęło na głowie (a jeżeli już, to tylko w pozytywnym znaczeniu), warto zapewnić sobie wsparcie. Sprawdzone, przetestowane i polecane przez rodziców produkty, które co miesiąc prezentujemy w naszym cyklu Wyprawka z Ładne Bebe. I jak co miesiąc – mamy dla was konkurs z zestawem przydatnych i przyjemnych nagród, szczegóły na końcu artykułu!
W czerwcowym przeglądzie towarzyszy nam będzie sześciotygodniowa Matylda, razem z mamą Moniką – fotografką, tatą Kajetanem – barberem, psim bratem Flaco oraz babcią.
PHILIPS AVENT
Przy kompletowaniu wyprawki pamiętajmy o mamie! Jej potrzeby są równie ważne, co potrzeby malucha. Myślimy tu zarówno o możliwości przespania nocy, wyjścia na kawę w samotności (jak ona smakuje!), powrocie do pracy, jak i pomocy w razie problemów typu zastoje pokarmu. W każdej z tych sytuacji niezbędny jest laktator. Najlepiej elektryczny (a przy tym cichy), odwzorowujący ssanie dziecka (a przez to wspierający naturalny wypływ pokarmu), pozwalający mamie na wygodne odciąganie bez pochylania się, wszędzie – a to dzięki akumulatorowi, który można naładować przed wyjściem z domu. Taki jest Philips Avent – laktator z miękką silikonową nakładką, która delikatnie wygina się i dostosowuje do kształtu brodawki sutkowej, więc nie wymaga dobierania lejków. Znacie go, używacie? A może korzystanie z innych laktatorów Philips Avent? Pamiętajcie, żeby podzielić się swoimi opiniami (np. tu), wasze doświadczenie to ogromna pomoc dla innych mam!
W artykule wystąpił laktator elektryczny Philips Avent.
Cena: 699 zł
PETIT BATEAU
Czego szukają rodzice przy kompletowaniu garderoby niemowlaka? Poza pięknymi wzorami (które badzo cenimy!), wypatrywane są praktyczne rozwiązania i najwyższa jakość. W szafie malucha potrzebne są ubranka, które nie tracą fasonu i kolorów po licznych praniach, a wszystkie napy i zapięcia są łatwe w obsłudze i umieszczone w przemyślanych miejscach. Podczas poszukiwań trafiamy na perełki takie jak Petit Bateau. Patrząc na ich kolejne kolekcje, widzimy przede wszystkim urocze wzory i wygodne fasony. A to nie wszystko! Za marką stoi kawał historii i jakość kontrolowana na każdym etapie produkcji – od wyboru włókien po ręczne wykończenia. A także certyfikowana organiczna bawełna pochodząca z upraw ekologicznych, bez GMO i pestycydów. Dzięki temu nie musimy martwić się o komfort malucha, pozostaje cieszyć się wiosenno-letnimi motywami i razem poczuć wakacyjny klimat!
W artykule wystąpiły: zestaw body, rampers i sukienka z szortami marki Petit Bateau.
Ceny: od 129 zł
BOLO
Cuda do spania i otulania – znajdziecie je w kolekcji polskiej marki Bolo! Kocyki, otulacze, pościele i inne tekstylia z przyjaznych dla skóry certyfikowanych materiałów, jak bambus czy bawełna, zapewniają maluchowi komfort i idealne warunki do snu. Poza funkcjonalnością, wyróżniają się przepięknym designem. Subtelna paleta kolorystyczna i stylowe roślinne motywy to ich znak rozpoznawczy. Bambusowe elementy z najnowszej kolekcji to nie tylko obowiązkowy punkt wyprawkowej listy, ale też propozycja na lata. Otulacze w większych rozmiarach zostaną z maluchami na dłużej, służąc jako kocyk dla kilkulatków.
W artykule wystąpiły bambusowy kocyk, poduszka i otulacz Bolo.
Ceny: od 45 zł
WHISBEAR
Kto nie zna kultowych misiów marki Whisbear? Nikt? Nic dziwnego, urocze maskotki ułatwiające maluchom sen to stały element wyprawkowych spisów marzeń. Dzisiaj przedstawiamy dobrą kumpelę misia – Królisię Felcię. To nie tylko przytulanka ze słodkich pyszczkiem i długimi, zachęcającymi do tulenia uszami. To również wielofunkcyjny Asystent Rodzica, zarządzany z poziomu aplikacji na telefonie. Różowy szum wycisza niemowlę i niweluje wpływ zewnętrznych bodźców – to szczególnie ważne w okresie stale otwartych okien w ciepłe dni. Zabawka łączy w sobie funkcję monitorowania snu i elektronicznej niani (na telefon rodzica wysyłana jest informacja, gdy dziecko obudzi się i zapłacze). A do tego w aplikacji znajdziecie mnóstwo praktycznych porad dotyczących rozwoju dziecka i wspomagających codzienną opiekę.
W artykule wystąpił Szumiący Króliś E-zzy Felcia z aplikacją na telefon marki Whisbear.
Cena: 249 zł
BBTB
Niemowlak potrzebuje bliskości, to świetnie znamy z teorii. A bliskość można praktykować na wiele sposobów. Przytulanie, głaskanie, bycie obok. To wszystko może robić również tata czy inny opiekun. A co z karmieniem? Na szczęście eksperci, analizując potrzeby maluchów, opracowali butelki, które jak najwierniej potrafią naśladować karmienie piersią mamy. Miękkie, bezpieczne materiały i kształt smoczka wspierają naturalny odruch ssania. Jeżeli o bezpieczeństwie mowa, to jest to główne kryterium selekcji produktów w ofercie BBTB. Znajdziemy tam nie tylko butelki Comotomo (w wersji dla maluchów od narodzin i od 3 miesięcy), ale też mnóstwo innych wyprawkowych hitów. Jak na przykład króliczka Miffy w szerokiej palecie barw – znanego na całym świecie bohaterka książeczek dla dzieci.
