Lara Gessler od zawsze propaguje życie w zgodzie z naturą i promuje różne ekologiczne rozwiązania, jak choćby korzystanie z ubrań z drugiego obiegu. Dzisiaj rozmawiamy o tym, że lepiej jest przygotować się do dbania o rzeczy, zamiast ciągle je wymieniać, i słuchamy, jak możemy przedłużyć naszym ubraniom życie… Na tak długo, że przekażemy je kolejnym osobom!
Jesteś znana z propagowania życia blisko natury i w nurtach ekologicznych. Z czego – ze wszystkich czynności, które wykonujesz – jesteś najbardziej dumna?
Moją największą dumą jest chyba to, że pokazuję moim dzieciom właśnie takie życie. Uczę ich funkcjonowania blisko natury i w zgodzie w nią, jak z niej czerpać i jej nie szkodzić. Bo jesteśmy przecież jej częścią. Cieszę się, że moje dzieci mogą to odczuć każdego dnia.
Dla mnie macierzyństwo było zderzeniem z totalnie nieekologicznymi rozwiązaniami (jednorazowe, niebiodegradowalne przedmioty!) i choć bardzo się starałam (całą wyprawkę dla mojej dwójki skompletowałam z rzeczy z drugiej ręki), to brakowało mi poczucia sprawczości. Jak było w twoim przypadku? Czy trafiłaś na przeszkodę, którą bardzo chciałaś ominąć, i było Ci zwyczajnie przykro, że jest to poza twoim zasięgiem?
Szybko zdałam sobie sprawę, że wielorazowe pieluchy są totalnie poza moimi możliwościami. Mój styl życia mi na to nie pozwala, ale za to do minimum ograniczyłam zużycie chusteczek – jasne, korzystam z nich i mam je zawsze pod ręką, ale nawet już nie mam odruchu, żeby po nie sięgać. Zwykle z dzieciakami po prostu myjemy się przy umywalce. A do czyszczenia nosa używam muślinowych, które po prostu piorę.
I uważam, że to jest w porządku, bo każdy ma coś takiego, z czym nie będzie chciał się mierzyć. Skrajności i puryzm bardzo nas odciągają od istoty problemu, zniechęcając nas do podejmowania jakiegokolwiek wysiłku. A przecież liczy się każdy, nawet mały gest. Przeorientowanie całego życia na tryb eko może nas szybko wypalić, więc nie dajmy się presji. Każdy z nas powinien robić to, co może i umie: niektórzy zrezygnują z latania samolotem, inni przerzucą się na te wielorazowe pieluchy, a jeszcze inni skoncentrują się na sortowaniu śmieci. Jeśli ktoś robi więcej, to jest OK, jeśli ktoś jest w stanie zrobić jakieś minimum – to też jest OK. Dużo ważniejsza jest nasza świadomość i to, że nie przestajemy o tym myśleć i rozmawiać.
Jednym z moich największych wyrzutów sumienia jest ilość wyrzucanej, niedokończonej żywności. Jasne, można kończyć po dzieciach, ale nie wszystko, co zostawią, się do tego nadaje. Masz jakieś rady dla rodziców mierzących się z tym problemem?
Tak, w dodatku jedzenie przeznaczone dla dzieci jest bardzo drogie! Żywność ekologiczna jest poza zasięgiem wielu osób, trudno sprawdzić, czy to, co kupujemy jest naprawdę zdrowe. Ja mam na to dwa rozwiązania: dziecko może jeść „słoiczki” i może jeść to, co rodzice.
Dobrym patentem na etap słoikowy jest przekładanie jakiejś części do miski zamiast karmienia bezpośrednio ze słoiczka. Wtedy przynajmniej nie „zaślini się” wszystko i można wykorzystać resztę trochę później.
W naszej rodzinie w tej chwili Bernard jest w końcówce etapu słoikowego, za to Nena już je tylko to, co my. Nie ma sensu się zarzynać i gotować osobno dla dziecka, dla mnie to jest absurd. Dzisiaj na śniadanie zjedliśmy jajecznicę na spółkę. Wiadomo, bernardowa porcja była mniej doprawiona…
Schody się zaczynają, gdy dzieci już nie gustują w tym samym!
Jasne, wyobrażam sobie! Ale wydaje mi się, że jak najszybsze wprowadzanie „dorosłego” jedzenia jest najlepszym ułatwieniem – wtedy przynajmniej nie ma problemu z dojedzeniem tej dziecięcej porcji!
Sprzedam wam jeszcze inny patent: kiedy robię ciasto na naleśniki, to smażę ich tylko kilka, a to co zostanie, mrożę. Dzięki temu nie muszę cały czas robić ciasta i właściwie w każdej chwili mogę dzieciom zaproponować taką przekąskę. Bo wiadomo, że naleśniki najlepsze są świeżutkie, prosto z patelni!
