Aktywne macierzyństwo? Mamy na to sposoby! - Ładne Bebe

Aktywne macierzyństwo? Mamy na to sposoby!

Przepytujemy trzy mamy znane z aktywnego stylu życia o ich codzienność. Jak kontakt z naturą pomaga im na co dzień w wychowywaniu dzieci? Jak ogarnąć całoroczną jazdę rowerem? W co ubierać maluchy do lasu? Zapraszamy na kolejną rozmowę z cyklu trójgłos.

Jeżdżą rodzinnie na nartach, wspinają się z dziećmi na wulkany, penetrują leśne zakątki rowerem. Pozwalają brudzić się w błocie i skakać po wielkich kałużach. Promują skandynawskie wychowanie – zarówno dawanie dzieciom autonomii, jak i dbanie o częsty kontakt z naturą. Jeśli czujesz, że twojej rodzinie pomogłoby trochę luzu, sportu i świeżego powietrza – koniecznie posłuchaj tych kobiet. Ich doświadczenie, spokój i codzienna radość z aktywnego życia są najlepszą rekomendacją dla rodzicielskiej drogi, którą obrały. Nie ważne, czy mieszkasz w Polsce, w Norwegii czy we Francji, w mieście czy na wsi: każda z naszych dzisiejszych bohaterek znajduje sposób na bycie z dziećmi blisko przyrody gdziekolwiek jest i uczy, jak to robić.

Trzy ambasadorki fińskiej marki Reima – znanej ze świetnej outdoorowej odzieży dla dzieci –  Beata Sadowska, Renia Hannolainen i Karolina Szymańska dzielą się z nami swoimi patentami, opowiadają, dlaczego porządne ciuchy dla dzieci są ważnym elementem ich codzienności, i tłumaczą, co daje ich rodzinom nastawienie na kontakt z naturą.

Renia Hannolainen

To chyba najbardziej znana „dzika mama” polskiego internetu. Dla wielu osób autorytet i guru skandynawskiego stylu wychowania dzieci, o którym od lat pisze na swoim blogu. Wielbicielka przyrody i odpuszczania w wyzwaniach macierzyństwa. Jej mąż pochodzi z Finlandii, więc markę Reima znają rodzinnie i lubią od lat.

Właśnie rozpoczęła się długo wyczekiwana wiosna. Z czym ci się kojarzy ten czas? Jak się do niego przygotowujesz ze swoimi dziećmi?

Przez cały rok spędzamy dużo czasu na łonie przyrody, ale wiosna to dla nas wyjątkowy czas: dni są coraz dłuższe, słońce świeci jak szalone, a my dostajemy dodatkowego kopa energii, żeby robić fajne rzeczy. Nasze dzieci są z tych, którym zawsze jest gorąco, więc już w lutym muszę sprawdzać ich aktualne rozmiary i wymieniać buty i kurtki. W tym roku nasza wiosna będzie jeszcze bardziej wyjątkowa, bo w maju planujemy przeprowadzkę na stałe do ukochanej Norwegii.

No właśnie, wielu osobom kojarzysz się jako „skandynawska mama”, ale z drugiej strony jesteś osadzona w polskiej rzeczywistości. Jak oceniasz z perspektywy lat podejście polskich rodziców do kwestii ubierania dzieci, do dziecięcej odzieży outdoor? Czy nadal jesteśmy społeczeństwem, które nie pozwala na swobodną zabawę i brudzenie się na placu zabaw?

Widzę ogromne zmiany. Mam wrażenie, że coraz więcej rodziców odpuszcza, wkłada dzieciom wysokiej jakości, nieprzemakalne i ciepłe ubrania outdoorowe i pozwala im do woli cieszyć się dzieciństwem, biegać, wspinać się, taplać w kałużach i błocie. Od jakiegoś czasu wszędzie na ulicach i placach zabaw widzę dzieci w ubraniach i butach Reima, której wcześniej nie widywałam wcale. My używamy rzeczy tej marki od początku naszego rodzicielstwa, czyli od 2012 roku. Mój mąż pochodzi z Finlandii i jego rodzina przysłała nam wtedy wyprawkę tej marki – okazała się tak praktyczna i niezawodna, że towarzyszy nam do dziś.

Wspomniałaś, że coraz częściej dostrzegasz u polskich rodziców wrzucanie na luz. Dla wielu osób to jednak nadal trudne – pozwolić dziecku na taplanie się w błocie. Co pomaga odpuścić w kwestii „uważaj, bo się spocisz/pobrudzisz”? 

