Grudniowe porody, czyli #rodzew2021 - Ładne Bebe

Grudniowe porody, czyli #rodzew2021

Prawda jest taka, że gdy piszę te słowa, jedna z moich rozmówczyń jest już mamą, a dwie mogą być w każdej chwili. Te spotkania były o ich nadziejach i obawach. Mimo że to kolejny rok pandemii, to dziewczyny pozytywnie mówią o opiece okołoporodowej oraz zmianach, jakie czekają ich w szpitalach. Trochę jawi mi się to jako iskierka dobra i nadziei w tych trudnych czasach.

Wszystkie łączy grudniowy poród, a dwie z nich – AsiaSandra – mieszkają w Niemczech. Gabi za to chwali sobie mieszkanie w polskich górach, w niewielkiej miejscowości Maniowy koło Czorsztyna. Do macierzyństwa raczej podchodzą ze spokojem i liczą się z tym, że może to być „let it flow”. Poznajcie historie przyszłych (lub już obecnych) mam z końcówki tego roku. Ostatni odcinek cyklu #rodzew2021 poleca się czytaniu.

EDIT: Po naszej rozmowie okazało się, że Gabi została już mamą – całą redakcją gratulujemy!

Sandra

#pokoikodmamy

Sandra mieszka w Berlinie od 11 lat i jest projektantką wnętrz. Jej historia z wnętrzami zaczęła się od projektów dla rodziny i znajomych, a od roku działa pełną parą, ciesząc innych pomysłami z własnego studio. Już zrobiła sobie przerwę od pracy, a po przyjściu na świat małego Ralpha chce poświęcić czas małemu i rodzinie oraz uczyć się życia trochę na nowo. Wyczuwamy piękne wnętrze dla syna!

#pragmatyzm

Termin mam na połowę grudnia, ale mam nadzieję, że „Kevina” obejrzę już z domu (śmiech). Do porodu podchodzę zadaniowo. Nie mam specjalnych oczekiwań, chciałabym po prostu, żeby wszystko przebiegło bez komplikacji. Przeszłam szkołę rodzenia online i na pewno rozwiało to dużo wątpliwości i pokazało mi możliwe scenariusze. Jest to nasze pierwsze dziecko, nie nastawiam się na nic. Podchodzę do tematu pragmatycznie, będę czekać, co się wydarzy, i myślę, że wszystko będzie dobrze!

#pandemia

W kontekście ciąży nie ma dla mnie różnicy, jeśli chodzi o pandemię. Może poza tym, że mój mąż Paweł nie może być w poczekalni u lekarza, tylko przychodzi na samo badanie USG. Na ten moment w szpitalu też będzie mógł ze mną być – oboje jesteśmy szczepieni, a to ma tutaj znaczenie. Mam nadzieję, że wszystko zostanie bez zmian. Opieka w Berlinie jest bardzo dobra, mam swojego lekarza, a szpital miałam zorganizowany już w 16. tygodniu ciąży. Ten, który wybrałam, daje możliwość, żeby wcześniej się zarejestrować. Byłam również na spotkaniu zapoznawczym, to też fajna opcja. Naszukałam się jedynie położnej, w Niemczech jest ich mało i trzeba odpowiednio wcześnie zacząć szukać. Jeśli chodzi o sam poród, na pewno jestem dużo spokojniejsza, niż gdybym miała rodzić w Polsce.

#oczekiwania

Teoretycznie podzieliliśmy się z Pawłem opieką nad dzieckiem, jak przy obowiązkach domowych, czyli: kto, w czym jest lepszy, będzie to robić, ale w praktyce się okaże i będziemy modyfikować to na bieżąco. Moja praca jest i czeka, ale trzeba najpierw wszystko ułożyć z nowym członkiem rodziny i wtedy będzie na nią czas.

Asia

#fotografia

Asia mieszka w Niemczech od niedawna. Po urodzeniu pierwszej córki zajęła się fotografią. Sama mówi, że to był punkt zwrotny w jej życiu – gdy okazało się, że chętnych na zdjęcia przybywa, postanowiła postawić wszystko na jedną kartę i zajęła się tylko tym, porzucając etatowe zajęcie. To dało jej elastyczny czas pracy i możliwość bycia częściej z dziećmi. Teraz czeka na trzeciego malucha.

