rozwój dziecka

Jak poznać swoje dziecko?

Krótki warsztat z prezentem dla dziecka na koniec

Jak poznać swoje dziecko?
pinterest

Kiedy mówię o dziecku: aaaa, to po mężu, albo: robi tak, bo tak je wychowaliśmy, to może i mam rację, ale na pewno robię też jeden błąd: właśnie tracę swoje dziecko z oczu. Są narzędzia, które pozwalają zobaczyć dziecko takie, jakim ono jest.

Dziecko, jak każdy napotkany człowiek, jest zagadką. Żeby ją rozwikłać, szukam uproszczeń i recept. Jednak tłumaczenie dziecka genami, wychowaniem, etykietkami oraz przekonaniem, że jest ono naszym lustrem, odbiera mu podmiotowość. Tymczasem im moje dzieci są starsze, tym bardziej widzę, że one są sobą, że się przeliczyłam, uważając swój wpływ za absolutnie kluczowy.

Rodzice dzieci o zaskakujących talentach albo zaskakujących zachowaniach orientują się szybciej. Inni, których dzieci są bardziej elastyczne i „dopasowane”, mogą przeoczyć swoje dziecko w tym, kim ono jest.

Czy to kłopot? Nie, bo tak dokładnie funkcjonują niemal wszystkie rodziny. Od pierwszych miesięcy, kiedy poznajemy dziecko, budujemy sobie przekonania na jego temat. I dzieci te przekonania potem wypełniają, zazwyczaj do okresu buntu nastoletniego, kiedy nagle w domu mamy obcą istotę. Wtedy poznajemy dziecko na nowo, już na jego warunkach i historia najczęściej się kończy dobrze.

To po co ten tekst?

Dokładne zobaczenie dziecka, zrobienie mu miejsca w myślach na tych wyjątkowych warunkach – bez oceniania i bez wyrokowania o przyczynach, pozwala czasem w sposób niemal niezauważalny zmienić dużo. To dzieje się subtelnie – atmosfera w domu robi się lżejsza, oddech swobodniejszy, odczuwamy mniejszy ciężar w relacji. Zdarza się między nami a dzieckiem coś, co pozwala mu wziąć rozpęd, nabrać sił i zmienić coś, z czym się borykało.

Mieć inne spojrzenie na dziecko przydaje się, bo:
– przynosi poprawę w relacjach, zdejmuje z ramion rodziców ciężar oceny i daje dziecku oddech
– pozwala na pogłębienie relacji z dzieckiem
– pomaga rodzicom, którym trudno bezkrytycznie zaakceptować dziecko
– jest też doskonałym narzędziem, kiedy mamy trudności, kiedy jakieś zachowanie dziecka nas niepokoi albo się nam nie podoba, i nie jest dla nas jasne, skąd się bierze, ani co z tym zrobić
– jest wsparciem, kiedy z różnych powodów czujemy się w relacji z dzieckiem nieobecni (depresja, duże zaangażowanie zawodowe, zawirowania rodzinne, rozstania…)
– bo zobaczenie kogoś, bez ocen i bez oczekiwań, to najcenniejszy dar w każdej bliskiej relacji. Po prostu.

Ten krótki warsztat ilustrują stare portrety dzieci zaczerpnięte z Pinteresta. Dawni mistrzowie fotografii umieli na swoich szklanych płytkach uchwycić dużo z ulotnej prawdy o portretowanym człowieku. Mam nadzieję, że i nam się to uda.

Jak to się robi? Czyli o odwijaniu dziecka z papierka

Są narzędzia, które pozwalają przyjrzeć się swojemu dziecku, odpowiedzieć sobie choć trochę na pytanie: kim ono jest? Metoda opisu dziecka, którą przejdziemy krok po kroku, stosowana jest zarówno w pracy zespołowej jak i jako rodzicielskie ćwiczenie. Można je robić sobie samemu, ale jeszcze lepiej – z partnerem czy innymi dorosłymi członkami rodziny.

