asd
Fragment świata, w którym to, co najbardziej pociągające w egzotyce i dzikiej przyrodzie splata się z bezdusznością turystyki. Krajobraz jak ze snów a zaraz obok widok, którego próżno szukać w folderach biur podróży. Zaobsewrujcie, jak cienka granica przebiega pomiędzy prawdą a wizją prawdy.
Monika kocha podróżować, uwielbia wojaże w pełnym rodzinnym 4 – osobowym składzie, ale czyni to świadomie. Uważnie przygląda się ludziom, poznaje zjawiska i tego samego chce nauczyć swoje dzieci, Lenę i Tymka. Dlatego wspólnie chłoną niezwykłość i odmienność nowych światów patrząc szerzej i dalej, gdzieś poza kadrem.
Z przyjemnością zabieramy Was w podróż do Tajlandii i Kambodży, widzianych wnikliwymi oczami Moniki.
***
Gdzie byliście i kiedy?
Wyruszyliśmy do Kambodży i Tajlandii w lutym i marcu tego roku.
Jak tam dojechaliście?
Lecieliśmy samolotem z Warszawy do Bangkoku, gdzie spędziliśmy kilka pierwszych dni. Następnie wyruszyliśmy lokalnymi liniami lotniczymi do Kambodży-Siem Reap. Z Kambodży do Tajlandii wracaliśmy również samolotem, ku uciesze naszych dzieci – „angrybirdsową” linią nok air (śmiech). Transport z wyspy na wyspę odbywał się głównie łodziami – speedboat lub longtail boat.
Gdzie się zatrzymaliście?
Ponieważ był to nasz pierwszy pobyt a nastawiliśmy się na intensywne zwiedzanie i poznawanie, wybraliśmy w Bangkoku hotel umiejscowiony nieopodal Khao San Road. W Kambodży również zdecydowaliśmy się nocować blisko głównego celu, czyli Angkoru, natomiast na wyspach stawialiśmy na spokój z dala od turystycznego zgiełku.
Co jedliście?
Głównie lokalne, uliczne jedzenie. Każdy, kto wybiera się do Tajlandii wie zapewne, że słynie ona z najlepszego (i bardzo zdrowego!) jedzenia na świecie. Sprawdziliśmy i rzeczywiście jest to opinia w pełni zasłużona. Różnorodność smaków zachwyca (chociaż oboje z Tomkiem zgodnie stwierdziliśmy, że bliższa nam jest kuchnia grecka). Największym hitem okazały się jednak owoce, których smaku nie można porównać z żadnym innym. Dzieciaki, które do tej pory nie lubiły ananasa, w Kambodży i Tajlandii zajadały się nimi. Codziennie spożywaliśmy ogromne ilości owoców i piliśmy hektolitry świeżo wyciskanych soków.
Nigdy nie zapomnicie smaku…
Soku z granatów! Naprawdę nie sądziliśmy, że mogą one być aż tak obłędnie pyszne! Zachwycaliśmy się też tamtejszymi ananasami, amokiem (tradycyjną potrawą kambodżańską, którą zajadała się Len), słodkimi kulkami z lokalnego tajskiego targu (nie wiemy tak do końca co to było, bo na targu nikt nie mówił po angielsku (śmiech) i naleśników z jajkiem, czekoladą oraz bananami, smażonych przez ultraszybką sprzedawczynię. Nie sposób też wymazać z pamięci smaku zielonego curry, które jadłam ze łzami w oczach a przy zamawianiu zapomniałam powiedzieć „maj pet” (śmiech).
Jak spędzaliście czas?
Wspaniale – tak odpowiedziałaby Len (śmiech). Pierwsze kilka dni to głównie zwiedzanie i łapanie klimatu. Wszystko było zachwycająco inne a ludzie przemili. Szwędaliśmy się uliczkami Bangkoku, gubiąc się w nich od czasu do czasu. Próbowaliśmy ulicznego jedzenia, piliśmy świeże soki, jeździliśmy tuk-tukami (co samo w sobie było atrakcją dla całej rodziny!). Wynajęliśmy też longtail boat i przepłynęliśmy kanałami Thonburi.
