Ukryte koszty pandemii, czyli co lockdown robi z dziećmi?

Opóźnienie w rozwoju społecznym, otyłość, uzależnienia od ekranów. Ale często też nowe kompetencje: nauka czytania ze zrozumieniem, samodzielność, umiejętność organizowania sobie wolnego czasu. Przyglądamy się temu, co dzieciom zrobiła pandemia, i pytamy ekspertów, jak temu wszystkiemu zaradzić.

Mój pięcioletni syn dostał we wrześniu uwagę od psychologa, minusa za umiejętności społeczne. Powiedział, że nie podszedłby do płaczącego kolegi na placu zabaw: Mógłbym zarazić się wirusem, mamo. Zrozumiałam, że skoro w empatycznym domu, w którym nikt nie histeryzuje, ani nie cierpi bezrobocia, dziecko nagle boi się pomóc koledze, to lockdown nie jest wyłącznie problemem gospodarczym. Jak dalsza izolacja, dystansowanie społeczne i edukacja zdalna wpłyną na dzieci? Wraz z ekspertami szukam odpowiedzi na pytanie, od którego wielu z nas chciałoby uciec. Ale nie uciekajmy, stawmy mu czoła, by móc maksymalnie wesprzeć swoje rodziny.

Raport jest podzielony na rozdziały, ze względu na obszerność – tak, by każdy mógł wybrać dotykające jego rodzinę zagadnienie. Pod każdym akapitem opisującym trudne zjawisko znajdziecie miniporadnik zatytułowany „Co możemy zrobić”. Jak się okazuje, przed nami całkiem sporo możliwości wspierania dzieci i siebie. A zatem – zapraszam. Przed wami #raportładnebebe.

TRUDNE EMOCJE

Lęk, strach, niepewność. Od początku pandemii doświadczyła tych uczuć większość dorosłych. A dzieci? Nie miałam świadomości, że używam sformułowań, rozmawiam o pandemii i chorobach w pewnych nieodpowiednich kontekstach przy dziecku – przyznaje się Ania Górecka, mama dwójki. Dałam się ponieść swoim emocjom i zapomniałam chronić świat syna. Oczywiście wiele się na to złożyło – zamiast słyszeć w pracy „take it easy”, pracowałam po dziesięć godzin dziennie, a wszystko inne nieumyślnie zepchnęłam na drugi plan, w tym komfort i naszą wewnętrzną harmonię – dodaje. Jak wielu rodziców znalazło się w podobnej sytuacji podczas „pierwszego lockdownu”, a jak wielu przeżywa te same rozterki obecnie?

Badania nad skutkami emocjonalnymi pandemii są świeże. W USA opublikowano raport, z którego wynika, że napięcia i lęki związane z poczuciem braku kontroli u sześciolatków wzrosły aż o 30%. Naukowcy alarmują, że dzieciom oberwało się niekiedy mocniej, niż dorosłym. Wśród rodzimych ekspertów apelujących o zadbanie o zdrowie psychiczne w czasie wprowadzania obostrzeń była m.in. była Anita Janeczek-Romanowska, psycholog, współzałożycielka Ośrodka wsparcia i rozwoju Bliskie Miejsce. Wielu ludzi ma przed sobą znak zapytania w kontekście bezpieczeństwa ekonomicznego. A tymczasem muszą opiekować się dziećmi. Warto zadać sobie pytanie, czy stosując się do zaleceń sanitarnych, zadbaliśmy równie mocno o zdrowie psychiczne, swoje i swojej rodziny. Rolą dorosłych jest uwolnić dzieci od ciężaru, który niosą. Pandemia trwa już niemal rok – to dużo dla nas, dorosłych, a dla przedszkolaków to niekiedy jedna czwarta ich życia – mówi.

