Nie wiem, co przytargam do mieszkania jutro czy za tydzień
Rodzinny dom w Krakowie

Halo, Kraków! Przyznajmy – mamy do słabość do tego miasta i jego mieszkańców, a ta wizyta tylko to potwierdziła. Zajrzyjcie z nami do pełnego artystycznego przepychu i serdecznego klimatu mieszkania Kornelii i jej familii.
Przekraczasz próg ich domu i już czujesz się swojsko, a chwilę później musisz opanować rozbiegany wzrok – tyle tu smakołyków i detali. Niemal każdy mebel i przedmiot ma ciekawą historię, a samo wnętrze żyje z jego mieszkańcami: stale się zmienia i wzbogaca. W tej intrygującej przestrzeni mieszka ich pięcioro: Kornelia Tenerowicz – copywriterka kreatywna pracująca w krakowskiej agencji reklamowej, jej mąż Jarek, który prowadzi firmę i rozwija e-commerce marki Stolarz24, dwie córeczki: Jagna i Roma, oraz last but not least: pies Gutek. Nastawcie się na sporą dawkę fascynujących opowieści o ludziach i rzeczach – zapraszamy do nowego odcinka cyklu Rodzinny dom!





Gdzie mieszkacie, kto tu mieszka i na ilu metrach kwadratowych?
Kornelia, Jarek, Jagna (9 lat), Roma (3 lata) i Gutek (12 psich lat) – mieszkamy na kameralnym osiedlu w Bronowicach Małych, w Krakowie. Mieścimy się (ale coraz trudniej) na prawie 100 mkw. Miejsce to nazywamy małą komuną, bo dwa mieszkania obok zajmują nasi długoletni przyjaciele, którzy kupili je dokładnie w tym samym czasie co my.
Jak znaleźliście to mieszkanie?
Mieszkanie znalazł nasz przyjaciel i przekonał nas, że wspólne zamieszkanie na jednym osiedlu to dobry pomysł. Zdaje się, że miał rację (śmiech).
Co było kluczowe w podziale i urządzaniu/projektowaniu tej przestrzeni?
Zależało nam na dużej, dobrze nasłonecznionej przestrzeni dziennej, miejscu, gdzie na co dzień toczy się życie. Salon połączony z kuchnią spełnia to założenie. Dziewczynki mają na razie wspólny pokój, ale zdajemy sobie sprawę z tego, że kiedyś to będzie musiało się zmienić. Dlatego w pogotowiu jest dodatkowy pokój, na razie roboczo nazywany „izbą” – obecnie jest tam nasze domowe biuro, perkusja i rzeczy, które musimy na szybko schować w razie niespodziewanej wizyty gości (śmiech). Pozostałe pomieszczenia to łazienka na dole oraz sypialnia, połączona z przeszkloną łazienką na górze.
W projekcie postawiliśmy na oszczędną w formie bazę – po to, by dodatki i meble wysuwały się na pierwszy plan. Dlatego zdecydowaliśmy się na surową podłogę (mikrocement) i białe ściany. Ścian już nie widać, bo są obwieszone plakatami, grafikami i pamiątkami z podróży. Niczego nie żałuję! Nie mieliśmy projektanta, nasz przyjaciel architekt pomógł nam rozplanować podstawy – to, co najważniejsze ze względów funkcjonalnych: oświetlenie, elektrykę, rozmieszczenie sprzętów w kuchni. Ja zajęłam się kwestiami estetycznymi. Znajomi, którzy nas odwiedzają, zawsze powtarzają, że to miejsce ma wspaniałą energię i „duszę” i że po prostu: „dobrze tu być”.






