Dziewczyna z drużyny - Ładne Bebe

Dziewczyna z drużyny

asd

Nad najnowszą kolekcją marki Kids on the Moon pracowała drużyna zgranych ze sobą, zdolnych osób. Takich z zapałem do tworzenia i sercem do ludzi. Wśród nich znalazła się nowozelandzka ilustratorka Nadia Flower.

Nadia jest mamą dwójki dzieci, pracuje dużo i gros jej doświadczeń oscyluje wokół realizacji z pogranicza mody i sztuki. Tak więc wykorzystuje swoje umiejętności do wymyślania nadruków na dziecięce ubrania i zmywalnych tatuaży, ale też preparowania lookbooków, kolaży i ilustracji magazynowych. Gdy wszystko wali się na głowę, a terminy gonią jak szalone, zapuszcza hip-hop albo wędruje wzdłuż plaży okalającej jej dom. Tak trzeba żyć. Poznajcie Nadię, która z radością opowiedziała o swoim dzieciństwie, radzeniu sobie z brakiem weny i tajnikach swojego warsztatu. Posłuchajcie.

*

Jak wspominasz swoje dzieciństwo? Dobry czas, szalony czas?

Dorastałam w Nowej Zelandii i dlatego przyroda stanowiła nieodłączną scenerię wszystkich moich przeżyć i odkryć z tamtego czasu. A że byłam chłopczycą, to w kółko wspinałam się na drzewa albo taplałam z kolegami w błocie.

 

A kiedy wreszcie trafiałaś do domu, co cię zajmowało?

Rysowanie i taniec, po równo.

Ciekawi mnie, jak będąc dzieckiem, wyobrażałaś sobie swoją przyszłość.

Tu nie będzie niespodzianki – marzyłam o karierze artystki lub tancerki, w tej kolejności. Pracuję z domu, więc nadal uprawiam obie te dyscypliny, tyle że taniec wyłącznie dla relaksu.

Czy muzyka działa na ciebie mobilizująco?

Jeszcze jak! Jestem fanką oldskulowego hip-hopu, a więc łykam wszystko od A Tribe Called Quest, De La Soul, Digable Planets i im podobnych. Gdy brak mi z rana wigoru, do pionu ustawi mnie kawałek „Brain” Jungle Brothers! Mam też słabość do muzyki rockowej, tu na piedestale stawiam The xx. 

Jesteś mamą dwojga dzieci, powiedz, jak wygląda wasz przeciętny dzień?

Jest gorąco od świtu do zmierzchu. Poranki i popołudnia to istna męka związana z logistyką odprowadzania i przyprowadzania dzieci ze szkoły. Na szczęście dla mnie, zawsze potrafiłam bardzo szybko realizować zlecenia, więc w tych krótkich chwilach spokoju jestem w stanie naprawdę dużo zrobić. 

 

 

Jak wygląda twoja pracownia?

Mieszkam w północno-wschodniej części Auckland, otoczonej plażami w sam raz do zażywania kąpieli. Nasz dom leży na szczycie wzgórza, przez okna wpada miękkie światło i rozciąga się stąd cudowny widok na niemal całe miasto.

Co lubisz najbardziej w swojej pracy?

To, że mogę się utrzymać z jej efektów, a przy okazji realizować tak ciekawe i róznorodne zlecenia.

A co najbardziej doskwiera?

Ilość lęków i niepewności jest niezmierzona, borykam się z nimi na co dzień. Ale radzę sobie z nimi i po chwilowych przestojach wracam do formy.

Co robisz, żeby pokonać ten twórczy impas i wziąć się w garść?

Zawsze gdy utknę w martwym punkcie i nie mogę znaleźć rozwiązania, mój mąż namawia mnie do wyjścia z domu, zrobienia sobie przerwy i odrócenia uwagi od problemu. I wiesz co, to zawsze działa!

Jak pracowało ci się nad printami do nowej kolekcji Kids on the Moon zatytułowanej Dream Team?

To była przyjemność. Magda napisała do mnie i już po kilku wymianach zdań odnośnie wizji i priorytetów wiedziałam, że obie ekscytujemy się tym samym typem estetyki, sennej, odrealnionej i nieco awangardowej. Jestem bardzo zadowolona z efektu. Duma, że mogłam być częścią tego projektu.

 


Co jest najbardziej pociągające w rysowaniu dla dzieci?

Zupełnie szczerze, projektując, staram się nie myśleć o odbiorcy, ale o rzeczach, które sama chciałabym nosić. Fakt, że moda dziecięca ma się teraz świetnie, tylko dodaje całej sprawie rumieńców.

Co cię ukształtowało? Czy jest ktoś, kto jest dla ciebie ikoną stylu?

Zawsze ceniłam wyczucie stylu u Kate Moss, jest ponadczasowe i bardzo sexy. Równie znaczący wpływ miały na mnie skate i street art oraz japońska estetyka.

Do jakich publikacji zaglądasz, kiedy łakniesz inspiracji?

Uwielbiam magazyny modowe i jestem do nich przywiązana od lat. Moi faworyci to Vogue, Harper’s BazaarElle.

 

Co jest ważniejsze w zawodzie ilustratora: doświadczenie czy intuicja?

Obie rzeczy są tak samo ważne. Bez intuicji i empatii daleko się nie zajedzie, ale też z przyjemnością obserwuję, jak wraz z wiekiem nabieram doświadczenia i to procentuje w pracy. Każdej, niezależnie od tego, czym się człowiek zajmuje.

Emilia Dziubak kolekcjonuje książki, Joasia Grochocka – ścinki z magazynów, a Paulinka Derecka puszki po kawie i etykiety zapałczane. Czy ty też jesteś zbieraczem?

Nigdy nie myślałam o tym zbiorze jak o kolekcji, ale mam około 1000 długopisów, których powinnam się pozbyć. Liczy się?

Wiadomo. Dziękuję za pogawędkę.

*

Rozmawiała: Dominika Janik

*

Nadia Flower

Pochodzi z Nowej Zelandii. Od dziecka projektuje i rysuje, zajmuje się ilustrowaniem tworzeniem kolaży i kaligrafią. Wśród jej klientów są takie marki jak: Kids on the Moon, Nina Ricci, Essie, Elle czy Coca-Cola. Ściśle związana z branżą modową. Ma dwoje dzieci.

Strona internetowa/Facebook/Instagram

 

 

 

Powiązane