O wiele łatwiej jest odpuścić, gdy mamy pewność, że dziecko nie przemoczy się, nie spoci i nie zmarznie, a wszystkie zabłocone ubrania można potem bez problemu wyprać lub wyczyścić. Ja ubieram dzieci cienko i wygodnie, w systemie trójwarstwowym, najczęściej w bieliznę merino oraz ubrania i buty z membraną Reimatec. W takim zestawie mamy święty spokój (śmiech). To zestawy, które są u nas niezawodne od wielu lat, o każdej porze roku. A taki „jeden problem mniej” z głowy rodzica to jednocześnie milowy krok w stronę wrzucania na luz, zmniejszania presji wszystkich członków rodziny i czerpania frajdy ze wspólnie spędzonego czasu.

Kiedy cię słucham, wszystko wydaje się proste. A jednak wiele osób ma problemy, żeby tak po prostu codziennie wychodzić z dziećmi na kilka godzin na zewnątrz, o każdej porze roku. Jakie są twoje patenty na przełamanie niechęci dzieci i dorosłych do wychodzenia z domu?

Hehe, chyba nie jestem odpowiednią osobą, aby odpowiedzieć na to pytanie! W tej kwestii może doradzać osoba, która miała taki problem, i w jakiś sposób go przezwyciężyła.

U nas tej niechęci do wychodzenia nigdy nie było – zarówno ja, jak i mój mąż lubimy każdą pogodę i byliśmy aktywni przez cały rok, na długo zanim pojawiły się dzieci. Kiedy urodzili się Romek i Irenka, kontynuowaliśmy to w bardzo naturalny i oczywisty sposób. To jasne, że nie zawsze wszystko idzie jak po maśle: często nasze dzieci są bardzo zajęte swoimi sprawami i długo zbierają się do wyjścia, ale gdy już wyjdą, to zawsze są zachwycone. Dodatkowo do wyjścia z domu motywuje nas ciasne mieszkanie (śmiech). W domu, w małej przestrzeni, często zdarzają się jakieś spięcia i nieporozumienia. Za to kiedy wyjdziemy, przewietrzymy się, poruszamy, doświadczymy kontaktu z przyrodą – to nagle całe to napięcie puszcza, nasze relacje rodzinne bardzo na tym zyskują i wszyscy są zadowoleni.

A twoje dzieci nie nudzą się na spacerach?

Nie, nigdy. Zawsze same znajdują sobie zajęcie, więc nawet nie musimy wykazywać się jakąś wyjątkową kreatywnością, żeby zagospodarować im czas. Warto od początku pozwalać dzieciom eksplorować otoczenie, biegać i skakać do woli, grzebać patykiem, brodzić w kałużach, podnosić kamienie, liście i kasztany – bez zakazów i ograniczeń typu „zostaw to, bo się pobrudzisz”. Wtedy prawdopodobnie nuda nigdy ich nie dopadnie (śmiech).

Bez jakich outdoorowych ubrań dla dzieci nie wyobrażasz sobie macierzyństwa? Co jest absolutnie niezbędne w wychowywaniu tzw. dzikich dzieci?

Tak jak wspomniałam, u nas już od 10 lat najlepiej sprawdzają się ubrania z membraną Reimatec – są najbardziej uniwersalne i mają lepsze parametry niż softshell czy guma, więc gdybym miała wybrać jeden, uniwersalny komplet ubrań outdoorowych, to byłby właśnie wodoodporny i oddychający zestaw kurtka + spodnie z membraną. Do tego kalosze albo wodoodporne trampki Reima Patter i bardzo ważna pierwsza warstwa przy ciele (bielizna merino albo syntetyczna bielizna termiczna, bo nie wszystkie dzieci lubią wełnę z merynosów).

Czy takie outdoorowe ubrania, o jakich mówisz, nosicie na co dzień? Wiele osób sądzi, że są potrzebne tylko na ekstremalne warunki, jak jazda na nartach, wyprawa w góry i do lasu.

