rozmowa o macierzyństwie

Chcę być sexy według własnej definicji

Rozmowa o macierzyństwie z Elizą Manowską

Chcę być sexy według własnej definicji
archiwum rodzinne

Eliza ma dwóch synów, Gucia (11 lat) i Felka (10 lat). I opowiada tak: To jest wspaniałe, że chłopcy rosną i są zdrowi. Jednocześnie przy tym odczuwam, że jestem coraz starsza. To mi się mniej podoba. Patrzenie, jak rosną dzieci, pozwala też zauważyć, że hej, kurcze, minęło te 10 lat.

Eliza Manowska, współtwórczyni i dyrektorka kreatywna marki PLNY LALA, to dla mnie kobieta totalna. Bardzo lubię jej college’owy styl, który znosi podział na grupy wiekowe i na sylwetki. Bardzo lubię także jej profil na IG, który jest pełen zmysłowości, ale też rozmów o kobiecości i o macierzyństwie.

LALA powstała w tym samym momencie, kiedy Eliza zaszła w pierwsza ciążę. Zaraz po narodzinach Gucia postanowiła iść za ciosem. Nie minęło półtora roku, jak do rodziny dołączył Feliks, a PLNY LALA jako marka wsiadła do rozpędzonego pociągu.

To, co się dzieje, kiedy masz dwoje malutkich dzieci i firmę, którą prowadzisz z mężem, możemy sobie wyobrazić – młyn. Dziś rozmawiamy o tym, co się dzieje ten years after, czyli – firma rozkręcona, synkowie podrośnięci, ale i my w tym wszystkim też już inne.

Masz dwóch synów i masz biznes.

Mam dwój synów i firmę, czyli córkę. Mówię tak, bo i dzieci, i prowadzanie firmy wymagają bardzo dużo czasu. Policzyłam, ile spędzam czasu z dziećmi, a ile poświęcam go firmie. Wychodzi na to, że moja córka-firma wymaga go trochę więcej. Na szczęście „wychowanie” tej córki rozkłada się na więcej osób.

To zacznijmy od wychowania dzieci i pracy.

Dobra niania to jest absolutnie największa pomoc na świecie. Ciocia Teresa zaczęła do nas przychodzić, kiedy miał się urodzić Felek. Byłam z Gustawem bardzo zżyta i fakt, że ktoś przychodzi się nim zajmować, był dla mnie bardzo trudny do przyjęcia. Przecież sama dam radę! Ale potem ochłonęłam: nie, nie dam rady, to jest niemożliwe. Więc działałyśmy małymi krokami. Najpierw miałam fisia na punkcie jedzenia i gotowałam Guciowi sama. Zostawiałam jedzenie i wychodziłam do pracy. Potem zaczęłam stopniowo odpuszczać, mówiłam: Ciociu, kup proszę co trzeba i zrób rosół. I oddawałam jakiś swój odcinek. Jak Gucio poszedł do przedszkola, wybiegałam z pracy tak, żeby go odebrać. Potem się okazało, że nie daję już rady i że to ciocia musi go odbierać.

Firmę prowadzisz z Michałem, macie dwóch synów… Dużo tu męskiej energii.

Może to głupie myślenie, ale powiem ci, że chciałam mieć synów, wyobrażałam sobie siebie jako mamę chłopców. Może dlatego, że nie miałam superrelacji z mamą – urodziła mnie, jak była bardzo młoda. Mam młodsze rodzeństwo – siostrę i brata. Jako dorosły człowiek mogę powiedzieć, że moje relacje z siostra, z mamą i z babcią były bardzo trudne. Poszłam na terapię, myśląc, że mam kłopot z mężczyznami, z ojcem, z mężem, a okazało się, że nie, że jednak większy problem mam z linią kobiecą w mojej rodzinie. Jako dziewczynka myślałam, że w ogóle nie będę mieć męża ani dzieci, że to nie dla mnie. A potem moje dzieci urodziły się z absolutnej miłości. Nie z planu, nie, że zegar biologiczny. To absolutnie są dzieci miłości. I okazało się, że wychowanie chłopców, choć jest inne, też ma swoje wyzwania, i nie wiem, czy łatwiejsze. Tymczasem w Lali muszę się orientować w kobiecości. Tematem mojej terapii było też poszukiwanie, czym są kobiecość i seksualność. Mam dużo koleżanek, które mają córki. Przyglądam się ich relacjom i widzę, że one są rzeczywiście wymagające, ale też bardzo dużo dają. Empatyzuję ze starszymi siostrami, bo sama nią jestem. Rozumiem, o co tym dziewczynkom chodzi, rozumiem, dlaczego są złe, rozumiem, kiedy ugryzą swojego brata w ucho albo go popchną.