W artykule wystąpiły: maskotka Miffy i butelka Comotomo.
Ceny: od 89 zł
SAMIBOO
A może na spacer? Z maluszkiem warto wychodzić z domu już od pierwszych tygodni, co szczególnie o tej porze roku jest łatwe i… przyjemne dla wszystkich stron. Nie trzeba zakładać kilku warstw ubrań oraz martwić się o śnieg, wichury i nagły spadek temperatury. Wystarczy spakować kilka niezbędnych rzeczy i ruszyć przed siebie. A co znajdzie się w takim spacerowym niezbędniku latem? Idealnie sprawdzą się bambusowe akcesoria od Samiboo. Dzięki właściwościom antybakteryjnym, higroskopijnym (chłoną wodę o 60% lepiej niż bawełna!) i termoregulacyjnym będą idealnym towarzyszem podczas letnich dni. Urocza bonetka uchroni przed słońcem, a pieluszki w poręcznym rozmiarze sprawdzą się jako mały kocyk – ochraniamy bose stópki! Przy okazji pełnią jeszcze mnóstwo praktycznych funkcji podczas karmienia, wycierania czy odbijania.
W artykule wystąpiły: bambusowa bonetka i zestaw pieluszek Samiboo.
Ceny: od 49 zł
GRANATOVO
Wygoda to dla młodej mamy słowo-klucz! Dotyczy to zarówno fasonów ubrań, jak i sprytnych patentów ułatwiających karmienie i bycie blisko. Ukryte w bocznych szwach koszulki napy pozwalają na szybki dostęp do piersi, bez odsłaniania brzucha czy dekoltu. To sposób na dyskretne karmienie w każdych warunkach. T-shirt od Granatovo to także wygoda w budowaniu stylizacji – pasuje do domowych dresów, ulubionych dżinsów czy letniej spódnicy. Klasyczny wzór w paski ożywiony został ściągaczem w energetycznym kolorze, nadając całości sportowego szyku.
W artykule wystąpił T-shirt do karmienia Granatovo.
Cena: 179 zł
YELLOW MEADOW
Okres ciąży i karmienia piersią często stawia na głowie także garderobę mamy. Na szczęście nasze ulubione marki wychodzą naprzeciw potrzebie wyglądania i czucia się ze sobą dobrze nawet (a szczególnie!) w tym wyjątkowym czasie. Wygodny kopertowy fason sukienki Yellow Meadow wydobywa 100% kobiecości i naturalnego uroku z każdej z nas, w każdym rozmiarze! Lniany materiał w przeskalowany kwiatowy wzór wprowadzi romantyczny klimat od rana do nocy. Model Marigold to zmysłowe akcenty (zwężenie w talii) i praktyczne rozwiązania, jak kieszenie, luźniejszy dół mieszczący ciążowy i połogowy brzuszek oraz dekolt pozwalający na wygodne karmienie. Idealna letnia sukienka? Mamy to!
W artykule wystąpiła sukienka Marigold Yellow Meadow.
Cena: 480 zł
KONKURS
Każda z marek opisanych w artykule przygotowała upominek-niepodziankę. Razem stworzą wyprawkę dla autorki zwycięskiej odpowiedzi. Bonus – poza nagrodą główną (w której znajdzie się prezentowany laktator elektryczny Philips Avent), mamy w tym miesiącu do wręczenia także dodatkowe prezenty od marki Philips – 3 laktatory ręczne i 20 muszli laktacyjnych. Tym bardziej zapraszamy do pozostawiania odpowiedzi!
Żeby wziąć udział w konkursie, napisz w komentarzu do artykułu odpowiedź na pytanie:
Jaki element wyprawki, który dostaliście w prezencie od kogoś bliskiego, okazał się strzałem w 10? Co to było, kto wam to podarował, jak się sprawdza?
Na wasze odpowiedzi czekamy do 1 lipca. Wyniki ogłosimy tutaj 2 lipca.
Regulamin naszych konkursów znajdziecie tu.
ROZWIĄZANIE KONKURSU
Dziękujemy wszystkim za udział. niebawem skontaktujemy się ze zdobywczyniami dodatkowych upominków, a tymczasem z radością informujemy, że nagrodę główną otrzyma Roksana, autorka poniższego komentarza:
Najmilej wspominam czas, który podarowali mi bliscy. Pomoc przy małym spacer z nim, noszenie, przytulanie. To czas, gdy mogłam „spokojnie” wziąć prysznic, skoczyć do warzywniaka, wypić ciepła kawę etc. Te wyjścia były dla mnie taką odskocznią, towarzyszyło mi przy tym mnóstwo emocji. Wydaje się to teraz takie absurdalne, ale potrzebowałam tego wtedy, mogłam na chwile pomyśleć o sobie, zająć głowę… wyjście do drogerii to był dopiero szał!
Zostanie mamą to najwspanialsza rzecz na świecie i chyba nikomu nie trzeba tego głębiej wyjaśniać, ale drogie mamy- nie zapominajmy w tej cudowniej nowej roli o sobie!
Bohaterami sesji są Monika Szwed, Kajetan Szwed i Matylda. Dziękujemy!
*
Artykuł powstał we współpracy z BBTB – dystrybutorem marek Miffy i Comotomo, Bolo, Granatovo, Petit Bateau, Philips Avent, Samiboo, Yellow Meadow, Whisbear.
Ilość komentarzy: 34!
Jeszcze nie wiemy, czy i jak faktycznie sprawdzi nam się cały wyprawkowy set, który złożyliśmy, bo nasz synek ma przyjść na świat dopiero 3 lipca (a raczej j u ż 3 lipca, aaa). Ale w związku z tym, że na co dzień pracuję w firmie kosmetycznej działającej w duchu zero waste, wsiąkłam w temat i wielu elementów wyprawki zdecydowaliśmy się nie kupować nowych. Dostaliśmy je po prostu „w spadku” od przyjaciół – z drugiej ręki. Wygrani jesteśmy my (finansowo i czasowo), znajomi (którzy odzyskali trochę wolnego miejsca) i planeta. (A, nawet dziecięce kosmetyki mogę podebrać z pracy. Deal życia).