Oj, nie tylko na narty i w góry, nasze dzieci noszą takie ubrania codziennie! Do szkoły, przedszkola i na podwórko. Staramy się, aby każdego dnia spędzały na zewnątrz dwie, a najlepiej trzy godziny, a przedszkole i szkoła dzielnie nas w tym wspierają. Na narty jeździmy maksymalnie raz w roku, do lasu raz na tydzień lub dwa, ale nasze dzieci od małego są nauczone, że mogą codziennie aktywnie się bawić: szaleć w kałużach i błocie, wspinać się na drzewa i buszować w krzakach. Poza tym przez cały rok jeździmy na rowerach, dzieci jeżdżą do szkoły i przedszkola po błocie i śniegu, więc ubrania outdoorowe naprawdę przydają się nam codziennie.

Dwie-trzy godziny dziennie skakania po kałużach to sporo. Czemu to jest dla ciebie ważne?

Mój mąż i ja mamy wykształcenie przyrodnicze – ochrona środowiska, biologia i geografia – więc edukacja przyrodnicza to bardzo ważny kawałek naszego rodzicielstwa. Kontakt z przyrodą jest dla nas ważny, więc przekazujemy to dzieciom na własnym przykładzie. Ze względu na nasze wykształcenie i pasję edukacja dzieci w tym zakresie przychodzi nam bez wysiłku i bardzo naturalnie. Dla naszej rodziny las, łąka, park to najbardziej relaksujące, przyjazne i spokojne środowisko sensoryczne. Nasze dzieci też to czują i jesteśmy pewni, że już doskonale pamiętają tę lekcję: ludzie i natura to jedność, najlepszy sposób, żeby wyciszyć się, zrelaksować, dostrzegać drobiazgi, poczuć spokój i szczęście. A kontakt z przyrodą to relacja dwukierunkowa – bardzo dużo bierzemy dla siebie, więc powinniśmy też tyle samo dawać i troszczyć się o środowisko.

To jeszcze zadam pytanie o twoje słynne zdjęcie z IG z butami Reima „po jednym dniu w przedszkolu”. Naprawdę tyle błota pojawiło się po jednym dniu?

Nasze dzieci chodzą do przedszkola Montessori, które jednocześnie bardzo mocno stawia na ruch na świeżym powietrzu, samodzielność, swobodę i „dzikość” dzieci (najpierw syn chodził tam przez 4 lata, a córka też jest tam już 3 rok). W przedszkolnym ogrodzie mają specjalną fosę z wodą i błotem, która jest ulubionym miejscem zabaw. Taką grubą warstwę błota, jaką widziałaś na Instagramie, można tam wyhodować w 5 minut (śmiech). Podczas spacerów i wycieczek do lasu jest podobnie – dzieci mają być ubrane odpowiednio do pogody i hulaj dusza! Nauczyciele doskonale znają nasze podejście, więc nie zakazują dzieciom takich zabaw. Gdy pogoda sprzyja, nasza córka codziennie przychodzi z przedszkola w ubłoconych butach. Są wodoodporne, więc zupełnie się tym nie przejmujemy i stosujemy zasadę „jak wyschnie, to samo odpadnie!”.

Dziękuję za rozmowę.

Beata Sadowska

Większość kojarzy ją jako świetną dziennikarkę, ale prawdziwą pasją Beaty są podróże i aktywny styl życia. Od kiedy przeprowadziła się do Francji, jej życie przypomina alpejską bajkę. Jej dwaj synowie są wielkimi szczęściarzami – nie tylko na co dzień mogą uprawiać sporty, o których wiele dzieci może tylko pomarzyć, ale jeszcze ich „dzicy rodzice” pozwalają im na kąpiele w strumieniu i inne niesamowite szaleństwa na łonie natury.

Jak byś o sobie powiedziała: więcej jest w tobie włóczykija czy domatorki?

Myślę, że jestem mieszanką tych dwóch: kocham podróże, ale kocham też wracać do domu. „Żyć aktywnie” nie musi oznaczać „na drugim końcu świata”. Ja, tak jak nasze dzieci, odkrywam największe skarby u nas w ogrodzie, w lesie, nad pobliską rzeką. To jest ukochany plac zabaw moich synów, Kosmy i Tytusa, który nigdy im się nie nudzi. Skakanie w kałużach, zwisanie z drzew głową w dół czy wbieganie do górskich strumieni w pełnym ekwipunku to przecież doznania, które nie stały obok rutyny, a które realizujemy pod domem.

W pełnym ekwipunku?

