Spokój, powtarzalność, udoskonalanie techniki – z tym większości z nas kojarzy się joga. Warto przy tym pamiętać, że równie ważna jest praktyka w zgodzie ze sobą, z możliwościami ciała, nastrojem i poziomem energii danego dnia. Zdaje się, że nasza dzisiejsza bohaterka czerpie z tego podejścia pełnymi garściami także w macierzyństwie. A my dodatkowo wspieramy ją w tym, by spokój zdominował świąteczne zakupy. Z polecajkami, które znajdziecie na końcu artykułu, na pewno będzie o to łatwiej również w opcji last minute.
Olga Guz, joginka i nauczycielka, jest w trakcie wyjątkowo trudnej, a jednocześnie satysfakcjonującej sekwencji. Dwa miesiące temu została drugi raz mamą. Do prawie trzyletniego Juliana dołączył młodszy brat Feliks. Z otwartością i czułością wobec siebie i najbliższych opowiada o trudnościach i codziennych perturbacjach. A także rzeczywistości mamy dwójki – czasem rozmijającej się z założeniami, ale często zaskakującej na plus!
Razem z Olgą i jej ekipą zapraszamy do wspólnego przedświętowania – bo świąteczna atmosfera to nie pogoda za oknem i przystrojone mieszkanie, a to, co jest w środku nas. Domowe ciepło, miłość i zgoda na to, by nie było idealnie, ale po naszemu. I tego życzymy wszystkim przyszłym, początkującym i doświadczonym rodzicom. Miłej lektury i prawdziwych świąt w sercu!
Jak się masz, mamo dwójki? Jak ci jest w tej roli?
Dziękuję, mam się całkiem nieźle. Co prawda dopiero wyszliśmy z naszej pierwszej grupowej choroby, więc trochę bardziej niż zwykle potrzebuję ciszy i spacerów na świeżym powietrzu. W roli mamy czuję się wspaniale. Ale szczerze przyznam, że kiedy urodził się młodszy syn, Feliks, byłam przerażona. Teraz już wiem, że faktycznie pojemność serca jest nieograniczona i mieści więcej niż jedno dziecko.
Bardziej przerażona i zagubiona byłaś teraz niż trzy lata temu, gdy urodził się Julek? Co cię zaskoczyło najbardziej przy drugim dziecku?
Pewne rzeczy, takie jak „obsługa” niemowlaka, są dla mnie dużo prostsze. Wysypiam się znacznie lepiej niż przy małym Julku, a nawet lepiej niż w ciąży. Przebieranie, karmienie, logistyka są łatwiejsze. Jednak drugi połóg i ten czwarty trymestr, który nadal trwa, okazał się emocjonalnie dużo cięższy. Po narodzinach Julka byłam w różowej bańce szczęścia. Mogłam godzinami po prostu się w niego wpatrywać i zasadniczo niczego innego nie potrzebowałam.
Nie powtórzyło się to teraz?
Z Felkiem było trochę inaczej. W szpitalu dopadł mnie baby blues, a dodatkowa doba poza domem doprowadziła mnie do płaczu. Bardzo, bardzo tęskniłam za moim starszym synkiem. Wtedy jeszcze nie wyobrażałam sobie, jak to możliwe, że będę miała dla nich tyle samo miłości, i było to dla mnie bardzo trudne. Po powrocie do domu byłam spokojniejsza, ale nadal pełna emocji. Średnio radziłam sobie z hormonalną huśtawką, a czasu na regenerację nie było. Julek pierwsze kilka tygodni spędził z nami w domu, więc ten spokojny start, który pamiętałam z pierwszego połogu, pozostał tylko w sferze moich marzeń.
Masz za sobą trudne doświadczenie – dziękuję, że otwarcie o tym mówisz. Co byś podpowiedziała innej młodej mamie na tym etapie? Jak się sobą zaopiekować?
