audiobook lektury współpraca reklamowa

Zamień czytanie na słuchanie

O korzyściach płynących ze słuchania lektur opowiada Przemek Staroń, Nauczyciel Roku 2018

Zamień czytanie na słuchanie
Kinga Hołub

Wrzesień, czyli szkoła. Szkoła, czyli lektury. Lektury, czyli nuda? Niekoniecznie. Znamy świetny sposób na to, by polubić się z listą szkolnych lektur. Jak? Po prostu ich wysłuchać.

W aplikacji Storytel w formie audiobooków dostępne są między innymi „Dzieci z Bullerbyn”, „Afryka Kazika”, „Potop”, „Bracia Lwie Serce”,„Felix, Net i Nika oraz Gang Niewidzialnych Ludzi”, „Lalka”, „Pan Tadeusz”. O tym, że słuchanie lektur może pomóc w ich zrozumieniu, rozwija różne zmysły i stanowi wspaniałą alternatywę dla czytania, opowiada Przemek Staroń, Nauczyciel Roku 2018. Rozmawia Maja Sitkiewicz.

Masz swojego faworyta na szkolnej liście lektur obowiązkowych?

Pójdę ścieżką wrażeń. Jestem przeszczęśliwy, że jest tam „Stan splątania” Roksany Jędrzejewskiej-Wróbel – fantastyczna powieść o magii rodzącej się ze spotkania pokoleń, której niesamowitości doświadczam od lat. Jestem przeszczęśliwy, że znalazły się na tej liście książki, które jako pierwsze biorę na warsztat w napisanej przeze mnie „Szkole bohaterek i bohaterów” – „Percy Jackson i bogowie olimpijscy” i „Cudowny chłopak” – a także ta, która pojawi się w trzecim tomie, czyli „Oskar i pani Róża”. Cieszę się, że są tam moja ukochana seria „Kajko i Kokosz”, „Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek (czterech prawych i sześciu lewych)” czy wzmacniające opowiadania zebrane w „Gorzkiej czekoladzie”.

Ja z kolei sięgnęłabym z przyjemnością po „Którędy do Yellowstone?” czy „Mikołajka”. Za to zdecydowanie zabrakło mi na tej liście wartościowych propozycji komiksowych – oprócz jednego, wspomnianego przez ciebie „Kajka i Kokosza” – a dzieci kochają przecież komiksy.

Tak, kochają też picture booki i w ogóle szeroko rozumiane dzieła będące syntezą opowieści i wizualności. Brak na liście lektur szkolnych Shauna Tana jest bardziej niż symboliczny. Gdyby znalazły się na niej „Opowieści z głębi miasta”, to arcydzieło zaczęłoby, cytując klasyczkę, trafiać pod strzechy, a świadomość dotycząca tego, że zwierzęta są czującymi istotami, wzrastałaby logarytmicznie. Dwa lata temu zacząłem sugerować, że na listę powinien trafić „Heartstopper”, jednak mam świadomość, że jeszcze trochę wody w Wiśle upłynie, zanim narracje o osobach nieheteronormatywnych będą częścią listy lektur – o ile w ogóle takie listy będą jeszcze w przyszłości istnieć.

Już samo sformułowanie „lektura obowiązkowa” przyprawia mnie o dreszcze. W perspektywie ucznia chyba każda, nawet najlepsza książka, jeśli nazwiemy ją lekturą, staje się dużo mniej atrakcyjna. Jakie masz zdanie na ten temat?

Gdy ktoś mi mówi, że moja książka „Szkoła bohaterek i bohaterów” powinna być lekturą obowiązkową, to – szczerze! – bardzo mnie to cieszy, tak po ludzku, ale nie chciałbym tego za żadne skarby. Właśnie z tych powodów, o których wspominasz.

Można przecież inaczej. Lista lektur obowiązkowych to wynalazek przebrzmiały, którego w Polsce z jakiegoś niezrozumiałego powodu kurczowo się trzymamy. Są więc argumenty za. Jakie konkretnie?

