Wiosna otwiera nieśmiało drzwi, z ostrożnością i jakby niedowierzaniem. To już? No pewnie, nowalijki za rogiem, długie dni w pakiecie, słońce mości sobie stałe miejsce na niebie. Czas na nowe książki dla dzieci – przygotujcie się na prawdziwe perełki!
Na naszym redakcyjnym stole piętrzą się nowości – te prosto z drukarni i te ciut starsze, które zdążyły rozkochać w sobie niejednego czytelnika. Kto ciekawy, co czytamy i polecamy na wiosnę?
Alli Brydon, „Miłość wokół nas”, wyd. Kropka

Walentynki dawno za nami, choć my przypominamy o świętowaniu ich przez cały rok. Wciąż dobry to jednak moment, by się zatrzymać przy temacie miłości i spojrzeć na niego szerzej, z ciekawością antropologa i podróżnika. Każdej zakochanej osobie, niezależnie od szerokości geograficznej, tak samo przyspiesza tętno, ale niekoniecznie w taki sam sposób okazuje ona miłość.
Poprzez piosenkę, jak w Meksyku? A może taniec cueca popularny w Chile? Wyruszamy w podróż szlakiem miłości, by odkrywać jej różne oblicza i zupełnie odmienny kulturowo sposób wyrażania uczuć. Japońska śniadaniówka, czyli obento, skrywa misternie przygotowany dowód miłości, podobnie jak wyszukane amerykańskie czekoladki. Jest też pewien rytuał związany z zębem kaszalota, ale nie zdradzam szczegółów. Przytulamy się i wertujemy książkę. Nie tylko w walentynki.



Alex Norris, „Ratunku, miłość! Niecodzienny przewodnik po uczuciach i związkach”, wyd. Dwie Siostry

Ależ to jest emocjonalna petarda! Jak o uczuciach i związkach rozmawiać z nastolatkiem, by nie dostać medalu dla najbardziej cringe’owego boomera? „Mamoo, co ty wiesz o…” OK, zostawcie ten komiksowy poradnik na biurku i czekajcie na… pierwszą salwę śmiechu. Kto pyta, nie błądzi, oczekujcie więc 30 odpowiedzi na niełatwe i ważne pytania dotyczące zakochania, przyjaźni, granic w miłości czy rozstań.
Całość podana komiksowo, zabawnie, bez zbędnych słów i niezwykle trafnie. Nikt tu nie mydli oczu, że miłość romantyczna jest najpiękniejsza i w czymś wznioślejsza niż bycie singlem. Miłość własna też jest w porządku i nie od razu skazuje na miano narcyza. Czy mogę kochać więcej niż jedną osobę? Dlaczego zakochani porzucają przyjaciół? A co, jeśli ktoś mnie odrzuci? Nie ma instrukcji, jest duża porcja wsparcia. Polecam bardzo!


Sara Lundberg, „Zapominalski dzień”, wyd. Wytwórnia

Cóż to za ulga odnaleźć w literaturze samą siebie i westchnąć, przewracając kolejną stronę: „Eh, to przecież cała ja!”. Jak to się fajnie czyta, jakby ktoś podglądał moją środę w zeszłym tygodniu. Tym kimś jest szwedzka pisarka Sara Lundberg i nie pierwszy raz podziwiam jej wyczucie, empatię i bystre oko. Historia o zwykłym dniu, wyjątkowo zapominalskim, który piętrzy przeszkody i igra sobie z naszym roztargnieniem.
Mama pędząca z synem na zakupy, by zdążyć kupić prezent (a za chwilę go zgubić) i dotrzeć na urodziny, które są… za tydzień. Dzień chaos. Czy to zagapienie się, dekoncentracja, marzycielskie bujanie w obłokach (tak częste u dzieci) jest złe? Czy może nas, dorosłych, czegoś nauczyć? Jak to w skandynawskiej literaturze bywa – samo życie bez moralizatorstwa, za to z mądrym przesłaniem. Świetna nowość od Wytwórni. Nie zapomnijcie jej przeczytać!



