kosmetyczka mamy

Kosmetyczka Marii Kowalczyk

jak o siebie dbasz

Kosmetyczka Marii Kowalczyk
Edyta Leszczak

Pielęgnacja i makijaż zajmują w rankingu Marii Kowalczyk równorzędną pierwszą pozycję. Żadnej nie faworyzuje, w obie angażuje się z równym zapałem. Stąd w jej kosmetyczce mnóstwo kremów, maseł i olejków, ale też pomadek i cieni do powiek.

Mama 8-letniego Teo i 4-letniej Bianki, dziennikarka beauty pisząca o urodzie i zdrowiu, obecnie m.in. dla magazynów „Vogue” i „Wysokie Obcasy”, wcześniej także dla „Twojego Stylu”, „Elle” i „naTemat”. Autorka bloga No Stress Beauty, która obdarowuje maseczkami zaprzyjaźnione sąsiadki i dopiero co poznane dziennikarki Ładne Bebe. Tematyką urodową zajmuje się ponad 17 lat i podkreśla, że żyje z opisywania i testowania kosmetyków.

Maria od lat cierpi na Atopowe Zapalenie Skóry, więc każdy z testowanych specyfików musi też przejść test wrażliwości i nieprzewidywalności jej skóry. Pięknie mieszka. Drzewo genealogiczne jej rodziny wisi dumnie na wejściowej ścianie, na przeciwległej pręży się za to portret dziadka w złotej ramie i podobizna Mona Lisy ze sklepu z bibelotami. Wszędzie flakony, doniczki, wazony, wiekowe cukiernice i kolekcjonerskie filiżanki. Maria pokazała nam też wszystkie skrytki, w których chomikuje kosmetyki: szafki w łazience, koszyki i pudełka w kątach mieszkania oraz wnętrze tapczana. Wie o nich tyle, że może je śmiało ze sobą zestawiać i oceniać – kosmetycznych zuchów kwieciście chwalić, a zdrajców smagać bacikiem krytyki. Mogłabym tak o niej gadać bez końca. To może lepiej już się poznajcie.

*

PIELĘGNACJA ANTI-POLLUTION

W dziedzinie walki ze skutkami zanieczyszczenia środowiska najistotniejsze jest dokładne i regularne oczyszczanie skóry. Oto jak Maria opisuje swój ulubiony sposób pielęgnacji na przekór smogowi: Przemywam twarz płynem micelarnym, zmywam go wodą, a następnie żelem marki Nimue, który jest neutralny, pozbawiony koloru i zapachu. Kiedy tylko mam więcej czasu, robię sobie 3-stopniową Oil Cleansing Method – świetne olejki mają w ofercie zarówno Chanel, jak i Kiré Skin. Nakładam kosmetyk na całą twarz, biorę ręcznik z bardzo ciepłą wodą i przykładam go do twarzy. Nakładam olejek po raz drugi i znów zmywam twarz. Teraz powinnam zamknąć pory ręcznikiem zwilżonym zimną wodą, ale zanim to zrobię, oczyszczę skórę żelem, bo czuję, że to jej służy. Gdy nie mam czasu albo jestem zmęczona, używam tylko żelu micelarnego Mawawo, który jest skuteczny, ale i bardzo delikatny, bo nie podrażania skóry. Zupełnie niedawno przestawiłam się też na płatki kosmetyczne wielokrotnego użytku z Hello Body.

Maria nie wyobraża sobie też oczyszczania cery bez szczoteczki sonicznej Foreo Luna, która występuje w wariantach dla cery normalnej, wrażliwej i mieszanej. Warto ściągnąć sobie aplikację, która podpowiada, jakie ruchy wykonywać, by skóra twarzy jak najwięcej czerpała z masażu – podpowiada. Taką zaawansowaną pielęgnację antysmogową warto zamknąć odpowiednią dla potrzeb cery maseczką i Dermoaktywnym kremem Shecell do skóry odwodnionej lub dojrzałej. Zawierają one filtry słoneczne, przebadany medycznie biopolimer Dibushield Pro-Heal oraz Glycofilm 1.5P, tworzące na skórze trójwymiarową siatkę 3D, a mówiąc jaśniej – barierę przed niekorzystnym działaniem środowiska zewnętrznego. Kremy Shecell pozwalają walczyć też ze skutkami stresu dzięki zawartości kwasu hialuronowego i oleju szafranowego. Maria zwraca także uwagę na to, by nie namnażać śladu węglowego i wraz z pielęgnacją i stylem życia podejść do dbania o środowisko holistycznie i zdroworozsądkowo, oszczędzając wodę i energię elektryczną.