Tak! W butach, kurtce i spodniach! (śmiech). Moim chłopcom do głowy nie przyjdzie, żeby odpocząć na kanapie. Wiedzą, że zawsze można znaleźć wyższe drzewo, nowe kamienie w ogrodzie i bardziej lodowaty strumień do zabawy. Śmiejemy się z chłopaków, że trudno ich zatrzymać: wracają z nart czy ze wspinania i zawsze jest: „chcemy iść do ogrodu!” albo „możemy zjeść na zewnątrz?”. Nawet podczas największych mrozów zupa była wcinana w ogrodzie.

Po kim mają takie upodobania? Zawsze lubili aktywny czas na zewnątrz?

Wiesz, ja bardzo wierzę w to, że dzieci wyczuwają każdą ściemę i brak autentyczności. Trudno je przekonać do kaszy gryczanej, jeśli sama po kątach wtranżalasz frytki. My rodzinnie zdrowo jemy, więc chłopcy nie buszują w szafkach ze słodyczami, bo… takich szafek zwyczajnie tu nie ma! Tak samo trudno oczekiwać, że wychowamy sportowego mistrza, jeśli naszą jedyną aktywnością jest skakanie pilotem po kanałach telewizyjnych. Dzieci są bacznymi obserwatorami, a u nas aktywność fizyczna jest codziennością. Tata chłopaków jest przewodnikiem wysokogórskim, więc 3/4 jego szafy i naszego przedpokoju to ubrania i sprzęt sportowy. Ja też ćwiczę, biegam i jeżdżę na rowerze.

Czyli oboje zaszczepiliście im sportowego bakcyla?

Paweł zawodowo związany jest ze sportem, ale powiedział mi, że nigdy nie będzie do tego zmuszał dzieci. Kiedy chłopcy startują w zawodach, jak mantrę powtarzamy im: „najważniejsze, żebyście dobrze się bawili”. Presja i rywalizacja oraz lokowanie w dzieciach swoich niespełnionych kiedyś tam ambicji to nie nasza bajka. Chłopcy są ultraaktywni i – szczerze? – moim zdaniem mają za dużo sportu, ale póki co, z niczego nie chcą zrezygnować. Zatem jeśli chodzi o aktywność dzieci – tak, popieram i to bardzo, ale bez presji i oczekiwań, że trzeba być najlepszym. Moi synowie od małego widzą, ile frajdy daje sportowa pasja, wzrastają w tym. Kibicowali nam podczas maratonów w Londynie i Nowym Jorku, podczas ultramaratonów i triathlonów. No i bakcyla włóczykija też mają po nas. Zasypiali wszędzie: na łódce, na wielbłądzie i w hamaku. Kiedy w Brazylii nagrywaliśmy program, obaj chłopcy poszli do lokalnego przedszkola na malutkiej wyspie. Biegali na bosaka jak dzieci z wioski i uczyli się nazw robali, których nie można dotykać.

Czyli twoi chłopcy są klasycznymi „dzikimi dziećmi” szalejącymi latem w błocie, a zimą w śniegu?

To nie są dzikie dzieci, to są ULTRADZIKIE dzieci. Do kałuży trzeba wskoczyć, w błocie można usiąść, a drzewa służą do tego, żeby na nich dyndać albo robić skoki z samego czubka. Nie ma też dla nich złej pogody na zabawę na zewnątrz. I nie ma złej godziny! Tak jak nie ma czystych ubrań… Są tylko te wytrzymałe (śmiech). Kiedy latem jesteśmy nad morzem czy oceanem i zwijamy się już do domu w jedynym suchym zestawie ubrań, który nam został, pada kluczowe pytanie: „Mamo, możemy pożegnać się z wodą?”. I zanim odpowiem, po szyję wparowują w największe fale, także… tak… (śmiech).

Dzielicie czas między Polskę a francuską wieś. Czym jest wasze „Montessori w domu”, o którym pisałaś, i jak łączy się ono z byciem na zewnątrz?

Nasze wiejskie życie toczy się w rytmie natury i za to je kocham. Od zawsze uczymy dzieci poszanowania przyrody i szacunku do gór – a więc też tego, czym jest bezpieczeństwo. Resztę ogarniają sobie sami. Mają mało zabawek, bo ogród jest skarbnicą patyków i kamieni, najlepszym torem przeszkód i niekończącą się inspiracją. Chłopcy cały czas „są w naturze” i to jest ich szkoła życia. Zrywają pokrzywę na napar i wiedzą, jak to zrobić, żeby się nie poparzyć, wiedzą też, co przyłożyć na ranę i które kwiaty można jeść. Wzrusza mnie ta symbioza z przyrodą.

