Teatr, który zatrzymuje dzieci
Rozmowa z Ewą Piotrowską
Co trzeba wiedzieć i czuć, żeby prowadzić teatr dla dzieci, jak mówić do nich by z zaciekawieniem nadstawiały uszu i jak opowiadać o Pinokiu, by każdy znalazł w jego postaci coś dla siebie? Na te i wiele innych tematów rozmawiam z Ewą Piotrowską, dyrektor stołecznego Teatru Baj.
Nie są to łatwe czasy dla teatru. Pędzimy bez ustanku z punktu A do punktu B, próbując żyć i z niczym się nie spóźnić, ale po drodze uciekają nam sensy i wartości. Na ten harmider najlepszym lekarstwem jest teatr. Wchodzisz, wgapiasz się w scenę i nic już poza tym roziskrzonym skrawkiem przestrzeni nie istnieje. Jak mówi Ewa Piotrowska: Dzieci odbierają ten świat jeszcze szybciej i wchłaniają go bezwarunkowo. W Teatrze próbujemy je trochę zatrzymać. Ja myślę, że to się Bajowi ze wszech miar udaje. Mając bardzo świeże wrażenia z premiery spektaklu ,,Pinokio”, wędrującego po podwórkach warszawskiej Pragi, upajam się tą pewnością jeszcze intensywniej. Chodźcie usłyszeć ten radosny gwar Bajowej parady, wzruszyć się tkwiącą w drewnianym dziecku dobrocią i troską, ale zanim to wszystko zrobicie znajdźcie czas na lekturę wywiadu z Panią Dyrektor.
*
Jakie cechy winien posiadać dyrektor teatru dla dzieci? Bez czego ani rusz?
Myślę, że nie można prowadzić teatru bez miłości do niego. To z miłości i szacunku do sztuki powstają rzeczy naprawdę wartościowe, które chcemy pokazywać widzom. Jest to więc pewnego rodzaju poczucie misji, które nakazuje podążać za młodym widzem, być otwartym na nowości, ale też pielęgnować tradycję teatru. Musimy pamiętać, że żyjemy w bardzo szybkich czasach. Zmieniają się mody, trendy, wirtualna rzeczywistość niemal wyskakuje nam z lodówki i coraz więcej obowiązków możemy przekazać do wykonania urządzeniom. Dzieci odbierają ten świat jeszcze szybciej i wchłaniają go bezwarunkowo. W Teatrze próbujemy je trochę zatrzymać. Pokazać im magię świata, nieskończone możliwości, jakie roztacza przed nimi wyobraźnia.
Jak to robicie?
Budowane przez nas światy nie mogą być archaiczne, bo nie zdobędziemy zaufania dzieci. Mówiąc potocznie: „nie kupią nas”. Dlatego teatr – zachowując swój urok i wyjątkowość – musi jednocześnie nadążać za światem, za trendami. I ja muszę stać na straży tego ciągłego bycia na fali. Będąc Dyrektorem muszę na bieżąco obserwować zmieniające się zainteresowania młodych widzów. Dlatego nasze spektakle powstają na podstawie nie tylko kanonu literatury dziecięcej, ale także nowych pozycji, po które sięgają młodzi czytelnicy. Tak powstały spektakle „A niech to czykolada!” czy „Maleńkie królestwo Królewny Aurelki”.
Skąd pomysł na „teatr w podróży”?
Udaliśmy się w podróż z powodu generalnego remontu naszej siedziby, który rozpoczął się w 2017 roku. Przygotowywaliśmy się do niego przez wiele miesięcy, ponieważ musieliśmy znaleźć miejsce do dalszej działalności teatru. Szukaliśmy przestrzeni dla pracowni plastycznej, administracji teatru i przede wszystkim nowych scen, na których moglibyśmy wystawiać spektakle. Podjęliśmy współpracę z ośrodkami kultury w prawobrzeżnej części Warszawy i tak podróżujemy teatralnym balonem lądując na Scenach na Brukselskiej 23, Głębockiej 66, Jagiellońskiej 54, a od wiosny również na Żegańskiej 1a.
Duże przedsięwzięcie i jeszcze większa odpowiedzialność.
To prawda. Jest to duże wyzwanie logistyczne, wymagające wiele wysiłku od całego zespołu, ale cieszymy się, że możemy grać. Odwiedzając różne części miasta możemy też być bliżej widzów, choć w podróży towarzyszą nam stali bywalcy Baja, wciąż poznajemy nowych przyjaciół teatru. W rozpoczynającym się sezonie powoli szykujemy się do drogi powrotnej, bo choć każda podróż to wielka przygoda, tęsknimy za naszym teatralnym domem. Baj podróżuje nie tylko po Warszawie.
No właśnie – bardzo mnie ciekawi jak japońska publiczność przyjęła spektakle Teatru Baj, prezentowane na Okinawie podczas niedawnego festiwalu Ricca Ricca *Festa?
Zaprezentowaliśmy tam dwa spektakle. Było to przedstawienie z nurtu najnajowego, skierowane do dzieci do 3 roku życia, z więc „Książeczka” oraz „Minutka”, spektakl zrealizowany w ramach projektu „Praska Dorożka Teatralna na Podwórzach” dla starszej publiczności. Oba spektakle łączy to, że grane są bez słów. Zaskoczyło nas to, w jakim skupieniu japońska publiczność oglądała oba przedstawienia. Zwłaszcza podczas „Minutki” atmosfera była wyjątkowa, wręcz wzruszający był moment zakończenia i owacji. Spektakl „Minutka” w Warszawie pokazywany był w wielu różnych przestrzeniach, jak np. Bazar Różyckiego, praskie podwórka, mieszkania. W Japonii zagraliśmy go z kolei w Kościele Baptystów. Każde z tych miejsc wnosi do spektaklu swoją indywidualną energię, która sprawia, że jest on wyjątkowy.
