rodzina

Rainbow Warriors

Najlepiej wychodzi nam wszystko razem

Rainbow Warriors
Pixel Heart

O dzieleniu się wszystkim i robieniu wszystkiego razem. O miłości, która jest rozpościeraniem sobie wzajemnie świata, byciu jednym, mówieniu prawdy, wspólnym się śmianiu i wspólnym baniu.

Aga i Karolina od 3 lat są partnerkami w życiu i w pracy – tworzą duet didżejski Fermented Girls, prowadzą manufakturę kimchi Las Vegans i wspólnie wychowują 12-letniego Stanisława. Jak same o sobie mówią: Najlepiej wychodzi nam wszystko razem – nawet w squasha gra nam się ze sobą najlepiej. Mamy te same pasje i to szczęście, że robimy na co dzień dokładnie to, co nas kręci. Codzienność tej rodziny to jednak nie tylko techno i koreańskie kiszonki – jest w niej zarówno lęk o dziecko, jak i rozczarowanie polityką budzącą znieczulicę i brak tolerancji wobec mniejszości seksualnych. W kraju, w którym „strefy wolne od LGBT” zajmują na ten moment 30% powierzchni, a do ogólnopolskiego dziennika dodawane są naklejki z tym napisem, trudno o spokojny sen wśród par nieheteronormatywnych, zwłaszcza tych, które wychowują dzieci. Dziewczyny dostrzegają jaskółki zmian, ale dociera też do nich mnóstwo przykładów społecznego braku akceptacji i zrównywania walcem wszelkich przejawów inności. Jasne, że się boją, ale bardzo chcą zostać w Polsce, czuć się tutaj bezpiecznie, trzymać za ręce podczas spacerów i brać udział w manifestacjach. Robić wszystko to, co jest naturalne i oczywiste w zachodnich, tolerancyjnych społeczeństwach. Kiedy tak będzie i u nas?

 

Ciekawi mnie, jak to jest prowadzić wspólnie 2 biznesy – Las Vegans i  i Fermented Girls – i jeszcze wychowywać razem dziecko? Co jest tutaj największą trudnością, a co przychodzi łatwo?

K: Właśnie problem w tym, że najlepiej wychodzi nam wszystko razem – nawet w squasha gra nam się ze sobą najlepiej. Mamy te same pasje i to szczęście, że robimy na co dzień dokładnie to, co nas kręci.

A: Robiąc kimchi, słuchamy muzyki. Przygotowując zamówienia, jednocześnie robimy selekcję do seta. Tak jak muzyka, tak i Las Vegans przyszło do nas naturalnie, jest przedłużeniem naszego weganizowania wszystkiego, czego się da. Staszek to już nastolatek ze swoimi hip-hopem i deskorolkowymi zajawkami. Dodatkowo mamy duże wsparcie ze strony zarówno taty Staszka, jak i mojego byłego partnera, z którymi i Staszek i my mamy superkontakt.

Faktycznie, dużo tego wspólnego. A co was połączyło?

Aga: Połączyła nas wspólna pasja – muzyka. Poznałyśmy się z Karoliną ponad 3 lata temu na rockowym obozie dla dziewczyn Lucciola Ladies Rock w Warszawie, ale niespodziewanie głębsza relacja zaczęła się dopiero po kolejnym obozie – produkcji muzyki elektronicznej, w marcu 2017 roku w Krakowie. Mój syn Staszek miał wtedy 9 lat.

Jak z nim rozmawiałaś o nowej relacji?

A: Najpierw poznałam go po prostu z Karo, która wtedy jeszcze mieszkała w Holandii. Zapakowałam nas do auta, na dach wrzuciłam dwa rowery i pojechaliśmy przez Berlin do Holandii. Kara przywitała nas hucznie, a jej wegańskie burgery wyjątkowo przypadły do gustu Staszkowi. A że sama ma dwóch braci i dwóch bratanków, bardzo łatwo nawiązała z nim kumpelską relację.

Karolina: I po tygodniu wracaliśmy już wszyscy razem, z trzecim rowerem na dachu. Potem Staszek długo był poza Krakowem, bo były wakacje. Ale jak wrócił, zaczęły się rozmowy.

I jak to poszło?