Tak oto przejęliśmy z różnych źródeł sporą pulę najróżniejszych kocyków, tekstyliów i ubranek. Stylowo – każde z innej parafii i to jest ekstra, bo uwielbiam je już teraz, choć ostatnie prasowanie w upalny weekend nieźle dało mi w kość. Każde wdzianko już komuś służyło i każde ma swoją historię. Sami też puścimy je dalej w obieg.
W ten sam „drugoobiegowy” sposób staliśmy się także posiadaczami wypasionego wózka-gondoli. Musimy do niego tylko ogarnąć dętkę, bo okazało się, że był tak intensywnie i często ciągany na spacery, że aż biedak złapał gumę 😉 Mam nadzieję, że będziemy go już wkrótce używać równie intensywnie. W prezencie dostaliśmy też piękny kokon w leśne wzory od Samiboo, który idealnie wkomponował nam się w namiastkę dziecięcego kąta, jaki zorganizowaliśmy w naszej sypialni. W tym momencie jednak o jego przydatności mogą zaświadczyć jedynie nasze dwa rozpieszczone koty, które wykłócają się między sobą, żeby w nim poleżeć. Liczymy, że pozwolą w nim poleżeć też swojemu nowemu współlokatorowi. Jestem jeszcze ciekawa jak sprawdzi się ostatni prezent – trochę dziwna, składana na płasko wanienka, która może się jednak okazać wybawieniem przy permanentnym braku przestrzeni w naszym mieszkaniu.
Paradoksalnie jestem gadżeciarą, więc nie obyło się bez kupienia kilku wynalazków, o których wiem, że mogą okazać się zarówno wybawieniem, jak i być… totalnie nieprzydatne. Lub niewarte swojej ceny. Pozwoliłam sobie na to, bo chcę na własnej skórze sprawdzić, co serio zdaje egzamin, a co zupełnie nie. I tak ktoś z tego jeszcze skorzysta. Tymczasem odliczam dni i z godnością znoszę docinki męża o zafundowaniu sobie najdroższego kosza na pieluchy ever 🙈
Pierworodny od wujka dostał Misia Szumisia i był to hit dla całej naszej radosnej trójki bo wszystkie dzieci go pokochały a i my rodzice miłością jeszcze większą gdyż dawał nam czasem dodatkowe chwile ciszy i snu dzieciaków.
Choć tak naprawdę najwspanialszym prezentem był kubek od mojej Cioci taki zwykły z napisem „Najwspanialsza mama na świecie” bo przy abstrakcyjnym i strasznym baby blues’ie uratował nasze macierzyństwo…dlatego pamiętajmy żeby w prezentach dla noworodka pamiętać o mamie bo czasem zwykły kubek może zdziałać cuda.
Najlepszym i najpiękniejszym prezentem „wyprawkowym” był zamrażalnik wypchany po brzegi maminym jedzonkiem! Kilka dni przed porodem moja mama przyjechała z do mnie z całą kupą mojego ulubionego jedzenia – zupy, pierogi, gulasz, kotlety. Zapakowała to wszystko do zamrażalnika i… pojechała życząc udanego porodu i trzymając za mnie kciuki. To był najpiękniejszy prezent jaki mogłam dostać z okazji zostania mamą! Ciszę i spokój przed wielkim dniem i porządne zaopatrzenie, gdy już z córcią byliśmy w domu i nie mieliśmy czasu pomysleć o sobie wpatrując się, poznając i opiekując tą nową istotką 🙂
Odpowiedź konkursowa:
Elementem wyprawki, który dostaliśmy od moich teściów, a rodziców męża jest dostawka SnuzPod.
Dlaczego to dla nas strzał w 10? Przede wszystkim jej wielkość i funkcjonalność – nasza sypialnia jest małych gabarytów i nie mamy osobnego pokoju dla dziecka, dlatego zdecydowaliśmy się na dostawkę, a nie oddzielne wolnostojące łóżeczko.
Dodatkowo wiemy, że początkowy okres rodzicielstwa to zazwyczaj spanie z niemowlakiem w łóżku, ale nieduże rozmiary naszego sypialnianego mebla i obawy przed zgnieceniem malucha, nakierowały nas nas wybór dostawki właśnie.
Wygoda! Odpinam boczną klapę, mocuję łóżeczko szelkami do łóżka i z zachowaniem bezpieczeństwa, na wyciągnięcie ręki mam mojego niemowlaka. Nie trzeba się zrywać do osobnego łóżeczka kilka razy w nocy na karmienie, bo dziecko jest tuż obok. To tak jakby spało z tobą, ale każdy ma swoją przestrzeń, jednocześnie będąc blisko.
Dodatkowo SnuzPod ma funkcje kołyski i – co jest świetne – wyciąganą i lekką gondolkę, z którą można wędrować do każdego zakątka domu, nie tracąc dziecka z oka. To naprawdę mobilny i przemyślany mebel. No i dizajn – prosty, minimalistyczny, naturalny.
Najmilej wspominam czas, który podarowali mi bliscy. Pomoc przy małym spacer z nim, noszenie, przytulanie. To czas, gdy mogłam „spokojnie” wziąć prysznic, skoczyć do warzywniaka, wypić ciepła kawę etc. Te wyjścia były dla mnie taką odskocznią, towarzyszyło mi przy tym mnóstwo emocji. Wydaje się to teraz takie absurdalne, ale potrzebowałam tego wtedy, mogłam na chwile pomyśleć o sobie, zająć głowę… wyjście do drogerii to był dopiero szał!