*

NAWILŻANIE TWARZY

Jednym z jej ostatnich odkryć są wegańskie kremy rodzinnej marki Krayna, które Maria pokochała za: matowe szkło, wizualną oprawę marki i spójną historię właścicieli, Magdy i Damiana Rosły, którzy korzystają z dobrodziejstw roślinności kwitnącej w rejonie Krajeńskiego Parku Narodowego. Spośród trzech testowanych kosmetyków najbardziej upodobała sobie lekki krem przeciwzmarszczkowy AY 1 Krayna z wyciągiem z chabra bławatka, śliwki kakadu, czerwonych alg i chrząstnicy kędzierzawej. Wszystko po to, by stymulować produkcję elastyny i kolagenu, rozjaśnić przebarwienia i ukoić spierzchnięty naskórek. Istna bomba odżywcza, mimo intensywności zmasowanego działania – łagodna dla atopowej skóry Marii.

Jeśli podobnie jak nam i Marii droga jest ci przyroda, sięgnij po kosmetyk do zadań specjalnych, który w jednym słoiku mieści dobro dla skóry twarzy i oczu, z pełną łagodnością i skutecznością w działaniu. Marka Samarite dopieszcza składy swoich kremów i esencji, tworząc pielęgnacyjne majstersztyki, zamknięte w bajecznych opakowaniach. Krem Divine Samarite bezkonkurencyjnie zagęszcza i odmładza skórę, zmniejsza cienie i opuchnięcia pod oczami, liftinguje cerę i wzmacnia naczynka krwionośne. Szał! Do rywalizacji o miano mistrza ustawił się też Divine Elixir Samarite z tej serii, który zastąpi godnie tonik, serum i krem. To cudo napina skórę i oczyszcza pory, koi, wygładza i daje efekt „wyspanego oka”.

A jeżeli nadal zastanawiasz się, czego tak naprawdę potrzeba skórze, by tryskała mocą i zdrowiem, pójdź za przykładem Marii i poszukaj odpowiedzi w laboratorium Universkin. Na bazie bardzo szczegółowych badań dobrano dla niej 3-składnikowe serum, wzmacniające skórę i wspierające procesy naprawcze, złożone z niacynamidu, czyli wit. B3, retinolu i kwasu hialuronowego. Z równą siłą nawilżało, co odżywiało i złuszczało martwy naskórek. Kiedy skończyło się cudowne serum, Maria sięgnęła po serię marki SVR z wit. B3 i efekty są równie dobre. Jak ze wszystkim, także w pielęgnacji, warto zacząć od wiedzy.

*

ROZPIESZCZONE CIAŁO

Mieszanka oleju z rokitnika, olejku kokosowego i masła shea daje bogatą konsystencję, długotrwałe działanie i poczucie wypielęgnowanych dłoni. Oto, co Maria rzekła zaraz po przetestowaniu kremu do rąk litewskiej marki Uoga Uoga: Gdy pracowałam nad artykułem o najbardziej ekologicznych opakowaniach kosmetyków, doszłam do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem jest aluminiowa tuba. Można to tworzywo przetwarzać bez końca, więc już za jego wybór brawo dla Uoga Uoga. Jako atopik mam duże problemy ze skórą dłoni, więc często sięgam po kosmetyki silnie natłuszczające. Ten krem właśnie taki jest. Trochę mnie zaskoczył, bo początkowo pomyliłam go z peelingiem, jednak w trakcie masażu drobinki się rozbiły i wchłonęły w skórę dłoni. I ten zapach! Olej z rokitnika znajduje się też w olejku do ciała tej samej marki: To jeden z moich ulubionych składników. Rokitnik jest bogaty w witaminę C, przez co odżywia skórę, regeneruję ją i rozjaśnia. Poleca się także do masażu.

