koronawirus poród rodzew2020

Poród bez partnera w czasie pandemii #rodzew2020

Mamo, masz tę moc!

Poród bez partnera w czasie pandemii #rodzew2020

Poród to zwykle bardzo stresująca życiowa sytuacja. Nawet, gdy dzieje się po raz kolejny, w znanym szpitalu, pod opieką sprawdzonego personelu medycznego. A jak to unieść, gdy poród odbywa się w zaostrzonym reżimie sanitarnym, bez możliwości udziału partnera, a nawet jego odwiedzin?

Na świecie i w Polsce ostatnio dzieje się wyjątkowo dużo. W tle wydarzeń społecznych, politycznych, jesiennej fali pandemii toczy się życie – normalne na tyle, na ile się da. Życie też się zaczyna – zachodzimy w ciąże, chodzimy na badania kontrolne, przygotowujemy się do porodu. I te przygotowania wyglądają teraz często nieco inaczej niż jeszcze rok temu. Obostrzenia w szpitalach wynikające z reżimu sanitarnego powodują u wielu przyszłych mam niepewność i lęk. Ograniczenia w porodach rodzinnych i odwiedzinach w szpitalu sprawiają, że wiele z was czuje się pozostawionych samym sobie. W tym pełnym zawirowań czasie chcemy dać wam wsparcie w obecności na oddziale i przejściu przez poród bez partnera. Wiemy, że czeka to wiele z was i wiąże się z tym mnóstwo trudnych emocji. Ale uwierzcie – może być wtedy pięknie. Nawet gdy bycie razem w tej chwili było waszym wspólnym życiowym marzeniem, a przyszły tata od zawsze widział siebie w roli przecinającego pępowinę.

W specjalnym odcinku #rodzew2020 kończącym nasz tegoroczny cykl rozmawiamy z ekspertkami, które dzielą się swoją wiedzą na temat porodów w czasie pandemii. Joanna Pietrusiewicz, prezeska Fundacji Rodzić po Ludzku, krok po kroku przeprowadza przez prawa pacjentki w ciąży i w trakcie porodu, oraz wyjaśnia specyfikę aktualnej sytuacji w szpitalach. Psycholożka i doula Basia Roehrborn tłumaczy, jak przyszłe mamy mogą szukać wsparcia na poziomie emocji i energii. Kobiety, mamy – wierzymy w was i jesteśmy dla was!

*

Zdjęcia z porodówek pochodzą z archiwum zorganizowanej przez fotografkę Anię Wibig akcji #zdjeciaznarodzin_razemdamyrade, w którą zaangażowały się fotografki porodowe ze Społeczności Zaufanych Fotografów Porodowych, fotografki dziecięce i rodzinne z całej Polski. Projekt polega na nieodpłatnej profesjonalnej obróbce zdjęć z dnia porodu dla mam, które ze względu na pandemię nie mogły w tym wyjątkowym momencie mieć przy sobie partnera. Akcja trwa już 8 miesięcy, a w jej ramach przez ręce samej Ani przeszło ponad 800 zdjęć. Sama organizatorka przyznaje, że nie sądziła, że ten projekt fotograficzny będzie tak wielki i będzie trwał tak długo. A niestety dostaje sygnały, że kolejne szpitale ponownie zamykają się na porody rodzinne. Mamy #rodzew2020 – jeżeli z powodu restrykcji rodziłyście lub będziecie rodzić same i chcecie mieć z tego dnia piękną zdjęciową pamiątkę – sprawdźcie stronę akcji.

Na zdjęciach mamy-bohaterki i maluchy z 2020 roku: Mela, Mikołaj, Igunia, Olunia, Klara, Iwo, Aleksander, Antoś, Oluś, Konstanty, Nicodem, Leoś, Lenka i Hubert. Witamy na świecie!

SZPITAL W PANDEMII – ROZMOWA Z JOANNĄ PIETRUSIEWICZ Z FUNDACJI RODZIĆ PO LUDZKU

Jakie prawa ma pacjentka bloku porodowego i oddziału neonatologicznego w Polsce w dobie COVID-19? Jakie prawa zostały ograniczone ze względu na pandemię?

