Błękitny poród. Możesz mieć taki poród, o jakim marzysz! - Ładne Bebe

Błękitny poród. Możesz mieć taki poród, o jakim marzysz!

Beata Meinguer-Jedlińska jest hipnodoulą, która własne porodowe doświadczenia przekuła w ideę „Błękitnego Porodu”. Stosuje w niej autohipnozę i dużo technik relaksacyjnych. Przygotowała według tej metody już ponad 700 kobiet w Polsce, mocno wierząc w ich siłę. Teraz wydała książkę.

Beata rzeczowo i spokojnie wyjaśniła mi, że nazwała swoją metodę tak, bo to, co dzieje się w porodzie, bardzo przypomina jej morze. Nie wszystko jest do przewidzenia w tym stanie, ale, zdaniem Beaty, możemy się do porodu przygotować i nauczyć technik hipnoporodu: oddechu, rozluźniania ciała, zdobyć wiedzę i otaczać się ludźmi, którzy w nas wierzą. A gdy już poród się zaczyna – pozwolić ciału rodzić. Myślę, że jest to dosyć instynktowne, ale przez medykalizację i pęd życia po prostu zapominamy o podstawach. Takie osoby jak Beata Meinguer-Jedlińska potrafią nas „obudzić” i przygotować do porodu, by odbywał się on spokojnie, dobrze i bezpiecznie. W ten sposób czują się kobiety korzystające z jej doświadczenia, to ich refleksje cytuję w materiale.

Sama książka oraz workbook są napisane przejrzyście. Tak, by można było krok po kroku dowiedzieć się, czym „Błękitny Poród” jest i jak się do niego przygotować. W workbooku autorka opisuje każdy miesiąc – czym warto się zająć w danym czasie, przyszła mama może zapisać w nim, jakie ma obawy, przemyślenia, jakie ćwiczenia wykonywać, itp. Już samo to może zadziałać uspakajająco.

Dziękujemy za udział w sesji zdjęciowej Kasi, Piotrkowi i małej Janince!

Co czuje, a co może czuć kobieta w trakcie porodu?

To jest kwestia bardzo indywidualna i w dużej mierze zależna od nastawienia, przekonań i jakości przygotowania na poród. Nie da się ukryć, że większość kobiet doświadcza lęku (o różnym podłożu i o różne rzeczy), stresu czy niepewności co do całej sytuacji. Lęk pojawia się w zasadzie już w ostatnim miesiącu, mogą pojawiać się też pytania – czy jestem gotowa, czy będę wiedziała, że to już poród, kiedy mam wyjechać na porodówkę, czy tata dziecka będzie na nią wpuszczony, jak mnie potraktują w szpitalu, jak sobie poradzę z dzieckiem w domu itp. Potem czekanie na akcję, która w ok. 96 procentach nie zaczyna się w dniu wyznaczonym przez lekarza (!), więc ciśnienie rośnie. W trakcie porodu te emocje często się nasilają, bo dochodzą skurcze, otoczenie szpitalne, brak emocjonalnego wsparcia, poczucia bezpieczeństwa czy intymności.

Może też być w drugą stronę – często słyszę w relacjach kobiet po pierwszym porodzie, że były nastawione pozytywnie, nie mogły się doczekać, jednak akcja porodowa z jej intensywnością i niespodziankami na tyle ich zaskoczyła, było w nich tyle przerażenia, że wspominają poród jako coś traumatycznego.

No właśnie, a przecież bywa, że słyszymy od koleżanek, że to była trauma…

Mam apel do kobiet w ciąży czytających ten wywiad: jeżeli inna kobieta chce opowiedzieć wam o swoim porodzie, zwłaszcza jeżeli ma to być właśnie traumatyczny, trudny opis, pamiętajcie, że informacje, które do nas docierają w ciąży, mają bezpośredni wpływ na nasze samopoczucie i podejście do porodu! Nie musicie przyjmować tych historii, jeżeli nie czujecie się na siłach. Po drugie – każda historia porodowa ma dwie warstwy, które przypominają górę lodową; to, co słyszymy, jest nad powierzchnią wody, a to, co jest przyczyną, jest pod jej powierzchnią. To, co czuje kobieta podczas porodu, jest wypadkową jej całego życia, jakości przygotowania na poród, wsparcia, które miała w ciąży i w trakcie porodu, wyborów, jakich dokonała w ciąży (kto prowadzi ciążę, gdzie rodzić, nawet z kim rozmawiać i co czytać o porodzie!), jej przekonań, nastawienia do siebie i świata zewnętrznego, wiary w siebie lub jej braku, akceptacji lub jej braku dla swojego ciała i seksualności – i wielu więcej. Oczywiście na to, co czuje, wpływa też jakość opieki medycznej, czy czuła się bezpiecznie, czy mogła decydować o interwencjach medycznych i zabiegach, czy była informowana o postępie porodu.

