Rodzinne podróże to szkoła życia dla każdego
O miłości do Szwecji i o tym, co dają rodzicom i dzieciom podróże
O podróżach z dziećmi nigdy nie myślałam pod kątem „co one z tego zapamiętają” – opowiada Ewa, blogerka i podróżniczka. I dobrze, bo bez zbędnych teorii wiemy podskórnie, że na podróżach zyskuje każdy. Jakie kompetencje w nas rozwijają, jak zadebiutować i kiedy, oraz w jaką trasę ruszyć?
Dziś kompendium podróżnicze – przepytuję rodzinę, która rozpakowując walizkę, już zaczyna kombinować, dokąd by ją spakować na nowo. Ewa z Tomkiem, Tosią i Melą żyją obecnie na portugalskiej wsi, ciesząc się widokiem fal. Ku pokrzepieniu waszych serc dodam, że do wakacji już tylko 13 tygodni, czyli 69 dni, nie licząc weekendów! Korzystając z doświadczenia Ewy porozmawiamy dziś, dokąd jechać w pierwszą podróż, jakie kompetencje w nas to rozwija, jakie konkretne adresy polecają i czemu Szwecja to must see na ich liście.
Gdy tak często słyszymy, że urlop z dzieckiem to niezła mordęga, ja zerkam na nadesłaną nowość do redakcji z wydawnictwa Wilga – przygody znanej wam z Tajnego Klubu Superdziewczyn Emi, która wyrusza w świat. Po przygodach w poprzednich tomach, czyli Kalifornii i Nowym Jorku, odkrywa sekrety Szwecji – dobrze się składa, bo czeka was porcja szwedzkich adresów od fanów tego kierunku. Przed wyprawą podsuńcie dzieciom książkę o Emi – nie zdradzę, dokąd wraz z ekipą dotrą śladami Astrid Lindgren, ale będzie to pełna wrażeń tajna misja pośród cynamonowych bułek, kolorowych domków i magii Smalandii. Brzmi jak dobra inspiracja do podróży! Zresztą, zobaczcie fotograficzną ilustrację rozmowy właśnie z pięknej Skandynawii.
Ewa, jak myślisz, czy gen podróżnika się dziedziczy? Zastanawiam się, czy wasze córki od zawsze lubiły jeździć, czy macie sposoby, jak rozwijać w nich takie zainteresowania?
Nie mam pojęcia, ale to ciekawe. Zastanawiam się, po kim ja mogłam taki gen odziedziczyć (śmiech). Dziewczyny bardzo lubią wyjeżdżać i jak mówi Mela „hotelować”. Nigdy nie musieliśmy ich do tego w żaden sposób namawiać. My prowadzimy dość aktywny tryb życia – nawet będąc na miejscu, dużo jeździmy, odwiedzamy nowe miejsca, spacerujemy. Często nie ma nas w domu całymi dniami, weekendy w większości spędzamy na powietrzu, szczególnie odkąd przeprowadziliśmy się do Portugalii. Nasze życie codzienne niewiele różni się od tego, kiedy jesteśmy w podróży. Szczególnie, że większość wypraw od dawna łączymy z pracą, a dzieci uczą się w domu, nie w placówce. Podróże to w naszym wypadku po prostu zmiana miejsca, a życie – czy na miejscu, czy w trasie – toczy się dość podobnie.
Od czegoś trzeba zacząć! Powiedzmy, że mam niemowlaka i dylemat: samolot, zagranica, wyjazd zorganizowany. Czy polecacie, żeby rozpoznać najpierw własne możliwości i eksplorować szlaki w kraju?
My nie zastanawialiśmy się nad kierunkiem, wiedzieliśmy, że to będzie Stegna. Kochamy tę wioskę, kochamy mieszkanko, które udostępniają nam ciocia z wujkiem. Mierzeja Wiślana to nasze ulubione miejsce w Polsce. Mamy do niej ogromny sentyment, choćby z tego względu, że wzięliśmy tam ślub. To miejsce, w którym podejmowaliśmy ważne decyzje życiowe i nie raz decydowaliśmy „co dalej”! I właśnie dlatego Stegnę jako pierwszą chcieliśmy odwiedzić z dziećmi. Zarówno z Tosią, jak i Melą wyjechaliśmy, kiedy miały po 3 miesiące.
