Co najważniejszego możemy dać sobie w temacie pracy ze stereotypami płciowymi? Przede wszystkim wyrozumiałość, bo przecież są z nami od tysięcy lat. A co najważniejszego możemy dać naszym dzieciom?
Czy chłopiec lubiący spędzać czas w kuchni, piekąc i ozdabiając ciasto, nadal wzbudza sensację? Czy dziewczynka strzelająca gola, z wypisaną na twarzy dziką satysfakcją, wciąż wydaje się „nie na swoim miejscu”? W tegorocznej kampanii Wszystkie dzieciaki są Równie Dobre marki Electrolux dzieci udowadniają dorosłym, że to nie ich biologiczna płeć wpływa na to, kim chcą być i jak realizują swoje pasje. Potwierdza to szczera rozmowa z Martą Majchrzak, liderką Herstories, psycholożką i badaczką społeczną, która dzieli się nie tylko zdobytą wiedzą, ale i osobistym doświadczeniem równościowego towarzyszenia swojemu dziecku. Jak mówi Marta: To nie płeć dyktuje, czy będziesz płakać, kiedy się przewrócisz, czy lubisz gotować, albo czy masz umiejętność współpracy. Nie chodzi też o to, aby iść ze stereotypami na noże. Na początek wystarczy uświadomić sobie, jaki mają wpływ na życie naszych dzieci.
„Prawdziwi” chłopcy i „prawdziwe” dziewczynki chcą być sobą
Lena Klejc: Co to za bogactwo mieć płeć?
Marta Majchrzak: Super, że mówisz o tym w kontekście bogactwa, bo czuję, że płeć wciąż jest w naszej kulturze odczuwana jako obciążenie. Chodzi mi o to, że niezależnie od tego, czy jesteś mężczyzną, czy kobietą, najpierw postrzega się ciebie poprzez płeć biologiczną, a nie przez to, kim naprawdę jesteś.
Płeć została przywłaszczona przez kulturę.
Tak. Dlatego warto pamiętać, że gender, czyli płeć kulturowa, jest w dużej mierze warunkowana przez normy społeczne. Proste, tradycyjne myślenie o płci narzuca nam binarność w postrzeganiu świata. Wprowadza sztuczny podział na „prawdziwych” mężczyzn i „prawdziwe” kobiety. Tymczasem płciowość to coś znacznie więcej. Wracając do rozumienia płci jako bogactwa, to zgadzam się, że może być wspaniałym zasobem. Widzę ją – swoją i innych osób – jako ważne źródło energii życiowej, natomiast w tym rozumieniu jest ona w niewielki sposób powiązana z dzieciństwem.
Dlaczego?
Z mojej perspektywy to, co fajnego dzieje się z płcią – kiedy tak naprawdę można zaczerpnąć z jej bogactwa – wydarza się wtedy, gdy zaczynamy dojrzewać płciowo. Osobiste doświadczenia z dojrzewaniem – na poziomie hormonalnym – rozpoczynają się nawet na dwa lata przed zauważeniem pierwszych fizycznych objawów dojrzewania.
Wtedy wychodzą na prowadzenie?
Tak. I mogą być dla nas szczególnie życiodajne. Kluczem jest oczywiście ciało. Przyjemność, ta seksualna, zmysłowa, staje się dla nas dostępna. To superfajny i ważny portal kontaktu ze sobą, z innymi ludźmi, ze światem. Płeć mocno wiąże się z doświadczaniem swojej seksualności.