Jaka jest w tym waszym szaleństwie rola odzieży outdoor?

Ja już prawie nie pamiętam, co znaczy odzież nietechniczna i niesportowa (śmiech). Dzieci lubią, kiedy jest im wygodnie: zimą ciepło, a latem ubrania mają oddychać i oddawać wilgoć. Ponieważ Tytus i Kosma są jak perpetuum mobile i ruszają się non stop, to ubrania outdoorowe są u nas codziennością. Te, które mamy od Reimy, są wytrzymałe, nie krępują ruchów, i – co dla mnie ważne – łatwo i szybko się je pierze. Bo sterta ubrań w plamach z błota, mchu, liści i ziemi w zasadzie nie znika z naszej łazienki.

Mamy przed domem dwa drzewa. Nawet sąsiedzi przestali się już łapać za głowę, kiedy na czubku najwyższej gałęzi widzą nasze dzieci. Tak sobie myślę, że to szczęście, że dziś ubrania outdoorowe są lekkie, oddychające i superwygodne. Kiedy mój mąż jako dziecko uczył się jeździć na nartach, ubierali go w kożuszek. Jak się przewracał, to ktoś musiał podjechać i go podnieść, bo kożuszek był sztywny, a on w nim – jak mumia (śmiech).

Domyślam się, że nie jesteś w teamie „a gdzie czapeczka?” i pozwalasz dzieciom na nieco luzu i biegania z gołą głową?

Chłopaków muszę pilnować, bo nie zauważają, że od dwóch godzin lodowata woda chlupocze im w butach. I trudno, żeby nie chlupotała, skoro bawią się w górskim strumieniu! Nie zauważają też mokrych rękawiczek i innych drobiazgów. Ubierają się sami i według ich kryteriów nigdy nie jest zimno, więc muszę reagować, kiedy widzę, że zimą Kosmą wybiera się do ogrodu w krótkich spodenkach. Na morsowanie ze mną jeszcze są za mali – ja pływam w górskich jeziorach – ale uwierz mi, regularnie nurkują w śniegu z całą głową, więc zaprawa do przyszłego morsowania już jest!

Dlaczego marka Reima jest ci bliska?

Bardzo wierzę w zasadę, że nie ma złej pogody, są tylko nieodpowiednie ubrania. Te dla nas muszą być wytrzymałe, wygodne, niekrępujące ruchów. Reima to wszystko ma! Na dodatek wspiera zrównoważony rozwój i dba o ekologię. Wiesz, jak sprawdza wytrzymałość ich tkanin? Przeciera je papierem ściernym! Te dla dzieci muszą być wytrzymałe, żeby nie produkować zbędnych odpadów. Ubrania po Tytusie nosi jego młodszy brat, a potem dzieci naszych przyjaciół. Z roku na rok Reima zwiększa procent ekomateriałów, z których korzysta, no i dba o prawa zwierząt, stosując syntetyczne skóry.

Bez jakich dziecięcych elementów garderoby nie wyobrażasz sobie wychowywania dzieci? 

Bez wszystkiego, co wygodne, wytrzymałe i odpowiednie na zmienną pogodę na zewnątrz: sportowych butów, kombinezonów na zimę, narciarskich rękawic, przeciwdeszczowych kurtek z odblaskami. Bez termicznej bielizny i ubrań z filtrem UV. Bez okularów przeciwsłonecznych, które też są elementem naszej dziecięcej garderoby. Nie musimy mieć koszul z wykrochmalonymi kołnierzykami – w naszej wiejskiej szkole na zakończenie i początek roku nie ma galowych strojów, są dresy i trampki, żeby od razu móc się wspinać i skakać. Szkoła nie kojarzy się z uniformami, raczej z górskimi łopatami, które dzieci przynoszą zimą, żeby kopać tunele w śniegu i budować igloo. Do obowiązkowych zajęć należą tu jazda rowerem i na narty zjazdowych czy biegówkach, snowboard, pływanie, więc ze sportowymi ubraniami po prostu musi nam być po drodze.

Dziękuję za rozmowę.

