Na Ładne Bebe od lat przyglądamy się macierzyństwu z każdej strony. Rezygnacja z niego też jest takim kawałkiem, który chcemy poznać. Świadoma bezdzietność to jego istotna część. Dlaczego kobiety rezygnują z bycia mamą?
Redakcja: Materiał ukazał się w styczniu ubiegłego roku, wracamy do niego, przypominając wasze ulubione publikacje z 2021.
Wśród redaktorek Ładne Bebe jako jedyna nie mam dzieci i choć temat rodziny i macierzyństwa mnie fascynuje, nie mam potrzeby zgłębiać go z własnej perspektywy, nie łaknę tego doświadczenia. Coraz częściej obserwuję też, że te bardzo i te trochę bliskie mi osoby również nie planują zostać rodzicami. Trzydziestkę świętowaliśmy kilka lat temu, ale zupełnie nie słyszymy tykania mitycznego zegara biologicznego. Postanowiłam zapytać kilka młodych kobiet, dlaczego zdecydowały się nie zostać mamami. Co nimi kieruje? Czy ta decyzja to synonim egoizmu? A może przeciwnie – to wyraz troski? Czy bycie antynatalistką to zbrodnia przeciw ewolucji i społeczeństwu? Relacje moich bohaterek ułożyłam w formie wielogłosu, byście dojrzeli, że często się przeplatają. Uzupełniam go komentarzem Joanny Frejus – psycholożki zajmującej się wsparciem kobiet w okresie okołoporodowym: kobiet w ciąży i mam małych dzieci, kobiet z doświadczeniem poronienia i tych decydujących się na aborcję. Niechaj słowa terapeutki będę wstępem: Coraz więcej kobiet decyduje się nie rodzić dzieci z jednego, bardzo ważnego powodu. Bo może.
WYBIERAM NIEZALEŻNOŚĆ
Złośliwi nazywają świadomą bezdzietność wygodnictwem, a nawet egoizmem. Społeczeństwo z jednej strony przyjmuje fakt, że zostajemy rodzicami dużo później niż 30 lat temu, albo w ogóle z niego rezygnujemy, ale komentarze dotyczące rzekomo niezabezpieczonej przyszłości wciąż się pojawiają: Czasem słyszę, że będę żałować swojej decyzji, że kto mi poda tę słynną szklankę wody na starość, że to niedojrzałe czy egoistyczne. Zawsze wtedy podkreślam, że to moje życie i moje świadome wybory, a nie fanaberia, dodając, że nie oceniam cudzych, więc nie życzę sobie, aby oceniano moje. W zasadzie nie muszę się z tego tłumaczyć, ale jeśli mam energię, to staram się to robić, aby coś się zmieniło w powszechnym myśleniu – opowiada Paulina Klepacz, dziennikarka i edukatorka seksualna, współzałożycielka magazynu G’rls ROOM. Trzymając się słownikowej definicji egoizmu: „postawa życiowa nacechowana dbałością, wyłącznie lub przede wszystkim, o własne (bądź osób najbliższych) dobro”, możemy traktować wybór kobiet jako wyraz dbałości o siebie. Sabina Mejer, zajmująca się marketingiem i PR-em, od niedawna prowadząca z mężem agroturystykę w Kotlinie Kłodzkiej, tak wyjaśnia swoją decyzję: Czuję, że mój wybór jest pokierowany trochę kwestią samolubną. Bardzo lubię swoje życie, codzienność, do której tak bardzo się przyzwyczaiłam, przygody, podróże, niezależność. Czuję, że taka mała istota, wobec której musiałabym wszystko przearanżować, stanowiłaby dla mnie zbyt duże wyzwanie. Z drugiej strony, podobno posiadanie dzieci i strach przed samotnością na starość to właśnie samolubność…


Słowa Sabiny i Pauliny potwierdza psycholożka Joanna Frejus: Wiele współczesnych kobiet decyduje się, bardzo świadomie, postawić swoje potrzeby, swoją własną niezależność na pierwszym miejscu. Obserwują doświadczenia innych mam w ich otoczeniu, znają opowieści swoich matek i babek, mają świadomość, że zostanie matką powoduje pewne ograniczenia, zamyka drogę do niektórych możliwości – i dodaje: I już słyszę ten protekcjonalny (najczęściej męski) głos, mówiący „Ale przecież tyle możliwości otwiera!”. Być może. Ale nie każda osoba musi mieć potrzebę i ochotę, żeby tego próbować. Idąc dalej tym tropem, niezależność związana z wyborem o niebyciu mamą to także poczucie wolności: Wierzę, oczywiście, że dzieci są ich największą miłością, ale często rozmawiam z mamami, od których ewidentnie wyczuwam minizazdrość, że jestem po prostu WOLNA – mówi Sabina Mejer.
Niezależność to też często wybór wspólny, podejmowany w związku: Oprócz kwestii ekologicznych i filozoficznych, sporo mamy drobnych osobistych powodów, jak niechęci do ryzykowania zdrowia ciążą i porodem czy radość z bycia we dwójkę i chęć zachowania tej niezależności osobistej i finansowej, jaką daje bezdzietność – mówi o decyzji swojej i męża Kaya Szulczewska, prokobieca aktywistka, działaczka społeczna i artystka.
ŚWIAT TO SŁABE MIEJSCE DO ŻYCIA
Myśl o sprowadzeniu na planetę Ziemia nowego człowieka generuje rozmaite lęki – strach przed bólem, trauma, depresja, obawy związane z poronieniem. Motywy kobiet mają naturę emocjonalną i społeczną – obawiają się braku wsparcia. Kamila Raczyńska-Chomyn – instruktorka rekreacji ruchowej i pracy z ciałem, certyfikowana terapeutka BeBo Trening Dna Miednicy i doula, którą możecie kojarzyć jako edukatorkę Dobre Ciało, tak opowiada o swoich obawach: Jako kobieta w ciąży lękałabym się braku pomocy systemowej i opieki okołoporodowej. Tego, że gdyby nie znajomości, mieszkanie w Warszawie i bycie osobą uprzywilejowaną finansowo, nie mogłabym liczyć np. na regularną i bezpłatną fizjoterapię uroginekologiczną czy wsparcie laktacyjne. Kamila wspomina także o kwestiach ekonomicznych – Bałabym się o swoją karierę zawodową, o to, że jeśli bym wylądowała z maluszkiem w szpitalu, to najpewniej spałabym na karimacie na podłodze przy jego/jej łóżku, a mój mąż musiałby stać się jedynym żywicielem rodziny. Podobne obawy, spotęgowane troską o swój stan psychofizyczny ma edukatorka seksualna Paulina Klepacz: Znam bardzo dobrze swoje ciało, swój stan zdrowia i przypuszczam, że ciąża i poród byłyby dla mnie dużym obciążeniem. Po prostu się tego boję i nie chcę doświadczać. A jeśli dodamy do tego jeszcze słaby stan opieki okołoporodowej w naszym kraju, brak dostatecznego wsparcia dla matek, plus sytuację z aborcją, to naprawdę dla mnie nie są to warunki zachęcające do rozmnażania się.


