Od czytelników Ładne Bebe - Ładne Bebe

Od czytelników Ładne Bebe

„Wyśpij się na zapas. Nie noś, bo przyzwyczaisz. Nie śpij z dzieckiem w łóżku, bo już nigdy nie zaśnie we własnym. Mleko modyfikowane? Musisz karmić piersią!”. O tym, jak dobre rady mogą zepsuć całą magię macierzyństwa, napisała do nas Marta Stoberska.

„Wyśpij się na zapas. Nie noś, bo przyzwyczaisz. Nie śpij z dzieckiem w łóżku, bo już nigdy nie zaśnie we własnym. Mleko modyfikowane? Musisz karmić piersią!”. O tym, jak dobre rady mogą zepsuć całą magię macierzyństwa, napisała do nas Marta Stoberska.

Oto kolejny list od czytelniczki, który publikujemy, mając nadzieję na otwartą dyskusję. Tym razem swoimi doświadczeniami i refleksjami podzieliła się Marta, trenerka personalna, instruktorka fitness, mama spodziewająca się pierwszego dziecka.

OD MARTY

Wyśpij się na zapas. Nie noś, bo przyzwyczaisz. Nie śpij z dzieckiem w łóżku, bo już nigdy nie zaśnie we własnym. Mleko modyfikowane? Musisz karmić piersią! I moja ulubiona rada, która po głębszym zastanowieniu przypomina raczej groźbę. Mam ochotę wyciągnąć z torebki mój rozkładany łuk z ministrzałami, który noszę na wypadek właśnie podobnych tekstów kierowanych pod moim adresem: no, to teraz zobaczysz…

I tak człowiek zaczyna się zastanawiać, co ja właściwie zobaczę? Jestem przekonana, że na pewno zobaczę dziecko, bo przecież nie urodzę chomika − na dowód tego mam kilka zdjęć USG. Nie widziałam tam puszystego futerka ani małych, czarnych oczek. Mam też pewność co do tego, że dzieci wymagają całodobowej opieki, bo w sumie jak tu nie obserwować istoty, która nie powie ci wprost: „mamo, potrzebuję ciepłego mleka za dziesięć minut i zmiany pieluchy za dwadzieścia, bo inaczej będę zmuszona/y zapłakać”.

Wiem, co sobie teraz pomyślicie − nie mam jeszcze dziecka i się tu wymądrzam, a przecież autorzy takich „złotych rad” na pewno chcą dla mnie i naszego dziecka dobrze. I może macie rację, ale…

Czy zastanawiałyście się, jak słuchanie takich uwag może wpływać na nas, kobiety − przyszłe mamy?

Jedne (w co wierzę!) będą jak kaczki krzyżówki i spłynie po nich to, co się do nich mówi, a drugie zaczną wątpić w swój instynkt, przygotowanie i wiedzę, którą na 100% posiadają w kwestii wychowania swojego dziecka. Umówmy się − kobiety kilka tysięcy lat temu rodziły dzieci w ziemiankach, bez położnych, bez dostępu do wartościowych treści w sieci i dawały radę! To powiedz mi teraz, jak ty (i ja) mamy sobie nie poradzić, hmm?

Oczywiście jest też druga strona medalu, żeby nie było, że jestem heterą, która nie da sobie nic powiedzieć. Należę do grupy osób, które porady na temat ciąży i dzieci przyjmują bardzo chętnie, ale tylko wtedy, kiedy same o nie proszą. Nie muszę chyba wspominać, że nie pytam o to, czy mogę ponosić moje dziecko pięć minut dłużej?

I serio − najpierw pytam samą siebie, co uważam za słuszne w tej sprawie, a jak w głowie czarna dziura, dzwonię do mamy, teściowej, mojego lekarza, czy kumpeli, która urodziła niedawno piąte dziecko.

Czy warto stawiać granice, kiedy rady „wjadą za mocno”? Czasem bywa tak, że nie jesteśmy w stanie postawić grubej kreski między nami i naszym ciążowym brzuchem a osobami, które starają nam się pomóc za wszelką cenę, uciekając się tylko i wyłącznie do wspominanych już wyżej rad. I ja bardzo jestem za tym, by stawiać granice, kiedy czujemy się tym przytłoczone, bo umówmy się − ile razy można usłyszeć „musisz jeść za dwoje” albo „musisz karmić piersią”?

Miałam taką sytuację na początku ciąży. Osoby z mojego bliskiego otoczenia bez przerwy obrzucały mnie podobnymi tekstami, co zaczęło powodować nie tylko frustrację, ale też legalny strach przed tym, jaki armagedon czeka mnie przez kolejne miesiące ciąży i po porodzie. Nie pomagały uprzejme odpowiedzi, że mam swoje zdanie na ten temat. Istne rzucanie grochem o ścianę. I któregoś pięknego dnia postawiłam granice. Nie było to może zbyt zgrabne ani psychologiczne tłumaczenie w stylu „jest mi z tym źle, kiedy tak mówisz”, ale zadziałało. Nie usłyszałam do dnia dzisiejszego nic, co powoduje we mnie frustrację i zgagę z wkurzenia. Jeśli miewacie podobne odczucia co ja w kwestii doradzania opartego na zasadzie „byle tylko coś powiedzieć”, to zróbcie to samo, bo my, kobiety, znamy się na wychowywaniu dzieci, tylko czasem o tym nie wiemy. Ja mocno w to wierzę.

Marta Stoberska

*

Słyszycie podobne głosy? Czujecie podobnie, jak Marta? Piszcie w komentarzach. Rozmowa działa dobrze na nas wszystkie.

Listy do redakcji przysyłajcie na adres: paulina.filipowicz@ladnebebe.pl Interesują nas wszystkie wasze przemyślenia dotyczące rodzicielstwa.

Powiązane