Karolina Szymańska

Mama trójki. Jej uśmiech, spokój i pozytywne nastawienie do życia potrafią się udzielać! Blog Karoliny i jej męża Mario nazywa się Our Little Adventures, ale dla wielu osób te przygody wcale nie są „małe”. Wyprawy do Kolumbii z niemowlakiem, romantyczny trekking po górach Islandii i babski wypad na drugi największy Wulkan Europy… Potrafią zaskoczyć. Ale Karolina lubi też zwykłe warszawskie życie, rower, kawę na ławce i spotkania ze znajomymi. A najbardziej w codziennej równowadze pomaga jej przebywanie na świeżym powietrzu.

Zadam pytanie wprost: chyba bardzo lubicie Reimę? Widzę twoje dzieci w tych ubrankach na okrągło.

Bardzo lubimy! Moje dzieci chodzą w tych rzeczach ponad 5 lat. Zaczęliśmy, jak najstarsza córka Mania pojechała z nami pierwszy raz na Islandię. Nie znam lepszej marki ubrań outdoorowych, a przetestowaliśmy już kilkanaście innych. Ubrania Reima są niezawodne, łatwe w czyszczeniu, szybko schną, są trwałe – po 5 latach wyglądają w zasadzie tak jak po pierwszym praniu.

Używacie tych ubrań w lesie, na rowerach. Łatwo się je czyści?

Bardzo łatwo, to nie prawda, że odzież outdoorowa jest trudna w pielęgnacji. Wystarczy lekko przetrzeć ją na sucho, a kiedy jest bardzo brudna, to wrzucić do pralki z płynem do membran z Rossmanna.

Wiele osób powiedziałoby jednak, że taka profesjonalna odzież to dość ekstrawagancki wydatek na dzieci.

Nie do końca, bo jedno ubranie przechodzi na inne dzieci, potem trafia do naszej rodziny i znajomych, następnie wraca i jest noszone przez moje młodsze dzieci, następnie oddajemy to jeszcze innym osobom… U nas te rzeczy dosłownie krążą. Nawet po kilku dzieciach nie tracą jakości, więc jeśli ktoś ma ograniczony budżet, zawsze może rozważyć kupno Reimy w sklepach z używaną odzieżą czy na grupach z drugiej ręki. My generalnie staramy się kupować ubrania tak, by służyły nam dłużej, nie tylko jednemu dziecku. Dlatego bardzo rzadko kupujemy w sieciówkach. Róbmy to z różnych względów, od ekologii, po kwestie praktyczne i zwykłą oszczędność, bo jedno trwałe dobrej jakości ubranie dłużej nam służy.

Czym się kierujesz, wybierając ubrania dla swoich dzieci?

Staramy się w większości przypadków kupować outdoorowe ubrania unisexowe, by nie było problemu z przekazywaniem ich z dziewczynki na chłopca i odwrotnie. Wiesz, dla rodzica może nie mieć to znaczenia, ale dla dziecka czasami ma. Nasz Jaś miał niedawno fazę na ciemne i militarne odcienie ubrań, ale już mu przeszło i znów maluje sobie paznokcie na wszystkie możliwe kolory (śmiech). Staramy się więc kupować ubrania w neutralnych barwach, żeby kurtka po najstarszej Mani była uniwersalna. Na stronie Reimy zawsze są dostępne ponadczasowe modele w stałej ofercie, takie, które wymyślono lata temu i ponieważ się sprawdzają, to są jedynie odrobinę zmieniane. Oczywiście Reima ma też krótsze linie, które wypuszcza w ramach współprac z różnymi twórcami czy projektantami, np. serię w Muminki. Nadal jednak są to uniwersalne kroje i wzory, które przetrwają sezonowość.

Ubranie trójki dzieci to jednak spory wydatek – dwa, a niekiedy i więcej razy w sezonie. Masz jakieś sposoby na oszczędność, poza tym, że rzeczy krążą i są oddawane z dziecka na dziecko?

To nie będzie pewnie nic odkrywczego, ale rzeczywiście warto przypomnieć, że jednym z naszych sposobów jest kupowanie nie tylko tuż przed sezonem, ale przez cały rok. Często czekamy na przeceny czy promocje i kupujemy ubrania na zapas. Mamy w głowie listę, co będzie nam potrzebne, by się komfortowo ubrać: każdy z nas ma pierwszą warstwę z merynosów, kolejną – zazwyczaj w formie bluzy z wełny lub czegoś oddychającego, i coś na wierzch, zwykle przeciwdeszczowego, wodoodpornego, przeciwwiatrowego i oddychającego. To taki stały zestaw, bo przy aktywnym trybie życia właściwie zawsze ubieramy się na cebulkę. Gdy więc rzeczy z tej listy pojawiają się w korzystnej ofercie, nie zastanawiamy się długo nad kupnem.