Pandemiczne komunikaty radiowe, kampanie społeczne, ludzie w maseczkach – to wszystko przenika do świata najmłodszych, i ma wpływ na ich stan psychiczny, a niekiedy także rozwój. Dr Angela Tomlin z Uniwersytetu w Indianie (USA) uważa, że dzieci dopiero uczą się czytać z twarzy emocje i to na ich podstawie podejmują decyzje, dlatego maseczki skutecznie utrudniły najmłodszym ważną naukę funkcjonowania społecznego. Na to samo zwraca uwagę Anita Janeczek-Romanowska:

Wielu rodziców dopiero po upływie czasu zrozumiało, że zrzucanie odpowiedzialności za ograniczenia na lockdown (zamknięta jest sala zabaw, nie da się zorganizować urodzin, nie można pobawić się z dziadkiem) powoduje, że maluchy traktują wirusa jak źródło niepokoju. Według doniesień organizacji pozarządowych (m.in. Plan International) starsze dzieci nie boją się zarażenia, ale raczej jego konsekwencji społecznych i gospodarczych. Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę we wrześniu przeprowadziła badanie wśród nastolatków, pytając o to, jak znoszą pandemię. Jedna trzecia dzieci w wieku 13-17 lat określiła swój stan psychiczny jako zły. Źródłem stresu u młodzieży najczęściej były fatalne relacje z członkami rodziny, z którymi pozostawali w zamknięciu, a także obawa o utratę pracy rodziców. Szukając remedium na trudne emocje lockdownu, powinniśmy posiłkować się tym, co psychologia wypracowała na temat radzenia sobie z kryzysami, i na tym, co już wiemy o dzieciach – nie tylko w dobie COVID-19 – proponuje psycholog Anita Janeczek-Romanowska.

 Co możemy zrobić?

Zdaniem ekspertów należy się negatywnymi emocjami zaopiekować. Anita Janeczek-Romanowska przekonuje: Trzeba być dla siebie łagodnym, przyjąć, że być może nie podołamy wszystkim wyzwaniom. Warto pamiętać, że nic w rodzinie nie działa liniowo: to że rodzic wyzbył się lęków i obaw, niekoniecznie oznacza, że jego emocje automatycznie przejdą na dziecko. Funkcjonujemy w złożonych systemach: szkolnym, rodzinnym, ale też państwowym. Rodzicom każe się pomieścić w sobie pewien trud, ale nie ma metody na to, by zaopiekować się samymi rodzicami. Tymczasem nie będziemy mieli z czego nalać do dziecięcego kubeczka, jeśli sami się nie zatroszczymy, by nasz kubek był pełny. Czynnikiem chroniącym może być uczciwa rozmowa o strachu, ale w kontekście nadziei i sprawczości. Trzeba podkreślać, co jest naszą strefą wpływu: możemy o siebie zadbać, pójść na spacer, zdrowo się odżywiać. 

Wirus to już nie 600 przypadków, jak było wiosną, ale problem wszechobecny – dzieci stykają się z chorobą znajomych, nauczycieli, członków rodziny. Należy więc otwarcie mówić o tym, co czujemy, rozmawiać o lęku, robić w domu przestrzeń na niepokój i trudne pytania. Dzieciom mówmy o tym, że strach jest ważny, bo nam różne rzeczy podpowiada i nas ostrzega. Jednak starajmy się, by nami nie rządził – radzi psycholog Anita Janeczek-Romanowska.

Jeśli przed wami trudna rozmowa z dzieckiem o utracie pracy – wsparcie znajdziecie tu.

SAMOTNOŚĆ

Mój Nikodem miał w czasie pierwszego lockdownu ewidentne objawy spadku nastroju. Był smuty, dużo spał i mało jadł, żalił się, że nie może pójść z kolegami pograć w piłkę i się pobawić – mówi Karolina Mikuliszyn, mama czwórki. Zdaniem Marty Bieniak, publicystyki i aktywistki walczącej m.in. o prawa rodziców, dzieci niepełnosprawnych:

Moja 10-letnia córka Marianna zapytana o to, czego najbardziej brakuje jej podczas izolacji, odpowiedziała, że tęskni za spotkaniami na żywo z koleżankami, „by porozmawiać i pożartować”. Zaznaczyła przy tym, że mówienie do komputera to nie to samo, bo nie ma takiej atmosfery jak na żywo. Myślę, że za sformułowaniem „rozmowa na żywo” kryją się te wszystkie dziewczyńskie chichoty na szkolnych korytarzach i chłopackie przechwalanki na boisku, różne nieuchwytne sytuacje, kluczowe dla rozwoju społecznego człowieka – komentuje Marta Bieniak.

