asd
Hej mieszkańcy Poznania, Warszawy, Wrocławia i Krakowa, stoicie już w korkach? Hałas, a zaraz smog dołączą do pakietu. Tygodniowy grafik w rytmie #pędzęlecę męczy i trąci rutyną, to moment by poszukać weekendowych odskoczni, niekoniecznie daleko od miasta. Dziś lista perełek godzinę od metropolii!
Weekendowe wypady w stylu „ detox od miasta” czas start. Dwudniowe rodzinne wyjazdy mają moc uzdrawiającą, to sprawdzone. Nie o długość pobytu tu przecież chodzi, w dwa dni można totalnie się odciąć i zresetować, poznać nowych ludzi, smacznie zjeść, i jeszcze dać się dzieciakom wyszaleć. Wyszukałam dla was kilka miejsc, do których spokojnie dojedziecie w maks godzinę z hakiem lub mniej. Kto czeka ze mną na piątek?
***
Hej Poznań, coś dla was! Uwielbiam wasze miasto i w życiu nie dałabym się z niego wypędzić w weekend. Ale dla rodowitych Poznaniaków mam trzy miejscówki, każda w zupełnie innym klimacie, nadal blisko stolicy Wielkopolski. Ruszamy.
PRZYBOROWO 11
Jeśli na co dzień mieszkacie w bloku, to weekendowy wypad na wieś jest opcją nie do pogardzenia. Najlepiej zgarnijcie znajomych, bo w Przyborowie czekają na was dwa stare domy, położone w lesie. Podobno pamięta on jeszcze przemarsze drużyny Mieszka 1, w końcu to okolice Gniezna. Piasta nie spotkacie, na pewno możecie jednak liczyć na napotkanie grzybów oraz leśnej zwierzyny. Zaledwie 38 kilometrów szosą od Poznania, czeka na was klimat starej wsi i wszelkich atrakcji bardzo unplugged z tym związanych. Dzieciom nuda nie grozi!
Więcej tu
*
LULIRAJ
Kameralne miejsce (cztery pokoje) wśród pól, z którymi zlewa się horyzont. Można tu pysznie zjeść, zresztą samo miejsce urządzone jest ze smakiem. Poznańskie łasuchy to coś dla was, organizowane są tu spotkania kolacyjne. A dzieci? Miejsce przyjazne rodzicom, znajdziecie tu pokój dla mamy i malucha, także plac zabaw pod gruszą. Wyjeżdżając do domu nie zapomnijcie kupić na prezent domowych przetworów. W linii prostej zaledwie 21 kilometrów od Poznania!
fot. / więcej tu
*
ARENDEL
80 km dzieli poznańskie Stare Miasto od krainy jak z bajki, czyli norweskiej wioski Arendel. To niedaleko, zważywszy, że poczujecie się tu jak w dalekiej Szwecji czy Norwegii. Drewniane, niewielkie domki w malowniczym lesie to odpowiednik północnych domków hytte. Jeśli macie w domu fanów Krainy Lodów, a dziecko potrafi acapella wyśpiewać Mam tę Moc… nie ma wymówek, pakujcie się na weekend wśród reniferów i kucy szetlandzkich. Tak, bo ci czterokopytni przyjaciele są tu większą atrakcją niż las. Arendel zamieszkuje wesołe stado krępych kuców: szetlandzkich i fiordzkich (jeden z nich o imieniu Olaf!) i trójka reniferów ze Svenem na czele. Nie wiem czy spotkacie Elsę, ale na pewno natkniecie się podczas spaceru na jednego ze 153 gatunków ptaków, jakie urzędują w pobliskim Nadwarciańskim Parku Krajobrazowym.
fot. / więcej tu
***
Cześć Warszawo! Choć kusisz wieloma kawiarniami, parkami i relaksem w sezonie nad Wisłą, czasem trzeba włączyć bieg pierwszy w miejsce piątego i przyznać, że less is more. Wyrywam was z miejskiej tkanki, zamieniamy beton na drewno, a designerską knajpę na piknik w ogrodzie. Wieś jest bliżej niż myślicie, oto miejscówki niedaleko stolicy.
