Książkowe nowości pełne wiedzy oraz konkurs!
Dla ciekawych świata czytelników

Zima nie mrozi naszych czytelniczych zapędów! Wręcz przeciwnie, wyjątkowo chętnie sięgamy po najciekawsze nowości początku roku i dajemy się porwać lekturze. Każda z nich z dawką wiedzy dla dzieci w wieku szkolnym, przedszkolnym i tych najmłodszych. A przy okazji mamy konkurs dla dorosłych – cały pakiet czytelniczych świeżości do wygrania!
Każda nowa książka to nie tylko przyjemnie spędzone przy lekturze chwile, ale też nieoceniona porcja ciekawostek i mądrości. O świecie, o ludziach innych niż my, ale też o nas samych. Wiedzy niekoniecznie szkolnej, ale rozumianej jako odpowiedź na zainteresowanie tym, co wokół nas i w nas. Bo czy jest coś bardziej typowo dziecięcego, niż ciekawość świata i otwarty umysł?
Skupiając się na rozwijaniu wiedzy, nie zapominamy o czystej rozrywce. Mamy dla was konkurs – do wygrania pakiet przedstawionych w przeglądzie książek. Szczegóły znajdziecie na końcu artykułu. Przeczytajcie całość i przekonajcie się, że warto!
„OPOWIEM CI, MAMO, CO ROBIĄ KONIE” / TEKST: IZABELA MIKRUT / ILUSTRACJE: EWA POKLEWSKA-KOZIEŁŁO / WYDAWNICTWO NASZA KSIĘGARNIA / WIEK: OD 4 LAT
Pozycja obowiązkowa dla małych fanów koni, kucyków, zebruli i jednorożców. Z pełnym przekonaniem polecamy też dorosłym – założymy się, że nie wszyscy rozróżniają cwał od kłusu i wiedzą, jak wygląda maść tarantowata. My już wiemy! A z solidnie wykonanej kartonowej książki z uwielbianej przez dzieci serii „Opowiem Ci, mamo…” można dowiedzieć się o wiele więcej. Na każdej rozkładówce na czytelników czekają pisane wierszem ciekawostki na temat koni i aktywizujące zadania. A nawet gra planszowa, zachęcająca do udziału w wyścigu przełajowym! Liczymy, uczymy się nowych słów i wyszukujemy szczegóły, a ten czas uprzyjemniają nam ilustracje niezawodnej Ewy Poklewskiej-Koziełło.



„POTĘGA LICZB” / TEKST: ISABEL THOMAS, ROBERT KLANTEN, MARIA-ELISABETH NIEBIUS AND RAPHAEL HONIGSTEIN / ILUSTRACJE: DANIELA OLEJNIKOWA / TŁUMACZENIE: ADAM PLUSZKA / WYDAWNICTWO KROPKA / WIEK: OD 6 LAT
Wyobrażacie sobie świat bez liczb? Pewnie współczesnemu człowiekowi byłoby bez nich trudno, co więcej – brak matematyki odczułyby nawet zwierzęta! Świat jest pełen matematycznych wzorów i prawidłowości, które pozwalają poznać historię i rozwijać się ludzkości dzięki wspaniałym wynalazkom. W bogato ilustrowanej książce liczby przedstawione zostały z prawdziwą pasją, a matematyczne zagadnienia osadzone są blisko nas. Matematyka to przecież nie tylko wyuczone na blachę twierdzenie Pitagorasa, ale kalendarz, pieniądze czy kodowanie. Z pełnym przekonaniem polecamy matematycznym pasjonatom, ale też rzekomym antytalentom. Błyskotliwe ciekawostki pozwolą na nowo spojrzeć na magię liczb, co przyda się nie tylko przy kolejnym sprawdzianie z liczenia pod kreską.



„NOWY W MIEŚCIE” / TEKST I ILUSTRACJE: MARTA Altés / TŁUMACZENIE: MARTA BRĘGIEL-PANT / WYDAWNICTWO TAKO / WIEK: OD 3 LAT
Nie jest łatwo być tym nowym. Czy to w przedszkolu, czy na placu zabaw, a co dopiero w nieznanym mieście. I to jako kudłaty pies, którego języka nikt nie rozumie! Mimo imponującej postury i donośnego głosu głównego bohatera okazuje się, że nikt go nie dostrzega. Do czasu, gdy spotka kogoś równie samotnego jak on. Tak zaczyna się prawdziwa przyjaźń! Opowieść Marty Altés pokazuje, że tłoczne, ciekawe i z początku obce miasto może stać się domem dla wszystkich. Nawet, gdy bardzo się różnimy, możemy być dla siebie bliscy i razem uczyć się codzienne czegoś nowego – a to wspaniała wartość. Barwne ilustracje i lekka, ale pouczająca opowieść mogą być pretekstem do pierwszych rozmów o tolerancji i empatii. Przez te ważne tematy przeprowadzi uroczy kudłacz, który (ciekawostka!) jest niezwykle podobny do psa autorki, a kolorowe miasto z książki do złudzenia przypomina jej rodzinną Barcelonę.



SERIA NIEGRZECZNE KSIĄŻECZKI: „ROSÓŁ”, „SMOK” / TEKST: ALICJA DYRDA, NATALIA FIEDORCZUK-CIEŚLAK / ILUSTRACJE: ALEKSANDRA GOŁĘBIEWSKA / WYDAWNICTWO NATULI / WIEK: OD 4 LAT
Poznajcie Antka. Antek lubi różne rzeczy: komiksy, zabawy ze swoim przyjacielem Tytusem i popołudnia spędzane u babci. Są też rzeczy, których Antek nie lubi. Na przykład pietruszki w zupie i dzielenia się nowym strojem smoka, na zakup którego sam uzbierał pieniądze. W krótkich historyjkach poznajemy myśli Antka. Jego obawy, które wywołują niekomfortowe sytuacje, a z którymi łatwo utożsamić się przedszkolakom. To też cicha przypominajka dla rodziców i innych dorosłych opiekunów – za każdym zachowaniem dziecka stoją emocje! Seria książek w formie cienkich broszurek rozprawia się z mitami dotyczącymi dzieciństwa i pomaga dorosłym spojrzeć na świat oczami najmłodszych. Tak, by za „niegrzecznym” zachowaniem zobaczyć małego człowieka wraz z jego silnymi emocjami i ważnymi potrzebami.



„WARSTWY” / TEKST: MARTA SZLOSER / ILUSTRACJE: ANIA JAMRÓZ / WYDAWNICTWO LITERÓWKA / WIEK: OD 1 ROKU ŻYCIA
To książka z serii tych, z których co drugą rozkładówkę mamy ochotę oprawić i powiesić na ścianie. I niejedno zdanie przenieść do kalendarza czy pamiętnika, by przywołać w ważnych chwilach. Autorka picturebooka zadedykowała ten tytuł Iwonie Chmielewskiej i widzimy tutaj inspiracje jej twórczością, a to rekomendacja sama w sobie! „Warstwy” to opowieść o tym, że warto stawiać pytania, zaglądać głębiej i doceniać różnorodność świata, a nie skupiać się tylko na tym, co jest na wierzchu, na pierwszy rzut oka, pod ręką. Książka do odczytywania na różnych poziomach, zależnie od wieku czytelnika, jego wrażliwości i sposobu patrzenia na świat. A nawet więcej – tę wrażliwość pobudzająca i pozwalająca zmienić perspektywę. Czy to patrząc na drzewo przed domem, czy na drugiego człowieka. Piękno i mądrość!