Zostanie mamą to najwspanialsza rzecz na świecie i chyba nikomu nie trzeba tego głębiej wyjaśniać, ale drogie mamy- nie zapominajmy w tej cudowniej nowej roli o sobie!
Pozdrawiam Roksana 🙂
Strzałem w 10 byl dla mnie lektator, ktory dostałam od siostry. W pierwszych dobach przy cc i żółtaczce okazał sie wybawieniem. Na szczeście udało mi sie rozkrecic laktacje 😊
Naszej Tereski wypatrujemy już coraz cześciej, bo swoje przyjście na świat zaplanowała na początek września. Sporo mądrych głów, a jeszcze więcej rad 😉 Mnie najbardziej podoba się jednak ta, że dzidzia nic więcej nie potrzebuje jak Nas szczęśliwych no i cyca. Laktator się pewnie przyda, łóżeczko i wózek też heh 😉 Do wszystkiego podchodzę ze świeżą głową, trochę popadam w manie kupowania, ale z myślą, że jeśli czegoś zabraknie to kupię to jeszcze tego samego dnia.
Od przyjaciółki dostałam małego kompozytora (misiu z piękną muzyką Chopina) i już się bardzo wszyscy polubiliśmy 🙂
A ja bardzo dziękuję mojej bratowej za piękna sukienkę w której mogłam poczuć się kobieco i elegancko po ciężkim czasie porodu, połogu mogłam się wystroić i iść na spacer z moją kruszyna. Wszyscy myślimy o dzieciatkach aby dostarczyć im wszystkiego czego potrzebują i my mamy w tym wszystkim zapominamy o sobie. Ta piękna sukienka powiedziała do mnie wtedy: hej! Ty też musisz o siebie zadbać, pamiętaj szczęśliwa mama, szczęśliwe dziecko. Do dziś a minęło już 6lat jest to moja ulubiona sukienka. Za miesiąc na świat przyjdzie drugie dzieciątko i liczę że i tym razem otrzymam od najblizych coś co mnie pozytywnie zaskoczy i pomoże przejsc przez ten cudowny ale jednak trudny czas dla całej rodziny.
Pozdrawiam Karolina
Moja młodsza siostra (mimo początkowego przerażenia, jak to będzie z ciężarną, a potem z nowo narodzonym siostrzeńcem, bo na dzieciach się nie zna, nie ma z nimi do czynienia i sama o byciu mamą nie marzy) udało jej się stworzyć coś, co zapamiętam do końca życia i co przydaje mi się na każdym etapie rodzicielskiej drogi i w kolejnej ciąży! Zrobiła… wyprawkowy miks kulturalny. Co to takiego? Kupiła bezprzewodowe słuchawki, abym mogła z nich swobodnie korzystać i w trakcie karmienia, i na spacerze, i w nocy. Do tego stworzyła playlisty: do porodu (z idealnym tekstowym dopasowaniem, np. „Push it to the Limit”), pierwsze tygodnie (otwiera ją utwór „Together Forever” Ricka Astleya), na dobry sen (szumy!), na rozwój muzyczny (Chopin, Mozart i inni), na pierwsze wspólne wakacje, na pierwszą randkę po porodzie, na imieniny synka (ma na imię Kazik, więc poza Kultem trafiła tam też piosenka „Kaziu, Kaziu, zakochaj się”), na Dzień Ojca („Tata Kazika”) – tych list jest piętnaście 🙂 Do tego zebrała serię rodzicielskich podcastów, nagrała siebie, jak mówi różne wspierające rzeczy, składa życzenia, czyta fragmenty swoich ulubionych książek, cytaty o byciu rodzicem, a nawet czyta znalezione w internecie afirmacje porodowe i na pierwsze miesiące z dzieckiem! To nie tylko dało nam mnóstwo, mnóstwo radości, lecz także stało się dla całej naszej rodziny wspaniałą pamiątką, która za kilkanaście lat pozwoli odtworzyć te pierwsze wspólne chwile.
Wspaniały pomysł! Brawa dla twórczej i jakże pracowitej Siostry. Ileż bardziej jest to trudniejsze niż kupno szumisia czy mebla.
Najbardziej przydatnym elementem wyprawki był kosz Mojżesza na kółkach, który dostałam od siostry. Synek spał w nim smacznie przez pierwsze pół roku swojego życia, a ja byłam spokojniejsza bo zawsze mogłam mieć go na oku. Był wygodny szczególnie w nocy, kiedy z łatwością mogłam do niego sięgnąć. Kosz z pewnością posłuży nam ponownie, bo za kilka miesięcy powitamy naszą kolejną pociechę 🙂 Już nie mogę się doczekać, a czas kompletowania wyprawki to czysta przyjemność. Czuję że jestem już bliżej spotkania z maluszkiem 🙂
Bałaganiara to moje drugie imię…całe życie coś gubię lub czegoś szukam. Kiedy byłam singielka przyjaciele śmiali się, ze jak ja mam znaleść chlopaka, skoro nawet swoich butow we własnym korytarzu nie mogę znaleźć! Chłopaka znalazłam! Ale dalej szukam: smoczka, pieluszki, kremu, czapeczki…2 tygodnie po porodzie przyjechała do nas moja mama i tak razem szukałyśmy …jak bardzo było to deprymujące wie tylko ten, kto ubrany w kurtkę zimowa w nagrzanym mieszkaniu z płaczącym niemowlakiem i zniecierpliwiona mama biega po mieszkaniu i czegoś szuka! Mama zabrała mnie do sklepu i podarowała mi etui ktore pomieści mokre husteczki, matę do przewijania i pieluchy, następnie zawieszkę do smoczka oraz segregator na przewijak! I od tamtej pory w bebikowych rzeczach zapanował porządek, który sprawdza się również dziś przy maleńkim braciszku, a ja z domu wychodzę punktualnie, świetnie zorganizowana i z sucha pachą …
Naszym wyprawkowym strzałem w 10 jest gniazdko(kokon) niemowlęce, który dostaliśmy od chrzestnej. W pierwszych miesiącach życia był nieoceniony w łóżeczku, dziecku napewno było dużo przytulniej, kiedy położyłam syna w gniazdku spokojnie zasypiał. Przydaje się do tej pory, młody ma 5msc i na piknik w ogródku zabieramy gniazdko. Drugą rzeczą którą dostalismy od mojej przyjaciółki, bez której nie mogłabym spokojnie wziąć prysznica (kiedy męża nie ma w domu) jest leżaczek. Syn cierpliwie czeka bawiąc się bezpiecznie w leżaczku.
