Szczypta fantazji w codzienności

Ocenianie zabija kreatywność i wyobraźnię. Sprawia, że zaczynamy krytycznie odnosić się do tego, co się dzieje w naszych głowach. Zachęca raczej do cenzurowania własnego umysłu niż do zabawy i spontaniczności.

 

Często używa się wyrażenia „dziecięca wyobraźnia”. Już małe dzieci uczy się wierszyka Juliana Tuwima „Dyzio Marzyciel”, w którym fantazje utożsamiane są z leniuchowaniem i byciem łasuchem, co trochę infantylizuje marzycielstwo. Czy rzeczywiście jest tak, że wyobraźnia to zdolność przypisana szczególnie dzieciom, którą tracimy z upływem lat?

To, o czym Pani mówi, znajduje nawet odzwierciedlenie w podejściu pierwszych psychologów do wyobraźni. Zygmunt Freud kojarzył ją z czymś infantylnym, dziecięcym. Tylko on tę dziecięcość rozumiał jako coś prymitywnego, związanego z naszą naturą, którą uznawał za barbarzyńską. Sądził, że dopiero racjonalne myślenie, procesy kontroli i interpretacji mają tę infantylną siłę okiełznać, zrozumieć, poukładać.

Współcześnie to myślenie jest zresztą dość rozpowszechnione. Dorośli często mają przecież sceptyczny stosunek do wyobraźni i kogoś, kto daje się wciągnąć do świata marzeń, postrzegają jako leniwego, oderwanego od rzeczywistości.

Czy ta dziecięca zdolność nie wynika z faktu, że najmłodszym dajemy po prostu większe przyzwolenie na marzenia?

Na pewno dzieci mają na tym polu zostawioną większą swobodę. Obserwuję to z perspektywy badaczki. Kiedy proszę dorosłych i dzieci np. o wyobrażenie sobie jakiegoś niesamowitego scenariusza, widać, że dzieci robią to z większą łatwością, towarzyszą im radość i ekscytacja. Z przyjemnością wchodzą w te wyobrażenia. Natomiast u dorosłych od razu pojawiają się lęk i obawa, dlaczego mają wykonywać dziwne zadanie. Widać, że nie przywykli używać wyobraźni do tworzenia fantastycznych scenariuszy.

Nie oznacza to chyba, że nie używają jej wcale…

Oczywiście. Jeśli przyjrzymy się naszym procesom poznawczym i ujmiemy wyobraźnię jako kreowanie czegoś, czego nie mamy bezpośrednio w polu percepcji, to okaże się, że posługujemy się nią nieustannie. Przecież ciągle dopowiadamy sobie w głowie pewne rzeczy. Im mniej bezpośrednio coś oglądamy, tym więcej miejsca pozostaje dla wyobraźni.

To znaczy?

Świetnym i też pewnie bliskim przykładem są nasze codzienne interakcje społeczne. Nieustannie wyobrażamy sobie np. intencje innych osób, to, co ktoś miał na myśli, dlaczego rozmowa potoczyła się tak, a nie inaczej. To także forma wyobraźni, bo przecież dopowiadamy coś, bazując jedynie na naszej wiedzy i przekonaniach o sobie i innych ludziach. Dzięki temu kreujemy społeczną rzeczywistość. Najczęściej korzystamy lub przyznajemy się do korzystania z wyobraźni właśnie w takim reaktywnym sensie, w przeciwieństwie do dzieci, które mają znacznie mniejsze opory, żeby po prostu dać się ponieść wyobrażeniom.

[…]

A skąd się w ogóle bierze zdolność snucia wyobrażeń? Jak kształtuje się ona na poszczególnych etapach rozwoju dziecka?