Ograniczony kontakt z rówieśnikami w czasie pandemii to nie tylko problem nastolatków. Niedawno na łamach Ładne Bebe przedszkolanka, studentka pedagogiki Maria Bator, pisała o życiu dziecka w przedszkolu w ten sposób: Dopiero drugi rok przedszkola daje w pełni możliwość społecznego zaczerpnięcia, zrobienia sobie miejsca w grupie i wybrania – z kim lubię rzeczywiście się bawić? Kiedy to się zadzieje, zaczyna się cudowny, szczęśliwy czas wspólnego biegania po ogródku, wymyślania razem historii i fabuł, prawdziwego koleżeństwa (cały tekst przeczytacie tu). Patrząc na cytat w kontekście lockdownu, widać, że dzieci na dłuższy czas pozbawione możliwości kontaktu z grupą rówieśników tracą możliwość rozwinięcia kluczowych kompetencji społecznych. Rodzice niestety nie mogą zastąpić kolegów.

Anita Janeczek-Romanowska, psycholog i terapeutka, tłumaczy, że na różnych etapach przedszkolaki mają różne zadania i potrzeby rozwojowe: 4-6 latki są dziećmi, które mają dużo potrzeb społecznych. Samotność, z którą borykały się wiosną i na kwarantannach, niesie ze sobą konsekwencje. Na długie tygodnie ich punktem odniesienia stali się rodzice. Wiele dzieci kompensowało sobie ten deficyt, delegując nas, rodziców do pewnych ról społecznych. Chciały z nami rozmawiać, opowiadać, stale się bawić… A gdzie rodzic ma to wszystko pomieścić, mając swoje trudy, obowiązki, obawy o utratę pracy? Jestem za tym, by szukać strategii na zapewnienie dziecku kontaktu z rówieśnikami, przy zachowaniu zaleceń GIS.

Co możemy zrobić?

Słuchając psycholog Anity Janeczek-Romanowskiej, Powinniśmy być wyczuleni na to, czy nie staliśmy się jedynym punktem odniesienia dla naszych dzieci. Upewnijmy się, czy nadal mają przestrzeń na jakieś kontakty społeczne na miarę swojego wieku. Z jednej strony ograniczają nas zalecenia, by się dystansować, ale może jesteśmy w stanie zapewnić naszemu dziecku ten element niezbędny dla zachowania zdrowia psychicznego, jakim jest kontakt z innym dzieckiem? Możemy umawiać się z rodzinami, które już przechorowały wirusa, spotykać się w parku z zachowaniem dystansu, żeby tylko dzieci miały ze sobą kontakt.

Są rodziny, które bawią się ze sobą online, szykują figurki czy grę w statki… to jest pomysł dla tych osób, które są od siebie daleko. Czasem oczywiście nie ma sposobu, bo przebywamy w izolacji –  wtedy rodzice muszą mieć gotowość, by zaspokoić dziecku potrzeby społeczne, czyli w pewnym sensie wejść w rolę przypisaną rówieśnikom. Trzeba także stworzyć przestrzeń na słuchanie – o tęsknocie, o pretensjach, że nie tak miała szkoła wyglądać, że nie takie miały być urodziny. Dajmy dziecku miejsce na przeżycie tej straty, jaką jest izolacja – podsumowuje Janeczek-Romanowska.

