Podobno błędów nie popełnia tylko ten, kto nic nie robi. A co, jeśli świat nie pozwala ci na potknięcia? Wymaga, abyś była wolna od wad i perfekcyjna? Tak bywa w świecie dziewczynek, w którym – jak się okazuje –dążenie do perfekcji często odbiera radość i sens podejmowanych działań. Redaktorki z Ładnego Bebe przyglądają się wnioskom z badania LEGO Play Well 2024.
Córka Pauliny szykowała się na bal przebierańców, motyw przewodni: kosmos. Po długim namyśle podjęła decyzję, że przebierze się za rakietę. W planowanie stroju włączyła się cała rodzina. Były szkice, rzuty, bloki techniczne – wszystko prawie zapięte na ostatni guzik (a raczej śrubkę). Do czasu. Gdy dziewczynka podzieliła się swoimi planami z koleżankami, te natychmiast sprowadziły ją i jej rakietę na ziemię. Na balu trzeba mieć suknię, inaczej jest się jak chłopak – najlepiej więc przebrać się za słońce, ponieważ to umożliwia włożenie żółtej tiulowej spódnicy z koła.
Paulina wspomina, jak z bólem serca patrzyła na zdjęcia z imprezy. Z jednej strony nagromadzenie dziewczyńskich jednakowych słońc, a z drugiej – armia astronautów, ufoludków, planet i szalonych naukowców.
Żeby nie dać plamy
Niewiele jest reklam, które pamiętam z dzieciństwa. Ale jedna, z lat 80., zrobiła na mnie szczególne wrażenie. To plakat kampanii LEGO®, na którym mała dziewczynka z rudymi włosami, w pogniecionych jeansach i zwykłym T-shircie, pełna dumy, trzyma budowlę z klocków. Nie ma tam różu i brokatu – tylko mały człowiek, któremu udało się stworzyć coś własnego i oryginalnego. Nie jest to księżniczkowy zamek ani salon piękności. To jakieś coś – ale jest jej, a ona ewidentnie jest z tego zadowolona. Dla mnie to był absolutny przełom – czyli można działać bez instrukcji? Można zbudować nie wiadomo co? Można nie iść według utartych schematów? Ewidentnie można, skoro takie rzeczy pokazują w reklamach. Niewiele podobnych przekazów widziałam potem, jako dziewczynka i dorosła kobieta. Zabawki dla dziewcząt były zwykle prezentowane w scenerii różowych tiulów, a małe aktorki w perfekcyjnych sukienkach nie powinny narażać się na ryzyko jakiejkolwiek plamy (czy to na sukience, czy to tej bardziej metaforycznej).
Bo przecież wiemy, że dziewczynki powinny być czyste i schludne. A żeby nie zwiększać ryzyka poplamienia nieskazitelnej fartuszkowej bieli, nie powinno się podsuwać im pod nos zabawy i zabawki, która mogłaby je pobrudzić czy pognieść idealne plisy! Problemem jest jednak nie tylko kwestia wyglądu, dziewczynki wychowuje się także w dążeniu do perfekcji. A jeśli coś ma być perfekcyjne, to wolne od błędów. Zastanówmy się jednak: czy którekolwiek wielkie odkrycie nie powstało właśnie metodą prób i błędów? Co się dzieje, gdy zabraniamy dziewczynkom pomyłek? „Mentalność perfekcjonizmu sprawia, że trzymamy się utartych ścieżek, boimy się porażki i łatwo rezygnujemy. Mentalność nastawiona na rozwój natomiast zachęca nas do odwagi, akceptowania porażek i do ciągłego budowania i odbudowywania. Tworzy to zamiłowanie do nauki i odporność, które są kluczowe dla wielkich osiągnięć”, wyjaśnia dr Anika Petrella, badaczka i psychoterapeutka.
Problem tkwi w języku
Wnioski płynące z badania LEGO® Play Well 2024 rzucają trochę światła na to, jak powinniśmy zachęcać dziewczęta do eksperymentowania, bez obawy przed porażką.
Osiem na dziesięć dziewczynek twierdzi, że mniej bałyby się próbować nowych rzeczy, gdyby błędy były częściej traktowane jako okazja do nauki. Aż 85% z nich czułoby się również pewniej, gdyby przy ocenie ich prac skupiano się bardziej na postępie i rozwoju niż na perfekcji. Osiem na dziesięć dziewcząt wierzy, że ich pewność siebie by wzrosła, gdyby dorośli koncentrowali się bardziej na procesie twórczym, a nie na rezultacie – 87% przyznaje, że dzięki temu mniej martwiłoby się o popełnianie błędów. Co więcej, dziewczęta przyznają, że motywują je komplementy związane z rozwojem, takie jak „kreatywna”, „odważna” i „inspirująca”. To trochę inne określenia niż te, którymi przywykliśmy je opisywać, prawda?
