Nie’doskonałe, mamy o sobie samych

asd

Twórczynie marki Whisbear, razem z Riya Sokół, zaprosiły nas do swojego projektu: Nie’doskonałe, w którym spotykamy mamy, opowiadające nam o swoim macierzyństwie.

Każda z nas, stając się mamą, mierzy się z największym życiowym wyzwaniem. Macierzyństwo to szalony miks uczuć i emocji. Możemy różnić się metodami wychowawczymi i środkami do osiągnięcia celów, ale wszystkie nas łączy bezwarunkowa miłość do naszych dzieci. Miłość o mocy, której nie znałyśmy nigdy wcześniej. Miłość, która niesie za sobą ogromną odpowiedzialność, strach, zmęczenie, a czasem też samotność.

Obserwując profile Instamam, często mamy wrażenie, że stykamy się z nieosiągalnym ideałem, zapominając, że za pięknymi kadrami, dzieje się zwyczajne życie. Piękne, ale niedoskonałe. Jak u każdej z nas. Razem z marką Whisbear poprosiłyśmy cztery Instamamy, by opowiedziały nam o swoim macierzyństwie. Wizyty w ich domach, sfotografowała dla nas Marta Pruska.

Dziś zapraszamy na spotkanie z Malwiną, znaną jako nanuszka.pl.

Czyją jesteś mamą?

Dwóch cudownych wrażliwych dziewczynek: 4,5-letniej Nadii i 9-miesięcznej Gai. Dziewczynki to najlepsze, co mnie w życiu spotkało. Od zawsze marzyłam o dzieciach, chciałam być mamą. Moje córki to dwa przeciwległe bieguny. Łączy je jedynie podobieństwo fizyczne, bo osobowościowo są zupełnie różne.

Opowiedz nam o nich. 

Nadia jest bardzo podobna do mnie. To żywioł, wulkan energii. Jest wesoła i otwarta na ludzi, jednak szybko się denerwuje. Jest bardzo niecierpliwa. Gaja natomiast to ostoja spokoju. Jest bardzo cicha i spokojna, a przy tym niezwykle pogodna i radosna. Mało płacze, nie boi się ludzi. Uwielbia się przytulać. W sumie to obie uwielbiają. Są ze sobą bardzo zżyte, bardzo się kochają. Kiedy czasem patrzę na Nadię, widzę siebie – jest taką małą mamą, co niezwykle mnie rozczula.

Pamiętasz ten moment, w którym uświadomiłaś sobie, że jesteś mamą? 

To chyba moment narodzin Nadii. Pierwszego dziecka. Szczególna chwila, w której uświadomiłam sobie, że teraz będzie inaczej. Pamiętam, kiedy po porodzie, zmęczona, ale szczęśliwa szłam korytarzem i prowadziłam szpitalny wózek, a w nim to małe zawiniątko, pomyślałam sobie – Boże! jestem mamą… To było wtedy niesamowite i abstrakcyjne przeżycie.

Zgadzam się, abstrakcja to świetne określenie tego miksu emocji. Pamiętasz, co przyszło razem z Nadią? 

Wraz z pojawieniem się Nadii pojawił się ogromny strach. Pamiętam, że kiedy opadły pierwsze emocje, przyszła myśl: jakimi rodzicami będziemy, czy damy sobie radę? Teraz jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za siebie, ale też za drugiego człowieka, totalnie zależnego od nas. Ta kumulacja myśli i emocji siedzi we mnie tak naprawdę cały czas. Jednak pojawiło się jeszcze coś, co nazywamy matczyną intuicją, którą czuje tylko matka.

Będąc w ciąży – pierwszej i drugiej – planowałaś, jaką będziesz mamą? 

W obydwu ciążach planowałam wiele. Chyba nie ma takiej kobiety, która nic nie planuje, a to, czy się to pokryje z rzeczywistością, to już inna historia (śmiech). Generalnie chyba przy pierwszej ciąży więcej się działo – pierwsze dziecko, wszystko nowe, inne… Przy drugiej byłam bardziej świadoma, mniej więcej wiedziałam, co może się wydarzyć. Obawiałam się tylko o zdrowie – w drugiej ciąży jakoś więcej o nim myślałam, ale sama nie wiem, czym tak naprawdę było to podyktowane.

Zmieniłaś się po tym, jak zostałaś mamą? 

Oczywiście, że tak, chyba każda z nas się zmienia. Jedna bardziej, druga mniej, ale jednak. Stałam się dużo bardziej odpowiedzialna i stanowcza, ale przede wszystkim nauczyłam się cierpliwości. Jej brakowało mi najbardziej.

Jak to było, kiedy dowiedziałaś się, że jesteś w drugiej ciąży?

Byłam niewiarygodnie szczęśliwa. Długo myślałam o drugim dziecku, gdzieś to we mnie siedziało. Była to decyzja w pełni świadoma. Od dłuższego czasu czułam, że czegoś mi w życiu brakuje, czułam pustkę, Gaja ją wypełniła. Kiedy się pojawiła, dopełniła naszą rodzinę.

