szkoła trójgłos

Rok szkolny na emigracji

Trójgłos, czyli trzy rozmowy na ten sam temat

Rok szkolny na emigracji
Archiwum prywatne

Nie ze wszystkimi łatwo było porozmawiać. Powodem są różnice czasowe, ale też końcówka wakacji, gdzie każdy jeszcze łapie ostatnie chwile przed nowym rokiem szkolnym.

Trzy mamy i trzy różne kraje, rodziny, zwyczaje i szkoły. Byłyśmy bardzo ciekawe, jak wygląda to u Mileny stacjonującej na Cyprze, Sabiny, która jest obecnie w placówce dyplomatycznej w Stambule, i Anny, która pracuje jako nauczycielka i wychowuje dzieci w Tajlandii.

Kierunek Cypr

Miało być pół roku, a jest 17 lat! Milena znalazła się na Cyprze, by przemyśleć sprawę licencjatu i połączyć wakacje z pracą sezonową, a wyszło tak, że odkładając wyjazd o kolejne (i kolejne…) pół roku, zadomowiła się tam na dobre. Decyzję o pozostaniu na Cyprze przypieczętowały narodziny Alka (Alexandrosa). I choć jej związek z tatą Alka – Cypryjczykiem nie wytrzymał zderzenia dwóch zupełnie odmiennych kultur pod jednym dachem, teraz świetnie funkcjonują jako rodzina na dwa domy. Milena jest zdecydowana, radosna oraz pewna siebie. W ich domu zawsze znajdzie się awaryjny kąt dla zwierzaków w potrzebie – aktualnie dla 13 (!) kotów, choć były też i psy na tymczasie. Mama Alka przyznaje, że tęskni za Polską. Jednak, gdy słucha i czyta, co się w jej rodzimym kraju wyprawia, to wracać nie zamierza. Wspólnie z Adamosem – tatą Alka – wychowują syna w duchu miłości i otwartości na innych.

Jak się szykujecie na nowy rok szkolny?

Nowy rok szkolny na Cyprze zaczyna się trochę później niż w Polsce – w drugi poniedziałek września. W tej chwili wygląda to tak, że Alek jest w Polsce na przedłużonych wakacjach u rodziny, lecę po niego za dwa tygodnie, wracamy na Cypr w niedzielę, 12 września, a następnego dnia rozpoczyna się rok szkolny.

Przed pandemią dzieci zbierały się w auli razem z rodzicami, pani dyrektor zapraszała kolejno każdą klasę, wskazując, kto będzie w tym roku ich nauczycielem wiodącym (co roku jest zmiana), a następnie szły ze swoją wychowawczynią do sali. Teraz wygląda to inaczej…

Dzieciaki mają jakieś specjalne mundurki?

Tak, Cypr, jako była kolonia brytyjska, przejął angielski model szkolnictwa. U Alka strojem szkolnym są szare spodnie i biała koszulka plus czarne buty. Na co dzień może to być zwykły tiszert lub polo i bawełniane krótkie spodenki czy spodnie dresowe oraz buty sportowe. Strój galowy, zakładany dwa razy w roku, to czarne półbuty, szare spodnie, biała koszula, granatowy blezer i ohydny bordowy poliestrowy krawat na gumce, którego zakupu przez dwa lata unikamy, jak tylko możemy (i chyba część rodziców także).

Szkoła na Cyprze a polska szkoła – jakie są twoje spostrzeżenia?

Szkoła rozpoczyna się od 6 roku życia, Alek ma 8 lat i idzie już do trzeciej klasy. Zajęcia zawsze trwają od 7:45 do 13:05. Nie ma drugiej zmiany. Wśród cypryjskich rodziców już od pierwszej klasy trwa pewien rodzaj „wyścigu szczurów”. Zapisują dzieci na zajęcia dodatkowe z przedmiotów szkolnych – taka szkoła po szkole. Z reguły większość Cypryjczyków szykuje się na studia za granicą (Grecja, Wielka Brytania, Holandia, a nawet Polska czy Węgry) – choćby ze względu na to, że mamy tutaj tylko dwa uniwersytety. Więc rodzice już od najmłodszych lat chcą, by dzieci pracowały na ten sukces, by dostały się na najlepszy uniwerek. Ja się temu szaleństwu nie poddaję. Po prostu oczekuję od szkoły, by nie przeszkadzała mojemu dziecku w odkrywaniu świata, jak również nie zabiła w nim naturalnej ciekawości. To „pragnienie” dodatkowych zajęć jest też związane z tym, że większość rodziców pracuje do 17:00 i nie ma z kim zostawić dziecka po szkole. Alek również chodzi na zajęcia dodatkowe, jak koszykówka i judo, ale on sam to wybrał i póki co bardzo lubi te zajęcia.

