Z czym ci się kojarzy wrażliwość? Z delikatnością? Uczuciowością? Nieśmiałością? Czy może jeszcze z czymś innym? A wysoka wrażliwość? Może ten termin jest ci bliski albo masz wrażenie, że w jakiś sposób określa twoje dziecko? Jeśli tak, to najnowsza pięknie ilustrowana książka psycholożki Katarzyny Kucewicz Marcelinka. Opowieść dla bardzo wrażliwych dzieci i ich rodziców jest właśnie dla ciebie. Sama sięgnęłam po nią co najmniej z dwóch powodów: po pierwsze, mój syn jest wysoko wrażliwym dzieckiem, po drugie, i mnie cechuje wysoka wrażliwość. Tylko co tak właściwie kryje się pod tym pojęciem?
Szybko przechodzi z jednego stanu emocjonalnego w drugi. Głośno się śmieje, a za chwilę zanosi się rzewnym płaczem. Mocniej przeżywa stres i w sekundę potrafi się zagotować ze zdenerwowania. Nieprzyjemny zapach w pomieszczeniu lub długotrwały hałas może wprawić je w zły nastrój. Łatwo je przestymulować. Niemiłe w dotyku materiały – do wyrzucenia. Metka na bluzce – do wycięcia. Nie weźmie do rączek niczego, co może je pobrudzić (no, chyba że zapomni się w świetnej zabawie, ale gdy tylko się zorientuje, co się wydarzyło, stanowczym tonem każe to z siebie zmyć!). Ma zjeść coś o podejrzanej konsystencji? Zapomnij! Brzmi znajomo?
A to? Nad wyraz dojrzałe, bystre, wnikliwe, dostrzegające szczegóły. Zauważy najmniejszy grymas na twojej twarzy i zapyta, dlaczego ci smutno albo czemu się denerwujesz i jak można ci pomóc. Albo nagle z tego powodu i jemu zrobi się przykro. Wychwytuje niuanse. Wie, jaka jest różnica między niebieskim a kobaltowym. Cechuje je silna intuicja i empatia. Jego paleta emocji jest bogata, potrafi świetnie rozpoznać uczucia – swoje i otoczenia. Pokaże ci listek, a na nim robaczka, a na robaczku kropeczkę i będzie się tym zachwycać (a ty razem z nim).
To tylko niektóre cechy charakterystyczne dla dziecka wysoko wrażliwego. Warto się o nie szczególnie zatroszczyć, bo potencjał drzemiący w jego wrażliwości jest ogromny. Jak? Poszukajmy odpowiedzi w świecie Marcelinki.
Marcelinka ma siedem lat i właśnie idzie do pierwszej klasy. To wielkie i wyczekiwane wydarzenie w jej życiu, z którym wiążą się ogromne emocje. Czytamy razem z Jeremim opowieści o tym, jak to jest odnaleźć się w klasie, w której nie zna się nikogo, albo co zrobić, kiedy nadmiar wrażeń i hałas zaczynają doskwierać, i rozmawiamy o własnych – podobnych – doświadczeniach. Jeremi opowiada o swoich pierwszych dniach w przedszkolu, a ja wspominam moment, kiedy poszłam do szkoły (dobrze go pamiętam). Okazuje się, że to, co zdarza się nam po raz pierwszy w życiu, zawsze jest niezwykle emocjonujące. Nasza wrażliwa bohaterka odnajduje się w gąszczu uczuć dzięki swojej mamie, która jest jej emocjonalną przewodniczką. Mimo że sama nie jest aż tak wrażliwa jak Marcelinka, to wie, jak zatroszczyć się o swoją córkę, i wciąż się tego uczy. Przede wszystkim stara się jej nie przeciążać i nie wymaga od niej tego, by była silniejsza, niż jest. Nie wywiera też na niej niepotrzebnej presji i nie stawia przed nią oczekiwań niemożliwych do zrealizowania. I najważniejsze – akceptuje ją taką, jaka jest. I to chyba podstawowe przesłanie, które autorka Marcelinki stara się przekazać nam, rodzicom. Bo wysoka wrażliwość to nie przeszkoda do pokonania, ale ciekawa cecha, którą warto rozwijać.
