raport ładne bebe

Ile warta jest praca matki?

Sprawdzamy, czy da się wycenić opiekę nad dzieckiem i rodzinnym domem.

Ile warta jest praca matki?
Ilustracje - Matylda Daktyl

Jesteśmy spaczeni myśleniem, że praca jest tym, co robimy w zamian za pieniądze. To bardzo wąskie i niemądre spojrzenie – mówi Paulina Matysiak, działaczka polityczna. Czy rzeczywiście jest aż tak źle?

Redakcja: Materiał ukazał się w lutym ubiegłego roku, wracamy do niego, przypominając wasze ulubione publikacje z 2021. 

W Polsce – 30% całego PKB. W USA – 170 tysięcy dolarów rocznie. Ile warta na świecie? Więcej niż cały biznes technologiczny. Tylko tyle czy aż tyle? Próby wyliczania tzw. nieodpłatnej pracy kobiet zawsze budzą kontrowersje. Wychowywanie dzieci, dbanie o rodzinny dom dla jednych w ogóle nie są pracą, a służbą. Dla innych – to wygodny układ, w którym partner przejmuje trud ekonomicznego utrzymania. Jak wygląda wartość pracy matek z punktu widzenia gospodarki, a jak w świetle prawa? Czy za prowadzenie domu i bycie mamą należy się emerytura? Układy rodzinne są różne, wiele gospodarstw działa doskonale, gdy kobieta rezygnuje z zawodowej kariery. Gdzie indziej obowiązki domowe i opiekuńcze przejmuje tata. Jaka jest wtedy jego perspektywa? Co na to wszystko socjologowie i ekonomiści, co działacze społeczni, a co pełnoetatowe mamy, które zamieniły biuro na dom?

Przecież ty nie pracujesz

Paweł z Warszawy szuka niani do trójki dzieci. Rekrutuje przez telefon i wylicza: Kilka godzin opieki nad bobasem, zawożenie i odbieranie starszaków ze szkoły w sąsiedniej dzielnicy, dwa razy dziennie, bo kończą o różnych porach. Do tego koniecznie czas na świeżym powietrzu, jakiś plac zabaw. Bobasa trzeba uśpić na drzemkę. Przydałaby się też kreatywna zabawa w domu, albo czytanie książeczki. I przypilnować, by starsze dziewczynki poćwiczyły na pianinie. Jak będzie ta drzemka, to trzeba trochę uprzątnąć, złożyć pranie. Ugotowanie obiadu? Cóż, jeśli będzie mieć Pani całą trójkę pod opieką, to tego już nie oczekuję – mówi do kandydatki na opiekunkę. Kasia, jego żona, przysłuchuje się rozmowie i zauważa: Właśnie powiedziałeś potencjalnej niani, że gotowanie obiadu przy trójce dzieci, to za dużo. Przecież do tej pory ja to robiłam…

„Ty nie pracujesz”. „Ja chodzę do pracy, ktoś tu musi zarabiać”. „Tobie to dobrze, siedzisz w domu” - ile razy słyszę podobne teksty, czuję złość - mówi Kasia, mama trójki.

Owszem, teraz nie zarabiam. Ale to nie znaczy, że nie pracuję – podkreśla. Dwa lata temu Kasia zdecydowała się nie wrócić na etat do kosmetycznej korporacji. Niani się płaci, bo to jest praca. Pani na świetlicy płaci się za zabawę z dziećmi i odrabianie lekcji, bo to jest praca. Kucharka, sprzątaczka, gosposia – to wszystko są zawody. Dlaczego więc nie zawsze traktuje się rolę matki jak pracę, która jest warta co najmniej tyle, co pieniądze za wszystkie te usługi razem wzięte? – pyta Kasia retorycznie.

Emilia, mama dwójki: Jestem pełnoetatową mamą, ale mój mental load jest porównywalny z tym, który ma mąż, prowadząc działalność gospodarczą. Kasia zauważa, że praca matki jest bardzo stresująca: Wciąż towarzyszy ci konieczność opanowywania emocji, swoich i dzieci. Nie możesz tupnąć nogą, odejść, powiedzieć „mam to gdzieś” – mówi. Z boku te trudności wydają się prozaiczne – np. dziecko nie chce założyć bucików, ale to jest ciągłe wystawianie cierpliwości na próbę. Jeśli masz trójkę, tak jak ja, to od rana są napięcia: picie nie w tym kubeczku, mokre skarpetki, ktoś nie chce umyć ząbków, starszaki się kłócą… Stałe opanowywanie się bardzo obciąża psychicznie, o wartości tego trudu się nie mówi – dodaje.

Agnieszka Kuśmierek, mama dwójki, pokazuje jeszcze jeden aspekt. Gdy pracujesz zawodowo, dopasowujesz się do stanowiska. Do bycia mamą niektórzy mają talent i kompetencje, inni niekoniecznie. Ja na przykład jestem osobą, która nie lubi intensywnego kontaktu z ludźmi, hałasu. Zawsze pracowałam w trybie projektów, w ciszy. Jak myślisz, jak odnajduję się w domu pełnym głośnych maluchów, gdzie cokolwiek zacznę robić, muszę to porzucać, bo a to ktoś chce siku, a to coś się rozlało, a to ktoś się z kimś pokłócił?  – mówi Agnieszka ze śmiechem. Gdy córka skończyła dwa latka, wróciłam na krótko do pracy. Miałam poczucie, że jestem na wakacjach. Spokój, cisza, do trzech rozmówców, z których jednak każdy starał się nie przerywać drugiemu…. Nikt na mnie nie krzyczał, nie robił na mnie kupy, nie ulewał (śmiech). Robiłam jedną lub dwie rzeczy na raz, sama wyznaczając tempo swojej pracy. Praca matki jest trudniejsza między innymi dlatego, że nigdy się nie kończy. I nigdy nie możesz jej zaplanować – dodaje Agnieszka.