„MAŁE SÓWKI” / TEKST: MARTIN WADDELL / ILUSTRACJE: PATRICK BENSON / TŁUMACZENIE: ZOFIA RACZEK / WYDAWNICTWO MAMANIA / WIEK: OD 1 ROKU ŻYCIA
Kultowa książeczka z lat 90. teraz w wersji z kartonowymi stronami. I dobrze, bo to najodpowiedniejsza forma dla małych czytelników, którzy z pewnością będą często sięgać po tę pozycję. Ze względu na warstwę wizualną, ale też historię bliską każdemu, kogo czeka krótsze czy dłuższe rozstanie z mamą. Patrick Benson jak mało kto potrafi przedstawić zwierzęta na realistycznych, misternie wykonanych, a jednocześnie pełnych emocji i magii ilustracjach. Nocne kadry w jego wykonaniu to mistrzostwo świata! Bohaterami książki są trzy sówki, które przebudzone w nocy odkrywają, że obok nie ma ich mamy. Starsze szukają racjonalnych wyjaśnień, najmłodsza – próbuje poradzić sobie ze smutkiem i tęsknotą na swój sposób. Krótka opowieść to bardzo ważna lekcja da maluchów – mama zawsze wraca! Towarzyszące rozstaniom uczucia, zarówno po stronie rodzica, jak i dziecka, są często trudne i przytłaczające, ale najważniejsze jest dobre zakończenie!



SERIA AKADEMIA MĄDREGO DZIECKA. ZWYCZAJE ZWIERZĄT: „CHCĘ JEŚĆ”, „CHCĘ SPAĆ” / TEKST: S&S ALLIANCE / ILUSTRACJE: BEA LEMA / TŁUMACZENIE: KATARZYNA GRZYB / WYDAWNICTWO HARPER COLLINS / WIEK: OD 2 LAT
Kolejna propozycja dla najmłodszych czytelników. Codzienne czynności i przedmioty z otaczającego świata są pretekstem do poznania zwyczajów zwierząt związanych ze snem i jedzeniem. To skarbnica ciekawostek o poczciwych sowach, pracowitych mrówkach i innych przedstawicielach świata fauny. Złożone w harmonijkę strony zachęcają do ćwiczenia małych rączek i odkrywania kolejnych tajemnic. A przy okazji – to pole do popisu dla wyobraźni, gdy obserwujemy przeobrażanie się piłki na boisku w dostojne żyrafy. Każda z książeczek z serii zakończona jest, jak na książkę dla dzieci przystało – morałem! Prostym wyjaśnieniem, dlaczego sen i samodzielne jedzenie są ważne dla dzieci. Przykłady z życia zwierząt z pewnością trafią nawet do nieprzekonanych!



SERIA AKADEMIA MĄDREGO DZIECKA. PIERWSZE ZAGADKI: „MÓJ ŚWIAT”, „NAD MORZEM”, „SMAKOŁYKI”, „ZWIERZĘTA” / TEKST: S&S ALLIANCE / ILUSTRACJE: QING FENG / TŁUMACZENIE: KATARZYNA GRZYB / WYDAWNICTWO HARPER COLLINS / WIEK: OD 3 LAT
Od szczegółu do ogółu! Seria „Pierwsze zagadki” to książeczki z prostymi pytaniami o przedstawione na rozkładanych stronach obrazki. Czy uda wam się zgadnąć już po pierwszej podpowiedzi? Obiekty podzielone są na kategorie związane ze zwierzętami, jedzeniem, podróżą nad morze i codziennością dzieci. Same bliskie i ciekawe tematy. A na koniec – to, co dzieci lubią najbardziej. Niespodzianki! W każdej z książeczek znajdziecie aktywizującą zabawę. Puzzle, kolorowankę albo… musicie sprawdzić sami! Wesołe ilustracje zachęcają do wspólnego zgadywania i częstego sięgania po lekturę.



KONKURS
Pytanie konkursowe brzmiało: jakiej ważnej umiejętności nauczył was bohater ulubionej książki z dzieciństwa? Dlaczego właśnie ta książka i ta postać?
Mamy zwyciężczynię! Pakiet książek z porządną dawką nowej wiedzy wędruje do Sandry, autorki poniższego komentarza:
Moze nie jest to typowa umiejętność, ale pewien łakomy miś uświadomił mi jak ważni są w życiu przyjaciele i nauczył mnie o te przyjaźń dbać…
„Przyjacielu, jeśli będzie Ci dane żyć sto lat, to ja chciałbym żyć sto lat minus jeden dzień, abym nie musiał żyć ani jednego dnia bez Ciebie – to mój ulubiony cytat, znajdź swój i żyj sto lat, Beata”
Taka dedykacja była na pierwszej stronie książki „Kubus Puchatek”, która dostałam na 7. urodziny od Beaty, dziewczynki z moje klasy, która usiadła ze mną w ławce w pierwszy dzień szkoły i spytała, czy chcemy być przyjaciółkami, a ja nie bardzo wiedząc co się wtedy odpowiada powiedziałam tylko „ok”.
Uwielbiam to wspomnienie! Zeby znalezienie przyjaciela zawsze było tak dziecinnie proste… Jednak dziś z duma mogę powiedzieć, ze u nas jest. Rok temu swietowalysmy 25-lecie naszej przyjaźni, jesteśmy przyjaciółkami na dobre i na złe, zjadłyśmy razem nie jeden słoik miodu, wylałyśmy wspólnie wiele gorzkich łez i nawet teraz, kiedy dzieli nas odległość stumilowego lasu ciężko nam bez siebie żyć!
Beata znała swoją miłość w Zakopanem, ja uciekłam na zachód, w dzień jej wyprowadzki odwdzięczyłam się za urodzinowy prezent i napisałam w Puchatku, którego jej podarowała owa dedykacje:
„-A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść? co wtedy?
-Nic wielkiego. Posiedzę tu sobie i na Ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika. – to mój ulubiony cytat! Bądź szczęśliwa i wysyłaj mi oscypki, Sandra”.
Do dziś dostaje regularnie paczki z książkami (to już u nas tradycja), raz dla mnie, to dla mojej córeczki i chodź książki są różne oscypek jest zawsze w załączniku i zawsze jest tak samo smaczny!
Gratulujemy i życzymy miłej lektury!
Regulamin naszych konkursów znajdziecie tu.
Ilość komentarzy: 53!
Zdecydowanie moim faworytem jest „Mały Książę”. Nauczył mnie miłości do samej siebie i pełnej akceptacji każdego z osobna. Ogromnej empatii, spokoju i zauważania najmniejszych radości życia …
Jako dziecko uwielbiałam czytać książki… Do dziś pamiętam jedno lato, które spędzałam codziennie na balkonie z oranżadą i wafelkami oraz ukochaną książką. Moją ulubienicą wczesnych lat podstawówki była Ania z Zielonego Wzgórza. Niewątpliwie to ona inspirowała i rozbudzała moją dziecięca wyobraźnię, cudnymi opisami dziewczęcych przygód. Ta rudowłosa odważna dziewczynka skradła moje serce pokazując jak ważna jest przyjaźń. Najfajniejsze było to, że potem z każdym tomem jakby troszeczkę doroślałam wraz z moją bohaterką, przeżywając jej codzienne rozterki i przygody. Dodatkowym aspektem, który był dla mnie nieco magiczny, było to, że po kolejne części biegałam do mojej cioci by wypożyczyć kolejna część historii. To było wspaniałe i ciepłe lato a ja byłam niesłychanym molem książkowym, który biegał, ale nie jak inne dzieci beztrosko wokół bloku tylko konkretnie po kolejne książki z marzycielskim rudzielcem na okładce.