Niełatwo określić, co się dzieje w umyśle niemowlęcia, ponieważ wnioskujemy o tym pośrednio, analizując zachowania, czasami bardzo subtelne, takie jak czas wpatrywania się w przedstawiane obiekty. Jako że percepcja sama w sobie jest procesem twórczym, pewne elementy wyobraźni, antycypowania zdarzeń mogą występować już u niemowląt, które starają się zrozumieć świat z perspektywy własnych potrzeb. Zabawa angażująca fantazję pojawia się zazwyczaj w drugim roku życia, rozwija się w okresie przedszkolnym, a potem nieco słabnie. Duży wpływ na kształtowanie się dziecięcych wyobrażeń mają rodzice zachęcający dzieci do zabawy, do odgrywania ról. Zdarza się także, że świat fantazji pomaga dzieciom poradzić sobie z trudnymi sytuacjami, np. z rozstaniem z rodzicami w żłobku czy przedszkolu.

Umożliwia wówczas przypomnienie sobie twarzy kogoś bliskiego i dzięki temu pozwala poczuć się bezpieczniej.

Tak. Dziecko może też w wyobraźni stworzyć sobie towarzystwo łagodzące tęsknotę za rodzicem, niekiedy wspomagając się ulubioną maskotką czy kocykiem. Badania pokazują, że ok. 30% dzieci kreuje tzw. wyobrażonego przyjaciela. Niektórzy uważają, że jest to forma zabawy, inni twierdzą, że to sposób poradzenia sobie np. z pojawiającym się w domu rodzeństwem i utratą uwagi rodziców na wyłączność. Badania prowadzone jeszcze w latach 90. pokazują, że chłopcy chętniej wyobrażają sobie sprawczych, silnych bohaterów. Często nawet zamiast tworzenia osobnego towarzysza sami wcielają się w wymyślonego superbohatera. Natomiast dziewczynki wyobrażają sobie bardziej złożone postaci, które są jednak mniej sprawcze, takie, którym mogą pomagać. Wcielają się więc w rolę opiekunek, nauczycielek, chcą zajmować się swoimi towarzyszami, pokazywać im świat. Tutaj widać początki przymierzania się do ról społecznych.

[…]

Wyzwaniem towarzyszącym rodzicom w procesie wychowania niewątpliwie są nowe technologie. Na co dzień używamy telefonów i komputerów, a dzieci naturalnie się nimi ciekawią. Czy te urządzenia mogą być pomocne w kształtowaniu procesów związanych z wyobraźnią, czy też raczej to, że dzięki nim mamy wszystko wręcz na wyciągnięcie jednego palca, zabija wyobraźnię?

Sama jako matka często się nad tym zastanawiam. To bardzo złożony problem. Ogólnie zalecenia wskazują oczywiście, że dawanie tych urządzeń dzieciom, zwłaszcza przed ukończeniem drugiego roku życia, jest niekorzystne, lecz nie wydaje mi się, żeby całkowite odcinanie od nich dzieciaków na późniejszych etapach rozwoju było dobre. To przecież element zmieniającego się świata. Można oczywiście argumentować, że nowe technologie przebodźcowują, a filmy dla dzieci są zbyt głośne i intensywne. Jednak całkowicie przed tym nie uciekniemy. Warto więc oglądać filmy razem z dzieckiem, aby obserwować, jak na nie reaguje (np. czy się boi, czy rozumie, co się dzieje), i móc skomentować problematyczne momenty. Dobrze uczyć aktywnego oglądania, czyli analizowania odbieranych treści, np. oceny, czy przedstawiona sytuacja mogłaby wydarzyć się naprawdę.

[…]

Wydaje mi się, że dorastanie często zabija w nas skłonność do fantazjowania. Uczymy się zajmować codziennością i planowaniem ważnych spraw, a wyobraźnię traktujemy przede wszystkim jako krainę odpoczynku lub narzędzie, które ma nam pomóc usprawnić codzienne działanie. Utożsamiamy ją więc zwykle albo z ucieczką od rzeczywistości, gdy zanurzamy się w fabule filmu, książki czy gry, albo z treningiem kreatywności, by zapamiętywać więcej, generować lepsze pomysły, sprawniej działać. Jak na nas, dorosłych, wpływa takie zinstrumentalizowanie wyobraźni, która – tak jak u dzieci – przestaje być ważna sama w sobie, a staje się przede wszystkim środkiem do celu?