Podczas tego ćwiczenia ważne jest, że: nie oceniam, nie tłumaczę, nie szukam przyczyn, nie diagnozuję. To technika oparta na obserwacji i opowieści. Spojrzenie na dziecko w taki sposób odbiega od tego, co robimy na co dzień. Wiek dziecka właściwie nie ma tu znaczenia.

1. Obrać dziecko jak cebulę

No to zaczynamy.

Zarezerwujmy sobie chwilę, by nasze dziecko powąchać, popatrzeć na nie bez żadnych ukrytych założeń. Jakbyśmy go nie znali. To, co często przeszkadza w relacji z dzieckiem, to szereg głosów i założeń, które w wielu sytuacjach służą nam za wytrychy. Mój najczęstszy wytrych brzmi mniej więcej tak: bo ich ojciec i ja się rozwiedliśmy, nie mają jednego domu. Poza tym młodo je urodziłam, nie wiedziałam, kim jestem. W ciąży nie dbałam o siebie wystarczająco, byłam bardzo zestresowana. I choć czasami miewam rację, tłumacząc różne sytuacje takim, a nie innym backgroundem rodzicielskim, to zapominam o jednym. Że może moje dziecko jest takie, bo po prostu właśnie takie jest? Takie miało od początku być? A może nie zauważam innego problemu? Najczęstsze rodzicielskie wytrychy to: bo poród był trudny; bo nie karmiłam piersią; bo jest jedynakiem/środkowym/najmłodszym dzieckiem; bo ja też tak miałam w dzieciństwie. Teraz odkładamy je na bok.

Zaczynam od opowiedzenia, jak wygląda moje dziecko. Opisuję sobie na głos (warto nagrać się na dyktafon, by móc coś uzupełnić, a po latach wrócić do tego opisu) lub na kartce rysuję jego budowę ciała i twarz. Na chwilę pomyśl, że każde dziecko, każdy człowiek są jak dzieło stworzone przez świat – dla innych ludzi. A ty masz w tym dziele swój niebagatelny udział. Gdybyś miała opisać dziecko jak dzieło sztuki, jak żywą rzeźbę, jak byś to zrobiła?

Mam swoją listę pytań pomocniczych. Czy dziecko jest duże, małe, wątłe, mocne? Miękkie czy kanciaste? W dotyku ciepłe czy chłodne? Czy szybko marznie? Stopy, dłonie – jak są zbudowane, jakie mają palce, jakie są paznokcie? Czy plecy są sztywne, czy raczej opadają w łuk? Czy łopatki są wystające? A obojczyki? Ręce i nogi są długie czy krótkie w proporcji do reszty ciała? Jak wygląda dziecka brzuch, jego pośladki? Głowa jest okrągła czy bardziej owalna? Jaki kształt ma potylica, a jaki – czoło? Jakie są kości policzkowe twojego dziecka?
Jakie są włosy dziecka? Czy jest ich dużo, czy porastają całe ciało? Jaki mają kolor, grubość? Na koniec buzia. Jakie są jej proporcje? Jaki dokładnie jest kolor skóry dziecka? Jaki jest kształt oczu, nosa, ust? Jaki jest kolor oczu, czy są żywe i błyszczące, czy raczej skupione? Jaki jest najczęstszy wyraz twarzy dziecka: zamyślony, melancholijny, radosny?
I na koniec: czy dziecko jest wrażliwe na dotyk i ból, czy raczej odporne? Gdzie lubi, a gdzie nie być dotykane? I w jaki sposób?

Budowanie obrazu dziecka jest męczące, zwłaszcza dla rodzica, który jest obciążony dziecka nieustającą obecnością, który i tak jego obraz ma cały czas pod powiekami. Dlatego to ćwiczenie dobrze jest zrobić sobie w jeden wieczór i potem odłożyć myślenie o dziecku, zając się czymś innym, odpocząć. Drugą część ćwiczenia zrobić innego dnia. Mnie najlepiej się buduje obraz moich dzieci, kiedy mają wychodne na nocowanki i mogę najpierw chwilę od nich odpocząć.

