Chcę brać z tego czasu tyle, ile możliwe, bo więcej się nie powtórzy #rodzew2022 - Ładne Bebe

Chcę brać z tego czasu tyle, ile możliwe, bo więcej się nie powtórzy #rodzew2022

Nowy rok i nowe wyzwania? Dla niektórych zapowiada się naprawdę ciekawie. Trzy bohaterki otwierające nasz cykl „Rodzę w 2022” to różne osobowości i historie, ale każda z nich zaczyna trochę od początku temat macierzyństwa. Poznajcie Wiktorię, NatalięJagodę!

Dla jednej to zupełny początek – Wiktoria zostaje mamą po raz pierwszy i to w okolicznościach niełatwych, ale dających wielu osobom nadzieję. Rzetelnie opisuje zmagania z metodą in vitro, która za kolejnym razem stała się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Jagoda zostanie mamą po raz drugi – prawie trzyletni Johan za chwilę przywita na świecie malutką siostrzyczkę. Natalia to doświadczona mama dwóch chłopców, ale jak sama mówi, trzecia ciąża to dla niej trochę jak pierwszy raz – szczególnie, że będzie to dziewczynka. Chodźcie poczytać!

Wiktoria

#invi_matka

Profil na Instagramie początkowo był dla mnie czymś w rodzaju pamiętnika, w którym mogłam spisywać swoje doświadczenia, wyrzucać poza siebie negatywne emocje. Założyłam go niedługo po poronieniu, kiedy pozostał nam tylko jeszcze jeden zarodek – wtedy myślałam, że to ostatnia szansa na zostanie mamą. Z upływem tygodni zaczęło przybywać obserwatorów, chociaż ja traktuję te osoby jak koleżanki, z którymi nigdy się nie spotkałam bezpośrednio. Jeśli ktoś opisuje ci swoją historię poronienia, kiedy szpital kazał łapać mu płód do kubka na mocz, nie patrzysz na taką znajomość w kategorii „instarelacji”. Tym sposobem uzyskałam ogrom wsparcia oraz dobrych porad przy kolejnych transferach. Za ostatni kciuki zaciskało ponad 1,5 tysiąca osób – i się udało!

#endometrioza

Staraliśmy się naturalnie o dziecko 14 miesięcy i absolutnie na początku drogi nie braliśmy pod uwagę in vitro. Młodzi ludzie (przed trzydziestką), zdrowi – dlaczego miałoby się nam nie udać? Z każdą miesiączką nasz zapał słabł. Brałam pod uwagę, że moja endometrioza może być lekką przeszkodą w zajściu w ciążę. Jednak byłam cały czas pod opieką lekarza, wykonywałam badania i bardzo mocno chciałam zostać mamą. Po roku ginekolog zalecił badanie nasienia partnera, po odebraniu wyników wszystko się zmieniło. Powtórzyliśmy badanie, bo może ktoś się w laboratorium pomylił… Następne zdarzenia zadziały się lawinowo: wizyta w klinice leczenia niepłodności, propozycja skorzystania z dawcy nasienia, stymulacja, transfer. Tym sposobem w kilka tygodni z pary starającej się o dziecko w sposób wszystkim dobrze znany, wskoczyliśmy na głębię oceanu zwaną „niepłodnością”. Nie mieliśmy zbytnio czasu, żeby myśleć o emocjach, zastanawiać się, czy jest to trudne, po prostu działaliśmy. Z perspektywy czasu mogę ocenić, że procedura in vitro to emocjonalny rollercoaster z naciskiem na dół. Pochłania mnóstwo czasu, zaangażowania oraz pieniędzy. Bez tego ostatniego nie da się funkcjonować w tym świecie. My w 16 miesięcy wydaliśmy 107 000 zł – taka była cena naszego rodzicielstwa.

#procedura

Na początku człowiek podchodzi z ogromną nadzieją do wszystkiego. Nie znasz procedury, nie wiesz, ile razy będziesz musiała mieć kłutą żyłę i jak wiele parametrów musi być w normie, żeby móc w ogóle zacząć przygotowania do transferu. Odbierając każdy kolejny wynik, robisz to z ogromną nadzieją, ale i strachem. Co będzie, jeśli okaże się, że coś jest nie tak? O ile wydłuży się czas oczekiwania do kolejnego podejścia, a przede wszystkim – czy wystarczy mi jeszcze na to sił? Najtrudniejsze jest chyba i tak badanie beta HCG – kiedy już „wywalczysz” sobie wszystko, żeby móc mieć transfer, i weryfikujesz, czy się udało. Wbrew pozorom, kiedy odbierasz pozytywny wynik, nie cieszysz się bezwarunkowo, bo on musi rosnąć i rosnąć. Patrząc na każdy kolejny, liczysz 3 razy na kalkulatorze, czy na pewno jest OK. Radość tak naprawdę czujesz tylko chwilę, bo zaraz za nią atakuje strach – żeby bajka nie przestała trwać.