Tylko, że przed spotkaniem z bogactwem swojej płci zostajemy wyposażeni w pakiet stereotypów pełnych nierówności. Dziewczyny robią to… Chłopaki tamto…
Myślę, że dotykamy bardzo ważnej rzeczy. Gdybyśmy za pomocą magicznej różdżki wyabstrahowali dzieci z całego wpływu kulturowego, to okaże się, że płeć wcale nie ma dla nich aż takiego dużego znaczenia. Dzieci pojawiają się na świecie i uczą się go, uczą się siebie. Cały trik polega na tym, abyśmy my, dorośli, dowiedzieli się, co należy robić, żeby dzieci nie były wtłaczane w jakieś kwadratowe szuflady, w których trudno jest się im pomieścić z całą różnorodnością i unikalnością potencjałów. Abyśmy uświadamiali sobie, że patrzenie na dzieci przez okulary stereotypów płciowych i związanych z nimi oczekiwań społecznych jest po prostu krzywdzące.
W pierwszym odruchu chciałabym zetrzeć stereotypy z powierzchni ziemi! Bazują na ograniczeniach. Generują mnóstwo presji. Wykluczają. A jak ty się czujesz z takim podejściem? Wierzysz w świat bez stereotypów płciowych?
Nie, bo to jest po prostu niemożliwe i przyznaj – trochę idealistyczne. Wiesz, nasza rozmowa o stereotypach płci nie jest o tym, aby wymyślić plan, jak się ich całkowicie pozbyć. Jasne, że widzimy, że są takie miejsca na świecie, które udowadniają nam, że praca ze stereotypami ma sens, bo dzięki temu chłopcy i dziewczynki dostają szersze pole do realizowania siebie. To, co jest dla mnie w tym momencie najważniejsze, to zbudowanie świadomości istnienia stereotypów płciowych i powszechności posługiwania się nimi. Czy wiesz, że na studiach pedagogicznych nie ma lub prawie nie ma treści związanych z tym obszarem? Brzmi jak ponury żart, ale to prawda. Chciałabym, abyśmy umieli sprawdzić – i jako rodzice, i jako nauczyciele – kiedy biorą nad nami górę. Chciałabym, abyśmy jako osoby, które mają wpływ na dzieci, nie przycinali im skrzydeł, nie stopowali ich talentów i potencjału tylko dlatego, że robią coś, co nie zgadza się ze stereotypowym spojrzeniem na płeć.
Okej, jednak brzmi to o wiele realniej.
Myślę, że to jest megaważna praca. Równie istotne jest przekazywanie dzieciom wiedzy o stereotypach. Chciałabym pogadać o tym, jak tworzyć dzieciom przestrzeń w ich świecie rówieśniczym, aby mogły być po prostu sobą, a nie „prawdziwym” chłopcem albo „prawdziwą” dziewczynką. I z drugiej strony – jak uczyć nasze dzieci, aby pozwalały rówieśnikom na bycie sobą, żeby nie czuły się zagrożone czy prowokowane tym, że rówieśnik odstaje od tradycyjnego wzorca przypisanego danej płci.
Nosimy je w sobie od tysięcy lat, dlatego bądźmy wobec siebie wyrozumiali
Bliski jest mi kierunek, że żeby oswoić potwora, przestać się go bać, warto go sobie ponazywać, zastanowić się, jaka potrzeba go stworzyła. Jak myślisz, co społecznie ochraniało stereotypowe spojrzenie na płeć? Co przez wiele setek lat dawało nam wyraźne szufladkowanie przestrzeni życia na aktywności i zachowania męskie oraz aktywności i zachowania kobiece?
Nasz mózg działa w taki sposób, aby umożliwić nam przetrwanie. Stereotypy upraszczają, ujednoznaczniają obraz otoczenia społecznego. Pozwalają nam szybko dokonać kategoryzacji społecznej i ułatwiają podejmowanie decyzji. Z perspektywy przetrwania gatunku były niegdyś użyteczne, pozwalały orientować się w różnicach pomiędzy stereotypizowanymi grupami. Rzeczywiste różnice między grupami uległy wyostrzeniu, wyolbrzymieniu.
A gdybyś opowiedziała to samo, ale na przykładzie?
