Uwielbia róż i dobrą kawę. Wulkan energii, Pauka Chmielewska. Założycielka marki sukienek Pauka, matka siódemki dzieci, szczęśliwa żona, spełniona kobieta. Mama-projektantka, jak sama lubi o sobie mówić. Nam opowiada o tym, jak dbać o siebie w pędzącej codzienności.
Pracujesz (i to kreatywnie!), jesteś mamą, żoną, wyglądasz świetnie. Czy jest jakiś magiczny sposób, który pozwala być twórczą i przedsiębiorczą po kolejnej nieprzespanej nocy, a do tego tak fajnie pokazywać rodzinne życie na Instagramie? Jeśli tak, to podziel się!
Myślę, że zawdzięczam to moim zasobom sił witalnych. Już z domu wyniosłam dbanie o zdrowie. Przyjmowanie witamin np. witamin C czy D, jodu – to jest dla nas norma. Już nawet się nad tym nie zastanawiamy, czy trzeba, po prostu bierzemy. Tak rodzinnie wyszło też, że wszyscy nie lubimy ryb, więc suplementujemy również kwasy i oleje, na przykład w takiej formule jak kompozycja MyBestProtect.
Bywa oczywiście też tak, że jestem zmęczona czy niewyspana. Na szczęście my prawie w ogóle nie chorujemy i jestem pewna, że to dzięki temu, że stawiamy bardziej na zapobieganie niż leczenie. Nasza odporność jest wzmocniona. I wierzę, że to właśnie dzięki wspomaganiu się od wewnątrz.
A jeżeli chodzi o moją firmę, to jest to moja siła napędowa, która daje mi dużo poweru. Szczerze mówiąc, zanim firma powstała, miałam w życiu mniej siły i radości. Jest to wysiłek, ale jest to taki dobry wysiłek. Dzięki temu czuję się usatysfakcjonowana, zarówno jako kobieta, jak i matka oraz żona. Relacjonowanie na Instagramie jest dla mnie jak potwierdzenie tej rzeczywistości. Mam wrażenie, że to, o czym napiszę, co przejdzie przez głowę i jest wypowiedziane, jest takie bardziej realne, bardziej przepracowane.
Jesteś mistrzynią organizacji czy stawiasz na luz? Nie pójdziesz spać, kiedy zlew jest pełen brudnych naczyń, czy bliższe ci jest podejście „jakoś to będzie”?
Zdecydowanie luz. Wydaję mi się, że nie da się zachować zdrowego rozsądku w takiej rodzinie, jeżeli stawiamy sobie ultimatum, że musimy, bo coś tam. Wtedy zwariujemy. Oczywiście wkurza mnie bałagan i chciałabym czasami mieć większy porządek, ale to, co ratuje mnie i dzieci, to właśnie łapanie dystansu. Do wszystkiego podchodzę z rezerwą, bo w dużej rodzinie jest dużo nieprzewidzianych zdarzeń i każdy coś innego wymyśla, że nawet jak się posprząta, to za 5 minut znowu jest nieporządek. Trzeba sobie poprzestawiać w głowie priorytety. Stawiać zawsze na to, co jest naprawdę ważne.
Napisałaś kiedyś, że jednym z twoich talentów jest elastyczność. Miałaś na myśli akurat sytuację z fryzjerem, ale czy w codziennym życiu ta cecha również się przydaje? Kiedy ją wykorzystujesz?
Ach, elastyczność! Odkąd się dowiedziałam, że mam tę cechę, zrozumiałam, dlaczego działam tak, a nie inaczej. Jest to cecha niezwykle potrzebna w takiej rodzinie, inaczej musiałabym się cały czas frustrować, że coś nie poszło po mojej myśli. Tutaj ciągle wychodzi jakaś rzecz, trzeba zmieniać plany. Żeby to wszystko zmieścić, żeby wszyscy byli zadowoleni i żeby zarażać całą rodzinę pozytywną energią. Ja w ogóle lubię w sobie tę cechę, lubię, jak coś się dzieje, lubię zmiany. Czasami łapie mnie nostalgia, ale bardzo szybko się przestawiam i działam w nowym rytmie.