Kamila i Paulina zgadzają się też co do kwestii zawodowej – w ich przypadkach: edukacyjnej i wspierającej – której znaczącą częścią jest właśnie decyzja o nieposiadaniu dzieci. Paulina Klepacz wyjaśnia ją tak: Bardzo cenię sobie moją wolność, spełniam się w pracy zawodowej i w różnych aktywnościach poza nią, np. w szerzeniu seksedukacji. Naprawdę dużo się u mnie dzieje, a ja bardzo to lubię i nie chcę nic zmieniać. Z kolei Kamila Raczyńska-Chomyn jako osoba pracująca w dużej bliskości z kobietami, którym towarzyszy w porodach i połogach, może im przekazać swój czas i energię: Nie posiadając dziecka, mam więcej czasu na pracę, która jest koniec końców pracą opiekuńczą/pomocową i wymaga zasobów, jakie dziecko by mi pochłaniało. Zdecydowanie wolę swoje zasoby inwestować tak, żeby móc wesprzeć wiele osób na wielu polach, a nie nawigować ku dorosłości jedną istotę przez kawał mojego życia. Rozmaite obawy przed urodzeniem nowego człowieka dobrze puentują słowa Kai Szulczewskiej: Wcześniej kłóciły się we mnie dwa odczucia, bo z jednej strony lubię dzieci i fantazjowałam o sobie jako mamie w przyszłości, z drugiej – uważałam świat za słabe miejscem do życia. To przekonanie Kai zostało dawno temu przekute w pogląd filozoficzny, o którym przeczytacie w następnym akapicie.
ANTYNATALIZM TO NIE ANTYDZIECIZM
Wiele osób myli antynatalizm z bezdzietnością, a bezdzietni mogą jako jeden z głównych powodów swojej decyzji mieć właśnie niechęć do dzieci – wyjaśnia aktywistka Kaya Szulczewska. Czym w takim razie jest groźnie brzmiący antynatalizm? Kaya tłumaczy: to filozofia przypisująca narodzinom negatywną wartość, nie ze względu na niechęć do dzieci, a na filozoficzne stanowisko, które zakłada, że narodziny czy szerzej – powołanie na świat człowieka niesie ze sobą ogrom cierpienia, zarówno dla tego człowieka, jak i istot, które nieuchronnie będzie ranić czy zadawać im cierpienie, poprzez egzystencję, konsumpcję, zanieczyszczenie środowiska itd. Chodzi tu zatem o aspekt moralny, o którym traktuje m.in. południowoafrykański filozof i naukowiec David Benatar i który zahacza nieco o filozofię pesymizmu. Filozofowie antynatalizmu mają różne spojrzenia na te kwestię, ale łączy je teza, że lepiej się nie urodzić, niż żyć, ryzykując cierpienie swoje i innych.


Jeśli ten pogląd wydaje wam się okrutny, Kaya wyjaśnia: To rozważanie nie dotyczy już istniejącego życia, antynataliści nie są więc za dzieciobójstwem, morderstwem czy samobójstwem, jak niektórzy sugerują, a rozważają czysto potencjalny byt kontra potencjalny niebyt. Antynatalizm nie jest też praktyką bezdzietności, znam rodziców małych dzieci, którzy patrząc na swoje pociechy i ich cierpienie doszli do tej filozofii. Znam rodziców, którzy dochowali swoje dzieci i z dystansu starszego pokolenia patrzą na to wszystko, rozumiejąc, że brak wnucząt, wcale nie jest taki zły, jak powtarzają im koleżanki z klubu seniora. Reasumując: kluczowe w tej filozofii jest przypisanie negatywnej wartości powoływaniu nowych żyć, a nie samemu życiu. Bazą antynatalizmu nie jest też nienawiść do dzieci. A co z nastawieniem do samych matek? Do kobiecych wyborów o rezygnacji z macierzyństwa? Kaya wyjaśnia: Antynatalizm nie jest też dokuczaniem kobietom w ciąży czy mamom małych dzieci. Zdarza się, że antynataliści są mizoginami, dokuczają matkom, ale to mizoginia, a nie antynatalizm. Antykobiece zachowania nie są podstawą tego nurtu filozoficznego, ale niestety mogą przytrafić się bez względu na liczbę potomstwa czy wyznawaną filozofię życia. Żyjąc w patriarchacie, ludzie często nieświadomie powielają mizoginię, zakładając na nią różne maski.
WYBIERAM BEZDZIETNOŚĆ, BO DBAM O PLANETĘ
Coraz częściej rezygnacja z macierzyństwa czy ojcostwa jest łączona z kryzysem klimatycznym. Bank Światowy ocenia, że jedna osoba wytwarza średnio emisję 5 ton dwutlenku węgla rocznie, Amerykanie – trzy razy tyle. Na portalu Crazynauka.pl czytam, że badania Guardiana wykazują, iż posiadanie jednego dziecka mniej zapobiega emisji około 58 ton dwutlenku węgla rocznie. Ślad węglowy to jedno, ale na świecie jest nas po prostu za dużo – prawie 8 miliardów ludzi, podczas gdy Matka Ziemia może utrzymać jakieś 1,5 miliarda. O niszczeniu planety i o tragicznej wizji jej przyszłości opowiada z czułością i smutkiem sir David Attenborough. Motywacja antynatalizmu jest dziś też coraz częściej związana z dbałością o planetę, upraszczając: nie chcę sprowadzać na ten przeludniony świat kolejnych osób. Wbrew pozorom, może ona być też wyrazem ogromnej troski: nie chcę sprowadzać dziecka na świat, o którym nie wiemy, jak będzie wyglądał za kilkadziesiąt lat – wyjaśnia psycholożka Joanna Frejus. Każda z moich rozmówczyń odniosła się wyraźnie do tej kwestii. Kamila mówi o swoich obawach: Bałabym się, że musiałabym patrzeć, jak moje dziecko rośnie i dojrzewa na planecie, która ledwo zipie przez nasz gatunek i dodaje: uważam, że sprowadzanie na świat nowych ludzi w dobie kryzysu klimatycznego i migracyjnego jest co najmniej niewłaściwe. Jest nas za dużo na kuli ziemskiej, nasz gatunek rozpanoszył się i będziemy ponosić konsekwencje naszych egoistycznych działań. O przeludnieniu jako jednym z głównych motywów opowiada też Sabina Mejer: Współczesnym, największym zagrożeniem dla świata są ludzie i to, co wyrządzamy naszym ciągłym, niepohamowanym rozpychaniem się Planecie. Jest nas po prostu za dużo! Jaką przyszłość mamy dać dzieciom w świecie, który naprawdę zaraz przestanie istnieć w takiej formie, jaką znamy dziś?