Joanna Pietrusiewicz: Większość praw pacjentek zapisanych jest w Standardzie Organizacyjnym Opieki Okołoporodowej. Jest to rozporządzenie Ministra Zdrowia i jest powszechnie obowiązującym prawem, nie zostało ono uchylone ze względu na epidemię. Ograniczone zostały jedynie obszary opisane w ustawie o prawach pacjenta, czyli: prawa do obecności osoby bliskiej podczas porodu oraz odwiedziny w szpitalu. Prawa te zostały ograniczone ze względu na zagrożenie epidemiczne. Ograniczenie to nie może być ogólne, lecz dostosowane do sytuacji.

Sytuacji pacjentki czy szpitala?

Zarówno kobiety, jak i sytuacji w szpitalu czy danym regionie. Dyrektor szpitala jest osobą, która w tej sprawie podejmuje ostateczną decyzję. Porody rodzinne w wielu miejscach są teraz ograniczone ze względu na trudną sytuację epidemiczną. Chociaż w naszej opinii i według zaleceń opublikowanych przez Ministerstwo Zdrowia, a są to zalecenia konsultantów krajowych w dziedzinie położnictwa i ginekologii oraz perinatologiii, porody rodzinne są możliwe pod pewnymi warunkami. Zalecenia przedstawiają bezpieczną procedurę dotyczącą porodów rodzinnych w sytuacjach epidemii. Dlatego apelujemy do dyrektorów placówek, by robili wszystko, żeby takie porody umożliwić – dla rodzącej kobiety często jest niezwykle istotne, żeby w tym momencie bliska osoba mogła jej towarzyszyć. Dyrektor może ograniczyć odwiedziny i porody rodzinne, reszta to twarde prawo – standard, który nadal obowiązuje. Pewne zmiany zostały wprowadzone w odniesieniu do okresu ciąży i połogu. Procedury medyczne zostały zminimalizowane, wiele wizyt odbywa się za pomocą teleporady, podobnie dzieje się z wizytami patronażowymi po pojawieniu się dziecka. Na USG może być jedna osoba, więc partner nie może towarzyszyć w tej wizycie. Co do zasady kobieta powinna mieć poczucie, że jest pod opieką personelu medycznego w ciąży oraz położnej POZ po porodzie.

Czyli podsumowując – dyrektor szpitala może jedynie, mając podstawę, ograniczyć porody rodzinne i odwiedziny. Co robić, gdy czujemy, że nasze prawa są łamane?

Jako kobiety – pacjentki mamy prawo wystosować do dyrekcji pismo z prośbą o wytłumaczenie, jakie są podstawy ograniczania, np. porodu rodzinnego, z informacją, czy szpital ma osobne sale do porodu, czy jest osobny węzeł sanitarny w salach porodowych. To są te warunki, które szpital musi spełnić, żeby poród rodzinny był w danej placówce możliwy. Dlatego warto wybierać szpital świadomie, warto sprawdzać te rzeczy. Na portalu gdzierodzic.info infrastruktura szpitala jest opisana, są tam dane, które przekazały nam szpitale: ile jest sal pojedynczych, czy jest węzeł sanitarny. Zapraszam też na grupę FB Gdzie rodzić po ludzku, gdzie kobiety dzielą się informacjami o placówkach, bo ta sytuacja zmienia się bardzo dynamicznie. My jako Fundacja nie mamy mocy prawnej, możemy sugerować rozwiązania i apelować o ich stosowanie. Decydentem jest szpital. Zachęcamy kobiety, żeby pisały do dyrektorów placówek, pisały do Rzecznika Praw Pacjenta. Oni mają moc sprawczą, Rzecznik może interweniować i prosić o wyjaśnienia, tak jak miało to miejsce w przypadku zgłaszanych sytuacji oddzielenia mamy i dziecka. W przypadku poczucia, że w szpitalu łamane są prawa pacjentki, gdy dzieje się coś niezgodnego z prawem, zadbałabym o wpisanie tego do dokumentacji medycznej. Co dokładnie się wydarzyło, wraz z informacją, że kobieta wyraziła sprzeciw.

Czy rodząca musi być w maseczce? Słyszałam takie historie z czasu lockdownu wiosną, jak sytuacja wygląda teraz?