Harry Potter. Nauczył mnie zaklęcia EXPECTO PATRONUM. Przydaje się do dziś.
Jesli TO nie jest przydatna rzecz, to nie wiem, co nią jest.
Bohaterki mojego dzieciństwa to Pipi i oraz Lisa z Dzieci z Bullerbyn. Czesto myślałam, co mogłoby się dziać, gdyby Pipi odwiedziła Bullerbyn i połączyła te dwa książkowe światy.
Obie dziewczyny odważne, wyjątkowe i „po swojemu”. Nauczyłam się od nich pomysłowości, nieschematycznego myślenia i tego, że nie trzeba wsadzać dziewczyn w piękne, księżniczkowe ramy. Dzięki nim nauczylam się, że do zabawy może służyć cokowliek, a czas spędzony z przyjaciółmi na podworku to największa codzienna przygoda.
Teraz odkrywam je na nowo, czytając ich historie mojej córce. Jako 30 latka nadal ucze sie jak tupać nogą, być odważną i umieć głośno wyrażać swoje zdanie. Towarzyszę w tym mojej córce obserwując, jak Lisa i Pipi inspirują także ją i otwierają głowę na niestandardowe rozwiazania i odwazne myslenie o sobie jako dziewczynie.
Juz wiem skad moja pasja do gotowania! Wlasnie z Ksiazki Kucharskiej Kubusia Puchatka, ktora byla ze mna cale dziecinstwo, a teraz chce te milosc do jedzenia przeniesc na swojego synka 🙂 Pamietam ulubiona pizze Prosiaczka, grzanki czy pszczolki Kubusia, a takze jezyki Sowy Przemadrzalej. Ta ksiazka to klasyk! Polecam i doceniam ogromnie ze moglam dorastac z takim podrecznkiem o gotowaniu 🙂
Pippi Pończoszanka – dziewczynka o sile olbrzyma i dzielnym sercu- dała mi wiarę w to że dziewczynki mogą to co chłopcy. A odważne dziewczynki – mogą wszystko! A jeśli przy tym mogą podnieść na rękach konia i małpkę to nawet więcej frajdy.
Moją ulubioną książką był w dzieciństwie „Hihopter” Małgorzaty Musierowicz. Bohater jednego z opowiadań, Kurczak, pod wpływem trudnych zerówkowych doświadczeń, napisał pewnej nocy kredką na ścianie wielki napis: „NIKT NIE JEST LEPSZY OD NIKOGO”.
Tymi samymi drukowanymi literami zapisało się to zdanie w mojej dziecięcej głowie.
I swoim dzieciom też powtarzam to często.
Pamiętajcie! Nikt nie jest lepszy od nikogo. 🙂
Jak ja kochałam książki o Ani z Zielonego Wzgórza. Do dziś sama myśl o nich sprawia, że jakoś tak mi cieplej na sercu. 🙂 Te książki uczyły optymizmu, wiary w marzenia, może trochę wzbudziły we mnie feministyczne poglądy. 😉
Moja ulubiona książka z dzieciństwa to „Pat ze Srebrnego Gaju” L. M. Montgomery. Tytułowa Patrycja nauczyła mnie jak ważne w życiu są bliskie osoby wokół nas, to oni pomagają nam tworzyć najpiękniejsze wspomnienia. Pokazała mi również, że warto marzyć, z uporem i przekonaniem walczyć o swoje miejsce na ziemi, a prawdziwa miłość nie blednie z upływem lat, a wprost przeciwnie – dojrzewa i staje się silniejsza i trwalsza ❤️ polecam wszystkim tę powieść!
Ja kocham Pippi! Dzięki niej nigdy nie zwątpiłam w to, że jeśli nikomu nie robię tym krzywdy, to mogę żyć jak chcę, wbrew konwenansom czy też w zgodzie z nimi, ważne, że po swojemu. Moja pierworodna 6-cio latk a też uwielbia ksiażki o Pippi, a dzięki audiobookom osłuchuje się już i młodsza 😉 Girl power!
Od kiedy pamiętam jestem Kreską z Opium w Rosole Małgorzaty Musierowicz. Kiedyś wszyscy prowadziliśmy takie same życia – cieszyłam się, że ktoś też tak ma, a mimo trudności nadal może być fajnie. Dziś mam w domu 3 dziewczynki, które też po części prowadzą życie Kreski. Cieszę się, że mogę wracać do przygód tej niezwykłej dziewczynki, tym razem z pozycji matki
Kubuś Puchatek-jego ogromne serce i filozoficzne podejście do życia. Pogodny miś który w każdej sytuacji potrafił znaleźć pozytywy, to coś bardzo motywującego dla małego dziecka. Myśle ze cytaty tego uroczego misia są znane każdemu ;).
Baśnie J. Ch. Andersena – wciąż z ciężkim sercem wspominam tę książkę. Była jak dobry kryminał–niesamowite zwroty akacji i zawsze ktoś umierał. Dodatkowo pozwalała przedostać się do cudownego świata fantazji. Często była odskocznią od ciężkiej niekiedy rzeczywistości. Każda baśń zawarta w tej książce czegoś uczyła i prezentowała uniwersalne prawdy o świecie, człowieku i walce dobra ze złem. Do tego pięknie ilustrowana. Prawie każdy zna te barwne rysunki ale mało kto wie, kim jest ich autorem -Jan Marcin Szancer. Jego rysunki utrzymane w baśniowym klimacie „przysłonly” samego artystę.
Dodałam wczoraj komentarz. Był widoczny po dodaniu wyświetlała się informacja ze tekst ma dwa komentarze a teraz go nie ma. Nie rozumiem
Dla mnie kluczowa bajka w dzieciństwie była „Akademia Pana Klesa”. Wyniosłam z niej, że każdy ma w sobie coś wyjątkowego, a życie trzeba ciagle odkrywać bo zawsze może nas czymś zaskoczyć ☀️ Nie wiem czy teraz byłoby to samo uczucie, ale na tamten moment dużo to we mnie zmieniło. Właściwie cały czas uczę się być na tym świecie i bez względu na wszystko pozostawać sobą. Myśle ze to właśnie Pan Kleks mnie tego nauczył, aż poczułam motywacje żeby przeczytać książkę jeszcze raz, dzięki! ❤️
Pyza z książki „Pyza na polskich dróżkach”-jest to pierwsza książka jaką samodzielnie przeczytalam i utkwiła mi w głowie na całe życie. Nauczyla mnie, ze nawet będąc maleńkim, czy to dorosłym, czy dzieckiem, można spełniać marzenia, dążyć swoją własną ścieżka , nie podążać za tłumem, i nie zginąć jak większość „na talerzu”. Pokazała mi jak piękna jest Polska, i że wystarczy chcieć, aby wyruszyć w najlepszą podróż życia.