Jakie jest bycie mamą chłopców?

Moi synowie się teraz cieszą, że są coraz wyżsi, że coraz mniejsza jest różnica wzrostu między nami. Lubią mi mówić, że są już tacy duzi i że zaczynają dojrzewać, dorastać. Ja z jednej strony też bardzo się z tego cieszę. To jest wspaniałe, że są zdrowi, że wszystko działa tak jak trzeba, i super jest patrzeć na ten cały proces. Jednocześnie odczuwam, i jest to też tematem ich żartów, że jestem coraz starsza. To mi się mniej podoba. Patrzenie, jak rosną dzieci pozwala też zauważyć, że hej, kurczę, minęło te 10 lat. Chłopcy sobie szelmowsko żartują ze mnie, że pewnie wolałam, jak byli mali, bo ja byłam młodsza, a oni tacy milusi i do przytulania. Teraz mają swoje sprawy i chcą, żeby ich pokój był zamknięty na klucz. Nie można wchodzić do łazienki, kiedy się przebierają.

Denerwują cię te zachowania?

Nie nadaję się do krzyczenia i nie jestem nerwusem, ale dwa dni przed okresem od razu mówię: Słuchajcie, ja po prostu nie wiem, co jest grane, to jest ten dzień, wybaczcie mi. Czuję, że nie jestem sobą. Ale na co dzień chodzę spokojnie, mam spokojne ruchy, spokojny głos. A jako mama nie jestem taka mądra, wszystkich rozumów nie zjadłam. Jak czegoś nie wiem, to mówię, że nie wiem. Siadam i sprawdzam, żeby następnego dnia wiedzieć. Słucham chłopców, bardzo dużo ich przytulam, pytam ich o zdanie. Jestem z nimi skomunikowana. To działa w dwie strony, na przykład nie muszę prosić o coś dwadzieścia razy, wystarczy trzy. Potrafię się z nimi pośmiać. Przez to, że jestem starszą siostrą, nigdy nie używam takich sformułowań, jak: ustąp bratu, powinieneś więcej rozumieć, więcej wiedzieć, być bardziej cierpliwy. Między chłopcami bywa, że muszą się sprać, wtedy czekam do momentu, w którym poczuję, że muszę interweniować. Najczęściej szybko wychodzą z konfliktu. No i lubię się z nimi bawić.

Masz dużo dziecka w sobie.

Przeszłam z chłopcami etap układania stacji kolejowych i tworzenia scenariusza, kto jest jakim pociągiem i dokąd jedzie. Kiedy w szkole mieli fazę na Brawl Stars, to im rysowałam codziennie na papierze śniadaniowym jednego z ludków. Dopiero odpakowując kanapkę, odkrywali, co tam jest narysowane.

Grasz w gry?

Nie umiem. Ruszanie palcami ręki, żeby ruszać nogami, jest dla mnie nie do ogarnięcia. Chodzimy na spacery, podczas których chłopcy rozmawiają ze mną w ten sposób: Mamo, zadaj mi jakieś pytanie. Na przykład: jaki jest mój ulubiony skin w Brawl Stars? Pozwalam im opowiadać o tym, co lubią. Byliśmy ze znajomymi w górach i dzieciom się nie chciało iść, że nuda. To pytam ich, co to jest Minecraft. Całą drogę na górę opowiadali mi o tym Minecrafcie, a jak schodziliśmy, to mnie przepytywali. Mój kumpel mówi: nie wiedziałem, że umiesz rozmawiać na takie tematy. W tamtą stronę nie umiałam, teraz umiem. Lubię Spidermana, płaczę na Avengersach. Możliwe, że pierwszy raz wtedy widzieli, że w ogóle płaczę. Wstydzisz się płakać na filmie?

Wolę płakać na filmie, niż w życiu, kiedy dzieci widzą mnie kruchą i bezradną.

Nie jest mi po drodze z takim płaczem, z okazaniem słabości. Zawsze próbuję się nastawić, że będzie dobrze, wytworzyć pozytywną energię. Oczywiście czasami nie wiem, co robić, czasami nie wiem, co doradzić. Najbardziej się boję, że w życiu chłopców wydarzy się coś trudnego, a oni z tym do mnie nie przyjdą. Chciałabym móc pomóc, móc cokolwiek zrobić, móc działać i nie zostawiać dziecka samego z czymś, co je przerasta i co w nim urośnie. Już wiem, że czasami nie da się dobrze rozwiązać wszystkiego. Kiedy Felek się denerwuje, to zaciemnia mu się obraz rzeczywistości. Nagle trzaśnie drzwiami i trudno jest z nim porozmawiać. Póki co, potrafię wyprowadzić go z tego trybu, zmienić narrację. Czuję, że muszę być uważna, bo on się może zamknąć. Boję, że przegapię jakiś moment. Koniec końców najważniejsze jest nie to, żeby chodzić razem na Spidermana, tylko to, żeby po prostu być obecnym. Mieć uważność i ten spokój. To, że jesteś, że można przyjść do ciebie i się przytulić. To jest poczucie bezpieczeństwa.