Tak rzeczywiście na początku było, kiedy wszedł obowiązek zasłaniania nosa i ust w miejscach publicznych. Fundacja opracowała stanowisko, do którego Ministerstwo Zdrowia się przychyliło. Sala porodowa nie jest miejscem, w którym należy nosić maseczkę, nie jest to konieczne. Natomiast w ciągach komunikacyjnych, na korytarzach – tak. Na sali porodowej indywidualnej nie ma takiej konieczności.

Co w przypadku, gdy chora ma objawy koronawirusa albo ma pozytywny wynik testu?

Taki poród powinien odbyć się w placówce dedykowanej osobom zakażonym. Dokładne procedury opisane są na stronie Ministerstwa Zdrowia, są to zalecenia krajowej konsultantki ds. neonatologii oraz Prezesa Towarzystwa Neonatologicznego. To, co jest istotne, to nie ma już zalecenia, że kobieta, która jest zakażona, musi zakończyć swój poród przez cesarskie cięcie. Specjaliści się z tego stanowiska wycofali. Druga istotna sprawa dotyczy kwestii kontaktu zarażonej matki z dzieckiem. Ta decyzja w tej chwili pozostawiona jest matce. Powinna ona zostać poinformowana o ryzyku związanym z przebywaniem dziecka z osobą zakażoną, jakie są możliwe konsekwencje, zarówno pozytywne, jak i negatywne. Ale to mama podejmuje decyzję. Szpital nie powinien bez zgody matki separować dziecka. Co uważam za słuszne, uwzględniając też stanowisko WHO, które apeluje, by nie oddzielać dzieci od rodziców.

Czy pacjentka przyjmowana na blok porodowy musi mieć ze sobą wynik testu? Czy szpital tego wymaga? Kto za ten test płaci?

Nie ma wymogu robienia testu, kobieta nie może być w tej sytuacji obciążona kosztami. Jeżeli chce wykonać test, to może uzyskać skierowania od swojego lekarza. Sam poród nie jest podstawą do skierowania na wymaz.

Czy można coś przynieść do szpitala?

Ta kwestia nie jest nigdzie opisana, traktujemy możliwość przekazania paczek do szpitala jako dobrą praktykę. Mam nadzieję, że to nie jest nigdzie utrudniane kobietom, które są i tak w ciężkiej sytuacji.

Partner często jest przy porodzie od spraw „technicznych” – jedzenia, picia. Co powinnyśmy ze sobą mieć na porodówce? Czy możemy domagać się jedzenia i picia?

Szykując torbę, warto zadbać o to, by mieć przekąskę, butelkę wody. W szpitalach bywa różnie, różne są sytuacje na oddziałach. Nie ma gwarancji, że dostanie się herbatę. Często kobiety opisują swoje doświadczenia, że położna była aniołem i bardzo dbała o komfort w różnych sferach, ale są i odmienne sytuacje. Epidemia rozszalała się na dobre i nasz system ledwo ciągnie. Personel jest przepracowany i wszystko działa tylko dzięki temu, że ci ludzie wykonują heroiczną pracę każdego dnia.

Interesuje mnie jeszcze sytuacja kobiety w szpitalu po porodzie. Czy specjalistki, typu doradczynie laktacyjne, są dostępne w normalnym trybie?

Nie mam informacji, by były jakiekolwiek systemowe ograniczenia. Jeżeli pojawiają się ograniczenia dostępności, to być może istnieją tylko ze względu na sytuację związaną np. kwarantanną konkretnych osób z personelu. Co do zasady tak nie powinno być. Szpital powinien spełniać pewne standardy i mam nadzieję, że ograniczeń tutaj nie będzie.

*

Joanna Pietrusiewicz – w Fundacji Rodzić po Ludzku od 1999 roku. Od lat zaangażowana w działania na rzecz przestrzegania praw człowieka w opiece okołoporodowej, propagatorka idei opieki okołoporodowej opartej na szacunku i potrzebach kobiet. Członkini ministerialnego zespołu ds. opracowania Standardów Organizacyjnych Opieki Okołoporodowej.

