psycholog

Ruszamy do przedszkola

Rozmowa z Agnieszką Stein

Ruszamy do przedszkola

Ruszyła rekrutacja do przedszkoli. Wybór placówki bywa trudną decyzją. Potem następuje okres adaptacyjny, który dla wielu rodziców i dzieci również bywa niełatwy. Jak poznać przedszkole, o co pytać, jak komunikować się z nauczycielami i czego możemy oczekiwać w trakcie adaptacji, mówi nam psycholog Agnieszka Stein.

Spotykamy się przy okazji wydania najnowszej książki Agnieszki Stein „Akcja adaptacja”. Tytuł polecamy wszystkim rodzicom, którzy wysyłają swoje dzieci do przedszkola. To obszerne kompendium wiedzy na temat wejścia w tę nową sytuację. My rozmawiałyśmy o aktualnym temacie rekrutacji i adaptacji.

Kto ma większy problem z pójściem dziecka do przedszkola – rodzice czy dzieci?

Zacznijmy od tego, że przedszkole jest dla rodziców, nie dla dzieci. Ludzie przez tysiące lat żyli bez przedszkoli, natomiast teraz rodzicom trudno sobie bez nich poradzić. Dzieci od urodzenia czują, gdzie są bezpieczne, a gdzie nie, pójście do przedszkola nie zaburza im poczucia bezpieczeństwa, ale wiele zależy od tego, jak to wejście wygląda. To my musimy skonstruować to doświadczenie tak, żeby było jak najbardziej przyjazne dla dzieci, a czasem mamy z tym problem.

Bo dla nas to też wyzwanie.

Tak. Dziecko idzie do przedszkola i rodzic się niepokoi, że to będzie niełatwe, niefajne, ale trzeba. Rodzic nie ma poczucia, że dziecko sobie poradzi, nie może odnieść się pozytywnie, bo dostaje niepokojące sygnały, że to trudne doświadczenie, nieprzyjazne, wszystkie dzieci muszą swoje przepłakać itd. Z drugiej strony, kiedy dzieci łatwo wejdą w tę sytuację, to rodzice odczuwają niepokój, że maluchy czują się tam lepiej niż w domu z nimi. Dorośli wszystko odbierają jako coś niepokojącego w ich relacji z dziećmi i nie umieją sobie z tym poradzić. To może niekorzystnie wpływać na proces adaptacji dzieci.

Jak sobie poradzić z naszymi emocjami, by być wsparciem dla dzieci?

Uporządkować sobie to, co się w nas dzieje. Rodzice często przyjmują jedną z dwóch strategii: albo starają się o tym nie myśleć, odsuwają problem, albo robią to, co wszyscy.  A tak naprawdę potrzebny jest im czas na przemyślenie i ułożenie sobie tej sytuacji, by wejść w nią z wiarą i zaufaniem, że to całościowo jest dobrym doświadczeniem dla dzieci. Taka postawa pomaga w procesie adaptacji, ale nie mówmy, że nastawienie rodzica przesądza sprawę, czy przekłada się na dziecko. Ma znaczenie. Jeżeli rodzic ma trudności z tą sytuacją, z rozstaniem, to nie ułatwi sprawy dziecku, bo ono to wyczuwa. Ale przy najlepszej wierze i zaufaniu, dziecko i tak nie jest kopią i nie jest odzwierciedleniem emocji rodzica. Ma swoje trudności, niezależnie od emocji rodziców. Trzeba spojrzeć przede wszystkim na to, że to dla dziecka  to jest nowa sytuacja i ono potrzebuje czasu, bardzo różnego, by się odnaleźć. Dzieci wchodzą do przedszkola zupełnie różnie, mimo tego samego podejścia rodzica.

Rozpoczęło się szaleństwo rekrutacyjne. Jak zwykle: mało miejsc, w tym roku nawet mniej, bo nie we wszystkich przedszkolach powstają grupy dla maluchów. Często jesteśmy bez szans na wytypowane placówki. Włącza się stres.