Wszystkie rozmówczynie traktują ten temat dwojako: myśląc o dobru Matki Ziemi i trosce o sprowadzanemu na świat człowiekowi. Sabinie i Kamili wtóruje Paulina: Rzeczywistość, w której żyjemy, nie jest przyjazna, stoimy u progu katastrofy klimatycznej. Nie chciałabym skazywać mojego potomstwa na życie w złych warunkach i pogarszać jego istnieniem stanu Ziemi. Powstają już oficjalne grupy zrzeszające osoby świadomie rezygnujące z rodzenia dzieci, jak BirthStrike, na Instagramie pojawił się też #birthstrike – to wyraz lęku przed klimatycznym armagedonem. Nieposiadanie dzieci nie jest już kwestią tabu, nie jest też pejoratywnie rozumianym egoizmem, ba – można o nim mówić w kategoriach altruizmu. Kaya Szulewska argumentuje: Nie chcę tworzyć nowego konsumenta, nawet gdyby potencjalnie miał wynaleźć sposób na rozkładanie plastiku czy samochody zasilane wodą. Tutaj, gdzie żyjemy, naprawdę konsumpcja jest nieuchronna i w moim odczuciu wybór bezdzietności jest wyborem ekologicznym.
Młode kobiety zupełnie serio traktują temat kryzysu klimatycznego w kontekście powiększania się liczby ludzi, na który mają – cząstkowy indywidualnie, ale zbiorczo ogromny – wpływ. Kaya Szulczewska pyta: Czy miałabym powiedzieć dziecku „Sprowadziłam cię na świat, bo byłam ciekawa, czy będziesz mieć oczy zielone po mamie, czy niebieskie po tacie, a na katastrofę klimatyczną zamknij te piękne oczy i idź dalej”.


NIEMAMA KONTRA RESZTA ŚWIATA
Jak na decyzję moich bohaterek reagują ich bliscy: przyjaciele, znajomi i rodzina? Chyba mam olbrzymie szczęście, ale jakoś przypadkowo w moim życiu ułożyło się tak, że większość moich bliskich znajomych również nie ma dzieci z wyboru. Mam też bardzo, bardzo wspierającego męża, który akceptuje moją decyzję i póki co jesteśmy bardzo szczęśliwi w dwójkę – mówi Sabina Mejer. Ciekawa jest też perspektywa rodziców, szczególnie w przypadku Pauliny Klepacz, która nie ma rodzeństwa: Moi rodzice są pogodzeni z tym, że nie będą mieć wnucząt – choć chcieliby – tym bardziej że jestem jedynaczką. Mają swoje pasje i aktywności po pracy, są w bliskim kontakcie z dzieciakami z naszej rodziny, więc nie narzekają. Dla nich najważniejsze jest to, żebym była szczęśliwa, więc wspierają mnie w moich wyborach, za co jestem im bardzo wdzięczna. Z podobnym wsparciem od bliskich spotyka się Kaya Szulewska, która od kilku lat otwarcie mówi o swojej bezdzietności, także publicznie – na Instagramowym koncie @kayaszu. Bardziej kontrowersyjne są reakcje, z którymi spotyka się online: Jeśli są jakieś uwagi, jakieś docinki, to najczęściej od nieznajomych w internecie, którzy radzą mi się zabić albo piszą, że będę żałować. W rodzinie już każdy pogodził się z naszą decyzją. Mąż zrobił kilka lat temu wazektomię, o czym też bez ogródek mówimy, więc decyzja wydaje się na tyle dobrze przemyślana i nieuchronna, że ludziom odechciało się nas nagabywać o dzieci.


Nurtujące jest też, jak kobiety, które nie chcą mieć dzieci, oceniają mamy – czy ich niechęć do posiadania potomstwa przekłada się na negatywny odbiór macierzyństwa? Kaya uważa, że nie można wrzucać wszystkich decyzji do jednego worka. Według niej egoistami są rodzice, którzy decydują się na dzieci z egoistycznych powodów, reszty stara się nie oceniać, biorąc pod uwagę, że sporo ludzi nie zastanawia się nad pobudkami, kierując się na przykład presją społeczną. Bierze też pod uwagę kwestie religijne czy aksjologiczne – rodziców, którzy danie światu nowego człowieka traktują altruistycznie. Kamila odpowiada z perspektywy osoby towarzyszącej kobietom podczas porodu i połogu: Uważam, że nie powinno się rodzić więcej ludzi, ale jeśli ktoś podejmuje decyzję o zastaniu rodzicem, to ja zrobię, co w mojej mocy, żeby to doświadczenie było dobre i godne. Żeby poród i połóg nie był traumą, żeby doświadczenie poronienia nie zostawiło po sobie zespołu stresu pourazowego i żeby każda rodząca osoba czuła, że nie idzie w ten żywioł sama.
*
Wiemy, że Ładne Bebe czytają też kobiety, które nie są (jeszcze) mamami. Cieszy nas to, że do nas zaglądacie! Czy wśród was są osoby, które świadomie zrezygnowały z macierzyństwa? Pokażcie się, dajcie znać, co wami kieruje – chętnie się temu przyjrzymy.
Ilość komentarzy: 41!