Czyli kupujesz niekiedy lekko za duże ubrania – nie obawiasz się, że nie trafisz z rozmiarem, wybiegając w przyszłość?

Nie, dlatego, że Reima jest w ten sposób szyta, że spokojnie może być dopasowywana. Rękawy często mają ściągacze i możliwość regulacji na rzepy. Kombinezony mają wewnętrzne szelki, dzięki czemu nawet luźniejszy i większy model jest wygodny. Można coś podwiną i dopasować. Rozmiarówka Reimy jest naprawdę pojemna, jeśli chodzi o sylwetki dziecka, np. kurtka na 122 cm pasuje i na dziecko mniejsze, i na większe. Poza tym, sama wiesz: gdy ma się więcej dzieci, to zawsze jakieś ubranie okaże się na kogoś dobre (śmiech).

Traktujesz kupowanie porządnej odzieży outdoorowej jako inwestowanie w zdrowie dzieci?

Oczywiście, właśnie miałam to powiedzieć. Dla mnie to inwestycja w zdrowie i jakość życia naszej rodziny. Wiem, że jeśli dzieci będą odpowiednio ubrane, to będą więcej czasu mogły spędzać na zewnątrz. Będą mogły regularnie jeździć do przedszkola i szkoły rowerem, bez względu na pogodę, o naszych trekkingach w górach, wypadach do lasu, czy pod namiot nie wspominając. Żeby codzienna jazda rowerem była komfortowa, rower musi być lekki, z aluminiową ramą, dobrze dopasowany rozmiarowo, wygodny itd. – więc też kosztuje niemało, ale warto wydać te pieniądze. Tak samo ubrania – ich jakość to też nic innego, jak inwestycja w komfort dzieci i ich zdrowie. Z Reimą mam pewność, że nie będą marznąć, ale też nie będą się przegrzewać, bo mają odzież wodoodporną i oddychającą. Oczywiście zdarza się czasem, że dzieci mi zachorują, jak każdy. Tak nabywają odporność. Katarki nie trwają jednak u nas długo – jestem pewna, że to właśnie dzięki inwestowaniu w tę odzież i wspólny czas na świeżym powietrzu. To procentuje, w jakimś sensie oszczędzamy na lekarstwach i lekarzach.

Co jeszcze, oprócz odporności, daje wam to życie w outdoorze?

Każdy dziś chce dbać o relacje z dziećmi i szuka na to sposobu. Ja zauważyłam, że w outdoorze przychodzi nam to łatwiej i że ten czas jest bardziej jakościowy. W domu łapiemy się na tym, że nawet jeśli gramy w planszówki i rozmawiamy, prędzej czy później sięgamy po smartfona. Zdarza się, że rozmawiamy o czymś, na przykład o dinozaurach, i wyjmujemy komórkę, by coś zgooglować albo zobaczyć jakiś filmach na ten temat. Prawie zawsze niewinne googlowanie zębów pterodaktyla przeradza się w 10-15 min oglądania zdjęć czy filmików. Niby to także wartość edukacyjna, ale jednak poza domem jest inaczej. Głowa odpoczywa, mamy inną akomodację oka. Łatwiej nam się wylogować z sieci i zapanować nad korzystaniem z komórki – nie ma opcji, by w czasie wędrówki po górach w międzyczasie scrollować Instagram (śmiech).

Czy ten pociąg do natury to inspiracja skandynawskim stylem życia? Lubicie Skandynawię, prawda?