Dzięki za tę poradę, na pewno wiele osób z tego skorzysta! Zmieńmy teraz trochę temat. Ja zbliżam się do wieku średniego, więc platformy, z których korzystam podrzucają mi rozmaite treści związane z moim wiekiem. Między innymi memy o tym, że dojrzałość zaczyna się wtedy, gdy jarasz się funkcjami sprzętu AGD. Czy ty też jesteś na tym etapie?
Proste! Też tak mam. (śmiech)
Chyba lubisz być w domu, prowadzić go? Czy Twoje podejście do tego zmieniło się, odkąd jesteś mamą?
Tak, bardzo! Zawsze chciałam mieć rodzinę i dom, chciałam o to dbać. Chciałam świadomie tworzyć miejsce wspomnień dla moich dzieci, więc ten dom ma dla mnie taki dzieciocentryczny rys. Chociaż chciałabym też bardzo podkreślić, że filozofia pod hasłem „parents first” jest mi bardzo bliska – uważam, że dzieci najwięcej mogą czerpać z rodziców, którzy mogą wieść satysfakcjonujące ich życie. Ta przestrzeń jest bardzo ważna, sfrustrowany rodzic nie da szczęśliwego dzieciństwa.
Czy masz taką czynność, której szczerze nie znosisz?
Nie lubię wyjmować i wieszać prania… Ale na szczęście mam suszarkę i chociaż właściwie całe życie bez niej sobie radziłam, to szczerze mówiąc, teraz trudno byłoby mi wrócić do funkcjonawania bez niej. To jest ewidentny upgrade, szczególnie przy ilości i prędkości, z jaką moje dzieci się brudzą.
Czy cała Twoja rodzina ubiera się w rzeczy z drugiego obiegu? Czy robisz to od zawsze?
Ja to robię właściwie od zawsze, a na pewno od kiedy jestem dorosła. Trochę zmieniły mi się nawyki i metody poszukiwań, bo jako nastolatka i młoda dorosła to przede wszystkim buszowałam w second handach. Dzisiaj ilość serwisów on-line i pojedynczych osób, które wyspecjalizowały się w tego typu zakupach i sprzedaży, jest ogromna, więc znacznie łatwiej i szybciej możesz coś znaleźć w sieci, z czego korzystam pełnymi garściami.
Co Cię najbardziej motywowało w tych poszukiwaniach?
Jest kilka aspektów, dla mnie najważniejszy chyba był ten, że chciałam mieć dostęp do ubrań dobrej jakości, działających w sposób etyczny i najlepiej też polskich. To w naturalny sposób zawężało moje wybory, dzięki czemu moja szafa nigdy nie rozrosła się za bardzo.
Jesteś minimalistką?
Nie pompuje mnie fakt posiadania dużej liczby rzeczy. Nie kupuję rzeczy, których nie będę mogła sprzedać, i dużo wypożyczam, do czego zresztą gorąco zachęcam! Jeśli jesteś zaproszona na wesele, to po co kupować sukienkę, którą pewnie i tak założysz tylko raz? Jeśli spodoba ci się ten outfit, najczęściej i tak możesz go odkupić – bo większość wypożyczalni ma i taką ofertę. Ja z racji dość częstych wyjść korzystam z tego cały czas. Ale pomyśl choćby o wakacjach – jeśli spędzasz na nich tylko tydzień, to dlaczego te wakacyjne ubrania mają zajmować miejsce w szafie? Po co kupować coś, co w przyszłym sezonie będziesz miała ochotę zastąpić czymś innym? Zauważ, że nie musimy rezygnować z niektórych nawyków i przyjemności, nadal możemy bawić się modą i trendami, a proste wypożyczanie zamiast kupna zdejmuje z nas odpowiedzialność za większość tych strasznych rzeczy, które przemysł robi z naszą planetą.
I naszymi portfelami…
Dokładnie. Motywacja ekonomiczna też jest istotna. Czasami nie chodzi nawet o to, że nie stać cię na coś nowego, tylko o samą relację kosztów produkcji i ceny sprzedaży. Mam wiele zakupów, których nie zrobię, bo uważam, że to zwyczajnie niemoralne.
Poza tym dzięki drugiemu obiegowi masz też dostęp do rzeczy, których nie mogłabyś kupić w sklepie, pojedyncze sztuki i perełki…
Internet to niesłychanie ułatwił! Dla mnie to jest kwestia też finansowa, bo mam dziecko w leśnym przedszkolu, co powoduje, że muszę być dobrze przygotowana zwłaszcza na sezon zimowy. Ani razu nie miałam takiej sytuacji, że czegoś nie mogę dostać, podczas gdy w sklepach w połowie zimy już wszystko jest wyprzedane.
