rodzice mówią

Co cię aktualnie męczy w rodzicielstwie?

Rodzice mówią

Co cię aktualnie męczy w rodzicielstwie?
Archiwum prywatne

Mamoza, tatoza, brak czasu dla siebie, uwiązanie przy karmieniu, kłótnie rodzeństwa, wyzwania w szkole? Co męczy rodziców takich jak wy? Wychowując małe dzieci, przeważnie tkwimy w mitycznym „tu i teraz”, jednocześnie marząc o przyszłości, czasem wspominając przeszłość, na przykład czasy, gdy dziecko więcej spało lub nie potrafiło się przemieszczać. Tylko czy z czasem robi się łatwiej? Pytamy opiniotwórczych rodziców o to, co męczy ich najbardziej.

Dzieci naszych bohaterów mają od roku do kilkunastu lat. Niby ze starszymi bywa łatwiej, ale… nie do końca. Nawet jeśli obecnie nie czujesz zmęczenia, to dlatego, że wcześniej było baaaaardzo trudno. Na każdym etapie rodzicielstwa jest coś innego, co zaskakująco męczy, a jednak da się wychwycić pewne prawidłowości, które przewijają się u wszystkich. Brak czasu dla siebie, rutyna, trudne pytania dzieci, konflikty… Jak złapać iskierkę nadziei, że w trudzie nastąpi ulga? A jeśli nie nastąpi, to czy z czasem zmieni się nasza perspektywa i postrzeganie przeszłości? Cokolwiek cię teraz nie męczy, z pewnością przyjdzie czas, gdy pogratulujesz sobie dobrze wykonanego rodzicielskiego zadania.

Marta Podbielska, makijażystka, influencerka

Szczęśliwie jest mi coraz lżej w moim macierzyństwie, ale w porównaniu z listą wieku niemowlęcego… to, co męczy mnie teraz, to naprawdę drobiazgi. (śmiech) Bardzo trudna dla mnie była samotność w połączeniu ze zmęczeniem fizycznym i psychicznym, to uwiązanie przy karmieniu piersią. Teraz moje dziecko zaczęło się komunikować, a wcześniej płakało niestety non stop. Pamiętam widok mam, które siedziały spokojnie w knajpie, stwierdzały, że ich dziecko jest śpiące i odkładały do wózeczka… Ja czegoś takiego nie znałam. Doświadczyłam wszystkich możliwych trudności i płaczu dziecka niezależnie od tego, co zrobiłam. Chciałam być wyluzowaną mamą, a bałam się nawet po prostu wyjść gdziekolwiek z dzieckiem na spacer, zestresowana, że zacznie się płacz. Tak więc stres, przebodźcowanie i niewysypianie się – to było naprawdę straszne, do tego stopnia, że nabawiłam się depresji. 

Teraz jest lepiej. Obecnie najtrudniejszy jest dla mnie brak czasu dla siebie, no i to, że nadal się nie wysypiamy. Mam wrażenie, że nie mamy kiedy obejrzeć serialu, wciąż jest zasuwanie – praca, dziecko… Jest jednak łatwiej niż wtedy, gdy był malutki.

Ola Wołkowska, blogerka, autorka 

Codziennie mnie coś męczy, ale gdy patrzę na to z szerszej perspektywy, to czuję zadowolenie pomimo zmęczenia. Rodzicielstwo jest jak wspinaczka na górę. Męczące, ale gdy już osiągniemy ten szczyt, to daje ogromną satysfakcję. Jeśli miałabym wskazać konkretną rzecz, która dla mnie jest ciężka – moim zdaniem najtrudniejsza i najbardziej męcząca w rodzicielstwie i to niezależnie od liczby dzieci – to byłaby to rutyna. Rodzic musi żyć w rutynie. Ja mam taki charakter, że nie jest mi po drodze z harmonogramami, co oznacza, że często muszę przedkładać dobro dzieci (rozumiane właśnie jako rutynę) nad własne potrzeby i chęć życia bez planu. 