Jasne! Bardzo upraszczając: wiedziałyśmy, że od mężczyzny – ze względu na jego możliwości fizyczne – możemy oczekiwać pomocy w przeniesieniu ciężkiego drzewa, ale też doświadczyć większych zagrożeń, stąd też stereotyp w postrzeganiu ich jako silnych i wytrzymałych, ale też agresywnych, mniej empatycznych. Z kolei kobietom przypisywana jest opiekuńczość, więc mogłyśmy oczekiwać, że od kobiet w większym stopniu niż od mężczyzn zaznamy empatii, troski. I w sumie to chyba fajny pomysł, żeby podążać za takim uproszczeniem, bo zależy mi, aby w tej rozmowie wybrzmiało, jak działają stereotypy i dlaczego są tak trwałe.
Zgoda, idźmy tym tropem.
Z jednej strony dają coś nam, nosicielom danego stereotypu, bo odciążają z myślenia i przyspieszają podejmowanie decyzji. Z drugiej strony powodują, że tendencyjnie interpretujemy informacje na temat innych i w automatyczny sposób kierujemy uwagę na informacje zgodne ze stereotypem. Wracając do naszego przykładu – będziemy selektywnie poszukiwać informacji potwierdzających panujące stereotypy na temat siły mężczyzn i opiekuńczości kobiet. Informacje niezgodne ze stereotypem będziemy trudniej zapamiętywać i przypisywać czynnikom sytuacyjnym, a nie płci. Następnie będziemy przekazywać naszym dzieciom, wprost lub nie wprost, u kogo szukać wsparcia, empatii i troski, a u kogo pomocy w zadaniach wymagających siły fizycznej.
Tylko, że jesteśmy już – jako ludzie, rodziny – w innym momencie. Nasze potrzeby zostały zaktualizowane. Dostawanie czegoś tylko od kobiet lub tylko od mężczyzn nie ma już aż tak wielkiego podparcia w otaczającej nas rzeczywistości. Weszliśmy w erę relacji, a stereotypy wciąż wracają do wspomnianej przez ciebie ery kamienia. Słyszę, że są już zdezaktualizowaną próbą podtrzymania poczucia bezpieczeństwa – w społeczeństwie, w rodzinie, w grupie. Jednocześnie są w nas zakodowane. Czasem na bardzo nieświadomym poziomie.
I to jest też trochę o tym, że osoby, które odczuwają poczucie winy z powodu tego, że się stereotypami posługują, mogą sobie spokojnie to poczucie winy z ramion zdjąć. Z jednej strony warto stereotypy płciowe tropić i być na nie wrażliwym. Z drugiej – warto być wobec siebie wyrozumiałym. Zaakceptować to, że ze względu na wiele czynników, związanych z działaniem naszego mózgu i na to, że stereotypami posługiwaliśmy się przez tysiąclecia, możemy czuć się z nimi mocno związani. Choć często nie chcemy!
Nie muszę walczyć ze stereotypami. Jeśli zechcę, mogę z nimi pracować.
Ucieszyło mnie to, że powiedziałaś o akceptacji. Czasem, gdy temat wydaje się wielki, ciągnie nas do równie monumentalnego odwetu. Chcemy coś zrobić, coś zmienić, najlepiej dużo naraz. Ty mówisz o czymś zupełnie innym. Gadamy o stereotypach i słyszę, że mogę siebie zaakceptować z tym, że je mam, a nie wyrywać na siłę z korzeniami.
Wyrywanie z korzeniami brzmi jak ciężka orka, nie chciałabym demotywować czytelniczek i czytelników. Zastanawiając się nad stereotypami płciowymi, warto zacząć od wewnętrznego uzgodnienia, na ile nierówne szanse względem płci to w ogóle temat, który osobiście czuję jako ważny. Na ile wtłaczanie dzieci w stereotypowe role odbieram w moim doświadczeniu jako szkodliwe?
Dlaczego właśnie tak?
