Tak bardzo widać, jak kobieta, matka znika po urodzeniu dziecka. Widzę też, jak znika kobieta, kiedy jest w ciąży. Większość bliskich, znajomych zauważa brzuch. Gdzie jest w tym ona i jej potrzeby? – pyta Helena Bielawska, doula z 10-letnim doświadczeniem.
Jak dzieci dorosną, pójdę wreszcie na ten kurs. Jak skończy się maraton chorób jesiennych, wykorzystam karnet na masaż, który dostałam rok temu. Już jest nieważny? Znacie to? Rodzi się w nas matka, często usuwamy się na boczny tor tak, jakby zadbanie też o siebie miało zaraz ściągnąć na nas metkę z określeniem „egoistka”. To trudne balansowanie między ja a ono, czasem jak chwiejny krok akrobaty na linie. Towarzyszy nam przez wiele lat, ale nie jesteśmy w tym same, o ile zauważymy siebie w porę, o ile umiemy i wiemy, jak o wsparcie prosić.
Matka w centrum to inicjatywa Heleny Bielawskiej i Anety Justyńskiej, która ma na celu zmianę percepcji, edukację i wsparcie kobiet podczas nietypowych spotkań mother shower. Helena, samodzielna mama dwójki, a przez wiele lat doula, nosi w sobie wiele historii kobiet, którym pomagała w okresie okołoporodowym. Poszukamy wspólnie momentu, w którym zaczyna się to nasze zanikanie. Czy to siedzi w nas, czy jest narzucone społecznie, kulturowo?
Rozmowę ilustrują zdjęcia fotografki Ani Wibig.
Nie wiem, czy nadal jest to publikowane – rubryka Witajcie na Świecie w „Gazecie Wyborczej”. Czy wyobrażasz sobie, że w tej rubryce obok dziecka pojawia się mama? Witaj na świecie, mamo?
Taka rubryka byłaby cudownym uhonorowaniem mamy. Jak słyszę twoje pytanie, przechodzą mnie ciarki. Wyobraziłam sobie to skupienie uważności na mamie, na kobiecie…Obserwuję na facebookowych grupach powitania matek, w zamkniętej bezpiecznej przestrzeni – na małą skalę to się dzieje: rodzi się matka, a chowa się kobieta. To oczywiste, że ta mała istota najbardziej potrzebuje mamy, i nie ma w tym nic dziwnego, że to na dziecku skupia się duża uwaga. Nie zmienia to faktu, że w myśl zasady maseczki tlenowej w samolocie, jeśli mama nie będzie zaopiekowana, trudno będzie jej z tego pustego kubeczka nalać jeszcze dziecku. To zaopiekowanie się mamą to również zaopiekowanie się kobietą, zadanie pytania: „Mamo, czego dzisiaj potrzebujesz? Czego potrzebujesz dzisiaj jako kobieta?”.
Zastanawiam się też, czy kobiety byłyby gotowe na taką rubrykę. Widzę dużą zmianę w odbieraniu czasu okołoporodowego, ale czas połogu nadal owiany jest tajemnicą, trudnościami, przekazem, że to straszne i brzydkie… Czy kobiety chciałyby same taką rubrykę? Czy są gotowe na to, żeby pokazać światu, że narodziły się jako mama, ale też, że weszły w kolejny etap swojej kobiecości?
Zaczyna się od formy SMS-ów, gratulacji od rodziny. Obserwujesz, że kobietom brakuje atencji, wsparcia, zainteresowania nią samą w pierwszych dniach po porodzie?
Tak, obserwuję, co rodzice wysyłają w SMS-ach, informując o pojawieniu się dziecka. Widzę, co ja sama dostaję, kiedy ktoś chce się pochwalić nowym członkiem rodziny. Witaj, mam na imię Krysia, ważę 3600 i mam 56 cm długości. Ja i mama czujemy się dobrze. Tak bardzo widać, jak kobieta, matka znika po urodzeniu dziecka. Słyszę też często od kobiet, że czują się jak inkubatory. Ich ciała są „zadbane” – wizyty lekarskie, pilates, przygotowanie do porodu, zniwelowanie bólu, krem na rozstępy. A sfera emocjonalna? Zostaje bardzo niezaopiekowana.