To sytuacja rodzica, który potrzebuje miejsca w przedszkolu publicznym. To trochę tak, że to przedszkole wybiera rodzica, a nie odwrotnie. Rodzic nie ma wpływu na wybór placówki. Nasze pomysły i idee, jak powinno wyglądać przedszkole, schodzą na dalszy plan, ważne jest miejsce. Bardzo trudna emocjonalnie sytuacja.

Wcześniej bierzemy udział w dniach otwartych, by zobaczyć interesujące nas miejsca. Z mojego doświadczenia wynika – mówię o przedszkolach państwowych – że wszystkie te spotkania niewiele wnoszą. Są podobne, brak tu indywidualnego podejścia. Rodzie zadają mnóstwo pytań, które też nie dotyczą przedszkola.

Rodzice nie wiedzą o co pytać. W mojej książce trochę podpowiadam, bo wiem, że jest z tym problem. Podaję tematy, które mogą pomóc zorientować się, co dzieje się w przedszkolu. Dla każdego to będzie coś innego. Ważnym tematem dla rodziców są zajęcia dodatkowe, w moim poczuciu to kwestia marginalna, ale rodzice naciskają. W takiej sytuacji przedszkola nie mają wyjścia i zgodnie z zasadami działania runku, bardzo się w tej kwestii starają. Musimy mieć świadomość, że to, o co pytamy, wpływa na zmiany w przedszkolach.

Tak jest z jedzeniem, jeszcze kilka lat temu w przedszkolach państwowych nie było mowy o specjalnych dietach, ale rodziców to interesowało, i to się zmieniało.

To prawda, dlatego przed dniem otwartym warto zastanowić się, co jest naprawdę ważne.

A co pani zdaniem jest najistotniejsze?

Warto pytać, jak wygląda adaptacja. Adaptacja pokazuje, co jest ważne w przedszkolach: zaprasza nas, pokazuje priorytety. Widzimy, czy skupia się na potrzebach dziecka, czy ma indywidualne podejście do malucha, czy ma na względzie jego poczucie bezpieczeństwa i jak wygląda komunikacja z rodzicami. To moment, kiedy widzimy, co w danym przedszkolu jest ważne.

O adaptacji za chwilę, ale proszę jeszcze podpowiedzieć, na co jeszcze powinniśmy zwracać uwagę na spotkaniach przed rekrutacją?

Rodzice mogą pytać o czas na świeżym powietrzu, ważniejszy dla dzieci niż zajęcia dodatkowe. Jaki on jest, co się wtedy dzieje, gdzie dzieci się bawią, jak długo? Bardzo ważną kwestią, rzadko poruszaną, jest: jak przedszkole radzi sobie z konfliktami. Co się dzieje, kiedy moje dziecko zostanie uderzone przez inne albo moje dziecko będzie biło innych. Jak pracownicy reagują, kiedy dziecko ma gorszy dzień, złości się, bardziej tęskni, nie radzi sobie z emocjami. To są bardzo ważne rzeczy, bo są codziennością w życiu małych przedszkolaków. I tu, jeśli popytamy, okaże się, że przedszkola bardzo się od siebie różnią. Występuje szeroki repertuar kar, symboliczne albo upokarzające, jak założenie pieluchy za kare.

Przedszkole przyzna się do kar na spotkaniu? 

Pewnie nie, kara jest niepopularna, ale jeśli nie dostaniemy konkretnej odpowiedzi, coś zostanie zbyte milczeniem, możemy się spodziewać, że przedszkole nie jest przygotowane na te sytuacje, nie umie sobie z nimi radzić. W placówkach, gdzie występuje system motywacyjny – nalepki, nagrody, szybciej dowiemy się o konkretnych rozwiązaniach.

W przedszkolu mojego syna dzieci za karę odsyłane są do starszych grup. 

