podróże z małymi dziećmi slowspotter

3 x Andaluzja, rodzinnie!

Slowspotter & Avionaut w trasie

3 x Andaluzja, rodzinnie!
Slowspotter

Let’s hit the road, chociaż może powinniśmy krzyknąć hiszpańskie vamos! Bo oto zapakowana po dach ekipa Slowspotter przemierza Andaluzję, by wyłapać dla was wyjątkowe miejsca i historie!

To już kolejne spotkanie, w którym wraz z marką Avionaut ruszamy w drogę, tym razem poza granice Polski, na spotkanie z właścicielami nietuzinkowych miejsc w Hiszpanii. Każde z nich jest inne, od stuletnich domów z basenem i udogodnieniami dla dzieci po ekokamping w duchu slow. Łączy je jedno: klimat i atmosfera Południa oraz pasja gospodarzy, Polaków, którzy znaleźli swoją oazę spokoju pośród palm, białych miasteczek i wzgórz Andaluzji. Oto Slowspotter z bardzo gorącą relacją z trzech wyjątkowych miejsc!

W DUCHU UPCYKLINGU

Najpierw był pomysł na biznes. Paulina i Bartek w 2014 roku założyli proekologiczną markę REC.ON, pod szyldem której tworzyli meble, lampy, instalacje ze zużytych części samochodowych i loftowe stoły z odzyskanego stuletniego drewna. Upcykling stał się częścią ich życia. Zmęczenie miastem, konsumpcją, ciekawość świata i innych kultur przyspieszyły życiową decyzję, by po 10 latach rozstać się z firmą i zacząć nowy etap w Hiszpanii. Nadal w duchu recyklingu i poszanowania natury. Witajcie w REC.ON Spain!

Zastanawiam się, czy do takiej decyzji – zwłaszcza kiedy są dzieci – podchodzi się latami, kalkulując? Czy coś było tą ostatnią kroplą, która pomogła wam przestać marzyć i to zrobić?

Paulina: Zawsze żyliśmy po swojemu, spełniając swoje marzenia, ja jako artystka, zajmująca się strategiami i trendami w dziedzinie mody, beauty i designu, Bartek jako inżynier – ekolog z pasji, prowadził swoją firmę. Dużo podróżowaliśmy całą rodziną. Często spaliśmy na campingach, potrafiliśmy dostosować się do każdych warunków. Któregoś dnia poczuliśmy, że możemy mieszkać absolutnie wszędzie, bo dom jest tam, gdzie jesteśmy my. To był pierwszy, przełomowy krok. Podejmując decyzję o wyjeździe, Bartek po ponad 10 latach świadomie rozstał się ze swoją firmą, którą tworzył od podstaw. Jego wartości różniły się od wizji wspólników, przestał się z nią utożsamiać. Ja pracowałam wtedy jako freelancer w dziedzinie brandingu, marketingu dla branży modowej i designu. Zawsze chcieliśmy na emeryturze wyjechać, a pewnego dnia zadaliśmy sobie pytanie „dlaczego nie teraz?”. Chcemy wychować naszych chłopców na obywateli świata, chcemy, by byli tolerancyjni, otwarci, uczyli się języków i innych kultur. Decyzja zapadła. Wszystko potoczyło się dosyć szybko.

Bartek: Zmieniliśmy miejsce, bo zależało nam na tym, by żyć totalnie po swojemu i niezależnie, być bliżej słońca i natury. Mimo że oboje wychowaliśmy się w mieście, od zawsze ciągnęło nas do lasu, nad jezioro. Teraz to cykl dnia i nocy oraz pory roku wyznaczają nam rytm. Żyjemy uważniej, bardziej świadomie, w zgodzie z ekologicznymi wartościami.

Jak znaleźć tu ziemię? Korzystaliście z agenta?