Nie umiesz kąpać dziecka, nie znasz się na rozszerzaniu diety, jesteś kiepsko zorganizowana? Firma cię nie wyśle na szkolenie - mówi Kasia.

Gdy jesteś mamą, musisz się ciągle uczyć rzeczy, o których nie masz pojęcia. Ale inaczej niż w pracy zawodowej, gdzie masz mentora, który ci wszystko pokaże. Ja na przykład nie umiałam gotować. Trudno, jakoś musiałam się nauczyć. Matka jest stale rzucana na głęboką wodę – mówi.

Niedoceniana wartość

Pamiętam w szkole córki tzw. dzień kariery. Dzieci miały zaprosić rodziców, by poopowiadali o swojej pracy – mówi Agnieszka, aktualnie etatowa mama dwójki, absolwentka europeistyki i zarządzania. Wiadomo, że każde dziecko wtedy pęka z dumy, a rodzice pokazują się tam dla niego – dodaje.

Moja siedmioletnia Hania podeszła wtedy do męża: Tato, tato! Ty musisz przyjść powiedzieć o swojej firmie, że jesteś prezesem! I dodała coś w stylu: ...bo mama, to nic nie robi.

Gdy to usłyszałam, jakby umarłam w środku. To tylko dziecko, nie musi rozumieć, że to, co dostaje ode mnie na co dzień, to też trud. Dlatego miałam żal, gdy mąż mówił przy niej „Ja zarabiam na chleb”, sugerując, że jego praca jest cięższa czy trudniejsza. Musimy uważać na to, co powtarzamy przy dzieciach, żeby nie utrwalać przekonania, że mama w domu nie robi nic ważnego, a tata tak, skoro przynosi pieniądze. Zdaniem Agnieszki, niesprawiedliwe oceny facetów (i nie tylko ich) na temat pracy matki, biorą się z niewiedzy. Kto nigdy nie był gospodynią domową i mamą, ten po prostu nie ma pojęcia, na czym to polega. – Ja nie miałam. Pamiętam siebie 15-12 lat temu, zdziwioną, gdy koleżanka się żaliła, że przez dziecko nie może utrzymać porządku ani umyć sobie włosów – mówi Agnieszka. Zdaniem Kasi praca matki bywa trudniejsza od pracy zawodowej, bo na etacie zazwyczaj dostajesz pozytywny feedback i motywację. – Po skończonym projekcie miałam pochwały, uściśnięcie dłoni prezesa. Mówiono mi: dobra robota, chcemy cię szkolić, widzielibyśmy cię na wyższym stanowisku. Potrzeba docenienia była u mnie zaspokojona. A w domu? – pyta Kasia.

Zdaniem Agnieszki Kuśmierek matki codziennie podejmują heroiczny wysiłek, którego nie widać, a słowa wdzięczności to rzadkość. – Możesz na nie długo czekać albo wcale się nie doczekać. Efekty tej pracy są często psute, jak zamek z piasku, w który ktoś co chwila wdeptuje nogą. Cały dzień pilnujesz, by bobas jadł zdrowo i nie oglądał ekranów, a ktoś potem rozdaje mu słodycze i włącza bajki. Pracy matki nie da się w żaden sposób przeliczyć. Zaryzykuję, że zawód mama, to jedna z najcięższych prac, wyłączając lekarzy, strażaków, ratowników – mówi mama dwójki. Blogerka Żaneta Bogdziewicz zauważa, że to także często praca syzyfowa: –W sumie myjesz podłogę 4 razy dziennie a i tak w efekcie wygląda to tak, jakbyś tego nie robił – pisze.

Weź się zamień

Miałem czas, gdy to ja zostałem z dziećmi w domu, a żona wróciła do pracy. Raz przez pół roku opiekowałem się przedszkolakiem i pierwszoklasistką. Po raz drugi zostałem w domu na 11 miesięcy, gdy urodziła się nasza trzecia córka – wspomina Jarek Kania. Mieszka w Gdyni, jest podcasterem, który aktywnie szerzy w sieci ideę dzielenia się domowymi obowiązkami. Był czas, gdy wstawałem wcześnie, wychodziłem na 8-9 godzin. Wracałem i widziałem mieszkanie w takim stanie, że zastanawiałem się, co się działo. A działo się mnóstwo rzeczy, których się nie widzi, gdy się pracuje zawodowo poza domem. Zrozumiałem to dopiero, gdy zamieniliśmy się z żoną rolami i stałem się tatą na cały etat.

„Siedzenie” z dziećmi w domu jest lajtowe? Szczerze polecam zamienić się. Ale nie na weekend czy tydzień ferii, tylko na miesiąc, co najmniej. Jeśli żona zostawia ojcu dzieci na sobotę i niedzielę, to jego opieka w tym czasie nijak się ma do matczynej codzienności.

