„Jakie ty masz szczęście!” – słyszę w kawiarni i obracam się, żeby sprawdzić, czy to na pewno do mnie, bo mieć szczęście kojarzy mi się z wytypowaniem sześciu cyfr w lotto i zasileniem konta o kilka grubych baniek, a nie udało mi się tego dokonać, mimo wielu prób. „No ty to masz szczęście! Że ich masz. Dzieci. Parkę!”. Kręcę głową nad kawą, nie patrzę rozmówczyni w oczy, bo po prostu nie mogę. Zamiast tego myślę: Jaką kurwa parkę? Moje dzieci?