Na dodatek co sobie wypracuję, jakiś rytuał poranka, który ma wspierać całą rodzinę, to zmienia się pora roku, najmłodsze dziecko rośnie, zmieniają się wymagania poszczególnych członków rodziny – i wszystko musimy układać od nowa.

Bardzo męczące jest też to, że z dziećmi naprawdę nic nie możesz sobie zaplanować. Bo jeśli to zrobisz, to ktoś się rozchoruje, złamie nogę, coś się wydarzy. Z tym zgodzi się chyba każdy rodzic. (śmiech)

Marta Siniło, stylistka, influencerka

Janek i Henio mają 3 i 6 lat. W tej chwili męczy mnie tłumaczenie tych coraz bardziej poważnych spraw, jak zagadnienie śmierci, wojna, rozstanie rodziców. Kiedyś było prościej, wystarczały komunikaty w stylu „kotek mówi miau” „krowa daje mleczko”. Teraz wkracza do mojego rodzicielstwa religia, polityka czy niektóre zagadnienia naukowe, na które często nie znam odpowiedzi.

Druga męcząca rzecz to trudne próby wzbudzenia w dziecku jakieś takiej empatii. Skąd się biorą pieniądze? Dlaczego mama po pracy czasem jest zmęczona? Nie chce obarczać synów swoimi problemami, ale czasem irytuje mnie, że w ogóle tego wszystkiego nie rozumieją.

No i trzecia męcząca rzecz to zaburzenia rozwojowe, tematy psychologiczne tudzież jakieś sprawy do wyprostowania. Fizjoterapeuci, psycholodzy, alergolodzy, krzywe przegrody i ugryzione języki… Zaburzenia i stany lękowe u dzieci to coś, co w pokoleniu moich rodziców często bagatelizowano. Teraz nawet w przedszkolu każde dziecko jest brane pod lupę, jak by miało wyrosnąć na najdoskonalszy idealny model człowieka. Chyba najbardziej męczy mnie właśnie to.

Ola Rygiel, mama wielodzietna prowadząca edukację domową 

Obecnie w rodzicielstwie najbardziej męczy mnie ciągłe poszukiwanie sposobu, by spędzić tyle samo czasu ze starszymi dziećmi (prawie 17 i prawie 16 lat) co z maluchami (8 lat, 5,5 i 2,5). Jak zaplanować wolny czas? Czy jest jakakolwiek rozrywka, która zainteresuje 17-letniego chłopaka i 2,5-letnią dziewczynkę? Jak zaplanować sobotnie popołudnie, by zmęczyć maluchy, żeby poszły spać około 20:00, tak, byśmy mogli z mężem i starszyzną pograć spokojnie w planszówki i zjeść sushi? Najtrudniejsza jest różnica wieku – prawie 8 lat – pomiędzy 2. a 3. dzieckiem. Gdybym wiedziała to, co wiem teraz, to miałabym 4 dzieci rok po roku, bo wtedy ogarniasz podobne rozrywki, zabawy itp. Teraz to żonglerka i zawsze jest piłeczka, której nie złapię. Z drugiej strony ta różnica wieku moich dzieci jest też dla mnie wielką radością, bo po czytaniu po raz setny Pucia, Kici Koci czy oglądaniu Świnki Peppy przychodzi mój starszy syn z polityczną (najnowsza jego zajawka) prasówką i zazwyczaj kończy się to ostrą dyskusją.

