mama poleca współpraca reklamowa

Macierzyńska (nie)codzienność – Natalia Miedziak-Skonieczna

Mama wybiera, co ją wspiera!

Macierzyńska (nie)codzienność – Natalia Miedziak-Skonieczna
Kinga Hołub

Każdy dzień przynosi nowy początek, jednak wrześniowe debiuty mają w sobie coś magicznego. Gdy natura powoli mości się do zimowego snu, to właśnie wtedy starszaki ruszają do przedszkoli i szkół, a według statystyk rodzi się najwięcej dzieci. Może ten spokój i wyciszenie wokół również mamom dają wyjątkową moc? Rozmawiamy o tym z Natalią Miedziak-Skonieczną i podglądamy jej wybory zakupowe dla mamy w ciąży i trzyletniej córki.

Nasza dzisiejsza bohaterka wchodzi w nową porę roku z poczuciem siły i gotowością na nowe. Natalia jest fotografką, od 2019 roku tworzy projekt „Ciałobrazy”, w którym przedstawia nagość w przyrodzie jako naturalnym środowisku człowieka. Wraz z mężem Radkiem prowadzi studio Lemuria, a pod szyldem Wydawnictwo Lemuria stworzyli autorskie karty „Geometria pytań” i „Symetria miłości”.

Natalia opisuje swoją działalność zawodową jako fotografię skupioną wokół człowieka. Takie też jest jej macierzyństwo – pełne uważności na siebie, męża i córkę. Jak również synka Kosmę, który już za chwilę pojawi się na świecie. W ostatnich dniach drugiej ciąży Natalia otworzyła przed nami drzwi ich rodzinnego gniazda na Starych Bielanach i opowiedziała o relacji ze sobą jako mamą, rodzinnym systemie i ciągłej pracy nad sobą w tym układzie. Chodźcie, by potowarzyszyć jej przez chwilę w tej podróży!

Jak wyglądają w waszej rodzinie ostatnie dni w układzie 2+1? 

Łudząco podobnie do poprzednich miesięcy, tak jakby nic prócz paru drobnych szczegółów nie zwiastowało nadchodzącej zmiany. W tym miesiącu w nasze życie powiew świeżości wnosi trwająca obecnie adaptacja w przedszkolu. Przed tym etapem zajmowaliśmy się Janką naprzemiennie w zależności od projektów Radka i moich zajęć. Obecnie jestem w trzydziestym ósmym tygodniu ciąży, nadal pracuję, realizuję projekty fotograficzne i pozostaję aktywna. Dotychczas korzystaliśmy tylko z okazjonalnej pomocy opiekunki Julii. Ze względu na charakter naszej pracy i ograniczoną dostępność Julii od dłuższego czasu nie mieliśmy dla Jany opieki ciągłej. Dziadkowie są daleko i nauczyliśmy się radzić sobie po swojemu. Radek pracuje w domu, co jednocześnie jest dla mnie i Janki – szczególnie teraz – wielkim wsparciem, bo ja mam męża na wyciągnięcie ręki, a ona tatę w pełnej dostępności. Z drugiej strony dla Radka to duże utrudnienie, żeby godzić pracę twórczą i projekty zawodowe z chaosem związanym z obecnością trzylatki, a także rozemocjonowanej i zmęczonej żony w trzecim trymestrze ciąży. [śmiech] Jednak po ponad trzech latach bycia rodzicami coraz lepiej organizujemy tę wspólną rzeczywistość, kompletnie nie wiedząc i nie potrafiąc sobie wyobrazić, co czeka na nas za rogiem. Staramy się, aby nasze dni oprócz pracy wypełniały wspólne śniadania, czas z przyjaciółmi, spacery po Starych Bielanach, drożdżówki i kawa z ulubionej piekarni, ale też pranie, sprzątanie, gotowanie, zakupy i nieustanne wyzwania związane z wychowaniem trzylatki i poszukiwaniem w tym okruszków czasu dla siebie.

Jak się czujesz w tej ciąży? Czy jest inna niż przy Jance? Jest łatwiej, trudniej?