Myślę, że też niesłychanie istotna jest zmiana podejścia: właśnie to przygotowanie, o którym mówisz. Jesteśmy jako rodzice, zwłaszcza już z pewnym stażem, w stanie ocenić, co naprawdę jest nam i naszym dzieciom potrzebne. Tutaj chcę wrócić do początku naszej rozmowy i tego, co mnie rozczarowało i przerosło, a o czym jeszcze nie wspomniałam, czyli ilość prezentów… z dupy.
Kiedyś uważałam, że kupowanie bonów zakupowych jest pójściem na łatwiznę, ale dzisiaj uznaję to za najlepszy prezent! I apeluję, żeby nie bać się ich podarowywać. Przede wszystkim dlatego, że można go zrealizować wtedy, gdy będzie naprawdę potrzebny, a po drugie, dzięki niemu kupimy to, co nam się podoba. Wiem, że coraz więcej sklepów z ubraniami z drugiego obiegu też ma taką możliwość – to już jest totalny „win-win”.
Czy masz jakieś life-hacki na pozbywanie się plam z kupy/czekolady/sosu pomidorowego?
Mam, choć nie zawsze da się to zrobić. Najważniejsze to zadziałać szybko i zalać plamę wrzątkiem w pierwszym możliwym momencie. Ale to oznacza, że trzeba mieć też przygotowane ubrania na zmianę.
A masz jakąś plamę-koszmar, która cię pokonała?
O rany, mam… One zawsze się trafiają na tych najfajniejszych rzeczach. I zawsze mnie to bardzo boli, żal mi tych rzeczy, których już się nie da rady uratować.
W jaki sposób dbasz o ubrania i dodatki?
Jestem zwolenniczką prasowania, choć kiedyś tego nie robiłam. Ale prasowanie odświeża i „odnawia” rzeczy, sprawiając, że wyglądają dobrze, albo i lepiej! Poza oczywistym aspektem, czyli przedłużaniem życia tych ubrań, dodajemy do tego aspekt czysto estetyczny – bo kiedy Twoje ubrania wyglądają dobrze, masz mniej pokus, żeby kupować nowe. Nawet, gdy kupujesz używane – bo chodzi też o to, żeby w ogóle mieć mniej.
Jeśli chodzi o moje ubrania, to staram się też nie prać zbyt często – bo nasze ubrania czasami potrzebują jedynie odświeżenia. Istotny jest zatem dobry sprzęt, i na szczęście coraz więcej pralek jest wyposażonych w taką funkcję. Może to oczywiste, ale pranie w niskich temperaturach i w trybie ekologicznym to w zasadzie podstawa, nie tylko zmniejsza emisję CO2 i zużycie prądu, ale realnie przedłuża też życie naszych ubrań. Delikatne tkaniny nie lubią np. mocnego wirowania czy wysokich temperatur.
Możesz polecić swoje ulubione miejsca do zakupów z drugiej ręki?
Dla dzieciaków kupuje w Twice Upon a Time – w zasadzie od początku i bez przerwy! Korzystam też z Vestiare Collective, Vinted, Pyskatego Zamszu i Crush.pl przy Dąbrowskiego w Warszawie.
Co robisz z rzeczami, których przestajesz używać?
Puszczam dalej w obieg, w ramach tych samych punktów, w których kupuję. Często też wyprzedaję je w ramach kiermaszy, które co i rusz są organizowane w moim otoczeniu.
*
Artykuł powstał we współpracy z marką Electrolux.
Lara korzysta z pralki ładowanej od frontu PerfectCare 900 i suszarki z pompą ciepła CycloneCare 3D Sense 900 (z pojemnością 9 kg). Oba urządzenia mogą być sterowane za pomocą aplikacji MyElectrolux.
Pralka PerfectCare 900 jest wyposażona w systemy zaprojektowane tak, by dać ubraniom jak najdłuższe życie – funkcja ColorCare chroni nasycenie kolorów tkanin, a dzięki programowi SensiCare rzeczy wyglądają jak nowe nawet dwukrotnie dłużej! Ponadto dzięki funkcji UltraWash efektywne pranie jest możliwe w najniższych temperaturach i z 30% niższym zużyciem prądu.
Suszarka CycloneCare 3D została zaprojektowana tak, by jak najdłużej chronić ubrania, także te outdoorowe, jak tkaniny wodoodporne i odzież z wypełnieniem puchowym. Dzięki inteligentnemu skanowi i automatycznemu dostosowywaniu się do zawartości suszarki sprzęt suszy efektywnie i bezpiecznie. Technologia GentleCare zapewnia natomiast skuteczne suszenie w niższych, a zatem też mniej emisyjnych temperaturach.

