Mario Zielonka z bloga Our Little Adventures

W rodzicielstwie męczy mnie rodzicielstwo. (śmiech) Nie, nie żartuję. Kocham swoje dzieci, ale też cieszę się, że chodzą do szkoły i przedszkola. To, co mnie męczy, chociaż to za mocne słowo w moim odczuciu, zmienia się wraz z dorastaniem dzieci, o ile się jest obecnym dla dzieci. Pamiętam, że męczyła mnie myśl, że już nie znajduję czasu na rzeczy, które mi sprawiały przyjemność. Męczyła mnie myśl, że ja już tego czasu nie znajdę. Poza jednak takimi przyziemnymi rzeczami to męczy mnie myśl, że stanę się kopią własnego ojca dla moich dzieci. Kiedyś z aktywnymi ojcami, aktywnymi w rozumieniu obecnymi w życiu swoich dzieci, rozmawialiśmy, że najlepszym życzeniem dla ojców z naszego pokolenia jest to, żeby nasze dzieci nie musiały tak myśleć o nas, jak my o swoich ojcach. To nie jest uczucie, które mi codziennie towarzyszy, ja po prostu czuję, że cały czas walczę ze swoim wewnętrznym wychowaniem i całym bagażem zachowań i utartych schematów przejętych od ojca. Co więcej, ja widzę swojego ojca w moim zachowaniu. Staram się, walczę z tym, ale jest to męczące. 

Aneta, podróżująca mama autystycznego Tymka z bloga auty.mobilnie

Męczy mnie brak życia zawodowego. Jestem z wykształcenia architektką i od zawsze samotną mamą. Urodziłam Tymka, który jest dzieckiem z niepełnosprawnością umysłową w stopniu znacznym, mając 20 lat. Jego niepełnosprawność i autyzm sprawiają, że Tymek wymaga dożywotnio stałej opieki. Muszę go wspomagać w codziennych czynnościach, bo nie jest osobą w 100% samodzielną. Placówka, do której uczęszcza mój syn, działa do 14:00 – wtedy już muszę odbierać, co oznacza, że kończy się mój czas na pracę. A praca projektowa wymaga ogromnego zaangażowania i trudno jest w tak ograniczonym wymiarze czasowym utrzymać nas dwoje.

Brak opieki dla osób z niepełnosprawnością sprawia, że zwyczajnie nie mam możliwości zaangażować się w pracę, mimo że bym chciała. We wszystkie dni wolne od nauki, typu wakacje, ferie czy dni świąteczne, zajmuję się 100% sama moim synem, bo nie ma zwyczajnie kto mnie zastąpić. To sprawia, że nie jestem pracownikiem, który jest łatwo dostępny. A jeżeli biorę mniej zleceń, to nie mogę się utrzymać. Pewnego dnia szacując i przeliczając, podjęłam decyzję, że będę na tzw. świadczeniu pielęgnacyjnym. To automatycznie wyklucza mnie z możliwości zarabiania czy nawet bycia na płatnym stażu. 

Magda Mikołajczyk, autorka bloga Matko jedyna” i książki „Jestem dość”, aktorka

Co mnie męczy w macierzyństwie? Aktualnie nic. Nasze dziewczyny, Natasza i Zoja, mają 12 i prawie 10 lat. Włączą zmywarkę i pralkę, zabiorą psa na spacer, zostaną same, gdy wychodzimy z mężem, same odrabiają lekcje i chodzą do szkoły. No i zrobią sobie śniadanie w sobotni poranek – jest cudnie! Trochę mnie uwiera bycie Uber-matką. Ale z drugiej strony – cieszę się, że dzieci mają zajęcia pozaszkolne, które je interesują. Wszystkim niewyspanym rodzicom czytającym w kółko tekturowe książeczki, lepiących owoce z plasteliny chcę powiedzieć: „to minie!”. Minie również przychodzenie w nocy oraz „pierdziawki” w mały brzuszek, całusy o każdej porze dnia i nocy czy chodzenie za rączkę. Zatem… bierzmy, co jest!

*

Dajcie znać, co myślicie o zmęczeniu naszych bohaterów. Utożsamiacie się z ich problemami rodzicielskimi? Który rodzaj zmęczenia jest wam najbliższy?

Dodaj komentarz