To zależy od punktu widzenia, bo przecież można na to spojrzeć tak, że dorastanie sprawia, iż jesteśmy coraz bardziej świadomi swoich zasobów i uczymy się z nich mądrze korzystać. Rozumiem jednak, że odwołuje się Pani teraz do pozytywnie rozumianego dzieciństwa i związanej z nim spontaniczności. Wyobraźnia sama w sobie mogłaby w tym sensie wiązać się z zabawą wnoszącą w nasze życie element zaskoczenia. Ktoś, kto nie boi się marzyć, może sprawiać sobie przyjemność, wzbogacając rzeczywistość, tworząc rozmaite metafory, dając się zaskoczyć tym, co kryje się w jego umyśle.

O zabawie tak mówiła amerykańska terapeutka Esther Perel: „Zabawa w dorosłym życiu wiąże się z przyjemnością, z nawiązywaniem więzi, twórczością – tym wszystkim, co najsmaczniejsze w życiu”. Co może sprzyjać nadawaniu swojemu życiu tak rozumianej lekkości, odrobiny figlarności?

Oczywiście im mniej w nas lęku, tym więcej spontaniczności. Wtedy łatwiej nam podchodzić do własnych doświadczeń z ciekawością, z zainteresowaniem obserwować to, co się dzieje w nas i wokół nas. Chodziłoby więc o taką postawę, którą w psychologii humanistycznej dobrze opisał amerykański psychoterapeuta Carl Rogers. To postawa otwartości, bezwarunkowej akceptacji tego, co się dzieje w naszym umyśle i ciele. To stan przyglądania się emocjom, które odczuwamy, i myślom, które do nas przychodzą. Chodzi o nieocenianie tego, co ma miejsce. Ocenianie zabija kreatywność i wyobraźnię, bo sprawia, że zaczynamy krytycznie odnosić się do tego, co się dzieje w naszych głowach, wstydzić się, odczuwać przerażenie, zażenowanie, martwić, czy nasze myśli nie odpłynęły za daleko. Zachęca raczej do cenzurowania własnego umysłu niż do zabawy i spontaniczności.

[…]

Albert Einstein pisał: „Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy. Wiedza jest ograniczona. Wyobraźnia otacza świat”. Wyobraźnia pozwala zatem nam się rozwijać i kształtować rzeczywistość. Czy można powiedzieć, że świadczy o naszej sprawczości?

Byłabym daleka od stwierdzenia, że wyobraźnia sama w sobie jest siłą sprawczą. Trzeba przecież zauważyć, że przejście z poziomu wyobraźni do działania nie zawsze jest łatwe. Obserwując to, co się dzieje z naszym środowiskiem, można nawet sądzić, że zmieniamy świat raczej z powodu hedonistycznych, krótkowzrocznych pobudek niż wielkich marzeń. Einsteinowi pewnie chodziło o to, że dzięki wyobraźni możemy zrobić większy użytek z posiadanej wiedzy. Jeżeli skoncentrujemy się tylko na wiedzy, zadowolimy się tym, co jest. Wiedza jest pewną strukturą, czymś zastanym. Wyobraźnia może być źródłem nowych sposobów myślenia o świecie, które lepiej go wyjaśniają.

[…]

W trakcie snucia wyobrażeń może pojawić się lęk. Zdarza się przecież, że próbujemy sobie coś zwizualizować, a nasza głowa podsuwa zupełnie inne scenariusze i straszy nas nadchodzącą katastrofą. Zapewne takich uczuć doświadcza często wielu ludzi zatroskanych np. zmianami klimatycznymi. Chcieliby myśleć o pięknym świecie, a zamiast tego widzą jego koniec. Jak sobie radzić z takimi myślami?

