Wakacje z małym dzieckiem: jak odstresować rodziców?
Pakujemy walizkę i jedziemy odpocząć od codzienności
Wakacje w pełni – nosy już opalone, litry lodów zjedzone, lato w mieście skonsumowane. Kiedy już wszystkie place zabaw, klimatyzowane muzea i parki są zdobyte, robi się tęskno do wojaży. Wtedy po raz kolejny wzdychamy – urlop z małymi dziećmi to często zupełne przeciwieństwo odpoczynku.
Zwłaszcza jeśli los rzucił nam egzemplarze dalekie od książkowych i pierwsze skojarzenia z podróżami to, w kolejności dowolnej: lęk przed pobudką z drzemki, paniczne odliczanie kilometrów do celu, niezliczone zwrotki „Tej Dorotki”, dotyk mokrych pleców kwękającego malucha, siedzącego na zupełnie bezużytecznej wkładce antypotowej. Jeśli jazda samochodem to pikuś, to i tak przyjdzie nam biegać za dzieckiem i wyjmować mu z ust kamienie, zasypywać niedogaszone ogniska na plaży czy powstrzymywać przed sturlaniem się ze wzgórza. Jednocześnie wiadomo, jak świetnie wpływa na domowników zmiana środowiska. Nowa energia, atrakcje inne niż te znane na pamięć, no i z głowy mamy takie uroki życiowej prozy jak przepychanki o rozładowanie zmywarki. No to chyba warto?
Inne wyzwania niesie ze sobą wyjazd z roczniakiem, a inne z dziesięciolatkiem, ale niektóre problemy są wspólne. Jednak z mojej perspektywy, jako mamy niespełna półtoraroczniaka, rodzice małych dzieci, jako swoiści debiutanci w temacie, bardziej stresują się wyjazdami. Co może projekt Wakacje? Poniższe rady mogą wydać się bardziej zaawansowanym podróżnikom trywialne, ale ja chciałabym je poznać, zanim zaczęłam tę przygodę:
1. Porzucenie oczekiwań
Już nie będzie jak kiedyś. Dla każdego oznacza to co innego, jedni będą tęsknić za spaniem do południa, inni za leżeniem plackiem na plaży czy spontanicznymi skokami na bungee z mostu zawieszonego nad rzeką. Prawdopodobnie nie uda się też przeczytać wszystkich zaplanowanych książek i odwiedzić knajp z listy „must eat”. Brak oczekiwań co do wyjazdu może tylko pomóc, podobnie jak duża elastyczność założonego planu. Nastawiając się na spokojną podróż bez przystanków, błogi odpoczynek i malucha jak z reklamy, który w wakacyjnym nastroju bawi się grzecznie klockami, podczas gdy rodzice rozmawiają, zrobimy sobie krzywdę. Zamiast tego możemy zawczasu zaplanować postoje, np. na lody, leśny spacer lub plac zabaw (o dziwo, wyposażone są w nie niemal wszystkie postoje z łazienkami przy autostradach). Dojazd potrwa dłużej, ale zdrowie psychiczne jest tego warte. Błogi odpoczynek nadal może się zdarzyć, ale pewnie nie we dwoje, a w pojedynkę, gdy druga osoba zajmie się dzieckiem – za to każda jego minuta będzie słodka jak miód.
2. Zabranie ze sobą przyjaciół z dziećmi w podobnym wieku (i z podobnym spojrzeniem na rodzicielstwo)
Już sama myśl o tym, że będziemy wypoczywać częściowo w gronie dorosłych, robi lepiej na sercu. Drugi rodzic zawsze zrozumie spóźnienie, nie zapyta o wory pod oczami, westchnie do pary, karnie skończy wieczorną posiadówkę, jeśli maluchom będzie przeszkadzał hałas, i przede wszystkim wesprze, czy to przejmując zabawianie dzieci, czy pożyczając pieluchę. No i nie zirytuje swoją bezczelnie wyspaną twarzą.
3. Dobre przygotowanie
Pakowanie na wspólne wakacje to nieco stresujący temat, bo nagle okazuje się, że rzeczy dziecięce zajmują 80% pojemności walizki, wypierając te dorosłe (przybijcie piątkę, matki, które chodzicie cały wyjazd w jednych butach), a i tak zwykle na miejscu czegoś brakuje. Leki przeciwbólowe, lasso do usuwania kleszczy, filtr przeciwsłoneczny, mydełko odplamiające (przyda się po starciu pierogów z jagodami z wyjściowym kombinezonem), zatyczki do uszu (a nuż uda się komuś pospać mimo trwającej obok zabawy), nowe (lub pożyczone) zabawki, książki i intrygujące gadżety, które można wyciągnąć w kryzysowym momencie długiej podróży autem lub nudzie już na miejscu. Paczka wafli kukurydzianych na wypadek korka na autostradzie, śliniaki, zapas ulubionych spacerowych przekąsek, plasterki na rozcięcia – jasne, że wszędzie są sklepy i apteki, ale lepiej odjąć sobie stresu ich poszukiwań w najmniej odpowiednim momencie i porządnie się spakować.