Myślę, że warto o tym mówić najbliższym, znaleźć dla siebie coś w rodzaju wentyla bezpieczeństwa. Myślę, że potrzebujemy wtedy poczucia, że ktoś nas rozumie, mimo że same nie do końca rozumiemy sytuację, w której się znalazłyśmy. Polecam rozmawiać z innymi mamami – świadomość, że ktoś również przechodził przez tak trudny czas, jest bardzo pomocna. Pamiętam, że słyszałam kilkukrotnie od innych mam, że miłość do dziecka nie pojawiła się od razu, że to normalne. Jednak kiedy coś takiego cię spotyka, masz wrażenie, że coś jest nie tak. Mnie pobyt w szpitalu bardzo przygnębił, tęsknota za Julkiem była nie do zniesienia, czułam też, że potrzebujemy się z Feliksem dotrzeć. To na szczęście nastąpiło szybko. W domu te emocje pierwszych dni, jakieś napięcie związane ze zmianą, dotknęły tak samo Bartka, jak mnie. Oswajanie się z nową sytuacją było bardziej walką o przetrwanie niż miłym czasem wspólnego wicia gniazda. Na szczęście emocje opadły, dotarliśmy się z Felem i już jest OK. Nieocenione były wtedy dla mnie rozmowy z przyjaciółkami, ale też codzienna pomoc – w gotowaniu, sprzątaniu i opiece nad Julianem.
Co jest teraz, na tym etapie, z kilkulatkiem i maluszkiem, najtrudniejsze?
Chyba najtrudniej jest w chorobie – przy maluszku jestem zupełnie bezradna wobec takich rzeczy jak katar czy kaszel i potrafią mnie nieźle zestresować. Osłabione organizmy to więcej humorków i zmian nastrojów, do tego – jak wiadomo – cały czas w domu. Mniej energii i więcej wyzwań potrafią dawać w kość, i to nie tylko z dwójką dzieci. Bardziej skomplikowane jest też wychodzenie z domu, przemieszczanie się i związana z tym logistyka, ale dopóki Feliks jest w pełni obsługiwany przeze mnie, nie jest najgorzej. To dużo łatwiejsze niż mający swoje zdanie na każdy temat kilkulatek, który nie zawsze chce współpracować.
Czy ktoś was wspiera na co dzień w opiece nad chłopcami?
Przedszkole! Kocham placówki. [śmiech] Julian poszedł do żłobka przed drugimi urodzinami i chociaż adaptacja trwała długo i była wymagająca dla naszej dwójki, to sukcesywnie wydłużał się jego czas w żłobku, a ja powoli odzyskiwałam swoją przestrzeń. Teraz też ten czas jest dla mnie bardzo cenny – mam kilka godzin w ciągu dnia, podczas których jestem tylko z Feliksem. Julian miał mnie dla siebie non stop prawie przez dwa lata, a Felek od urodzenia jest „tym drugim”. Mogę również liczyć na pomoc przyjaciółek, od zadań specjalnych jest Alka – niania, która pozwala nam raz na kilka miesięcy wyjść wieczorem. Chociaż nie mieszka w Warszawie, to pomocą bywa moja mama, z którą Julian uwielbia spędzać czas.
Jak wygląda twój status zawodowo-rozwojowy? Jak długo pracowałaś w pierwszej ciąży? A jak było z tym w drugiej ciąży, z dzieckiem u boku?
Te dwie ciąże różniły się od siebie diametralnie. W pierwszej pracowałam do ósmego miesiąca, to była bardzo aktywna ciąża. Prowadziłam zajęcia, organizowałam wyjazdy. Po porodzie właściwie nie wróciłam do tego zajęcia w stu procentach. Zdarzały mi się zajęcia online i stacjonarne, ale myślę, że na powrót w takim wymiarze, jaki mi się marzy, poczekam jeszcze kilka lat. Starałam się dbać również o swoje potrzeby, a gdy tylko mogłam – wróciłam do regularnej praktyki. Udało mi się zrobić studia podyplomowe i kilka razy wyjechać, między innymi na warsztaty, najczęściej zabierałam Julka ze sobą. W drugiej ciąży zdecydowanie mniej pracowałam, ale udało mi się częściowo zrealizować projekt wnętrzarski i przeżyć wakacje bez żłobka, więc bilans oceniam na plus. Jeżeli znajduję czas dla siebie, wyciskam go maksymalnie. Staram się jednak nie spinać i dać sobie i dzieciom czas. Mam to ogromne szczęście, że mogę sobie pozwolić na to, żeby z nimi być, i chociaż czasem przewracam oczami i głośno wzdycham, to całkowicie się w tym spełniam.