Jednym z największych problemów dla wielu osób jest systematyczność. Jak radzisz sobie z tą kwestią, kiedy tyle tego masz na głowie? Udaje ci się regularnie ćwiczyć, zażywać witaminy, obcinać dzieciom paznokcie, podlewać kwiaty? Czy raczej funkcjonujesz na zasadzie gaszenia pożarów i łatania dziur?
Raczej to drugie. Chociaż w trakcie roku szkolnego mamy pewien rytm. Mąż rano zabiera dzieci do szkoły, a ja latam od jednego do drugiego z pipetką z witaminą D i wołam: „jeszcze to i jeszcze to z witamin”. Jeśli tego nie zrobię, to dzieci same mi przypominają. Ważna dla mnie też jest wiedza, kiedy co przyjmować, żeby nie wszystko naraz. I tak jak zaczynam dzień witaminą C, to kończę zażywaniem magnezu. Miałam taki moment, że ćwiczyłam zawzięcie, ale na przykład teraz od porodu Frani (czyli od około 3 lat) nie ćwiczę w ogóle. Jestem zwykłym człowiekiem, mam lepsze i gorsze momenty.
Używasz kalendarza w wersji elektronicznej czy papierowej? Co robisz, żeby nie zapomnieć o szczepieniach, dentyście, ginekologu i urodzinach trzeciej córki najlepszej przyjaciółki?
Tu mogę się pochwalić, że ja rzeczywiście większość pamiętam. Nie mam kalendarza, próbowałam notować życie w papierowym, ale potem go nie otwierałam. Czasami wspomagam się notatkami w komórce, ale tu też nie mam regularności w zaglądaniu. Myślę, że dzięki dobrej koncentracji, dbaniu o swój sen i dobre zdrowie ja po prostu wszystko pamiętam.
Widzę na twoim profilu, że czerpiesz siłę ze swoich relacji z innymi kobietami. Co jest dla ciebie najcenniejsze w babskiej przyjaźni? Czy w lawinie głębokich tematów zdarza wam się też wymieniać radami, polecać sobie jakieś sposoby na dbanie o siebie od wewnątrz?
Bardzo często o tym rozmawiamy. My akurat chorujemy naprawdę rzadko. Ja jeszcze uwielbiam zioła i bardzo wspomagam siebie i rodzinę w ten sposób w infekcjach. Dlatego zawsze jak się spotykamy i wypływa temat chorób i przeziębień dzieci, służę koleżankom radą.
Mam ogromną potrzebę bliskości z moimi przyjaciółkami. Są takie rozmowy, które mogę przeprowadzić tylko z nimi. Pomimo ogromnej przyjaźni, jaką mam z moim mężem, to niektórych tematów z nim nie poruszam. Nasza rozmowa nie przyniosłaby satysfakcji, on zupełnie inaczej odbiera wiele spraw i sytuacji.
Najważniejsze dla mnie jest to, że nie jestem sama, że nie tylko ja to wszystko przeżywam. Czasami jedzie się z ciężką głową, że coś się wydarzyło, że jest jakiś smutek, że czuję się kiepską mamą, że nie daję rady. Okazuje się, że przyjaciółka przeżywa to samo, mamy podobne problemy. Poczucie zrozumienia, wsparcie i zachowanie zdrowego rozsądku, że przechodzimy różne etapy. Że życie z dziećmi tak po prostu wygląda. Że jest raz lepiej, raz gorzej.
Ostatnim niesamowitym doświadczeniem był dla mnie poród z przyjaciółką, która robiła zdjęcia. Czułam ogromny przepływ mocy. W momencie, kiedy krzyczałam, że nie dam rady, to właśnie w oczach przyjaciółki znalazłam zrozumienie. Ona wiedziała, co przeżywam, i dzięki temu wszystko co trudne, puściło. Najpiękniejsze było dla mnie to, jak wyglądałam na tych zdjęciach. Zrozumiałam, jak ona mnie widzi. Było to naprawdę ogromnie wzruszające. To mogła zrobić tylko kobieta, która już to przeżyła.
