Z Warszawy pod Warszawę – na weekend
Ładne Bebe i Slowspotter z wizytą
Monika zamienia szpilki na kalosze. Bartek korzysta z dekad doświadczenia w warszawskiej gastronomii. Konrad buduje dom w drzewach. Uciekamy z Warszawy pod… Warszawę, na weekend.
Niedaleko do stolicy, ale wystarczająco daleko od zgiełku, korków i wielkomiejskich atrakcji. Wystarczy godzina w aucie, a pochłonie nas cisza i las gdzieś na końcu świata. Oto 3 miejscówki na detoks niedaleko stolicy i spotkanie z trzema właścicielami. Relaks dla nas, dla właścicieli niekoniecznie – każdy z nich narzeka na brak czasu, gonitwa nowych pomysłów nie pozwala na lenistwo. Każdego z nich przywiodła tu, na Mazowsze, inna historia – my poznajemy je wraz z ekipą Slowspotter, która po raz kolejny pakuje dzieciaki do samochodu i ładuje baterie podróżników. Co ich urzekło?
Nasz szybki slow life
Bartek Kraciuk oraz Marta Puchalska-Kraciuk wiedzą, jak połączyć doświadczenie w branży hospitality i architektonicznej, by przekuć je w nowy biznes, albo lepiej – w nowe miejsca, które takim jak oni pozwolą zwolnić i odciąć się od miasta. Nie na długo, bo rytm stolicy kochają równie mocno. Razem z dziećmi zwalniają tempo weekendowo, by odkrywać atrakcje Mazowsza. Spokój odnajdziecie w drewnianym domu nieopodal meandrującej rzeki Liwiec, ich Gniazdowo nad rzeką to hygge pod Warszawą.
Bookworm Cabin, Artbook Cabin, teraz Gniazdowo. Czy to ten czas w życiu, kiedy od pokus miasta wolicie wrzucić na slow, zaszyć się gdzieś w lesie, odciąć?
Zawsze śmiejemy się, że prowadzimy bardzo szybki slow life. Faktycznie bardzo ważny jest dla nas kontakt z naturą, możliwość chwilowego wyciszenia się, skupienia i poczucia harmonii ze światem. Chcemy się tym dzielić, dlatego wynajmujemy nasze domy innym. Nasi goście to często ludzie tacy jak my, szukający chwili odpoczynku od wielkomiejskiego zgiełku i chcący naładować baterie, by dalej działać na pełnych obrotach.
Bartek, niektórzy to nazywają stabilizacją, ale budowanie i prowadzenie domów na wynajem chyba wcale nie jest łatwiejsze od branży gastro, w której tyle lat działałeś? Zamknąłeś etap knajp na dobre – tęsknisz za czymś z tamtych czasów?
W języku angielskim cała ta branża nazywa się ładnie „hospitality”, co znaczy gościnność. Obejmuje zarówno restauracje, jak i hotele. Odnajduję wiele analogii i korzystam z doświadczeń, które zdobywam w tym zakresie od ponad dekady. Nadal gdy widzę jakąś uroczą ruinę gdzieś w polu pod lasem, zdarza mi się pomyśleć, że to by przecież mogła być świetna pizzeria. Jednak póki co, wolę skupić się na turystyce, bo lubię nowe wyzwania.
Skąd pomysł na domki w lesie? To wasza odpowiedź na modne hygge?
Zawsze chcieliśmy mieć swoje miejsce do odpoczynku i wiedzieliśmy, że musi to być dobra architektura, zgrabnie wkomponowana w przyrodę. Ponieważ mamy zarówno dużo zajęć, jak i wiele miejsc, w które jeździmy na wakacje, wiedzieliśmy, że rzadko zdarzy nam się okazja, by korzystać z własnej działki. Tym tropem doszliśmy do wynajmowania. A potem okazało się, że to świetny sposób dla nas na realizowanie kolejnych architektonicznych marzeń.
Gdy pół Warszawy weekendowo startuje nad morze czy na Mazury, wy zaczęliście odkrywać atrakcje godzinę jazdy od domu. Mazowsze jest traktowane dość po macoszemu.
Mazowsze jest dość płaskie i może wydawać się nudne, ale jest pełne wspaniałych krajobrazów. Wystarczy odwiedzić Wydmy Lucynowsko-Mostowieckie, Czerwińsk nad Wisłą, czy nawet głębsze części Kampinoskiego Parku Narodowego, by przekonać się, że Mazowsze jest magiczne.