Moja doba, przy dwójce dzieci, trwa krócej, a rzeczy do zrobienia mam dwa razy tyle. Znasz ten problem?

Przy dwójce dzieci rzeczywiście życie płynie dużo szybciej. Ktoś mi powiedział, że drugie dziecko szybciej rośnie, i że wszystko dużo szybciej się dzieje. Chyba coś w tym jest, bo pamiętam jakby to było wczoraj, a dziś Gaja ma już 9 miesięcy. Czasem rzeczywiście mam wrażenie, że doba jest za krótka. Jest więcej pracy i obowiązków, nie da się ukryć, ale dużo łatwiej się wtedy organizuję. Pies, dzieci, dom, mąż. Niczego bym w tej układance nie zmieniła, no – może trzecie dziecko jeszcze kiedyś (śmiech).

Plan dnia to podstawa czy działacie spontanicznie?

To wszystko w sumie zależy od dnia. Zazwyczaj działamy według planu, bo tak jest nam wygodniej funkcjonować, poza tym myślę, że to punkt wyjściowy. Nadia wychodzi rano do przedszkola, my ogarniamy dom, jest drzemka, spacer, obiad. Oczywiście są takie dni, kiedy nic nie planujemy i robimy wszystko naraz i to też jest fajne!

Jesteś wulkanem energii, bywasz zmęczona? 

To prawda! Jestem totalnym ekstrawertykiem. Wszędzie mnie pełno, dużo mówię i dużo robię. Chciałabym wszystko tu i teraz. Zaraz! Oczywiście, że bywam zmęczona, w końcu jestem tylko człowiekiem. Ostanie tygodnie, kiedy trochę chorowałam, pokazały mi, że czas odpocząć. Pomyśleć trochę o sobie. Na szczęście jest to możliwe, bo mój mąż Michał często bywa z nami w domu. To wiele ułatwia.

Na pewno. Jesteś typem mamy samosi czy raczej nie wahasz się poprosić o pomoc?

Zdecydowanie to pierwsze. Mieszkamy daleko od rodziców i dziadków. Tak naprawdę, od samego początku, byliśmy zdani wyłączni na siebie. Oczywiście dziadkowie nas odwiedzają, my również jeździmy do nich. Jednak są to raczej krótkie wypady, na co dzień jesteśmy sami. Jest wtedy różnie, bo jesteśmy zmęczeni, mamy mało czasu dla siebie. Jednak kiedy potrzebuję pomocy, nie mam problemu z tym, by o nią poprosić. Zazwyczaj jest to moja mama choć często też rozmawiam z teściową. Mam z nią świetny kontakt, jest wspaniałą babcią. Bywa trudno, ale takie życie wiele uczy, pomaga wejść w dorosłość. Myślę, że możemy być z siebie dumni.

Dla wielu z nas tematem numer jeden jest zasypianie dzieci. Bywa, że stajemy na głowie, by to się wydarzyło, jak to wygląda u ciebie? 

Hmm… z tym bywa różnie. Obie dziewczynki od samego początku usypiały zupełnie inaczej. Nadia miała kolki i to był problem. Z kolei Gaja, zupełnie nie potrzebowała snu. Zasypiała jak wróbel na gałęzi, na chwilkę. Ktoś mi wtedy zasugerował szumiącego misia i otulacz, ale muszę przyznać, że byłam mocno sceptycznie nastawiona do tego, nie wierzyłam, że nam pomoże. Szybko okazało się, że przez kilka miesięcy nie funkcjonowałam bez tych dwóch rzeczy (śmiech).

Teraz, kiedy nadal karmię piersią, jesteśmy podzieleni na dwa obozy. Ja zazwyczaj usypiam Gaję, natomiast Michał czyta do snu Nadii. Oczywiście czasem jest tak, że usypiam obie, a czasem –najczęściej w weekendy, kiedy można więcej – obie zasypiają w naszym łóżku. Nadia po całym dniu pełnym wrażeń usypia bardzo szybko, gorzej jest z młodszą, do której jeszcze wstaję. Jednak nic nie trwa wiecznie, więc pewnie kiedyś się wyśpię (śmiech).

Jakie miewacie domowe sytuacje kryzysowe z dziewczynkami?

Mamy za sobą sporo kryzysów, jednak głównie są one związane ze zdrowiem. Gaja od samego początku dużo chorowała, dwa razy leżała w szpitalu. Ciężko było pogodzić nam dom, dzieci i pracę. Teraz, kiedy w końcu wyszliśmy na prostą, jest lepiej. Wszystko wróciło na dobre tory. Tak naprawdę, poza tym nie było większych problemów. Nie było zazdrości, płaczu… Nadia przyjęła nową sytuację naprawdę bardzo dzielnie. Oboje jesteśmy w szoku, jak bardzo przez ten czas wydoroślała.