Ponieważ już tutaj mogę napotkać w sobie wątpliwość, czy jeśli wejdę w pracę ze stereotypami płci, moje dziecko będzie bezpieczne. Sporo rodziców się nad tym zastanawia. Co będę czuć, jeśli moje dziecko będzie odstawało od wzorca? Czy będzie akceptowane społecznie? Czy jako rodzic mam w sobie wiarę w to, że wychowanie w oderwaniu od stereotypów płciowych to dobry pomysł? To jest bardzo delikatny kawałek o zapewnianiu sobie i innym bezpieczeństwa. Mam dużo zrozumienia wobec rodziców, którzy mają takie wątpliwości, którzy zastanawiają się, czy to dobry pomysł, aby wychowywać dziecko w równościowy sposób.
Kiedy o tym powiedziałaś, przypomniało mi się to, co sama doświadczyłam jako mama chłopca, który bardzo, ale to bardzo chciał i nadal chce mieć długie włosy. Bardzo czuję temat równych szans, wychodzenia ze stereotypowej mentalności, ale w momencie, w którym Józek został praktycznie jedynym chłopcem w przedszkolu z – delikatnie rzecz ujmując – dłuższą fryzurą, poczułam lęk. Najlepsze jest to, że nie wiem, skąd przyszedł! Może właśnie z tego pokoleniowego przekazu o ochronie dzieci przed niebezpieczeństwem wykluczenia ze stada? Zapytałam Józia kilka razy, i to było o mnie, czy chce mieć długie włosy, czy może chciałby je ściąć. Potrzebowałam się upewnić, odkleić mój lęk od potrzeby mojego dziecka i zrobić w sobie miejsce na emocje, które poczułam.
Dokładnie o tym mówię. Ja także wierzę w wychowanie dziecka w oparciu o równe szanse i to jest moja prawda, ale rozumiem argumenty tych, którzy nie czuliby się komfortowo z pełnym, równościowym wychowaniem. Mam w swoim gronie znajomych, którzy czują się bezpiecznie z tradycyjnymi wzorcami kobiecości i męskości. Podstawowa sprawa to szczerze uzgodnić ze sobą, czy chcę się w ogóle tym tematem zajmować.
Czyli chodzi o to, aby podejść do tematu bez presji, w zgodzie z tym, jak mam na teraz?
Oczywiście, że tak. Widzę, że jako rodzice, szczególnie jako mamy, jesteśmy przytłoczone ilością zobowiązań wobec dziecka. Mamy poczucie, że stale powinnyśmy coś robić, że mamy się wysilać, a tymczasem wątków, między którymi oscylujemy, jest naprawdę dużo.
Czyli przede wszystkim spokój. A co po nim?
Jeśli zainteresował nas temat stereotypów, jeśli w naszym polu świadomości pojawiło się, że te stereotypy istnieją i mamy poczucie, że warto byłoby się nimi zajmować, to następnie dobrze jest uzgodnić, czy to jest ważne dla mnie, dla mojego dziecka, dla tego, co się dzieje w naszej rodzinie. Nad jakimi stereotypami chcę pracować? Czy przykładowo chcę pozwolić dziewczynce na realizowanie pasji postrzeganej społecznie jako męska, czy chcę pozwolić chłopcu na wyrażanie emocji? Jeśli tak, to świetnie! Im bardziej pozwolimy dziecku na życie w zgodzie z naturalnym potencjałem, tym więcej ma szans na zdrowe i spełnione życie.
Okej. Załóżmy, że czujemy spokój w tym temacie, do niczego się nie zmuszamy i dodatkowo, decydujemy, że chcemy popracować ze stereotypami. Co dalej?
Bardzo ważny moment. Potrzebujemy zaakceptować, dać sobie przyzwolenie na to, że czasami będę się tymi stereotypami posługiwała, posługiwał. Nie oczekiwać od siebie, że będziemy prymusami w tym obszarze.
Dlaczego to aż tak istotne?