#odczarowanie

Jestem mamą dwóch dziewczynek. Każdy poród był inny, każdy wyjątkowy. Pierwszego wyczekiwałam z ogromnym entuzjazmem, ponieważ nie miałam żadnego odniesienia. Okazał się on dość trudnym i traumatycznym doświadczeniem. Drugiego porodu bardzo się bałam, bo wiedziałam, że czasem dobre nastawienie nie wystarcza. Ale podeszłam do niego bardzo zadaniowo i przede wszystkim trafiłam na cudowny i bardzo pomocny personel medyczny, na czele ze wspierającą położną. Najzabawniejsze jest też to, że na drugi poród pojechałam sama – oczywiście niczego nieświadoma. Miało to być tylko rutynowe KTG i kontrolne badanie krwi, a okazało się, że poród właśnie się zaczął. Pamiętam ten słoneczny marcowy dzień, czułam, że tym razem będzie wszystko dobrze. I tak właśnie było. Po 6 godzinach od przyjęcia do szpitala nasza druga córeczka Gosia była już z nami. Drugi poród odczarował trudne i bolesne przeżycia po tym pierwszym. Teraz jestem spokojniejsza. Staram się przyciągać dobre myśli i nastrajać pozytywnie na poród oraz na zmiany, które niebawem nastąpią.

#todobrymoment

Dziewczynki są już bardzo samodzielne, co naprawdę przy dość wymagającej ciąży było sporym ułatwieniem w naszej codzienności. Jest między nimi nieduża różnica wieku i świetnie się dogadują, bawią się razem, mają wspólnych przyjaciół. To już ten wiek, kiedy mogę wypić ciepłą kawę i wziąć długą kąpiel w wannie. Najtrudniejsze organizacyjnie są zwykle poranki, ponieważ wyprawienie dziewczynek i rozwiezienie ich do placówek jest zawsze na mojej głowie, podobnie jak ich odebranie. W Niemczech panują również nieco inne przepisy niż w Polsce dotyczące dzieci szkolnych, dlatego mamy ściśle określoną poranną oraz wieczorną rutynę, by w szkole być już na 7:50. Wstajemy dość wcześnie, dzięki czemu wieczory zwykle mamy wolne (dziewczyny też wcześnie kładą się spać).

Popołudnia to czas na przyjemności, na wspólne gotowanie, na spacery i aktywności dostosowane do pogody oraz na naukę. Wieczorem, kiedy wraca mój mąż, spotykamy się całą rodziną przy stole, by zjeść kolację i porozmawiać. Myślę, że jesteśmy całkiem dobrze zorganizowani i nasza codzienność jest dość przewidywalna. Jestem bardzo ciekawa, jak zmieni się nasza rutyna. Początki na pewno będą dla każdego z nas przełomowe, ale w końcu dojdzie kolejny malec do kochania, do całowania i przytulania, więc wszyscy wyczekujemy tego z wielką ekscytacją. Staram się poświęcać jak najwięcej czasu dziewczynkom, również każdej z osobna. Dużo rozmawiamy o tym, co nadchodzi, bo wiem, że największa zmiana będzie właśnie dla nich. Do tego mój mąż jest obecny i bardzo wspierający w obu swoich rolach.

#pandemia

Może gdyby to była moja pierwsza ciąża, czułabym się ograniczona przez pewne obostrzenia. Jednak mam już doświadczenie, dlatego nie odczuwam jakoś szczególnie, że ta ciąża przypada na czas pandemii. Największą niedogodnością jest to, że nie ma możliwości, by partner uczestniczył w wizytach u lekarza. Mam również za sobą pobyt w szpitalu i na pewno byłoby łatwiej, gdyby ktoś bliski mógł mi wtedy towarzyszyć. Ale z racji tego, że mamy już dzieci w wieku szkolno-przedszkolnym, to ograniczenie wynikałoby i tak również z potrzeby zaopiekowania się dziećmi w tym czasie.