Moja ulubioną książka z dzieciństwa jest „W pustyni i w puszczy”. Dlaczego? Dlatego, że od najmłodszych lat czytał mi ją dziadek, który ja uwielbiał i zaraził mnie miłością co tej opowieści. Nauczyła mnie ona, że nieważne co by się działo, rodzeństwo jest najważniejsze i powinniśmy sobie pomagać, wspierać się, ufać sobie bezgranicznie. Rodzeństwo jest dla mnie bratnimi duszami, które zawsze są i nie wyobrażam sobie, że mogłoby ich zabraknąć. Tak jak Staś opiekował się Nel, tak ja staram się trwać w takiej relacji z własnym rodzeństwem. I mam nadzieję, że uda mi siet te same wartości, poprzez tę książkę, przekazać własnym dzieciom.
Pan maluśkiewicz i wieloryb! Czytałam ją z pamięci dużo wcześniej, niż faktycznie nauczyłam się czytać 😉 W dzieciństwie dużo razy odwolywalam się do tego malego człowieczka, któremu udało się spełnić wielkie marzenie i miałam odwagę spełniać swoje.Nieważne jak byłam mała, on przecież był jeszcze mniejszy 😉
Tą bohaterką jest Pollyana ( z książki o tym samym tytule: „Polyanna”). To książka, na którą trafiłam we wczesnej podstawówce.
Nauczyła mnie wynajdywać dobre strony we wszystkich sytuacjach, które mnie spotykają, zwłaszcza w tych, gdzie nie widać nic dobrego na pierwszy rzut oka. Pozwoliło mi to przetrwać wiele katastrof w życiu z poczuciem wdzięczności w sercu niezależnie od okoliczności. Bywała to czasem wdzięczność przez łzy, a „powody do radości” bywały piekielnie trudne do znalezienia. Ale jako dziecko (niczym bohaterka książki) wierzyłam, że im trudniej coś wymyśleć tym lepsza zabawa.
Często wracam do tej książki jako osoba dorosła. Jest takim moim (dziecięcym) balsamem dla duszy. Daje mi wciąż dużo inspiracji i ciepła, ale też pytań o emocje, których nie miałam jako dziecko.
Miała ciemne,wijące się włosy i piękne zielone oczy,miała kochającego tatę i byla bardzo bogata.Umieszczona na angielskiej pensji,gdzie miała się kształcić traktowano ją,ze wzgledu na bogactwo,wyjątkowo.I nagle,wszystko się zmieniło-ojciec umarł,pieniądze przepadły.Z holubionej uczennicy Sara Crewe stala się służącą.Dlaczego wlasnie ona?Bo do dzisiaj zawdzięczam Sarze wiarę,ze wolnosć jest w nas i nawet ciasne sciany i przemoc ze strony innych nam jej nie mogą odebrać.Wolnośc i godność ,o której w kazdej sytuacji musimy pamiętać.A moze jeszcze jedno…umiejetnosć dzielenia się z innymi,bo „mogą być bardziej głodni od nas”.Dziękuję Saro.
Ojej… to bardzo trudne pytanie wbrew pozorom 🙂
Ale chyba była to Lisabet, siostra Madiki z Czerwcowego Wzgórza. Przede wszystkim dlatego, że ja, jako ta młodsza siostra, utożsamiałam się z Lisabet. Niesamowita była więź łącząca obie dziewczynki. Mam szczęście, że w życiu codziennym też mam wspaniałą starszą siostrę, co tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że Lisabet to moja bratnia dusza i najlepsza przyjaciółka. Przecież byłyśmy takie podobne (nawet wizualnie)!
Do tej pory pamiętam też fragment książki, w którym Lisabet siedziała i z zapałem wbijała gwoździe w polano. No bo jak to malutka dziewczynka i wbija gwoździe? To pokazuje, że dziewczynki (i to nawet te małe) mogą robić wszystko to, co duzi chłopcy 😉
Zdecydowanie Luna Lovegood! Nieważne jest to, co o Tobie mówią. Jeśli żyjesz w zgodzie z samym sobą możesz być naprawdę szczęśliwy.
Chyba najbardziej utkwiło mi w pamięci „W pustyni i w puszczy”. Zawsze jak o niej myśle to widzę Jam Staś opiekuje się Nel. Troszczy się o nią, dba aby była bezpieczna. Jest jego oczkiem w głowie. Warto mieć w sowim życiu takie „oczka” bo pomimo poczucia obowiązku cudownie jest móc kochać ludzi i pomagać im w każdej sytuacji.
Książka, która ukształtowała mnie jako człowieka i jest obecna w moim życiu na różnych jego etapach to „Mały Książę” autorstwa Antoine’a de Saint-Exupéry’ego. Ilekroć ją czytałam, zawsze odkrywałam w niej coś nowego, co świadczy o jej ponadczasowości i zarazem pozwala nam samym zaobserwować nasz rozwój. Początkowo moją uwagę przykuwały obrazki, interpretowałam je na własny sposób. Będąc już dorosłą osobą wyciągnęłam jako mój talizman cytat, który z czasem nabrał niesamowitego znaczenia: „Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś”. Mały Książę nauczył mnie dbać o bliskie mi osoby i inne stworzenia, szerokiego spojrzenia na świat, uświadomił o jego różnorodności (tak jak różne planety, po których się przemieszczał główny bohater). Ale przede wszystkim pokazał, że w każdym z nas drzemie dziecko i dzięki tej pozycji mogę czasem powrócić do mojego dzieciństwa.
Moją ulubioną książką są wszystkie przygody Muminków, do szaleństwa kocham mamę Muminków, Jej niezwykła czułość rodzinna mogłaby świecić przykładem. Mój ulubiony cytat mamy Muminkowej to : „Iluż to rzeczy potrzebuje rodzina, żeby przeżyć normalnie choćby jeden dzień!”. Jakże prawdziwe, prawda 😀
Bohateroiwe Małego Księcia nauczyli mi pasji do rysowania, do tego aby docenić swoje umiejętności i nie słuchać głosów 'zostaw ten ołówek, zajmij się poważniejszymi sprawami’. Ta książka pokazała mi wartości rysunki, talentu do rysowania i szkicowania , zrozumiałam że moja pasja nie jest tylko 'stratą czasu’ i 'pierdołą’ bo czym ważne rzeczy byłyby bez wizualnej reprezentacji? Czym byłyby ważne zagadnienia bez odpowiedniej rysunkowej, graficznej interpretacji. Żeby coś zrozumieć i wytłumaczyć, najlepiej pokazać to na grafice/rysunku. Dzięki tej książce poszłam za swoimi marzeniami i talentem. W nosie miałam opinie tych 'madrzejszych’. Najważniejsze co mi sprawiało i sprawia do dziś radość.
Moją ukochaną bohaterką z dzieciństwa była… Scarlett O’Hara! Za sprawą Babci poznałam perypetie bohaterki „Przeminęło z wiatrem” bardzo wcześnie i jak można się domyślać jej kontrowersyjna postać wywarła na moim młodym i niewinnym Ja wielkie wrażenie. Przynajmniej jedna lekcja Scarlett została ze mna do dziś – „Pomyślę o tym jutro!” – zwykła mawiać ta piękność z Południa, nigdy nie tracąc gruntu pod nogami i wiary we własne możliwości. To jest coś co stosuję zarówno w życiu codzienym jak i zawodowym – nie można zamartwiać się na zapas, lepiej „przespać” się z problemem i podejść do niego z otwartą i świeżą głową. Nie ma sytuacji bez wyjścia – Scarlett udowodniła to nieraz – i ta skuteczność w działaniu jest umiejętnością nie do przecenienia nawet we współczesnych warunkach.