Wiecie, że gdyby słowem „geniusz” trzeba było opisać jedną płeć, to 25% rodziców określiłoby nim raczej chłopca, a tylko 18% dziewczynkę? Z kolei aż 62% rodziców opisałoby słowem „uroczy” dziewczynkę, a tylko 6% chłopca – tak wynika z badania LEGO® Play Well 2024. Język tworzy rzeczywistość, zastanówmy się więc, jak będzie wyglądał taki świat i jakie szanse będą miały w nim dziewczynki. „To, jak zwracamy się do dzieci, ma ogromne znaczenie dla ich pewności siebie i poczucia własnej wartości. Często nieświadomie wzmacniamy przekaz, że dziewczynki powinny być bardziej perfekcyjne niż chłopcy. Zmiana naszego podejścia i używanie bardziej inkluzywnego języka będzie wpływać na to, jak dziewczynki postrzegają swoje umiejętności. One mogą wszystko – musimy tylko stworzyć im warunki, aby to odkryły”, zaznacza Aleksandra Belta-Iwacz, psycholożka, twórczyni platformy edukacyjnej Mamologia i ekspertka kampanii LEGO „Dziewczynki mogą wszystko”.
Baw się dobrze
Dziewczęce dążenie do perfekcjonizmu to nie tylko badania i liczby. Kiedy w redakcji Ładnego Bebe zastanawiałyśmy się nad tym, czy strach przed porażką był dla nas kiedykolwiek blokujący, od razu odżyły nam w pamięci historie z dzieciństwa.
„Kiedy myślę o presji bycia perfekcyjną, przychodzi mi na myśl historia małej mnie, która jeśli tańczyła, to tylko w zaciszu swojego pokoju, bo wydawało mi się, że nie wychodzi mi to za dobrze, czasem gubię rytm i nie wyglądam jak inne dziewczyny na parkiecie. Dosyć długo zajęło mi zrozumienie, że w tańcu chodzi o coś zupełnie innego”, opowiada mi jedna z redaktorek.
„Wspominając swoje dzieciństwo, cofam się w czasie do zajęć pozalekcyjnych, na które zapisywali mnie moi rodzice i których kierunek wyznaczany był zazwyczaj przez dziewczyńskie schematy panujące w latach 90. Oczywiste było, że każda dziewczynka w tamtych czasach musiała tańczyć i śpiewać. Koniecznie w pierwszej linii, koniecznie w długich włosach i koniecznie w najpiękniej wyprasowanej, wykrochmalonej spódniczce w kolorze czerwonym. Włosów długich nie miałam, w pierwszej linii nie stałam, a w wąską w pasie spódniczkę zmieścić się nie mogłam. Pięć razy w tygodniu, siedem lat z rzędu, tydzień w tydzień brałam udział w wyścigu, w którym ja i wiele innych małych dziewczynek dążyło do perfekcji, chcąc zadowolić swoje mamy, babcie, tatusiów, z każdym kolejnym doświadczeniem tracąc poczucie własnej wartości, będąc zmuszonymi do bycia lepszymi i lepszymi”, dodaje kolejna z dziewczyn i od razu zaznacza: „Dziś, gdy mam własne dzieci, zrozumiałam, że obstawianie tyłów może być o wiele bardziej wartościowe niż pierwsza linia frontu”.
Ja z kolei pamiętam do dzisiaj zajęcia z capoeiry, na których śpiewaliśmy. Bardzo się bałam wydobyć z siebie głos, bo przecież może być nieczysto, mogę nie trafić w takt. Wtedy podeszła do mnie instruktorka, Brazylijka Jou, i powiedziała: „Agata, to nie jest opera. Ten śpiew ma nam dawać radość i poczucie wspólnoty, a nie nieziemskie odczucia estetyczne”.
To była kolejna epifania – no tak, przecież nie muszę być od razu Marią Callas! Dziś mieszkam w Danii, ojczyźnie Grupy LEGO®. Mam córkę i dużo lepiej rozumiem, jaka idea stała za plakatem z dumną rudą dziewczynką z lat 80. Moje dziecko nie ma ani jednej sukienki – nie jest to decyzja ideologiczna, w jej duńskim przedszkolu taki strój by się nie sprawdził. Jest cały czas na dworze, w błocie i mokrych liściach – pieniądze, które mogłyby pójść na tiule i kołnierzyki, idą na zaawansowane specyfiki do dopierania błotnych plam. Ale co ważniejsze, idea wolnej, nieskrępowanej zabawy, która przyświeca Grupie LEGO®, jest tu najważniejszym przykazaniem dzieciństwa, i to bez rozróżniania płci.
„LEGO” to zbitka dwóch duńskich słów: „leg godt” – baw się dobrze. Nie czysto, nie idealnie, nie bez pomyłek. Bo w dobrej zabawie rodzą się najlepsze pomysły – nawet jeśli poprzedzone kilkoma spektakularnymi porażkami.
Pełną wersję video z kampanii znajdziecie poniżej.
Materiał powstał we współpracy z Grupą LEGO®.