Co dokładnie dla ciebie oznaczają „nawyki zdrowego odżywiania”, o których czasami piszesz? Masz swoje sposoby na zarażanie dzieci zdrowym trybem życia?
To nie jest proste. Moje dzieci są bardzo wybredne. I niekoniecznie jest tak, że jak coś ugotuję, to wszyscy to zjedzą. Po prostu słucham moich dzieci, uważnie je obserwuję i nie robię nic na siłę.
Jak ognia unikam przetworzonej żywności. Dzieci lubią warzywa ale nie w każdej formie. Oczywiście najlepiej wchodzą im makarony i mączne produkty, więc staram się chować w nich jak najwięcej warzyw. Zawsze stawiam na lepszą opcję. Jak dżem to zawsze domowy, żeby miał mniej cukru. Bo jak ten cukier już jest, to niech, chociaż będzie go mniej niż w gotowcach.
Pokazujesz rolki z wyjazdów i z ulubionych knajp w Krakowie. Jak jeszcze relaksujesz się jako mama siódemki dzieciaków?
Dla mnie wychodzenie na kawę to jest ogromna przyjemność. Według mnie życie składa się właśnie z takich małych przyjemności. Uważam, że odmawianie sobie radości spowoduje dużo większe szkody. Myślę, że dopóki cieszą nas takie drobiazgi i odnajdujemy przyjemność w małych rzeczach, to znaczy, że jest dobrze. Jak przestaną nas cieszyć, to można się martwić. Więc dopóki mnie cieszą, to ja się cieszę. Lubię właśnie sprawić sobie taką nagrodę po ciężkim dniu albo przed ciężkim dniem, że na tę kawkę sobie pójdę.
Inny świetny sposób to wychodzenie z mężem do kina: bardzo często chodzimy razem na jakieś fajne filmy. To zawsze nas rozluźnia i puszcza to całe napięcie. Bardzo ważne jest, żeby znaleźć coś, co nas cieszy, i to robić.
Na swoim profilu sporo mówisz o suplementacji. Czy zauważyłaś jakieś namacalne jej efekty oprócz zwiększonej odporności?
Jestem pewna, że to właśnie dzięki długoterminowej suplementacji i dbaniu o siebie od wewnątrz jestem generalnie wypoczęta. Nawet jak wstaję do dzieci, to po powrocie do łóżka od razu zasypiam. Zdrowy organizm bez zaburzeń łatwiej się regeneruje. A ja bez dobrego snu nie dałabym rady.
*
Pauka Chmielewska i jej rodzina polecają olej na odporność My Best Protect. Ten suplement to połączenie olejów rybich i jedenaście składników aktywnych, które dzięki regularnemu stosowaniu wspierają układ immunologiczny, zwłaszcza w sezonie jesienno-zimowym.
MyBestProtect to przepis na przejście przez okres chorób i przeziębień zdrową stopą, ale też szybsza regeneracja organizmu po wysiłku, lepsza jakość snu, a także odporność na stres. Połączenie to jest odpowiednie, a nawet wskazane dla najmłodszych – wspiera bowiem prawidłowy rozwój mózgu i chroni oczy, pomaga w utrzymaniu odpowiedniej kondycji zębów i procesów trawiennych.
W jego skład wchodzą tran z dorsza, olej z wątroby rekina, ekstrakt z dziewanny, ekstrakt z tymianku, wyciąg z pączków sosny, wyciąg z liści eukaliptusa, wyciąg z owoców bzu, olej z nasion czarnuszki, witamina D3, A i E. Olej ma jednak owocowo-ziołowy smak, jest więc przyjemny w spożyciu, także dla osób nie lubiących takich specyficznych smaków, jak tran.
*
Materiał powstał we współpracy z marką MyBestPharm, producentem oleju MyBestProtect oraz innych witamin i suplementów przeznaczonych dla całej rodziny.







