2. Moje dziecko ma gest

Gest jest jak linie papilarne – każdy człowiek ma swój. Gest zamyka się w tonie, jakiego używamy, w sposobie, w jaki przechylamy głowę, w specyfice naszego chodu. Kiedy osoby trzecie patrzą na nasze dziecko, mogą w jego rysach widzieć rodziców, mogą nas także z pewnością odnaleźć w jego geście. Może uda ci się uchwycić odrobinę z tego, co jest w geście dziecka jego własne, indywidualne? Taką pracę wykonują aktorzy, kiedy szykują się do roli i budują postać. Nie mogą zmienić swojego ciała, ale potrafią całkowicie zbudować rolę na geście. Czego szukałby aktor, który miałby zagrać twoje dziecko?

Zamknij oczy i wyobraź sobie, że masz dla swojego dziecka prezent. Kładziesz ten prezent na stole i wołasz dziecko, by po niego przyszło. Spróbuj teraz zobaczyć, w jaki sposób dziecko podchodzi do prezentu – czy biegnie, czy jest raczej ostrożne? Jest uważne, skupione, podekscytowane? W jaki sposób bierze prezent do rąk? Z jakimi emocjami, z jakim wyrazem twarzy? Co robi dalej? Czy szybko się nudzi i odchodzi do innych spraw, czy zostaje przy nowej rzeczy na długo? Spróbuj to zobaczyć jak film wyświetlający się w twojej wyobraźni.

To pierwsze ćwiczenie to przygrywka, by zastanowić się nad gestem dziecka, nad tym, jakie wyrazy twarzy najczęściej przybiera i jaka jest specyfika jego ruchu. Czy jest skoczne, czy jest pobudliwe, a może raczej flegmatyczne? Jak chodzi i biega? Czy często się przewraca? Co lubi na placu zabaw? Czy jest ufne czy ostrożne? Jak podchodzi do ludzi, których nie zna, a jak do zwierząt? Jakie nawiązuje relacje – ze światem przyrody, z rówieśnikami, z przedmiotami? Jakim mówi głosem, jakich intonacji używa? Jak je – łapczywie, niechętnie, metodycznie, rzadko czy często? I co je? Ciepłe, zimne? Jakie smaki lubi? Lubi gryźć czy woli jedzenie miękkie? Co pije? Jak lubi być ubrane?

W tym ćwiczeniu próbuję wyłowić 10 rzeczy naprawdę charakterystycznych dla mojego dziecka.

3. Dziecko bohater

Teraz czas, by opowiedzieć sobie o dziecku tak, jakby było bohaterem powieści. Tę powieść piszecie wszyscy razem – rodzice dziecka i inne osoby, które się nim opiekują. Często dziadkowie czy nauczyciele mówią nam, że nasze dziecko jest zupełnie inne, kiedy jest z nimi. To stwierdzenie bywa irytujące, zwłaszcza wtedy, kiedy towarzyszą mu oceny w rodzaju: grzeczne/niegrzeczne, posłuszne, spokojne. Oczywiście, dziecko może być inne w towarzystwie niektórych osób, to może być związane z rytmem, granicami, z poczuciem bezpieczeństwa – lub odwrotnie, z jego brakiem.

Teraz wykorzystajmy – jeśli mamy możliwość – tę odmienność perspektyw. Jak przy warsztatach tworzenia martwej natury w pracowni, kiedy każdy malarz maluje inny obraz, podobnie jest z naszym dzieckiem. Ja, jako rodzic NAPRAWDĘ nie mam możliwości zobaczenia swojego dziecka w całości. W towarzystwie rożnych osób człowiek odsłania różne swoje oblicza. Dobrze jest, kiedy mamy jako partnerów w wychowaniu fajne, mądre osoby, kiedy opiekunka czy nauczyciel naszego dziecka umie rzeczywiście widzieć dziecko i coś nam o nim opowiedzieć. Jeśli tak nie jest, można zadać kilka pytań pomocniczych. To także pytania dla nas, które pozwolą zobaczyć, ile już wiemy o naszym dziecku, a ile jeszcze możemy się dowiedzieć.