A jest  coś takiego jak świetlica?

„Frontistirio” (nazwa pochodzi od greckiego „frontiso” – „opiekuję się”) to taka świetlica skrzyżowana z polskimi korepetycjami. Większość z nich jest prywatna, ale są też zajęcia popołudniowe organizowane przez ministerstwo edukacji w wybranych szkołach. Wygląda to w ten sposób, że dzieci odrabiają lekcje, a potem mają konkretne zajęcia – zgodnie z zainteresowaniami i wiekiem, np. godzinę z chemii albo matematyki. My mamy luksus w postaci opieki cypryjskich dziadków Alka, do których zawozi go tata prosto po szkole. U nich je obiad, odrabia lekcje, a gdy skończę pracę, wraca do domu.

Jak wygląda życie Alka w cypryjskiej szkole – jesteście w szkole państwowej, prawda?

Tak. Trochę mamy szczęście, bo szkoła jest tuż obok i jak się okazało, to jedna z najlepszych państwowych szkół u nas w Limasol. Niektórzy robią różne rzeczy, by zapisać  dziecko do lepszej podstawówki. Przepisują na siebie rachunki znajomych, bo obowiązuje rejonizacja i potwierdzeniem zamieszkania w danym rejonie jest rachunek za wywóz śmieci czy za prąd (na Cyprze nie ma czegoś takiego jak adres zameldowania).

O rany, to niezłe podchody!

Dokładnie! Alek ma kumpli przeróżnych narodowości, na Cyprze jest wielu cudzoziemców, a co za tym idzie, wiele dzieci z małżeństw mieszanych. W klasie Alka jest Nada – córka Serbki i Cypryjczyka, Aleksej i Maria – Rosjanie. Najbliżsi przyjaciele Alka to Filip – Czech i Catalin – Mołdawianin. Znajoma z podwórka, Samaha ma mamę Filipinkę i tatę Kongijczyka. Rodzice Amby, przyjaciela z zerówki, pochodzą z Nigerii. Alek w naszym domu mówi po polsku, u taty po grecku, a z przyjaciółmi po grecku, polsku, angielsku i czesku. Widzi, że super jest uczyć się nowych języków, że każdy nowy język to szansa na poznanie ciekawych ludzi.

To jest naprawdę duża wartość. Czas pandemii to nie najłatwiejszy moment dla dzieci w szkołach. Póki co, odpukać, wszyscy będą mieli zajęcia stacjonarne. Jak z nauką było u was podczas pandemii?

Mieliśmy trzy lockdowny. Były najostrzejsze w całej Europie. Mogliśmy wychodzić raz dziennie z domu – uprzednio wysyłając SMS-a z podaniem numeru dowodu, paszportu, kodem pocztowym miejsca zamieszkania oraz numerem powodu wyjścia. Miałam wrażenie, że na początku nikt nie miał pomysłu, co zrobić ze szkołą w trakcie pierwszego lockdownu. Alek głównie przebywał w domu swojego ojca chrzestnego razem z tatą – ja pracowałam – i tam spędzali czas razem. Dzięki temu Młody nauczył się błyskawicznie jeździć na rowerze. Wtedy była to pierwsza klasa Alka, więc nie było dużo nauki, a zdalne lekcje polegały na tym, że raz w tygodniu wszyscy się łączyli po to, by po prostu podtrzymać ze sobą kontakt. Przy kolejnym lockdownie, w drugiej klasie, były organizowane codzienne lekcje online, około dwóch, trzech godzin, podczas których uczniowie wspólnie czytali czy rozwiązywali zadania. Dzieciaki umawiały się też na granie w Roblox czy Minecrafta i dzięki temu Alek sam nauczył się angielskiego z rozpędu.