Z badań wiemy, że szczególnie kobiety obarczone są oczekiwaniem, aby być perfekcyjną. W macierzyństwie ten stereotyp perfekcyjnej kobiety, a więc perfekcyjnej matki, jest szczególnie dokuczliwy. Jest takie ryzyko, że kiedy zaczniemy pracować ze stereotypami i nie będziemy od razu perfekcyjne w doświadczaniu ich, szybko poddamy się, odpuścimy temat walkowerem. Tymczasem jesteśmy przecież pierwszym pokoleniem rodziców, które może rozszerzać swoją świadomość odnośnie stereotypów płciowych. Sama siebie uczę, że nie musimy walczyć ze stereotypami. Jeżeli zechcemy, możemy z nimi pracować. To od razu inaczej ustawia sprawę. To jest bardzo ważny wątek, który zabezpiecza nas przed automatycznym poddaniem się czy doświadczaniem zbyt częstych porażek lub wyrzutów sumienia.
To nie płeć dyktuje, czy będziesz płakać, kiedy się przewrócisz.
A jak praca ze stereotypowami płciowymi wygląda u ciebie, w twojej rodzinie? Jak ją czujesz?
Ja, jako mama chłopca, uzgodniłam sama ze sobą i z mężem, tatą Jurka, że jest to bardzo ważne, aby nasz syn umiał mówić o swoich emocjach. Żeby umiał rozpoznawać własne i cudze emocje, nazywać, akceptować i wyrażać je w zdrowy sposób. Uzgodniliśmy, że będziemy dawać mu przestrzeń na przeżywanie emocji, które nie są stereotypowo męskie, na to, aby płakał, marudził, bywał nieszczęśliwy, kapryśny, delikatny. Żeby zmieniał zdanie, jeśli taką ma potrzebę. Jest dla nas jasne, że robimy to po to, aby zapewnić mu zdrowie psychiczne i zdrowe relacje w przyszłości z bliskimi osobami. W naszej kulturze mężczyznom bardzo wcześnie zabiera się możliwość wyrażania smutku, lęku, niepokoju i wielu innych emocji, które przecież są naturalne i służą kontaktowi z samym sobą i innymi ludźmi. Konsekwencje są bardzo poważne, bo bez tych umiejętności nie da się rozumieć siebie i budować dobrych relacji z innymi. Rozmawiamy z Jurkiem o tym, że są chłopcy, którzy uważają że nie mogą płakać, ale w naszej rodzinie płakanie jest okej. Od razu chcę powiedzieć, że taki wariant wychowawczy bywa trudny, uciążliwy, i że mam dużo zrozumienia do rodziców, którzy są zaganiani, którzy mają bardzo dużo na głowie, którzy mogą nie mieć przestrzeni dziś, jutro, za tydzień, na takie okazywanie emocji chłopcu. Czuję, że to jest ogromna praca, ale z mojej perspektywy naprawdę warta czasu.
Czy uważasz, że fakt, iż dzieci obserwują nas w pracy ze stereotypami, jest ważniejsze niż gadanie o nich? Chodzi mi o siłę oddziaływania: przykład vs. rozmowa.