EMOCJE I ZASOBY MAMY – ROZMOWA Z PSYCHOLOŻKĄ I DOULĄ BASIĄ ROEHRBORN

Jak sobie radzić w czasach, kiedy wiele szpitali nie pozwala na porody rodzinne i przyszli rodzice muszą zmieniać swoje plany, rezygnować z podstawowych założeń dotyczących tego wydarzenia? Jak przepracować żal po niespełnionym marzeniu wspólnego porodu?

Basia Roehrborn: Na te pytania nie ma prostej odpowiedzi, ale myślę, że to jest zawsze o tym, czy i co możemy zrobić w danej sytuacji. To, że pojawiają się trudne emocje, w tym właśnie żal, jest normalne i zrozumiałe. Ważne jest, żeby dać sobie przestrzeń, by to przeżyć i poczuć. Czasami w ciąży kobiety mają myśl, żeby być zupełnie zen i rozumieją radzenie sobie z sytuacją jako akceptowanie, przyjmowanie wszystkiego, bez sprzeciwu. Ale to paradoksalnie utrudnia prawdziwą akceptację. Ta może przyjść dopiero, gdy coś przeżyjemy, poczujemy to, co się w nas dzieje. Na pewno warto dać sobie przestrzeń na emocje – złość, smutek. Można to przeżyć z bliską osobą, kimś zaufanym, żeby nie być w tym samej. Dla wielu osób obecna sytuacja jest sytuacją permanentnego kryzysu. To, co możemy zrobić, to świadomie oddzielać – na co mamy wpływ i na co nie mamy. Wiem, że sytuacja w szpitalach się stale zmienia i bywa różnie, warto więc sprawdzać aktualny ten stan. Rzeczywiście na początku pandemii był taki moment, gdzie właściwie nigdzie poród rodzinny nie był możliwy.

Co do naszych emocji, reakcji – dużo zależy od tego, czy to się dzieje nagle i jest niespodziewane, jak właśnie przy lockdownie wiosną. Inaczej jest teraz, gdy można się do tego przygotować i przekierować energię i całą swoją moc na to, co zrobić w danej sytuacji. Jeszcze w temacie obecności bliskiej osoby – pamiętajmy, że poród zwykle zaczyna się w domu. Część porodu i tak odbędziemy w towarzystwie osób, z którymi mieszkamy. Czasem kobieta jest wcześniej przyjęta do szpitala, ale może rozmawiać przez telefon, łączyć się na video i być w kontakcie tak długo, jak jest to dla niej komfortowe. Przy zaawansowanym porodzie może to już nie być możliwe.

Czy takie „bycie na łączach” ma sens? To dobry sposób na bycie obok, gdy partner nie może być z nami, ale do pewnego momentu?

Polecam to rozwiązanie w takim sensie, że trzeba sprawdzić, co działa, co pomaga danej kobiecie. To ona jest w tym momencie w centrum. Towarzyszyłam zdalnie przy porodzie mojej klientce, ona też łączyła się ze swoim mężem i to jej pomagało do pewnego momentu. Potem rodząca może nie mieć na to przestrzeni i to też jest OK. Wyobrażam sobie, że może być tak, że kobieta będzie wolała zamknąć się w sobie, zwrócić ku wnętrzu i nie wychodzić do świata zewnętrznego, który się dzieje poza salą porodową, nie kontaktować się z nikim. Chodzi o znalezienie dla siebie dobrej drogi. Najważniejsze, żeby się czuć bezpiecznie.

Możemy dla siebie robić różne rzeczy w tym kierunku podczas porodu. Obecność bliskiej osoby jest bardzo pomocna, bo daje poczucie bezpieczeństwa i to jest ugruntowane na głębokim poziomie pierwotnych struktur neurofizjologicznych. Jesteśmy ukierunkowani na to, żeby w takich chwilach znajdować bezpieczeństwo w osobach, które znamy, którym ufamy. Gdy nie ma możliwości obecności drugiej osoby przy nas, warto przygotować się trochę inaczej, bardziej świadomie, myśląc o tym, co możemy dla siebie zrobić, by czuć się bezpiecznie i dobrze. Są to różne aspekty na poziomie ciała, np. swoboda poruszania się. Jeżeli możemy się ruszać w taki sposób, jak ciało nam dyktuje, to czujemy się lepiej, niż jak jesteśmy w takim momencie unieruchomienia. I to jest kwestia wybrania takiego miejsca do porodu, gdzie to będzie możliwe. Są też konkretne techniki pracy z ciałem, osadzające, które wiążą się z czuciem swojego ciała w połączeniu z podłożem. Stopy na ziemi, ułożenie miednicy. To też może być bardzo pomocne.