Mnóstwo pieluszek tetrowych, flanelowych oraz jednorazowych. Mogłoby się to wydawać mało ekscytującym prezentem, jednak było to bardzo praktyczne. I za to dziękuję bo w tym tkwi prostota 🙂 (nie napisze ze macierzyństwa;))
Moja odpowiedz konkursowa:
Prezentem wyprawkowym, który otrzymaliśmy od przyjaciół i ich szescioletniego synka jest niania elektroniczna z kamerka. Przy kazdym spotkaniu inteligentnie badali nasze potrzeby, wzieli pod uwage nasze warunki mieszkalne i moje obawy dotyczace samodzielnego pozostania z Lenka. Ich prezent okazał sie prawdziwym life saver’em dla mnie w okresie trudnego połogu i obecnie genialnie pomaga mi w codziennych obowiazkach 🙂 Polecam serdecznie, szczegolnie mamom, ktore jak ja stronia od nowinek technologicznych 🙂
Jesteśmy, zarówno ja, jak i mój mąż totalnymi minimalistami. Kompletując wyprawkę staraliśmy się kupić tylko to co niezbędne i zaopatrzyć się w jak najwiecej rzeczy używanych (głównie ze względów środowiskowych), ale tez kierować się zasadą KUPUJ MĄDRZE, A NIE MODNIE. Dlatego jeśli już coś kupowałam to starałam się wybierać rzeczy najwyższej jakości, z dobrych materiałów i polecane. Pomagały mi w tym miedzy innymi takie artykuły jak ten 🙂
Dla naszego 10 tygodniowego maleństwa sprawdziło nam się wiele super rzeczy. Miedzy innymi hitami były: przenośny, podróżny przewijak skip hop, butelka mimijumi, czy ubranka ze 100% wełny merynosa (mieliśmy w tym roku wyjątkowo zimny kwiecień). Ale co okazało się najważniejsze w mojej wyprawce to rzeczy dla mamy :). Szczęśliwa mama to zadowolone dziecko! A szczęśliwa mama to taka, która czuje się wygodnie (a nie chodzi w za małych jeansach sprzed ciąży), może wygodnie i bez skrępowania karmić piersią w towarzystwie, restauracji i czuje się piękna! Dlatego uważam, ze piękne ubrania do karmienia to hit mojej wyprawki. A pierwsze ubrania – bluzę od polskiej marki MiracleMakers i koszule od Granatovo dostałam od przyjaciółek na Baby shower. Drogie mamy pamiętajcie o sobie!
Ja wyprawiam się sama i najlepszym moim pomysłem myślę będzie catering na okres połogu. W ten sposób jedna rzecz z głowy!Bo mama w wyprawce jest tak samo ważna!:) Pozdrawiam pierworódki:)Trzymajcie kciuki w październiku. Pozdrawiam ciepło -samodzielna mama 😉
Ponad 3 lata temu arcytrafionym elementem wyprawki pierwszego dziecka była pielucha wielorazowa- cudny wełniany otulacz polskiej marki Puppi podarowany przez znajomych. Pamiętam, że jeszcze przed porodem zgłębiałam tajniki pieluchowania wielorazowego- temat rzeka pochłonął mnie w całości! Wełniaczek z porządną polską tetrą sprawdził się doskonale, zwłaszcza w upały (ach, ta cudna wełna!), a dzięki pieluchom wielorazowym nigdy nie zostałam w domu bez artykułu pierwszej bobaskowej potrzeby 🙂
Teraz po ponad 3 latach wełniaczek ów i stos pozostałych czekają na drugie dziecko, a wyprawkę zaczęłam kompletować właśnie od wielopieluch. Prezent gustowny, naturalny, ekologiczny i mega ekonomiczny!
Najlepszy prezent wyprawkowy otrzymałam od męża, a było nim uczestnictwo w kursie psychologicznej szkoły rodzenia. Uważam, że mentalne przygotowanie do porodu, połogu i macierzyństwa i poczucie wewnętrznego spokoju jest bezcenne. Nie mam jeszcze przygotowanej klasycznej wyprawki dla dziecka, ale już czuję się gotowa na ten nowy, piękny etap w moim życiu 🙂
Jeśli wyprawkowe rzeczy to również te z okresu ciąży, to zdecydowanie poducha/rogal!!! Nasza córeczka urodzi się lada chwila ale już teraz wszyscy korzystają w tego dobrodziejstwa. Uważam,ze każdy powinien mieć taką poduchę!!! Pod nogę, za nogę, na boku, pod plecy! Czary! Złoto! Dostałam ją od mojej siostry. Śpię z nią namiętnie, odpoczywam w jej towarzystwie, podsuwam ukochanemu jak dłużej śpi (jest zachwycony) i wiem,ze będzie jeszcze z powodzeniem służyła nam wszystkim jak młoda będzie już z nami!!!! Na dowód mojego uwielbienia- zamówiłam ją w prezencie urodzinowym przyjaciółce, która ciąże ma dopiero w planach i już kolejni bliscy są na liście do obdarowania! Strzał w 10. Absolutny must have
Jestem trochę naukowym maniakiem, uwielbiam czytać badania i tworzyć tabelki, żeby podjąć najlepszą decyzję. W ciąży przeczytałam, że kołysanie, bujanie i huśtanie wspomaga szybsze tworzenie się połączeń neuronalnych i wpływa na rozwój układu przedsionkowego, podzieliłam się tym z mamą, a ta skwitowała, że kobiety od tysięcy lat przecież o tym podświadomie wiedziały. Jak jednak przystało na zakochaną w internecie i przyszłym wnuku babci, zaczęła szperać i szukać jakiejś nowoczesnej kołyski. Chodzilo o to, by w naszym małym mieszkaniu spełniało wiele funkcji, a przy tym nie zajmowało wiele miejsca. Tak trafiła na mamolę, kołyskę, bujawkę, łóżeczko i leżaczek w jednym. Kupiłanam, a ja oszalałam na jej punkcie. Służy dziecku od urodzenia do okresu szkolnego. Zresztą, nie ukrywam, sama się w niej bujam i bujałam w ciąży. Piękny design, przyczepia się ją do sufitu, jest bardzo bezpieczna i solidna. Proste i genialne!