Czytałam ten tekst z zaciekawieniem. O tyle o ile rozumiem, że są związki (bo Panów również należy tutaj wziąć pod uwagę, bo to nie powinna być tylko i wyłącznie decyzja kobiety), które nie decydują się na dzieci, to bardzo zabawne jest dla mnie dorabianie do tego proekologicznej postawy i poniekąd ocenianie osób, które decydują się na dzieci, jako te które uległy presji otoczenia. Ja mam dwójkę dzieci, i nie czuję by jakakolwiek presja czy społeczna czy kulturowa została na mnie wywarta, może dlatego że moja rodzina i znajomi nie oczekiwali ode mnie zakładania rodziny., a wręcz przeciwnie 🙂 Nie uważam się też za egoistkę, bo na własną emeryturę spokojnie zarobię sama. Jedynym argumentem który do mnie przemawia, jest początek artykułu: Nie chcę dzieci, bo nie chcę zmieniać swojego świata. Dla mnie to jest ok. Dalej to wygląda bardziej na usprawiedliwianie własnej decyzji, i pokazywanie że cały świat się myli, tylko ja mam rację. Trochę jak u „Mateczek: krytykujących cały świat”. Polecam Paniom zastanowienie się czego one tak na prawdę chcą i czy oby to nie była zasłona dymna co do oczekiwań społecznych. Trochę odbieram część osób jako bardzo niepewne tej decyzji. Jak już wspomniałam, nie każdy musi mieć dzieci, i dzieci szczęścia nie dadzą, póki sami go nie odnajdziemy. Nie ma dobrych argumentów ani za ani przeciw. Jednak należy wziąć pod uwagę, że tak jak wegetarianizm pomaga planecie czy nie używanie plastiku etc. tak nie decydowanie się na dziecko powołując się na ekologię jest dość …intrygujące. A decyzja za może być po prostu potrzebą podzielenia się miłością, stworzenie większej społeczności rodzinnej, nie koniecznie biorąc cokolwiek innego pod uwagę. No może sytuację ekonomiczną 😉
Znając fakty: w czasie lata 2020 tylko 2 województwa w Polsce nie były w stanie zagrożenia hydrologicznego, za 50 lat na większości terenów Polski będziemy mieć problem z dostępem do bieżącej wody pitnej (obecnie problemy ma już Jelenia Góra, Łóź dość szybko zacznie zmagać się z tym tematem itd…) – bagatelizowanie, czy wręcz szydzenie z powódek ekologicznych jako argumentu, który skłania do rezygnacji z rodzicielstwa, to bardzo śmiała postawa. https://www.theguardian.com/environment/2017/jul/12/want-to-fight-climate-change-have-fewer-children
Presja społeczna na posiadanie dzieci jest w Polsce tak ogromna, że nawet można jej nie zauważać. Alternatywny model (pary bez dzieci z wyboru) jest niszowy, marginalny i niezauważalny. Bardziej widoczny jest model „singielek”, czyli kobiet świadomie decydujących się na karierę, a przez otoczenie zaklasyfikowane jako „samotne singielki” (dawniej „stare panny”).To jest manifestacja protestu wobec partiarchatu, który, w przypadku urodzenia dziecka, narzuciłby kobiecie styl życia, który byłby w konflikcie z rozwojem osobistym, karierą zawodową. A wszystko przez to, że partnerstwo w wychowywaniu dziecka w Polsce jest znikome. Znam to wszystko z doświadczenia i bardzo wnikliwej obserwacji placów zabaw, sklepów, przychodni lekarskich, eventów dla rodzin z dziećmi, życia korporacyjnego i innych miejsc, gdzie mogą pojawiać się dzieci.
Ta moja spostrzegawczość, wnikliwa obserwacja i refleksja nad rzeczywistością w Polsce i na świecie, ma swoją genezę w początkach mojego macierzyństwa, gdy po urodzeniu drugiego dziecka dotarło do mnie, że ludzkość czeka lub może czekać bardzo niepewna przyszłość i będzie to dotyczyć dzieci, które właśnie wydałam na świat. Byłam załamana i zadawałam sobie pytanie „Po co ja w takim razie sprowadzałam dzieci na ten świat?”. Dzieliłam się tym z innymi, ale moje otoczenie albo nie widziało problemu, albo mówiło, że „jakoś to będzie” – bo przecież kiedyś prognozowano katastrofę ekologiczną w miastach na skutek gwałtownego wzrostu liczby powozów końskich i końskiego łajna na ulicach… Takie historie właśnie były na czasie wtedy, chyba dla pocieszenia tylko, bo na mnie podziałalo. Przecież nie można ciągle myśleć o katastrofie klimatycznej, gdy na codzień walczysz z ząbkowaniem, kupkami, karmieniem, chorobami i jeszcze pracą…
Warto słuchać innych, jakie mają obawy, przemyślenia, skąd się te obawy biorą i na co wpływają w ich życiu i wspierać się wzajemnie. Skrycie mam nadzieję, że moje dzieci „coś wymyślą” i robię jako rodzic wszystko, aby nauczyły się świadomie żyć na ziemi.
Odkąd pamiętam, już jako mała dziewczynka powtarzałam, że nie ma sensu rodzić dzieci, lepiej przygarnąć takie, które potrzebują opieki i są same.
Całe życie niezmiennie odrzucała mnie wizja ciąży, porodu i połogu. Do tego szybko sama doszłam do wniosków ekologicznych, że w jakim świecie moje dziecko miałoby żyć? To było zanim można było poczytać artykuły takie jak ten, a na 30 latkę bez dzieci czy męża krzywo się patrzyło. Tak było jeszcze 20 lat temu, czyż nie?
Macierzyństwo- ok, dla innych nie dla mnie.
Słyszałam nie raz, że przyjdzie i na mnie czas i wszystko jak za dotknięciem magicznej różdżki się zmieni.
Nie zmieniło.
Dobiłam do wieku 31 lat i spełniły się moje przewidywania: ciąża pojawiła się nie jako świadomy wybór (bo takiego NIGDY bym nie podjęła), ale jako niespodzianka. Nadal obrzydza mnie ciąża, nadal boję się porodu i np karmienia piersią, to wszystko jest dla mnie odległe i dziwne. Liczę na to, że jeśli urodzę, to zadziałają hormony i dobrze zajmę się małą. Skoro już jest, to dam z siebie co mogę najlepszego (tak też prorokowałam sobie od zawsze, że tak będzie to się postaram). Może paradoksalnie uda mi się wychować dla świata dobrego człowieka z małą ilością traum, bo nie mam w sobie pragnienia trzymania przy sobie potomstwa, żeby „ktoś mnie kochał”. A obserwuję jak Matki czy Ojcowie roszczą sobie prawa do decydowania o życiu swoich nawet już dorosłych dzieci…
Jako mama, która od zawsze chciala mieć dzieci, ma je i jest z tym szczęśliwia, podziwiam bohaterki artykułu – za odwagę przeciwstawiania się stereotypom. Chociaż jednocześnie trochę żałuję, że takie fajne geny nie będą przekazywane dalej. Co do „szklanki wody”, to największy absurd, bo dzieci wychowuje się dla świata, a nie dla siebie.
Pięknie napisane!
Wielka prośba o poprawienie cytowanych danych dotyczących produkcji przez jedną osobę CO2. Tona to jednostka wagi a nie objętości, chyba że chodzi o tonę rejestrową. Przytoczone informacje są bardzo interesujące ale w Waszym artykule nie sposób porównać danych pochodzących z obu źródeł, które jak zrozumiałam są dość kluczowe dla poparcia argumentacji bohaterek
Dzięki za czujność, poprawiamy! 🙂
Ja nie chcę mieć dzieci. Nie interesują mnie one. I po prostu no nie. A właśnie dowiedziałam się, że jestem w ciąży… Dla mnie totalna katastrofa, której nikt z bliskich nie umie zrozumieć. Dla mnie to naprawdę katastrofa. I nie jestem w stanie znieść tej myśli… Nie chce go. Naprawdę nie chce. A muszę urodzić. A co potem? Mąż się cieszy. Nawet mam fantazje, że mu zostawię dziecko i odejdę.
Kochana, czujemy, że to trudne i że warto dobrze przemyśleć temat – może porozmawiasz z najbliższymi o swoich obawach?
wcale nie musisz rodzić jak nie chcesz… możesz też wziąć tabletki aborcyjne
No cóż, z mojej perspektywy świat dzieli się na rodziny, związki, które mają Dzieci i tych, którzy nie mają takowych pociech (mam na myśli świadome zrezygnowanie z macierzyństwa). To są dwa inne światy, które mogą się spotkać na pewnych płaszczyznach ale generalnie dzieli je kosmiczna odległość…Na tym też polega nasza różnorodność, odmienność..