#nienarzekam

Czuję się dobrze, chociaż pierwszy trymestr dał mi mocno w kość. I super! Tyle czekałam na objawy ciążowe, że nie zamierzam na nie narzekać. Mdłości, zawroty głowy, bolące piersi, zgaga, totalne zmęczenie – w takim samopoczuciu mijały mi pierwsze tygodnie ciąży. Bywają lepsze oraz gorsze dni. Najważniejsze jest dla mnie, że mijają! Dalej jestem aktywna zawodowo, nie muszę leżeć z obawą o odklejające się łożysko, wyniki badań mam naprawdę dobre. Myślę sobie, że limit pecha już wyczerpaliśmy, więc teraz może być już tylko dobrze do samego porodu. Termin przypada na 10 maja, pięknie się złożyło, bo sama mam urodziny 11 maja! Wbrew opiniom i pozorom w in vitro nie da się zaplanować płci, koloru oczu, jak również daty porodu.

#bedemama

Wyprawka to trudny temat… Chyba przez wszystkie doświadczenia boję się „zapeszać” i dlatego powoli rozeznaję temat. Kupiłam kilka ubranek, dwa kocyki oraz zamówiliśmy wózek, ale to przez kilkunastotygodniowy okres oczekiwania na niego. Zresztą, póki co czekam, wychodząc z założenia, że to nie PRL i wszystko jest dostępne w sklepach.

Po porodzie będzie cholernie trudno, a cały nasz świat wywróci się do góry nogami. Będę chodzić niewyspana, z kubkiem zimnej kawy, odbierając telefon od księgowej, bo dalej będę przedsiębiorcą. Będę wychodzić z Eską na szybki spacer, kiedy akurat znajdę chwilę spokoju, ale przede wszystkim będę najszczęśliwsza na świecie! Zostanę mamą! Czekałam na to tak wiele miesięcy, biorąc garści leków, kłując tysiąc razy brzuch zastrzykami, z nadzieją, że się w końcu uda, więc teraz nie chcę narzekać. Chcę brać z tego czasu tyle, ile jest możliwe, bo więcej się to nie powtórzy. Szpital mamy wybrany, będziemy rodzić tam, gdzie przyjmuję mój lekarz prowadzący ciążę. Ufam jemu i wierzę w to, że to miejsce będzie najlepszym na przyjęcie nowego człowieka na świat.

Jagoda

#drugaciąża

Od kiedy zaczęliśmy z Filipem rozmowy o rodzinie i dzieciach, zawsze w naszej głowie była dwójka – najchętniej parka, ale nie trzymaliśmy się tego kurczowo. Uważamy, że zawsze lepiej jest mieć kompana w życiu i razem iść przez dorastanie. Czasowo udało nam się tak, jak chcieliśmy – niezły fuks! Ta ciąża przebiega zupełnie inaczej niż pierwsza, więcej wiem i bardziej słucham intuicji. Jeśli chodzi o wyprawkę – tak naprawdę niewiele mamy jeszcze uzbierane. Jakoś nie czuję klimatu otaczania się tymi wszystkimi słodkimi niemowlęcymi rzeczami. Poza tym stawiam na totalny minimalizm i przez to, że mamy małe mieszkanie, nie chcę się za szybko zagracać. Planuję mieć w wyprawce wszystko z drugiej ręki, choć po Johanie zostawiłam bardzo mało. Naprawdę nie mamy gdzie tego składować.

#zwykleżycie

Jedno jest pewne – nie leżę i nie pachnę, latając na różowej chmurce bycia mamą po raz drugi. Zajmuję się domem, Johanem i dorywczo pracą – jeśli zostanie mi garstka czasu. Nie oszczędzam się, choć powinnam, bo w 18. tygodniu mieliśmy zdiagnozowanego wielkiego krwiaka, który dał o sobie znać w bardzo nieprzyjemny sposób. Ale wiemy jak to jest – rzeczy same się nie ogarną, a na pomoc mamy czy teściowej liczyć nie mogę, bo dziewczyny są bardzo daleko. Najprawdopodobniej wyprawką na 100% zajmę się tydzień przed porodem! (śmiech). Wiem tylko, w jakim szpitalu chcę rodzić, i to jest ten sam, gdzie dwa lata temu przyszedł na świat Jojo. Dokładnie 5 minut od naszego mieszkania.

Chcę znowu rodzić siłami natury, bardzo nie chciałabym cesarki. Przez obecne regulacje covidowe Filip nie będzie mógł być przez cały czas porodu (lub w ogóle go nie będzie..), więc podjęliśmy decyzję o tym, że będzie mi towarzyszyć położna. Poza tym nie skupiam się na ustalaniu niczego, bo na końcu to i tak walka przypadków. Byle wszystko poszło dobrze, bezpiecznie, komfortowo i bez nerwów. Tak naprawdę największa logistyka czeka nas z opieką dla Johana na czas porodu. Jakoś ogarniemy.

