Twoje dziecko chce to dostać codziennie
Okiem rodzica psychologa

Media społecznościowe zalała fala grafik, które mają przypominać nam, czego potrzebują nasze ciała, my sami i oczywiście nasze dzieci. No właśnie – dzieci. Czym możemy je obdarować, co możemy wnieść do ich życia, żeby zostało w nich na zawsze? Na co warto zwrócić uwagę na co dzień, spędzając czas z dzieckiem tak po prostu?
Kiedy czytasz ten tekst, masz już prawdopodobnie kolekcję doświadczeń, refleksji oraz strategii, które pomagają w radzeniu sobie z codziennością. Jako rodzic masz pewnie to wszystko i dodatkowe bagaże z wychowawczą wiedzą, a wraz z nią domowe doktoraty z medycyny, psychologii i znajomości dinozaurów. Być może niesiesz też walizki wypchane marzeniami i wyobrażeniami o tym, co chcesz dać swoim dzieciom, a przed czym je uchronić. Spakowanie tego wszystkiego na pewno nie było łatwe. Kto wie, co naprawdę się przyda, co straciło termin ważności, a co okaże się niezbędne, choć wydaje się stratą czasu. Być może nawet pojawia ci się taka myśl, że jest coś, co dobrze mieć w tym rodzicielskim bagażu, a o czym zwykle się zapomina. Coś, co niczym szczoteczka do zębów w podróży, przypomina o sobie okrzykiem: „No tak! Zapomnieliśmy! A to było takie oczywiste!”.

Czas, czas i jeszcze raz czas
Na pewno już to wiesz, przecież wszyscy o tym mówią. I ja też powiem, choć spróbuję trochę inaczej. Zapytaj swoje dziecko, dzisiaj przed snem, o trzy rzeczy, które najbardziej spodobały mu się w mijającym dniu. Jego odpowiedzi mogą pokazać ci, co zauważają dzieci i jakie doświadczenia w nich zostają. Czasem będą to szalone wyprawy i wyjątkowe miejsca, ale bardzo często są to: „ta chwila”, „kiedy mnie podrapałeś po plecach” albo „kiedy prawie posikałem się ze śmiechu, jak wsiedliśmy do metra w przeciwnym kierunku”. Ten czas, którego potrzebują dzieci, to nie muszą być wielkie rzeczy. Lawrence Cohen, psychoterapeuta dziecięcy, autor książki „Rodzicielstwo przez zabawę” mówi, że czasem najlepszą rzeczą, jaką możemy zrobić dla dziecka, to „zejść na ziemię”. Zejść do poziomu dziecięcej zabawy, dać się do niej zaprosić albo być obok i nie robić nic wielkiego.
Dotyk
Im dzieci są starsze, tym częściej zapominamy, że jednym z najlepszych i zawsze dostępnych pomysłów na kontakt i relację jest nasz dotyk. Jeśli twoje dziecko lubi i zgadza się na bliskość fizyczną, nie żałuj mu jej nawet wtedy, kiedy wydaje ci się, że jest już „takie duże”. Dotyk nie tylko zbliża, ale też pomaga w regulacji napięcia, odprężeniu i relaksacji. Czasem będzie to przytulenie, czasem szalona zabawa w kotłowanie na kanapie, a innym razem masaż, który pomoże wyciszyć się przed snem. Dotyk nie jest metodą certyfikowaną i kosztowną, masz go zawsze pod ręką i nie traci swojej funkcji wraz z datą ważności.