Alek chodzi też do polskiej szkoły, raz w tygodniu. I podczas pandemii polskie lekcje były naprawdę super. Polska Szkoła na Cyprze to inicjatywa pani Urszuli Kosińskiej, jest świetna.

Chciałabyś wrócić do Polski?

I tak, i nie. Tęsknię za polską rodziną i przyjaciółmi, polskimi krajobrazami pełnymi zieleni, życiem kulturalnym typu teatry, muzea itp. Ale… na pewno przez najbliższych 10 lat, dopóki Alek nie ukończy liceum, nie wyjadę z Cypru, bo tata Alka stąd pochodzi, a nasz syn ma pełne prawo, by mieć oboje rodziców blisko. To jest jeden powód. A drugi – to, co się dzieje w polskiej szkole czy szerzej, w polskim społeczeństwie – przeraża mnie. Cypr również nie jest rajem, lecz tu Alek dorasta w tyglu kultur, języków i religii. Dzięki temu ma świetny start w dorosłe życie, jest uodporniony na nacjonalizm, ksenofobię czy homofobię. Choć Kościół Prawosławny ma na Cyprze ogromne wpływy, zarówno polityczne jak i finansowe, a jedna trzecia wyspy pozostaje pod okupacją turecką od 1974 r., to są tu otwarte nie tylko cerkwie czy kościoły katolickie, ale też meczety. Co roku na nadmorskim deptaku zapala się ogromna Chanukija, ufundowana przez gminę żydowską. Od 2015 można zawrzeć związek cywilny z partnerem tej samej płci. Chcę dla mojego syna życia w poczuciu szacunku i bezpieczeństwa, niezależnie od tego, w jakim języku rozmawia z przyjaciółmi, jak wygląda i kogo kocha. Czy Polska może mu to zapewnić?

Dyplomatyczni nomadzi

Sabina wraz z mężem Wojtkiem i córką Julią mieszka obecnie w Turcji. Po pięcioletnim pobycie w Stanach Zjednoczonych, gdzie była radcą, konsulem oraz kierownikiem w Wydziale Promocji Handlu i Inwestycji Konsulatu Generalnego RP w Nowym Jorku, i gdzie urodziła się Julka, następnie krótkim powrocie do Polski, wyjechali na placówkę dyplomatyczną do Stambułu. Tureckie miasto bardzo ich zaskoczyło, ale pozytywnie! Starają się czerpać z niego oraz z samej Turcji garściami. Julka, jak na małą nomadkę przystało, szybko zaaklimatyzowała się w nowym miejscu.

Julka już idzie do szkoły?

Julka ma dopiero pięć lat, ale właśnie rozpoczyna pierwszą klasę szkoły podstawowej. Od września zaczyna zajęcia w szkole brytyjskiej, gdzie będzie się uczyła w języku angielskim. Brytyjskie dzieci zaczynają szkołę już jako pięciolatki i właśnie w takim systemie zaczyna również moja córka. Przyjętą zasadą jest, że dzieci dyplomatów uczą się w szkołach anglojęzycznych, by w przypadku przejazdu na kolejną placówkę, mogły dalej kontynuować w tym języku naukę. Do Turcji przyjechaliśmy w zeszłym roku i przez cały rok Julka uczęszczała do międzynarodowego przedszkola, gdzie mówiła po angielsku i nauczyła się podstaw języka tureckiego. Przedszkole, do którego trafiła, miało profil sportowy, co nam bardzo się podobało. Miała zajęcia z pływania, gimnastyki, koszykówki, a także jogę i taniec. Mogliśmy obserwować, jak z miesiąca na miesiąc nasze dziecko staje się coraz bardziej sprawne i wygimnastykowane. Nie obyło się oczywiście bez problemów, na początku Julka nie mogła przyzwyczaić się do tureckiej kuchni i wielu potraw w przedszkolu nie chciała jeść. Potem powoli przełamywała swój opór i przyzwyczajała się. Nie miała problemu z dostosowaniem się do nowej rzeczywistości, ponieważ zadbaliśmy o to, by od początku używała dwóch języków, czyli angielskiego i polskiego. Ponieważ urodziła się w Stanach Zjednoczonych, pierwsze słówka wypowiadała właśnie w języku angielskim, potem na jakiś czas zjechaliśmy do Polski, by przygotowywać się do kolejnego wyjazdu. Duża w tym zasługa mojego męża, który konsekwentnie z Julką rozmawia do dzisiaj tylko po angielsku – mimo tego, że jest Polakiem – a ja po polsku. Dlatego też nigdy nie mieliśmy problemu z przystosowaniem się Julki do nowego otoczenia, bo w każdym środowisku potrafiła się dogadać.

