rozmowa o macierzyństwie vintage współpraca

Płaczę ze wzruszenia na środku skrzyżowania. To jest takie piękne!

Rozmowa o macierzyństwie z Marcelą Cierkosz

Płaczę ze wzruszenia na środku skrzyżowania. To jest takie piękne!
Ania Walterowicz

Tej twarzy nie sposób zapomnieć. Zostaje w głowie i już, razem ze spojrzeniem oczu jak migdały. Chciałoby się ją narysować albo chociaż zaczepić w kawiarni – retrobuzia, retroszafa i (chyba też trochę retro) ciepło, które promienieje, zwłaszcza teraz, razem z tym słynnym blaskiem kobiet w ciąży. Marcela Cierkosz, modelka, królowa vintage i właścicielka marki Chafova, tuli brzuch, bawi się z kotami i czeka na synka.

A ja rozmawiam z nią o tym, jak to jest oczekiwać na pierwsze dziecko. Sama dobrze pamiętam pluszowość tych miesięcy – posłuszne łykanie witamin, zdrowe odżywianie, leniwe (choć niekoniecznie z wyboru) wyprawy do lekarza i spacery z psem, drobne przyjemności, dziesiątki wzruszeń dziennie, łagodne objęcia ciążowych ubrań. Ale i kłębowisko myśli, lęków, emocji. Z Marcelą rozmawiamy też trochę w stylu vintage, bo przez telefon. Nie widzimy swoich twarzy, ale ja czuję, że Marcela dużo się podczas tej rozmowy uśmiecha. Bije z niej spokój, który udziela się i mnie, mamie dwulatka, która najchętniej wysmarowałaby się nim jak balsamem. Skąd go bierze i jak upływa jej ten wyjątkowy, niepowtarzalny czas?

Marcela, ciąża to dla ciebie czas harmonii czy raczej tornado emocji?

Od spokoju i szczęścia płynącego ze spełnionego marzenia płynnie przechodzę do wybuchów złości i płaczu. To taka sinusoida uczuć. Dziś widziałam w internecie filmik, w którym chłopak oświadcza się dziewczynie, i płakałam razem z nimi. Płaczę też oczywiście, oglądając filmiki o dzieciach. Ale najbardziej jednak wtedy, kiedy wyobrażam sobie naszą przyszłość z synkiem – od razu mam oczy pełne łez.

Jak się czujesz, wiedząc, że za parę miesięcy poznasz swoje dziecko? Mnie w ciąży ciężko było to sobie wyobrazić. Nie wiadomo kto przyjdzie, jaki będzie, a przecież doszczętnie wypełni codzienność.

Czekałam na to całe życie. Nie umiem tego poczuć, ale wyobrażam sobie ogrom uczuć, który spływa na człowieka, bo jestem mamą dwóch kotów – pełną niekończącej się, wiecznej miłości i uwielbienia do nich. Gdy pojawi się dziecko, to przecież będzie tego jeszcze więcej! To dla mnie ciężkie do pojęcia, ten ogrom. Wiem, że ta fala przyjdzie i czekam na nią. 

Zero lęków, że życie będzie nie do poznania?

Pod tym kątem nie, w ogóle. Nie mogę się doczekać tych zmian. Śmieję się, że jedyna rzecz, która mnie przeraża, to niedosypianie. Jestem osobą, która przykłada dużą wagę do higieny snu, pobudki to moja jedyna przerażająca wizja. Poza tym nie ma we mnie strachów. Życie będzie inne, ale będzie super. 

Gdy rodzi się dziecko, rodzi się też mama. Zastanawiasz się, jaką mamą się narodzisz?

Bardzo często się nad tym zastanawiam, zwłaszcza że już widzę w sobie pewne zmiany. Jest jedna rzecz, której się w ogóle nie spodziewałam! (śmiech). Gdy dorastałam, moja mama często powtarzała: jak dorośniesz, będziesz miała swoje dzieci, to zobaczysz! I już zauważyłam, że wiele jej zachowań, z którymi dorastając nie mogłam się pogodzić, np. w temacie kupowania dziecku zabawek i gadżetów, zaczynam totalnie rozumieć i doceniać. Jestem wdzięczna za różne życiowe lekcje, a nawet niewygody, które z perspektywy młodej dziewczyny były wkurzające. Wydawało mi się, że mama chce mnie ograniczyć, a teraz jest we mnie ogrom zrozumienia, widzę, że to było dla mojego dobra. Czuję, że przejęłam sporo jej cech. To takie nowe narodziny – staję się trochę swoją mamą, a trochę sobą mamą. Ciekawe uczucie.