A przygotowanie na poziomie emocji, co można zrobić w tym zakresie? Czy terapia przygotowująca do porodu może być wspierająca?

Jeśli kobieta potrzebuje wsparcia terapeutycznego, to na pewno jest to dobry pomysł, by się po tę pomoc zwrócić. Akurat dzisiaj, przed naszą rozmową czytałam artykuł omawiający wyniki badań, które obejmowały grupę ok. 1000 kobiet i trwały rok. Porównywały kobiety, które przechodziły ciążę i poród przed pandemią i po jej wybuchu. Według tych badań wskaźniki depresji poporodowej i podwyższonego lęku są trzykrotnie wyższe niż wcześniej. To bardzo duża różnica. I ja jestem przekonana, że to samo dotyczy kobiet w ciąży. W związku z tym oczywiste jest, że kobieta, która jest teraz w ciąży, może potrzebować wsparcia bardziej niż miałoby to miejsce w normalnych okolicznościach. Też z tego względu, że typowe sposoby radzenia sobie, np. przez kontakty społeczne, są utrudnione. Nawet jak nie są niemożliwe, to i tak z tyłu głowy jest to ryzyko i niepokój związane z pandemią.

Na poziomie emocji są różne techniki, które można samemu zastosować, również poza terapią. Teraz mamy szeroki dostęp do wiedzy psychologicznej, która może być pomocna w takim praktycznym zastosowaniu. Na pewno wyzwaniem jest radzenie sobie z lękiem, to może być ta trudna emocja w ciąży. Taka pierwsza rzecz, którą możemy zrobić, to uczyć się oddzielać swoje myśli od tego, co jest rzeczywistością. Emocje, które się w nas dzieją, pojawiają się w wyniku zewnętrznych bodźców, ale też naszych myśli – niekoniecznie tego, co się faktycznie dzieje. Obserwujmy to, co pojawia się w myślach z pewnego dystansu. Są różne sposoby, by się tego nauczyć, warto znaleźć technikę, która na nas działa. To jest taki pierwszy krok, żeby te emocje nami nie zawładnęły.

W obecnej sytuacji ojcowie nie mogą uczestniczyć w wizytach u lekarza, USG. Czytam wypowiedzi na forach z pytaniami kobiet, jak zaangażować partnera, który czuje się przez to odtrącony, niewłączony do procesu oczekiwania. Czy to może przełożyć się na ich współprzeżywanie ciąży? Czy i jak można to zrekompensować sobie sam mężczyzna i my razem jako para, przyszli rodzice?  

Myślę, że to jest okazja do tego, żeby poszukać innych sposobów i nauczyć się znajdować czas na to. Wizyta lekarska to nie jest coś niezbędnego do współprzeżywania ciąży partnerki, to jest trochę taka okazja do tego, żeby się zatrzymać, przeżyć te emocje, wzruszenie. Chwila dla mamy, taty i też ich razem jako pary. Jeżeli nie jest to dostępne, to trzeba sobie taką okazję zorganizować samemu. Bardzo ważne jest, żeby znaleźć na to czas, żeby się zatrzymać, pobyć razem i porozmawiać, niekoniecznie o bieżących sprawach i rzeczach do załatwienia. Poczuć, że jesteśmy razem w tym momencie i to wspólnie przeżywamy. Jest wiele sposobów, żeby tata nawiązał kontakt z dzieckiem. Może je sobie wyobrazić, można dotykać brzucha, mówić. Dzieci bardzo wcześnie zaczynają słyszeć w brzuchu i po porodzie rozpoznają głosy mamy i taty. Fajnym pomysłem jest też śpiewanie do brzucha. Te same piosenki możemy śpiewać dziecku jak się urodzi, i to może pomagać w uspokajaniu, bo jest to coś, co dziecko zna.