Pytasz, co może czuć kobieta w trakcie porodu. Odpowiem trochę od tyłu (śmiech).  Kiedy na grupie wsparcia „Błękitny Poród” jedna z członkiń publikuje historię swojego pięknego porodu, nigdy nie brakuje komentarzy typu „ja też bym tak chciała”, albo „ja też byłam nastawiona pozytywnie, ale wyszło inaczej”. Piękne, satysfakcjonujące, dobre porody to nie jest kwestia szczęścia. Piękne filmiki z porodów, które można zobaczyć np. na YouTube, na których widać, że kobieta niesamowicie współpracuje ze swoim ciałem, wydycha dziecko zamiast przeć, spokój, jaki maluje się na jej twarzy mimo wielkiego wysiłku, to nie jest kwestia szczęścia. To jest wynik pracy, jaki wykonała głównie z samą sobą. Kobieta podczas porodu może czuć się silna, szczęśliwa, wspierana, bezpieczna. Może trudno w to niektórym uwierzyć, ale poród naprawdę zaczyna się w głowie.

Czyli tak jak wszystko, mamy to w głowie. Co właściwie skłoniło cię do stworzenia idei „Błękitnego Porodu”?

Po pierwsze moje własne porody, bo wtedy doświadczyłam na własnej skórze, że można rodzić fajnie, pozytywnie, czując się silną, a nie cierpiącą. Dzięki temu zmieniłam swoją dotychczasową pracę i zaczęłam interesować się porodami. Po drugie, do stworzenia idei BP skłoniły mnie te wszystkie kobiety, które spotkałam na swojej drodze, odkąd sama zostałam mamą. Każda niosła ze sobą tak różne historie, miały różne przekonania na temat porodu, swoich możliwości czy własnego ciała. Rodziły w Polsce, w bardzo różnych miejscach, spotykały się z różnymi zachowaniami personelu, ich porody różnie przebiegały i różnie się kończyły. W pewnym momencie swojej pracy zaczęłam się zastanawiać, jak połączyć techniki hipnoporodu (które tak naprawdę są bardzo proste i łatwe do zastosowania) z tą różnorodnością kobiet i ich doświadczeń na gruncie polskim. Hipnoporód wprawdzie jest niesamowicie przydatny na etapie ciąży i do tego, by proces porodowy przebiegał w swoim naturalnym rytmie, ale zobaczyłam, że czegoś mi w nim brakuje. Uważam, że każda z nas zasługuje na dobry poród, więc zaczęłam sobie zadawać pytania, co mogę dać kobietom, aby doświadczyły dobrego porodu, nawet jeśli nie potoczył się tak, jak tego chciały. Pracując z kobietami w ciąży, towarzysząc w ich porodach, łącząc wiele technik, w końcu stworzyłam Błękitny Poród.

Naprawdę jesteśmy w stanie rodzić w autohipnozie? Moje doświadczenia były zgoła inne, ale nie ukrywam, że nie byłam do końca w stanie skupić się na założeniach i planie swojego porodu. Być może gdyby ktoś mnie nauczył, jak się dobrze zrelaksować, to byłoby inaczej?

Tak, naprawdę. Inaczej pewnie ta metoda nie przyjęłaby się tak dobrze na świecie i tak wiele kobiet nie opowiadałoby swoich pozytywnych wspomnień z porodu w autohipnozie. „Skupić się na założeniach i planie porodu” jest tu kluczem do zrozumienia, jak działa autohipnoza w czasie porodu. Po pierwsze stan autohipnozy jest zupełnie dla nas naturalny, występuje u nas samoistnie kilkanaście do kilkudziesięciu razy na dobę! Doświadczamy jej podczas codziennych czynności, które sprawiają, że skupiamy się na nich, zawężamy naszą uwagę, wykonując te bardziej znane lub takie, które są wysoko relaksujące i „zapominamy” o świecie, który nas otacza. Wtedy nasze fale mózgowe wchodzą na częstotliwość alfa, czyli głębokiego relaksu, autohipnozy. Poród jest „zapisany” w najstarszych strukturach naszego mózgu – tam, gdzie są wszystkie inne fizjologiczne, niezależne od naszej woli, funkcje życiowe, ale też instynkty, prokreacja, walka, przetrwanie. W trakcie ewolucji naszego mózgu powstały kolejne struktury, a ta, której używamy dziś do myślenia, mowy, kontroli czy nauki, to kora nowa. Gdy jej używamy, nasz mózg wchodzi na częstotliwość beta.