Przykład pierwszy z brzegu: człowiek musi znać jakiś kanon. Rozumiem przesłankę, która za tym stoi, ale absolutnie nie zgadzam się z wnioskiem.

To też jakieś narzędzie kontroli młodych głów, nie sądzisz? Gdzie tu miejsce na kreatywność i wolność – tak potrzebne, by wzbudzić entuzjazm najmłodszych?

Narzędzie kontroli? Niestety tak. Co do kreatywności i wolności, to sprawa jest bardzo intrygująca. Kreatywność, jedna z kluczowych kompetencji, istnieje w systemie edukacji de iure, ale jak pokazują badania, de facto już nie. Nie jest nawet przez system legitymizowana. Co ciekawe, badania pokazują, że kreatywność rozwija się nie tylko w warunkach wolności, ale także w warunkach ograniczeń. Rozwija się niejako bocznym torem, poprzez kontestację. Jednak nie powinno być tak, że najważniejsze kompetencje rodzą się za sprawą sprzeciwu.

Poza tym najbardziej emocjonujące i angażujące są chyba własne odkrycia – również te książkowe – w myśl zasady: gdy musisz, rodzi się bunt, gdy możesz, dzieją się cuda. Czy to nie tak działa? 

Tak – po tysiąckroć!

W Wielkiej Brytanii, Skandynawii czy we Francji dzieci w ogóle nie znają pojęcia lektury obowiązkowej. Tam, owszem, istnieje pewna lista, ale rekomendacji lekturowych, co wiąże się z wyborem, który pozostawia się samym zainteresowanym, czyli uczniom. 

I to jest jeden z najlepszych znanych sposobów realizacji tej przesłanki o kanonie.

A czy u nas, w Polsce, nie jest trochę tak, że na liście lektur znajduje się dużo książek adresowanych pierwotnie do dorosłego, sporo starszego i dojrzalszego czytelnika? 

Niestety tak. I dopóki będą się tym zajmować zawodowi politycy, niewiele się zmieni.

Mam wrażenie, że dziś optymalnym wyborem dla uczniów, którzy nie chcą czytać czasami naprawdę nudnych lektur, jest słuchanie audiobooków. Aplikacje takie jak Storytel pełne są wspaniałych adaptacji, a właściwie słuchowisk, czytanych przez najwybitniejszych aktorów i aktorki. Z lektur znajdziemy tam „Doktora Dolittle i jego zwierzęta”, i „Afrykę Kazika”, i „Chłopców z Placu Broni”, i „Kamienie na szaniec”, i wiele innych. Czy to dobra alternatywa dla książki drukowanej?

Tak, zwłaszcza że audiobook rozwiązuje problem związany z jednoczesnością zadań. Nasza uwaga w obrębie jednej modalności zmysłowej jest sekwencyjna, a niepodzielna. Nie można robić dwóch rzeczy naraz w modalności werbalnej, na przykład czytać książki i słuchać wykładu. Jeśli ktoś uważa, że jednak może, to dzieje się to ze szkodą dla przynajmniej jednej z tych czynności. W obrębie różnych modalności zmysłowych natomiast równoczesność jest możliwa. Słuchanie audiobooka jak najbardziej może być połączone z czynnościami manualnymi. To dlatego wiele osób słucha audiobooków podczas chodzenia, biegania czy jazdy samochodem. Można dzięki temu połączyć różne pasje – pochłanianie książek i budowanie z klocków LEGO. Jeśli dziecko bawi się manualnie, a my włączymy w tle słuchowisko, to robimy coś wspaniałego.

Taki audiobook może wspaniale uzupełniać lekturę – i wcale nie musi być wyborem albo-albo.

I o to chodzi. Rzeczywistość leży na antypodach binarności.