A dlaczego to miałaby być kara? To zastanawiające. Różnowiekowe grupy są naturalne, bardziej niż grupy rówieśnicze. Dawno temu dzieci wychowywały się właśnie tak. Dużo się mówi o przemocy wśród dzieci, a takie ustawianie środowiska, w którym dzieci się izoluje i te starsze ustawia się jako zagrożenie – a nie jako kogoś, kto może wesprzeć, nauczyć i pomóc jako bardziej doświadczone – daje zły komunikat – sprzyja przemocy.

Wróćmy do dni otwartych.  

Istotne jest nie tylko to, jak wygląda dzień otwarty, ale ogólny klimat, otwartość, komunikacja i zainteresowanie dziećmi. Czy przedszkole wychodzi z założenia: my wszystko wiemy lepiej, my wam teraz pokażemy, jak trzeba działać, czy wchodzi w kompetencje rodzica, co powinno być niepokojące? Warto wierzyć swoim emocjom i odczuciom. Po naszym złym wrażeniu, możemy się spodziewać, że dziecko też może nie czuć się tam dobrze, ufajmy temu. Patrzmy, czy dziecko cofa się już w drzwiach, bo atmosfera jest nieprzyjazna albo odwrotnie.

Tak wybrałam przedszkole dla mojego syna, od wejścia czułam się tam dobrze. Dyrekcja nie zorganizowała zbiorowego spotkania, ale poprosiła o umawianie się na indywidualne wizyty. Mogliśmy z synem obejrzeć całe przedszkole, poznać panie, wyjść na plac zabaw.

To pokazuje, że jest szansa na indywidualne podejście do dziecka. Pamiętajmy, że w tym pierwszym momencie, przedszkole stara się nam pokazać z jak najlepszej strony. Jeśli na tych spotkaniach zobaczymy coś niepokojącego, brak zainteresowania, brak podejścia do dziecka, brak komunikacji z rodzicem, to nie powinniśmy liczyć, że później będzie lepiej. Musimy zobaczyć starania.

Czy są jakieś wskazania, że prywatne przedszkola są lepsze niż państwowe?

Wszędzie pracują ci sami ludzie. Nie mam wrażenia, że któreś jest lepsze, bo to zależy od konkretnego przedszkola, a wręcz od konkretnej pani nauczycielki. Przedszkola państwowe zazwyczaj mają, ale to się zmienia, spory plac zabaw, są większe sale, kuchnie, a to ważne dla niektórych rodziców. Prywatne placówki są różne, często powstają w odległych miejscach i nie mają placów zabaw. Tu wchodzi w grę kwestia bezpieczeństwa.

Najczęściej przytaczana wśród rodziców wyższość przedszkoli prywatnych to lepsza opieka i więcej zajęć dodatkowych.

Nie ma jednego zdania, ani wśród specjalistów, ani wśród rodziców, co to znaczy dobra opieka. Czy to więcej zajęć, więcej czasu na dworze czy przytulenie. Jeśli chodzi o zajęcia dodatkowe, to ich większa liczba jest zdecydowanie minusem. Dzieci tego nie potrzebują. Prywatne przedszkola mają większy repertuar, bo muszą się spodobać rodzicom, muszą ich skusić. To nie jest kwestia istotna, a czasem przysłaniająca potrzeby dzieci. Tak samo jak to, że przedszkole jest ładne, wnętrze podoba się rodzicom, ale dziecko nie ma tam swobody, bo musi uważać, żeby czegoś nie zniszczyć. Tu się zderzają inne perspektywy i potrzeby dziecka i rodziców, warto to uporządkować.

Pójście dziecka do przedszkola to nowa organizacja w domu. Co powinniśmy wziąć pod uwagę przy wyborze miejsca?

