felieton macierzyństwo niedzietność

Matkom odmawia się tak samo

Felieton Oliwii Mimi Bosomtwe

Matkom odmawia się tak samo
Zdjęcie główne: Mathieu Chirico (Unsplash)

Gdy rozmawiamy o kobiecym prawie do samostanowienia, nie da się uniknąć dyskusji o wpływie poczęcia, urodzenia i opieki nad dzieckiem na życie, za to nadal niewiele mówimy o tym, jak te doświadczenia wpływają na mężczyzn.

1 sierpnia obchodzony jest Międzynarodowy Dzień bez Dzieci. W jednej z internetowych dyskusji przeczytałam, że to niefortunna nazwa, bo jeśli już, to powinien być Międzynarodowy Dzień Bezdzietności. Inaczej kampania antydyskryminacyjna, która ma upodmiotowić osoby (a zwłaszcza kobiety) bez dzieci, przypadkiem uderza w same dzieci. Niefortunność sformułowania natomiast pokazuje, że starając się celebrować indywidualne wybory antyprokreacyjne, być może zaplątaliśmy się w szukaniu swoich tożsamości.

Decyzja o potomstwie zawsze budzi zainteresowanie innych, bez względu na to, czy padnie na dzieci, czy na bezdzietność. Myślę, że sposób wychowywania potomstwa spotyka się z podobnymi reakcjami. Zawsze ktoś się przyczepi, zakwestionuje, uzna, że robimy to źle. Będzie wiedział lepiej, co dla nas i naszych najbliższych jest dobre. Bycie przedmiotem dyskusji łączy dzietne i bezdzietne kobiety. Pomimo to w debacie publicznej stawia się je po dwóch stronach tożsamościowej barykady. Matki kontra niematki. A ja się zastanawiam, czy macierzyństwo lub jego brak musi być źródłem naszej tożsamości w świecie.

Jestem kobietą, taka się urodziłam, tak mnie wychowano i nigdy nie kwestionowałam tego stanu. Jestem autorką tekstów od kilkunastu lat. Przez ten czas zmieniałam wykonywane zawody, ale pisanie towarzyszy mi, odkąd nauczyłam się zestawiać litery ze sobą. Jestem matką od prawie dwóch lat. Nie czuję, by ta nowa tożsamość, wytworzona w wyniku relacji z dzieckiem, całkowicie wyparła pozostałe. Myślę, że matką mojej córki jestem przede wszystkim dla niej, pracowniczek jej placówki opiekuńczej i spotykanych tam rodziców innych dzieci. Pewnie też dla państwa, głaszczącego moją dzietną rodzinę różnymi benefitami, by osłodzić decyzję, którą podjęłam wbrew dominującym tendencjom demograficznym.

Decyzja o potomstwie zawsze budzi zainteresowanie innych, bez względu na to, czy padnie na dzieci, czy na bezdzietność. Myślę, że sposób wychowywania potomstwa spotyka się z podobnymi reakcjami. Zawsze ktoś się przyczepi, zakwestionuje, uzna, że robimy to źle. Będzie wiedział lepiej, co dla nas i naszych najbliższych jest dobre.

Przez większość dorosłego życia myślałam, że nie zostanę mamą. Dziecko zdawało mi się trudnym kompromisem z aspiracjami, które ciągle rosły, zamieniając się w potrzeby do zaspokojenia. Chciałam więcej pracować, podróżować, lepiej wyglądać i żyć. Odpowiedzialność, także finansową, za nowego człowieka postrzegałam jako przeszkodę na drodze nieustannego awansu. Z perspektywy czasu myślę, że bywa różnie. Otaczają mnie matki, które dzieci zmusiły do trudnych ustępstw, i takie, dla których macierzyństwo stało się trampoliną do osiągania celów. Myślę, że każda teza może łatwo znaleźć opowieść uzasadniającą, choć badania dotyczące rynku pracy przynoszą gorzkie wnioski o wpływie macierzyństwa na karierę.