Ale bełkot o ekologii w kontekście macierzyństwa to coś co mnie przeraża…Szkoda mi tych Dziewczyn, Kobiet zamykających się w klatce niewiedzy.
Ja majac 20 lat nie chcialam w ogole dzieci. Majac 30 mdlalam na widok porodu, w mojej rodzinie nie bylo zadnych malych dzieci. Nie mialam z nimi doswiadczenia obycia, lubilam swoje zycie prace i generalnie niezaleznosc. Pojawila sie u mnie choroba ktora mogla spowodowac ze nigdy nie zajde w ciaze. I nagle wszystko sie zmienilo. Zaczelam uswiadamiac sobie pewna pustke, swoj wiek, i milion innych mysli, ktore zaczely dzialac bardzo destrukcyjnie. Zaczelam obserwowac matki, wszystkie moje przyjaciolki mialy po kilkoro dzieci odsunelam sie od nich bo wewnatrz zaczelam im zazdroscic rodziny. Natomiast moje bezdzietne kolezanki byly w kolo. Podrozowaly zwiedzaly chodzily na koncerty mialy swoje pasje. Ale z mojej perpsektywy nagle takie zycie stalo sie puste. Ta wolnosc pozorna przestala miec znaczenie. Podjelam walke z choroba. Na kazdym mozliwym polu, medycznym, naturoterapii. Dzis mam 36 lat i prawie roczna corke. Moge smialo powiedziec ze majac dziecko dopiero wiem co to milosc, milosc bezwarunkowa. Nigdy nie podejrzewalabym siebie stroniaca od dzieci, ze oszaleje na punkcie swojej corki. Tego nie da sie porownac z niczym, zadna moja pasja, podroz, czy osoba nie dala mi w zyciu tyle radosci co ona. Ktos tam na fb zadal pytanie jak to jest z perspektywy osoby 20 i 30 paro letniej. Wiec odpowiadam za siebie nie za innych. Nigdy obserwacja cudzego zycia i szczescia ppsiadania dzieci nie bedzie tym samym co wlasne dziecko. I nie zaluje tej decyzji. 🙂
Ja jestem w wieku 33 lat moj maz ma 40 i jestesmy szczesliwa bezdzietna para pracujemy opiekujemy sie rodzicami i jestesmy szczesliwi wiec kitu to nikomu nie wciskajcie ze bez potomstwa nie mozna byc szczesliwym bo my mamy staz zwiazku okolo12 lat i nigdy zaden zegar ani mnie ani jemu nie odezwal sie.
To wspaniale! Właśnie o tym jest nasz artykuł 🙂
Zgadzam się z tobą, że bezdzietni i dzieciaci to 2 różne światy. Sama zastanawiam się z partnerem nad założeniem rodziny. Początkowo w ogóle tego nie braliśmy pod uwagę. Jednak z upływem lat zaczynamy coraz częściej o tym rozmawiać (tym bardziej że jestem w połowie 30!). Zawsze byliśmy zorientowani na siebie, własne hobby i marzenia. Mieliśmy też podobnych sobie przyjaciół. Rodzina wydawała nam się zbędna. Wszystko zaczęło się zmieniać, kiedy oni pozakładali rodziny, a my nadal pozostaliśmy bezdzietni. Dzieci zmieniają wszystko, także najlepsze przyjaźnie. Przestaliśmy do siebie pasować i się dogadywać. Rozumiem to, choć jest mi smutno i czuję się samotna. No i chyba ta samotność dała nam do zastanowienia. Nie wiem jak będzie wyglądało moje życie za kilka, kilkanaście lat? Czy niczego nie będę żałowała, ja i mój partner? Ostatnio na fb ktoś udostępnił artykuł na temat bezdzietności. Polecam. Pisany z perspektywy starszej kobiety. Nie wiem czy to historia całkowicie prawdziwa, ale na pewno daje do myślenia. Ja wiem że każdy ma jakiś ważny powód aby z dzieci zrezygnować, ale skąd można mieć pewność, że na starość nie będziemy przeklinać siebie i swojego piekielnie samotnego życia? Nie wiem co o tym myśleć. Młodość jest wspaniała, ale ma to do siebie, że rzadko myśli o starości. Jeśli ktoś jest zainteresowany tym artykułem to podeślę adres: https://polnedrogi.pl/z-zycia-wziete/odczarowac-starosc
Każda z nas ma prawo wyboru czy chce mieć dzieci czy nie i nie musi tego tłumaczyć (niezależnie czy chodzi o ekologię czy cokolwiek innego). Natomiast co z tymi kobietami, które chciałyby a nie mają, bo nie mają z kim? Tymi, które mogą sprawiać wrażenie singielek pochłoniętych robieniem kariery ale tak naprawdę praca to jedyne co mają? Można mieć pasje, przyjaciół itd. ale dojmująca jest pustka, którą czujesz gdy chciałabyś założyć rodzinę ale nie masz z kim a szanse na zajście w ciążę z każdym rokiem maleją. I to jest grupa osób, która niestety często jest pomijana 🙁
Pomijana też jest grupa kobiet, które urodziły dzieci i nie chcą ich. Nie kochają. Nie chcą być matkami. Też temat tabu.
Prawda, po powrocie do Polski, widząc te wszystkie rodziny sama zapragnęłam mojej ale tutaj nie ma mężczyzny, z którym można by bylo mieć dzieci.
Teraz już jest dla mnie za późno. Emeryturę sama sobie zapewniłam i dziecko nie chciałam mieć dla siebie tylko jako wyraz miłości a do tego trzeba mieć odpowiedniego partnera. Pogodziłam sie z bezdzietnoscia poniewaz nie mam wyboru. Wole nie miec dzieci niz je miec z byle kim. Smutna prawda, w Polsce, juz nie ma prawdziwych odpowiedzialnych mężczyzn, są maminsynkowie, którzy sami najchętniej weszli by mamci pod spódnice jak ich rzeczywistosc i odpowiedzialnosc przerasta.
Chciałabym zaznaczyć, że przeczytanie tego artykułu było dla mnie bardzo przyjemną odmianą. W końcu mogłam zapoznać się z poglądami kobiet z którymi odnajduję tak wiele wspólnego. Jako osoba młoda, wprost wypowiadająca się o swojej decyzji dotyczącej braku chęci posiadania dzieci wielokrotnie spotykałam się z traktowaniem mnie po macoszemu. Komentarzami typu za kilka lat wszystko ci się odmienni, zobaczysz jak uderzy w ciebie instynkt macierzyński czy co ty możesz jeszcze wiedzieć. Otóż mogę, zawsze od najmłodszych lat a właściwie dzieciństwa miałam określoną wizję przyszłości, która nie zakładała obecności dzieci. Składa się na to wiele pobudek zarówno ekologicznych jak i wynikających z poznania siebie i swoich potrzeb. Przy obecnym przeludnieniu nie chcę egoistycznie stwarzać kolejnego konsumenta zasobów naturalnych wiedząc, że tak wiele osób chce i będzie miało dzieci. Jeżeli kiedykolwiek zdecyduję się na macierzyństwo będzie to adopcja ponieważ wolę dać miłość dziecku, które już jest na tym świecie potrzebując czyjeś troski i opieki. Dziękuję autorce artykułu za przedstawienie innej opinii i poglądów tak niepopularnych w naszym kraju.