To prawda, warto uświadomić sobie tę nową organizację wcześniej. Ważna jest odległość przedszkola od domu lub pracy rodziców, dużo zależy od tego, kto będzie dziecko odprowadzał i odbierał. Jeśli będzie to pracujący rodzic, to może lepiej mieć przedszkole bliżej pracy – można później odprowadzić dziecko i wcześniej je odebrać. Może nie będzie to rodzic, ale babcia – to też warto wziąć pod uwagę. Trzeba sprawdzić, czy przedszkole jest otwarte w godzinach naszej pracy. Praktyka przedszkola zmienia się wolniej niż rzeczywistość, rodzice chodzą do pracy później i później kończą. Pamiętajmy jednak, że zbyt długi czas w przedszkolu nie jest dobry z rozwojowego punktu widzenia. Ideałem byłoby przedszkole czynne od 8:00 do 20:00, ale z założeniem, że dziecko nie może przebywać w nim dłużej niż 8-9 godzin.

To maksymalny czas?

Są dzieci, które mogą mniej. To widać zwłaszcza po chłopcach, którzy robią się agresywni i niebezpieczni dla innych. Dziewczynki są zamknięte i przygnębione. Dzieci trzeba obserwować, rodzice często mobilizują się dopiero w kryzysowych sytuacjach. Pomyślmy o tym, że bycie w dużej grupie, to dla dzieci spory wysiłek, nasze potrzeby to jedno, a ich – drugie. Cały dzień w grupie to jak całodobowa praca w open space. Dorosły też jest zmęczony taką pracą, ale umie poradzić sobie z emocjami. Małe dzieci bardzo się meczą, starszaki – dwa razy starsi od maluchów – radzą sobie już znacznie lepiej.

Wybraliśmy miejsce, dziecko się dostało, zaczynamy akcję adaptację. W przedszkolu mojego syna to była jedynie namiastka, 1,5 godziny na placu zabaw, tydzień przed startem. Dużo swobodnej zabawy i chwila w kółeczku z panią.

Musimy uświadomić sobie, że w adaptacji najważniejszą osobą jest nauczyciel. Dzieci nie są jeszcze na takim etapie rozwoju, by zaprzyjaźniały się ze sobą, one poznają opiekuna. To jest najważniejsze. Adaptacja, o której pani mówi, to adaptacja, która ma zadowolić rodzica i to przez sam fakt, że została zorganizowana.

Jak powinna wyglądać?

Adaptacja to nie jest gotowy program – tak o tym myślę, tylko pochylenie się nad potrzebami konkretnych dzieci. Jedne potrzebują być w przedszkolu krócej, inne chcą na początku obecności rodzica w sali. To są różne potrzeby i deklaracje ze strony przedszkoli, ale mam poczucie, że poziomy elastyczności, współpracy i komunikacji są różne i nie pozwalają dostosować się do potrzeb dzieci. Są przedszkola, w których znajdują się grube szyby oddzielające szatnie i dziecko podąża do sali samo albo takie, w których nie można odebrać dziecka przed 14:00, bo placówka ma taki plan dnia. Dobrze wiedzieć, czego mogą potrzebować nasze dzieci, to ułatwia komunikację, nie podążajmy biernie za propozycją przedszkola. Myślę, że ten moment gdzie coś się dzieje za szybko – dziecko nie czuje się bezpiecznie, cofa adaptację albo ona się wcale nie udaje. Ważne, by rodzice pamiętali, że gdy odprowadzają dziecko do przedszkola, to maluch jest nadal ich dzieckiem. To oznacza, że rodzic może je odebrać wtedy, kiedy ma na to ochotę, on nie oddaje dziecka na własność.

Zdarza się, że my, rodzice jesteśmy zaniepokojeni procesem adaptacji, a potem okazuje się, że nie mieliśmy powodów. Mój syn przez pierwszy rok w przedszkolu stale potrzebował być blisko pani. Za każdym razem, gdy po niego przychodziłam, siedział na jej kolanach, martwiłam się, że mimo upływającego czasu, on nadal nie czuje się tam pewnie. Tymczasem po roku, w drugiej grupie, dowiaduje się, że jest liderem lubianym przez wszystkie dzieci. Moje niepokoje nie miały sensu.