W Kambodży przez pierwsze 3 dni zwiedzaliśmy miasteczko Siem Reap i oczywiście wymarzony Angkor Wat. Kolejnego pojechaliśmy nad największe jezioro w Kambodży, Tonle Sap i odwiedziliśmy pływającą wioskę. Natomiast na wyspach, w związku z tym, że nie jesteśmy typami plażowymi, codziennie organizowaliśmy jakiś trip: snorkeling, zwiedzanie niemal bezludnych wysepek czy jaskiń. Raz poszliśmy przez dżunglę na drugi kraniec naszej wyspy, gdzie był punkt widokowy z zachodem słońca, ale mimo zapierających dech widoków wracaliśmy prędko do domu. Nasz recepcjonista opowiadał nam, że po zmroku w dżungli pojawiają się jadowite węże.
Najwięcej frajdy sprawiało Wam…
Wszystko – tym razem to odpowiedź Tyma (śmiech). To była idealna wyprawa, nie było słabszych momentów. Dobrze wspominamy jeżdżenie tuk tukami, kosztowanie lokalnych przysmaków i tych obłędnych owoców, zwiedzanie świątyń, przyglądanie się ludziom i stylowi życia, obserwowanie, jak nasze dzieciaki chłoną świat.
Z mniej przyjemnych wspomnień: raz wybraliśmy się do campu dla słoni. Trafiliśmy akurat na sytuację, w której turystka „ujeżdżała” w małym baseniku słoniątko, a gdy zwierzak chciał sie wyrwać, „opiekun” dźgał go w bok ostro zakończoną lancą. Był to drastyczny widok, szczególnie dla dzieci, wracaliśmy bardzo zasmuceni. Lena była bardzo przejęta, zapytała: „mamo, czy ci turyści wiedzą , że płacą za cierpienie słoni?” Bardzo mnie wzruszyła jej dojrzałość. Myślę, że było to trudne, ale jednak bardzo potrzebne doświadczenie.
Co zrobiło na Was największe wrażenie?
Ludzie i klimat. Wszyscy są niesamowicie pomocni, mili i spokojni. W Tajlandii nikt nie krzyczy, nie denerwuję się. To taka kultura, że cokolwiek się stanie oni reagują śmiechem i mimo chaosu na drogach (trąbia na siebie tylko po to, by się nazwajem ostrzegać), naprawdę w Tajlandii można psychicznie odpocząć. Jest też druga strona – wielka bieda, obok której nie można przejść obojętnie, szczególnie dostrzegalna w Kambodży. Po takiej podróży wiele rzeczy zostaje w człowieku, wiele się zmienia i przewartościowuje.
5 miejsc, które koniecznie trzeba zobaczyć?
To chyba najtrudniejsze pytanie. Każdy dzień był intensywny i cudowny, a podróż bardzo różnorodna. Dlatego odpowiadając na to pytanie pozbierałam opinie od wszystkich uczestników wyprawy.
1. Cały kompleks Angkor Wat, szczególnie te mniej oblegane przez turystów świątynie, jak np. Bantei Kdei.
2. Pływające wioski, te bardziej oddalone od Siem Reap i jezioro Tonle Sap.
3. Bangkok.
4. Emerald Cave na Koh Mook.
5. Koh Kradan , czyli najbardziej rajską wysepkę, na jakiej byliśmy.
Co warto ze sobą zabrać?
Chusteczki antybakteryjne do rąk, mugga na komary, filtry 50+ na słońce i stroje kąpielowe. Ale spokojnie, drodzy zapominalscy, wszystko można nabyć bez problemu na miejscu. Najlepszym sprayem okazał się kupowany w każdym sklepie sieci 7evelen Sketolene, był nawet lepszy niż Mugga!
Gdzie robiliście zakupy?
Głównie na lokalnych targach, bazarach.
Jakie przywieźliście pamiątki z podróży?
Przede wszystkim zdjęcia i filmy, czyli masę wspomnień. Dzieci kupiły pocztówki, bambusowy instrument i karty.
Utwór, który najtrafniej oddaje klimat Waszej podróży?
Cały czas towarzyszyły nam lokalne dźwięki, czyli gwar, wesołość, szum ulicy i ….utwory wykonywane w Angkorze przez kambodżanskie orkiestry, złożone z ofiar min lądowych. W dniu urodzin mojego męża, czyli 29 lutego trafiliśmy do knajpki, gdzie na gitarze grał starszy Amerykanin. W jego repertuarze królowały hity z lat 70-80, więc może coś w tym klimacie. Na wyspach codziennie towarzyszył nam kojący śpiew rajskich ptaków, na Koh Lancie (zamieszkałej w 80% przez ludność muzułmańską) – nawoływania Muezinów przez głośniki oraz cykady.