Czy i jak joga wspiera cię na co dzień, również na tak wczesnym etapie macierzyństwa?
Wspiera mnie bardzo, chociaż niestety nie zawsze w formie fizycznej praktyki. Joga to dla mnie nie tylko asany i wchodzenie na matę, ale też chwile zatrzymania, uważność, filozofia. Staram się wplatać jej formalne elementy w codzienność, ale przyznam, że z dwójką dzieci to często jeszcze nieosiągalne. Zdarza mi się wejść na matę kilka razy w tygodniu, czasem na 5 minut, a czasem na 50, ale ta praktyka wciąż jest bardzo poszatkowana, ciągle mnie coś rozprasza. Formalnej medytacji czy praktyki oddechu nadal nie ma w moim rozkładzie dnia. Wciąż sobie obiecuję, że będę wstawała przed chłopakami. Korzystam jednak z czasu usypiania. Kiedy już przestajemy gadać i wariować, lubię zeskanować ciało – to jedna z metod medytacji, odpowiednia na czas leżenia między chłopakami.
Jak spędzicie pierwsze święta we czwórkę?
Jak co roku będziemy u moich rodziców, więc przed nami bardzo rodzinne święta. Julian urodził się dzień przed Wigilią, święta to też czas obchodzenia jego urodzin i przyznaję, że w tym roku jestem jeszcze bardziej podekscytowana! Trzylatek już naprawdę wszystko rozumie i także jemu udziela się magia świąt. Święta z dziećmi w domu to zupełnie inny wymiar, a im więcej radości im sprawia ubieranie choinki, robienie pierniczków i przyjmowanie i dawanie prezentów, tym więcej radości mamy my.
Co jest najfajniejsze w byciu mamą?
To chyba ta nowa codzienność, w której cały czas dużo się dzieje. Jest więcej wszystkiego – radości, uśmiechów, ale też krzyków, łez i przytulania. Bycie takim spokojnym miejscem dla tych małych ludzi to dla mnie bardzo uszczęśliwiająca rola w życiu.
Bez czego nie wyobrażasz sobie macierzyństwa?
Nie wiedziałam tego, dopóki nie zostałam mamą, ale nie wyobrażam sobie macierzyństwa… bez innych mam, które cały czas są w centrum mojego życia – możemy bez ograniczeń rozmawiać o dzieciach albo ostentacyjnie unikać ich tematu i na przykład razem wyjechać. Możemy spokojnie pić kawę, kiedy nasze dzieci nawiązują pierwsze relacje. Macierzyństwo otworzyło mi więc drzwi do mojego ulubionego, tajnego klubu – klubu mam – i bardzo lubię być jego członkinią.
Czego się o sobie dowiedziałaś dzięki byciu mamą?
Mam w sobie zdecydowanie więcej spokoju i cierpliwości, niż kiedykolwiek przypuszczałam. Myślę, że procentuje tu kilka rzeczy – praktyka jogi, wiek, terapia, ale też fakt, że macierzyństwo jest moją wymarzoną rolą i bardzo świadomą decyzją. Prawdą jest również, że cały czas dowiaduję się o sobie nowych rzeczy, bo wraz z wiekiem dziecka rosną wyzwania i uczę się sobie z nimi radzić. Może więc dowiedziałam się, że mam więcej siły, niż mi się wydawało?