Najlepsze książki dla dzieci – te tytuły trzeba przeczytać!
Anna Fryzowicz-Kotarba, „Kiki i bliźniaki”, wyd. Media Rodzina

Książki pełne nie tylko słów, ale i dźwięków! Nie tylko do czytania, ale też oglądania, szukania, zgadywania, robienia min, pierwszych prób mówienia czy czytania. Mamy tu wszystko, co przykuje uwagę najmłodszego czytelnika: kolorowe ilustracje pełne szczegółów, które można tropić, chwytliwe rymowanki, dźwięki do naśladowania (czy jest jakiś dwulatek, który tego nie lubi?), logopedyczne zabawy i przydatne wskazówki dla rodzica. To właściwie taka wielozmysłowa zabawa na każdej stronie w towarzystwie rodziny Wesołków, która nie lubi nudy i zabiera nas w podróże, na wycieczki, pikniki. Ziuuuu!
Kto by pomyślał, że zwykłe pakowanie walizek i łapanie pociągu na dworcu kryje w sobie aż tyle… dźwięków! Spacer po Krupówkach to istny koncert, podobnie jak podglądanie wiosny podczas wiosennego pikniku. Coś cyka, coś chrupie, szeleści, bzyczy… Nie muszę chyba nikogo namawiać do naśladowania, dziecko podłapuje zabawę w sekundę i nie ma to nic wspólnego ze szkolną lekcją logopedii. Robimy miny, bawimy się palcami, wyciągamy języki – rozwijanie mowy to tylko jedna z funkcji tej książki. Zależnie od wieku każdy angażuje się inaczej: roczniak próbuje mówić, przedszkolak czytać i bawić się dźwiękami, a dorośli dostają prostą ściągawkę, jak pracować z dziećmi, przygotowaną przez autorkę – neurologopedkę. Przetestowana na moim trzylatku!



Pija Lindenbaum „Motylki i mrówki”, wyd. Zakamarki

Poluję na książki tej autorki. Gdy tylko pojawi się nowy tytuł Pii Lindenbaum, przesuwam wysłużone grzbiety książek o Nusi, Igorze czy Doris, by zrobić miejsce na nowość wydawniczą. Nareszcie! „Motyle i mrówki” – ale nie będzie ani o wiośnie, ani o beztroskiej wizycie w lesie. Wyobraźcie sobie niby-przedszkole czy też obóz, na którym dzieci podzielone są na dwie grupy. Nic dziwnego, tylko… jedna grupa ma prawo do swobodnej zabawy, rozwoju, smakołyków, a druga, mowa o mrówkach, ciężko pracuje, podlega ciągłej kontroli, uniformizacji (ach, te fryzury od garnka!).
Skoro nikt nigdy tego nie zmienia, być może te zasady mają jakiś głębszy sens i przyczynę? A może właśnie czas, by ktoś je zakwestionował i wywrócił ład do góry nogami? Sprawiedliwość – trudne do wymówienia dla malucha słowo, niesprawiedliwość – też trudne, a dodatkowo bolesne, gdy odczuwamy ją na własnej skórze. Ta książka to świetny punkt wyjścia do rozmowy ze starszakiem o społecznych normach, buncie, samodzielnym myśleniu i dążeniu do wolności.


Eliza Piotrowska, „Kapibara Barbara”, wyd. Agora

Jest leniwa – albo raczej donikąd się przesadnie nie spieszy – towarzyska i przyjaźnie nastawiona do świata. Na jej temat powstały setki memów, ona sama skromnie i bez wywyższania się zanurza pysk w wodzie, szukając wytchnienia od skwaru i brazylijskiego słońca. Jak tu się nie męczyć, gdy jest się ciekawską kapibarą Barbarą, której co krok przytrafiają się niecodzienne spotkania i okazje nie do przeoczenia?
Otworzyć biznes z kuzynem (niekoniecznie kierując się biznesowym planem), założyć własną szkołę baletu, obserwować grupę pędzących przez tropikalną dżunglę turystów… Swoją drogą trudno zrozumieć, jak można podziwiać świat, gdy tak się gna, i to z twarzą przyklejoną do komórki? Tego kapibara nie rozumie, ale nie szkodzi, bo jak sama mówi, nie musi wszystkiego pojąć. Czuję, że od Barbary niejednego możemy się nauczyć!