Uśmiech w przelocie
Czyli taki, na który zawsze jest czas i który dzieje się między jedną a drugą minutą codzienności. W porannej bieganinie, przy odbieraniu ze szkoły, przy ładowaniu zmywarki i wieczornym „dobranoc”. Ktoś powie, że to banalne, a wierz mi, że nie ma lepszej przypominajki „widzę cię”, a co istotne – można po nią sięgnąć w każdym momencie. To szczególnie ważne, jeśli na co dzień nie macie dla siebie dużo czasu, doświadczacie napięć w relacji z dzieckiem, albo obawiasz się, że czas razem musi wiązać się z nakładem energii, której ci brakuje. Przekonaj się, co się stanie, kiedy po przeczytaniu tego artykułu, mijając twoje dziecko, spojrzysz mu ciepło w oczy i po prostu się do niego uśmiechniesz.
Opowieści o twoim dzieciństwie
„Mamo, ty byłaś dzieckiem?”, „Tato, ty też kiedyś nie umiałeś jeździć na rowerze?” – być może usłyszałaś/eś kiedyś podobne słowa i możesz mi wierzyć, nie tylko ty. Zaskoczenie faktem, że dorośli kiedyś byli dziećmi, jest doświadczeniem wspólnym i można nawet rzec rozwojowym. Dzieci uczą się, czym jest czas i przemijanie, a podczas 3-4 urodzin potrafią zdziwić się, kiedy słyszą, że kiedyś nie było ich na świecie, a jeszcze bardziej – kiedy oglądają zdjęcia rodziców z ich dzieciństwa albo przysłuchują się historiom ich młodzieńczych przygód. Nie żałuj swojemu dziecku takich opowieści i powiem więcej – sięgaj po nie bez powodu, ale też zawsze wtedy, kiedy chcesz pokazać, że nie od razu Rzym zbudowano, a pewne umiejętności (jazda na rowerze, nawiązywanie kontaktów z innymi ludźmi, zapamiętanie tabliczki mnożenia itp) są kwestią uczenia się i przeplatania postępów z potknięciami. Z punktu widzenia rozwoju to niezwykle cenne doświadczenie – dostrzec, że ci wielcy dorośli, którzy dzisiaj tyle umieją i na wielu rzeczach się znają, nie urodzili się z tyloma umiejętnościami. Opowiadania z własnego dzieciństwa mogą być też wspaniałą okazją do dzielenia się rodzinnymi tradycjami, budowania poczucia przynależności i wspólnoty doświadczeń.

Zabawa bez celu
Każda zabawa ma cel, ale nie każdej warto go narzucać. Gdyby ktoś zapytał cię wiele lat temu, po co się bawisz, prawdopodobnie odpowiedź brzmiałaby: dla zabawy, frajdy, tak po prostu. Dajmy więc szansę i naszym dzieciom, żeby mogły bawić się… tak po prostu. Nie edukacyjnie, nie rozwojowo, nie wyłącznie poprawnie, świadomie i ekologicznie. Zabawa współczesnych dzieci, oprócz tego, że często związana z obecnością dorosłych, bywa przez nich dodatkowo sterowana – mniej lub bardziej świadomie. A przecież zabawa to świat dzieci, ich energia, ich życie. Daj się do niej zaprosić i poprowadzić przez prawdziwych ekspertów, tych kilkuletnich. Niech kreują scenariusze, pokazują ci, jak coś działa, realizują w tych zabawach siebie. Nie nasze dorosłe poglądy, nie nasze obawy, nie nasze fantazje i wizje. Czasem zabawa w bulgotanie wodą w szklance, lepienie „gluta” z ciasta, albo przenoszenie jajek na łyżce, mogą zdziałać cuda.
Twoja niewiedza
Możliwe, że całkiem sporo wiesz już o radzeniu sobie z dziecięcą złością. Masz w małym palcu skoki rozwojowe, w serdecznym zalecenia stomatologiczne dla dzieci w danym wieku, we wskazującym opinie o okolicznych przedszkolach lub szkołach, a w kciuku wykaz książek o sztuce dla najmłodszych. Mamy coraz większy dostęp do wiedzy, jednocześnie jej nadmiar może być bardzo przytłaczający i wzbudzać poczucie winy i kompleksy. W relacji z dziećmi warto mieć na uwadze kilka aspektów, w których wiedza niekoniecznie będzie nas do siebie zbliżać. Po pierwsze: unikajmy pozycji wiedzącego mędrca wszędzie tam, gdzie pojawiają się dziecięce trudne emocje. Oczywiście dobrze jest odzwierciedlać uczucia i wspierać, ale warto robić to w takim ludzkim kontakcie, a nie z wyższością, medytacyjnym opanowaniem i podręcznikowymi komunikatami. Niektórym dzieciom nie służy ten duży rozdźwięk, kiedy one są w chaosie, a my w wystudiowanym opanowaniu (nie mylić z tym autentycznym). Przyznanie się do niewiedzy może też pomóc wszędzie tam, gdzie… naprawdę nie wiemy albo dopiero czegoś się uczymy. Czasem powiedzenie „teraz nie wiem, chcę się zastanowić” może ochronić dziecko (i nas) przed emocjonalną reakcją albo decyzją, a jednocześnie zdjąć z nas rolę tych, którzy zawsze wiedzą i znają odpowiedzi.