Myślę, że na pierwszy wyjazd warto wybrać takie miejsce, do którego sami pragniemy pojechać. Niemowlę jest za małe, żeby je pytać o zdanie. I może nawet warto z tego skorzystać (śmiech).
Napisałaś na blogu: często obserwuję, że rodzice czekają na idealny moment, w którym dziecko będzie gotowe na podróżowanie. Wydaje mi się, że idealnym momentem jest ten, kiedy to my, rodzice czujemy się gotowi, spokojni i chętni po raz pierwszy wyruszyć z dzieckiem w podróż. To bardzo w punkt, często boimy się, wizualizujemy problemy. Może warto zacząć małymi kroczkami?
Ja generalnie lubię stosować metodę małych kroków. Przykład – nasza przeprowadzka do Portugalii. Przeprowadzka za granicę była naszym marzeniem od lat, ale na realizację nie byliśmy gotowi. Zaczynaliśmy od przeprowadzek w Polsce, potem od coraz dłuższych zagranicznych wyjazdów, aż w końcu wyjechaliśmy na pół roku do Portugalii – poczuliśmy, że to wreszcie „to” i zdecydowaliśmy się zostać „na stałe”. To „na stałe” w naszym przypadku może oznaczać rok, dwa, dziesięć, a może do końca życia (ta ostatnia opcja chyba jest najmniej prawdopodobna, choć może zaskoczę samą siebie). Bardzo polecam metodę małych kroków! Pozwala oswajać lęki, zdobywać doświadczenie i powoli realizować marzenia. Najważniejsze to zrobić ten pierwszy krok, potem jest tylko łatwiej. W naszym wypadku to decyzja jest najtrudniejsza – kiedy jeszcze walczymy z wymyślonymi problemami i czarnymi scenariuszami, które sami sobie układamy w głowie. Realizacja za każdym razem okazywała się prostsza i przyjemniejsza (szczególnie, jeśli ma się tak wybujałą wyobraźnię jak ja!).
Jakie kierunki w Europie polecasz jako te pierwsze z maluchem na letnie wakacje?
W sezonie wybieramy miejsca mało turystyczne, mniej popularne, takie, które nie przyciągają wielu ludzi. Co nie znaczy, że nie są piękne.
Dla lubiących ciepło w Europie polecam oczywiście Portugalię! W sezonie na przykład rejon Aljezur. Są tam niesamowicie piękne plaże, ogrom natury, minimalna ilość zabudowań, czyste piękno. I temperatury niższe niż w Algarve, co latem jest dużym plusem.
Dla zimnolubnych, a przede wszystkim dla tych, którzy nie lubią upałów, polecam Skandynawię. Tam nawet w sezonie nie trzeba się mocno starać, żeby odnaleźć ciszę. Kocham te rejony ze względu na naturę, ład, porządek, architekturę, design.
Możesz zdradzić, gdzie najlepiej szukać lokum lub polecić konkretne miejsca, które wydały wam się szczególnie przyjazne rodzinie?
Odkąd w Polsce pojawiło się Airbnb, to głównie tam szukam noclegu za granicą. Często jeździliśmy na minimum miesiąc, a przy wynajmie powyżej 28 dni w serwisie można było trafić na bardzo wysokie zniżki, sięgające nawet 65%. W Polsce bardzo lubię przeglądać ogłoszenia na Slowhop – to baza chyba najpiękniejszych i najbardziej oryginalnych miejsc na wynajem w kraju. Nie szukamy noclegów family friendly. Dla nas priorytetem jest lokalizacja pośrodku natury. Z miejscówek, w których byliśmy, polecę kilka, o których pisałam na blogu, bo były wyjątkowe.
- Dom w gaju oliwnym w Apulii – przepiękny, minimalistyczny dom pośrodku gaju oliwnego w rewelacyjnej lokalizacji do zwiedzania Apulii. Dla dzieci największą atrakcją było huśtanie się na hamaku i wspinaczka po drzewach oliwnych.
- Dom na wyspie Hareid w Norwegii – prosty domek, a w zasadzie pracowania malarska na niewielkiej wyspie. Codziennie rano witała nas na tarasie lokalna kura. Tam właśnie ona i minigórka, odrobina śniegu i sanki pozostały we wspomnieniach dzieci do dziś.