Jako przyszły tata, który już niedługo doczeka się pierwszego dziecka, niezwykle istotne jest dla mnie bezpieczeństwo i wygoda. Razem z żoną postanowiliśmy podzielić się kompletowaniem wyprawki, ja zajmuje się tymi „wielkogabarytowymi” elementami, czyli wózkiem, fotelikiem. Robię research i czytam, które sprawdzą się najlepiej.
Wiemy, że wyprawka dla dziecka to duży wydatek, niektóre rzeczy posłużą chwilę, a inne będą z nami prze kilka lat.
Nasze podejście jest takie, że to, co możemy, nabywamy z drugiej ręki. I tak od mojej szwagierki dostaniemy fotelik samochodowy z bazą – jeden z lepszych i bezpieczniejszych na rynku. To rzecz z drugiej ręki, ale tej sprawdzonej i zaufanej. Wiemy, że dziecko było bezpiecznie przewożone, wiemy, że fotelik był w użyciu tylko przez rok. Bezpieczeństwo jest, wygoda również i oszczędność także. Wszystkie apekty, którymi się kierujemy są zachowane. Teraz kolej na następne rzeczy z wyprawkowej listy, szalony, ale piękny czas.
Mieliśmy szczęście do pięknych wyprawkowych prezentów – od do bólu praktycznych jak zestaw muślinowych pieluch, po sentymentalne pamiątki (ręcznie dziergane skarpeteczki). Wszystkie podarunki były świetnie przemyślane i ułatwiły nam pełen niespodzianek start naszej relacji z nową malutką lokatorką:) Niemniej jednak za jeden prezent jestem szczególnie wdzięczna – skromna, rozkładana książeczka z kontrastowymi kolorami. Dlaczego wygrywa ona z bardziej okazałymi wyprawkowymi hitami? Oczywiście już sam fakt, że wspiera ona rozwój malucha od samego początku jest bardo istotny, jednak ja cenię ją za aspekt „ratujący życie” młodej mamy – dzięki niej udało mi się parokrotnie umyć zęby przed południem, albo nastawić wodę na makaron bądź przygotować butelkę z pokarmem bez presji dźwięków wydobywających się z młodych płuc 🙂 W końcu w wyprawce chodzi też o to by wesprzeć rodziców tak bardzo jak tylko jest to możliwe!
Kochani, przy drugim dziecku dostaliśmy osłonkę zabezpieczającą, wsuwaną do lóżka. Hit! Wcześniej zawijałam wałek z dodatkowej kołdry i poduszek. Osłonka chroni zarówno bobasa jak i starszaka przed upadkiem z łóżka. Poniewaz można ją składać na płasko jest łatwa w transporcie dzięki czemu możemy zabierać ją również na wakacje. Szczerze polecam!
W moim domu wiszą zdjęcia! Dużo zdjęć! Najbardziej lubię to gdzie mąż trzyma mnie za rękę a polowe zdjęcia zajmuje mój ciążowy brzuch… i nie byłoby tego zdjęcia w ramce na ścianie, gdyby nie prezent od przyjaciółki na baby-shower: aparat na klisze. Zdjęć w telefonie mam tysiące-aby je wywołać nie zebrałam się jeszcze nigdy. A dzięki temu analogowi uwieczniam momenty, małe raczki, bystre oczka, uśmiechnięte buzie i raz na 2 miesiące odwiedzam mały rodzinny zakład fotograficzny w naszym mieście by oddać klisze do wywołania i porozmawiać z właścicielem o tym, jak piękny mamy dzień, jak to kiedyś było lepiej lub wysłuchuje rad jak zrobić najpiękniejszy portret dziecka…;) bezcenne!
Moim wyprawkowym hitem, który okazał się totalnym lifesaver’em jest nosidło tula free to grow.
Pamiętam nasz pierwszy wspólny dzień. Było gorąco, mała Leo płakała i nie mogłam jej uspokoić. Gdy już myślałem że to będzie kolejny ciężki dzień, dostałam przesyłkę od rodziców. Rozpakowałam. Zobaczyłam logo TULA. Tyle razy je widziałem u koleżanek, tym razem zagościła u mnie. Pamiętam tę ekscytację gdy otwierałam paczkę i zobaczyłam to piękne nosidło w moim ulubionym musztardowym kolorze. Założyłam ją na siebie i zainstalowałem w niej dziecko. Wszystko w minutę, dzięki prostej i intuicyjnej metodzie zapięć. Okazało się, że moja córka pokochała ten prezent tak samo jak ja i momentalnie uspokaja się w tuli. Nie wiem czy może być coś lepszego dla aktywnej mamy, której ciągle brakuje czasu, a która lubi mieć wolne ręce i niekoniecznie chce pakować się wszędzie z wózkiem, który na dobrą sprawę ogranicza mobilność. Dziecko spokojnie śpi, a ja mam dwie wolne ręce które mogę zaangażować do wypicia CIEPŁEJ KAWY, czytania książki czy choćby spaceru w czasach gdy dziecko ma alergie na wózek. Moja Tula przeżyła ze mną lot za Atlantyk, wspinaczkę w Tatrach, wielogodzinne spacery po południowej Europie, pranie, suszenie, wożenie w bagażniku i nadal wygląda jak nowa.