Pozytywnie odebrałam to, że umiesz powiedzieć chłopcom o swoim nastroju przed okresem.

Cenię sobie szczerość. Mówię normalnym językiem o tym, jak jest.

Czy trudno jest być dziś chłopcem? Oni nieustannie słyszą komunikat, że świat należy do dziewczyn.

Żyjemy w kulturze, w której mężczyzna był zawsze w centrum. Wychowywałyśmy się w tym ty i ja, nasze mamy, nasze babcie, prababcie… I teraz nastąpił pierwszy moment, w którym nie rozmawiamy o kobietach na poziomie tego, czy powinny mieć prawa wyborcze, tylko tego, co kobieta ma do powiedzenia i jak to zmienia narrację. Interesuję się tematem seksualności i widzę, że kobiety nadal często myślą i działają na zasadzie: „kochanie, mi jest dobrze, jak tobie jest dobrze”. Nadal nie wiedzą, co to jest orgazm, nigdy go nie miały, uważają, że to wstyd powiedzieć partnerowi, co się lubi. Jesteśmy w swoich tradycyjnych rolach nadal bardzo mocno osadzone. Mówisz, że wychodzimy z patriarchatu, a ja myślę, że jesteśmy jeszcze w nim bardzo, bardzo głęboko. I niby jest tak, że kobiety już wiedzą, do czego mają prawo, że mają narzędzia, że mają podcasty, w których słyszą, że nie muszą się bać. Zanim wprowadzimy zmiany w życie, jest przed nami jeszcze daleka droga. Dobrze, że pojawiają się w sferze publicznej kobiety, które są naturalne, i to jest coś nowego w porównaniu z tym, co było 10 czy 20 lat temu, gdzie „obowiązywała” jedna sylwetka, jeden typ akceptowalnej urody. Michał, tata chłopców, kupił ostatnio Guciowi książkę o dojrzewaniu dla chłopców. Była taka pozycja dla dziewczynek, teraz powstała dla chłopców. Faktycznie rzuciliśmy się na te dziewczynki, żeby im pomóc. No bo, kurde, jak im nie pomagać?

To jak wychowywać chłopców?

Nie zapominam, że są takie tematy, na które łatwiej rozmawia się z ojcem. Michał i ja uczymy się razem tych wszystkich rzeczy. Nie wysyłamy dzieci na front – pa, pa, róbcie sami, jak będziecie mieć problem, to przyjdźcie. Uczestniczę razem z nimi w tym wszystkim, czym żyją, i nie znam dzisiaj wszystkich odpowiedzi. Ważne jest, jak chłopcy widzą mnie. Widzą, że można pracować i wychowywać dzieci, że można się przy tym śmiać i że można popłakać się na filmie, że można powiedzieć: teraz basta. Odmawiam im różnych rzeczy. Nie jest tak, że mogą wszystko, są jakieś zasady, które też dają poczucie bezpieczeństwa. Ale jak Felek stwierdza, że chce mieć tylko czarno-białe ubrania, to pozwalam mu je nosić. Jak jedyne jego warzywa to brokuł i marchewka, to po prostu je brokuła i marchewkę. Nie chodzę za nim z talerzem. Nie jestem bardzo pobłażliwa – jeśli wprowadzam zasadę, że nie można grać, to się tego trzymam. Trzeba sprzątać po sobie rzeczy i nie, niestety nie dostaną teraz oddzielnych pokoi, tylko muszą poczekać przez kolejny rok, bo muszę to zorganizować.

U nas tata jest od wrzucania na głębsze wody. On pierwszy powiedział na campingu, że mają iść do sklepu i kupić mleko. On im tłumaczył, że jak są na lotnisku i się zgubią, to mają podejść do pana w jakimkolwiek mundurze. On ich mobilizował do tego, żeby wszystkie bajki i wszystkie filmy oglądali po angielsku. Pozwalamy chłopcom popełniać błędy, zamówić hamburgera z pomidorem, nawet jeśli nie lubią pomidora. Dziecko trochę marudzi, ale musi sobie poradzić, więc wyjmuje kotleta i ściera z niego nożem pomidora. Albo to, albo wracasz głodny. Dzieci muszą wiedzieć, że są pewne konsekwencje ich działań. To są takie nieszkodliwe rzeczy, bo umówmy się, że nasze dzieci nie chodzą głodne.

Pomyślałam od razu o tych dzieciach, choćby tych na granicy, które są głodne.