Skoro wasze domki oddajecie innym, to gdzie najchętniej relaksujecie się weekendowo z dzieciakami?
Dużo podróżujemy i w sumie rzadko wracamy w te same miejsca. Ostatnio zachwyciły nas Bory Tucholskie, które przemierzyliśmy kamperem. Niesamowitych miejsc w Polsce jest bez liku. Mamy też bardzo dużą rodzinę, więc jeśli akurat nie wyjeżdżamy gdzieś na weekend, to pewnie dlatego, że znowu są czyjeś urodziny.
Bawiąc się we wróżbitę, jaki waszym zdaniem będzie rok 2021?
Jesteśmy optymistami, więc 2021 zapowiada się dla nas ekscytująco. Co wcale nie znaczy, że 2020 był dla nas łatwy. Często mieliśmy pod górę, ale nauczył nas czegoś bardzo wartościowego, czyli bycia tu i teraz, oraz akceptowania otaczającej nas – i nieprzewidywalnej – rzeczywistości. Zatem prorokujemy: rok 2021 będzie taki, jaki będzie!
Zamienię miasto na wieś
Monika, Wojtek i dwójka dzieci to bohaterowie scenariusza filmu „Ucieczka z miasta”. A tak serio, sami przyznają, że o życiu na wsi wiedzieli niewiele, a wizja z katalogów i mediów odbiega od rzeczywistości. Szybko zakasali rękawy i dali upust energii i pomysłom, które się nie kończą. Tak powstało miejsce jak z bajki o wsi sielskiej i spokojnej – Siedlisko Leluja, raj dla rodzin.
Gdybym miała dziecku z miasta opisać, czym są prawdziwe wiejskie wakacje „jak u babci kiedyś”, to mogłabym pokazać kadry z waszego miejsca. Stodoła, jeziorko, zwierzaki, stogi siana… To wasze wspomnienia z dzieciństwa?
Wojciech jako dziecko mieszkał na podradomskiej wsi, gdzie beztrosko biegał po lasach i torfowiskach. Ja pamiętam najlepsze wakacje z czasów dzieciństwa spędzone u prababci Ani, zbieraliśmy zarobkowo truskawki, na obiad jedliśmy ziemniaki z jednej miski okraszone skwarkami i popijaliśmy zsiadłym mlekiem. A babciny placek z kuchni opalanej drewnem to był najlepszy deser na świecie. Zafascynowana też byłam zwierzętami, które hodowali. Zbieranie jaj, które były ukryte w stodole, to była cudowna zabawa.
Wasza droga z miasta na wieś to ucieczka zawodowa od korpo do zupełnie innej rzeczywistości. Opowiedzcie, jak się tu znaleźliście?
Można powiedzieć, że rzuciliśmy się na głęboką wodę. Ratowało nas to, że Wojciech potrafi naprawić praktycznie wszystko, a ja mam zacięcie do pracy fizycznej. O życiu na wsi wiedzieliśmy to, co większość naszych gości: czyli tak naprawdę nic (śmiech). Kolorowe obrazki i cudowne zobrazowanie wsi w TV to nie to samo, co życie tutaj, w dodatku bez zasobnego portfela. Ale powoli, powoli realizowaliśmy swoje marzenia o siedlisku, oczywiście mieliśmy w tym wszystkim więcej szczęścia niż rozumu! Siedlisko, które znaleźliśmy na Allegro, powoli stało się naszym domem, odkrywaliśmy wciąż jego zakamarki, dokupiliśmy ziemię – powstał nasz dom, dom naszych zwierząt, a pózniej też gości. Zależy nam na tym, by czuli się oni swobodnie, nie narzucamy im swojej obecności – dostają swój domek i praktycznie mogą robić co chcą.
Co na to zwierzaki?
Oczywiście są pewne zasady, których dobrze się trzymać, szczególnie jeśli chodzi o obcowanie ze zwierzętami. Nie są pluszakami, o czym niektórzy mogli się już przekonać.
Jak odnajdują się tu dzieciaki i jakie atrakcje mogą polecić mieszczuchom?
Wieś to miejsce dla dzieci – o tym nie ma co dyskutować, to taki ich mały raj. Mają swobodę, obcują z naturą, poznają do tej pory nieznany dla nich świat. U nas mają kontakt ze zwierzętami, mają staw, plażę, megaśny plac zabaw, stodołę z basenem, z sianem i kinem letnim. Leśna baza biwakowa to też magiczne miejsce dla nich. Można tam spać w domku zwanym amboną lub w namiotach tipi i palić nieustająco ogniska. Przyglądając się dzieciakom, stwierdziliśmy, że będziemy robić coś więcej – i tak powstała Fundacja Maryjkowo, która organizuje warsztaty dla dzieci i letnie obozy.