Przebijając się przez gąszcz gadżetów bobasowych trafiliśmy na nie jeden 'must have’ i nie jeden pewniak innej mamy. Nie wiedzieliśmy z kim będziemy mieć do czynienia za pare miesięcy, więc przygotowaliśmy się niczym armia idąca w bój. Strategia była oczywista! Mąż wybiera wszystkie 'te bardziej techniczne’ typu wózek nosidło, a ja wizualne, milutkie i mięciutkie. Każde ruszyło ze swoją listą i po paru miesiącach spędzonych na czytaniu opinii, artykułów, asortyment został skompletowany. Czy byliśmy z siebie dumnie? No nawet nie wiecie jak. Wchodziliśmy do pokoju tej małej żabki z dumą i spokojem. A teraz z perspektywy czasu, gdy nas ktoś pyta o rzecz która sprawdziła się u nas najlepiej i którą jesteśmy w stanie polecić, to oboje ze śmiechem odpowiadamy, że stara żaba z second handu. Ten marny pluszak o którego stoczyliśmy mała walkę przed Panią kasjerką uratował niejedną sytuacje i był z nami zawsze i wszędzie. I z pewnością nie dlatego, że był najpiękniejszą zabawką jaką mieliśmy (był tak brzydką żabą, że błagałam abyśmy go nie kupowali), ani też nie miał żadnej praktycznej funkcji (tak nam się przynajmniej wówczas wydawało). Jednak miał jakąś szczególną moc, którą w lumpeksie przed nikim się nie chwalił i na żadnym mądrym blogu o nim nie pisali. Ten uroczy brzydal potrafił wywołać miliony uśmiechów i otrzeć nie jedną małą łezkę. I pomimo tego, że był jedną z naprawdę wielu zabawek, to tylko on tak potrafił. I teraz znów kompletujemy wyprawkę już z większym luzem, bo choćbyśmy przekopali cały internet, to i tak nigdzie nie znajdziemy informacji, w czym nasz synek odnajdzie swojego Pana żabę. Piszę to naiwnie spoglądając na pluszową kaczkę, którą mąż wyszperał w pobliskim second handzie.;)
Pamiętam dokładnie jak razem z mamą ruszyłyśmy na miasto gdy tylko dowiedziałam się, że będziemy mieć maleństwo. Nie ważne było to, że brzuch miałam jeszcze wklęsły jak deska i wizja porodu była hen odległa. Szczęście, które nas przepełniało kazało odwiedzić te wszystkie sklepy z tymi tak nowymi rzeczami dla nas a wzrok nie był w stanie wszystkiego ogarnąć. Ustalmy – obie jesteśmy zachowawcze i staramy się rozsądnie dysponować budżetem. Ale był moment kiedy do ręki wzięłam szklaną butelkę, była piękna i wydawała się być na prawdę porządna! Jak na butelkę była nieziemsko droga ale mama widziała ten błysk w moich oczach. Ona wie, ze dla mnie liczy się jakość a nie nagromadzony dobytek. Tak wiec pierwszą rzeczą, która trafiła do wyprawki mojego synka była właśnie ta szklana butelka od babci, a zaraz za nią dołączył kremowy sweterek w rowerki, który czeka teraz na nowego domownika – na szczęście to unisex – będzie pasował idealnie, a butelka zostanie na pokolenia!
Mój wyprawkowy hit sprawiła nam moja mama. Pamiętam, gdy bardzo z siebie dumna, przyjechała w pewne bardzo gorące popołudnie i wtaszczyła do mieszkania na drugim piętrze wielkie, naprawdę wielkie i ciężkie pudło (a na pytanie, dlaczego nie zamówiła kuriera prosto do nas, odparła, że zrzędzę – to była ta chwila, gdy zdałam sobie sprawę z transformacji siebie w matkę, a mojej mamy w babcię – nie ukrywam, że inaczej ją sobie wyobrażałam). W środku był… wielki materac! 220×200, ze specjalnym wypełnieniem i naprawdę przewygodny! Uświadomił mi, jak źle do tej pory spałam. Mama stwierdziła, że nie za bardzo wierzy w to, że będzie mi wygodnie wstawać w nocy i że i tak byśmy spali razem, a na tym małym, sprężynowym materacu dlugo nie pociągniemy. Bardzo jestem jej wdzięczna, bo ta wymiana poprawiła jakość życia całej mojej rodziny. A pewnie sama bym na to szybko nie wpadła. Mam nadzieję, że moje matczyne serce też będzie mi podpowiadało najprostsze i jednocześnie najmilsze rozwiązania.
Uwielbiam czarno-białe kino, widok starszych pań w kapeluszach i kwiatki w każdej stylistyce. Nie mogło być inaczej – mama podarowała mi nasz stary wózek. Tatko podjął się wyzwania by zrobić z niego prawdziwe cudo! Czarny kwadraciak ze złotymi kołami. Może nie jest najlżejszy i najbardziej praktyczny ale nie przejdziesz koło niego obojętnie! Patrzę na niego z sentymentem i odliczam dni kiedy razem zaczniemy podbijać świat! ❤️
Bo z tym czasem ciążowym to nie zawsze jest do śmiechu. Cholewka, jak czasem do śmiechu mi nie jest! Jak ramiona opuszczone, a łzy kapią na ukochaną sukienkę ciążową. Wtedy nie myślę, że będzie dobrze, wtedy mój problem galaktyczny jest.