W kwestii szukania tożsamości i budowania na niej swojego wizerunku pozostaję sceptyczna. W założeniu proces ten ma prowadzić do odkrywania nowych wspólnot, wykraczających poza rodzinę, pracę czy krąg znajomych. Ma być narzędziem zmiany politycznej i upodmiotowienia ludzi wcześniej pomijanych. W praktyce często zdaje mi się narzędziem podziału, bo najłatwiej budować tożsamość na różnicy wobec jakiejś zbiorowości. A potem sprzedać. Nowe tożsamości doskonale sprawdzają się w marketingu.

Myślę, że matką mojej córki jestem przede wszystkim dla niej, pracowniczek jej placówki opiekuńczej i spotykanych tam rodziców innych dzieci. Pewnie też dla państwa, głaszczącego moją dzietną rodzinę różnymi benefitami, by osłodzić decyzję, którą podjęłam wbrew dominującym tendencjom demograficznym.

Kim właściwie jest kobieta niedzietna? A co, jeśli życie oferuje nam zawsze to samo? To, co w pierwszym odruchu widzę jako zalety pewnej niezależności – bo najczęściej chodzi właśnie o tę niezależność od potrzeb małych ludzi – może się okazać splotem pozytywnych zbiegów okoliczności, tylko umownie powiązanych z macierzyństwem lub jego brakiem. To, czy mogę się spakować i w krótkim czasie przeprowadzić na przysłowiowy drugi koniec świata, zależy być może bardziej od tego, gdzie pracuję, czy spłacam kredyt na mieszkanie i jak sobie radzę w nowych sytuacjach, niż od odpowiedzialności za dziecko. Oczywiście, jeśli wszystkie kryteria okażą się spełnione, niechęć potomstwa do wyjazdu może być ostatecznym hamulcowym, ale przecież nagłe przeciwności nie muszą wynikać z relacji rodzicielskiej. Kłody pod nogi może rzucić wzrost stóp procentowych, zdiagnozowanie choroby jajników czy inna relacja opiekuńcza, chociażby ze starzejącą się matką. Iluzja niezależności pryska. Wszyscy jesteśmy tak samo uwikłani w sytuacje, na które nie mamy wpływu. Tylko o dzietności można zdecydować, dlatego tak chętnie o niej dyskutujemy. Decyzje to narzędzie kontroli.

Łatwo mi sobie wyobrazić, że czytelniczka zarzuci mi odwracanie kota ogonem. Przecież rzecz jest o kobietach, którym nie daje się prawa do niedzietności. Nęka się je sakramentalnym „Jeszcze ci się zmieni, przekonasz się”; podkopuje poczucie własnej wartości; delikatnie wypycha z kręgu przyjaciółek, które nagle rok po roku, w wyniku dziewięciomiesięcznej przeprawy ze swoimi ciałami, lądują na brzegu matczyności. Dokładnie tak samo jak ta, która zostaje matką, może stracić na towarzyskiej atrakcyjności w oczach tych niezależnych. Można sobie opowiedzieć dowolną historię. Kwestionowanie prawa do niedzietności to kolejna odsłona odmawiania kobietom prawa do przeżywania swojego życia po swojemu. Cokolwiek to znaczy. Matkom odmawia się tak samo. Więc może to wszystko nie jest o (bez)dzietności, lecz o kobiecości, w którą zawsze ktoś wściubia nos.

Oliwia Mimi Bosomtwe

Wierzy, że pisanie może zmieniać świat. Absolwentka Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2014 roku redaktorka i autorka tekstów na tematy związane ze społeczeństwem, z kulturą i inkluzywnością. Współpracowała z Res Publicą Nową i magazynem „Wysokie Obcasy Praca”, publikowała też w czasopismach naukowych. W 2018 roku dołączyła do redakcji Noizz.pl, w latach 2020-2023 była tam redaktorką naczelną. Należy do rady doradczej Fundacji Inspiring Girls Polska. W czerwcu nakładem wydawnictwa W.A.B. ukazała się jej książka „Jak biały człowiek. Opowieść o Polakach i innych”.

Dodaj komentarz