KOSZMARY ADAPTACJI

Niezliczonym rodzinom pandemia zbiegła się w czasie z debiutem dziecka w przedszkolu lub szkole. Zdaniem psychologa Anity Janeczek-Romanowskiej, pierwszy lockdown paradoksalnie uchronił część dzieci przed stresem: Wiosną, mimo różnych wersji zdalnego i hybrydowego nauczania, wszystko rozgrywało się w domach, nie w placówkach. Pozwoliło to części dzieci, zwłaszcza pierwszakom, uniknąć tzw. stresorów placówkowych, pominąć trudne zadanie, jakim jest adaptacja – zauważa nasza ekspertka. Zupełnie inaczej wyglądał wrzesień 2020. Wiele placówek zbyt serio potraktowało zalecenia GIS. Kolejki do mierzenia temperatury wielu rodziców do dziś wspomina w emocjach. Mój syn tragicznie przechodzi adaptację w przedszkolu. Panie noszą maseczki, nie widzi ich, nie zna ich twarzy. Z sali zabrano dywany, wszystkie miękkie zabawki, półki są puste, dzieci nie mogą się do siebie zbliżać. Mały płacze, gdy go zostawiam – relacjonowała we wrześniu przedszkolny debiut Katarzyna, mama trzylatka z jednego ze śródmiejskich przedszkoli w Warszawie. To nie był odosobniony przypadek. Anita Janeczek-Romanowska zauważa:

Janeczek-Romanowska pomagała rodzinom, które przechodziły adaptację w tym najgorszym z możliwych okresie: Mnóstwo moich klientów żaliło się, że nie może wejść do budynku, pożegnać się, wesprzeć swojego pierwszaka… Adaptacja odbywała się niekiedy w strugach deszczu, na ulicy przed budynkiem. A przecież GIS zostawił w zaleceniach przestrzeń do zorganizowania przedszkolnej adaptacji, zezwolił rodzicom na wchodzenie z dziećmi do szatni. Wielu kierowników placówek poszło jednak w stronę usztywnienia, w którym stracono dzieci z oczu. Sporo pomysłów nie miało uzasadnienia, a mogło sprowadzić negatywne konsekwencje na maluchy. Znam rodziny, w których z powodu takich warunków rodzice po prostu rezygnowali z adaptacji  – dodaje. Z kolei Magda Modrzewska, założycielka warszawskiego przedszkola Blossom, podkreśla, że u dyrektorów placówek przewodnikiem powinien być zdrowy rozsądek.

Zdaniem Magdy Modrzewskiej w adaptacji najważniejsze jest dobro dziecka, a nie wygoda przedszkola. Magda mówi: Niektóre placówki – co mnie szokuje – popierane także przez część rodziców, praktykowały skracanie adaptacji do minimum, np. do jednego dnia. Takie podejście jest szkodliwe i przyczynia się do traumatyzowania dzieci. Maluchy mają różną wrażliwość i różne doświadczenia. Niektóre przychodzą do placówki w sytuacji, kiedy wcześniej prawie w ogóle nie rozstawały się z mamą. Potrzeba im czasu, aby oswoić się z otoczeniem, z nauczycielami, z nową sytuacją. W sali jest głośniej niż w domu, więcej się dzieje, jest znacznie więcej bodźców. Mamy takie przypadki, że rodzice wraz z nami adaptowali dziecko 2 miesiące. I tylko ich cierpliwość i współpraca z nami przyniosła nam wspólny sukces – komentuje Modrzewska, dla której bliskościowe podejście w jej przedszkolu to priorytet. Czy rozmawianie z przedszkolakami o wirusie w placówce jest wciąż konieczne? Według mnie na tym etapie z większością dzieci nie ma sensu o pandemii rozmawiać, bo dziś już dwulatki wiedzą, o co chodzi – mówi Magda.

Myjemy ręce, codziennie dezynfekujemy sale lampą UV, sprzątamy mopem parowym, w tym także dywany. Rodzice przyprowadzają dzieci do szatni i tam je odbierają. To ogranicza kontakty międzyludzkie. Ale nie oszukujmy się: zachowanie dystansu społecznego w klasie jest utopią – zarówno między nauczycielami, jak i dziećmi, dlatego też napinanie się na sztywne reguły sanitarne w placówkach nie ma sensu – podsumowuje założycielka przedszkola Blossom.