Warto przyglądać się tym niepokojącym wizjom i emocjom, które im towarzyszą. Być może to sygnał, że musimy się na coś lepiej przygotować, coś lepiej zrozumieć. To bardzo indywidualna sprawa, ale z pewnością trzeba analizować takie wyobrażenia i zastanawiać się, jakie jest ich źródło.

A czy są osoby, które nie posiadają zdolności do snucia wyobrażeń?

Istnieją osoby, którym trudno intencjonalnie tworzyć wyobrażenia. Jakiś czas temu Adam Zeman i jego zespół nazwali to zjawisko afantazją. Badania pokazują, że trudność w tworzeniu wyobrażeń wiąże się z uboższymi wspomnieniami, towarzyszy także innym deficytom, takim jak aleksytymia, czyli brak umiejętności nazywania i rozumienia własnych emocji.

Na koniec nawiążę jeszcze do znanej literackiej marzycielki Anne Shirley, która już jako dorosła kobieta tłumaczy jednej ze swoich córek Nan: „Wyobraźnia to coś wspaniałego, trzeba tylko nad nią panować. Cudownie jest marzyć, ale ty zbyt poważnie traktujesz swoje marzenia. Nie możesz zatracać poczucia granicy między baśnią a rzeczywistością. Wtedy marzenia nieraz pomogą ci w zwalczaniu trudności prawdziwego życia. Ja też zawsze łatwiej rozwiązuję życiowe problemy po odbyciu jednej lub dwóch podróży do Krainy Czarów”. Jak nauczyć się odnajdywać balans między światem rzeczywistym a tym wyobrażonym?

Podoba mi się w tym fragmencie zwrócenie uwagi na to, że wyobraźnia współpracuje z rzeczywistością. Ona może naprawdę wzbogacać nasze życie. Wydaje mi się, że ta myśl dobrze współgra z sugestiami amerykańskiej badaczki Ellen Langer, która zachęca do tego, żeby pracować nad swoją uważnością, przy czym robi to w bardzo oryginalny i być może nieoczywisty sposób. Według Langer uważność polega na poszukiwaniu tego, co nowe w naszym otoczeniu, a także w sposobie myślenia. To ma być taka nasza czujność. Spróbuj znaleźć trzy nowe elementy w twoim doświadczeniu czy środowisku, które cię otacza. Czasami wymaga to zmiany perspektywy, przeformułowania tego, co przyjmujemy za pewnik, twórczości i wyobraźni właśnie. Badania Langer pokazują, że gimnastykowanie umysłu w ten sposób przynosi wiele korzyści dla naszego samopoczucia i funkcjonowania poznawczego. Anne Shirley była mistrzynią w odnajdywaniu nowości i świeżości w tym, co pozornie nudne i nieciekawe. Jej słowa mogą być zachętą do korzystania z wyobraźni podczas szukania nowych znaczeń i innych perspektyw przyglądania się światu.

*

Tekst został opublikowany we współpracy z miesięcznikiem ZNAK. Całą rozmowę można przeczytać tu.

 

261da1abf117123e366c575d1665.1000.jpgmaxresdefault.jpgw-glowie-sie-nie-miesci.jpgz18250420V-W-glowie-sie-nie-miesci-.jpgz18250424IER-W-glowie-sie-nie-miesci-.jpg1636987548_maxresdefault.jpgMV5BMTg0NTA4MTYtOTI3MC00NjQwLThkNmItYmU1NDMzM2I5NDZhXkEyXkFqcGdeQVRoaXJkUGFydHlJbmdlc3Rpb25Xb3JrZmxvdw@@._V1_.jpg261da1abf117123e366c575d1665.1000-1.jpgMV5BMTg0NTA4MTYtOTI3MC00NjQwLThkNmItYmU1NDMzM2I5NDZhXkEyXkFqcGdeQVRoaXJkUGFydHlJbmdlc3Rpb25Xb3JrZmxvdw@@._V1_-1.jpg

Podziel się

Powiązane