I tu mamy mały „zgrzyt” w porodzie – skupianie się, o którym wspomniałaś w pytaniu, kontrola, próby przejścia przez poród „na głowę” nie działają, a nawet mogą zahamować poród, wzmagać ból, doprowadzając do cierpienia fizycznego i psychicznego. Dlaczego? Bo myśląc, analizując, skupiając się na tym, co trzeba zrobić, blokujemy struktury, które są odpowiedzialne za poród. Poród należy czuć, poddać się mu jako instynktowi, wtedy proces porodowy może odbyć się w naturalnym rytmie. Pod względem fizjologicznym ludzkie porody nie różnią się niczym od porodów innych gatunków ssaków – to dokładnie ten sam proces! Tylko jako gatunek nadrzędny umiejący myśleć logicznie próbujemy przekombinować. Najlepsze, co można dla siebie zrobić, to odpuścić kontrolę i pozwolić ciału działać.

Jak to wygląda w praktyce?

W czasie przygotowania na hipnoporód uczymy się, jak wchodzić w stan głębokiego relaksu (nie tylko bezwiednie, jak podczas różnych czynności w czasie dnia), uczymy się zmieniać nasze nawyki i reakcje na ból i stres. Relaksować się we własnym domu to jedno, ale gdy jesteśmy w obcym otoczeniu, gdy zaczyna się poród, możemy zareagować zupełnie inaczej, bo działamy nawykowo. Nad tym wszystkim pracujemy na etapie przygotowania, aby utrzymać stan głębokiego relaksu bez względu na otoczenie i okoliczności.

Pamiętam moje pierwsze spotkanie z ginekologiem, który potwierdzał mi ciążę, i jego słowa, że „ciąża to nie choroba”. I to bardzo wbiło mi się w moje postrzeganie ciąży na kolejne 9 miesięcy.

No więc właśnie. Jeżeli więc dana kobieta jest świadoma tego, że ciąża to zupełnie normalny, fizjologiczny stan – odmienny, ale fizjologiczny! – to powinna szukać takich specjalistów i miejsc, które podzielają jej zdanie, rozważyć prowadzenie ciąży przez położną. To zdecydowanie wpłynie na sposób prowadzenia ciąży, na jej przygotowanie do porodu oraz sam poród.

Da się to zmienić – wrócić do tych „pierwotnych” założeń?

Jestem optymistką, ale mocno stąpam po ziemi, więc powiem: nie sądzę. Jesteśmy już zbyt zepsuci cywilizacją i rozwojem technologii, mamy inne przekonania, założenia i definicje, co jest bezpieczne, niż miały nasze babcie i prababcie (to były ostatnie pokolenia, które w większości rodziły w domu). Dla części kobiet poczucie bezpieczeństwa oznacza obecność lekarza i bliskość sali operacyjnej – i to jest OK! To, nad czym powinniśmy pracować, to żeby kobiety zdobywały wiedzę o fizjologii porodu, przestały go utożsamiać z traumą, mogły rodzić w domowych warunkach, bez pośpiechu, we własnym rytmie również w szpitalu (te, które wybierają dom, mają to – powiedzmy – w pakiecie). Wszyscy wiemy, jak to obecnie wygląda na polskich porodówkach, więc to zdanie może się wydawać kompletnie odjechane, ale to już się zmienia! Są miejsca w Polsce, które prowadzą porody tak, jakby to się odbywało w domu. A wiesz, kto może sprawić, że będzie ich więcej?

No, co?

My, kobiety! To my na to wpływamy wraz z mądrymi położnymi i lekarzami.

Jestem za! Porozmawiamy teraz trochę o oddychaniu. Oddech to podstawa w porodzie, ale przecież na co dzień nie potrafimy, w większości, prawidłowo go „używać”. Dopiero, gdy zagłębimy się w techniki relaksacyjne, choćby w jogę, zaczynamy na nowo odkrywać, czym jest. Tak samo jest w technikach stworzonych przez ciebie?