Co możemy zrobić?

Nawet teraz możemy zminimalizować negatywne skutki surowej adaptacji. Rodzice mogą korzystać z narzędzi, jakie daje im regulamin placówki czy regulamin Rad Rodziców, by wpływać na postępowanie kierownictwa, łagodzenie radykalnych zasad związanych z higieną. Optymalnie jest, gdy adaptacja niczym się nie różni od tej sprzed pandemii – tyle, że rodzic jest w masce, w ochraniaczach na obuwie i w płaszczu ochronnym – mówi Magda Modrzewska, i dodaje: Radzę rodzicom przemyśleć swoją gotowość do pozostawienia dziecka w obcych rękach, zastanowić się, czego się obawiamy (czy np. zmiany rutyny dziecka, obawa przed płaczem) i przedyskutować to z nauczycielami. Dobrym pomysłem jest wspieranie rodziców rozmową z psychologiem, jeśli jest taka potrzeba. Przedszkola powinny taką możliwość zapewnić. W moim przedszkolu napisaliśmy z pomocą naszej pani psycholog poradnik adaptacyjny, po to właśnie, żeby wesprzeć rodziców w tej nowej dla nich sytuacji.

EDUKACJA ZDALNA

Od początku pandemii szkoła stanowiła gorący temat dyskusji. W opinii publicznej najczęściej słychać głosy rozczarowania i irytacji nauką online, choć część rodziców odkryła w sobie powołanie do edukacji domowej. Pierwszym sprawdzianem tego, jak szkoły poradziły sobie w prowadzeniu zajęć zdalnych, był wrzesień. Po powrocie z wakacji okazało się, że niektóre dzieci w klasie córki wręcz cofnęły się w rozwoju. Ruchowym, a także społecznym – mówi Melania Deresz, nauczycielka fizyki i mama dwójki dzieci. Mam córkę w trzeciej klasie. Jej wychowawczyni na początku nowego roku szkolnego stwierdziła, że musi rozpocząć pracę wychowawczą od nowa. Nauczyć dzieci, że nie biegamy po sali, odpowiadamy po kolei, że trzeba podnieść rękę, by się zgłosić. To pokazało, jak trudno maluchom wrócić po lockdownie do trybu współpracy – mówi Melania Deresz i dodaje:

W nauczaniu początkowym bardzo łatwo wyszło, który rodzic zapewniał swoim dzieciom harmonijny rozwój w czasie kwarantanny. Niewielu postarało się o minimum ruchu, aktywności plastyczne, naukę wycinania i pisania. Najczęściej nie było śladu, by dzieci na kwarantannie cokolwiek robiły w domu po lekcjach – zauważa Melania Deresz. Z kolei zdaniem Marty Młyńskiej, edukatorki i konsultantki do spraw nauczania kreatywnego, po wprowadzeniu edukacji zdalnej wielu nauczycieli za bardzo skoncentrowało się na ocenianiu, zamiast na docenianiu: Skupiono się na realizacji podstawy programowej, zamiast wsparciu dziecka, postawieniu na relację i po prostu byciu z nim, towarzyszeniu w tej trudnej podróży, jaką jest rozwój młodego człowieka. Szkoda.

Agata Tomala, nauczycielka zajmująca się edukacją wczesnoszkolną, pracująca w Warszawie, także nie kryje rozczarowania: W czasie pierwszego zamknięcia szkół widziałam szansę na zmiany w edukacji – liczyłam, że wreszcie będziemy uczyć dzieci odpowiedzialności, samodzielności w zdobywaniu wiedzy.