A przecież emocje dziecko wyłapie w mig.
Dla mnie kobieta w ciąży, w porodzie i w tym czasie po urodzeniu dziecka to królowa. To ona, dbając o siebie, o swoje ciało i emocje, karmi dziecko w swoim łonie, to ona, dbając o siebie na wielu poziomach, karmi swoje dziecko po porodzie. Karmi je emocjami, byciem, radością, strachem, lękiem, uśmiechem, dotykiem, całą sobą, nie tylko ciałem zbadanym przez lekarza. Coraz częściej rozmawiając z kobietami, słyszę, że one potrzebują obecności kogoś, kto nie będzie oceniał ani ich, ani ich macierzyńskiej drogi. Kogoś, kto zaakceptuje łzy, strach, radość i pełen pakiet emocji, który pojawia się w połogu. Tak naprawdę ten koktajl emocji jest z nami od tzw. dwóch kresek na teście ciążowym.
Ale czy mamy mówią wprost, co by wolały dostać od znajomych zamiast kolejnej przytulanki i kocyka? Zapas zupy pod drzwi? Propozycje wyjścia za nią na spacer, by mogła się przespać w domu zamiast być zombie na parkowej ławce?
Jako doula coraz częściej spotykam mamy, które jasno dają znać swoim bliskim, czego potrzebuję w czasie okołoporodowym. Pamiętam jedną z mam, która poprosiła mnie o wsparcie w składaniu prania. To było jej potrzebne. Złożenie prania. Ona miała wtedy czas na to, żeby być ze swoją córką. Tulić ją, karmić, być. Na składanie prania nie miała przestrzeni, a trzeba było to kiedyś zrobić (śmiech). Inna mama poprosiła, żebym wyszła na spacer z jej córką, bo chciała mieć czas na spokojny prysznic. Kolejna chciała, żebym po prostu z nią posiedziała, podała chusteczki i była, kiedy ona płacze ze wzruszenia po porodzie. Mam poczucie, że mówienie wprost o potrzebach pojawia się wtedy, kiedy kobieta wie, że nie będzie oceniana, że nikt jej nie powie „oj, uspokój się, dasz radę”.
Można się też odciąć, zamknąć w domu.
Tak, są rodzice, którzy po porodzie zamykają się w domu na tydzień czy dwa i są sami z dzieckiem. Proszą tylko o zakupy, wyjście z psem, ciepły posiłek pod drzwi. Uczą się siebie, swoich nowych relacji, dopiero po tym czasie wpuszczają do domu specjalistów, bliskich, babcie, dziadków, koleżanki. To niestety mniejszość. Większa grupa (z moich obserwacji) to ta, gdzie cały czas pokutuje syndrom matki Polki. Wychodzisz ze szpitala, a w progu wita cię rodzina albo dziadkowie już siedzą w pociągu. Musisz od pierwszych dni podawać herbatki, sprzątać (jeśli przy teściowej nie można się wyluzować), a nawet jeśli już możesz poleżeć, to zewsząd słyszysz, że mogłabyś to i tamto zrobić inaczej. Inaczej ubierać, przewijać, kąpać, karmić itd. Sama pamiętam ze swojego macierzyństwa byłą teściową, która po moim powrocie ze szpitala zrobiła pierwszą kąpiel mojego dziecka, mówiąc mi, że ja nie potrafię. Zobacz, jak to wryło mi się w pamięć – nie potrafię wykąpać swojego dziecka… Każdy rodzic potrafi! W bezpiecznej przestrzeni, w swoim tempie, ze wsparciem.
Na szczęście są też partnerzy czy dziadkowie wiedzący jak pomóc.
Wiem, oczywiście, jest również ogromna grupa babć i dziadków, którzy wspierają, pomagają. Jest też grupa kobiet, która nie może pozwolić sobie na zamknięcie się z dzieckiem na dwa tygodnie po porodzie, bo np. ich zdrowie im na to nie pozwala. Jest tak wiele historii, w niektórych wyraźnie możemy usłyszeć, że potrzeby kobiety, matki są zaspokojone, ktoś przygląda się trudnościom, wyczuwa, czego kobieta potrzebuje.