To odskocznia, atrakcja. Mówię z własnego doświadczenia. Wyobraź sobie, jak to wyglądało – tłumaczy Jarek. Jedliśmy lody na śniadanie, na obiad popcorn, ubieraliśmy się, w co chcieliśmy, np. piżamę do południa albo w ogóle dwa dni chodzenia w tym samym. Potem film, a na kolację hot dogi na stacji benzynowej. W niedzielę wieczorem wraca żona, a ja do niej: „Kochanie, co ciebie tak męczy? Przecież dzieci to sama przyjemność!”. To były chyba najbardziej krzywdzące słowa, jakie jej powiedziałem, co zrozumiałem po czasie. Kolejne 2-3 dni doprowadzała dzieci do ustalonych nawyków i normalności. Weekend szaleństwa z tatą jest potrzebnym doświadczeniem, ale nie można go porównywać do trybu codzienności etatowego rodzica. Wtedy nie ma prania, gotowania, rutyny, pobudek, pójścia na zakupy, pilnowania zasad. Plus atrakcyjności dodaje tzw. „efekt nowości” – że jest nowa sytuacja z tatą, którego na co dzień widują mniej. Mam ogromny szacunek dla kobiet, które decydują się na pozostanie w domu i wychowywanie dzieci. To jest praca, bardzo ciężka praca. Nie do wycenienia, bezcenna! – mówi Jarek.

Kto nie pracuje, ten… wspiera karierę partnera

Mark Zuckerberg, założyciel Facebooka, wziął dwa miesiące przerwy, by pobyć z dzieckiem, a Dyrektor Zalando, Rubin Ritter, posunął się jeszcze dalej, ogłaszając, że rezygnuje z pracy, by „skupić się na wspieraniu kariery żony”. Ritter mistrzowsko rozegrał swoją rezygnację, która z pewnością przyniosła Zalando ogromne korzyści wizerunkowe i darmową reklamę na tysiącach portali. Przy okazji pokazał coś jeszcze: małżonek, który nie pracuje zawodowo, zarazem wspiera tego drugiego w karierze. Fakt rzadko brany pod uwagę, jeśli myślimy o kobiecie zostającej pełnoetatową mamą i gospodynią.

Odkąd wzięliśmy ślub, przestałam pracować i zajęłam się domem, jego kariera nabrała tempa – mówi Agnieszka, z wykształcenia pedagog, w tej chwili niepracująca zawodowo i spodziewająca się pierwszego dziecka. To, że mój mąż za swoją pracę dostaje pieniądze, nie sprawia, że ja mam w rodzinie jakąś niższą pozycję. Nasza decyzja dla wielu osób była szokująca, bo zadecydowaliśmy, że nie pójdę do pracy jeszcze zanim byłam w ciąży. Myślimy o naszej rodzinie w kontekście zasobów. Na decyzję najbardziej wpłynął Excel – mówi. Wiele zależy od podejścia, wartości, jakimi się kierujesz w życiu, jak patrzysz na równość i godność człowieka. My na przykład nie dopuszczamy możliwości rozwodu. Nawet nie traktujemy tego, co robimy, jak obowiązku. Żony/mamy będące w domu to bardzo ciekawy temat do rozważań w czasach, kiedy łatwo się skupić na tym, że wszystko musi być po równo – mówi Agnieszka.

Dla mnie to jest bardzo satysfakcjonujące, gdy mąż awansuje, albo rozważa oferty pracy dla najlepszych firm na świecie. Wiem, że ja też mam w tym swój udział.

Jeśli kobieta bierze na siebie obowiązki w domu, mężczyzna zyskuje między innymi komfort psychiczny i swobodę w pracy zawodowej. Ja biorę na siebie całą rodzinną logistykę. Mąż nie musi się stresować, że przedłuży mu się w pracy i nie zdąży po dziecko, bo ja je odbieram. Nie martwi się, kto z dziećmi zostanie, gdy zachorują. Oczywiście zdarzają się odstępstwa od tej reguły, ale jednak ma spokój i może skupić się na pracy – mówi Kasia, która kiedyś sama pracowała w dużej firmie kosmetycznej.

W poszukiwaniu równowagi ról

W Polsce kobiety w niewielkim stopniu dzielą się opieką nad dziećmi z mężczyznami. Według ostatniego raportu CBOS pt. „Kobiety i mężczyźni w domu” wykonują też większość domowych prac, takich jak pranie i prasowanie ( 80-81% ankietowanych kobiet). Przygotowywaniem posiłków w prawie dwóch trzecich gospodarstw domowych zajmują się wyłącznie kobiety (65%). Jednocześnie coraz częściej zdarza im się wykonywać w domu zadania przypisane dotąd w statystykach mężczyznom, takie jak zlecanie napraw i prace remontowe.

Zostawmy tę płeć! Każdy z nas ma w życiu do wypełnienia pewne role społeczne - mówi Irena E. Kotowska, profesor zwyczajny w Instytucie Statystyki i Demografii Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, członkini Komitetu Nauk Demograficznych PAN.