Cieszę się ogromnie, że ten materiał okazał się wsparciem! PS nie ma instynktu macierzyńskiego przed urodzeniem dzieci 🙂
Rozumiem wszystkie argumenty dotyczące zdrowego egoizmu, czy obaw o własne zdrowie. Dziwi mnie jednak nazywanie rodzenia dzieci: „egoistycznym powoływaniem na świat konsumenta”. Dziecko to po prostu fajny człowiek, który ma marzenia, emocje, ciekawość.
A propo szklanki wody… brat mojego taty zmarl byl chowany przez mojego ojca , a mial troje dzieci. I tyle. Nikt go nawet w szoitalu nie odwiedzal.
Bardzo mało się mówi i pisze o powodach posiadania dzieci. Mam wrażenie, że część osób decyduje się na kolejne dziecko, z powodu kaprysu, chwilowej chęci a inna część uważa rodzenie dzieci jako oczywistą oczywistość. Jestem matką dwójki wspaniałych dzieciaków. Po rozwodzie z pierwszym mężem związałam się i wzięłam ślub z bezdzietnym mężczyzną w moim wieku. Kwestię nie posiadania wspólnego dziecka wyjaśniliśmy…mąż zrozumiał bez większego problemu…ale otoczenie mniej. Z każdej strony słyszę, że skoro on nie ma swoich, to oczywistym jest, że powinniśmy mieć jeszcze. Nie docierają argumenty, że już dwójkę moich mamy, trzeba o ich przyszłość się martwić…no i mam 41 lat. Ja tym zainteresowanym zadaję wydawało by się proste pytanie…”po co nam kolejne dziecko”…nie usłyszałam jeszcze odpowiedzi innej niż ta…bo on nie ma swoich. Ogólnie widzę presję otoczenia na fakt posiadania dzieci, nawet jak już się urodzi jedno, dwoje…otoczenie oczekuje więcej. Im dłużej się temu przyglądam, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że otoczeniu nigdy nie dogodzimy, więc jeśli ktoś nie chce mieć kolejnych lub w ogóle dzieci…powinien rękami i nogami bronić się przed ich posiadaniem wbrew sobie.
Ja jestem nezdzietna jestem po 30 juz dawno i nie zaluje jutro jade do ginki po kolejna paczke anty i nie obchodzi mnie co na to ludzie
Tez mam ponad 30 lat i choc lubie pomagac ludzia i jestem fizjoterapeutka to jednak niemowlaka bym nie chciala nigdy w zyciu pozatym moja kolezanka miala zagrozenie zycia w ciazy przez grupę nie dziekuje nie bede narazac swojego organizmu dla kogos kogo pokochac nie chce!Juz mam rodzine i nazeczonego i pacjentow dla ktorych bym zrobila wiele po co mi to cale dziecko jak potrzeby bycia matka nie czuje.
Mam 35 lat,nie mam dzieci i jest mi z tym dobrze.Nie przepadam za dziećmi,od niemowlakow uciekam.Mój partner od 7 lat ma dorosłego syna z poprzedniego związku,z ktorym mam dobry kontakt.Nie chcę zmieniac tej decyzji.o nieposiadaniu potomstwa,nie ma żadnej presji ze strony mojego partnera bo on już doświadczyl rodzicielstwa.Rozwiązanie idealne 🙂 Śpię ile chcę,nic nie muszę.Patrząc na uchodzcow wojennych nie wyobrażam sobie żebym jak kobiety z Ukrainy uciekala z trojka malych dzieci,w tym niemowlaka.Ekonomiczna przyszlosc naszego kraju wygląda bardzo blado,dodatkowo mamy złą sytuację hydrologiczną i energetyczną.
Jesteśmy z mężem już po 40 stce. Ja nie chciałam mieć potomstwa od kiedy pamiętam. Lubię dzieci a one lubią mnie. Czasami zajmuję się dziećmi siostry. Nie czuję kompletnie chęci posiadania. Stwierdzam że nie nadaje się do tego. Bardzo lubię moje życie. Lubię dużo spać lubię wyjazdy na spontanie lubię też cały dzień być sama jeśli najdzie mnie ochota. Nie jestem egoistką bo wiele rzeczy robię dla innych bezinteresownie. Ja po prostu byłabym bardzo nieszczęśliwym człowiekiem czując jakiekolwiek skrępowanie. Jestem strasznie wypruta gdy zajmuje się dziećmi siostry pod koniec dnia tracę cierpliwość ( nie daje tego poznać po sobie ale w środku aż kipi XD) Do mnie również bardzo przemawiają argumenty pro ekologiczne. Nie rozumiem jak można się z nich śmiać albo nie zwracać na nie uwagi. Jesteśmy z mężem w bardzo dobrej sytuacji finansowej i ostatnio mieliśmy taką myśl żeby za kilka lat zainteresować się tematem adopcji natomiast już większego człowieka ponieważ chcemy pomoc istnieniu które już jest i potrzebuje wsparcia. Zapytałam się męża czy jest w stanie pokochać nie swoje dziecko odpowiedział że ja też jestem,, obca” genetycznie ” a kocha mnie nad życie. 🙂
Cóż dziwnie się czyta mój komentarz powyżej. Piszę że nie chce a później że myśli o adopcji. Poprawie się. Adopcja jest na chwilę obecną odległym tematem. Wymaga wejścia w temat na 100%. Wiem że za 10 lat mogę zmienić podejście do tematu opieki i wychowania więc rozważymy adopcję. Temat rzeka żeby napisać co się czuje i myśli w krótkim komentarzu
Mam 32 lata i bardzo lubię dzieci. Zawsze chciałam mieć choć jedno, ale ostatnio mój długoletni partner, stwierdził, że wybiera bezdzietność. Jestem zagubiona. Boję się, że jako wielbicielka dzieci, skrzywdzę siebie taką decyzją i będę żałować. A czas leci i teraz podjęta negatywna decyzja pozostanie podjęta na zawsze…
Jestem w podobnej sytuacji. Ja akurat nie chcę mieć dzieci, ale szkoda mi mojego faceta, który marzy o tym, by zostać ojcem. Jest to u niego pragnienie bardzo silne. Kiedy powiedziałam mu, że dla mnie to samolubne, że chciałby mieć dziecko, żeby ktoś go kochał bezwarunkowo i nigdy nie przestał być jego, to dodał, że chciałby mieć dziecko właśnie ze mną i że z żadną ze swoich byłych tego nie chciał. No cóż, nie rozumiem dlaczego, ponieważ niejednokrotnie wzbudzał mój bunt prosząc o dziecko i wiele brzydkich rzeczy z tego względu powiedziałam o tym jak będzie wyglądało moje macierzystwo wbrew woli. Nie potrafię pojąć dlaczego jeszcze się nie poddał. Boję się bardzo, że to sygnał, że należy się rozstać, bo nie powinnam robić dla niego czegoś wbrew swojej woli, ani go pozbawiać możliwości posiadania potomstwa. A więc albo on albo ja i dziecko nie będziemy szczęśliwi, jeśli zdecydujemy się być dalej razem. No chyba, że moja miłość mu wystarczy. Pewnie już tego nie przeczytasz, ale jeśli ktoś inny kogo dotyczy ten problem to zrobi, to radzę postępować w zgodzie ze sobą. Różne mogą się wydarzyć rzeczy przecież. Czytałam na innym blogu komentarz kobiety, która zgodziła się na dziecko pod wpływem nalegania męża, chociaż nie chciała być matką, a on ją po porodzie zostawił, porzucił też upragnione dziecko. Postąpiła wbrew sobie, mimo to nie utrzymała faceta, a dziecko jest przez nią niechciane i jeszcze została z tym sama. Także trzeba niestety myśleć o sobie i nie bać się egoizmu, zajrzeć w głąb siebie i pozwolić dojść do głosu swojemu wewnętrznemu ja, by być szczęśliwym. Tak, wiem jakie to trudne. Póki co staram się nie obwiniać się za to, że nie chcę uszczęśliwić swojego faceta. Wiem, że jest to jego decyzja, że przy mnie trwa, nawet jeśli karmi się złudzeniami. Ze swojej strony powiedziałam mu już wszystko co potrzeba, żeby był pewny jakie mam zdanie.