4. Wybór odpowiedniego miejsca – agroturystyki, pensjonatu czy hotelu, który jest przyjazny dzieciom
Tutaj ulga przychodzi od razu, gdy tylko rodzic zorientuje się, że nie musi zdejmować ozdobnej ceramiki ze stolików kawowych ani kulić się pod ostrzałem spojrzeń, gdy potomstwo zaczyna pokrzykiwać i rozrzucać wokół siebie jedzenie. Dostępność wanienki, krzesełka do karmienia, łóżeczka turystycznego robi dużą robotę i odejmuje rodzicom trochę stresu. Dobra nasza, jeśli jeszcze w danym miejscu znajdzie się kącik z zabawkami, bo jak wiadomo, cudzesy zawsze ciekawsze. A gdy ma również widok na świerki ze szczytami zanurzonymi w letniej mgle, z miejsca relaksuje śpiewem ptaków, dobrą kuchnią i ofertą masaży, to chyba mamy bingo.
Takie błogie warunki oferuje Hotel SPA Dr Irena Eris w Krynicy Zdrój. Wtulony w zielone zbocze, kameralny i zaprzyjaźniony z naturą, pozwala odpocząć od codzienności we wszystkich możliwych wymiarach. Wystarczy rzut oka na góry, haust świeżego powietrza i myśl, że dobrze jest się gościć i dać o siebie zadbać, żeby napięcie wyparowało. Można skupić się na tym, co przyjemne: na byciu razem. Tutaj dzieci w każdym wieku mogą poczuć się jak pełnoprawni goście, a rodzice dzięki temu odetchnąć. Przed budynkiem jest duży plac zabaw, boisko do badmintona i gry w bule. Mają też dla siebie całkiem nieźle wyposażoną salę zabaw, której skarby zainteresują zarówno malucha, jak i dziesięciolatka. Niezmordowane hotelowe „ciocie” animują towarzystwo, organizując zabawy plastyczne, gimnastykę czy pokazy filmów z popcornem, do upadłego rozgrywając kolejne partie gier planszowych i cierpliwie wożąc dzieciaki w jeździkach-autach. Na życzenie można zamówić taką opiekę także do pokoju, chociażby do pilnowania śpiochów. A śpi się tu doskonale, bo łóżka są kuszące jak w filmach, a zasłony dobrze zaciemniają pokój nawet podczas lipcowych białych nocy – tak, żeby rodzice mogli spokojnie zjeść kolację lub wyluzować się na basenie.
Jeśli już o tym mowa, to hotelowa strefa SPA to coś, co zagości w sercu rodzica na dłużej. Pokonując kolejne długości basenu, można wpatrywać się w las, który wydaje się wyrastać z tafli wody. Unosząca się nad nim mgła, która wędruje po stokach Jaworzyny Krynickiej, to całkiem niezły spektakl, w sam raz do podziwiania z zewnętrznego jacuzzi. Dla dzieci jest płytki brodzik z fontanną, a jeśli rodzice zapomnieli zabrać ze sobą pieluchy do wody czy dmuchane kółko, wszystko to znajdą na miejscu, podobnie jak miniszlafroki. Starszaki mogą też wziąć lekcje pływania.
Po basenie wiadomo, apetyt idzie w górę, a z pomocą przychodzi hotelowa restauracja z wyrozumiałą obsługą, krzesełkami do karmienia i osobnym menu dla dzieci. Oprócz klasycznych pozycji, jak nieśmiertelny kurczaczek z puree i mizerią czy pomidorowa, znajdziemy w niej także pierogi z jagodami (pssst, mydełko!), łososia z grilla, koktajl truskawkowy czy panna cottę z malinami na deser – wszyscy będą zadowoleni. Dla rodziców jest sezonowa kuchnia europejska, doskonała lokalna jagnięcina, na którą właśnie trwa sezon, i obszerna karta wege.
Wyrwanie się z domu oczyszcza głowę rodzica, a w takiej uporządkowanej łatwiej znaleźć to, co ważne. Jest czas i przestrzeń na uważne budowanie relacji. Podróże, nawet te malutkie, dystansują – ze świeżą energią podchodzi się do tego, co na co dzień wydaje się trudne. Jak to zrobić, żeby każdy członek rodziny wypoczął? Zastanówmy się, na czym najbardziej nam zależy. Tata chce iść do sauny albo pobiegać po lesie? Mama marzy o masażu i samotnej kawie na tarasie? Postarajmy się codziennie tak ustalać plan dnia, żeby każdy mógł wyciągnąć z niego coś dla siebie, pobyć z dawnym sobą, jeśli za tym tęskni.
Taki wyjazd to również dobry moment, żeby każdy z rodziców mógł spędzić jakościowy czas z maluchem. Przyznajcie, inaczej siada się do klocków i książeczek, jeśli nie wyszliśmy właśnie z biura i nie dudnią nam w głowie maile, calle i statusy. Jeśli tata kocha wodę, to z przyjemnością zapozna z nią dziecko, zostawiając mamie przestrzeń na odpoczynek. Z kolei wycieczka we dwoje na wieżę widokową na Słotwinach, jedną z atrakcji Krynicy Zdrój, będzie czymś innym, niż kolejny w tym tygodniu taki sam spacer do parku, zwłaszcza, jeśli będzie się wiązać z przejażdżką wyciągiem krzesełkowym.
Wybicie się z rutyny, świeże, górskie powietrze, ten dreszczyk rozkoszy, który daje gruby i miękki szlafrok, hotelowe śniadanie i basen o poranku – w takim anturażu można zapomnieć nawet o ząbkowaniu.
Rodzice, jaki punkt dopiszecie do tego zastawienia? Co was wspiera na wyjazdach?
Materiał powstał we współpracy z Hotelem SPA Dr Irena Eris w Krynicy Zdrój. Na rodzinne wyjazdy hotel oferuje pakiet Pokolenia, dzięki któremu dzieci, rodzice i dziadkowie mogą zacieśnić więzy i na nowo odkryć, jak fajne jest bycie razem.