Tak, uwielbiamy. Szczególnie Islandię. Bliska mi jest ta kultura nienadmiarowa, bycie blisko natury, cieszenia się z małych rzeczy. Podobają mi się te miasta skrojone na potrzeby mieszkańców. Od zawsze się tym interesowałam, czytałam skandynawskie blogi. Gdy urodziła się Mania i zaczęliśmy z nią podróżować, wiele osób patrzyło na nas jak na nieodpowiedzialnych rodziców. Ale ja naczytałam się skandynawskich platform internetowych i wiedziałam, że są dziewczyny, które biorą dziecko w chuście i jadą na drugi koniec świata, i że da się tak jeździć. Zawsze inspirowało mnie też skandynawskie wychowanie dzieci, w którym kluczowe jest traktowanie dziecka z szacunkiem, z poszanowaniem jego potrzeb. W Skandynawii wiele aspektów życia urządza się z myślą o dzieciach. Sygnalizacja świetlna jest montowana na innym poziomie, tak samo jak obrazy w muzeach. Myślę, że dlatego właśnie polubiliśmy się z Reimą – bo tę filozofię widać także w ich marce. Rzeczy dla dzieci nie są wcale gorszej jakości, niż te dla dorosłych. I są pomyślane w taki sposób, by dzieci nie ograniczać, by mogły swobodnie być sobą i robić to, co lubią – chodzić po drzewach, babrać się w błocie, skakać po kałużach. Projektanci w Reimie wzięli pod uwagę to, co dziecko lubi, a nie tylko to, że ma ładnie wyglądać i się prezentować.

Wasze outdoorowe przygody mogą niekiedy onieśmielać. Poradź coś rodzicom, którzy dopiero się przymierzają do wprowadzenia ruchu i aktywności z dziećmi na co dzień i o każdej porze roku. Od czego zacząć, by ten scandi styl bycia wprowadzić do swojego życia? Od odzieży?

Tak, myślę że ubranie jest superważne. Bo jeśli wyjdziesz na spacer i nie będziesz się komfortowo czuła, to po piętnastu minutach zachcesz wracać do domu. Jeśli twoje dziecko zmarznie, zamoczy się, zacznie płakać – to też cię zniechęci do wychodzenia z domu. Tym, którzy chcą rozkręcić swoją aktywność, proponuję nie startować z wysokiego C. Jeśli chcemy zacząć jeździć na rowerze, poczekajmy, aż zrobi się troszeczkę cieplej. Wysiądźmy przystanek wcześniej i spróbujmy przejść ostatni odcinek trasy z przedszkola. Warto próbować i się nie zniechęcać – nasze dzieci też czasem nie chcą iść, też bywa że płaczą, nie ubierają się w trzy sekundy (śmiech). Jesteśmy zwykłą rodziną i też często spędzamy weekendy w domu z książką, a dzieci – oglądając bajki i grając w planszówki. Ale polecamy, by spakować do lunchboxów jedzenie, zabrać koc i spróbować wyjść z domu. Jest taki mit, że aby żyć aktywnie, potrzeba wielu pieniędzy. Nie do końca tak jest, bo duże pieniądze to pokusy, by robić wielkie rzeczy. Wtedy nie chce się iść na spacer do parku czy jechać na wakacje pod namiot. Najfajniejsza w doświadczaniu natury i przyrody jest demokratyczność. Może to robić każdy – dziecko i dorosły, zamożny i biedniejszy. Każdy.

Dziękuję za rozmowę.

*

Materiał powstał we współpracy z marką Reima

 

reima-wiosna-15.jpgReima-Ladnebebe-4-scaled.jpgReima-Ladnebebe-5-scaled.jpgReima-Ladnebebe-6-scaled.jpgReima-Ladnebebe-7-scaled.jpgReima-Ladnebebe-11-scaled.jpgReima-Ladnebebe-14-scaled.jpgReima-Ladnebebe-21-scaled.jpgReima-Ladnebebe-26-scaled.jpgReima-Ladnebebe-37-scaled.jpgReima-Ladnebebe-39-scaled.jpgZrzut-ekranu-2022-03-30-o-18.17.23.pngReima-Ladnebebe-scaled.jpgBeata.pngRenia.pngKarolina.pngreima-wiosna-3.jpgreima-wiosna-5.jpgreima-wiosna-6.jpgreima-wiosna-7.jpgreima-wiosna-9.jpgreima-wiosna-12.jpgreima-wiosna-13.jpgreima-wiosna-15-1.jpgreima-wiosna-18.jpgreima-wiosna-22.jpgreima-wiosna-26.jpgreima-wiosna-32.jpgreima-wiosna-55.jpgreima-wiosna-59.jpgreima-wiosna-60.jpgreima-wiosna-63.jpgreima-wiosna-65.jpgreima-wiosna-66.jpgBeata-narty.pngimage00001-scaled.jpegimage00003-scaled.jpegimage00004-scaled.jpegimage00005-scaled.jpegimage00007-scaled.jpegimage00008-scaled.jpegimage00009-scaled.jpeg

Powiązane