A jak ci jest teraz w twoim ciele? Ze swojej ciąży wyraźnie pamiętam m.in. to, że zmiany pojawiały się nagle, jakby przez noc brzuch mógł urosnąć o miesiąc. Ale też przytulność, jaką zapewniały ciążowe ubrania. Nic nie cisnęło, było wygodnie, ciepło.

U mnie nie było takiego brzuchowego „bum!”, ale zmiany faktycznie są skokowe. Idę spać, budzę się, a brzuch jest większy. Potem nic nie zmienia się przez półtora tygodnia i znów, rano jestem bardziej w ciąży, niż byłam wieczorem. Wczoraj byłam cały dzień okropnie głodna i śmiałam się, że dziecko robi masę. Chyba faktycznie tak było, bo dziś znów obudziłam się z większym brzuchem. Nie da się tego zrzucić na żadne wzdęcia! A ubrania? Przed ciążą myślałam, że będę taką stylową mamą, całą w vintage, nic nie kupię, tylko będę pokazywać, jak nosić normalne ubrania w ciąży. Szybko mi się odmieniło, kiedy po kilku tygodniach zaczęły mnie pić niemal wszystkie spodnie i rajstopy. Zastanawiałam się nawet, czy zachować swoją dotychczasową kolekcję vintage (którą można było m.in. podejrzeć w tym materiale – przyp.red.), mimo że to nie są ubrania niewygodne. Dziś najbardziej do mnie przemawia dres. Czasem, na specjalną okazję, uda mi się włożyć sukienkę, ale wtedy przez cały wieczór myślę tylko o powrocie do mojego dresiku. 

Będziesz tęsknić za czymś z czasu ciąży?

Jestem rozdarta, bo myślę sobie czasem, że mogłabym już do końca życia być w ciąży. Z drugiej strony bardzo chcę już poznać synka, przeżyć poród. Jestem z tych maniaczek, które marzą o takim doświadczeniu – mam tak od zawsze, głównie dlatego, że moja mama bardzo dobrze wypowiadała się o swoich porodach. Podobnie jak ona w ciąży ze mną, ja również mam dużo energii, jestem mobilna, nic mi nie dolega. Śmieję się, że jestem normalnym człowiekiem – tylko z brzuchem. W zasadzie dopiero gdy pochwaliłam się na Instagramie ciążą i dostałam mnóstwo wiadomości z podziękowaniami za pozytywne podejście do tematu, zobaczyłam, jak wielki istnieje w kobietach lęk przed porodem i „końcem życia” związanym z narodzinami dziecka. Dzięki mamie we mnie tego nie ma. Wierzę, że dobre nastawienie może bardzo pomóc, może nawet jest kluczowe. 

A odpowiadając na twoje pytanie – będzie mi brakowało tego, że we mnie jest człowiek, który się rusza i kopie; wszystkich tych emocji. Choć podobno one w kobiecie trochę zostają. Moje koleżanki mówią, że po porodzie dalej wzruszają się na widok noworodka.

W połogu też się trochę łez leje, z najróżniejszych powodów.

Mnie się zdarza na spacerze wyobrażać sobie, że mój synek jest już duży i idzie do przedszkola. I zaczynam płakać na środku skrzyżowania. To jest takie piękne! 

A co w sobie odkryłaś przez ten czas?

Mam w sobie już teraz nowy lęk, który wiem, że nie skończy się wraz z ciążą – to lęk o zdrowie dziecka. Moje wyniki są świetne, ale czasem mnie takie niepokoje nachodzą, bo chcę dla niego oczywiście jak najlepiej. Widzę, że to jest zupełnie inny poziom troski, odpowiedzialność za nową istotę, której mogłoby się coś stać. Nie wiem, co to będzie, jak dziecko dostanie kataru, pewnie będę szaleć, czy to na pewno to (śmiech). 