Z jednej strony oczywiście, że obserwacja jest mocniejsza, bo przynosi naoczne dowody. Z drugiej – bardzo wierzę w przegadywanie tego, co obserwuje dziecko. Mama, która przy córce zachowała się w sposób zgodny ze stereotypem kobiety dbającej bardziej o relacje, niż o własne granice czy własne dobro, może powiedzieć: Nie byłam teraz asertywna. Wydawało mi się, że tak będzie lepiej, bo chciałam być miła i zadbać o kogoś innego, ale teraz żałuję, bo nie zadbałam o siebie. Chciałabym w przyszłości inaczej załatwić taką sprawę. Co o tym myślisz? Mówię tu o asertywności, ponieważ w tradycyjnym wzorcu kobiecości asertywność się nie mieści. Według mnie rozmowa o pracy ze stereotypami płciowymi jako rodzica jest rozmową o pracy ramię w ramię z dzieckiem. To jest nasz wspólny rozwój. Uważam, że jest to coś najlepszego w byciu rodzicem, bo najbardziej wierzę w model, w którym nie wychodzimy z poziomu mentora, kogoś, kto zjadł wszystkie rozumy, tylko z pozycji bliskiej, kochającej osoby, która też boryka się z różnymi kłopotami. To wspólne borykanie się może być ogromną wartością. W przypadku stereotypów płciowych po prostu nie ma innej drogi, bo nikt z nas nie jest tutaj specjalistą – tak jak mówiłam, wszyscy robimy to na tak dużą skalę pierwszy raz.
Myślę teraz o naszych dzieciach i o tym, czym jest wrzucanie na nich stereotypów. Czuję, że to taka na pozór ochraniająca zbroja, która ma za zadanie nie przepuszczać: pewnych emocji – przykładowo niepłakania u chłopców i niezłoszczenia się u dziewczynek, pewnych potrzeb, marzeń, pragnień po to, aby być bezpiecznym. Ściąganie tej zbroi jest równoznaczne z odwagą odsłonięcia się. W kampanii marki Electrolux Wszystkie dzieciaki są Równie Dobre pokazane są dzieci, które mogą doświadczać siebie bez ciężaru oczekiwań społecznych. Chłopcy mogą gotować, dziewczynki agresywnie grać w piłkę nożną.
W przypadku stereotypów płciowych bardzo ważna jest rozmowa o przywileju. Są dzieci uprzywilejowane ekonomicznie, kulturowo, etnicznie, pochodzące z rodzin i uczęszczające do szkół, gdzie stereotypy są mniej dotkliwe, wtłaczające na szersze, bardziej pojemne i mieszące różnorodność ścieżki. Są też dzieci, które pochodzą z bardzo opresyjnych środowisk. W kampanii marki Electrolux cenna jest dla mnie rozmowa o tym, że jako dzieci jesteśmy bardzo różni niezależnie od płci. To nie płeć dyktuje, czy będziesz płakać kiedy się przewrócisz albo czy lubisz gotować albo czy masz umiejętność współpracy. W szkole mojego synka na etyce często omawiane są krótkie formy filmowe, w tym reklamy. Traktowane są jako przyczynek do dyskusji o wartościach, dziecięcych potrzebach, trudnych sprawach. Kampania Wszystkie dzieciaki są Równie Dobre świetnie by się sprawdziła jako materiał do rozmowy z dziećmi o stereotypach. Wydaje mi się, że dzieci w lot złapią jej równościowy przekaz, że marzenia są uniwersalne.
Nie jesteśmy w tym sami, tylko czasem o tym nie wiemy.
Czy są, twoim zdaniem, jakieś szczególne dziecięce obszary życia, aktywności, w których powinniśmy być uważni, wrażliwi na stereotypy płci?
Tak naprawdę myślę, że wystarczy po prostu uważność wobec dziecka. Nie ma złotych recept, dzieci są bardzo różne. Ważne, żeby wiedzieć, jaki egzemplarz nam się trafił, i robić regularny update tej wiedzy, bo dzieci szybko się rozwijają.
A co z zawstydzaniem, ośmieszaniem, pobłażaniem, wykluczaniem ze względu na inne (nietradycyjne) realizowanie się w swojej płci biologicznej? Dzieci często nam o tym nie mówią. Boją się, wstydzą i myślą, że same muszą sobie poradzić z jakimś ciężarem.