Prawo do błędów
Dla ciebie, dzieci i innych ludzi. To pozornie łatwe, choć w praktyce bardzo trudne, bo wielu z nas nie nauczono, że możemy się mylić i nie myśleć przy tym o sobie w kategoriach słabych i odnoszących porażki. Czasem danie sobie tego prawa wymaga podjęcia pracy, np. terapeutycznej, albo doświadczenia wsparcia od osób, dla których błędy nie oznaczają końca świata. To, co można zrobić dla dzieci, to modelowanie, czyli pokazywanie na swoim przykładzie, jak radzimy sobie z pomyłkami. Pomocne mogą być komunikaty typu „pomyliłam się, spróbuję jeszcze raz” albo „zrobiłem błąd, każdemu może się to zdarzyć”. W psychologii za cenne uznaje się słowo „jeszcze” – „jeszcze się tego uczę” / „jeszcze nie umiem tego zrobić sam” itd. Obok modelowania tego, jak my dorośli radzimy sobie z błędami, możemy dzieciom pokazywać, co myślimy o ich pomyłkach, a także o takich sytuacjach w życiu innych osób. Nie pomogą nam żadne deklaracje, że błędy mogą się zdarzać, jeśli jednocześnie będziemy komentować krytycznie innych kierowców, oceniać ludzi z odmiennymi poglądami albo ganić siebie wzajemnie i punktować za to, kto co zrobił w domu, a czego nie.
Teoria w rodzinnej praktyce
Prawdopodobnie mówisz dzieciom, że dobrze nie tłumić emocji. Że mogą odmawiać i nie zgadzać się na coś, co jest wbrew im. Że warto dbać o swoje granice, nie wstydzić się łez, dać sobie czas w nowych sytuacjach itd. Pytanie brzmi, czy dajesz to wszystko też sobie, czy raczej dobrze ci z tym w teorii? Czasami chcąc wspierać dziecięcy rozwój, warto przyjrzeć się, na ile to, co chcemy dać dzieciom, jesteśmy w stanie ofiarować sobie. Na ile sami dajemy sobie prawo do trudnych emocji, do odmowy (również dzieciom), do niepewności i przeciążenia bodźcami. Takie obserwacje mogą być niekiedy uzdrawiające i wprowadzać pewną łagodność dla całej rodziny. Bo skoro my sami mamy kłopot z granicami, to nasze dzieci też mogą go mieć. Podobnie ze złością, lękiem i wszystkim tym, czego nie dostajemy po narodzinach, ale uczymy się przez całe życie.


Dzieciństwo, a nie wnioski z terapii
Ten punkt wiąże się z poprzednim i jest poniekąd zaproszeniem do dostrzegania drogi, a nie celu. Dziecięcej drogi, której nie przejdziemy za nasze dzieci i nie uchronimy ich przed potknięciami. Czasem bardzo chcielibyśmy, żeby nie doświadczyły odrzucenia przez inne dzieci. Żeby dobrze o sobie myślały i wierzyły w swoje możliwości. Nie naśladowały innych, nie próbowały się nadużywać, a do tego wszystkiego ceniły spokój, relaks i unikały przebodźcowania. To wszystko jest jednak celem, a nie drogą kilku- i kilkunastolatków. Nie możemy oczekiwać od nich, że posiądą całą wiedzę o relacjach i emocjach, a przede wszystkim, że będą nią operować tak, jakby przeżyły już wiele, i miały za sobą kilka lat w terapii. Nawet jeśli damy im wsparcie, będziemy pokazywać różne strategie i wartość korzystania ze wsparcia, to nie zmieni to ich rozwoju i nie odrobi za nie wielu życiowych lekcji.
Jesper Juul powiedział kiedyś: „Dzieciństwo jest jak maraton. My, dorośli możemy stać na trasie, kibicować, podawać napoje i jedzenie, ale dzieci muszą przebiec go same” – i miał w tym dużo racji.
*
Anita Janeczek-Romanowska – psycholożka dziecięca, w trakcie Szkoły Psychoterapii Dzieci i Młodzieży przy Laboratorium Psychoedukacji. Autorka strony o psychologii dziecka być bliżej, współzałożycielka Ośrodka Bliskie Miejsce w Warszawie, współautorka książki „Jak zapewnić swojemu dziecku najlepszy start”.