macierzyństwo psychologia

Gdy uwaga biegnie jak króliczek

Matki z ADHD – jak sobie radzą?

Gdy uwaga biegnie jak króliczek
Kinga Howard, źródło: Unsplash

Macierzyństwo to kalejdoskop zdarzeń, emocji, wzruszeń i obowiązków. Gdy realizacją zadań i organizacją życia ma zająć się osoba z ADHD, sytuacja robi się trudna.

Zaburzenie ADHD i macierzyństwo – jak to połączyć (i czy to w ogóle możliwe)? Kiedy zgłosić się do specjalisty i jak się sobą zaopiekować? Na te i inne pytania odpowiada psycholożka i psychoterapeutka poznawczo-behawioralna Marta Cieśla.

„Co to za nowa moda na ADHD, wszystkie się teraz na to diagnozują”, przeczytałam na mamusiowej grupie, w komentarzach przy pytaniu o polecenie diagnosty. Rozgorzała tam gorąca dyskusja. Jak to jest z tą modą?

Mamy większą diagnozowalność, co nie oznacza, że kiedyś nie było ADHD. Dziś jest bardzo dobrze udokumentowane naukowo. Wiemy coraz więcej o mózgu. ADHD to zaburzenie neurorozwojowe, czyli jest z człowiekiem od urodzenia. Osoba z ADHD ma inaczej „okablowany” mózg i układ nerwowy. Z najnowszych badań wiemy, że z tego się raczej nie wyrasta. I jest to jedno z najczęstszych zaburzeń, bo dotyczy 5-7% populacji, to naprawdę dużo.

W swojej pracy terapeutycznej spotyka pani mamy z ADHD?

Często. Diagnoza bywa dla nich trudnym momentem. W polskim społeczeństwie, zarówno w tradycyjnych rodzinach, jak i tych uważających się za partnerskie, to jednak na matkach spoczywa gros obowiązków – dbanie o różne rzeczy, ubrania, obiady, pilnowanie harmonogramu szczepień, zajęć dodatkowych, wywiadówki. Wiele kobiet ma bardzo trudne myśli na swój temat: „nie dowożę”, „nie umiem ogarnąć”, „jestem słabą matką”.

Dlaczego?

W ADHD kluczowe jest zaburzenie funkcji wykonawczych – planowanie, organizacja, realizowanie zadań. One nie działają tak dobrze jak u innych osób. To się wiąże z dużym obciążeniem emocjonalnym. Idą za tym myśli: „Czemu ja tak mam, przecież nie jestem głupsza, nie kocham moich dzieci mniej; a znowu się okazało, że nie mają stroju na WF, bo nie wyprałam albo zapomniałam o balu przebierańców”.

Czym się różni matka z ADHD od „zwykłej” matki?

U dorosłych kobiet najczęściej, choć nie zawsze, ADHD przebiega w podtypie zaburzeń uwagi, konkretnie dysregulacji uwagi. To nie znaczy, że tej uwagi nie ma, czasami wręcz jest jej za dużo. Biegnie jak króliczek za czymś, co jest ciekawe, nowe, interesujące i gdzie czeka dość szybka nagroda, a trudno jej utrzymać się na tym, co jest nudne, żmudne, powtarzalne i nie przynosi szybkich efektów.

Życie z małymi dziećmi w dużej mierze składa się z codziennie powtarzanych elementów.

Zdecydowanie tak. Z drugiej strony jest bardzo dużo zmiennych, których nie można zaplanować. Bo ja sobie mogę wymyślić, że coś zrobię, a moje dziecko wisi mi na nodze od samego rana i nic z tego. Wiele matek odczuwa różne trudności z uwagą, pamięcią i koncentracją – bo nie dosypiają, jedzą o dziwnych porach, stale wszystko przerywają. Ale to nie musi być ADHD.

Kobieta z ADHD zmienia się z kanapowca w huragan (...). Robią dużo rzeczy, nie kończą żadnej z nich.

Jak to odróżnić?

ADHD nie pojawia się w jakimś konkretnym momencie życia, na przykład po porodzie. Kobieta z ADHD była dziewczynką z głową w chmurach albo miała mnóstwo pomysłów i 30 hobby, zapominała na sprawdzianie przeczytać do końca zadanie lub bardzo się starała, ale nie słuchała, kręciła włosami, obgryzała paznokcie. Otoczenie mogło tego nie widzieć, bo maskowała objawy, ale wpływały one na jej życie. I te trudności się utrzymywały.

Kobieta z ADHD zmienia się z kanapowca w huragan: teraz ogarniam, sprzątam, zaczynam układać książki, ale zauważam jakąś fajną, którą już przeczytałam, więc mogłabym ją sprzedać w internecie, może zrobię jej zdjęcie, sięgam po telefon, o, dostałam wiadomość” – i tak dalej. Robią dużo rzeczy, nie kończą żadnej z nich. Wiele kobiet z ADHD mówi o tym, że sporą część życia zajmuje im szukanie przedmiotów, zastanawianie się, gdzie są klucze, telefon, torebka, gdzie zapisały notatkę z godziną wizyty u lekarza. Organizacja życia leży.

W ADHD wpisana jest też trudność z regulacją emocji. Mówię na to „od zera do bohatera”. Bardzo szybkie wzbudzenie, często złość, a potem szybkie zejście.

Czy dlatego mamom z ADHD może być w rodzicielstwie trudniej?