Czasem patrzę na swój brzuch i zastanawiam się, jak do tego doszło. Kiedy? Druga ciąża zakotwiczona w codziennym życiu z dzieckiem traci na realności. Nie mogę uwierzyć w to, że za chwilę będę mieć w ramionach nasze drugie dziecko. I wcale nie będzie to druga Janka, tylko ktoś zupełnie inny, nowy, a w dodatku chłopiec! Przede wszystkim jest inaczej. W pewien sposób łatwiej: bo nie mam już tyle czasu na przyglądanie się sobie i procesom, które w związku z ciążą zachodzą w moim ciele. W pewien sposób jest też trudniej: z tych samych powodów. [śmiech]

Jestem aktywna, ale w inny sposób. W pierwszej ciąży dużo i intensywnie ćwiczyłam, a jednocześnie miałam mnóstwo czasu na odpoczynek (chociaż wtedy bym tego tak nie nazwała). Pracowałam do ósmego miesiąca ciąży, ale decyzja o tym kierowana była po części strachem przed tym, że jeśli chodzi o projekty, to zaraz wszystko się skończy. Pracuję dużo, ale czuję, że mniej się przemęczam. Pracuję, bo sprawia mi to przyjemność. Wiem też, że jeśli tylko o tym zadecyduję, to wrócę do swoich projektów w dowolnym momencie. Czy będę chciała i kiedy to nastąpi? To się okaże. Czuję, że w twórczej pracy taka przerwa może być bardzo karmiąca i tym razem chciałabym sobie ją dać z przyjemnością, bo wiem, jak niepowtarzalny jest czas z noworodkiem, jak szybko mija.

Janę urodziłaś w domu. Czy drugi poród też będzie domowy? 

Janę urodziłam w naszym poprzednim mieszkaniu na Żoliborzu. Rok temu przeprowadziliśmy się na Stare Bielany i myślę, że aby w pełni poczuć się tu jak w domu, potrzebuję też tutaj urodzić. Poród domowy jako chrzest mieszkania. [śmiech] Oczywiście żartuję, ale byłoby wspaniale, gdyby wszystko poszło zgodnie z naszym planem.

Jak się nastawiasz na ten dzień?

Ta przetarta ścieżka to dla mnie wielka ulga. W pierwszej ciąży na hasło „poród domowy” wywoływałam u bliższych i dalszych mi osób lawinę wątpliwości. Ludzie bez pytania dzielili się ze mną swoimi często bardzo trudnymi historiami i czułam, że dużo energii muszę wkładać w to, żeby chronić siebie i swoją wizję. Teraz tego nie mam. Wtedy też w opozycji do świata zarzekałam się, że jestem dzielna i nie czuję żadnego strachu. Dziś pozwalam sobie go poczuć, ale dzięki temu mogę mu się również przyjrzeć, oswajać go i badać. Staram się mieć mniej oczekiwań i nie budować gotowego scenariusza. Chcę ufać, że życie napisze dla nas ten najlepszy, najbardziej dopasowany. Nieznane nigdy mnie nie zawiodło.

Zawodowo zajmujesz się fotografią, a w centrum swoich prac stawiasz ciało i jego związki z naturą. Czy doświadczenie macierzyństwa zmieniło coś w twoim podejściu do ciała jako obiektu w fotografii? Pokazało coś nowego, skróciło lub zwiększyło dystans?

W tej chwili trudno mi to ocenić, bo czuję, jak każde doświadczenie leżące blisko ciała ma wpływ na to, co i jak tworzę. Czerpię z mojej codzienności i tego, co do mnie przychodzi. Ciąża i poród w mojej obserwacji zmniejszają dystans do ciała, dodają mu zwierzęcości, pozwalają więcej wybaczyć i docenić te miejsca w naszej cielesności, które wcześniej uważałam za skazy, a dziś opowiadają mi historie macierzyńskiej miłości.

A logistycznie i czysto praktycznie – jak to jest być artystką, fotografką, przedsiębiorczynią z małym dzieckiem? Czy pojawienie się córki wywróciło działania zawodowe, twoje i męża, do góry nogami? 

Dziś już wszystko wydaje się być oswojone, ale dojście do tego momentu było trudne. Nauczyłam się oddelegowywać więcej zadań na zewnątrz, rezygnować z projektów, które mimo atrakcyjności bywają drenujące energetycznie. Mam w sobie dużo więcej asertywności i pewności co do podejmowanych przez siebie decyzji. Odkryłam, że mój dyskomfort to również dyskomfort mojej córki i całego systemu rodzinnego i musimy o to wspólnie dbać. Te wszystkie rzeczy przełożyły się na plus w kontekście zawodowym i twórczym. Ale nie była to łatwa lekcja do odrobienia. Dzisiaj, kiedy wracam po całym dniu zdjęć, już nie mogę poleżeć na kanapie albo zrzucić materiał i oddać się wieczornej postprodukcji, co uwielbiałam robić, ale przechodzę na drugi etat: mamy. Zazwyczaj muszę wtedy przejąć opiekę nad Janką, bo Radek czeka na swoje „okienko” pracy.