Mamy role związane z naszą obecnością we wspólnocie rodzinnej, a zwłaszcza z gospodarstwem domowym, które tworzymy: związane zarówno z pracami domowymi i opieką nad członkami gospodarstwa, którzy tego potrzebują, jak i z rolą „żywiciela”, dostarczyciela środków utrzymania. Cały czas mówimy, żeby to kobieta została w domu i zrezygnowała z pracy zarobkowej. A czy mężczyzna nie może być dobrym opiekunem i osobą prowadzącą gospodarstwo domowe lub współdzielącą jego prowadzenie z partnerką?  – pyta profesor Kotowska.

Profesor Irena E. Kotowska dodaje, że żeby społeczeństwo funkcjonowało, niezbędny jest pewien zasób opieki, która musi być świadczona. Przybywa osób starszych, coraz więcej dorosłych potrzebuje wsparcia w codziennym funkcjonowaniu. Musi się zmienić umowa społeczna dotycząca podziału zobowiązań opiekuńczych, nie tylko między państwem i rodziną, ale także między kobietami i mężczyznami. Mamy pewną asymetrię dokonujących się zmian w obszarze samouświadomienia własnych potrzeb i aspiracji, tego czego chcemy od życia, naszych zobowiązań i ról społecznych, które pełnimy w rodzinie i poza rodziną, ale te zmiany zachodzą. Bardziej dynamicznie przebiegają u kobiet, bo one są promotorkami tej zmiany. Wiedzą czego chcą – ich rosnącemu wkładowi w bezpieczeństwo materialne rodziny nie towarzyszy bowiem odpowiednia zmiana podziału zobowiązań prowadzenia domu i opieki – mówi.

Z drugiej strony coraz większej obecności kobiet na rynku pracy nie odpowiada stosowna zmiana ich pozycji zawodowej. U mężczyzn zmiana świadomości dokonuje się  powoli, ale też im jest trudniej: muszą podjąć się nowych zobowiązań i ról w sferze prywatnej, a jednocześnie ustąpić z dotychczasowej hegemonicznej pozycji na rynku pracy. Ale spokojnie – proces przeobrażeń ról społecznych trwa, choć jest niezsynchronizowany i wymaga wysiłku oraz współdziałania  – podkreśla profesor Kotowska.

O tym samym procesie i misji uświadamiania społeczeństwa mówi też posłanka Paulina Matysiak. Rola matek nie jest wystarczająco doceniana, a tematykę tę podnoszą zresztą od lat ruchy feministyczne, które w latach 70. XX w. domagały się Płacy za Pracę Domową (ruch Wages for Housework). Dzisiaj ta tradycja jest silna także w ruchu na rzecz bezwarunkowego dochodu podstawowego. Do zmiany myślenia potrzebujemy jednak poza takimi postulatami pracy nad świadomością. Nie ma innej drogi niż mówić, mówić i jeszcze raz mówić o tym, jak wygląda życie matek w domu. Róbmy to, póki nie jest za późno – dodaje.

Dopóki układ działa: o prawie i finansach matki

Zdaniem Judyty Kruk, działaczki społecznej i mamy szóstki dzieci (w tym jednego niepełnosprawnego), rozważania na temat tego, czyja praca jest więcej warta, mogą świadczyć o problemie w relacjach rodzinnych. Jeśli rozmawiamy o finansach w kontekście wartości pracy partnerów, może warto przyjrzeć się rolom i podziałowi obowiązków i coś zaktualizować? – proponuje Judyta Kruk. W podobnym duchu wypowiada się prawniczka, Karolina Góralska:

Jeśli mamy dobrze funkcjonującą rodzinę, to nie powinno być wątpliwości, że to, co wykonuje kobieta na rzecz dzieci, ogniska domowego i domu rodzinnego, jest równowarte z pracą, którą wykonuje mężczyzna, zarabiając i podkładając polana pod ten domowy ogień.

Rozmowy o wartości pracy kobiety w domu w kontekście prawnym pojawiają się w zasadzie dopiero w momencie sytuacji sporu czy rozstania. Dopiero wtedy zachodzi potrzeba konkretnej wyceny i pomysłu na zadośćuczynienie kobiecie za to, że prowadząc dom, nie pracowała i nie rozwijała się zawodowo – mówi Karolina Góralska. Jarek Kania dodaje: Nikt nie lubi przygotowywać się na najgorsze: chorobę, śmierć czy rozwód. Ale przezorność nakazuje, o tym pomyśleć, w końcu w Polsce rozwodzi się co trzecia para.

Polskie prawo daje wytyczne, jak oszacować wartość mieszkania czy samochodu, ale nie bierze pod uwagę tego, jak wyliczyć pracę matki i gospodyni domowej, która przez okres trwania kontraktu małżeńskiego nie pracowała zawodowo – mówi adwokatka, Karolina Góralska.

Znam przypadki kobiet, które całe życie były żonami i mamami, a teraz są przed pięćdziesiątką i zostają z niczym. Nawet jeśli mają wykształcenie i znają języki, lata pracy w domu pozbawiły je szansy na zdobycie zawodowego doświadczenia. To sytuacja, w której alimenty dla żony powinny wyrównać do poziomu ekonomicznego, jaki kobieta miała zapewniony w trakcie trwania małżeństwa. Z uwzględnieniem faktu, że wejście takiej kobiety na rynek pracy jest bardzo trudne. Zapisów prawnych na tę okoliczność nie ma, ale w procesach bierze się pod uwagę tego rodzaju sytuacje i sądy wszystko to uwzględniają. Alimenty dla byłego małżonka (przy orzeczeniu winy) są zasądzane do końca życia, więc może być tak, że po rozwodzie kobieta będzie dostawać „emeryturę” od swojego byłego małżonka. Za każdym razem jednak wycena pracy matki/gospodyni domowej jest indywidualna. Nie ma tabelki, która mówi nam, że jeśli byłaś mamą 10 lat, to należy ci się tyle i tyle.