Bardzo podobnie. Przede wszystkim uczulam kobiety, żeby nie myślały o „oddechu na poród” jak o jakimś sztucznym tworze, ale o oddechu w ogóle, codziennym, świadomym. Nauka oddychania na sam poród zawodzi w większości przypadków, bo tak jak mówiłam – w czasie porodu najkorzystniej jest nie myśleć, nie analizować, tylko pozwolić ciału działać, zachowywać się instynktownie. Poza tym, jeżeli uczymy się czegoś na poziomie świadomym, czyli w tym przypadku oddechu, potem, gdy poród się zacznie i tak działamy na nawykowych reakcjach, bo tak reagujemy w sytuacjach stresowych. Nie będziemy przywoływać wyuczonych rzeczy, tylko nasze podświadome reakcje. Jeżeli naszą podświadomą reakcją na stres czy ból jest zatrzymanie oddechu, zaciskanie ciała, reakcja ucieczki czy zamrożenia, to to właśnie zrobimy. Dlatego tak ważna jest uważność na oddech w całej ciąży, najlepiej go obserwować w każdym możliwym momencie, a zwłaszcza kiedy coś nas wybija z równowagi. Idziesz do teściowej czy do urzędu – zobacz, jak oddychasz, i z dobrocią dla siebie przywróć swój głęboki, spokojny oddech. I tak za każdym razem, aż stanie się to twoim nawykiem. Oczywiście dodatkowo dobrze jest posłuchać np. o tłoczni brzusznej, aby ją wykorzystać w fazie parcia, bo z tym najwięcej kobiet ma problem, ale bez uważności na swój oddech w życiu codziennym to pozostanie tylko suchą teorią.

Widzisz zainteresowanie tą metodą porodu u polskich kobiet? Czy książka i „workbook” wystarczą, czy jednak warto spotkać się z taką osobą jak ty?

Świadomość się zmienia, więc i zainteresowanie rośnie. Co jednak jest teraz według mnie kluczowe, to to, aby ta metoda weszła do popkultury porodowej. Nawet nie wyobrażasz sobie, ile razy słyszałam od różnych kobiet: „Dlaczego ja cię nie znałam przed swoim pierwszym porodem, wtedy zupełnie inaczej by to wyglądało”. Błękitne coraz częściej spotykają się na porodówkach, w poczekalni do ginekologia czy w parkach na spacerze, ale to nadal jest kropla w morzu. Kobiety coraz częściej chcą mieć wpływ, chcą wspominać poród pozytywnie, zapewnić dziecku najlepszy start  w życie, radosne powitanie, zapobiec depresji poporodowej, chcą czuć się ważne, a nie tłumaczyć wszystko tym, że „najważniejsze, że dziecko jest zdrowe”. Tylko nie każda wie, gdzie szukać, nie pomagają koleżanki i starsze pokolenie, które mówi o porodzie tylko w drastyczny sposób. Inne przychodzą do mnie i mówią „W poprzednim porodzie myślałam, że bez sensu się przygotowywać, bo przecież kobiety jakoś rodzą, a szkoła rodzenia wystarczy. Teraz chcę to lepiej przeżyć”.

Liczę na to, że książka jest szansą wyjścia poza błękitną bańkę do wszystkich kobiet w Polsce, aby dowiedziały się, że można inaczej! W książce znajdą mnóstwo wiedzy, nie tylko o samym porodzie i metodzie, ale też o tym, dlaczego porodu się boimy, jak nasze nastawienie wpływa na jego przebieg. Niektórym kobietom to może wystarczyć, bo w książce umieściłam też przykłady ćwiczeń – te, które potrzebują całego procesu przygotowania na Błękitny Poród, znajdą go na warsztatach lub kursach online.

Co chciałabyś przekazać kobietom, które szykują się do porodu?

Po pierwsze pamiętaj, że możesz! Możesz szukać najwłaściwszej dla siebie drogi, innego porodu niż miała twoja mama, siostra, koleżanka. Możesz zmieniać zdanie i się mylić. Możesz sama wybrać, co uważasz za najlepsze dla ciebie i twojego dziecka. Możesz mieć taki poród, o jakim marzysz. Po drugie: jesteś ważna! Stać nas na dużo więcej niż „zdrowe dziecko”, to jest naprawdę marne i smutne tłumaczenie, biorąc pod uwagę rozwój medycyny i świadomości. Wiedziałaś, że podobno Polacy są najbardziej wypalonymi rodzicami w Europie? A to zaczyna się już w porodzie, kiedy zamiast zaopiekować się naszym niezadowoleniem (tym bardziej traumą!) zamiatamy żal pod dywan „najważniejsze, że dziecko jest zdrowe”. Tak – to jest superważne, że dziecko jest zdrowe, ale nie umniejszaj w ten sposób wadze twoich przeżyć! Poród jest na tyle silnym doświadczeniem, że zostanie w twoim ciele i psychice na całe życie. Skończ z postawą Matki Polki cierpiętnicy, to nikomu dobrze nie robi.

 

Książki i więcej informacji o nich znajdziecie tutaj.

 

DSC_6142.jpgDSC_6252.jpgDSC_9561.jpgDSC_6194.jpgDSC_9540.jpgDSC_6429-scaled.jpgDSC_9767.jpgDSC_6478.jpgDSC_9529.jpgDSC_9754.jpgDSC_6326.jpgDSC_9689.jpgDSC_9634.jpgDSC_9669.jpg

Powiązane