Gdy tego słucham, to myślę, że nie była to kwestia adaptacji, tylko dojrzałości. Gdybyśmy posyłali do przedszkola czterolatki, adaptacja byłaby o wiele łatwiejsza. Czterolatki często nie potrzebują rodzica w sali, pierwszego dnia zostają na godzinę lub dwie, rozumiejąc co się dzieje. Ta sytuacja pokazuje też to, że pierwszy rok nie musi przekładać się na kolejne, często rodzice martwią się na zapas. Pierwszy rok może wyglądać bardzo różnie, dziecko może nie czuć się bezpiecznie, ale jeśli ufa pani to jest to dobry znak dla rodziców. Dziecko, które nie chce przyjąć pomocy od żadnego dorosłego, może potrzebować zmiany, wtedy musimy się zastanawiać co robić. Potrzebna jest komunikacja z nauczycielem, można wtedy zmodyfikować adaptację, tak żeby dziecku było łatwiej. Jeśli rodzic podejmie decyzję o zmianie przedszkola, musi zastanowić się, co ma w zanadrzu, bo jeśli nie ma alternatywy, to jest kłopot. Zmiana przedszkola, bez wcześniejszego rozpoznania problemu i próby rozwiązania go, niczego nie da. Trzeba przeanalizować, co nie wychodzi, by nie wejść drugi raz w to samo.

Jak rozmawiać z nauczycielami o trudnych sytuacjach? Jak mówić o konfliktach, kiedy mamy pretensje, że coś nie zostało dopilnowane?

Rodzic z pretensjami, to rodzic w emocjach, zaniepokojony i nauczyciel powinien to zrozumieć. Powinien wykazać się umiejętnościami, które pomogą dojść do porozumienia, pomóc rodzicowi, być profesjonalistą. Wierzę, że to się w przedszkolach zmienia i nauczyciele są tego świadomi, mimo iż przygotowanie zawodowe nie obejmuje obszaru takiej komunikacji. Takie sytuacje pokazują też, czy istnieje jakakolwiek komunikacja. Jeśli istnieje i rodzic ma dobre relacje z nauczycielem w sytuacjach, kiedy nie ma problemów, to w sytuacji konfliktowej będzie miał większe zaufanie i spokój. Warto mieć z przedszkolem opracowaną strategię na komunikację, bo nie zawsze można porozmawiać z nauczycielem, a czekanie nie ma sensu. Dobrze jest wiedzieć, co robić, kiedy dostajemy komunikat, że moje dziecko coś zrobiło. Ja radzę, by umówić się z paniami na rozmowę, bez dziecka. Na spokojnie. Niech to będzie rozmowa ogólna, nie tylko dotycząca bieżącego problemu, ale ukazująca szerszą perspektywę. Jest wiele przedszkoli, gdzie indywidualna rozmowa nie ma miejsca. To się zmienia, ale do niedawna nikt nie miał takiego pomysłu.

Co robić, kiedy trzeba reagować szybko, a zasada jest taka, że trzeba się wcześniej umówić?

Powinna być droga szybkiego kontaktu, bo po dwóch dniach nauczycielka nie pamięta, co się wydarzyło – w końcu codziennie w grupie dzieje się bardzo dużo. Z kolei odradzam rano, po przyprowadzeniu dziecka, bo opiekunka musi być skupiona na dzieciach, przez następnych kilka godzin będzie działać na dużym poziomie energii i koncentracji. Jeśli zdenerwujemy ją na początku dnia, to to wpłynie na opiekę nad naszymi dziećmi. Można zakomunikować, że chce się porozmawiać później. Można też napisać maila, w wielu przedszkolach działa już taka forma kontaktu.

Bywa, że w przedszkolu maluch ma starsze rodzeństwo. To może pomóc mu w adaptacji, choćby przez fakt uczestniczenia w życiu przedszkola, zanim do niego poszedł?

Oczywiście, odprowadza z mamą brata czy siostrę, poznaje miejsce, zna zasady i wie, że mama wraca. Buduje doświadczenie.