A ja się głośno zastanawiam, czy my potrafimy o wsparcie prosić, ale też czy potrafimy je przyjmować?
Czytam teraz książkę sióstr Nagoski „Wypalenie” – dużo jest w niej o tym, że my, kobiety jesteśmy od zawsze wychowywane jak „istoty dające”. Od najmłodszych lat mamy dawać, uśmiechać się, nie narzekać. Zauważanie swoich potrzeb, ba! – proszenie o wsparcie absolutnie nie wpisuje się w schemat istoty dającej. Dam radę, za wszelką cenę, bo to widziałam w rodzinnym domu. Mamy, które zajmowały się domem i dziećmi, pracowały, robiły mężowi obiady – takie obrazki często wynosimy z domu. Potem same stajemy się mamami i również wchodzimy w ten schemat. Moja mama dała radę to i ja dam… Zapytaj swoją mamę, ile razy odmówiła sobie, pracowała po nocach, nie myśląc o swoich potrzebach, nie prosząc o pomoc. Oczywiście, że dasz radę! Każda z nas da radę… tylko jakim kosztem.
Wewnętrzna matka-heroska szepcze: nie bądź leniwą egoistką.
Widzę, jak dużo się zmienia w świadomości kobiet. Proszenie jest trudne, bo często mylone jest właśnie z egoizmem, tak jak dbanie o swoje potrzeby. Odpuść sobie – to jest edukacja już od najmłodszych lat. To jest zmiana w nas kobietach, która się dzieje. To zmiana, którą obserwują nasze córki i synowie. Odpuść sobie, powinno być mottem każdej szkoły rodzenia, każdego gabinetu ginekologicznego, każdego profilu na Instagramie. Nie musisz. Nic nie musisz. Za to możesz się zatrzymać i pomyśleć o sobie. Jestem samodzielną mamą dwóch synów i wiem, że jest tak wiele historii, których nie znamy, i to „nic nie musisz”, „odpuść sobie” dla każdej z nas będzie czymś innym.
Czym było dla ciebie?
Pamiętam, jak dałam sobie prawo do tego, że w wolnych momentach mojego samodzielnego macierzyństwa padałam na łóżko i czułam, jak rozluźnia mi się każdy mięsień ciała. To było moje „odpuszczam”. Nie byłam w stanie biegać czy zdrowo gotować, bo padałam na twarz. To leżenie to było moje ładowanie akumulatorów. Dopiero po ładnych kilku latach jestem w stanie zrobić coś więcej dla siebie. Myślę, że to bardzo cenne, że babcie, dziadkowie, mężowie, partnerzy mówią nam „odpuść, odpocznij”, ale jeśli my same nie powiemy sobie tego w głowach, to nadal będziemy tkwiły w tym „zrobię to najlepiej”. Nie jesteś w tym sama.
„Zobacz, jak sobie świetnie radzę” – wyskakują uśmiechnięte mamy z Instagrama…
Coraz częściej poznaję mamy, które już od początku ciąży dbają o swoje potrzeby. Nie tylko te fizyczne. Kobiety coraz częściej tworzą sobie stado bliskich kobiet, przygotowując się do porodu, dbają o wsparcie emocjonalne, zauważają połóg! Poznaję kobiety, które zapraszają swoich partnerów/mężów do tej wspólnej drogi, dają im prawo na przeżywanie emocji porodu. Ale coś innego dzieje się na profilach instagramowych. Influencerki, gwiazdy internetu bardzo często pokazują się w pracy już nawet kilka dni po porodzie. Widząc takie relacje, zastanawiam się, czy to jest forma postawienia siebie w centrum, zadbania o swoje potrzeby (chcę szybko wrócić do pracy), czy może wręcz przeciwnie – objaw myślenia „pokażę wszystkim, jaka jestem super, bo tydzień po porodzie mieszczę się w kieckę rozmiaru S”? Nie znamy zaplecza, historii tego, co dzieje się naprawdę za zamkniętymi drzwiami.
Wyjadę na weekend bez dzieci, jak będą duże… Odkładamy, planujemy, mijają lata, a ciągle jest coś. Co lub kto może pomóc to zmienić? Takie inicjatywy jak wasza?