Co – na podstawie tego, co już wiesz o byciu mamą – powiedziałabyś sobie na początku tej drogi?
Jesteś na właściwej drodze, gratulacje!
***
Mama potrzebuje wsparcia w codzienności nie tylko od święta. Od pielęgnacji cery po rowerowe wyprawy – w każdej sytuacji warto wybierać skuteczne rozwiązania, przyjemne w użytkowaniu i pasujące do stylu życia rodziny. Co dla siebie i swoich synów wybrała Olga? Sprawdźcie i notujcie – te produkty świetnie sprawdzą się w roli prezentów pod choinkę dla maluszka, przedszkolaka lub mamy.
PRZYTUL PIESKA JULES’A OD LILLIPUTIENS
Nawet jeśli nie jesteście gotowi na kolejnego pupila w domu, zaproście do zabawy zwierzaki marki Lilliputiens! Do rodzinki dołączyli właśnie piesek Jules i koteczka Jeanne. Uroczy przyjaciele będą towarzyszyć w zabawie od pierwszych miesięcy życia, jednocześnie stymulując rozwój poznawczy i motoryczny. Dla najmłodszych – wibrująca maskotka, która przyciąga wzrok i rozwija zmysły. Zawieszona przy wózku lub foteliku samochodowym z czasem stanie się ulubioną przytulanką. Tułów pieska po naciągnięciu wibruje, dostarczając przyjemnych doznań sensorycznych i dźwiękowych. Niebieski piesek występuje również w innych wydaniach – jako aktywizująca zabawka z gryzakiem, grzechotką i szeleszczącymi elementami, a także maskotka z akcesoriami wspierająca zabawy w dom. „Julek kocha psy i kolor niebieski, więc niebieski piesek, w dodatku taki, który nazywa się jak on – szaleństwo!”, śmieje się Olga. Kolejna nowość w ofercie belgijskiej marki, w dodatku już doceniona w konkursie Zabawka Roku, to książeczka edukacyjna. To historia o nauce samodzielnego ubierania się – razem z wesołymi kompanami będzie to o wiele łatwiejsze! Jeśli szukacie sposobu na oswojenie poranków w żłobkowej lub przedszkolnej szatni – to właściwy kierunek!
ŚMIAŁO PRZED SIEBIE Z CARIBOO
Sezon rowerowy może trwać cały rok! Szczególnie z rowerkiem Magnesium Air – z optymalną amortyzacją, bezpieczeństwem potwierdzonym międzynarodowymi certyfikatami i przyjemnym designem. Bonus dla małych rowerzystów i rodziców – rowerek jest lekki, więc gdy jazda nieco zmęczy, doniesienie go do domu nie będzie problemem. „Widzę, jak z odpowiednim sprzętem Julek szybko nabiera pewności siebie. Nie spodziewałam się, że dziecko w tym wieku może tak sprawnie jeździć na różnych pojazdach!”, mówi Olga. Zgadza się, już trzylatki świetnie poradzą sobie z balansową hulajnogą LEDstar. I będą świecić przykładem, dosłownie – deck hulajnogi po naciśnięciu przycisku świeci, w wybranym kolorze lub tęczowym miksie. Co będzie dalej? Rowery, rolki na poziomie pro i kosmiczne hulajnogi z oświetleniem LED odpowiednie dla starszaków znajdziecie w ofercie siostrzanej marki Movino.
ŚWIĘTA W STUMILOWYM LESIE (I NIE TYLKO TAM) – ŚWIAT KSIĄŻKI
„Gdy wyobrażałam sobie kiedyś, co będę robić jako mama, to marzyłam o przedstawieniu ulubionych bohaterów mojego dzieciństwa swoim dzieciom. I nadal niesamowicie mnie to wzrusza”, mówi Olga. Nic dziwnego! Cofnięcie się do własnych wspomnień to ekscytująca przygoda. Taką podróż w czasie zapewnia nam wydawnictwo Świat Książki dzięki współczesnym książkowym wydaniom klasyków Disneya. To wciągające historie, przepiękne ilustracje i szczęśliwe zakończenia – czego chcieć więcej do wspólnej lektury? Wśród nowości są „Cztery pory roku w stumilowym lesie”, do których zaprasza Kubuś Puchatek z przyjaciółmi. Ta radosna ferajna pojawia się również w tomie „Świąteczne opowieści”, a to lektura obowiązkowa w tym wyjątkowym czasie!