Na przykład „Pan Tadeusz”, którego audiobook jest dostępny w Storytel, brzmi naprawdę dobrze. I to niezależnie od tego, czy czyta go Daniel Olbrychski, czy Jerzy Bralczyk. I właściwie może powinno się go raczej słuchać niż czytać. W końcu to trzynastozgłoskowiec!

Zdecydowanie! Jest tu bowiem cudowna adekwatność. Równie adekwatne jest doznawanie filmu „Ratatuj” czy komiksu „Bloom”, jeśli ma się w pobliżu coś do jedzenia. Korzystanie z potęgi zmysłów, mądre tkanie nici doświadczeń sensorycznych to Święty Graal poznania, a tym samym edukacji.

Mój sześcioletni syn jest zafascynowany książką „Dzieci z Bullerbyn”, będącą lekturą w szkole podstawowej. Przeczytaliśmy ją wspólnie trzy albo cztery razy, aż pewnego dnia trafiliśmy na jej audiobook w interpretacji Edyty Jungowskiej – i przepadliśmy! Jakie to było przyjemne uczucie – móc tego po prostu słuchać!

Jak ja to rozumiem! Dorastałem wraz z radiem i ze słuchowiskami. Dla mnie hitem jest powieść „Felix, Net i Nika oraz Gang Niewidzialnych Ludzi” czytana przez Grzegorza Damięckiego. Uwielbiam tę książkę (i całą serię) i uwielbiam Grzegorza. Często też słyszę pytanie, czy „Szkoła bohaterek i bohaterów” jest dostępna w audiobooku – gdy mówię, że tak i że sam ją czytam, to potem dowiaduję się, że cała rodzina słucha sobie Staronia w aucie podczas podróży.

Skoro już dotarliśmy do tej przyjemności z czytania i ze słuchania książek, powiedz, co robić, by nie zabijać w dzieciach radości z pierwszej lektury. Jak w tej przygodzie, którą może być czytanie, nie przeszkadzać? I jak poprawić nasze statystyki czytelnictwa?

Rewolucja literatury young adult zrobiła swoje – młodzi już czytają bardzo intensywnie. A co możemy zrobić, aby zapalać nasze dzieciaki do czytania? Najlepiej zakazać – prawdopodobieństwo, że dziecko przeczyta jakąś książkę, będzie wtedy wynosić niemal 100%! A zupełnie serio – co nie znaczy, że wcześniej nie było serio! – uczenie się nie polega na tym, by słuchać tego, co mówi jakaś znacząca dla nas osoba. Ono polega na nieświadomym naśladowaniu tego, co ta osoba robi. My, dorośli, zarażamy młode pokolenie poprzez naszą postawę, a nie słowa. Kochający rodzic, płonący pasją do czytania i realizujący ją poprzez wspólną lekturę, dający dziecku poczucie czułej obecności, jest najlepszym gwarantem tego, że i ono pokocha czytanie. Na przykład wspólne słuchanie w podróży to też wspaniała rzecz budująca pasję, a przy okazji tworząc więź między dziećmi a rodzicami.

***

Przemek Staroń 

Psycholog, kulturoznawca, nauczyciel (do 2021 w II LO w Sopocie, od 2022 w Szkole w Chmurze). Wykładowca, edukator, trener, autor bestsellerowej serii „Szkoła bohaterek i bohaterów”. Towarzyszy ludziom – młodszym i starszym – w ich rozwoju, wątpliwościach, pytaniach, radościach i fascynacjach. Nieustannie stara się zapalać światło, pomagać w otwieraniu oczu, zarażać krytycznym myśleniem, wiarą w człowieka i poczuciem jego sprawstwa. Nauczyciel Roku 2018, finalista Global Teacher Prize 2020, Digital Shaper 2020, członek Kolegium Ekspertów Instytutu Strategie 2050.

 

Materiał powstał we współpracy ze Storytel – aplikacją do słuchania audiobooków. 

Dodaj komentarz