Dom. Chcemy w nim stworzyć bezpieczną i bliską nam przystań. A czasem pragniemy się wyrwać z uścisku lockdownu i ograniczeń ścian. O swoim domu i macierzyństwie opowiada nam Ania Bartkowiak.
Jak definiujecie swój dom? Czy w pandemii stał się jeszcze większym sojusznikiem, czy ciąży już wam i z utęsknieniem czekacie na dźwięk zatrzaskiwania drzwi za sobą? Marzenie, by gdziekolwiek wyjść. Ania, pasjonatka wystroju wnętrz, mama trójki i bohaterka kolejnego spotkania z serii #tulenie w Tula, ciągle coś we wnętrzach zmienia. Czasem kolor ścian, czasem tylko ustawienie wazonów na półkach. Może to patent na to, by nasz zwiększony poziom „domatorstwa” oswoić, nie popaść w nudę? O ile o nudzie z trójką dzieci można w ogóle mówić. Ania, gdy ma wolne ręce, stylizuje, przestawia, remontuje, zmienia. Jej konto na IG to pochwała bycia w domu, porozmawiajmy o nim.
Podglądasz wnętrza, inspirujesz się nimi. Czy od nastania nowej, covid-rzeczywistości zmieniła się twoja definicja domu?
Uwielbiam się inspirować, oglądając piękne wnętrza. Lubię zadrapania, surowość, nieregularne kształty, przedmioty, które są nadszarpnięte upływem czasu. Moja definicja domu? Tak bardzo się nie zmieniła i pewnie to zasługa miejsca, w którym mieszkam – tu natura jest na wyciągnięcie ręki. Uwielbiam swój dom. Często tu jestem i jakby nie odczuwam tego tak bardzo. Natomiast najbardziej mi brakuje ploteczek przy kawce z koleżankami w kawiarni i dobrego jedzenia w restauracji.
No, wiadomo! Piszesz na Instagramie mój dom, moja ostoja. Masz obecnie potrzebę, by wnętrza dawały jeszcze więcej spokoju i bezpieczeństwa?
Zdecydowanie tak, chociaż z tym spokojem jest ciężko, kiedy dzieci są w domu, szczególnie teraz, w czasie pandemii. Wnętrze, w którym spędzamy czas, ma ogromny wpływ na nasze samopoczucie. Lubię, jak przestrzeń dookoła jest w miarę uporządkowana. Dzięki temu wnętrze sprzyja relaksowi. Lepiej mi się wypoczywa.
Brzmi jak wyzwanie przy dzieciach! Gdy pojawia się malutkie dziecko, pojawia się też bałagan. Jak ci z tym tematem?
Przy małych dzieciach chaos i bałagan jest nieunikniony. Staram się też ogarnąć ten stan – moim sposobem są wszelkie kosze, które w szybki sposób uporządkują przestrzeń i dobrze wyglądają. Miewam też takie dni, kiedy ten bałagan doprowadza mnie do szału. Lubię mieć posprzątany dom, wtedy lepiej funkcjonuję. Ale też wiem, że przyjdzie taki czas, kiedy za tym bałaganem i porozrzucanymi zabawkami będę tęsknić.
Twoje wnętrza to pochwała detalu. Dodatki, które robią klimat. Co się u ciebie sprawdza?
Klimat tworzą banalne rzeczy, np. świecznik pokryty stopionym woskiem. Wszystko, co daje natura – gałęzie, które wykorzystuję, świeże kwiaty w wazonie. Uwielbiam też ceramikę, misy, patery, filiżanki, kubki i talerze – to bardzo ociepla i robi klimat. U mnie mają swoje miejsce i cieszą oko. Również drewniane przedmioty, które pochodzą z recyklingu, rzeczy, które mają swoją historię. Wszelkie materiały – szczególnie len, który kocham. Wspaniale jest otaczać się przedmiotami, które są nam bliskie, wnętrze wtedy jest przytulne, ciepłe i unikalne – takie nasze.
Przebywamy więcej w domach. Niektórzy zaczęli w nich mieszkać, a nie tylko bywać. Czym może nas zaskoczyć nasz dom? Dla mnie odkryciem była wędrówka światła.
Trudno jest mi tutaj się odnieść, ponieważ jestem już dłuższy czas z dziećmi w domu. Nie bywam, ale po prostu w nim mieszkam. Natomiast to, co mnie zachwyca niezmiennie, to widok saren za oknem, które są tak blisko domu. To uroki mieszkania koło lasu.