Razem z Anetą Justyńską współtworzącą markę Matka w Centrum bardzo wierzymy, że wydarzenia mother shower są w stanie małymi krokami zmieniać świadomość kobiet i pokazywać im, jak mogą być ważne same dla siebie. Pisząc te słowa, jesteśmy przy końcu naszej kampanii #badzwcentrum, którą chcemy pokazać naszej społeczności – udowodnić, że każda z nas, bez względu na swoją historię, zasługuje na to, żeby być w centrum. W centrum swojego życia, w centrum swojego stada. Dla nas spotkania dla mam przed porodem to początek. Bardzo chciałybyśmy celebrować z kobietami różne etapy ich życia. Ja wielokrotnie przytaczałam już historię 18. urodzin mojego syna. Cały dzień przepłakałam. Pożegnałam się z tym etapem macierzyństwa, który minął, a przywitałam ten, który się rozpoczyna. Kolejnego dnia obudziłam się jako mama dorosłego człowieka. Obudziłam się jako kobieta, która może wziąć oddech i wiedzieć, że ten człowiek, który jeszcze przed chwilą uczył się chodzić, nadal potrzebuje mojego wsparcia, ale już na zupełnie innym, dorosłym poziomie. Pomysł na mother shower wziął się z mojego 10-letniego doświadczenia douli i samodzielnego macierzyństwa oraz z doświadczenia macierzyńskiego Anety – matki dwójki dzieci.
Kto może zmienić kobietę i jej lubienie samej siebie?
Tylko ona sama! Takie wydarzenia jak nasze są wyciągnięciem ręki, są pokazaniem, że możesz zrobić coś innego, możesz pozwolić sobie na bycie ważną pośród bliskich ci kobiet. Możesz zamienić baby shower tak bardzo skupione na dziecku, na mother shower, gdzie będziesz mogła być otulona tak, jak tego potrzebujesz. Chcemy otulić mamy wcześniaków, które zaskoczone, nie zdążyły przed porodem świętować swojej nowej drogi. Naszą misją jest także pokazanie kobietom niebędącym mamami, które nie wiedzą, jak wesprzeć koleżankę w połogu. O co zapytać, a co lepiej przemilczeć. W czasie naszego mother shower przygotowujemy aktywności, które będą wspierające zarówno dla mamy, jak i dla jej gości. Wspólne wicie wianków, posiłek, dary dla mamy, wspólne przygotowanie niespodzianki dla mamy na czas połogu, to tylko kilka z możliwości, które możemy przygotować.
#matkawcentrum – to proces zmian. Jakie zmiany w nas, kobietach chciałabyś zobaczyć za kilka lat?
Proces zmian. Dokładnie tak. W postrzeganiu czasu okołoporodowego, ale też nas samych, kobiet, naszych koleżanek, przyjaciółek, sąsiadek. Chciałabym, żeby za rok, dwa trzy, a może dopiero za 10 lat, kobiety w pierwszym odruchu myślały o sobie i swoich potrzebach. Chciałabym, żeby kobiety wspierały się, żeby tworzyły swoje stada. Chciałabym, żeby takie świętowanie jak mother shower było normą. Chciałabym, żeby kobiety myślały dobrze same o sobie, a ludzie towarzyszący kobiecie w czasie okołoporodowym widzieli je i ich potrzeby. Chciałabym, żeby kobiety wyszły z schematu „istoty dającej” i były dla siebie samych w centrum.
https://youtu.be/ZAIQOwGI_4Y
Helena Bielawska o sobie: Jestem matką, certyfikowaną doulą, od 10 lat wspieram kobiety i rodziny w okresie okołoporodowym i nie tylko. Dziele się tym, co mam najcenniejsze: wiedzą, doświadczeniem i otwarciem na drugiego człowieka. Jestem członkinią i założycielką Stowarzyszenia Doula w Polsce, a także absolwentką pierwszego w Polsce kursu „Analiza Więzi Prenatalnej” – projektu przeznaczonego dla terapeutów i osób pracujących z kobietami w ciąży.
*
Jakie są wasze doświadczenia? Odnajdujecie siebie w tej historii? Czego wam najbardziej brakuje lub brakowało, gdy stałyście się mamami? Chętnie usłyszymy w komentarzach wasze głosy!