„Dziś z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że wtedy, kiedy boleśnie zderzyliśmy się ze ścianą, urodziliśmy się jako rodzice.”

Pojawienie się dziecka to również zmiany – w ciele, emocjach, relacjach. Jak jest u ciebie? W naszej rozmowie przed narodzinami Janki mówiłaś: „[…] czuję, że wszystkie nowe rzeczy, jakie pojawiają się w naszym życiu, bez względu na to, ile dobrego niosą, wiele nam też zabierają. Jest to nieodłączny element świata, w jakim żyjemy, więc warto się z tym zawczasu pogodzić”. Ciekawa jestem twojej obecnej perspektywy.

Ze wszystkim się zgadzam i wszystko podtrzymuję, a jednocześnie muszę przyznać, że w praktyce nie było to takie proste jak w teorii. Zaraz po pojawieniu się naszej córki, pomimo świadomości powyższego, robiliśmy wszystko, żeby nie przyznać się przed światem i przed sobą do zmiany, jaka zaszła w naszym życiu. Myślę, że dla każdego świeżego rodzica to jest po prostu ogromny szok, a ciało i umysł włączają dostępne nam mechanizmy obronne, żeby to przetrwać. My trzymaliśmy się tego, że przecież nic się nie zmieniło! Trzy tygodnie po porodzie byłam już z maleńką Janką w studiu na sesji zdjęciowej, gdy miała dwa miesiące, wyjechaliśmy razem ze znajomą ekipą W Gruncie Ruchu, po czterech miesiącach wylądowaliśmy w Azji i spędziliśmy tam niecałe dwa miesiące. Ten czas niewątpliwie był wspaniały, ale też niezwykle drenujący energetycznie dla młodych i niedoświadczonych rodziców. Z perspektywy czasu myślę, że pozostawaliśmy wtedy głusi na własne potrzeby, za bardzo słuchaliśmy świata naokoło i chcieliśmy nadążyć. Ten tryb życia nas wyczerpał, a u Radka skończył się depresją i zdiagnozowaniem ADD (ADHD bez widocznego aspektu nadpobudliwości ruchowej), co nas oboje bardzo zaskoczyło.

To trudne doświadczenie dla całej rodziny. 

Ten moment okazał się punktem zwrotnym, zatrzymał nas w miejscu na rok, stał się też wielkim bodźcem do zmian. Dziś z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że wtedy, kiedy boleśnie zderzyliśmy się ze ścianą, urodziliśmy się jako rodzice.

To temat, o którym nie wspominaliśmy nigdzie wcześniej, ale po rozmowie z Radkiem uznaliśmy, że warto mówić o tym otwarcie, bo choć temat depresji poporodowej u kobiet jest coraz częściej obecny w mediach, to rzadko mówi się o podobnym doświadczeniu w przypadku mężczyzn. A to przecież oni często czują, że muszą być silni, stać na czele rodziny i nie okazywać swoich słabości. To ślepy zaułek, a depresja może mieć wiele oblicz.

A co z waszym życiem jako pary? „To, co wydawało się przed dzieckiem ogarnięte i przepracowane, po pojawieniu się Janki wywołało największy bałagan”, pisałaś u siebie na Instagramie. 

Nasza praca nad sobą, wypracowana przez wiele lat pełna miłości relacja i – wydawać by się mogło – duża dojrzałość emocjonalna wcale nie uchroniły nas przed wyzwaniami rodzicielstwa. W niektórych aspektach okazało się to dla nas pułapką. Chcieliśmy być najlepszą wersją siebie na rodzicielskiej drodze, co na pewnym etapie wpędziło, szczególnie mnie, w duże poczucie winy. Jako ukształtowani już ludzie po trzydziestce myśleliśmy, że wiemy o sobie wszystko i nic nas nie zaskoczy. Tu też się pomyliliśmy. [śmiech]

Czego się dowiedzieliście?

Dzięki temu, że staliśmy się rodzicami, spojrzeliśmy dużo szerzej na siebie samych i siebie jako parę. Wiele rzeczy się zmieniło przez ostatnie trzy lata. Relacje z ludźmi – jest ich mniej, ale zdecydowanie zyskały na jakości. Relacje z rodzicami weszły na nowy i nieznany nam dotąd poziom. Nie jesteśmy już tylko ich dziećmi, ale tak jak oni sami spełniamy rolę rodziców. Odkryliśmy, że słabo radzimy sobie z regulowaniem swoich emocji i ich komunikowaniem, a to jest konieczne, jeśli chcemy dobrze zadbać o naukę regulacji emocjonalnej naszej córki. Poszliśmy na wspólną terapię, rozpoczęliśmy również terapie indywidualne.