Prawdziwa dyplomatka! Jak wyglądają u was przygotowania do szkoły ?

Przygotowania są podobne do tych w Polsce. Procesy rejestracyjne, zakup akcesoriów, materiałów i przyborów szkolnych. Nam dochodzi jeszcze kupno mundurków, które są obowiązkowe w szkole, do której będzie chodziła córka. Rok szkolny w Turcji zaczyna się już 31 sierpnia.

Powrót w całkowitym trybie stacjonarnym?

Całe szczęście nauka w tym roku rozpoczyna się stacjonarnie. Również w Turcji cały zeszły rok uczniowie mieli swoje zajęcia online i wszyscy byli tym systemem już bardzo zmęczeni. Na razie wszyscy mocno trzymają kciuki, by ten rok udało się przejść w systemie stacjonarnym.

Opowiedz trochę o rozpoczęciu roku szkolnego w Turcji.

Rok szkolny rozpoczyna ceremonia – apel, podczas którego śpiewany jest hymn turecki, następie swoje wystąpienie ma dyrektor szkoły i zaczynają się zajęcia. Jeśli w pobliżu szkoły lub w szkole znajduje się pomnik Mustafy Kemala Atatürka, byłego prezydenta kraju, uważanego za twórcę nowoczesnej Turcji, wtedy przed tym pomnikiem składane są kwiaty.

A w jakim wieku dzieci idą do szkoły?

Generalnie w Turcji wiek rozpoczęcia nauki to 5 i pół roku. Na początku rodzice muszą otrzymać od lekarza zaświadczenie, że dziecko nadaje się do rozpoczęcia nauki w szkole. Dzieci uprawnione mogą rozpocząć edukację od pierwszej klasy szkoły podstawowej. Obowiązuje tutaj rejonizacja, czyli w przypadku publicznej edukacji naszą szkołą będzie ta, która jest najbliżej naszego miejsca zamieszkania. W szkołach publicznych nauka będzie się odbywała oczywiście w języku tureckim.

Czym różni się turecki system nauczania od polskiego?

W sumie można powiedzieć, że ten system edukacyjny nie różni się znacząco od polskiego. Zgodnie z Konstytucją Republiki Turcji każdy obywatel ma prawo do bezpłatnej nauki w ramach obowiązkowej edukacji podstawowej. Poza specjalnie licencjonowanymi i zagranicznymi instytucjami, język turecki musi być nauczany jako język ojczysty. Od 2012 roku dla chłopców i dziewcząt obowiązuje 12 lat nauki: 4 lata szkoły podstawowej, 4 lata gimnazjum i 4 lata dalszej edukacji – liceum, technikum lub szkoła zawodowa.

Ministerstwo Edukacji Narodowej (MEB) prowadzi administrację oświatową kraju i jest odpowiedzialne za opracowywanie programów nauczania, koordynowanie pracy szkół, projektowanie i budowanie obiektów, opracowywanie materiałów edukacyjnych i tak dalej. Najwyższa Rada Edukacji Narodowej omawia i uchwala programy i regulaminy przygotowywane przez Ministerstwo. Na prowincji sprawy oświatowe organizują Dyrekcje Edukacji Narodowej powołane przez ministra, ale działające pod kierunkiem wojewody. Rząd centralny odpowiada za wszystkie publiczne wydatki na edukację – około 10 proc. budżetu ogólnego przeznacza się na edukację narodową.