- Dom na plaży na Sycylii – z najlepszą lokalizacją, jaką do tej pory mieliśmy, ulokowany na włoskiej plaży. Wydmy, plaża i turkusowe morze to chyba najlepsze z możliwych atrakcji.
- Villa Rosa na Kaszubach – drewniany różowy domek, jak z bajki, w pobliżu wielu jezior.
- Jacht motorowy w Rybinie – miejscówka, która zrobiła na dzieciach największe wrażenie. Jacht motorowy, którym można sterować, nie posiadając patentu. Nocleg, który dawał poczucie niesamowitej wolności.
Czym zajmujesz dzieci, gdy się nudzą w drodze? Macie swoje patenty?
Tu cię zaskoczę, dziewczyny się nie nudzą! To my się czasem nudzimy… One wręcz pytają, kiedy pojedziemy gdzieś dalej, bo chcą długo jechać! Rozmawialiśmy ostatnio z Tomkiem, czy nie wybrać się latem do Polski samochodem zamiast samolotem. Dziewczyny przypadkiem usłyszały. I teraz chyba już nie mamy wyjścia (śmiech).
Co robimy w trakcie takich długich podróży? Mamy kilka takich rytuałów. Wsiadamy do samochodu wcześnie rano, przed wschodem słońca. Lubimy obserwować z samochodu budzący się świat. Po wschodzie słońca na pierwszym postoju jemy śniadanie w jakiejś przydrożnej restauracji. To zawsze taki wyczekiwany moment. Potem dziewczyny głównie słuchają audiobooków, oglądają bajki, gramy w jakieś gry słowne, albo uczymy się liczyć (brzmi nudno, ale dzieci o to proszą!). Podczas przerw na postojach bawimy się w berka albo zatrzymujemy się koło stacji z placem zabaw.
Na bajki i audiobooki mamy patent – uchwyt na tablet, który wczepiamy pomiędzy naszymi siedzeniami, podłączamy adapter, a do niego dwie pary słuchawek dla dziewczyn. Dzięki temu w czasie, kiedy one słuchają, my możemy swobodnie rozmawiać.
Czasem rodzice mówią, że wakacje z dziećmi to harówka. Odczarujesz trochę tę opinię? Może czasem sami narzucamy sobie zbyt wiele, może zbyt intensywnie, może źle dobieramy miejsce?
Wiesz, ile razy podczas pierwszego „urlopu” macierzyńskiego zdarzało mi się płakać, że Tomek może wyjść z domu i „harować” w pracy, a ja mam w domu „odpoczywać”? Umówmy się, faktem jest, że życie z dziećmi jest trudniejsze niż samodzielne. Ale mając dzieci, nie ma sensu porównywać życia przed dziećmi do tego z nimi. A szczególnie oczekiwać, że będzie takie samo. Wakacje, tak jak i życie, z dziećmi jest po prostu inne.
My na przykład, żeby odpocząć, dajemy sobie chwilę tylko dla siebie. Nie spędzamy czasu non stop razem. Tomek w takich chwilach idzie biegać albo jeździ rowerem. Ja z kolei spaceruję z aparatem i mogę robić milion zdjęć. Na wakacje często zabieramy babcię albo dziadka – mamy wtedy możliwość spędzić trochę czasu tylko we dwoje. Coraz częściej jeździmy na wakacje ze znajomymi z dziećmi. Wystarczy jedno dodatkowe dziecko i nasze dziewczyny przestają się nami interesować. Potrzebują wtedy od nas wyłącznie jedzenia. A w zasadzie często nawet i tym nie są zainteresowane!
Wiele razy wracaliście do Skandynawii. Co ma ten region, czego nie mają inne kraje?
W samej Szwecji byliśmy niestety tylko raz, za to kilka razy byliśmy w Skandynawii. Jesteśmy uczuciowo rozdarci pomiędzy północą Europy a południem. Do Szwecji bardzo chciałabym niedługo wrócić. Na liście marzeń mam do odwiedzenia jeszcze wiele miejscówek w tym kraju. Między innymi miejsce urodzenia ulubionej dziecięcej pisarki Astrid Lindgren: Vimmerby i Astrid Lindgren World, plus muzeum Abby w Sztokholmie, które dopisałam, czytając z dziewczynami „Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. Dookoła świata. Szwecja”.
Co polecasz zobaczyć?
