twórca

Schowane macierzyństwo

Rozmowa z artystką Aleną Zhandarovą

Schowane macierzyństwo
Alena Zhandarova

Czy jako matki czułyście się kiedyś przezroczyste, wtopione w tło codziennych, trywialnych obowiązków? Miałyście siebie za statystki albo, co gorsza, za rekwizyty w domowej scenerii? Na zdjęciach Aleny Zhandarovej mamy są ukryte, przykryte i nieistotne – czy to oznacza, że są niewarte uwagi?

Fotografie z serii „Hidden Motherhood” niepokojąco przykuwają wzrok, bo z pozoru banalne sceny z domowego życia uwydatniają postać matki, paradoksalnie chowając ją w scenografii. O ich bohaterkach i o zamyśle na matczyny cykl opowiada nam autorka projektu, rosyjska artystka Alena Zhandarova, która o wielu odcieniach macierzyństwa wie z własnego doświadczenia. Ten projekt okazał się dla niej terapią.

*

Kiedy minął pierwszy szok i byłam trochę mniej przerażona trzymaniem mojego dziecka, napotkałam szereg nieromantycznych odkryć związanych z macierzyńską codziennością – opowiedziała jedna z matek bohaterek cyklu Aleny. Przeglądając fotografie zebrane w „Hidden Motherhood”, ma się poczucie, że każda z mam mogłaby się podpisać pod tą wypowiedzią. Sama artystka także, bo w tym projekcie pojawiła się podwójnie: jako fotografka, ale też jako uczestniczka – matka, dla której urodzenie i wychowywanie dziecka jest najpierw strachem przed skakaniem, a później skokiem z zamkniętymi oczami – w głąb czegoś, o czym nie masz pojęcia.

*

Jesteś matką. Opowiedz o swoich doświadczeniach związanych z porodem i dorastaniem dzieci.

Nigdy w życiu nie czułam się taka wrażliwa i bezbronna. To, jak wcześniej widziałam siebie i jak postrzegałam świat, okazało się iluzją. W macierzyństwie jestem przerażona i szczęśliwa zarazem. Bycie matką to ekscytująca przygoda bez żadnych zasad, narracji, początku i końca. Jestem przyzwyczajona do tego, że to ja kontroluję sytuację, że wiem, czego chcę i to robię. Niestety podczas macierzyństwa reguły się zmieniły.

Bo to dzieci, ich potrzeby dyktują te reguły. To właśnie z powodu własnych doświadczeń stworzyłaś projekt „Hidden Motherhood”?

Tak. Właściwie projekt był formą terapii, bo pozostałe metody zawiodły. Straciłam czujność i kontrolę – nie wiedziałam, jak żyć. Próbowałam uporać się z tym na wiele sposobów – sięgnęłam po pomoc psychologów, astrologów, tarota, kinezjologów (kinezjologia, zwana „gimnastyką dla mózgu”, to metoda leczenia zaburzeń ruchowych ćwiczeniami – przyp. red.), medytacji i wielu innych, ale miałam przeczucie, że muszę rozpracować to wizualnie. Że pomoże mi sztuka. Myślałam o tym bardzo długo, aż pewnego dnia trafiłam na książkę ze starymi wiktoriańskimi fotografiami matek. Coś we mnie kliknęło i to był moment przełomowy projektu.

Czy książka ma coś wspólnego z tytułem cyklu? „Hidden motherhood” brzmi intrygująco, trochę mrocznie, co pasowałoby do wiktoriańskiego klimatu. 

Tak, inspirowałam się książką Laury Larso „Hidden Mother”. Nie znałam tych fotografii, trafienie na nie było dla mnie wielkim odkryciem. W czasach wiktoriańskich dzieci były fotografowane z matkami, ale one były zakryte płachtą materiału. Wszystko dlatego, że mamy pomagały dzieciom wysiedzieć dłużej w jednym miejscu podczas sesji fotograficznych.

Nazwa Ukryte macierzyństwo jest również smutna, jakby matka była aktorem trzeciej kategorii.

W tamtych fotografiach matka była na zdjęciu, ale obserwator widział zaledwie zarys jej sylwetki. Nie było jej twarzy, stawała się anonimowa. To również sugeruje socjologiczny punkt widzenia, kobieta, która była matką, nie była warta uwagi, nawet w porównaniu do dziecka.

W twoim cyklu też tak jest. Bohaterki-modelki są podpisane imionami, ale nic więcej o nich nie wiemy. Kim są?

To młode matki, które mnie otaczały. Zaprosiłam je do projektu, chciałam, by szczerze opowiedziały o swoich doświadczeniach. Bardzo interesujące było porozmawiać z nimi i zobaczyć, jak radzą sobie z macierzyństwem. Okazało się, że im też nie jest lekko. Jedna z nich powiedziała: Czasami ze zdziwieniem i przerażeniem zdaję sobie sprawę, że jestem jeszcze większym dzieckiem niż moje dziecko, inna wyznała: Kiedy przynieśli mi niemowlę, nie mogłam zrozumieć, dlaczego nie czuję tej euforii, o której wszyscy mówią. Mogłam tylko myśleć racjonalnie, że to mój syn i muszę się nim zająć. Ale bycie matką to też wyzwania, nowa siła – jedna z bohaterek wyznała: Odkryłam, jak silna jestem fizycznie i duchowo, i jak niesamowicie zbudowane jest moje ciało. Kobieta pochłonęła całą magię świata. Ten projekt i słowa matek były także motywacją dla mnie.

Mam poczucie, że twój projekt okazał się też małym manifestem. O czerpaniu z macierzyństwa tego, co trudne, motywujące, ale też o pozwalaniu sobie na przeżywanie go na własny sposób.

To prawda – jedna z matek powiedziała: Chyba najcenniejszą radą, jaką dostałam, kiedy urodził się mój syn, było: „Jeśli chcesz płakać – płacz”. Oznacza to, że nikomu nie jest łatwiej, kiedy udaje odwagę i pełną kontrolę, podczas gdy jest na krawędzi desperacji.

Inna bohaterka, Katya przyznała się, że nie idealizuje siebie, i że lubi wyrażenie wystarczająco dobra matka? Kim taka mama jest dla ciebie?

Według mnie wystarczająco dobra matka wyczuwa balans pomiędzy dziećmi, partnerem i samą sobą. Dba o siebie, swoją kondycję i daje innym prawo do popełniania błędów. Czasami tak się czuję.

*

Motyw wtapiania się i chowania frapuje Alenę i przewija się w jej twórczości, nie tylko w kontekście macierzyństwa. Więcej prac artystki znajdziecie na jej stronie.