Kalendarz akademicki zwykle rozpoczyna się w połowie września i trwa do połowy czerwca, z pewnymi różnicami między obszarami miejskimi i wiejskimi. Do szkoły chodzi się przez pięć dni w tygodniu (od poniedziałku do piątku), w sumie 35-40 godzin. Od stycznia do lutego jest dwutygodniowa przerwa zimowa. Uczelnie zazwyczaj dzielą rok akademicki na dwa semestry, zwykle od października do stycznia oraz od lutego/marca do czerwca/lipca.

Są tam prywatne szkoły?

Na każdym etapie nauki można skorzystać również z prywatnej edukacji, gdzie nierzadko językiem wykładowym jest język obcy (angielski, francuski). Szkoły te są dość kosztowne, niemniej jednak sporo osób decyduje się na nie.

Z ciekawostek mogę dodać, że między Polską i Turcją działa europejski program wymiany studentów Erasmus i Polska jest bardzo chętnie wybierana przez tureckich studentów jako kraj nauki. Również polscy studenci często wybierają Stambuł, który jest przepięknym i bardzo bogatym kulturowo i edukacyjnie miastem.

Tajskie opowieści

To kolejna para, która nie może usiedzieć na miejscu. Anna wraz z mężem sporo podróżowali. Pobyt w Stanach to nie było to i padło na… Tajlandię. Tam Anna pracuje jako nauczycielka i wraz z mężem wychowują dwóch synów: 8-letniego Adama i 5-letniego Johnniego.

Daleko was wywiało! (śmiech)

Tak, zdecydowanie! Mieszkamy na północy Tajlandii, w Chiang Mai. Znaleźliśmy się tutaj, ponieważ szukaliśmy czegoś zupełnie innego, ale jednocześnie naszego. Mieszkaliśmy w Polsce, mieszkaliśmy w Stanach Zjednoczonych i to nie było to. Obydwoje sporo wcześniej podróżowaliśmy i szukaliśmy czegoś szczególnego. W Stanach zrobiłam certyfikat nauczyciela i pracowałam tam w szkole przez rok. Ktoś ze znajomych powiedział nam o takim miejscu w Tajlandii, do którego jak pojedziesz, to już zostajesz. No i spróbowaliśmy. Pracuję w międzynarodowej szkole Cambridge. To już nasz trzeci rok, myślimy o kupnie domu.

No to się zakotwiczyliście. Mamy początek roku szkolnego. Jak wyglądają przygotowania do niego w Tajlandii – z punktu widzenia nauczycielki i mamy?

Rozpoczęcie nowego roku szkolnego to czas zmiany dla całej rodziny. Przygotowuję plan nauczania, przeglądam podstawy programowe, czytam dokumenty i przestawiam umysł z wakacyjnego, czyli całkowicie „mamowego”, na umysł pracującej mamy. Planuję, co będziemy jeść, dzielimy z mężem obowiązki, kto kogo gdzie będzie zabierał, przeglądam garderobę swoją i dzieci. W sumie fajnie jest przechodzić te transformację z dziećmi. Naprawdę łączy nas to doświadczenie.

A jak wygląda system nauczania w Tajlandii? Od którego roku życia dzieci idą do szkoły?

Pracuję w szkole międzynarodowej, więc mamy tu trochę inny kalendarz. Nauka zaczyna się w połowie sierpnia, a kończy w połowie czerwca. Dzieci do szkoły idą w wieku 5 lat, ale obowiązek nauczania jest od 6 roku.

Jak wygląda nauka w domu twoich dzieci – jako nauczycielka postrzegasz to pewnie inaczej niż „zwykły” rodzic?

Pewnie! Moja ambicja czasem odbiera mi racjonalne myślenie. Nieraz wydaje mi się, że muszę dzieci tyle nauczyć, że zapominam o tym, że jestem przede wszystkim mamą.

Czy czujesz, że jako nauczycielka jesteś spełniona w miejscu, w którym jesteś, a może czegoś ci brakuje?

Brakuje mi polskiego jedzenia, teatru, książek i moich rodziców… Poza tym mam wszystko, czego mi trzeba!

 

*

O edukacji na emigracji możecie przeczytać też tu. A może chcecie się podzielić swoimi doświadczeniami? Piszcie w komentarzach.

Dodaj komentarz