Co robisz, gdy na pokładzie pojawia się bunt?

Ostatnio właśnie mamy z tym problem. Bardziej jest to związane chyba z wiekiem. Nadia to uparta czterolatka, dużo już rozumie, ale też świetnie potrafi z nami negocjować. Dużo pomaga mi Michał – w sytuacjach kryzysowych załatwia wszystko spokojem i rozmową. Ja zaraz podnoszę głos, jestem typem włoskiej matki, zdecydowanie! On często ratuje sytuację i gasi moje emocje, co tylko wychodzi nam na dobre.

Stoisz na straży zdrowego żywienia i dzieciństwa bez TV, czy uważasz, że cel uświęca środki?

Dużo miłości i przytulenia to coś, bez czego nie wyobrażam sobie macierzyństwa, wszystko inne nie jest dla mnie aż tak istotne. Nie jestem typem matki kwoki, ale też jasno stawiam granice. Myślę, że dzieciom jest to potrzebne. Są bajki, są słodycze.

 

Jest coś, co ci się nie udaje jako mamie? 

Jestem niekonsekwentna. Gram w domu rolę złego policjanta, ale kiedy pojawiają się łzy albo słodkie minki, to ja pierwsza ulegam.

Ty i zły policjant? 

Tak, nie mam takiej cierpliwości, jak mój mąż. Dużo wymagam. Nadia to córeczka tatusia, martwię się, że z Gają będzie to samo (śmiech).

 

Istnieje wzorzec mamy doskonałej, którego próbujesz dosięgnąć?

Nie istnieje. Nikt nie jest idealny i myślę, że to jest klucz do bycia szczęśliwym. Również jako mama. Bo co tak naprawdę znaczy? Jestem perfekcjonistką, czasem mnie to gubi, ale w macierzyństwie daje sobie otwartą furtkę, nie wszystko się udaje. Życie z dziećmi wiele weryfikuje, ukazuje czasem nasze najgorsze strony, ale człowiek jest tylko człowiekiem. Nie dajmy się zwariować, choć w dzisiejszych czasach niestety jest to bardzo trudne.

Dlaczego? 

Myślę, że od dłuższego już czasu ciąży na nas pewna presja. Otoczenia, ludzi bliskich, choć chyba głównie tych zupełnie nam nieznanych. Widnieje w mediach społecznościowych pewien obraz mamy idealnej. Dobrze wyglądającej, zawsze uśmiechniętej tryskającej energią. Tak niestety nie jest. Daleko mi do ideału. Miewam gorsze dni, jak każdy, płaczę albo krzyczę. To zupełnie normalne, gdzieś muszą ulecieć z nas te emocje, bo inaczej człowiek by oszalał.

Co jest najważniejsze w twojej relacji z dziećmi? Co jest najfajniejsze w byciu mamą?

Najważniejsza jest bliskość. To nas spaja w jedną całość. Uwielbiam w byciu mamą tę bezgraniczną miłość. Nikogo bardziej nie kochałam. To coś, czego nie da się wytłumaczyć. Ważna jest dla mnie rozmowa, dużo im tłumaczę, rozmawiam tak naprawdę o wszystkim. Oczywiście Gaja jest jeszcze za mała, natomiast Nadia już wiele rozumie. Chciałabym, żeby w przyszłości nasze relacje były oparte na mocnych filarach. By moje córki czuły, że mają we mnie oparcie, były odważne i pewnie siebie. By umiały poradzić sobie w życiu, ale były przy tym asertywne. Uważam, że to, jakimi jesteśmy rodzicami teraz, ma wpływ na to, jakimi ludźmi będą nasze dzieci za kilka lub kilkanaście lat.

Jaka jest twoja mama? Wpiera cię w twoim macierzyństwie? 

Mama jest moją najlepszą przyjaciółką. Obie mamy silne charaktery i czasem bywało różnie, jednak teraz, kiedy sama jestem matką, wiele się zmieniło. Otworzyło mi oczy na wiele różnych spraw. Zmieniło nasze relacje na lepsze. Stałyśmy się sobie jeszcze bliższe. Często z nią rozmawiam, pytam o wiele rzeczy czy proszę o radę. Przeszła w życiu naprawdę wiele i jestem z niej bardzo dumna. Jest dla mnie prawdziwą wojowniczką.

Jedna rada, którą dałabyś przyjaciółce w ciąży.

Dobrze się wyspać, bo później możesz zapomnieć o śnie na długie miesiące (śmiech). Oczywiście to tak półżartem, tak naprawdę nie ma dobrych rad. Najlepiej wsłuchać się w samą siebie, bo siebie znasz najlepiej.

Dobrze było cię spotkać. Dziękuję za rozmowę. 

Więcej informacji o projekcie Nie’doskonałe znajdziecie tutaj.

Rozmawiała: Paulina Filipowicz

Zdjęcia: Marta Pruska 

 

 

Powiązane