Skąd czerpaliście inspiracje przy urządzaniu domu?
Chyba jak wszyscy – z Pinteresta (śmiech). Jednak nie było tutaj miejsca na gotowe projekty, sztampowe rozwiązania czy przeniesienie jakiejś inspiracji 1:1. Cieszymy się, że nasz dom jest niepowtarzalny. Nasza przestrzeń ciągle żyje, ciągle się zmienia i wzbogaca. Nie wiem, co przytargam do mieszkania jutro czy za tydzień! Działamy spontanicznie i ufamy naszej wyobraźni i poczuciu smaku. Często słyszymy, że nasze mieszkanie jest bardzo „krakowskie” – to chyba przez ten artystyczny przepych. W wystroju staraliśmy się też nawiązać do lokalności – ażurowe fronty szaf ozdabia powielony wzór złotego rogu z „Wesela”, a na ścianie w salonie wisi plakat do spektaklu projektu Jana Młodożeńca.
Ulubione miejsce w domu?
Zdecydowanie salon z wyjściem na ogród. Tutaj spędzamy najwięcej czasu, tu toczy się życie, tu przyjmujemy gości, bawimy się z dziećmi i oglądamy seriale. Tutaj nawet pracuję, mimo że mam obok pokój, który teoretycznie jest do tego przeznaczony.
Bez którego mebla nie wyobrażacie sobie waszego domu?
Trudne pytanie, ale chyba jest to kanapa – duża, ciężka, skórzana, ważąca lekko ponad 100 kg. Jest nie do ruszenia – dzieci (wszystkie z osiedla) po niej skaczą i jest nie do zdarcia! Zamówiliśmy ją w małym, rodzinnym zakładzie pod Krakowem. Meblem, bez którego nie wyobrażamy sobie funkcjonowania, jest również metalowa szafka w przedpokoju – każdy ma swoją zamykaną przegródkę, w której kryją się najpotrzebniejsze rzeczy i… prywatny bałagan. Pomysł był taki, by każde z nas miało swoją przestrzeń na odłożenie rzeczy po przyjściu do domu.







Do których przedmiotów macie szczególny sentyment? Może któryś z nich ma ciekawą historię?
O wow, każdy ma ciekawą historię! Kochamy nasz siteboard i witrynkę z 1961 roku, wyprodukowaną przez Rogozińską Fabrykę Mebli. Wraz ze stołem odziedziczyliśmy je po dziadku Jarka. Fotel „lisek” i krzesło „skoczek” znalazłam na ulicy 10 lat temu.
Ściany w naszym mieszkaniu są zapełnione plakatami i grafikami. Dwa z nich są dla mnie najważniejsze: wymarzona grafika od Bartka Chwilczyńskiego, którą dostałam na 30 urodziny od Jarka, oraz grafika Marceliny Amelii, przedstawiającą Jagnę na proteście sprzed 2 lat, trzymającą transparent z napisem „Tylko mama może mi mówić, co mam robić”. To w ogóle wspaniała historia, bo na tym proteście ludzie robili zdjęcia Jagnie, a po kilku miesiącach znajoma oznaczyła mnie na Instagramie w komentarzu pod postem artystki, pisząc, że to właśnie moja córka stała się bohaterką jej pracy. Sami rozumiecie, że musiałam to kupić (śmiech).
Lubię też Maryjki, w różnej postaci – ale najwięcej radości sprawia mi ich nazywanie: Matka Boska Żartobliwa (prezent ślubny), Matka Boska Miodowa (znaleziona na Kazimierzu), Matka Boska Pawlikowska, Matka Boska Karmiąca (od rysowniczki Matyldy Daktyl) czy Matka Boska Kradziona (nie pytajcie!). Z sentymentalnych rzeczy mam również szklaną rybę, którą dostałam od mamy, a ona otrzymała ją z kolei w prezencie od swojej. Już nie mogę się doczekać, aż moje córki zaczną się o nią kiedyś kłócić (na razie się to nie zapowiada, ale ja też musiałam dorosnąć do tego, by doceniać takie przedmioty – daję im jeszcze czas).
Do tego nasz dom jest pełen książek, a ponieważ mamy zupełnie inne gusta czytelnicze, to książki fantasy przeplatają się z reportażami. Jednak to książki dla dzieci kocham najbardziej. Niezmiennie uważam, że każdy dorosły powinien je czytać!