„Matylda” Roalda Dahla pokazała mi, że warto być niepokornym, gdy walczy się o dobro, że należy pielęgnować swoją niezależność; jednak najważniejszą lekcją jaką wyniosłam z wielokrotnej lektury tej powieści jest przekonanie, że każdy zasługuje na szczęście i, prędzej czy później, je osiągnie.
Moje życie ukształtował suseł z Alicji z Krainy Czarów. Spiący susueł zjawił się całkiem letnio, zasiadałem z mamą na trawie, by wypić filiżankę herbaty.
Był to urodzinowy podarunek czytany przez mamę i jednocześnie przeglądany przeze mnie z taką częstotliwością, że niektóre elementy tej przygody zostały szybko nadgryzione zębem czasu, ale suseł został. Został we mnie na zawsze.
Ten fragment: „Kiedy Alicja zobaczyła Marcowego Zająca i Kapelusznika, siedzieli akurat przy stole nakrytym do podwieczorku i popijali herbatkę. Między nimi zaś spał suseł, którego traktowali jak poduszkę, rozmawiając nad jego głową” – nauczył mnie szacunku do słuchania. Do słuchania emocji. Do traktowania uszu jak oczu.
Tak mocno zwróciłem na to uwagę, tak mnie to zdziwiło, że słyszenie może być dla wielu osób nieuchwytnym darem, że zapytałem mamy, czy niesłyszenie można wyleczyć jakimś syropem czy tabletką?
A poźniej chciałem, by Ci niesłyszący byli jak węże, które uszu nie mają, ale słyszą szczękami.
Do dziś uwielbiam brzmienie słów:
A gdzie ja jestem?
W jakiej Krainie Czarów?
Moją ulubioną książką z dzieciństwa była „Ania z Zielonego wzgórza”. Nauczyła mnie wiele. Jest to książka bardzo autentyczna. Zobaczyłam że można kochać obcą istotę nawet taką odepchniętą i porzuconą. Bo niewątpliwie Ania taką była i ta właśnie osoba może być bardzo ambitna i odnosić sukcesy. To jest bardzo motywujące dla mnie. Ale były i zabawne sytuacje, które uczyły. Jedną z nich którą pamiętam do dziś to przestroga dla mnie abym nigdy sama nie próbowała eksperymentować z farbowaniem włosów bo może wyjść niespodziewany kolor😊. Świetna książka.
Bezproblemowość połączona z dobrym poczuciem humoru, zanurzone w świadomości, że jesteśmy częścią natury – wstrząśnięte, nie mieszane – taką miksturę łyknęłam, gdy byłam w szkole podstawowej. Mowa o „Tytusie, Romku i A’Tomku”.
Najpoważniejsza empatia, największe marazmy, najodleglejsze tęsknoty, niesmaczna zupa, wywrotka na lodzie, trójka z fizyki, czy nawet docinki klasowego bonza – to wszystko jest w stanie wyparować, gdy się trochę zdystansujemy i bystrze wydobędziemy śmiesznostki, które nas wydźwigną ponad dna i jak ambrozja, dodadzą skrzydeł.
Do tej pory moim paliwem jest tytusowa „dowciplina”, a mentalnym przewodnikiem po bezkresach anty-stresów Tytus.
Gdy się taki koktajl wypija, to po wielu latach rośnie świadomość, że cały „Chmielowy” trunek był zamknięty w termosie pt. „uczłowieczenie jako więzienie”. Mój pierworodny już zaczął tę przygodę, drugi dopiero za jakieś 4 lata będzie miał okazję, gdy się nauczy czytać.
Bardzo aktualne treści, polecam również dorosłym – (szczególnie Księgę X „Ochrona przyrody”). 🙂
Na pohybel wrogości, nietolerancji, konformizmowi z gorzką, acz prawdziwą konkluzją – cytatem;
„Co za czasy! Ludzie podzielili świat na cząstki i nie ma już nic niczyjego – to znaczy nie ma własności zwierzęcej.”
Moze nie jest to typowa umiejętność, ale pewien łakomy miś uświadomił mi jak ważni są w życiu przyjaciele i nauczył mnie o te przyjaźń dbać…
„Przyjacielu, jeśli będzie Ci dane żyć sto lat, to ja chciałbym żyć sto lat minus jeden dzień, abym nie musiał żyć ani jednego dnia bez Ciebie – to mój ulubiony cytat, znajdź swój i żyj sto lat, Beata”
Taka dedykacja była na pierwszej stronie książki „Kubus Puchatek”, która dostałam na 7me urodziny od Beaty, dziewczynki z moje klasy, która usiadła ze mną w ławce w pierwszy dzień szkoły i spytała, czy chcemy być przyjaciółkami, a ja nie bardzo wiedząc co się wtedy odpowiada powiedziałam tylko „ok”.
Uwielbiam to wspomnienie! Zeby znalezienie przyjaciela zawsze było tak dziecinnie proste… Jednak dziś z duma mogę powiedzieć, ze u nas jest. Rok temu iswietowalysmy 25lecie naszej przyjaźni, jesteśmy przyjaciółkami na dobre i na złe, zjadłyśmy razem nie jeden słoik miodu, wylałyśmy wspólnie wiele gorzkich łez i nawet teraz, kiedy dzieli nas odległość stumilowego lasu ciężko nam bez siebie żyć!
Beata znała swoją miłość w Zakopanem, ja uciekłam na zachód, w dzień jej wyprowadzki odwdzięczyłam się za urodzinowy prezent i napisałam w Puchatku, którego jej podarowała owa dedykacje:
„-A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść? co wtedy?
-Nic wielkiego. Posiedzę tu sobie i na Ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika. – to mój ulubiony cytat! Bądź szczęśliwa i wysyłaj mi oscypki, Sandra”.
Do dziś dostaje regularnie paczki z książkami (to już u nas tradycja), raz dla mnie, to dla mojej córeczki i chodź książki są różne oscypek jest zawsze w załączniku i zawsze jest tak samo smaczny!
Jest ich troje: dr Dolittle, Tomek Wilmowski i Pollyanna! Przez tego pierwszego naprawdę myślałam, że odkrycie języka, którym porozumiewają się zwierzęta to kwestia czasu (miałam 6-7 lat…) i omal nie poszłam na studia weterynaryjne! Drugi imponował mi opanowaniem i zachowaniem zimnej krwi w każdych warunkach – przydaje mi się to do dziś (40lat, trójka dzieci) a Pollyanna nauczyła mnie najważniejszego – gry w dostrzeganie dobrej strony w każdym wydarzeniu i rzeczy. Zabrzmi patetycznie, ale… Pollyanna ustawiła mi życie 🙂
Moją ulubioną książką z dzieciństwa była „Ania z Zielonego wzgórza”. Nauczyła mnie wiele. Jest to książka bardzo autentyczna. Zobaczyłam że można kochać obcą istotę nawet taką odepchniętą i porzuconą. Bo niewątpliwie Ania taką była i ta właśnie osoba może być bardzo ambitna i odnosić sukcesy. To jest bardzo motywujące dla mnie. Ale były i zabawne sytuacje, które uczyły. Jedną z nich którą pamiętam do dziś to przestroga dla mnie abym nigdy sama nie próbowała eksperymentować z farbowaniem włosów bo może wyjść niespodziewany kolor😊. Świetna książka.