Zaczęłaś trzeci trymestr, coraz bliżej do tego przełomowego momentu, na który czekasz. Myślisz teraz więcej o sobie czy o maluchu?

W ciąży dużo myślę o nas, bo wydaje mi się to ważne, żeby takie wspomnienia gromadzić. Śledzę uważnie zachowania synka i widzę, kiedy jest spokojny, kiedy bardziej nerwowy, kiedy się czegoś domaga. Zastanawiam się często, jaki będzie. Obecnie mogę troszczyć się o niego tylko poprzez to, jak traktuję siebie, więc oczywiście dużo też myślę o sobie i o małych rytuałach, które mogę sobie dać, o diecie, ćwiczeniach, dobrym samopoczuciu. To się mocno przekłada na dziecko – gdy ja jestem spokojna, to ono też. Ale moje myśli oczywiście ciągle krążą też wokół tego, co ma nadejść. W grudniu wyobrażałam sobie, że niedługo synek będzie wycinał te swoje krzywusy, malował je lukrem, a dla mnie to będą najpiękniejsze pierniki świata. W sylwestra – że przecież za rok będziemy już w trójkę i pójdziemy spać najpóźniej o północy. Coś miłego jest w tym, że po raz ostatni przeżywamy coś z moim chłopakiem tylko we dwoje.

A jak idą ci przygotowania? Czy bobas dostanie koronę księcia vintage?

Raz w miesiącu idę do lumpeksu szukać ubranek i na tym w zasadzie koniec (śmiech). Czuję, że jeszcze mam czas. Bardziej skupiam się na innego rodzaju przygotowaniach – zdobywaniu wiedzy porodowej, ćwiczeniach, fizjoterapii uroginekologicznej. Mieszkam w centrum Poznania i myślę sobie, że nieważne, co by się wydarzyło, to i tak wszystko mogę zamówić online i zakupy będą pod drzwiami, zanim dostanę wypis ze szpitala. Mamy nieduże mieszkanie, nie chcę go zagracić. Póki co nie widać, że będzie u nas mieszkać dziecko. No ale mamy mają emocjonalne predyspozycje do kupowania (śmiech). Naprawdę staram się teraz ograniczać gromadzenie – te rzeczy i tak się w końcu pojawią. 

Czy twoje koty wiedzą, że coś się święci?

Większość kocich mam mówi, że ich koty świetnie czują, że w brzuchu jest dzidziuś, ale moje kompletnie nie. Cały czas je próbuję uświadomić, że tu jest braciszek, że będą miały mniej uwagi. I wtedy robią takie miny, jakby mówiły: jestem kotem, nie rozumiem ludzkiego! Być może to wypierają, bo mam dwóch kocich atencjuszy, którzy bardzo potrzebują mojej bliskości. Kiedy wyjeżdżam na weekend, to mogę być pewna, że przez cały poniedziałek będę potem tulić koty. Zastanawiam się, jak to będzie z dzieckiem, czy je też będą przytulać, czy raczej zazdrośnie się wpychać – i skończę, karmiąc dziecko piersią z nogami obłożonymi kotami. Kupiłam póki co trzy zabawki dla synka, a koty są pewne, że jak coś grzechocze, to jest dla nich. Czekam tylko, aż pojawi się łóżeczko, żeby poczuły, że mają nowe, wielkie posłanie.

Czego ci życzyć na koniec ciąży?

Chyba wszystko mam! Czuję się teraz taka zaopiekowana – pilates, fizjoterapia, dobry ginekolog, medycyna chińska. Jestem w dobrych rękach i czuję się spokojna i gotowa na to, co nadchodzi. Może możesz mi życzyć, żebym była pierwszą mamą, która wyspała się na zapas!

Marcela, niech tak właśnie będzie. Czeka was piękna wiosna, pełna emocji i wzruszeń. Wszystkiego dobrego!

Marcela ma na sobie ubrania z nowej kolekcji Żywiciel-ka marki Pan Tu Nie Stał, stworzonej dla rodziców i dzieci. Materiał powstał we współpracy z marką. 

Dodaj komentarz