Wysoka wrażliwość jest rozumiana jako wysokie natężenie wrażliwości przetwarzania sensorycznego i jest cechą uwarunkowaną genetycznie. To znaczy, że często – ale nie zawsze – wysoko wrażliwe dzieci mają wysoko wrażliwych rodziców. Zespół cech, który kryje się pod tym pojęciem, występuje u 15–20 procent społeczeństwa i często jest widoczny już w niemowlęctwie. Sam termin został stworzony przez Elaine Aron, amerykańską psycholożkę i autorkę badań klinicznych, która wyróżnia cztery cechy wysokiej wrażliwości. Są to: głębokie przetwarzanie, czyli pogłębiona refleksja; przeciążenie układu nerwowego, które bierze się z doświadczenia natłoku informacji; wysoka reaktywność emocjonalna – oznacza, że emocje dzieci i dorosłych z wysoką wrażliwością szybko się wzbudzają, a dość powoli wygaszają; przeciążenie sensoryczne – czyli poczucie, że jest za głośno, za gorąco, za zimno itd. Między innymi dlatego w harmonijnym rozwoju dzieci z wysoką wrażliwością tak ważne jest wsparcie i poczucie bezpieczeństwa.
Gdy byłam małą dziewczynką, dość często towarzyszyło mi poczucie pewnej inności. Nie wartościowałam tego, ale czułam, że czasem odbieram świat trochę inaczej (może głębiej?) niż reszta znanych mi ludzi. Nikt wtedy nie nazywał tego jeszcze wysoką wrażliwością, za to odbywały się próby zaszufladkowania: nadwrażliwa, nieśmiała, wstydliwa, cicha. Choć wysoka wrażliwość często mylona jest z nieśmiałością, to wcale nie musi się z nią wiązać. Pamiętam, że lubiłam najpierw obserwować ludzi z ukrycia (na przykład znajomych rodziców, którzy nas odwiedzali) i przyglądać się im uważnie. Dopiero po jakimś czasie miałam ochotę na interakcję (do dziś zresztą nie jestem dobra w small talkach). Onieśmielało mnie za to ponaglanie, zachęcanie do tego, żebym „coś” powiedziała, kiedy nie byłam na to jeszcze gotowa. Kiedy czułam w sobie jakąś nerwowość, biegłam do ogrodu, by posiedzieć na starej jabłoni i porozmyślać. To mnie uspokajało. Mieszkałam na wsi, więc często po szkole zbaczałam z trasy i zanurzałam się w zbożu w poszukiwaniu polnych kwiatów. Kontakt z przyrodą zawsze działał na mnie kojąco i był moją formą samoregulacji.
Dziś, kiedy sama jestem mamą wysoko wrażliwego chłopca, wiem, jak ważne jest to, by akceptować jego emocje, razem z nim próbować je nazwać i oswoić. Kiedy widzę, że Jeremiego dzieli tylko krok od emocjonalnego wybuchu, szybko zawijam go w naleśnik z koca, mocno przytulam i ugniatam, by zeszło z niego napięcie. Pomaga. Gdy widzę, że Jeremi coś przeżywa i ma szklane oczy, pytam go, czy potrzebuje się wypłakać. Zazwyczaj bardzo potrzebuje. Innym razem, kiedy właśnie przeżył coś ekscytującego i aż kipi z emocji, pytam, czy ma ochotę pokrzyczeć z tej radości. Jeszcze nie zdarzyło się, żeby nie chciał.
I kiedy tak patrzę na niego i widzę, jak intensywnie odbiera świat i jak się nim zachwyca, dostrzegam, jak bardzo jesteśmy do siebie podobni. Łączy nas coś zupełnie wyjątkowego.
Właśnie o tym, w jaki sposób dzieci wysoko wrażliwe odbierają świat i różne sytuacje, pisze w swojej książce Katarzyna Kucewicz. Dowiadujemy się na przykład, że nie lubią zmian, więc takie przełomowe momenty jak pójście do pierwszej klasy to dla nich prawdziwe wyzwanie. Marcelinka szykuje się do tego dnia przez całe wakacje: kompletuje przybory szkolne, rozmyśla, jak to będzie, gdy usiądzie w ławce i pozna nowe koleżanki, czy będą ją lubić i co zrobi, jak zacznie tęsknić. Kiedy w końcu nadszedł ten wyczekiwany dzień, Marcelinka doskonale sobie z nim poradziła – nie obyło się oczywiście bez nieoczekiwanych zwrotów akcji, ale od czego jest wsparcie mamy?
Jeśli chcielibyście dowiedzieć się, jak jeszcze wspierać wasze bardzo wrażliwe dzieci, koniecznie zajrzyjcie do Marcelinki.
*
Materiał powstał we współpracy z wydawnictwem Frajda.
Marcelinka. Opowieść dla bardzo wrażliwych dzieci i ich rodziców
Wydawnictwo Frajda
Tekst: Katarzyna Kucewicz
Ilustracje: Ewa Poklewska-Koziełło




