Również przez poczucie wszechogarniającego chaosu. Trzeba stale coś organizować, pamiętać o podawaniu leków, ćwiczeniach logopedycznych, zaleceniach od fizjoterapeuty, składce na wycieczkę klasową. Gdy matka zapomni na przykład o podaniu dawki antybiotyku, pokrywa to ogromnym wstydem i obwinia siebie.

W ADHD wpisana jest też trudność z regulacją emocji. Mówię na to „od zera do bohatera”. Bardzo szybkie wzbudzenie, często złość, a potem szybkie zejście. Matka krzyczy na swoje dziecko, a przecież nie chciała, i to się znowu przekłada na poczucie winy.

Wyrzuty sumienia są wpisane w macierzyństwo. Jak przy ADHD się w tym nie zapętlić? 

Zaakceptować, że się tak po prostu ma. Kluczowe jest zrozumienie, że nie można człowieka z ADHD zmienić. Zawsze mówię moim pacjentkom, że choćby stosowały najlepsze leki, miały jak najwięcej strategii, to z ADHD się nie wygra. Bo to nie może być przeciwnik, trzeba je mieć po swojej stronie i uczyć się, jak działa.

Warto też korzystać ze wsparcia, z pomocy. Ustalić z partnerem, że będzie się zajmował konkretnymi sprawami. Zatrudnić osobę do sprzątania, jeśli możemy sobie na to pozwolić. Poprosić teściową, by nalepiła pierogów na zapas, do zamrażarki. Często mamy poczucie, że wszystko musimy same. A nie musimy. Oczywiście możemy, ale jakim kosztem? ADHD jest bardzo wrażliwe na to, czy się wysypiamy, jak jemy, czy się ruszamy i odpoczywamy. A jeśli jestem w ciągłym niedoczasie, lista zadań tylko się wydłuża, to kiedy niby mam dbać o siebie? Jest to aspekt konieczny, inaczej trudności będzie więcej, za nimi pójdą poczucie winy, gorsze samopoczucie, brak zasobów, gorsza efektywność. Taka mama jest jak chomik w kołowrotku.

Umysł osoby z ADHD ma skłonność do uznawania wszystkich bodźców za równoważne (...)

I jest ciągle przebodźcowana. 

Umysł osoby z ADHD ma skłonność do uznawania wszystkich bodźców za równoważne: tu mnie dziecko ciągnie za nogę, tam coś się gotuje, miałam zadzwonić do lekarza, do tego kapie z kranu, a w ogóle przypomniało mi się, że musimy zarezerwować wakacje. I te wszystkie bodźce są tak samo ważne. Mózg osoby z ADHD nadaje im jednakowy priorytet.

A dlaczego ADHD często idzie w parze z depresją?

Prawdopodobnie stoją za tym genetyczne skłonności. Ponadto umysł z ADHD lubi się przykleić do jakichś myśli, także tych negatywnych. Gdy zaczynamy wiele zadań, ale niewiele z nich kończy się sukcesem, nie pomaga to w umocnieniu poczucia własnej skuteczności, zadowolenia z siebie. Do tego dochodzą społeczne oczekiwania względem matek. To prosta droga, by najpierw doświadczyć wypalenia, a potem przejść w pełnowymiarową depresję.

ADHD jest w dużym stopniu dziedziczne. Jeśli ja je mam, to moje dzieci prawdopodobnie też. Jak sobie z tym radzić?

Badania mówią o jakichś 70-80% dziedziczności. Nie ma złotej rady. Trzeba dbać o swoją maskę tlenową. Nierozpoznane ADHD u rodzica zmniejsza prawdopodobieństwo skutecznej terapii, a terapia dzieci z ADHD opiera się wyłącznie na rodzicach, potem ewentualnie włącza się leki. Rodzice muszą dopasować środowisko do dziecka. Przy czym te zasady pomagają też dorosłym, są to między innymi porządek, struktura, sen o określonej porze.

Jeśli moje cechy dezorganizują mi życie, nie radzę sobie, płacę nawracającymi epizodami depresyjnymi, zaburzeniami lękowymi, widzę, że cierpi na tym mój związek i moje dziecko – to jest ten moment, kiedy warto udać się do specjalisty.

Czyli konieczna jest diagnoza?

Nie ma takiego obowiązku. Należy jednak pamiętać, że nie ma zaburzenia bez cierpienia. Jeśli moje cechy dezorganizują mi życie, nie radzę sobie, płacę nawracającymi epizodami depresyjnymi, zaburzeniami lękowymi, widzę, że cierpi na tym mój związek i moje dziecko – to jest ten moment, kiedy warto udać się do specjalisty. To nie musi się okazać ADHD, ale otrzymam wsparcie, którego mogłabym nie uzyskać, gdybym się po tę diagnozę nie udała.

Mówimy o matkach, ale zwykle jest też tata, partner, mąż. I bywa, że on nie rozumie, denerwuje się: „Czemu jesteś taka chaotyczna, znowu o czymś zapomniałaś”. 

Jeśli ktoś ma cukrzycę, to mu nie mówimy, że ona nie istnieje, że wystarczyłoby dobrze się odżywiać i biegać. Trzeba partnerowi powiedzieć: „Ja tak mam i uczę się z tym żyć. I ty również naucz się z tym żyć. Zwłaszcza że nasze dzieci pewnie też takie będą”.

Dodaj komentarz