Ostatnio, bardzo niedawno, tak było. Przyjaciółka z drugiej strony na linii, ja w domu z rezygnacją. A potem idę się umyć, piżamkę, nie powiem fajną zakładam i znów dzwoni ona, już chcę powiedzieć, że nie jest tak źle, żeby się nie martwiła. A ona do mnie, wyjdź – stoję przy drzwiach. Ma długi sweter na sobie i kapcie, a w rękach Szumi Misia i mówi: miał on wam szumieć później, ale niech dziś do snu już zaszumi, to pomaga, uspokaja, będzie jak u mamy.
Kochany gest serca, tak czuły w tym momencie, dla naszych dobrych emocji, dla nas dwóch. Dzięki Majka!
Powiem Wam tak. Mam teściową, która głosi swoje epopeje, opowiada o swoim macierzyństwie w … piękny sposób! Ilekroć coś mówi, nigdy nie narzuca myśli, nie rozkazuje i nie wtrąca się w to, jak z mężem próbujemy ogarnąć temat rodzicielstwa.
Przez całą ciążę wspierała, pomagała jak umiała mimo iż sama ledwo dawała radę, ale jak to mówiła wieść o wnuku po prostu ją cieszy, odejmuje jej lat i doczekać się nie może. Biedna nigdy się nie wprasza, nie nachodzi ale wiem, że czeka przy telefonie tylko po to, aby ją zaprosić, bo bycie z nami sprawia jej po prostu radość a ja ? Ja czuję jakby była moją mamą. Nie wiem jak inne teściowe, ale mi trafił się nieoszlifowany diament- szczerze? Lepiej się nami interesuje niż moja rodzina mama … ;( co z jednej strony daje mi mega szczęście a z drugiej trochę żalu do mojej mamy ! Przeciez jednak bycie MAMĄ to coś niezwykłego !
I tak właśnie przez długie miesiące opowiadałam teściowej, że wanienki nie kupujemy, że maluszka będziemy kąpać normalnie w wannie. Przecież to nic takiego. No i właśnie gdy maluszek się urodził, tak robiliśmy… tzn. próbowaliśmy. Mi wcale nie było łatwo się schylać do wanny i jednak okazało się że wanienka nam jest potrzebna. Kupiła ją więc teściowa. Wanienka idealna, z pojemnikiem na płyn, termometrem. Była przy pierwszej kąpieli w niej ale nadal ciężko było mi się schylać, nawet gdy kładliśmy wanienkę wyżej na krzesłach. Następnego dnia to była jej pierwsza niezapowiedziana wizyta. Kupiła nam … stojak do wanienki ! Byłam nieco zdziwiona, myślę „po co ?”. Ale pierwsza kąpiel ze stojakiem? Zbawienie. I lepiej trzymać maluszka, i brzuch i plecy nie bolą od schylania i lepiej myć, i lepiej nawiązać kontakt z maluszkiem, i lepiej w ogóle wszystko ogarnąć. Podziekowałam jej! Rozpłakała się, że dzięki nam ma chęci do życia, że ma dla kogo żyć i z kim dzielić radości. Ona jest wspaniała ! Taka … idealna ! Zawsze wie jak „polepszyć” nam codzienność, nieraz wpadnie z jakimś drobiazgiem który okazuje się potem niezastąpiony jak np termoopakowanie na butelkę , pojemnikiem na smoczek czy kosz z wkładami na pieluszki by nie czuć tego „niemiłego” zapachu z pampersów .
Teraz ? Marzę by jak najdłużej karmić piersią, by czuć się silną i niezależną Mamą dbając jednocześnie o prawidłowy rozwój maleństwa ! Czuję się dumna z tego, że jestem otwarta na innych i nie zamykam się twierdząc że „ja wszystko wiem”. Ja wielu rzeczy nie wiem i nie boje się o nie pytać ani o tym mówić. Dzięki temu jestem naprawdę szczęśliwą Mamą. A wy ?
Aparat!
Podarował mi go mąż (pieniądze miały być przeznaczone na coś „bardziej” potrzebnego). Gdy byłam w pierwszej ciąży często stałam przed witryną sklepu i się w niego wpatrywałam, po cichu wzdychając „och” i „ach”. Później moje marzenie przepadło.. Aż pewnego pięknego majowego dnia, gdy Zosieńka obchodziła swoje trzecie urodziny, a ja byłam na półmetku wyprawowego szaleństwa, dostałam upragniony aparat (bo tak, dzień urodzin moich dzieci jest u nas celebrowany bardzo, i to też jej moje święto). Wraz z narodzinami Jagny, gdy macierzyństwo potrafi pochłonąć i sprawić, że zapominasz o sobie, ja znalazłam pasję do fotografowania (dalekiego od profesjonalizmu, ale takiego co daje mnóstwo radości). Udało mi się zatrzymać w zdjęciach piękne momenty: małe stópki, rączki, pierwszy uśmiech, siostrzaną miłość, bliskość. To wszystko znajduje się w albumach, które często przeglądamy. Sentymenty i wspomnienia, ulotne chwilę pozostaną z nami na zawsze, na wyciągnięcie ręki.
Wymarzonym i najlepszym prezentem wyprawkowy okazała się chusta, dzięki której mogę łączyć przyjemne z pożytecznym. Przez pierwsze tygodnie nie mogłam oderwać i nacieszyć oczu od Maleństwa, a obowiązki domowe poszły w odstawkę. Po kilku tygodniach z racji tego że tatuś pracuje w delegacji postanowiłam/zostałam zmuszona, wrócić do realnych codziennych zadań. Było to bardzo trudne, bo Kruszynka polubiła być w centrum uwagi, nie lubiła leżeć w łóżeczku. Zawsze dawała do zrozumienia że na mych rękach jest jej najlepiej. Po rozmowie ze starsza siostrą, na drugi dzień otrzymalam chustę. Prezent trafiony w punkt! Ręce miałam wolne! Coś niesamowitego bo
każdy kolejny dzień był fizycznie i psychicznie coraz łatwiejszy zarówno dla Dzieciątka i dla mnie. A mieszkanie na nowo zaczęło przypominać DOM.
Pozdrawiam serdecznie🙂