Nie miałam problemów z dostępnością do specjalistów podczas ciąży i przez cały czas czuję się bardzo dobrze zaopiekowana. Dodatkowym atutem prowadzenia ciąży w Niemczech jest to, że wszystkie badania wykonuję na miejscu, gdzie pracuje mój ginekolog. To było dla mnie pozytywnym i miłym zaskoczeniem, podobnie jak jakość usług dostępnych w ramach ubezpieczenia. Podczas porodu w szpitalu, który wybrałam, jest możliwość, by partner towarzyszył rodzącej – chcielibyśmy z niej skorzystać. Tak naprawdę dopiero się okaże, czy logistycznie nam się to uda i w jakiej porze dnia będę rodzić.

Gabi

#pazy

Studio urody Diva to, jak sama mówi, jej pierwsze dziecko, które stworzyła w 2017 roku. Pomysł był trochę przypadkowy. Gabi wybrała technikum odzieżowe, gdzie mogła wyżyć się kreatywnie. Po szkole było studio kosmetyczne, bo jednak potrzebowała kontaktu z ludźmi, no i przyszedł czas na pracę w salonie. A od dwóch lat ma własny – to jej miejsce. Myśli, by po okrzepnięciu jako świeża mama zacząć pracować – raz, dwa razy w tygodniu. Choć sama przyznaje, że planowanie czegokolwiek przy tak małym dziecku jest dość karkołomne.

#porodrodzinny

Wolę nie mieć oczekiwań. Nastawiałam się jakiś czas temu, że będzie to na pewno poród naturalny, ucieszyłam się, kiedy Stary oznajmił, że chce brać w tym udział, że będzie poród rodzinny i te magiczne (podobno) chwile zaraz po, szkoła rodzenia itd. I nagle – bang! Covid rozkręcą się na całego! Nasz bąbelek jest leniwy – zapewne po rodzicach – i nie ma zamiaru się odwrócić do wyjścia, więc na razie mam widmo cesarki, której nie chciałam… No, ale cóż, przepracowałam to, bardzo pomaga mi wsparcie Piotrka. Przestałam po prostu o tym myśleć, bo może się okazać, że dziecko się zdecyduje w ostatniej chwili i jednak będzie poród naturalny. Jeśli miałam jakieś wątpliwości, to szukałam odpowiedzi, ale nie przekopując przesadnie poradników. No i najważniejsze (według mnie): zadbałam o czas dla siebie i Starego – bo jak wiadomo, potem może być różnie.

#pandemia

Nie odczułam dyskomfortu w ciąży w związku z pandemią – no, może trochę ciężej oddycha się w maseczce. Może też to kwestia mieszkania w malutkiej miejscowości. Jedyne, co będzie na pewno inne, to brak możliwości odwiedzin w szpitalu, no i prawdopodobnie żadnych porodów rodzinnych – ale u nas i tak pewnie będzie ta cesarka, więc w zasadzie to bez różnicy. Tak czy siak – damy radę! Najważniejsze, żeby nie było żadnych komplikacji, a reszta jest mało istotna.

#letitflow

Pewnie każdy przyszły rodzic – zwłaszcza pierwszego dziecka – zakłada, że NA PEWNO będzie robić TO i TAMTO, a tego i tego na pewno NIGDY nie zrobi! Jedno jest pewne – życie wszystko zweryfikuje. Myślę, że każdy rodzic wie, co dla jego dziecka jest dobre, i przede wszystkim każdy rodzic powinien dostać szansę „nauczyć się” swojego dziecka.

Bardzo byśmy chcieli, żeby nasz mały człowiek podzielał zajawkę do wypraw vanem – tych mniejszych, a później większych. Staramy się na nic nie nastawiać, żeby się po prostu nie rozczarować.

Kończymy cykl w tym roku i szukamy nowych historii na kolejny! Czy są tu z nami mamy #rodzęw2022? Piszcie do nas.

 

POST1-scaled.jpgsandra-scaled.jpegsandra4.jpgsandra3.jpgsandra2.jpegDSC_0625_poz.jpgDSC_8440.jpgDSC_9307_sm-scaled.jpgDSC_9334_sm-scaled.jpgDSC_9235-scaled.jpggabi2_poz.jpggabi_poz.jpggabi_poz-1.jpggabi3_poz-scaled.jpggabi4-scaled.jpg