Leluja to kurpiowska wycinanka. Mogliście po prostu wybudować domek rekreacyjny dla siebie, tymczasem odbudowaliście 100-letnią chatę kurpiowską, edukujecie dzieci, promujecie tradycje lokalne… Iść na całość – Monika to twoje motto?
No właśnie muszę zwolnić, bo to ja jestem ten niespokojny duch w naszej rodzinie! Brakuje nam czasu dla siebie. Tak naprawdę nie pamietam dnia, kiedy byliśmy całkiem sami ze sobą. Nasz dom przyciąga nie tylko gości, ale i znajomych, drzwi mamy zawsze otwarte. Ale tak na poważnie – ta chwila wytchnienia jest nam potrzebna, jest o nią ciężko, bo mamy zwierzęta, które wymagają stałej opieki.
Zastanawiam się, czy kiedy znajomi z Warszawy usłyszeli, że kupujecie kozy i robicie sery, ucząc się wszystkiego krok po kroku, łapali się za głowę?
Znajomi, rodzina, sąsiedzi – wszyscy pukali się w czoło, ale już nawet mojej babcie zaakceptowały to, że rzuciłam obcasy na rzecz kaloszy! Czy były momenty zwątpienia? Chyba nie, ale musimy nauczyć się blokować czas dla siebie.
Na przykład wspólne morsowanie i to zanim stało się to modne. Wasza córka jest w tym mistrzynią.
Morsujemy od 3 lat w naszym stawie, wygrzewając się przy okazji w saunie. Hanka bije nas w tym na głowę. Potrafi zamoczyć nawet głowę! Ona chyba jest do tego stworzona. Zaczęła, jak miała 7 lat, i odpukać, nie pamietam, kiedy chorowała. Syn Kuba ma teraz 7 lat, ale jego do zimnej wody nawet koniem nie zaciągniemy. Nam morsowanie też sprawia coraz wiekszą przyjemność. Wciągamy w to też znajomych i organizujemy warsztaty z morsowania dla grup. Ten rodzaj aktywności i przełamywania blokady w głowie bardzo polecamy!
Rok 2021 – czego sobie życzycie i jakie plany macie w rękawie?
Życzymy sobie miesiąca urlopu! Plan na teraz to zakończenie remontu Chaty Antka, byłego właściciela naszej ziemi, i przekształcenie naszego domu na restaurację i stołówkę dla gości – o tym planie wiecie jako pierwsi!
Nasza ziemia od pokoleń
Miejsce rodzinnych spotkań, dziś weekendowa odskocznia dla Konrada, Marysi i ich dwóch synów. Latami pomagali rodzicom, którzy prowadzą Dwór Aleksandrówka, przypatrywali się wyzwaniom i szansom, jakie daje agroturystyka. Dziś, choć mieszkają w Warszawie, stworzyli leśne domki dla spragnionych spokoju – Leśne Echo i Leśne M3.
To miejsce podobno sprzyja rodzinnym spotkaniom?
Tak, moja rodzina jest związana z tą ziemią od pokoleń. Domek Leśne Echo jest częścią Gospodarstwa Agroturystycznego Dworek Aleksandrówka, którego właścicielami są moi rodzice. To wyjątkowe miejsce początkowo było domem rodzinnym, jednak droga zawodowa, którą wybraliśmy z rodzeństwem, sprawiła, że nasze życie przeniosło się do Warszawy. W tym momencie rodzice udostępnili dom dla gości, który szukają spokoju z dala od zgiełku miasta.
Na co dzień tu nie mieszkacie, Konrad – masz zupełnie inną pracę, w dodatku mocno stresującą. Czy to wasza odskocznia od miasta?
Z zawodu jestem prawnikiem, od kilku lat prowadzę własną kancelarię, moja żona Marysia jest położną – oboje jesteśmy bardzo zaangażowani w swoją pracę. Kiedy urodzili się nasi synowie, Julek i Witek, zacząłem wraz z rodziną coraz częściej odwiedzać rodzinne strony. Niemal każdy weekend spędzaliśmy w Aleksandrówce, która stała się naszą oazą wytchnienia po tygodniu pracy. Podczas pobytów w gospodarstwie rodziców widziałem zadowolonych gości, wsłuchiwałem się w ich opinie i oczekiwania. To ja byłem pomysłodawcą budowy ekologicznych leśnych domków Leśne M3 i Leśne Echo.