LISTA NA WYWIADÓWKĘ (I SPOTKANIE Z SAMYM SOBĄ)

Kogo lubi dziecko? Z kim się bawi najczęściej i w jaki sposób? Jaką zabawką? Czy często się przyjaźni? W jakie role wchodzi w zabawie? Jaka jest jego pozycja w grupie? Czy dobrze się czuje w grupie, czy raczej w relacji 1:1? Czym najchętniej się zajmuje, kiedy nas nie ma? Czy mówi innym o swoich potrzebach? Czy dąży do samodzielności? W czym potrzebuje pomocy? W jaki sposób rozmawia z nauczycielem/opiekunem, czy patrzy w oczy, czy pozwala się dotknąć? Czy pozwala się poznać nauczycielowi czy jest raczej skryte? Co wnosi w życie grupy, jak wpływa na atmosferę w grupie? Czy jest łatwe do polubienia przez inne dzieci, czy ma w sobie pewną kanciastość i trzeba je najpierw poznać? Jakich historii lubi słuchać? Co je interesuje w świecie? Czego by chciało? Czego się boi? Co wyzwala w nim radość?

4. Dać dziecku kopertę

Czas teraz, by napisać do dziecka krótki list. Ważne, żeby był odręczny i włożony w kopertę. Dzieci zauważają takie gesty, zrozumieją, że to, co ważne, wymaga uroczystego opakowania. Niech to będzie list-prezent, taki, który możecie dziecku przeczytać w specjalnej sytuacji. List pełen zauważenia i wdzięczności, ale prosty i bez naciągania. Słuchanie o sobie jest takie przyjemne!

Oto przykładowy przepis na list:
– list jest nie dłuższy niż strona
– piszę krótko, co dziecko lubi i co umie
– opisuję jakąś świetną cechę mojego dziecka (najpierw przypominam sobie, co szczególnie lubię w jego sposobie bycia. Może co rano budzi się z uśmiechem? Może potrafi wypatrzeć najmniejsze żyjątka i delikatnie mi je przynieść w ręku? Może jest wrażliwe na innych, może jest pomocne? Może ma fajne poczucie humoru?)
– zamiast chwalić dziecko, opisuję, jakie jest. Np. nie chwalę za to, jak szybko uczy się angielskich piosenek i jakie jest mądre, lecz piszę: „lubisz sobie śpiewać po angielsku” albo „wygrywasz w memory”. Zamiast: „jesteś świetna w grze w piłkę i zawsze strzelasz innym gole” – „biegasz bardzo szybko i lubisz piłkę”. (Dlaczego ważne jest, żeby list był pełen uznania i uważności, a nie pochwał? Jest tu o tym krótki tekst)
– na koniec jest miejsce na krótkie wyznanie miłości i ucieszenie się, że jest się rodzicem swojego szkraba – jeśli rzeczywiście się cieszymy.

Kilka slow o źródłach

Metoda opisu dziecka ma wiele odmian i jest wykorzystywana w pedagogice i resocjalizacji do stawiania diagnoz, ale jest też metodą terapeutyzującą samą w sobie. Korzystają z niej niektóre szkoły, wielu pedagogów, ośrodki terapeutyczne. Miałam okazję uczyć się jej podczas praktyk i warsztatów, stosuje się ją także w przedszkolu, w którym pracuję. To najbardziej owocne i zaskakujące narzędzie, z jakiego korzystam. Mam nadzieję, że wam dobrze posłuży.

Maria Bator – stała autorka na Ładne Bebe, nauczycielka przedszkolna, studentka pedagogiki przedszkolnej i wczesnoszkolnej, absolwentka kursu dedykowanego przedszkolankom waldorfskim. Mama dwójki nastoletnich dzieci. Inne jej teksty o rozwoju dzieci i związanych z nimi wyzwaniach rodzicielskich czekają tutaj.

Dodaj komentarz