Tym, co mnie zaskakuje w kontekście doceniania pracy gospodyń domowych, jest to, jak wiele osób nie rozumie istoty wspólności majątkowej. W czasie rozwodu faceci mówią: „Ale telewizor był kupiony z moich pieniędzy!”.

W świetle prawa pieniądze w małżeństwie są wspólne, nawet jeżeli on je zarobił i są na koncie na jego nazwisko. Po rozwodzie majątek trzeba podzielić. Często wtedy zaczyna się dyskusja: że on jednak więcej zarabiał, utrzymywał ją, że kupił to czy tamto. Zdarzały mi się sprawy, w których mężczyzna argumentował: zarabiałem trzy razy więcej i mnie się więcej należy. Wtedy ona musi się bronić: to ja wstawałam w nocy do dzieci, to ja byłam na macierzyńskim, to ja zajmowałam się domem – mówi Karolina Góralska, adwokatka.

Rozwód to jednak nie jedyne zagrożenie”, jakie czeka na kobiety rezygnujące z pracy zawodowej. Profesor Irena E. Kotowska z SGH, ekspertka z zakresu demografii, mówi o tzw. ryzykach społecznych, o których powinna pomyśleć kobieta: Załóżmy, że ciężar utrzymania domu spoczywa tylko na mężczyźnie. Może się zdarzyć, że mąż odejdzie (współcześnie ryzyko rozpadu związków jest bardzo wysokie), albo będzie zmuszony do ograniczenia swej aktywności zawodowej ze względów zdrowotnych (badania pokazują coraz większą liczbę osób w wieku produkcyjnym z takimi ograniczeniami). Ponadto niestabilność zatrudnienia, wysokie ryzyko utraty pracy – wylicza Pani profesor.

Ekonomia, głupcze

Podejmowanie pracy zawodowej przez matki, to nie tylko kwestia związana z bytem rodziny, ale także kwestia makroekonomiczna. Kobiety są coraz lepiej wykształcone, więc zatrzymywanie ich w domu jest stratą kapitału ludzkiego – mówi profesor Irena E. Kotowska z SGH. Czy kobiecie może się opłacać ekonomicznie zostać pełnoetatową mamą? To jest niemożliwe, jeżeli weźmiemy pod uwagę cały przebieg życia, zamiast porównywać korzyści i straty w ujęciu bieżącym. Czyli wystarczy, że porównamy świadczenia emerytalne kobiet i mężczyzn: wysokość emerytury wynika z przebiegu pracy zawodowej. Z jednej strony chcemy, by kobieta zostawała w domu, przynajmniej w okresie intensywnych obowiązków opiekuńczych, ale dziwimy się, że ma potem niską emeryturę. Pamiętajmy też, że kobiety żyją dłużej niż mężczyźni. To, z czym zostaną po latach, musi więc starczyć im na dłużej, stąd większe wśród kobiet zagrożenie ubóstwem. Z czego to wynika? Z percepcji społecznej ich ról  – kontynuuje profesor Kotowska.

Nie mogę zgodzić się z tym, że praca kobiet w domu jest tak samo korzystna dla samej kobiety i jej rodziny, jak i dla gospodarki. I nie chodzi o to, że praca matki w domu jest mniej warta. Gospodarka potrzebuje pracowników.

Gdy ktoś pyta, jakie korzyści dla państwa przynosi praca matek, to jest to pytanie, jaką korzyść dla samochodu przynosi posiadanie kół. Krótko mówiąc, dzięki pracy kobiet rodziny i państwo w ogóle istnieją i działają – mówi posłanka Paulina Matysiak z partii Razem. Profesor Kotowska zauważa jednak: Co z tego, że pracę kobiet w domu szacuje się na 30% wartości PKB – praca zawodowa jeszcze bardziej wpływa na wzrost PKB. Kobieta musi pamiętać, że czas bez zawodowej pracy będzie miał wpływ na jej szanse na rynku. Im więcej w karierze przerw na dzieci, tym trudniej awansować, co wpływa na wynagrodzenia.

Nie mamy badań, które pokazałyby, czy i w jakich warunkach nieodpłatna praca kobiety w domu równoważy ekonomicznie pracę zawodową. Przede wszystkim jednak chodzi o to, by nie przypisywać konieczności dokonywania wyboru „praca czy opieka” tylko kobietom. Raczej powinniśmy dyskutować o tym, ile warta jest praca rodziców w domu.