#plany

Nie ukrywam, że myślismy o przeprowadzce, o emigracji… Zależy nam najbardziej na przyszłości dzieciaków, aczkolwiek dla nas też ten kraj już dawno przestał pachnieć jak dom. Do tego czujemy, że nasze serca i styl życia kierują nas na odmienny teren. Mieliśmy marzenia, by kupić ziemię i rozpocząć budowę domu, jednak realia tego przedsięwzięcia już na etapie zero nas przytłoczyły.

Niemniej jednak mamy otwarte głowy w tym temacie, niczego nie mówimy na 100 proc., bo wszystko zmienia się tak dynamicznie, a na końcu i tak wszystko będzie dobrze!

Natalia

#dziewczynka

Jestem mamą dwóch superchłopaków: Iwo ma 9,5 roku, a Leo prawie 8 lat. Zawsze chcieliśmy mieć trójkę dzieci. Chłopcy też wiedzieli o tym od dawna. Przyszedł jednak taki czas, że było nam jakoś tak „wygodnie”. Skupiliśmy się już trochę bardziej na sobie i pracy, odkładając decyzję o powiększeniu rodziny. Chłopcy co jakiś czas wspominali o bobasku – Leo mówił, że bardzo chciałby mieć starszą siostrę (śmiech). Mia będzie z nami pod koniec maja. Imię córki wybraliśmy nadzwyczaj szybko – imiona chłopców przyszły do nas dopiero po ich narodzeniu.

#rodzeństwo

We wrześniu wypłynęliśmy z Szymonem w rejs po Cykladach, wróciliśmy już z Mią. Gdy nadszedł czas powiedzenia o tym chłopcom, wzbudziło to w nich masę skrajnych emocji. Od euforii po płacz i stwierdzenie, że życie się im całkiem zmieni i że tego nie chcą. Na szczęście szybko się do tej nowiny przyzwyczaili i teraz cały czas snują opowieści o naszym przyszłym wspólnym życiu. Brzuch mam wycałowany porządnie!

#spokój

Czuje się trochę tak, jakbym miała zostać mamą po raz pierwszy, taką świadomą mamą, którą zawsze chciałam być. Minęło już trochę czasu, odkąd na świecie pojawili się chłopcy. Sporo się zmieniło we mnie, w nas. Byliśmy w całkiem innym miejscu niż teraz. Iwo urodził się, kiedy byłam na studiach, a Leo – jak je ledwo co skończyłam. Jestem spokojna o nas, o nasze emocje i podejście do tej kolejnej zmiany. Czekam w gotowości na to, co wniesie do naszego życia. Myślę, że Mia zmieni dużo, ale nie tyle, ile zmienili we mnie chłopcy. Dlatego jestem bardziej spokojna.

#jestłatwiej

Jestem po dwóch cesarkach (nie z wyboru) i mój lekarz nie daje mi nadziei na poród naturalny. Nie jest mi z tym źle, wiem, czego się spodziewać. Karmienie za to przyszło mi bardzo naturalnie i planuję karmić Mię tyle, ile będzie potrzebować. Z każdym dzieckiem macierzyństwo wydaje się przychodzić łatwiej. Czy chodzi tu o wiek, czy doświadczenie? Nie wiem, ale jestem bardziej przygotowana teraz, niż kiedy miałam 28 lat i rodziłam Iwa. Jeśli chodzi o wyprawkę, to na razie kupiłam tylko jedną czapeczkę i body. Jest teraz obok mnie dużo mam, które właśnie urodziły, i już pytają mnie, czy chcę to czy tamto. Pamiętam, że z chłopcami tonęłam w niepotrzebnych nikomu plastikowych gadżetach. Moje poczucie estetyki trochę się zmieniło i podejdę do tematu bardziej minimalistycznie.

Hop, hop! Czy są tu z nami mamy #rodzew2022? Piszcie do nas.

 

jagoda_otw.jpegProjekt-bez-tytulu-16.jpgwiktoria2.jpgwiktoria3-scaled.jpgwiktoria-5-scaled.jpgwiktoria1.jpgwiktoria4-scaled.jpgwiktoria6-scaled.jpg053A6815.jpeg053A6775.jpeg053A7146.jpegDO5A2069b-scaled.jpgDO5A2023-2b-—-kopia-scaled.jpgIMG_8559-scaled.jpg4FD02F0C-AFA8-4390-BB5D-573641B6D70A-BD270F47-BA98-4648-98AC-A3991565C7F1-scaled.jpgNAT_3013_small.jpgDO5A1818-scaled.jpg053A6854.jpeg