Dr. Doolittle to postać przez która wierzyłam, że zrozumiem zwierzęta, opanuje ich mowę i zaprzyjaźnie się z nimi. Teraz ta książka kształtuje mojego 9 latka przeczytał już wszytskie dostępne na polskim rynku części 3 razy. I wraca do nich co jakiś czas. Nawet ostatnio pobił swój rekord i przeczytal jedna z nich w jeden dzień. Tak polubil doktora, że od kiedy poznał go to twierdzi, se będzie tak jak on zajmował się zwierzętami. Zawzięty z niego chlopiec więc szczerze mu kibicuję. Po drodze jednak podsuwam mu inne książki, żeby miał mógł wybrać dla siebie dobra drogę chociaż już chyba jest ona odkryta.
„Czy to nie przyjemnie wiedzieć, że jest tak dużo rzeczy, które jeszcze poznamy? To właśnie sprawia, że ja się tak cieszę życiem… Świat jest taki ciekawy… Nie byłby taki ani w połowie, gdybyśmy wszystko o wszystkim wiedzieli (…).”
Nie bede oryginalna przyznajac jak wiele mnie nauczyła Ania z Zielonego Wzgorza… Ksiażka dotykała tak wiele tematow tak bardzo waznych dla malej dziewczynki, niosac ulge i nadzieje na przeistoczenie sie kiedys z brzydkiego kaczatka w piekna kobiete, ale przede wszystkim pokazujac co jest najwazniejsze- ciekawosc swiata, odkrywanie, rozwijanie wyobrazni, cieszenie sie kazda chwila i docenianie tego co sie ma. I tak bardzo wazny przekaz, ze ‘najwazniejsze jest to co masz w srodku”.
Dla mnie bohaterem dzieciństwa był Phileas Fogg. Najpierw książkę czytał mi tata. Potem sięgałam już po nią sama i sięgam do dziś. Kocham Fogga za odwagę, maniery i styl, ale przede wszystkim za to, że dzięki niemu pokochałam podróże. Nie tylko te dookoła świata….
Oj dzieciństwo było uroczym przeżyciem. Książka ulubiona była Rinja córka rozbójnika i jej przygody, które były fantastycznym wyzwaniem..
Książki, które czytałam w dzieciństwie, na studiach były odskocznią od siermiężnej rzeczywistości, od zniewolenia pod kuratelą rodziców, od cierpienia nadwrażliwego dziecka. Pokazały mi, że gdzieś tam są bohaterowie, którzy też potrzebują swieżego powietrza, oddechu innego świata, zdobywają kontynenty, przeżywają przygody i poznają ludzi, którzy mają w sobie zrozumienie. Uwielbialam Heidi, Harrego Pottera, dawały one nadzieję na odmianę. Przesłanie z książki, które zmieniło mnie na zawsze pochodzi z książki „Matylda” Roalda Dahla – głowna bohaterka wiedziała, że dzięki książkom nigdy nie będzie sama, w ich niewyczerpywalnych zasobach znajdzie ciepło i zrozumienie.
W dzieciństwie moją wyobraźnię rozpalały przygody rozmaitych bohaterów, które stawały się inspiracją różnych zabaw. Kiedy jeszcze nie znałam liter, rodzice co wieczór czytali mi przed snem Muminki. Zachwycił mnie wtedy Włóczykij który nie dość, że był mądry to jeszcze wędrował krętymi ścieżkami krain bliskich i dalekich. Był wolny i sam o sobie decydował, przychodził i odchodził kiedy chciał. Nikt mu nie mógł narzucić swojej woli. Bardzo chciałam zostać takim Włóczykijem, spakować najbardziej potrzebne rzeczy do worka, zarzucić go na plecy i ruszyć w świat w poszukiwaniu przygód. Oczywiście byłam na to za mała i moje wędrówki kończyły się za rogiem bloku. Ale później mama zabierała mnie na wakacje na wieś do dziadków i tam mogłam do woli wyobrażać sobie, że jestem Włóczykijem. Razem z dziadkiem chodziłam do lasu, podglądaliśmy zwierzęta, uczyłam się rozpoznawać tropy i ptaki po odgłosach treli, gatunki roślin i owadów czy oznaczać wiek drzew. Dziadek pokazał mi taki magiczny świat przyrody, nie tylko na kartach starych książek. Mogę więc powiedzieć, że nauki Włóczykija nie poszły w las;)
,,Alicja z krainy czarów,,czytana dorosłym okiem ma zupełnie inny sens niż czytana okiem dziecka, a nawet okiem nastolatka. Mój egzemplarz ma już zniszczony prawy dolny róg książki, tak często do niej wracam. I za każdym razem historia ta nabiera innego znaczenia i uczy czegoś nowego.
Jako dziecko chciałem tylko być lekko szalony…
Jako nastolatek chciałem, żeby ludzie w końcu umówili się ze wypada nosić twaróg na głowie…a póżniej go nie nosić :p.
Teraz wiem, ze nikt nie powie mi którędy iść jeśli nie będę wiedział do kąd iść…
Ale zawsze i niezmiennie wierze, ze warto czasem podążać za białym króliczkiem 😉
Mądrość, rozsądne postępowanie, empatia, uważności, wsłuchiwanie się w potrzeby drugiego człowieka oraz wytrwałość w dążeniu do celu- czy tych górnolotnie brzmiących umiejętności może nauczyć mała dziewczynka? Oczywiście, że tak bo właśnie tego nauczyła mnie tytułowa bohaterka książki Marii Krüger o imieniu Karolcia. Pierwsza fascynacja Karolcia wynikła z faktu, iż tez byłam najniższa, z grzywka a mama zawsze zawiązywała mi na głowę kokardę. Kolejnym etap fascynacji opierał się na chęci przeżycia wszystkich magicznych przygód, które spotkały Karolcie- kto nie chciałby mieć takiego magicznego koralika ?. Po tej książce zawsze niebieskie koraliki powodowały szybsze bicie serca. Oczywiście jako mała dziewczynka nie umiałam nazwać i ubrać w słowa wszystkich lekcji, które wyniosłam z lektury tej książki, jednakże już wtedy wiedziałam, że będzie ona zawsze bliska mojemu sercu. Dopiero z biegiem lat gdy po raz kolejny sięgnęłam po Karolcie zrozumiałam dosadniej, że tu nie chodzi o nazwijmy to „magię koralika”, a o to jakim jest się człowiekiem. Warto dostrzegać coś więcej niż czubek własnego nosa (i spełniać tylko swoje marzenia), gdyż uszczęśliwianie innych może przynieść nam jeszcze większa radość. Warto mierzyć siły na zamiary i nie pędzić w owczym pędzie, tylko zastanowić się co nam na prawdę sprawia radość (bo nasza radość może malec wraz z coraz większa chęcią posiadania). Karolcia nauczyła mnie jeszcze jednej ważnej rzeczy jeśli w coś wierzymy to warto iść za głosem serca chociaż może sie wydawać ze już na początku jesteśmy na straconej pozycji. Zwłaszcza w tej kwestii podążałam w życiu za głosem Karolci.