Jest też kwestia tego, że jeżeli związek kończy się z powodu różnicy zdań na temat posiadania dzieci, to nie jest to miłość. Decyzji, by zostać przy swoim zdaniu raczej wtedy się nie żałuje, więc po co ulegać? Tak uważam, ale kimże jestem.
Mam 35 lat nie mam dzieci i nie żałuję ,jakoś tak od dziecka uważałam ,że lepiej się nie urodzić.Raczej mało prawdopodobne żebym chciała mieć raz ,że już wiek a po drugie nie chce robić coś czego nie czuję na siłę. To każdego prywatna decyzja.
Wolę nie żyć niż obudzić się obok dzieci…. Ja zrobiłam aborcje zamiast rodzic … Nie chciałam nawet dziecka widzieć. Kiedy zobaczyłam pozytywny test, powiedziałam, że chcę aborcje i tak się stało. Nie żałuję. Jestem najszczęśliwsza na świecie, że nie mam dziecka. Mam 24 lata, jestem jeszcze młoda i nie mam zamiaru zniszczyć swojego życia 😂😂😂
Zwykle możemy usłyszeć od kobiet które pragną zostać matkami a jeszcze nie mają dzieci, że brak dziecka byłby dla nich strasznym nieszczęściem, życiem pozbawionym sensu, poczuciem bezwartościowości …..
zastanawiam się czym byłoby posiadanie dzieci dla kobiet które nie decydują się na macierzyństwo. Gdyby miały się obudzić następnego dnia i dowiedzieć że są lub będą matka trójki dzieci. Co one by czuły??? Chciałyby je porzucić, zaniedbywalyby je czy zwyczajnie czuły by się nieszczęśliwe jako matki???
Nigdy żadna o tym nie mówiła a bardzo jestem ciekawa uczuć takich osób by bardziej zrozumieć ten świadomy wybór.
Poza tym pozostaje kwestia społeczna. Nasza przyszłość nasz świat w przyszłości kiedy będziemy starzy tworzyć będą ludzie pokolenia naszych dzieci. Osoby które wychowywały dzieci, poświęcały na to swój czas, pieniądze i całego siebie mają w przyszłości równie korzystać z dobrodziejstw naszego świata jak osoby które się do tego nie przykładały i nie wychowywały przyszłego pokolenia??? Czy to jest słuszne? Czy raczej powinno się brać odpowiedzialność za swoje wybory do samego końca…..
Dzień dobry, Doly – poruszyłaś ważny temat, o którym będziemy niebawem pisać. Mamy nadzieję, że rozwieje to część Twoich wątpliwości. Dzięki za zgłębianie tematu! 🙂
Tak, uważam że jest to uczciwe.
Popatrz na to z innej strony.
Osoby, które nie mają dzieci nie korzystają z takich dobrodziejstw jak:
– urlop macierzyński na koszt ZUSu,
– przedszkola, szkoły, żłobki – utrzymywane przez państwo,
– socjalne (500plus, 300plus, etc.),
ale pracują i płacą na to podatki.
Kobiety mające dzieci statystycznie rzadziej pracują niż bezdzietne więc płacą mniej podatków. Ogólnie rodziny z dziećmi nie zawsze płacą podatki, bo mają odliczenia i ulgi a jednocześnie korzystają z tego co podatnik opłacił. Uważam, że to uczciwy układ.
Poza dylematami natury ekologicznej i zdrowym egoizmem wspomnijmy także o aspekcie ekonomicznym. Dziecko kosztuje:)
Małe podsumowanie. Moje dziecko ma teraz 5,5 roku.
Moja ciąża- bezproblemowa, pracowałam do końca 40 tygodnia- kosztowala mnie ok 12 000 zlotych. W sklad tego wchodza badania, diagostyka, koszt poloznej, suplementacja, koszt wyprawki dla bobasa ( a i tak mnostwo rzeczy dostalam od kokezanki, Kamy), wózek itp.
Kazde badanie usg to byl koszt 350 zlotych ( w sumie 4).
Kiedy dziecko jest juz na swiecie kolejnym kosztem sa pieluchy, ktore zmieniasz prawie non stop. Pampersy to koszt miedzy 38-58 zl za paczke. Ubranka- do ok 3 roku zycia zmieniasz je srednio co 2 mce. Czytaj- kupujesz nowe, ew. second hand, ew. ratuja znajomi;)
Szczepionki- panstwo refunduje najtansze, stare szczepionki, ktore w normalnych, cywilizowanych panstwach sa zwykle juz wycofane. Jesli chcesz te nowej generacji- placisz. Koszt 1 dawki to ok 180- 350 zlotych. Niektore maja 2, czasem 3 dawki.
Przedszkole. Pomijam roznice pomiedzy designem, poziomem zaangazowania opiekunow i programem w przedszkolach prywatnych vs panstwowe. Jesli masz 1 dxiecko i zalegalizowany zwiazek, to praktycznie nie masz szans dostac sie do panstwowego. Moje dziecko mialo miejsce 534 😁
Placimy za prywatne przedszkole 1860 zlotych. Jest super, ale czesne tez jest super 🤪
Ubrania dla przedszkolaka. Zimowy zestaw typu: kurtka, spodnie, rekawiczki nieprzemakajace i cieple buty- kupowane czesciowo na sale = koszt ok 960 zlotych.