A: Najpierw rozmawialiśmy o tym, jak to jest, kiedy ktoś się zakocha. Że zakochujemy się w człowieku, a nie w płci, i to właśnie przytrafiło się mnie, bo dotychczas miałam chłopaków. Zawsze dużo rozmawialiśmy, nigdy nie było między nami tematów tabu, od zawsze uczyłam go otwartości. To nie jest tak, że nagle miał stać się tolerancyjny. Znał wielu moich znajomych LGBTQIA (Lesbian, Gay, Bisexual, Transsexual, Queer, Intersex, Asexual – przyp. red.), jeździł z nimi na wakacje. Nie było to dla niego nic, czego nie znał. Dziwiło go tylko, czemu inni tego nie mogą zrozumieć. Chciałam, żeby poczuł się pewniej, dlatego dodatkowo wsparłyśmy się pomocą psychologa. To była dobra decyzja.

A w jaki sposób Staszek opowiadał rówieśnikom o waszym związku?

K: Dzieci przyjmują poglądy swoich rodziców, co widać potem w rozmowach między nimi. Model nieheteronormatywnej rodziny niestety nadal niektórym nie mieści się w głowie, dlatego Staszek nie od razu chwalił się wszystkim koleżankom i kolegom. Zadziwiające było to, że wiedział dokładnie, komu i ile może w szkole powiedzieć.

A: Niestety w Polsce jest bardzo duże przyzwolenie na mowę nienawiści i brak akceptacji innego sposobu na życie niż tradycyjny model rodziny. Dzieci słyszą o tęczowej zarazie, zakazie tęczowych piątków w szkole i  – jeśli wokół nich nie pojawi się choć jedna, dorosła, mądra osoba, która im to wyjaśni – to przyjmują to jako prawdę. Skąd mają wiedzieć, że jest inaczej? Dzieci nas obserwują i widzą, jak reagujemy na wszelkie informacje.

 

Jak wygląda wasz dzień powszedni? Jak sobie pomagacie w organizowaniu codzienności, także tej szkolnej ze Stasiem? 

K: Każdy dzień wygląda trochę inaczej, bo same sobie ustalamy, kiedy i nad czym pracujemy, dzięki czemu jesteśmy dosyć elastyczne. W tygodniu zajmujemy się głównie pracą w Las Vegans – naszej małej manufakturze kimchi. W naszej kimczowni zawsze jest co robić. Po godzinach, jako Fermented Girls, gramy techno. W tym tygodniu akurat asystujemy na kolejnej Luccioli w Krakowie – Aga na wokalu, ja na perkusji. Tego rodzaje aktywności pozwalają nam na łatwiejsze łączenie pracy z życiem domowym. Staszek już jest w tym wieku, że wiele rzeczy robi samodzielnie, ostatnio najwięcej czasu spędza na skateparku. Wspólnie, szczególnie teraz zimą, najbardziej lubimy wylegiwać się razem na kanapie, oglądając filmy, słuchając winyli czy czytając książki.

A: Bardzo doceniamy wspólny, niespieszny czas w domu. Wtedy jest moment na zwykłe bycie ze sobą, na wszystkie rozmowy, na które zwykle nie ma się czasu. Wymieniamy się doświadczeniami, spojrzeniami na różne tematy. Staszek z niektórych spraw zwierza się mnie, a z niektórych Karo. Mają swoje tematy – jak trzeba, to się z nim posiłuje, razem zdemolują dom, pojeżdżą na rowerach bez trzymanki. Karo uczy go odwagi.

Super, że macie siebie. Ale jestem ciekawa, jak wam się żyje w Krakowie i w ogóle w Polsce, która straszy LGBT? Przychodzi mi do głowy niedawny wywiad w „Wysokich Obcasach” z wokalistką zespołu Rebeka o jej coming oucie i o tym, jak bardzo boi się spacerować ze swoją dziewczyną za rękę po mieście. Dodajmy – po dużym mieście.

A: Żyjemy w naszej małej, krakowskiej bańce, gdzie nic przykrego się nam nie wydarza. Z naszymi sąsiadami z dzielni i ich dziećmi chodzimy razem na Parady Równości. Takimi ludźmi staramy się otaczać. Ale jednocześnie jesteśmy przerażone codziennymi wiadomościami, gdzie społeczność LGBTQIA jest przedstawiana jako największy wróg, gdzie próbuje się jej odebrać prawa, których nie ma. Boimy się, że ta bańka, w której żyjemy, pęknie.