Wiem, że dużo dzieci zostało zalanych pracami do wykonania. Do tego doszły stresujące uczniów goniące terminy (niektórzy nauczyciele blokowali możliwość oddania prac po czasie), kontrola stała się jeszcze większa. Frustracja dotyczyła nie tylko uczniów i rodziców, ale też samych nauczycieli, bo sprawdzenie i opisanie na przykład wypracowań, jest czasochłonne samo w sobie. A w warunkach zdalnych – tym bardziej – komentuje Agata Tomala, na co dzień ucząca w podstawówce. Kontrolujący i obciążający ucznia system lekcji to poniekąd też odpowiedzialność rodziców. Wielu z nich, zwłaszcza tych, których dzieci miały odbyć egzaminy ósmoklasisty, naciskało na szkoły by „gonić z programem” i robić więcej testów. Najczęściej działo się tak w publicznych szkołach, które w wielu przypadkach później niż prywatne wprowadziły regularne lekcje online. Dzieci z takich szkół pozostawały więc w tyle w stosunku do rówieśników z placówek bardziej zaawansowanych w nowych technologiach. To zatroskało wielu rodziców i nakręciło spiralę uczniowskiego wyścigu szczurów.

Agata Tomala, która pracuje w szkole publicznej, tłumaczy: Widziałam, że wielu nauczycielom zrozumienie technicznych aspektów lekcji online sprawiało trudność. Rodzice często wymagali, by spotkania na Zoomie i Teams odbywały się jak najczęściej, jak najdoskonalej. Pamiętajmy, że my, nauczyciele, nie byliśmy nigdy przyzwyczajeni do takiej formy pracy. Ja sama przystępując do lekcji online, zastanawiałam się, czy wszystko dobrze ustawiłam i przygotowałam. Byłam zestresowana, wiedziałam, że poza dziećmi obserwują mnie rodzice – wyznaje.

Przemek Staroń, nauczyciel i edukacyjny guru znany z nowoczesnych, niekonwencjonalnych metod nauczania zauważa, że żadne technologie nie pomogą, jeśli nauczyciel nie stworzy z uczniami głębokiej i wartościowej relacji. Najważniejszym narzędziem edukacyjnym jest osobowość nauczyciela i nauczycielki. Można świetnie funkcjonować w świecie online, znać setki aplikacji i platform e-learningowych, a zupełnie nie posiadać fundamentalnej umiejętności prowadzenia autentycznej, prawdziwej rozmowy o emocjach, uczuciach i przeżyciach, o spostrzeżeniach, wrażeniach, nadziejach i marzeniach. Relacje są istotą naszego życia, więc edukacji także. Dopiero, gdy je zbudujemy, możemy skutecznie wejść z dzieciakami w świat nauki – mówi Staroń. Gdy damy dzieciom poczucie, że mogą na nas liczyć, że je wspieramy, że są dla nas ważne i że je doceniamy, a nie ciągle oceniamy, to będzie już ogromny sukces. Zdaniem Przemka Staronia dopiero po nawiązaniu trwałej relacji z uczniami i zdobyciu tzw. metakompetencji powinniśmy omawiać budowę atomu czy oka jaszczurki.

Co możemy zrobić?

Nauczyciele zwracają uwagę na dwa obszary – maksymalne zbliżenie się do dzieci, z drugiej życzliwość i wyrozumiałość: dla siebie, uczniów i pedagogów. Przemek Staroń podkreśla: Powtarzam jak mantrę za Lisem i Małym Księciem, że „dobrze widzi się tylko sercem”, a „najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”. Bądźmy bardziej otwarci, empatyczni, życzliwi. Spójrzmy na to, jakie emocje w nas samych buzują, potem spróbujmy to nazwać, zaakceptować i zacząć trudną pracę nad sobą.