Czy możemy liczyć na starsze rodzeństwo w procesie adaptacji?

Jest z tym pewien problem, to widać w grupach różnowiekowych, kiedy młodsze dziecko się klei, a starsze rodzeństwo tego nie chce. Rodzice mówią: zaopiekuj się, pomóż, a czterolatek czy pięciolatek to małe dziecko, nie może być opiekunem dla rodzeństwa. Może się pobawić, jest mu też czasem łatwiej, wie, że brat jest w przedszkolu, a nie z mamą w domu, ale nasyłanie młodszego na starsze rodzi stres. Starsze odpycha rodzeństwo i często jest za to krytykowane, a jego zachowanie wynika z tego, że jest małe. Ważne, by starsze dziecko wiedziało, że opiekunem jest pani, i że udzieli pomocy młodszemu, zaopiekuje się nim, że ono nie musi brać na siebie tego zadania. W przedszkolach, gdzie grupy są łączone, nauczyciele często sugerują, by rodzeństwo rozdzielić, by nie obciążać starszego dziecka.

Dotknęła pani tematu: małe dziecko zostaje w domu z mamą, a starsze musi ruszyć do przedszkola.

To częsta statystycznie sytuacja. Warto ten moment adaptacji odsunąć, jeśli wypada dokładnie w tym samy czasie, co pojawienie się młodszego rodzeństwa. Po kilku miesiącach pójście do przedszkola będzie dla starszego nawet odpoczynkiem od niemowlaka. Po tygodniu, miesiącu, to trudna sytuacja. Trudno też adaptować starsze dziecko z młodszym na ręku. Młodsze płacze i mama jest rozdarta.

Co robić, by dziecko wychodzące do przedszkola, nie czuło się odrzucone?

Jeśli lubi przedszkole, poczuje się dobrze w dwóch miejscach. Ale trzeba też pamiętać o tym, że starsze dziecko chce nawiązać relacje z młodszym. Potrzebuje czasu. Chce być ze swoją rodziną, kiedy wszyscy celebrują pojawienie się nowego członka. Wtedy warto się zastanowić nad krótszym pobytem w przedszkolu, by dziecko nie musiało być cały dzień poza domem, kiedy dzieją się tam tak ważne rzeczy.

Kiedy adaptacja jest zakończona?

Wtedy, gdy widzimy i czujemy, że dziecko z radością uczestniczy w życiu przedszkola. Uczy się nowych rzeczy, ma relacje z nauczycielkami i dziećmi, czuje się  dobrze i bezpiecznie. Z innego punktu widzenia, małe dzieci po każdej dłuższej przerwie, na przykład po chorobie, potrzebują czasu na rozbieg. Drugi, trzeci rok, po powrocie z wakacji, przez tydzień, dwa, nadal warto mieć większą uważność na to, co się z dzieckiem dzieje.

Co z dziećmi, które poszły do przedszkola jako 2,5-latki i muszą powtarzać rok. Kiedy jest najlepiej, w pierwszej grupie czy w ostatniej?

Jakoś bardziej naturalne wydaje mi się zostanie w zerówce. Mam poczucie, że w pierwszych latach najważniejsza jest pani nauczycielka i bez niej, proces adaptacji trzeba będzie zacząć od początku.

Czy przedszkole to start drogi edukacyjnej?

Ten start edukacji to bardziej potrzeba i temat rodziców. Są dane pokazujące, że dzieci, które wcześniej zaczynają się uczyć w sposób akademicki, gorzej dojrzewają, ich mózg jest zmuszany do rzeczy, na które nie jest gotowy. Konsekwencją może być nadpobudliwość. Są miejsca, które bardziej wspierają procesy zachodzące w dziecku, dając przestrzeń na doświadczanie, korzystanie ze zmysłów, swobodną zabawę, a to dla maluchów znacznie ważniejsze.

Dziękuję za rozmowę. 

Książkę znajdziecie tu.

Rozmawiała: Paulina Filipowicz