K: Chyba nigdy też nie przejmowałyśmy się, co myślą o nas inni. Nie mamy kłopotu z okazywaniem sobie uczuć w miejscach publicznych, ale może dlatego, że zwykle wybieramy miejsca LGBTQIA friendly. Na szczęście w Krakowie jest ich coraz więcej. I dobrze. Ale z drugiej strony zdajemy sobie sprawę, że już sam ten podział jest krzywdzący. Wszystkie miejsca powinny być z założenia friendly dla wszystkich.

Czy jesteście aktywistkami w sprawach mniejszości? W jaki sposób działacie?

A: Myślę, że nasze wspólne życie już jest formą działania. Staramy się żyć świadomie na wielu płaszczyznach, dlatego m.in. bierzemy udział w protestach i paradach, bo nie wyobrażamy sobie patrzeć na to wszystko z boku.

K: Grałyśmy na afterparty w ramach Queerowego Maja w Krakowie. Mamy zaproszenie do zabrania głosu w trakcie krakowskiej Manify 8 marca. Jesteśmy odpowiedzialne nie tylko za siebie, ale również za Staszka. Nie mamy czasu na obojętność.

Dlaczego ludzie boją się tęczowych rodzin? 

A: Mamy nadzieję, że nas się nie boją (śmiech). Ludzie z reguły boją się tego, co nieznane.

K: Wiemy, że w Polsce publiczny coming out wymaga dużej odwagi. Zdajemy sobie jednak sprawę, że jest to nadal przywilej, na który nie każdy może sobie pozwolić.

Boicie się czasem o siebie albo o Stasia?

A: Pewnie, że się boimy. Przeraża nas wszechogarniająca znieczulica i przyzwolenie na mowę nienawiści.

K: Boimy się, że ludzie tak się do tego zakłamania przyzwyczają, że w końcu pozostaną obojętni, przestaną się sprzeciwiać. I nikt nie stanie w obronie Staszka czy jego kolegi lub koleżanki, gdy zajdzie taka potrzeba.

A: Jednocześnie jesteśmy zachwycone Staszka otwartością i odwagą. Zdarzały się jednak dni, że wracał ze szkoły i ciężko mu było zrozumieć brak tolerancji wśród jego rówieśników. To, jaki jest, to zasługa nie tylko nasza, ale też naszego najbliższego otoczenia, znajomych, moich byłych partnerów. Staszka bezpośrednio nie spotkało nic przykrego, ale bardzo się o to staramy.

Czego byście życzyły sobie i innym rodzinom nieheteronormatywnym? Jak patrzycie w przyszłość w tej kwestii – jest optymizm? A może lepiej się spakować i wyjechać tam, gdzie łatwiej żyć?

K: Wbrew temu, co się dzieje, zauważyłyśmy ostatnio wspólny front broniący praw mniejszości, nie tylko wśród społeczności LGBTQIA. Po wydarzeniach w Białymstoku wiele środowisk na co dzień nie związanych z LGBT wykazało duże wsparcie.

A: Marzeń mamy wiele, ale skupiając się na tym co jest realne tu i teraz, to życzyłybyśmy sobie, żeby to wsparcie powiększało kręgi, było mocne i trwałe. Staszek był z nami w Berlinie, Amsterdamie, Kopenhadze. Takie podróże dają dystans, pokazują nam, jak bardzo jesteśmy w Polsce w tyle, a wręcz się cofamy. Ostatnio poznałyśmy parę superdziewczyn: małżeństwo, trójka dzieci. Niestety wyemigrowały z Warszawy, która wydaje się i tak otwartym miastem. Okazało się, że nawet w nowoczesnym przedszkolu jedna z mam miała być nazywana mamą, a druga mogła być tylko ciocią. Nie dziwię się, że wyjechały, ale bardzo nam szkoda, że z Polski muszą uciekać tacy wartościowi ludzie. Życzyłybyśmy sobie prawa do życia w kraju, który zapewni nam bezpieczeństwo, prawa do kochania i bycia kochanym.

Niech to będzie puenta do naszej rozmowy. Dziękuję.

*

Aga – 1/2 wegańskiej manufaktury Las Vegans i DJ-skiego duetu Fermented Girls. Jej pasją jest muzyka elektroniczna (od ponad 8 lat prowadzi na Facebooku zamkniętą grupę muzyczną tylko dla dziewczyn), wegańska gastroturystyka, body art i mikrowyprawy.

Karolina – szefowa kuchni Las Vegans i druga połowa kolektywu Fermented Girls. Jej pasją jest weganizowanie świata. Maniaczka body pumpa. Nie schodzi z roweru cały rok.