Jak jest teraz?

Uczymy się różnicować bardziej jako para, co wbrew pozorom, zamiast oddalać, zaczęło nas do siebie zbliżać. Dziś jesteśmy w dużo bardziej stabilnym miejscu, godzimy się z realiami życia rodziców, dbamy o codzienność, która przepływa tu i teraz. Kiedy myślę o naszym synu Kosmie, to czuję, że dostanie on już całkiem innych rodziców, niż w pierwszych latach życia miała Janeczka.

Co jest najfajniejsze w byciu mamą?

Odkrywanie siebie i świata, przeżywanie jeszcze raz swojego dzieciństwa, gdy doświadcza się dzieciństwa swojej córki. Absolutne i nieporównywalne z niczym innym poczucie spełnienia i miłość, która zalewa wszystko dookoła jak polewa czekoladowa!

Czego się o sobie dowiedziałaś dzięki byciu mamą?

Odkryłam w sobie nieznane dotąd pokłady cierpliwości i uważności względem mojej córki, choć już niekoniecznie względem reszty świata. [śmiech] Za każdym razem, kiedy docieram do granicy moich sił emocjonalnych lub fizycznych, ona zostaje przesunięta kawałek dalej. Jednak mogę więcej, bardziej, dłużej, uważniej, niż sądziłam. Podróż przez życie z Janką jest dla mnie w dużym stopniu podróżą w głąb siebie. Rodzicielstwo może być niezwykłym terapeutycznym procesem, jeśli pozwolimy sobie na tym skorzystać i będziemy gotowi pracować „na otwartym sercu”. Wydaje mi się, że łatwo mi jest „poświęcać się” w imię macierzyństwa dlatego, że czuję, że wszystko, co daję mojej córce, jest równoznaczne z dawaniem tego samego sobie z przeszłości. Bardzo dbam o to, żeby nie nadpisywać swoich doświadczeń czy przekonań na moje dziecko, ale jednocześnie karmię się tym procesem napełniania jej naczynka miłością, czując, jak równocześnie wypełnia się moje.

Co – na podstawie tego, co już wiesz o byciu mamą – powiedziałabyś sobie na początku tej drogi?

To, co wiesz o sobie, to, co wiesz o świecie, to, co wiesz o Radku i swoich bliskich – umrze. To, w co wierzysz, i to, co uważasz za właściwe – to się zmieni. Nie wiesz lepiej od innych, ale inni też nie wiedzą lepiej od ciebie. Ufaj sobie, ale pozostań otwarta na świat, pozwól sobie się gubić, odnajduj się z radością i wiedz, że nigdy nie ma czegoś takiego jak punkt końcowy, do którego należy dotrzeć. Oto nowy rozdział twojego życia, kolejna księga, tom drugi, poddaj się tej rzece, patrz w niebo i płyń z prądem. Będzie fajniej, niż myślisz!

***

Uważność w życiu to także przemyślane wybory zakupowe. Coś dla ciała, coś dla ducha – bo chodzi o równowagę! Obok praktycznych produktów usprawniających życie i dbających o zdrowie rodziny jest też miejsce na przyjemności dla mamy, wspólną lekturę i czysty fun dla przedszkolaczki!

CZEKAMY NA CIEBIE, MALUSZKU! PIELĘGNACJA Z BEABA

Noworodek po pojawieniu się na świecie nie potrzebuje wiele poza bliskością najbliższych. Rodzicom z kolei przyda się przygotowany kącik do pielęgnacji – jako wsparcie w codziennych czynnościach. Akcesoria wykonane z bezpiecznych materiałów, przemyślane pod kątem łatwości i precyzji użytkowania, to dodatkowe punkty do pewności siebie mamy i taty, nawet przy pierwszej próbie obcinania paznokci. Dosłownym wsparciem dla nadwerężonych noszeniem, karmieniem i bujaniem pleców jest wanienka na stojaku. Spośród dostępnych kolorów Natalia wybrała Green Blue.  „Ten zestaw był od początku na naszej liście wyprawkowej dla synka. Z doświadczenia wiemy, jak ważna jest wygodna pozycja przy kąpieli. Szczególnie przy tej pierwszej, kiedy wszystko jest takie nowe!”, mówi Natalia. Wanienka Camele’o ma szereg innych praktycznych rozwiązań. System odprowadzania wody i uchwyt na słuchawkę prysznicową usprawniają przygotowanie i kończenie kąpieli, a antypoślizgowa powłoka sprawdzi się też przy siedzącym niemowlaku.