Zdaniem nauczycielki Agaty Tomali rodzice dużo wymagają od pracowników placówek edukacyjnych, pomijając fakt, że wielu pedagogów pełni więcej życiowych ról, niż tylko bycie uczącym: Rodzice zapominają, że mamy swoje rodziny, gorsze dni, problemy, że chorujemy. Koleżanka nauczycielka przy trójce dzieci i mężu prowadzącym wykłady online, lekcje ze swoją klasą musi prowadzić z łazienki… Cieszyła się, że Teamsy mają opcję zmiany tła – opowiada Agata. Rolą rodziców jest więc nie tylko odpuścić dzieciom, ale także nauczycielom. Ucząc zdalnie poświęcam sporo czasu na przygotowanie, przez kilka godzin tworzę prezentacje do samodzielnej pracy dzieci, trzy godziny trwają nasze spotkania online, poza tym prowadzę rozmowy telefoniczne, odpowiadam na wiadomości rodziców, sprawdzam prace, mamy rady pedagogiczne i różne zebrania. Społeczeństwo widzi tylko mały wycinek naszej pracy i ma wrażenie, że dostajemy teraz pensję „za siedzenie w domu” – zwraca się do rodziców Agata. Marta Młyńska, ekspertka od kreatywnego nauczania, udziela zaś wskazówek nauczycielom:

Zdaniem Marty, gdy nauczyciel/nauczycielka zauważa, że dzieci są zmęczone, zdemotywowane, przebodźcowane, musi coś z tym zrobić. Może zwyczajnie porozmawiać? Zminimalizować ilość bodźców, nie zadawać prac domowych, postawić na rozwój kreatywności? Na przykład polecić zrobienie pracy plastycznej czy jakiegoś projektu interdyscyplinarnego, który nie będzie wymagał bycia online? – proponuje Marta Młyńska. Agata Tomala, która interesuje się niekonwencjonalnymi metodami nauczania i sama wdraża je w swojej klasie, zachęca nauczycieli do kreatywności i szukania niesztampowych metod nauczania. Dla mnie największym wyzwaniem aktualnie jest stworzenie takich warunków, by dzieci poza pisaniem i rozwiązywaniem zadań miały możliwość działania. To da się zrobić, ale jest to inne, trudne. Nie chcę obciążać rodziców przygotowywaniem takich działań. Uważam, że w obecnej sytuacji musi być najprościej, jak się da. Niemniej jednak robiliśmy już na lekcji wspólnie śniadanie, eksperymentowaliśmy, dzieci urządziły w domu królestwo matematyki – opowiada o swoich zajęciach z edukacji wczesnoszkolnej.

Czasem najprostsze rozwiązania są najlepsze. Niektórzy nauczyciele wprowadzają „luźne pierwsze 10 minut lekcji” od 8.00 do 8.10, dając w tym czasie dzieciom czas na pogadanie ze sobą na Zoomie, dokończenie śniadania, zaspokojenie innych potrzeb. Dopiero potem przechodzą do właściwego przerabiania materiału. Warto zachęcić do tego wychowawców swoich dzieci, bo być może jest to rozwiązanie, które pomoże każdej ze stron: dzieci nie muszą stresować się perfekcyjną punktualnością, nauczyciel ma czas na „rozgrzewkę”, a rodzic zyskuje poczucie, że dziecko dostaje na zdalnych lekcjach coś więcej niż wkuwanie materiału.

 

126902453_328427095131221_5313446187469308074_n.jpgIMG_0743-scaled.jpgKOT.pngIMG_0735-1-scaled-e1606381983515.jpg121254098_10223939780986571_8802866152025880668_n.jpg122297299_279088869945092_3187862280653708398_n.jpg127017829_1068266953643841_2999124196815300022_n.jpgIMG_0729-scaled-e1606382899200.jpgIMG_0740-scaled.jpgIMG_0731-scaled-e1606383942443.jpgIMG_0731-1-scaled.jpgIMG_0744-scaled-e1606385162322.jpgIMG_0745-scaled.jpgIMG_0746-scaled.jpgIMG_0747-scaled-e1606385197487.jpgIMG_0749-scaled.jpgIMG_0748-scaled-e1606385580455.jpgIMG_0733-scaled-e1606386662695.jpgZrzut-ekranu-2020-11-26-o-11.41.41.pngZrzut-ekranu-2020-11-26-o-11.57.43.pngZrzut-ekranu-2020-11-26-o-11.57.43-1.pngIMG_0734-scaled-e1606423229585.jpgIMG_0741-scaled.jpg122297299_279088869945092_3187862280653708398_n-1.jpg

Powiązane