PLAN: NAWILŻANIE Z ORGANIQUE
Zima nie jest najbardziej przyjazną dla skóry porą roku. Zmiany temperatury i suche powietrze podrażniają cerę – te okoliczności wymagają włączenia wyjątkowo otulającej i skutecznej pielęgnacji! Ratunkiem dla skóry są naturalne formuły marki Organique. Efektywnie wiążą wodę, zapewniając optymalny poziom nawilżenia. Łagodne składniki, jak oleje z nasion i roślinne ekstrakty, nie podrażniają szczególnie wrażliwej skóry młodej mamy. Gwarantują komfort i widoczną poprawę kondycji cery. Olga przyznaje: „Mój plan dnia nie przewiduje regularnego wysypiania się i czasu na wieloetapową pielęgnację. Bardzo polubiłam serum – szybko się wchłania i daje efekt wow!”. Do jej kosmetyczki dołączyły także krem do twarzy i krem pod oczy z miąższem dyni. Ten składnik rozświetla i wzmacnia osłabioną burzą hormonalną i niesprzyjającymi warunkami atmosferycznymi cerę.
CZUCZU DLA MAŁYCH I NAJMNIEJSZYCH
Pojawienie się na świecie młodszego rodzeństwa to mnóstwo zmian w życiu przedszkolaka. Ręce taty są często zajęte noszeniem, mama jest uziemiona podczas karmienia, a gdy maluch śpi – niespecjalnie są warunki do głośnych szaleństw. Dla ciekawego świata Julka to nie problem – lubi spokojne zabawy, a szczególnie te z kartonowymi pomocami spod znaku CzuCzu! Puzzle Kosmos i Alfabet rozwijają kluczowe dla kilkulatków kompetencje, jak koncentracja czy logiczne myślenie, jednocześnie zachęcając do odkrywania różnych sposobów na zabawę. Samodzielnie, z rodzicami, w parze z najlepszym kolegą – kombinacji jest mnóstwo! A gdy młodszy brat się obudzi, czas na wspólną lekturę z biblioteczką pierwszych słów i książeczkami kontrastowymi. „Pierwsze książeczki Czuczu dostałam już w wyprawce dla Julka! Bardzo lubię te pomysłowe zabawy w prostej formie”, mówi Olga.
KICIA KOCIA ZAPRASZA!
Czy jest tu jakaś rodzina, która nie zna małej kotki i jej przyjaciół? Szczerze wątpimy! Kicia Kocia od dobrych kilku lat jest w absolutnym topie książek dla najmłodszych. Co o kociej bohaterce myśli Olga? „Tłumaczy emocje, pokazuje codzienne sytuacje i wyjątkowe wydarzenia, jak podróż pociągiem czy wyprawa na plażę. A to wszystko w przyjaznej, zrozumiałej dla dzieci formie”. Autorka serii nie spoczywa na laurach i razem z wydawnictwem Media Rodzina prezentuje kolejną nowość. Tym razem Kicia Kocia zachęca do lektury i wspólnej zabawy! „Domek Kici Koci” to pierwsza aktywizująca książeczka 3D z wyjmowanymi elementami. Po rozłożeniu przedstawia pomieszczenia z kociego domku, które można umeblować elementami z dołączonego arkusza. Kicia Kocia i jej przyjaciel Pacek również wychodzą z kart książki w postaci tekturowych figurek. Rozgośćcie się!
Materiał powstał we współpracy z markami: Lilliputiens, Cariboo, Świat Książki, Organique, CzuCzu, Media Rodzina.