Mama bez emerytury

Ekonomia bardzo silnie dyktuje warunki naszego życia, choć są różne opinie w kwestii tego, kto tak naprawdę nasze standardy życia kreuje. Pytanie brzmi: czy to człowiek musi się dostosowywać do ekonomicznych standardów, czy raczej te standardy są tworzone dla ludzi? – mówi Judyta Kruk, która na co dzień opiekuje się szóstką dzieci. Jej zdaniem matki wychowujące kilkoro dzieci nie są należycie doceniane na poziomie polityki społecznej. Do niedawna matki wielodzietne niepracujące zawodowo nie miały szans na jakąkolwiek emeryturę, były skazane na świadczenia socjalne. Dziś można już korzystać ze świadczenia „mama 4+”. Można oczywiście różnie oceniać ten program, ale moim zdaniem on jest czymś w rodzaju emerytury godnościowej: przywraca społeczną wartość pracy, którą w poprzednich pokoleniach wykonały matki. Mówimy o grupie, której dzieci dziś są na rynku pracy i zasilają podatkami budżet państwa – komentuje działaczka społeczna, Judyta Kruk. Anna Szaniawska z ZUS przypomina: O świadczenie do wysokości najniższej emerytury, mogą starać się zarówno matki, które urodziły lub wychowały co najmniej czwórkę dzieci, jak i (w określonych przypadkach) także ojcowie.

Oczywiście można zaproponować, że skoro kobieta zrezygnowała z pracy zawodowej i została w domu, państwo powinno jej wynagrodzić ten wysiłek tzw. matczyną emeryturą. Wynagrodzenie takie musi mieć jednak swoje źródło finansowania w podatkach, które z kolei płacą obywatele pracujący zawodowo. A co z uwzględnieniem wkładu tych matek, które usiłowały łączyć wychowanie dzieci z pracą zawodową? Ich wkład się nie liczy? Układ, gdy państwo finansuje emeryturę matkom niepodejmującym pracy zawodowej, nigdy nie będzie się kalkulował – podkreśla profesor Kotowska z SGH. Anna Szaniawska, rzeczniczka małopolskiego ZUS, w rozmowie z Ładne Bebe mówi wprost: Nowy systemem emerytalny premiuje osoby decydujące się na dłuższą aktywność zawodową. Im dłużej pracujemy, tym więcej składek zgromadzimy – wyjaśnia.

Judyta Kruk komentuje: Z perspektywy czysto ekonomicznej, to w ogóle nie opłaca się bycie rodzicem. Ale pamiętajmy, że ta perspektywa to tylko jedna z wielu, przez które możemy patrzeć na życie społeczne.

Mamy na 200%

Połowa Polek nie pracuje zawodowo i nie szuka pracy. Według GUS wskaźnik ich zatrudnienia pod koniec 2020 roku wyniósł 47,1%. To dużo mniej niż u mężczyzn, marnie wypadamy też na tle Europy. Jesteśmy jednocześnie populacją zmęczoną życiem – według Kantar Polska dla marki Finish, prawie 50% kobiet czuje się obecnie przytłoczone obowiązkami i brakiem czasu.

Bardzo bym nie chciała, żeby mamy noworodków musiały zaraz po narodzinach dziecka zastanawiać się, czy należy łączyć życie zawodowe z macierzyństwem – mówi działaczka społeczna, Judyta Kruk.

To taki moment w życiu, gdy warto skupić się na relacji z dzieckiem, doświadczać wsparcia w otoczeniu, ze strony partnera, odkrywać siebie jako rodzica – dodaje Judyta, która pracuje w organizacji wspierającej rodziny wielodzietne. Jej zdaniem warto pamiętać, że są różne etapy w życiu człowieka, i to że matka przez pewien czas ma więcej na głowie, jest naturalne.

Jarek Kania także zwraca uwagę na pułapkę bycia mamą na 200% . Można się nakręcić na chęć pokazania wszystkim, jak doskonale dajesz sobie radę. Po pewnym czasie jednak każdy się wypala, bo przy dzieciach nie da się długo „jechać na maksa”. Jest tyle nieprzewidywalności, tyle niespodzianek… Oczywiście im więcej dzieci, tym trudniej. Branie na siebie wszystkiego, wzbranianie się przed oddaniem dziecka pod opiekę mężowi, długofalowo powoduje w rodzinie więcej szkód niż pożytku. Najczęściej wychodzi to, gdy kobieta chce wrócić do pracy zawodowej. Zamiast mieć w głowie spokój, że na pewno w domu jest wszystko ok, że dzieciom pod opieką męża jest dobrze, to w domu wszystko się sypie: góra obowiązków zostaje, facet nic nie potrafi zrobić, ona jest sfrustrowana – zauważa Jarek.

Profesor Kotowska mówi o nowym zjawisku, polegającym na coraz większych aspiracjach rodziców względem własnych ról życiowych, ale przede wszystkim własnych oczekiwaniach w kwestii bycia rodzicem. Mamy do czynienia z tzw. intensive parentingiem. Wyśrubowane poczucie obowiązku dotyczy m.in. należytej edukacji, ale też czasu, który powinniśmy dzieciom poświęcić. To wywiera presję na rodziców, zwłaszcza na matki. Dlatego pamiętajmy, że dzieci mają w domu mamę i tatę. Nie tylko czas matki, ale i czas ojca jest ważny w wychowywaniu dzieci. Jeżeli mężczyzna opuści jedno szkolenie, zostając z dziećmi, to jest to taka sama sytuacja, jakby matka zrezygnowała ze szkolenia. Ważna jest inwestycja w dzieci, ale dobrze by była to inwestycja obojga rodziców – podsumowuje profesor Irena E. Kotowska.