Nasz upór zaangażowanie oraz sumienność zawsze zaowocują.
Jedna z najważniejszych lekcji jakie wyciągnąłem z książki Jak Wojtek został strażakiem to wiara w to, że marzenia się spełniają. Bardzo duża cześć małych chłopców w dzieciństwie chce zostać strażakiem u mnie było podobnie. Dodatkowo fascynacje tym t pięknym, ale jakże niebezpiecznym zawodem podsycał mój dziadek i tata, którzy działali w lokalnej grupie Strażaków Ochotników. Żar pasji i chęci niesienia pomocy ciagle tlił się w mej głowie i teraz z pełna saysfakcja jako zawodowy strażak mogę powiedzieć, że dziecięce Marzenia nie są jedynie mrzonką, ale czymś do czego warto dążyć by się spełniło.
Kocham książki, moje dzieciństwo spędziłam w czasach w których dostęp do współczesnej literatury był nieporównywalnie trudniejszy niż dziś. To mój tato polecał mi książki, kochał i do dziś kocha literaturę miłością wielką i miłość tą przekazał i mnie.
Dziś to ja staram się zaszczepić pasję do książek, do czytania moim córką. Potrzebowałam dłuższej chwili aby zdecydować, który bohater książkowy wywarł na mnie największy wpływ w dzieciństwie. Doszłam do wniosku że każdy…. Ania Shirley, Robinson Crusoe, Szatan z 7 klasy, Dzieci z Bullerbyn, wszyscy bohaterowie lektur szkolnych, w każdym odnajdywałam kawałek siebie i od każdego coś dla siebie brałam.
Jestem skłonna zaryzykować tezę że to literatura przełomu liceum i pierwszego okresu studiowania oszlifowała mnie jako człowieka, a że były to czasy odkrywania fantasy to Frodo, Gerald z Rivii i oczywiście Harry Potter to postacie dzięki którym uświadomiłam sobie że beztroska dzieciństwa, to specyficzne uczucie może towarzyszyć każdemu przez całe życie. Bujna wyobraźnia i umiejętność abstrakcyjnego myślenia to umiejętności które nie tylko ułatwią poruszanie się w dorosłym życiu ale również pozwolą na powrót do beztroskiego dzieciństwa. A wspólne czerpanie radości z czytania czy oglądania z dziećmi Harrego Pottera hmm bezcenne
Przeczytałam w swoim życiu mnóstwo książek i ciągle szukam nowych. Zdarzają się bohaterowie którzy mają wpływ na moje życie ale i tacy o których szybko zapominam. Często czytam książki dla dzieci wraz z moimi synami. Niedawno przeczytalismy”Białego ptaka”. Książce tej towarzyszy cytat
„Ci, którzy nie pamietają przeszłości, są skazani na jej powtarzanie.” Wg mnie to wlasnie to zdanie powinien znać każdy. I to zdanie może przyświecać każdemu z nas. Każdy powinien te książkę przeczytać i zrozumieć jej przekaz. Mimo wielu przeczytanych ksiazek to właśnie ta zrobiła na mnie ogromne wrażenie i jej bohaterka, która miała beztroskie dzieciństwo jak większość dzieci i pewnego dnia jej świat się zawalił. Jednak mimo dobroci i beziteresownosci jaka otrzymała od kolegi którego wcześniej nie zauwazala udało jej sie przetrwac trudny czas i zmienić swoj punkt widzenia. Każdy z nas czuje się bezpiecznie w swoim świecie. Ta książka pokazuje jak odnaleźć choć namiastkę szczęścia w nowych okolicznościach. Uczy wiary, siły i dobra. Zmienia punkt widzenia czytelnika bez względu na jego wiek.
Jako dziecko uwielbiałam czytać książki. Byłam rasowym molem książkowym. Miałam wiele ulubionych książek, ale chyba najbardziej lubiłam te o Tomku Wilmowskim, książki Karola Maya, J. O. Curwood’a, A. Fiedler’a i to one miały największy wpływ na moje życie. Czytałam je zawsze z mapą i atlasem w ręku. Marzyłam o bliższych i dalszych podróżach. Zakochałam się w pięknie przyrody. Z biegiem lat starałam się spełniać swoje marzenia o podróżach. Książki te pomogły mi też poniekąd w wyborze kierunku studiów, a Tomek Wilmowski pokazał mi, że trzeba mieć oczy i uszy szeroko otwarte, być tolerancyjnym wobec innych i dążyć do zamierzonych celów. Teraz staram się zaszczepić ciekawość świata moim córkom. Mam nadzieję, że to mi się uda.
Może Was wszystkich zaskocze, ale moja ulubioną książką z dzieciństwa był „Piotruś Pan”. Rodzice nigdy mi nie czytali, jakoś ten temat spływał po nich jak po kaczce. Ba! Mieli przecież ogrom pracy na roli i etaty w firmach. I tak gdy miałem ok 11 lat zamieszkał z nami dziadek . To on podarował mi tą książkę i każdego wieczoru czytał do snu. To on pokazał mi w czym twki piękno czytania, ileż tam jest niesamowitych przygód i jak wiele można się nauczyć. Książka była o tyle wyjątkowa, że miał w niej autograf autora, dostał ją kilka lat wcześniej i trzymał bo była dla niego ważna.
Dziadek odżył. Kiedy czytał widać było w nim wielką radość i entuzjazm. Po kilku miesiącach czytaliśmy już regularnie różne ksiażki. Dla niego? To było coś wyjątkowego, pasja którą we mnie zaszczepił odejmowała mu lat. Zaczął byc aktywnym i spełniać marzenia. Mimo swojego wieku zapisał się na lot paralotnia i skubany poleciał.
Dziś wiem jedno! Piotruś Pan nauczył mnie dbania o wartości rodzinne a zwłaszcza to, że bajka i realia to wsólny mianownik rodziny, przyjaźni i dobra. Nauczył mnie bezkonfliktowego rozwiązywania problemów, do szukania najlepszego rozwiazania i dbania o tych, którzy sa nam bliscy bez względu na to czy są „idealni” czy mają jakieś wady. Książka była dla mnie cenną lekcją która nauczyła mnie że marzenia są ważne, ale nie wolno zyć tylko nimi. Że trzeba postawić się własnemu lenistwu i pokonać strach o „opuszczenie” dzieciństwa. Z łezką w oku wspominam chwile, kiedy dziadek czytając, zasypiał w fotelu obok. Dziś? Sam mam wspaniałe dzieci i … czytam im codziennie (choć oczywiście bywają dni, że w gonitwie za pracą,obowiązkami nie mam na to czasu, ale kiedy tylko mogę to to robię bo wiem, jak czytanie rozwija wyobraźnię, jak wiele uczy i jak cenne daje lekcje ).