Wspomniałaś, że niedawno brałaś udział w porodzie zdalnie. Jak jeszcze możemy wykorzystać nowe technologie w obecnej sytuacji młodych rodziców?

Na pewno będąc w ciąży, warto korzystać z grup dla przyszłych mam, na FB jest sporo takich społeczności i warto znaleźć taką, gdzie będzie pozytywny wzmacniający przekaz. Nie polecam kobietom w ciąży czytać o wszystkich możliwych historiach porodowych, to nie zawsze im później pomaga. Są grupy konstruktywne, wspierające, które pozwalają na czerpanie z obecności innych kobiet – nie fizycznej, ale wirtualnej, i to jest budujące dla przyszłych mam. Jest np. fajna grupa Błękitny Poród, którą serdecznie polecam. Mam poczucie, że tam można skorzystać i znaleźć wsparcie, nie jest to miejsce tylko „straszące”. Jest obecnie coraz więcej kursów i warsztatów online, dużo inicjatyw przenosi się do sieci. Są też szkoły rodzenia online – jeżeli nie ma się możliwości skorzystania z wersji stacjonarnej, to na pewno warto dołączyć tak. Ta pandemia pokazała nam, że dużo rzeczy może się wydarzyć zdalnie. To jest fajne, że mamy teraz te technologie, z których możemy korzystać w tych niecodziennych okolicznościach.

Jak znaleźć w sobie moc przy porodzie? Z jakich zasobów czerpać, czym się wspierać?

Z porodem jest tak, że czerpiemy ze wszystkiego, co mamy, wszystkich naszych doświadczeń i wszystkich zasobów życiowych. Bo poród jest częścią życia i tego się nie da oddzielić. Moja odpowiedź jest taka, żeby korzystać ze wszystkiego, co wspierające. To mogą być wspomnienia, w sensie konkretnej sytuacji, w której kobieta czuła moc i sprawczość. Może przywołać to wspomnienie, zatrzymać się na tym, co wtedy pojawia się w jej ciele, i utrwalać w sobie ten stan. Możemy się też wspierać „od zewnątrz” – możemy przygotować sobie np. afirmacje. Moja klientka rodziła sama i swoją salę porodową udekorowała przygotowanymi jeszcze w domu afirmacjami. Moc może dać jakiś rodzaj kontaktu, to może być nawet zdjęcie bliskich. I na pewno wszystkie rzeczy, które nas sprowadzają do ciała. To mogą być zapachy, które znamy i lubimy, które dobrze się kojarzą. To może być ruch, techniki ugruntowujące, oddech, który wystarczy, by był pogłębiony, świadomy, koncentracja na nim. Wspierające jest wszystko to, co wyjmuje nas z głowy i pozwala osadzić się w ciele.

*

Basia Roehrborn – psycholożka, terapeutka, doula. Od 2013 roku prowadzi grupy wsparcia dla mam i warsztaty rozwojowe. W swojej pracy czerpie z NVC, uważności, oraz technik pracy z ciałem.

PRZYDATNE LINKI:

Portal Gdzierodzic.info

Grupa FB Gdzie rodzić po ludzku

Grupa FB Błękitny Poród

*

Nie chcemy zachęcać do zastanawiania się nad plusami i minusami porodów rodzinnych i przekonywać, że bez partnera będzie lepiej, że w sumie nie jest on niezbędny, a nawet mógłby przeszkadzać. Jesteśmy tym szczęśliwym pokoleniem, które miało do niedawna w tej kwestii wybór. Sytuacja teraz jest wyjątkowa – miejmy nadzieję, że tymczasowa i niedługo w każdym szpitalu każda z was będzie mogła mieć taki poród, jaki sobie zaplanowała i wymarzyła. Trzymamy mocno kciuki za każdą przyszłą mamę!

*

Jak to było u was? Jakie rady macie dla rodzących w czasie pandemii? Co wam pomogło podczas porodu bez obecności partnera? Podzielcie się swoimi historiami w komentarzach.

Często wspierające jest poznanie innych osób, które są w tym samym momencie życia. Historie mam spodziewających się dziecka w 2020 roku znajdziecie w naszym cyklu #rodzew2020.

Dodaj komentarz