Gdy nie stać cię na nianię

W wielu rodzinach aktywność zawodowa kobiety po prostu się nie opłaca. Monika Mazur-Trojańczuk, mama z Jastrzębia-Zdroju, mówi: Trzeba bardzo dobrze zarabiać, by praca zawodowa matki miała w ogóle sens. Żłobek prywatny, bo w państwowym za mało miejsc, kosztuje 1000 zł miesięcznie. Drugiemu dziecku też trzeba opłacić czesne. Dzieci chorują, musisz z nimi zostawać, więc wypłata przychodzi okrojona. Niania nie chciała u nas pracować za 2000 zł, wolała iść do supermarketu na kasę – mówi. Agnieszka, z wykształcenia pedagog, ma podobne refleksje: Moją wypłatę za cały etat pracy mąż jest w stanie zarobić w kilkanaście godzin, w dodatku robiąc to, co lubi – wyznaje.

Według profesor Kotowskiej z SGH, w badaniach jako przyczynę braku aktywności zawodowej kobiety najczęściej wskazują brak dostępności wysokiej jakości bezpłatnych placówek opiekuńczych. Bieżący bilans finansowy związany z powrotem do pracy dla wielu matek może wydawać się niekorzystny, ale gdyby były rozwinięte publiczne usługi opiekuńczo-edukacyjne, matki nie musiałyby płacić nianiom – mówi. Judyta Kruk zauważa, że niższe zarobki czy trudniejsza pozycja zawodowa kobiet nie mogą być usprawiedliwieniem dla odmawiania im prawa do podjęcia pracy. Często słyszę, że cała pensja kobiety pokrywa wynagrodzenie niani – podkreśla.

Dlaczego mówi się, że to jej pensja idzie na opiekę nad dzieckiem? To nie jest sprawiedliwe pojmowanie sprawy, o budżecie domowym w rodzinie powinno się myśleć jako o wspólnych zasobach obojga rodziców.

Jeżeli już decydujemy się na dzielenie pieniędzy i przypisywanie zarobków do osób, to warto wykonać ćwiczenie: mężczyźnie komunikujemy, że zatrudnia nianię (lub płaci za żłobek), by móc dalej pracować. A kobieta wraca do pracy po to, by zadbać o ciągłość zatrudnienia, swój rozwój, samodzielność, zapracować na emeryturę, i przy okazji dorzuci się do wspólnego budżetu – proponuje Judyta Kruk, pracująca mama szóstki dzieci.

Gdzie mój prestiż?

Gdy ludzie z branży pytają mnie: „Czym się teraz zajmujesz?” i odpowiadam, że zostałam pełnoetatową mamą, wyczuwam reakcję w stylu „ach… to mało ciekawe”. W społeczeństwie krąży przekonanie, że jeśli nie funkcjonujesz zawodowo, to znaczy, że nic nie robisz. To może bardzo źle wpływać na poczucie własnej wartości u matek – mówi Kasia, wspomniana już mama trójki, wcześniej zatrudniona w firmie kosmetycznej. Ja mam to poukładane w głowie, ale mimo tego muszę sobie powtarzać, że odwalam kawał dobrej roboty. Zdaniem adwokatki Karoliny Góralskiej, jeżeli w ogóle pojawia się pytanie: ile warta jest praca matki, to należy też zapytać, na ile kobiety same siebie cenią.

Dopiero gdy same zaczniemy doceniać to, co robią mamy i gospodynie domowe, zmieni się całościowe społeczne spojrzenie – mówi Góralska, na co dzień wspierająca kobiety w sprawach rozwodowych. Judyta Kruk, działaczka społeczna pracująca na rzecz rodzin wielodzietnych, dodaje: Do naszego telefonu zaufania Linia 3plus dedykowanego dużym rodzinom, zgłaszają się matki, które borykają się z poczuciem zaniżonej wartości. Z drugiej jednak strony są także kobiety aktywne zawodowo, które czują, że za mało angażują się w życie dzieci. Postrzeganie znaczenia roli kobiety zależy od perspektywy i środowiska, w jakim przebywa – mówi Judyta, prywatnie mama szóstki, w tym niepełnosprawnej Tereski.

Czasem problem niedoceniania zaczyna się od języka, jakim rozmawiamy o macierzyństwie. Emilia, lekarz weterynarii i mama dwójki maluchów, mówi o sobie, że jest gospodynią domową, ale woli inne określenia. Coraz częściej trafiam w Internecie na pojęcie „homemaker” i chyba bardziej się z nim identyfikuję. Przecież nie tylko gotuję i sprzątam. Dbam o organizację rodzinnego życia, planuję wizyty u specjalistów, wycieczki, zaopatrzenie domu. Dużo piekę, twórczo organizuję dzieciom czas, wymyślam aktywności plastyczne… Naprawdę uważam, że robię dużo i widzę w tym wielką, nieprzeliczalną na pieniądze wartość – przekonuje.