Macie we wnętrzu suweniry z rodzinnych wypraw?
Z każdej podróży przywozimy tabuny pięknych rzeczy: grafiki malowane przez lokalnych artystów, płytki ceramiczne z Porto, bilety z wodnego promu w Bangkoku, pozłacane lusterko z Barcelony, tabliczkę z napisem „Hakuna Matata” od Masajów, Motanka ze Lwowa czy rysunek Jagienki na serwetce z restauracji w Portovenere. Prawdziwą okiennicę z Santorini znaleźliśmy w śmietniku w greckiej wiosce Oia i wysłaliśmy pocztą do domu – przyszła jakieś 3 tygodnie po naszym powrocie. I najważniejsze: staramy się każdą podróż zamknąć do małego słoiczka – zazwyczaj z piaskiem, kamieniami czy muszlami z miejsca, w którym byliśmy. Często rzeczy, które przywozimy to przedmioty mające przynosić szczęście – dlatego śpię spokojnie (śmiech).
Jesteśmy zwykłymi zbieraczami, chociaż Jarkowi kiedyś marzył się minimalizm. Zdaję sobie sprawę, że w naszym mieszkaniu bardzo dużo się dzieje. Ktoś powiedziałby, że to eklektyzm, ale ja wolę nazywać to pięknym chaosem. Podpisuję się pod słowami Wisławy Szymborskiej: „Wolę piekło chaosu od piekła porządku”.
„Zdaję sobie sprawę, że w naszym mieszkaniu bardzo dużo się dzieje. Ktoś powiedziałby, że to eklektyzm, ale ja wolę nazywać to pięknym chaosem”.





Co znajduje się w pokojach dziewczynek? Brały udział w ich urządzaniu?
W pokoju Jagny i Romy znajdują się… rzeczy Jagny. Na razie to zdecydowanie pokój naszej starszej córki. (Zabawki młodszej są za to w każdym innym kącie mieszkania). Jago ma tam łóżko piętrowe, obszerną bibliotekę i dużo, dużo bibelotów. Szafę, komodę i szafkę dla lalek przerobiliśmy ze starych drewnianych mebli. Dodaliśmy im trochę ornamentów i koloru.
Co lubicie w swojej okolicy?
Lubimy ciszę, spokój i kameralną atmosferę. Kochamy naszych sąsiadów i wspólne wieczory przy lampce wina.
Dokończ zdanie —> Nasz dom jest…
… miejscem, do którego tęsknimy i do którego zawsze chcemy wracać. Nawet w czasie najwspanialszych podróży mawiamy do siebie: „nie mogę się doczekać, aż poczuję zapach naszego mieszkania”.








Jak wam się podoba piękny chaos u Kornelii i jej załogi? Po więcej inspiracji w temacie wnętrz zapraszamy was do naszego cyklu Rodzinny dom. A jeśli macie na oku dom, który powinien się u nas pojawić, śmiało piszcie nam o tym w komentarzach!
Ilość komentarzy: 5!
O, mój dom zdecydowanie, chętnie opowiedziałabym, dlaczego do jasnej anielki nie powinno się kupować segmentu na 3 poziomach mając w planach bobasa 😅😅😅😅😅
A bronowickie wnętrza super, takie domowe!❤️
Ho, ho – podejrzewamy, że to (co najmniej) 3 światy! 😉
Oj tak. 😀
Cudowne, ciepłe wnętrze. Kraków ma skłonność do zbieractwa i sama znam tę potrzebę i poczucie, że jak to tam stoi smutne pod śmietnikiem, to znaczy, że na mnie czeka! Mój mąż niestety jest mniej wyrozumiały w tej kwestii;) Piękne meble, ceramika, a kącik pod schodami dla dziewczyn, to genialny pomysł! Widać, że się kochacie, a dom, to nie tylko wnętrze:))
Cudne, bardzo podoba mi się motyw książek poukładanych kolorami grzbietów. Gdzie można zdobyć takie wąskie regały czarne (metal?) jak u Was w kuchni za lodówką, ładnie proszę o jakąś wskazówkę 🙂