Na początek chcę wspomnieć o kilku trudnych wątkach. W Polsce w 2021 roku ponad 2 razy więcej osób popełniło samobójstwo niż zginęło w wypadkach drogowych. Według danych Policji w tym samym roku o 134% wzrosła liczba prób samobójczych podejmowanych przez dzieci powyżej 13 roku życia. Właśnie ta uważność – uważność rodzica, uważność nauczyciela – o której rozmawiamy, może zabezpieczyć nas przed przeoczeniem sygnałów, że z dzieckiem dzieje się coś złego. Poza tym, na pewno warto dzieci wzmacniać w samoakceptacji i odporności psychicznej. Dzieci czując się w jakiejś sytuacji niepewnie, mają tendencję do obwiniania się za to, co się dzieje. Dlatego starajmy się wytłumaczyć im okoliczności stresujących wydarzeń i nie dopuszczajmy do pojawienia się poczucia winy.
Od czego zacząć taką rozmowę?
Dla mnie jedno z najważniejszych pytań, jakie można zadać dziecku, to: co czujesz? Rozmawiając z dziećmi o emocjach umożliwiamy im skuteczne radzenie sobie z nimi. Dobrym pomysłem jest też opowiadanie o własnych emocjach. W ten sposób uczymy dziecko, że emocje są w porządku, że nie należy ich oceniać, a raczej warto je obserwować i identyfikować, o jakich potrzebach nas informują. To skuteczny sposób na nabranie pewności siebie i rozpoznania własnych granic. Dbanie o swój dobrostan psychiczny jest przecież tak samo ważne, jeśli nie ważniejsze, jak zdrowe odżywianie albo dokładne mycie zębów.
Czy widzisz jeszcze jakiś ważny wątek w kontekście krzywdzącego działania stereotypów płciowych na psychikę dziecka?
W naszej rozmowie nie wybrzmiał chyba jeszcze temat pewności siebie, szczególnie wśród dziewczynek. Według różnych badań do 10-11 roku życia nie ma większych różnic między chłopcami a dziewczynkami w odniesieniu do pewności siebie. Potem pewność siebie dziewczynek gwałtownie spada. Warto je wspierać w tym obszarze i uczyć dostrzegania własnych mocnych stron i choćby drobnych sukcesów. Warto też przeciwdziałać stereotypom grzecznej, uległej dziewczynki, które są dla naszej płci bardzo szkodliwe.
Żadnej mamie i żadnemu tacie nie jest obce wątpienie we własne możliwości, szczególnie w kontekście tak delikatnych tematów jak płeć, seksualność, bycie z dziećmi w tych konkretnych przeżyciach odsłaniających ich wrażliwość. Co, na koniec naszej rozmowy, chciałabyś powiedzieć rodzicom, którzy czują, że nie mają zbyt wiele narzędzi do tego, aby wspierać swoje dziecko w jego potencjale, bez względu na stereotypy i społeczny ciężar kulturowy?
Chcę powiedzieć, że czasem wszyscy czujemy się przytłoczeni tym zobowiązaniem, jakim jest bycie rodzicem. Możemy czytać, dokształcać się, starać, ale nieuchronnie będziemy popełniać błędy. Nie ma rodziców idealnych. Nie jesteśmy sami w swoich zmaganiach, tylko często o tym nie wiemy. Dlatego warto znaleźć grupę rodziców, albo przynajmniej jedną osobę, z którą można w szczery i autentyczny sposób pogadać o trudnościach i wyzwaniach, na jakie napotykamy. Bez oceniania, bez krytyki, z poczuciem wspólnoty losu. Gdyby jeszcze te osoby podzielały nasze najważniejsze wartości związane z wychowaniem, to mielibyśmy zapewnione wsparcie i najlepszy możliwy wentyl do wypuszczenia ciśnienia z naszej rodzicielskiej codzienności.
Rozmowa powstała dzięki współpracy ze szwedzką marką Electrolux, która w sposób szczególny zwraca uwagę na wyrównywanie szans. W tym celu tworzy rozwiązania i programy, które mają wspierać współczesne wyzwania, jakimi są nierówności społeczne dotyczące płci.