Kompetencje mamy

Judyta Kruk na co dzień pomaga wielodzietnym kobietom wrócić po dłuższej przerwie na rynek pracy. Do naszej organizacji często zwracają się kobiety, które nigdy nie pracowały zawodowo, choć posiadają wykształcenie. Sytuacje miewają różne, ale wspólna dla wszystkich jest duża świadomość siebie – mówi Judyta. Kobiety w macierzyństwie odkrywają nowe zainteresowania i kompetencje. Ta rola otwiera je na samopoznanie, wyzwala w nich chęć działania, często zmiany zawodu. Rodzicielstwo to kuźnia talentów – mówi.

Nie uważam, by matka, która wycofuje się z rynku pracy, traciła - mówi Kasia wychowująca trójkę dzieci. Dziś cenione są kompetencje miękkie: zdolność komunikacji, kontrolowanie emocji, zarządzanie zespołem, zarządzanie stresem, czasem itd.

Te same trzy lata w firmie może dałyby mi awans i większe pieniądze, może byłabym lepsza w prezentacjach, ale nie uważam, że to, czego nauczyłam się w domu, jest gorsze. Zdobyłam bardzo wiele nowych umiejętności. Wartość mojej pracy matki widzę po dzieciach: że spędzają czas ze mną, że się harmonijnie rozwijają, że są szczęśliwe. Mimo całego trudu rodzinnej logistyki, mamy spokojniejsze życie – podsumowuje Kasia.

Maria Jęczmyk, mama piątki, z wykształcenia geograf, także mówi o niewymiernych wartościach dla siebie i rodziny, które zyskała dzięki życiowym wyborom. Przez cały okres macierzyństwa pracowała zawodowo, choć robiła sobie przerwy. Teraz prowadzi małą firmę rękodzielniczą, ale uważa, że ostatecznie co innego w życiu się liczy – Postawiłam na macierzyństwo i jestem pewna, że dobrze zrobiłam. Wiem to i widzę po dzieciach – mówi.

Macierzyństwo to dynamiczny proces. Dzieci rosną, kiedyś przestają bałaganić, a potem zaczynają nawet sprzątać – śmieje się. Niektóre młode mamy dziwią się: jak ja daję sobie radę z piątką? A to nie są przecież pięcioraczki. Bywa, że starszaki pilnują młodszego rodzeństwa, mogę ich wysłać do sklepu, prosić o pomoc. Mam także wsparcie reszty rodziny – mówi. Wychodzę z założenia, że im więcej spędzisz z dziećmi czasu, gdy są małe, tym mniej będzie problemów, gdy urosną. Pracy w domu jest zawsze mnóstwo. Wstajesz rano, zasuwasz cały dzień, padasz zmęczona. Ale wychowanie nowego pokolenia jest ważne. To daje ogromną satysfakcję i poczucie integralności wyborów życiowych i moich przekonań. Nie czuję potrzeby wyceniania tego wysiłku – mówi Maria.

* Profesor Irena E. Kotowska: Profesor zwyczajny w Instytucie Statystyki i Demografii Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Wiceprzewodnicząca Rady Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, przewodnicząca Komitetu Nauk Demograficznych PAN. Należała do zespołu ekspertów przy Kancelarii Prezydenta RP pracujących nad programem polityki rodzinnej. Autorka licznych prac dotyczących współzależności procesów demograficznych i ekonomicznych, a zwłaszcza przeobrażeń rodziny i struktur ludności w powiązaniu ze zmianami na rynku pracy oraz zagadnień polityki ludnościowej i społecznej.

* Paulina Matysiak: Działaczka polityczna, członek Zarządu Krajowego partii Razem, posłanka na Sejm IX kadencji. Absolwentka UMK w Toruniu na kierunku filologia polska; studiów podyplomowych na UMK na kierunku etyka; oraz Collegium Civitas z zakresu filozofii. Aktywnie działa na rzecz równouprawnienia kobiet.

* Judyta Kruk: Absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego, politolog, doświadczona w pracy w obszarze polityki społecznej, głównie w organizacjach pozarządowych. Mediatorka, współpracowała w grupie ekspertów opiniujących funkcjonowanie rozwiązań w Ministerstwie Sprawiedliwości przy Pełnomocnik ds. Konstytucyjnych Praw Rodziny. Koordynatorka projektu Certyfikacji Samorządowej Strategii Prorodzinnej Związku Dużych Rodzin „Trzy Plus”. Zajmuje się współpracą z administracją publiczną oraz zarządzaniem i komunikacją w zakresie współpracy sektora społecznego z publicznym, na rzecz poprawy sytuacji polskich rodzin. Mama szóstki dzieci.

* Karolina Góralska: Adwokatka, absolwentka Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, Szkoły Prawa Niemieckiego i Europejskiego, oraz Wydziału Prawa Uniwersytetu Humboldta w Berlinie. Specjalizuje się w obszarze przygotowywania i prowadzenia sporów sądowych w sprawach rozwodowych. Prywatnie jej głównym obszarem prawnych zainteresowań jest pomoc kobietom w trudnych życiowych sytuacjach.

* Anna Szaniawska: Regionalny rzecznik prasowy ZUS
województwa małopolskiego

 

Źródła statystyk:

https://www.oxfam.org/en/research/time-care

http://swaid.stat.gov.pl/RynekPracy_dashboards/Raporty_predefiniowane/RAP_DBD_RPRA_1.asp

https://www.cbos.pl/PL/home/home.php

Autorką ilustracji artykułu jest Matylda Daktyl, portrecistka i ilustratorka z Krakowa.

Dodaj komentarz