Plus normalne ubrania, bielizna, czapki, szaliki, koszulki, spodnie, wszystko zmieniane co sezon, bo dziecko rosnie..
Buty- tez zmieniane co sezon, koszt ok 280- 380 zl minimum, jesli maja byc ok pod wzgledem ortopedycznym, ze skory itp.
Do tego cos co zabawy, ksiazki..
To jest worek bez dna..
A co jesli dziecko ma alergie? Specjalna dieta, konsultacje lekarskie. Prywatna wizyta u pefiatry to min 150 zlotych. U specjalisty min 250-300 zlotych.
Leki przy kazdym zaziębieniu ok 80 zlotych.
No i niania.
W Waw to koszt min 3000 zlotych
Fajnie 😃 nic, tylko rodzic.
Do tego dodam postawe pracodawcy, ktorego kompletnie nie obchodzi, ze twoje dziecko 3 raz w tym miesiącu jest chore..
I tzw. home office, ktory z dzieckiem w domu jest fikcja. Nie oszukujmy się 😉
A na koniec dodam, ze w wiekszosci przypadkow to wszystko- ogarnianie tego burdelu, zalatwianie spada na matkę.
Ach- i jeszcze obiady, gotowanie, wakacje, tzw.życie
To tez kosztuje. Fizycznie i psychicznie.
Pozdrawiam
Plus dodam, ze kocham swoje dziecko jak nikogo innego, cieszę się, ze jest, istnieje. Od pierwszej chwili. Daje mi wiele radości; ćwiczy moja cierpliwość 😉 doswiadczenie bycia matka bardzo mnie tez rozwinelo, jako czlowieka. Jak mawiali moi znajomi „ bywa ciezko, ale warto”. Ale nie kazdy musi, nie kazdy chce.
Cztery lata temu w strasznych okolicznościach straciłam ciążę. Od tego czasu nie czuje się na siłach żeby znowu próbować. Patrząc na obecny świat naprawdę szkoda nowej istoty . My cierpimy ,wpadamy w depresję musimy walczyć o swoje a bogaci robią z nami co chcą .Nie chcę żeby moje dziecko żyło na takim świecie gdzie tylko widoki ładne a reszta zostaje wiele do życzenia . Tak świadomie mogę powiedzieć że w wieku 36 lat nie jestem egoistką ,która sprowadzi na świat nową tak naprawdę nie chcianą przez świat istotkę .Smutne ale prawdziwe …
Brawo, kolejny bardzo wartościowy artykuł! Jako mama dwójki dzieci bardzo popieram bezdzietność oraz o kontrolowane rodzenie. Sama wychowałam się z trójką rodzeństwa, mama włożyła kawał roboty ponad siły, aby wychować nas na ludzi (tata zawsze zarobiony). Nie planowałam nigdy dzieci, pierwsze i drugie było wpadką, jeśli można to tak nazwać, ponieważ na dwójkę dzieci mogłam sobie pozwolić finansowo. Jakiś czas temu zaczęłam czuć presję ze strony otoczenia, że takie rodziny jak my powinniśmy mieć po czworo dzieci, ponieważ nas stać. Halo? Słucham? Powinniśmy, bo nas stać? Może nas stać, ale czy naszą planetę stać na to, żeby dalej wyżywić tyle ludzi? Przecież każdy z nas chce jeść, ubrać się (chociaż pomimo, że mamy pieniądze korzystamy z Second handów, staramy się dzieciom kupować używane zabawki itd.) i nie rozumiem komentarzy pt., że ekologia nie jest ważna. Czy kiedykolwiek rodzice zastanowili się ile produkuje się pieluch, które się słabo rozkładają? Niestety wysokie ceny wody, prądu vs względnie tanich pieluch jednorazowych nie przyczynia się też dobrze dla planety, a to jest tylko jeden przykład. Apropo wody, ktoś mówił że za kilka lat mogą być braki. Może nikt nie zauważył na informacje z ostatnich 2 lat w sezonie letnim jak łódzkie miało problemy z wodą. To już nie są tylko prognozy na kartkach, ludzie nie mieli normalnie wody lub było bardzo słabe ciśnienie. Jak zwykle przykre jest tylko to, że z dzieci rezygnują osoby, które są świadome życia, edukują się i moglyby przekazać jakiś potencjał, a rozmnazaja się jak króliki patologiczne rodziny. W przypadku naszego kraju jest to jeszcze okraszone i poklepywane przez religie i inne czynniki, których nie będę tu pisać, żeby nie psuć sobie dnia 😊
Zawsze chciałam mieć dzieci. Nie wiem jaką dokładnie ilość, ale DZIECI. Po wyjściu za mąż odechciało mi się… Pojęcia nie mam co się
stało, ale nagle wizja posiadania dziecka była straszna. Oczywiscie nie pomagały życzliwe komentarze typu „kiedy dziecko?” Mijały lata i poczułam to. Chciałam… Zdecydowałam się i boom, jak bomba co na Hiroszimę spadła. Życie odwróciło się do góry nogami. Były wzloty i upadki, bolesne upadki. Porod cc nawet spoko, ciało jakoś specjalnie nie ucierpiało, więc traumy nie miałam. I na tym koniec… Jedno i już. Za cholere nie czuje instynktu, nie mam ochoty znowu utonąć w pieluchach i przechodzić ponownie tego samego. Spotykam się z ogromną krytyką, zejak to nie chce kolejnego dziecka, przecież powinnam, bo to obowiazekbo w konstytucji jest napisane, że ma być dwójka dzieci minimum i każde inne odstępstwo jest złe. Czemu o tym pisze? Bo nie rozumiem dlaczego my kobiety jesteśmy dla siebie tak podłe. Przecież powinnyśmy sienabardziej wspierać. Nie chcesz dzieci-super będziesz mogła się rozwijać itd., chcesz mieć jedno-super zaznasz bycia matką i bedziesz mieć więcej czasu dla siebie i karierę , chcesz mieć dwójkę /trójkę /więcej super będziecie mieć ciekawie i zabawnie. W kazdej z tych sytuacji są plusy i minusy. My jako kobiety powinnyśmy sie wspierać na każdej płaszczyźnie, bo nikt tak nie zrozumie kobiety jak druga kobieta. Dodawać sobie otuchy. A co robimy?? Krytykujemy się…. To kobiety mają problem, że mam tylko jedno dziecko, to od nich słyszę że robię błąd, ale dlaczego?? Przecież nie wiem co tracę. Nie da się żalowac czegoś czego się nie miało. Zawsze chcemy tego co inni-taka głupia ludzka natura, ale zawsze też widzimy same zalety, a wady niestety też są. Moim marzeniem jest więcej empatii od drugiej kobiety, żebyśmy mogły na siebie liczyć