Czytanie książek to jak „doświadczenie” emocji bohaterów. To przeżycie przygód na własnej skórze i analizowanie zachowania. To takie pouczające! Im więcej więc czytamy z moimi dzieciaczkami tym bardziej pękam z dumy widząc ich zachowanie. A książka o sowie? To nasze marzenie, zwłaszcza że w zeszłym miesiącu uratowaliśmy jedną sowę ze złamanym skrzydłem która leżała niedaleko naszego domu). Książki Akademi Mądrego dziecka to bez wątpienia marzenie wspólczesnych dzieci! Są obłędne ! Pozdrawiam
Jako dziecko byłam zafascynowana światem wykreowanym przez Walta Disney’a. Jednocześnie daleko było mi do księżniczek w połyskujących sukniach mieszkających w pięknych zamkach. Moje dziecięce serce skradła ceniąca sobie dzikość Pocahontas. Bohaterka ta kochała naturę, natomiast ja wychowałam się w maleńkiej miejscowości. Moim środowiskiem naturalnym był porośnięty mchem las, pełne kwiatów łąki , zwierzęta. Jej pełne szacunku podejście do matki natury w połączeniu ze szkolnymi lekcjami o ekologii zbudowały we mnie trwały filar dbania o to co najcenniejsze mianowicie o nasza Planetę.
Nietuzinkowy charakter pokazał mi, że można jednoczenie być bardzo wrażliwym oraz iść własna ścieżka pod prąd, wbrew opini większości. Gdybym jednak miała wskazać jedna najważniejsza życiowa umiejętność to bez wątpienia Pocahontas nauczyła mnie, że w życiu najważniejsze jest być tu i teraz a nie mieć.
Nie będę zapewne zbyt oryginalna ale moja ukochaną książkową postacią była Pipi Pończoszanka, gdyż chłonełam jak gąbka twórczość przecudownej Astrid Lindgren. Pamietam, że moja fascynacja tą Mała Rezolutną Dziewczynką była tak wielka, że na bal przebierańców zażyczyłam sobie by być jak Pipi (nie muszę chyba dodawać, że jako jedyna dziewczynka nie miałam pięknej korony i lśniącej sukienki). Czego nauczyła mnie Pipi Pończoszanka oczywiście rozrabiać (z czego nie wszyscy byli zadowoloneni ;)). Jednakże przede wszystkim nauczyła mnie zaradności i pomysłowości. Pokazała, że starsi nie zawsze maja racje i ja chociaż całkiem mała też mogę mieć własne zdanie i opinie. Pipi zawdzięczam umiejetność budowania swojej pewności siebie i lekcje jak mały człowiek może stawiać swoje pierwsze kroki w „dorosłym świecie”.
Ps. Zawsze chciałam mieć tyle siły co Pipi, ale szczerze przerażał mnie fakt, że mieszkała sama w tak wielkim domu;)
Gdybym miała powiedzieć, która książka nauczyła mnie pokory, szacunku do drugiego człowieka oraz tego że najważniejsze być dobrym niezależnie od stanu posiadania to bez wątpienia byłoby to dzieło Frances Hodgson Burnett „Mała Księżniczka”. Pamiętam jak nie bylam chętna do wypożyczenia tej książki, gdy zaproponowała mi ja Pani Bibliotekarka. Odrzucał mnie tytuł, gdyż byłam z tego typu dziewczynek, ktorym daleko do ksiezniczkowego świata. Ostatecznie wzięłam ja bez przekonania, ale po przeczytaniu kilku stron przepadłam (dodatkowo ta lektura pojawiła się gdy w naszym rodzinnym życiu nie układało sie wszystko tak jakbyśmy tego chcieli-nic nie dzieje się bez przyczyny). Pomimo, że książka kończy się powiedzmy trochę w stylu „żyli długo i szczęśliwie”, ale morał z niej płynący zapamiętałam do dziś. Życiową lekcje płynąca z „Małej Księżniczki” mogę zawrzeć w zdaniu przeczytanym w odchłani Internetu „definiują Cię dwie rzeczy: Twoja cierpliwość gdy nie masz nic oraz postawa gdy masz wszystko”. Może to nie jest taka umiejetność rozumiana dosłownie, ale drogowskaz na całe życie.
Kiedy przeczytałam pytanie konkursowe, od razu od razu wróciły do mnie wspomnienia książki z dzieciństwa, którą uwielbiałam, i która miała na mnie naprawdę duży wpływ… Ta lektura to „O pingwinku Kleofasku” znaleziona u babci w spiżarni, w czasch kiedy jeszcze nie potrafiłam czytać. Książka była już trochę zniszczona, przechodziła z rąk do rąk sześciorga rodzeństwa aż w końcu trafiła do mnie. Pamiętam jak siadałam w kuchni przy piecu węglowym i oglądałam z zapartym tchem piękne ilustracje, przenosząc się w wyobraźni do morskiej, niezwykłej krainy. Co to były za podróże, to jest nie do opisania. Mogłam tak siedzieć i wertować kartki godzinami, wymyślając setki historyjek, ale nie to było najważniejsze. Była w tej książce wyjątkowa strona, a na niej rysunek foki zamkniętej w klatce. Foka była tak smutna, i patrzyła prosto na mnie, że za każdym razem kiedy docierałam do tej strony zalewałam się łzami. Płakałam jak bóbr i autentycznie czułam smutek. Dlatego obiecywałam sobie wtedy, że nigdy w moim domu nie będzie takich smutnych zwierząt. I udało się, mamy psa i kota które są członkami naszej rodziny, mamy kury, które chodzą po zielonej trawie i śpią na pachnącej słomie, nie ma klatek, nie ma kojca, a co najważniejsze nie ma tych smutnych oczu wołających o pomoc, które patrzyły na mnie z Pingwinka Kleofaska… Może to nic odkrywczego, żadna porywająca wiedza, ale jednak dla mnie to pewien fundament, i może gdyby nie ta stara książka znaleziona w spiżarni i ta smutna ilustracja, moje poglądy byłyby inne? Tego się nie dowiem, ale tak czy inaczej jest wdzięczna Klrofaskowi za tą cenną lekcję.
Ulubioną książką z dzieciństwa był FRANKLIN i jego przygody. Ten żółw nauczył mnie wiele. Jakiej najważniejszej rzeczy ? Mówić PRZEPRASZAM ! Wiem, że to błahe ale do dziś dnia dziękuję mu za to. To słowo „grzęzi” w gardle i ciężko przychodzi do wypowiedzenia niemalże każdemu. Franklin ma zachowanie niemalże jak zwykłe dziecko. Nauczył mnie ważnej kwestii a więc PRZEPRASZANIA za zło (w większości nieświadome) które uczyniłem. nauczył mnie szczerości i zaufania do ludzi. To właśnie dzięki tym wartościom kocham żonę ponad wszystko, dzieci traktuje jak małe skarby i toczę sobie takie skromne ale prawdziwie szczere życie, w którym nie boję się przyznać do błędu i powiedzieć PRZEPRASZAM !
Oh, spóźniłem się, ale pozwólcie, że podzielę się z Wami sympatią do mojej literackiej bohaterki dzieciństwa. To Apolejka z mniej znanej książki Marii Kruger „O Apolejce i jej osiołku”, zaradna królewna, która ratuje z opresji królewicza. Gdy ten zjada zaczarowane jabłko i zamienia się w osiołka, Apolejka bierze sprawy w swoje ręce. I mimo, że królewicz nie odzyskuje w pełni swojego ciała, ona nie wstydzi się pokazać przed innymi swojego uczucia do niego. Nauczyła mnie, że trzeba stawiać czoła problemom, które zdają się nas przerastać, ale przede wszystkim mieć na tyle odwagi i pewności siebie by wstydzić się okazywać uczuć najbliższym, nawet jeśli miałoby to wywoływać komentarze innych. Ważna lekcja nie tylko dla dziewczynek.