W TAŃCU, RUCHU WYPOCZYWAĆ, Z CARIBOO!

Natalia i Radek dobrze znają Janę i wiedzą, że na kilkuletni żywioł na nie ma sposobu – podążają więc za potrzebami córki. Najlepszym kompanem w czasie spacerów jest rowerek biegowy Cariboo. Waży jedynie 2,5 kg, a jednocześnie zapewnia dobrą amortyzację podczas jazdy. Wysokość kierownicy i siodełka jest regulowana, więc pojazd sprawdzi się też w kolejnym sezonie. „Jana uwielbia swój rower! Świetnie trzyma równowagę podczas jazdy, a w przerwach chętnie sama go nosi”, śmieje się Natalia. Kolejne sportowe wyzwanie to rolki! Model Ballerina marki Cariboo to idealny sprzęt do nauki. Dwa tylne koła ustawione są jak we wrotkach, co zapewnia komfort jazdy już przy pierwszych próbach. Brokatowe elementy pięknie mienią się w słońcu i zachęcają do coraz dłuższych tras!

MEDIA RODZINA – MĄDRE SOWIE OPOWIEŚCI

Emocje, zasady, prawdy o życiu i relacjach – nie są to proste zagadnienia nawet dla dorosłych. W przybliżaniu ich złożoności nieocenioną pomocą są mądre książeczki, dostosowane językiem i przekazem do możliwości poznawczych maluchów. W bogatych zbiorach wydawnictwa Media Rodzina znajdziecie serię idealną dla ciekawych świata trzylatków (i nie tylko). Przygody zwierzątek autorstwa Érica-Emmanuela Schmitta to świetny pretekst do rozmów o lęku, szczęściu czy wolności. „Zachwyciła nas ta seria!”, przyznaje Natalia. „Janka z uwagą słucha każdej opowieści. Szczególnie lubi książkę o kotku, który bał się wszystkiego”. Wspólna lektura to możliwość zmierzenia się z trudnościami w poczuciu bezpieczeństwa – w objęciach mamy, w otoczeniu przepięknych ilustracji Barbary Brun.

ORGANIQUE – CZAS DLA CIEBIE, MAMO!

Mimozami jesień się zaczyna, ale ta pora roku pachnie przede wszystkim korzennymi przyprawami, pomarańczą i odrobiną chilli. Tak jak bestsellerowa linia kosmetyków Organique do pielęgnacji ciała. Pobudzające aromaty naładują mamę energią również w szare deszczowe dni. „Ten zapach jest w punkt na nadchodzący sezon. To dla mnie ważne, żeby nuty zapachowe pasowały do momentu, w którym jest przyroda”, wyznaje Natalia. Do dbania o wyjątkowo wrażliwą skórę w ciąży wybrała kojące masło do ciała z kozim mlekiem. Naturalne składniki zapewniają optymalny poziom nawilżenia i wzmocnienia skóry, również w tym wyjątkowo wymagającym czasie. Kozie mleko łagodzi podrażnienia i przywraca równowagę. Taki codzienny rytuał pielęgnacji skóry brzucha to polecany sposób na kontakt z maluchem w brzuchu mamy.

SANPROBI, NA ODPORNOŚĆ

Co jeszcze można zrobić, by jesień była nieco przyjemniejsza? Dbać o odporność! Aż 70% układu odpornościowego znajduje się w jelitach, co warto mieć na uwadze w codziennej profilaktyce. Krople Sanprobi IBS to wysokiej jakości probiotyk wspierający budowanie odporności. Szczep L. plantarum 299v jest składnikiem mikrobioty jelitowej i w naturalny sposób wspomaga jej działanie. I jeszcze bonus! To jedyny szczep probiotyczny, który w badaniach klinicznych wykazał zwiększenie wchłaniania żelaza z każdego rodzaju posiłku. „Jestem zdania, że lepiej zapobiegać niż leczyć, więc dużą wagę przykładam do naszej diety i naturalnego wspomagania organizmu. Te krople to świetne uzupełnienie wzmacniania odporności”, przyznaje Natalia. Krople Sanprobi IBS są bezpieczne dla dzieci powyżej pierwszego roku życia, kobiet w ciąży i mam karmiących. Tak, mamy! Wy też szczególnie musicie o siebie dbać podczas jesiennej słoty.

Materiał powstał we współpracy z Beaba, Cariboo, Media Rodzina, Organique i Sanprobi.

Dodaj komentarz