Co daje wam Mazowsze, czego nie odnajdujecie w mieście?
Dworek Aleksandrówka jest położony w dolinie rzeki Kostrzyń, która jest naturalną geograficzną granicą Mazowsza i Podlasia, i znajduje się w otulinie obszaru Natura 2000. Pobyt w domku w drzewach, gdzie zewsząd otacza się przyroda, pozwala na odstresowania się, naładowanie akumulatorów i zrobienie resetu. Spacer po najbliższej okolicy nad leniwie płynącą rzeką, obserwacja dzikich zwierząt w ich naturalnym środowisku, wycieczka rowerowa, czy relaks z książką na tarasie, są doskonałą odskocznią od miejskiego pędu.
Skansen – skąd pomysł i kto z was jest pasjonatem historii wsi?
Zamiłowanie do historii również wyniosłem z domu. Mój tata od najmłodszych lat karmił mnie opowieściami o wojennych wydarzeniach, jakich nasza okolica była świadkiem na przestrzeni stuleci. Zaszczepił lokalny patriotyzm i szacunek dla bohaterów wojny. Wraz z tatą postanowiliśmy stworzyć miejsce pamięci, w którym wyeksponowaliśmy zbierane przez lata meble, sprzęty, narzędzia z minionej epoki. W oryginalnej, ponad 100-letniej chacie podlaskiej otworzyliśmy jej wystrój z przed ponad wieku. Wiele z przedmiotów uratowaliśmy od zniszczenia i dzisiaj pełnią funkcję edukacyjną.
Plany na 2021? Czego sobie życzycie?
Chcemy dalej rozwijać naszą Aleksandrówkę, w tym roku oddajemy zaadoptowaną na cele mieszkalne stajnię. W planach mamy budowę stacjonarnego kampera, ścieżki edukacyjnej i plaży na rzeką!
Wrażenia Slowspotter
Na koniec poprosiłam podróżniczą ekipę o zebranie ich wrażeń, każde z miejsc to inny klimat i atrakcje.
Siedlisko Leluja – to miejsce jest jak wspomnienie dzieciństwa. I to nas najbardziej urzekło. Mnóstwo zielonej przestrzeni do zabawy, do wspinania, skakania, odkrywania zakamarków, skarbów przyrody, do czegokolwiek wyobraźnia dziecka poniesie. Znajdziecie tam starą stodołę z basenem z siana, drewniany plac zabaw zrobiony własnoręcznie przez gospodarzy, malowniczą wioskę tipi w lesie, nocleg w starej chacie pod strzechą albo w ambonie pośrodku pola. Do tego folwark zwierzęcy, kreatywne warsztaty dla dzieci, sauna i staw, w którym możecie morsować, a latem oczywiście się kąpać. To miejsce, gdzie na pewno trzeba wybrać się na dłużej, aby doświadczyć w pełni uroków kurpiowskiej wsi.
Gniazdowo nad rzeką Liwiec – najbardziej urzekła nas idealna harmonia domu z otaczającą go przyrodą. Drewniany dom ma odcień otaczających go drzew, a przeszklone duże okna wychodzące na las pozwalają w pełni połączyć się z naturą. Tu zachwyciła nas architektura i okolica. Dom jest bardzo przytulny: kominek, ciepłe piaskowe ściany, naturalne dodatki pozwalają prawdziwie wypocząć. Do tego zaraz obok domu znajdziecie spokojną rzekę Liwiec – gdzie możecie udać się na spływ kajakowy albo na supy (gospodarze zadbali o to) – stadninę koni i las.
Leśne Echo – nocleg w koronie drzew to na pewno wyróżnik tego miejsca. Nas zachwycił sam projekt domku, upcycling w bardzo ładnym wydaniu. Elementy domu dostały drugie życie, piękne okna z okolicznego kościoła, drewniane solidne bale ze starych podlaskich chat, czy klimatyczne dodatki jak zlew w łazience zrobiony częściowo ze starej maszyny do szycia. Wszystko to w połączeniu z ciepłem kominka i otaczającą przyrodą tworzy klimat, jaki lubimy najbardziej.
A wy, jakie macie miejsca na swojej liście „niech tylko ten lockdown się skończy”? Podzielcie się w komentarzach.