Z miejsc, w których byliśmy, polecam… każde. Na blogu mam dużo wpisów na temat Szwecji. Zwiedziliśmy między innymi rejon Västra Götaland. Lata temu, czytając kryminały Camilli Läckberg, których akcja rozgrywała się w małym nadmorskim miasteczku Fjällbacka, wpisałam ten rejon na listę podróżniczych marzeń. Miasteczko jest wspaniałe, jak i wszystkie pozostałe w okolicy. Polecam odwiedzić również Smögen, Lysekil czy Hunnebostrand. Będąc w tych okolicach, warto wstąpić do Röe Gård – to spory teren pośród natury, na którym znajduje się rewelacyjna kawiarnia, plac zabaw i klimatyczny sklep ze szwedzkim pamiątkami.
Na południu Szwecji zachwycił mnie półwysep Fastelbro i niesamowicie piękna plaża w Skanör. Spacerując po miękkim, białym piasku, spoglądając z jednej strony na turkusową wodę, z drugiej na drewniane pastelowe domki, ciężko uwierzyć, że plaża znajduje się nad Bałtykiem. Dla fanów serialu „Most nad Sundem”, do których należę, warto choćby z oddali zobaczyć tytułowy most. Wracając ze Skanör, zatrzymaliśmy się, żeby obejrzeć go o zachodzie słońca, niesamowity widok!
Macie swoje książki, lektury związane z wyjazdami? A może dziewczynki polecą, jak przygotować się przed podróżą?
Kocham przygotowywania do podróży! Chyba tak samo mocno jak samą podróż. Przed wyprawą czytam książki o danym miejscu i z danym miejscem w tle. Oglądam filmy, których akcja rozgrywa się w danym kraju, a najlepiej w konkretnym rejonie. Słucham muzyki charakterystycznej dla danego kraju. Oglądam masę zdjęć w internecie i albumów. A nawet spaceruję ludkiem po Google maps, którym nie raz zdarzało mi się obejść całe miasteczko. Czasem nawet znajduję sobie tym ludkiem miejsca, gdzie planuję zrobić zdjęcia – takie hobby!
Przed wyjazdem czytamy też z dziećmi książki, których akcja dzieje się w danym kraju, czasem oglądamy bajki czy filmy. Wcześniej pisałam głównie o Szwecji i Portugalii, więc polecę lektury o tych dwóch krajach. Książek, których akcja dzieje się w Szwecji, przeczytałam bardzo dużo. Między innymi dlatego ten kraj tak bardzo mnie ciekawi. Polecam wspomnianą już wcześniej serię lekkich kryminałów z Eriką Flack i Patrikiem Hedstromem Camilli Läckberg, czy mocniejszych z Mikaelem Bloomkwistem i Lisabeth Salander Stiega Larssona.
Przed wyjazdem warto też sięgnąć po nową książkę „Emi i Tajny Klub Superdziewczyn” o Szwecji. Dziewczyny od dawna bardzo lubią tę serię, a ja czytałam ją z nimi po raz pierwszy i jestem zaskoczona, że to może być nie tylko książka dla dzieci, ale i lekki przewodnik dla dorosłych przybliżający odrobinę Szwecję, a przede wszystkim Sztokholm i Smallandię. Zawiera sporo ciekawostek o kraju i opisuje warte odwiedzenia miejsca. Po lekturze zapragnęłam tam jechać!
Na koniec kluczowe pytania: co podróże dają wam, a co dają dzieciom? Czasem się mówi „eeee tam, i tak nic nie będą pamiętać”.
O podróżach z dziećmi nigdy nie myślałam pod kątem „co one z tego zapamiętają”. Wspomnienia pięknych chwil, zapierających dech w piersiach widoków czy wyśmienitych smaków są wspaniałe. Ale podróże to przede wszystkim taka szkoła życia. Wychodzimy ze „swojego podwórka” i odkrywamy nieznane. Dowiadujemy się wielu rzeczy nie tylko o świecie, ale również o sobie. Znacznie większe znaczenie niż wspomnienia z danego miejsca mają dla nas nabyte w podróży umiejętności i doświadczenia.
*
Czy wspominałam, że wakacje już za 13 tygodni? To tylko 2333 godziny. Czytamy, inspirujemy się, jedziemy!
Materiał powstał we współpracy z Wydawnictwem Wilga, w którym znajdziecie całą serię przygód Emi i Tajnego Klubu Superdziewczyn.