Maria jako atopik i uczuleniowiec, nie może stosować balsamów do ciała o konsystencji emulsji, dlatego najczęściej sięga po bogate odżywcze masła albo apteczne kremy bazowe. Polubiła się z wybitnie regenerującym Supreme Balm Samarite. Bardzo podoba mi się tłusta konsystencja tego produktu. Raczej nie użyłabym jej na twarz, ale uwielbiam, gdy spotyka się z moim ciałem, bo zaspokaja w zupełności jego potrzeby wypijania dużej ilości lipidów. Jako atopik polecam Supreme Balm także ze względu na świetny skład – sama natura. Krem pachnie, ale nie podrażnia skóry. Jest perfekcyjny na noc albo na zimę, spisze się także w roli nocnej maski na twarz i szyję. Od siebie dodam, że fascynuje mnie jego wszechstronność: pomaga przy egzemie i łuszczycy, niweluje „rybią łuskę” na skórze (albo podrażnioną skórę po goleniu czy depilacji), zapobiega odleżynom i koi skórę tuż po ukąszeniu czy skaleczeniu, jest bezpieczny dla dzieci, kobiet w ciąży i karmiących piersią. Ten krem jest jak czterej muszkieterowie, robi wszystko i zastępuje całą kosmetyczkę preparatów dedykowanych tylko jednej potrzebie. Dla mnie hit.

A dla błogiego relaksu, dobrze sprawić sobie zestaw Momenty Hagi Cosmetics, inspirowany właściwościami bursztynu i składający się ze świecy, olejku i masła do ciała. Wszystko, co potrzebne, by zafundować ciału rytuał odprężenia. Niech – za sprawą świecy – w domu rozgości się zapach pomarańczy, paczuli, sandałowca i labdanum, a ciało skorzysta z właściwości ujędrniających oleju z baobabu i natłuszczających w oleju z bursztynu. Przyjemności!

*

KOLOROWE USTA

Czerwona pomadka to wizytówka Marii, choć to dopiero początek listy barw i odcieni, które błyszczą na jej ustach, wywołując rozmaite reakcje z zewnątrz, od zachwytów po hejty: Najbardziej lubię czerwień na ustach, ale w kosmetyczce mam też trawiastą zieleń Kat von D i Fenty Beauty. Uwielbiam je, choć parokrotnie wywołałam szok na ulicy i wśród znajomych, krytykowano mnie także na Instagramie. Ciekawe, że na powiekach jesteśmy w stanie przyjąć wszystko, a w przypadku ust są kolory, które mają bana. Dla mnie kobiecość jest gdzieś indziej. Dyskryminacja ust? Nie ma na to zgody. Kolor na ustach jest indywidualną sprawą każdej z nas, może oznaczać wiele, a może nie oznaczać nic poza chęcią zabawy. Apelujemy o szacunek, choć trochę przykro, że naturalne kwestie wciąż wymagają apeli.

A oto, jak zaczęła się miłość Marii do czerwonej szminki: Moją pierwszą czerwienią była kredka do ust Nars Dragon Girl, która pasuje wszystkim, a przy okazji jej chłodny odcień wybiela zęby. Absolutnie genialna, ale bardzo wysuszająca usta, dlatego przed jej aplikacją trzeba mieć wypielęgnowane usta, np. masłem Plantea. Zaczęłam malować usta… z braku czasu! Jako matka dwojga dzieci nie miałam czasu na precyzyjny makijaż powiek, a tutaj szybki gest zmienia całą mnie. Z kolorem na ustach mogę iść miedzy ludzi. Lubię różne kolory, róże i pomarańcze też, nie nosiłabym tylko czerni i kryjącego beżu. Mam kilka pomadek wykonanych na zamówienie w Lip Lab – niebieską i nude, idealnie na zimę. A gdybym miała wybrać jedną markę, to najbardziej kocham szminki Chanel, bo są najlepiej napigmentowane, mają świetne kolory, są trwałe i nie wysuszają ust.

Maria traktuje makijaż jako środek wyrazu. Przyznaje, że czasem zdarza jej się no-make-up-day, ale najbardziej lubi siebie umalowaną: Zawsze staram się mieć pomalowane rzęsy, to jest niezbędne przy mojej mocnej oprawie oczu. Lubię, gdy je widać. Ciężki makijaż jednak nie jest dla mnie – nie znoszę pudrów matujących, a z braku czasu nie maluję powiek. Dlatego szminka jest moim numerem jeden, zawsze mam przynajmniej 5 sztuk w każdej torebce.

*

ZAPACHY

I pomyśleć, że Maria prawie została tzw. nosem. 15 lat temu, kiedy pracowała w magazynie „Glamour” i studiowała dziennikarstwo, spotkała kompozytorkę perfum, która – ze względu na jej świetną orientację w temacie – zaproponowała jej wyjazd na studia projektowania zapachów do Grasse. Zabrakło jej wtedy odwagi, żeby zmienić życie, ale pasja pozostała. Nie żałuje, bo jak twierdzi, zdecydowanie bliższe niż laboratoria są dla niej spotkania z ludźmi i wywiady, które publikuje na blogu nostresbeauty.com. Najcudowniejszym autorem perfum – z żyjących współcześnie – jest według mnie Jean Claude Ellena – mówi Maria. Miałam z nim kiedyś okazję chwilę porozmawiać podczas konferencji Jour d’Hermes w Grecji. Moim guru zapachowym w Polsce, który ma największą wiedzę, jest Victor Kochetov. Uwielbiam jego perfumerię Mood Scent Bar i Candlerię – butik ze świecami. Idąc do Victora na wywiad, przepadam na kilka godzin i mam problem z powrotem do rzeczywistości. Odlatuję gdzieś na zapachowym haju.