Mam złe zdanie o obecnym świecie. Nie mam telewizora, nie kupuję żadnej gazety informacyjnej, nie słucham radia. A to dlatego, że po jednej informacji jestem chora. Przy moim sposobie działania, musiałabym wszystko rzucić i się zaangażować absolutnie, totalnie. Chodzę na wybory, wspieram Strajk Kobiet i wciąż jestem zadziwiona, że w ogóle musimy rozmawiać o tym, że kobieta powinna mieć prawo do aborcji, i czy to jest różnica, czy kochasz mężczyznę, czy kobietę. I tak na koniec dziecko jest często wychowywane przez mamę i przez babcię, dwie kobiety. Czy coś ktoś ma do zarzucenia temu schematowi? Dwie kobiety, mama i babcia, a tata w tym patriarchalnym modelu idzie do pracy, wraca o 17-18, dostaje obiad.

Mam nadzieję, że wychowuję synów w szacunku do różnic między ludźmi. Felek mnie czasami pyta: mamo, myślisz, że będę miał fajną dziewczynę? Gucio też mówi – jak będę miał dzieci, to będziesz babcią, ha, ha! A ja sobie myślę: kurde, nie wiem synu, czy ty będziesz miał dzieci, nie wiem, czy ten świat nie pójdzie w ogóle w taką stronę, że będziesz miał większe zmartwienia niż żona i dzieci. Luksusem będzie planować ślub i radośnie myśleć o zakładaniu rodziny. Dzisiaj już jest trudniej podjąć decyzję o macierzyństwie – z lęku przed światem, przed tym, co czeka to pokolenie. Nadal widzę wiele dziewczyn, których celem jest znaleźć bogatego męża, choć donośnym głosem mówi się o równouprawnieniu.

Rzuciłaś u siebie na profilu temat bycia MILF.

To jest temat, który sprawdzam i uczę się go. Pod hasłem MILF na stronach xxx nie znajdziemy nic o sobie ani naszej seksualności. Z rozmów z kobietami i mężczyznami wyniosłam, że MILF musi mieć co najmniej 35 lat, nie musi być koniecznie mamą, ale chodzi o rodzaj pewnej estetyki. Ja to widzę tak: wychodzimy już z kołowrotka opieki nad dziećmi i zapierdolu, i zauważamy„Jestem kobietą, fajnie byłoby mieć superseks. Gdzie jest moja seksualność? Co się z nią stało?”. Zanim miałam dzieci, seks był naturalnym elementem życia. Potem ci się nie chce, bo jesteś zmęczona, bo może potrzeba przytulania się jest zaspokojona przez dziecko, bo twoja uwaga jest skupiona na czymś innym, a i ciało zaczyna inaczej wyglądać. Z piersi, które do tej pory mogły być fajnym narzędziem do zabawy, leci mleko. Minęły lata, dzieci idą na nocowankę do kolegi, i nagle myślę: kim ja jestem i jak się czuję ze swoim ciałem? W moim przypadku zaczęła się walka o jego zaakceptowanie, miałam kawał roboty do przewalenia. Nie czułam się seksowna, straciłam vibe i energię seksualną. Kiedyś uwielbiałam swoje piersi, a potem miałam problem, żeby założyć koszulkę bez okropnego biustonosza typu push up.

Teraz twój profil na IG jest pełen zmysłowości.

Już nie jestem małolatą. Wokół jest tyle młodych pięknych dziewczyn. Słucham dojrzałych kobiet, które mówią: właśnie teraz się czuję najlepiej ze sobą, to mój najlepszy moment. A ja nie wolę tego momentu. Bo lubiłam to, co było kiedyś. Mogłam sobie tańczyć i śpiewać, i w ogóle nie myśleć o tym, że podatek trzeba zapłacić albo że moje dziecko jest smutne. Teraz uczę się akceptować to, co mi przynosi czas, to, co się zmienia. Dzisiaj umiem powiedzieć, co lubię w seksie, mam świadomość ciała. Kiedyś z seksu miałam beztroską frajdę, teraz mam prawdziwą seksualność i chęć przekroczenia jakichś granic. Fajnie jest być mamą i nadal mieć potencjał seksualny. Mam problem z określeniem MILF, bo z definicji wynika, że trzeba zasłużyć, by mężczyźni nas nim obdarzyli, doceniając dojrzałą seksualność. Chciałabym, by nikt nie wtykał nosa w tę sferę mojego życia, mówiąc mi, co wypada, a co nie. Chcę być sexy według własnej definicji.

Dziękuję za rozmowę.

Eliza Manowska – graficzka, projektantka, współwłaścicielka i dyrektorka kreatywna marki PLNY LALA. Mama dwóch chłopców.

Dodaj komentarz