Twoja skóra, Twoja opowieść: Kamila Pelczar - Ładne Bebe

Twoja skóra, Twoja opowieść: Kamila Pelczar

– Paradoksalnie „przyzwolenie i akceptację” od samej siebie dostałam chyba dopiero w pierwszej ciąży – mówi Kamila Pelczar, mama Romy, Jeremiego i Joszka oraz trzecia bohaterka cyklu „Twoja skóra, Twoja opowieść”, stworzonego wspólnie z marką Bio-Oil.

Nassim Nicolas Taleb w otwarciu swojej najsłynniejszej książki napisał, że zanim odkryto Australię, mieszkańcy Starego Świata żyli w przekonaniu, że wszystkie łabędzie są białe. Ten przywołany przez amerykańskiego filozofa i ekonomistę fakt znakomicie obrazuje sposób, w jaki większość ludzi postrzega piękno. Bezpieczne, stałe, regularne, niewyboiste, pozbawione cech wyróżniających i świadczących o wyjątkowości. Któż chciałby żyć w takim świecie, gdzie wszystko jest niezmienne, bez szans na – piękne przecież właśnie ze względu na swoją nieprzewidywalną naturę – niespodzianki?

Kamila Pelczar od 15 roku życia funkcjonuje w bezkompromisowej branży modelingu, skoncentrowanej na poszukiwaniu perfekcji, ocenianiu i rywalizacji. To nie jest łatwy świat, ale przy sporej dawce dystansu, świadomości, jak ulotna to jest przygoda, i pewności siebie można wyciągnąć ze swojego bytowania w nim jeszcze więcej siły. W taki właśnie sposób odnalazła się w nim Kamila, bohaterka trzeciej odsłony cyklu „Piękno w niedoskonałości” przygotowanego wspólnie z marką Bio-Oil. Przeczytajcie o tym, z jakimi kompleksami borykała się w dzieciństwie, jakie cechy podziwia w innych kobietach i za co jest w swoim życiu najbardziej wdzięczna.

Czy zawsze akceptowałaś swój wygląd?

Jeśli mam być szczera, to zupełnie nie. Ten stan przychodził w różnych etapach życia. W podstawówce wyróżniałam się: byłam zdecydowanie wyższa od rówieśników, chłopcy zwracali uwagę na moje usta, których wtedy szczerze nie znosiłam. Potrafiłam nawet zaciągać kąciki, by wydawały się mniejsze. Wiele osób zwracało uwagę na moją „oryginalną” urodę, co mnie peszyło. Potem pojawił się modeling – zaczęłam pracować jako piętnastolatka, więc to środowisko mnie ukształtowało. To taka sinusoida – stale kontrolowana przez agencje, oceniana przez innych, ale i krzywdząca samą siebie, porównując się do dziewczyn z branży, a jednocześnie „obiekt” westchnień dla fotografów, z którymi pracowałam. NIC tak bardzo nie pozwoliło mi się otworzyć na świat i był to taki przełom. Paradoksalnie „przyzwolenie i akceptację” od samej siebie dostałam chyba dopiero w pierwszej ciąży. Zaczęłam wtedy traktować swoje ciało z należytym szacunkiem i szczególną troską. Poczułam się wolna.

Jak udaje ci się przetrwać w modowej branży i nie zwariować, podlegając nieustannie ocenie? Jak zachowujesz zdrowy dystans?

Już na początku mojej drogi zdałam sobie sprawę, jak bardzo to wszystko jest ulotne, starałam się żyć chwilą i korzystać z tego, co przyniósł los. Oceniana – owszem, ale czy ma to dla mnie w tej chwili większe znaczenie? Z wiekiem nabierasz pewności siebie, filtrujesz rzeczy istotne. Wielozadaniowość, która jest efektem ubocznym współczesnego świata, pomaga nam w nim przetrwać. Największą walkę toczę sama ze sobą. Zawsze chciałam więcej i lepiej, moi bliscy już się z tego śmieją i kiedy widzą, że znów chcę sprawdzić swoje granice, mówią (słynne już w naszym gronie): „DUŻO, DUŻO”! Śmieję się wtedy i wiem, że powinnam powiedzieć „pas”. Kluczem więc są ludzie wokół ciebie i za nic w życiu nie jestem tak wdzięczna.

Co szczególnie lubisz w swoim wyglądzie?

Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie zero-jedynkowo. Z upływem czasu lubię siebie coraz bardziej. Czuję, że wkroczyłam w najlepszy okres swojego życia. Jestem pewna siebie, znam swoje mocne i słabe strony, potrafię wiele rzeczy przepracować, nie porównuję się do innych. Gdybym miała wymieniać – lubię swoje melancholijne oczy, usta i figurę.

Czy w twojej codziennej rutynie jest miejsce na masaż twarzy?

Podczas pracy w Azji przed każdą sesją makijażysta wykonywał mi masaż twarzy. Wtedy w Europie trend przygotowania skóry pod makijaż jeszcze nie istniał, a ja się wręcz wzbraniałam i zastanawiałam, na co to komu. (śmiech) Teraz termin „kobido” zna niemal każdy. Sama wykonuję codzienny, szybki masaż ciała przy pielęgnacji – mam wrażenie, że skóra jest wręcz dotleniona, zmienia się jej koloryt.

Ile czasu potrzebujesz, żeby się pozbierać, gdy wokoło wszystko się sypie? Czy w sytuacji kryzysowej zamiast działać, raczej wskoczysz pod kołdrę?

Najgorsze, co można w tej sytuacji zrobić, to zaszyć się pod kołdrą i umówmy się – niewiele MAM ma taką możliwość. (śmiech) Nic mnie nie cuci bardziej niż prysznic, więc lecę do łazienki. Jeśli nie mam wystarczająco dużo czasu, umycie twarzy w zupełności wystarcza, by złapać oddech i poczuć się lżej.

Bad skin day – jak często ci się przydarza i jak sobie z nim radzisz?

Zwykle jest tak, że jak tylko ją pochwalę do przyjaciółek, to płata mi figla. (śmiech) Wracam do źródła, czekam – analizuję, czy nie kombinowałam ostatnio za dużo w temacie pielęgnacji. W moim przypadku zdecydowanie less is more.

Jakie kobiety podziwiasz? Na czym polega ich magnetyzm?

Kocham kobiety. Absolutnie uwielbiam. Inspirujące, silne, charyzmatyczne, a jednocześnie dziewczęce i delikatne. Aktywistki i działaczki, ikony stylu, artystki, wielkie dla świata, ale i te – a może przede wszystkim te – wielkie dla ludzi obok nich ze względu na ich historie. To siła przyciągania, taki vibe, sposób bycia, magnetyzm, który musisz złapać z drugim człowiekiem, nawet nie personalnie, ale widząc działania, wybory, jakich dokonuje. Sposób, w jaki gestykuluje, jak pachnie – to są te historie.

Wszystkie artykuły z cyklu ,,Twoja skóra, Twoja opowieść” powstały we współpracy z marką Bio-Oil.

 

DSC07988-scaled.jpgDSC07988_Easy-Resize.com_.jpgDSC07971_Easy-Resize.com_.jpgDSC08025_Easy-Resize.com_.jpgDSC08062_Easy-Resize.com_.jpgDSC08084_Easy-Resize.com_.jpgDSC08114_Easy-Resize.com_.jpgDSC08134_Easy-Resize.com_.jpgDSC08143-7_Easy-Resize.com_.jpgDSC07959_Easy-Resize.com_.jpgDSC08011-Edit_Easy-Resize.com_.jpg

Powiązane