A co jej ulubionymi zapachami? Najpiękniejsze perfumy ostatnich lat, jakich z resztą używam niemal codziennie i o które pytają mnie i mężczyźni, i kobiety, to Ganymede Marc Antoine – Barrois z Mood Scent Bar. Zamszowo-skórzane, z nutami solarnymi i „słonymi” (słone nuty uwielbiam też w zapachach Sel de Vetiver The Different Company czy Un Jardin Sur La Lagune Hermes). I dodaje, że najbardziej kocha zapachy nieoczywiste, jak Gourmet M. Micallef o aromacie pieczonych kasztanów, przydymionym, ostrym, niegrzecznym. Obie uwielbiamy nieśmiertelną Dzongkhę L’Artisan Parfumeur – pomimo że kadzidlany, najbardziej kojarzy mi się z mokrym drewnem ze znajomego warzywniaka. Ostatnio fascynują ją również zapachy Les Couvent des Minimes, zaprojektowane przez Jean Claude’a Ellenę, jak Hattai z nutami czerwonych jagód, kakao, drzewa ambrowego i cynamonu oraz Kythnos: perfumy z lazurową lawendą i wetiwerią rozgrzane gorącym suchym wiatrem – w końcu mają przypominać wycieczkę na greckie Cyklady.

Nie ukrywam, że zazdroszczę osobom, które potrafią powiedzieć o jakichś perfumach, że są ich signature scent – opowiada Maria. Ja takiego nie mam. Perfumy, podobnie jak makijaż, dopasowuję do nastroju, a nie do sezonu, pory dnia czy trendów. Zdarza mi się też, że się zakocham w czymś bardzo dziwnym, jak to miało miejsce, kiedy byłam w ciąży z Bianką, na weselu w Wenecji. Było gorąco, plus 38 stopni. Wesele w ogrodzie, nad samą wodą. Komary wielkości gondoli, którą płynęliśmy na uroczystość. Sceneria jak z bajki i ten niebiański, obłędny zapach… spreju przeciw komarom. Kobiety w ciąży mają inną chemię, inny węch. Tak się zakochałam w aromacie cytronelli z lawendą, że zwinęłam dwie butle tego środka. Po dwóch latach przyznałam się pannie młodej. Uśmiałyśmy się obie, bo dziś wydaje mi się zapachem obrzydliwym. Choć miłość do lawendy i Wenecji pozostała – dodaje.

*

LISTA KOSMETYKÓW

pielęgnacja twarzy i ciała

Dr. Gloderm Maseczki w płachcie
Gift of Nature Krem do cery pięknej, choć wrażliwej
Hagi Cosmetics Zestaw Momenty
Krayna 1 Cornflower Anti wrinkle firming cream
Krayna 2 Water Pepper Soothing cream for sensitive skin
Krayna 3 Chestnut Anti rouge nourishing cream
Mawawo żel oczyszczający
Plantea Lip Butter
Samarite Divine Cream Face & Eyes
Samarite Divine Elixir Face & Eyes
Samarite Supreme Balm Body & Face
Shecell Dermoaktywny krem do skóry odwodnionej
Shecell Dermoaktywny krem do skóry dojrzałej
UogaUoga Naturalny krem do rąk z olejkiem kokosowym
UogaUoga Organiczny olejek do ciała z rokitnikiem i olejkiem ze słodkiej pomarańczy

pielęgnacja włosów

UogaUoga Odżywka w sprayu do włosów z kwasem hialuronowym

makijaż

Chanel Rouge Allure Ink Fusion 808 Vibrant Pink
Chanel Stylo Yeux Waterproof Long-Lasting Eyeliner 951 Khaki Intense
L’Oreal Bambi Eye False Lash

zapachy

Gucci Bloom Eau de Parfum Spray Deluxe
Le Couvent des Minimes Hattai
Le Couvent des Minimes Kythnos
Marc-Antoine Barrois Ganymede
M. Micallef Gourmet