BIAŁY DOMEK ZAWADY
Być może nie macie babci na wsi ani kluczy do działki ogrodniczej wujka. Takie miejsca są zbawieniem w upalny weekend w mieście, gdy ciało domaga się beztroskiego kołysania w hamaku, najlepiej z zimną lemoniadą na wyciągnięcie ręki. Jak się dobrze poszuka, to w sercu Mazowsza można znaleźć oazę spokoju, urządzoną w dobrym guście. To dzieło rodzeństwa: Joanna zajmuje sie projektowaniem, a Szymon prowadzi gospodarstwo ekologiczne. Macie więc pod nosem pole zdrowych warzyw, łąki po horyzont, hamaki, badminton, domek dla dzieci, a latem możliwość karmienia kur i gęsi. Można leżeć i patrzeć się w chmury, można bardziej aktywnie popędzić nad wodę zalewu Zegrzyńskiego. Choć zaledwie 25 km od Warszawy, tu czas płynie bardzo leniwie.
Więcej tu
SIEDLISKO LELUJA
Relację z tej sielskiej oazy przeczytacie na Ładnebebe, o tu. Godzinę od Warszawy czeka na was siedlisko, które nam mieszczuchom przypomina czym były wakacje u babci, a dzieciakom, że mleko nie pochodzi z butelki. Huśtanie na oponie, skakanie po sianie, karmienie kóz i taplanie się w balii – oto program na resztę dnia. Stodoła przystosowana na prowadzenie zajęć i warsztatów, ognisko, staw kąpielowy, pyszna kuchni (ah, te tutejsze sery!) i baza noclegowa w oryginalnej 100-letniej chacie kurpiowskiej – brzmi jak sielski weekend.
fot. Paulina/ wielcymalutcy
***
Wrocławianie, ale wam dobrze! Jak tylko miasto dokuczy swym pędem, możecie wsiąść w samochód i zaszyć się w bajkowej krainie wśród ruin zamków i lasów Dolnego Śląska. Pełno tu świetnych agroturystyk, oto dwa miejsca, o których do tej pory nie pisałyśmy.
AGROPUSTELNIK
Rustykalne klimaty, widok na Sudety, a wokoło szlak pałacowo-sakralny. Można się w tej oazie zaszyć i cieszyć porannym widokiem z kawą i książką, a można też potraktować jako bazę wypadową do zwiedzania pałaców w tej części Dolnego Śląska. A jest ich w okolicy niemało, najbliższe to Pałac w Wojanowie, czy zamek w Karpnikach. Do tego ruiny, górki, pagórki, a zimą oczywiście pobliskie stoki narciarskie. Bliżej natury już się nie da, bycie pustelnikiem przez weekend, brzmi jak bardzo dobry plan! 70 km z Wrocławia, przy dobrych wiatrach półtorej godziny.
fot/ więcej info tu
ZŁOTY JAR
No dobra, nadwyrężmy lekko licznik w samochodzie, oto miejscówka 80 km od Wrocławia, ale na moje oko warto tu przyjechać. A może ja po prostu jestem uzależniona od miejsc z duszą, starymi przedmiotami, klimatem vintage? Poniemiecki Pensjonat w Górach Złotych – jak dla mnie to już brzmi jak początek ciekawej historii! Jak dodam do tego starą kopalnię, wąwóz, opuszczone zamki i pałace utwierdzam się w przekonaniu, że można tu przyjechać po przygodę. Aha, podobno dobrze tu karmią, a specjalnością gospodarzy są pierogi na sto sposobów. Jadę w ciemno….
więcej info tu
***
Uciekamy na weekend z Krakowa. Zostawiamy rzesze turystów z aparatami i przede wszystkim średniej jakości powietrze. Może nie uciekniemy przed nim zupełnie, ale obudzimy się z widokiem na góry, niecałe 70 km od stolicy Małopolski. Ośnieżone szczyty góry, zapach drewnianego domu i rozpalony kominek – nawet ja, miłośniczka letnich klimatów, wizualizuję z przyjemnością.
APARTAMENTY POTOCZÓWKA
Zimowa wizja kusi, ale kąpiel w lodowatym, krystalicznym potoku w gorące lato, też nie do pogardzenia. Wielki ogród, w którym buszują dzieci oraz psy (mile tu widziane), piękny widok, bliskość Parku Krajobrazowego Beskidu i niezliczone trasy spacerowe – to powinno wystarczyć na zachętę. Bezpośrednie zejście do rzeki Wieprzówki to gwarancja, że dzieciaki w mig zajmą się budową tamy i moczeniem stóp. Zimą, wiadomo – szusy na stoku Góry Żar.
Więcej tu
*
Miasto kocham, ale też chętnie je opuszczam w poszukiwaniu ciszy i mniejszej ilości bodźców. Jedna godzina i hop, jesteśmy często w zupełnie innej rzeczywistości. Tu powietrze pachnie inaczej, ludzie mówią wolniej, a dzieci biegają… jeszcze szybciej. Dodajcie wasze miejscówki niedaleko dużych miast, wiemy, że te adresy to towar chodliwy!