Nigdy nie masz tak, że nudzą cię wnętrza? W marcu nacieszyliśmy się domem, teraz chcemy się wyrwać. Robić remont? Małe zmiany?
Tak, remonty, zmiany! Lubię je bardzo i są nam potrzebne. Mam jeszcze sporo do zrobienia i ten stan mnie ogromnie cieszy. Z takich mniejszych zmian polecam uporządkować przestrzeń, aby ulepszyć funkcjonowanie, np. pralni, spiżarki czy garderoby.
I zmieniać akcesoria…
Staram się tak dobierać dodatki, aby były nie tylko ładne, ale też funkcjonalne. U mnie są to np. patery, tace, ceramika, którą wykorzystuje na różne sposoby. Materiały, ręczniki lniane, które mogą mieć różne zastosowanie. Nie lubię wydawać na dodatki, na których zbiera się tylko kurz.
Pogadajmy o dzieciakach. Co jest dla ciebie ważne przy urządzaniu przestrzeni dziecięcej?
Najważniejsze to, żeby było przytulnie i bez dużej ilości dodatków. I tutaj zaskoczenie – tak, bez nadmiaru pięknych dodatków, których jest ogromny wybór, też można stworzyć fajny klimat. Kupuję takie zabawki, które posłużą na dłużej, bo często ich ilość jest przerażająca. Staram się przemyśleć, zanim coś kupię.
Widzę, że Tula się bardzo przydaję, gdy potrzebne dwie ręce do stylizacji!
Tula jest świetnym gadżetem, który pomaga uwolnić ręce, a wiadomo – małe dzieci lubią być blisko rodziców. Daje mi możliwość, by spokojnie pracować, mogę stylizować stół bez stresu, że synek coś ściągnie (śmiech). Teraz mamy taki etap, że wszystko w zasięgu jego ręki jest na podłodze. No i nosidło świetnie się sprawdza na spacerach w terenie. Lubimy Tulę i polecamy!
Za co lubisz wasz dom? Masz przedmioty, z którymi wiąże się jakieś wspomnienie?
Dom powinien być azylem, miejscem, gdzie możemy poczuć się sobą, które ładuje nas dobrą energią. Moje ulubione miejsca w domu to zdecydowanie kuchnia i łazienka. Ponieważ w kuchni spędzam dość sporo czasu, to nie mogło w niej zabraknąć ekspresu do kawy. Oczywiście nie będzie zaskoczeniem, że wybrałam taki, który będzie pasował do wnętrza domu. Kuchnia łączy się z salonem, więc klimat robi już sama ściana, nie może zabraknąć palących się świec i światełek. Drugim pomieszczeniem jest łazienka – to taka moja strefa relaksu, odpoczynku, miejsce na wyciszenie po całym dniu.
Jeśli chodzi o przedmioty, to będzie to stół, który jest jeszcze z naszego mieszkania, przy którym była masa uroczystości rodzinnych i który przypomina o wielu fajnych wspomnieniach. Mam do niego sentyment, ciężko się z nim rozstać i wymienić na inny.
Kto cię inspiruje na instagramie?
Dominika i Patrycja – siostry, które w przecudowny sposób pokazują kadry ze swojego życia. Piękne wnętrza, cudowne dzieciaki, życie w zgodzie z naturą, slow life, wegetarianki – bije od nich niesamowite ciepło.
Kirsten – dla mnie mistrzyni organizacji w domu, przechowywania i inspiracja, jak prowadzić uporządkowany dom. Szczególnie, że jest mamą aż 5 dzieci!
Hannach, jest byłą Miss Nowego Jorku i absolwentką Juilliard School w tańcu. Wraz z mężem porzucili miasto na rzecz górskiej farmy, na której mieszkają z szóstką superdzieciaków.
*
Kto z was jest urodzonym domatorem, a kto już stoi w blokach startowych, by wraz z końcem pandemii wyjść na miasto? Kto planuje kolejny mały remont? Bo przecież zaraz przednówek wiosny…
Ania wybrała nosidło Tula Explore Fox Tail.
Materiał powstał we współpracy z marką Baby Tula.




































