Gdzie ruszacie w dalszej kolejności?
Następną podróż planujemy jesienią, już nieco bliżej – na Litwę. W ramach projektu „Ślady – kontynuacja” zaprezentujemy naszym sąsiadom w Wilnie i Kownie spektakl „Jeśli nie powiesz, kto będzie wiedział?” o rodzeństwie deportowanym z kraju po sowieckiej inwazji na Polskę. Warszawska publiczność będzie mogła go zobaczyć na Scenie na Głębockiej 66 w październiku, po naszym powrocie.
Proszę opowiedzieć jeszcze o tych zupełnie bliskich podróżach – na praskie podwórka i realizowanych przez Teatr projektach rewitalizacyjnych.
Cztery lata temu pojawiła się możliwość dołączenia do realizowanego przez Miasto „Zintegrowanego Programu Rewitalizacji m.st. Warszawy do 2022 roku”. Pomyślałam, że to dobry moment na wyjście z murów Teatru. W pierwszej chwili taka inicjatywa wydawała się szalona, ale z drugiej strony zawsze miałam pokusę, żeby tę granicę teatralnej rampy odważnie przekroczyć, żeby stworzyć gdzieś poza budynkiem niejako „przystanki”, teatralne miejsca, które Teatr będzie stale odwiedzał. Nadarzyła się więc idealna okazja. Oczywistym było, że musimy rozpocząć pracę nad przygotowaniem nowych przedstawień, takich, które będzie można z łatwością zagrać w nieoczywistych przestrzeniach. Nie mogliśmy jednak do tych przestrzeni wejść nieproszeni. Nie znaliśmy się wtedy jeszcze. Jako partnera zaprosiłam więc Stowarzyszenie Pedagogów Teatru, które ma doświadczenie w pracy z dziećmi na podwórkach i to za sprawą wymyślonych wspólnie działań stopniowo zdobywaliśmy zaufanie mieszkańców.
Jak udało wam się oswoić Pragę?
W 2016 roku udało nam się po raz pierwszy zrealizować„Praską Dorożkę Teatralną”, której ideą było prezentowanie spektakli na podwórkach, oraz program „Podwórze”, w ramach którego próbowaliśmy wspólnie z mieszkańcami budować teatralne interakcje, namówić ich do działania.
Dzięki tym działaniom przybyło nam, i myślę, że nie będą to słowa na wyrost, przyjaciół wśród naszych sąsiadów. Poznaliśmy się nawzajem, polubiliśmy swoją obecność w tych niecodziennych sytuacjach. Zimą wręcz tęsknimy za dzianiem się, zamieszaniem, entuzjastycznym krzykiem dzieci, za niekończącymi się rozmowami, które pojawiają się podczas spotkań. Z biegiem czasu te projekty zaczęły się tak przenikać, że połączyliśmy je w jeden: „Praską Dorożkę Teatralną na Podwórzach”, w ramach której powstało już pięć premier i widowisko muzyczne. Najnowszą premierę – „Pinokia” w reżyserii Michała Derlatki prezentujemy mieszkańcom w tym tygodniu.
Jak czuje się Pani po premierze ,,Pinokia”? Wybrałam się na spektakl wraz z dziećmi, 4-latkiem i 7-latką, i cała nasza trójka miała ogromną frajdę.
„Pinokio” to nasze największe przedstawienie plenerowe. Pierwszy raz wchodzimy na podwórka z takim impetem i rumorem i humorem! – oczywiście wszystko w pełni celowe i zaplanowane. Po tych trzech latach intensywnej pracy z dziećmi chcieliśmy im „przynieść” coś większego, coś jeszcze bardziej teatralnego. Zaprosiłam do współpracy reżysera Michała Derlatkę, który doskonale zrozumiał nasze intencje i postawił na inscenizację „Pinokia” w konwencji commedia dell’arte, rozpoczynającą się głośną, przerysowaną, teatralną i niezwykle wesołą paradą. „Wielkości” i niecodzienności spektaklowi dodała też fantastyczna scenografia, którą zaprojektował Michał Dracz i muzyka skomponowana przez Joannę Sówkę-Sowińską. Widziałam widzów, którzy w trakcie premiery śmiali się do rozpuku (zarówno dzieci, jak i dorośli), słyszałam pełne zachwytu komentarze, obserwowałam seniorów, którzy ewidentnie poczuli się jak dzieci. To jest największa radość.
„Pinokiem” otworzyli Państwo sezon. Jak zapowiadają się dalsze plany Teatru Baj?
Tak, „Pinokio” to początek, choć jak to u nas bywa, dość niestandardowy. Sezon artystyczny na scenie zaczynamy 7 września spektaklem „Książeczka”, a jesień jawi się bardzo intensywnie głównie ze względu na zagraniczne podróże, wybieramy się między innymi na Litwę i do Luksemburga. Absolutnie nie zamierzamy zaniedbywać widzów naszych scen w podróży po Warszawie i szykujemy dla nich kilka niespodzianek. Mogę zdradzić, że jedną z nich będzie grudniowa premiera spektaklu „Dziadek do orzechów”.
Wspaniałe wieści. Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia!
*
Czy widzieliście już ,,Pinokia” Tutaj znajdziecie naszą recenzję, a więcej informacji o planach i premierach Teatru Baj namierzycie tu.
Jeden komentarz
Świetny Pinokio, inponująca Pani Dyrektor. Jestem świeżo po obejrzeniu i potwierdzam, że ludzie w każdym wieku byli zachwyceni spektaklem, od seniorów po bobasy! Brawa!