Ziemi i gospodarstwa szukaliśmy około 6 miesięcy. Szczęście jak i życie sami kreujemy – najpierw wynajmowaliśmy dom i szukaliśmy w okolicy, najlepsze kontakty były od znajomych w barze albo sklepie. Finalnie znaleźliśmy dom, bo Bartek usłyszał w sklepie z narzędziami, że pan obok – dziadek – chce sprzedać cortijo (tradycyjna wiejska rezydencja – przyp.red.). Pojechaliśmy, zobaczyliśmy, poczuliśmy – i to było to! Ale dodam, że to był trzydziesty dom, który widzieliśmy. Energia przyszła w odpowiednim momencie!

Jak odbyła się wasza adaptacja, jak zmianę środowiska przyjęli chłopcy?

Tylko Paulina mówiła trochę po hiszpańsku. Jak przyjechaliśmy, od razu poszliśmy do szkoły dla osób z zagranicy, ale tak naprawdę to pierwsi znajomi z miasteczka Velez Rubio byli naszymi najlepszymi nauczycielami. Dzieci w szkole po 3 miesiącach mówiły już lepiej od nas! My bardzo lubimy ten język, dobrze się z nim czujemy i komunikujemy. Chłopcy po 3 latach są już zdecydowanie bardziej hiszpańscy w stylu życia, kultury itp. Starszemu synowi było ciut ciężej na początku – miał 13 lat, kiedy się przenieśliśmy, wiedzieliśmy, że to ostatni moment, by nie miał problemów społeczno-psychologicznych, bardzo tego pilnowaliśmy. Jesteśmy zgranym teamem – wspieraliśmy się i wszystko pięknie popłynęło! Jesteśmy tu, gdzie sobie wymarzyliśmy, każdego dnia doceniamy to, co mamy. Świetni, ciekawi i wartościowi ludzie odwiedzają nas w naszej galerii: podróżnicy, artyści, inspirujemy się wzajemnie przy dobrym winie, humorze i fieście.

Na jakich gości tu czekacie?

Tworzymy tu naszą żywą galerię upcycklingu, szerząc tę ideę zarówno wśród lokalnych mieszkańców, jak i odwiedzających turystów. To miejsce dla nomadów, ludzi, którym bliskie są nasze wartości. Prowadzimy ekokamping u podnóża gór, z całym recyklingowym systemem wykorzystania wody – to autorski projekt Bartka – strefami chillout oraz wieloma instalacjami ze sztuki upcycklingu: do użytku, raczej dla starszych dzieci. Tworzymy również rezydencję artystyczną, w której przyjmujemy osoby na krótsze i dłuższe pobyty. Nasze miejsce nie ma typowych atrakcji dla dzieci, jak standardowy plac zabaw, ale mamy różne instalacje – artystyczne z ekologicznych materiałów, do eksplorowania, oczywiście!

Całe nasze 150-letnie gospodarstwo – budynki mieszkalne i po zwierzętach – odnawiamy w duchu andaluzyjskiej estetyki oraz designu z recyklingu. Oczywiście dużo pracy przed nami. Projekt się cały czas rozwija, zapraszamy!

MIĘDZY LONDYNEM A GAJEM OLIWNYM

Jeśli szukacie definicji domu z duszą, oto on: drewno, stary kamień, ciepła terakota, ręcznie malowane kafle i mury, które były świadkami niejednej historii przez ostatnie 100 lat. Na przykład koncertów poprzedniej właścicielki – pianistki. Dziś Agnieszka, Olgierd i ich syn dzielą swoje życie między deszczowym Londynem a słoneczną Andaluzją. Zawodowo zajmują się konserwacją wiktoriańskich mozaik i projektowaniem ogrodów. Zapraszamy do El Jardin.

Gdy ktoś pyta was, gdzie jest wasz dom, jaki podajecie adres?

Od ponad 20 lat jesteśmy poza granicami Polski, mieszkaliśmy we Włoszech pod Neapolem, we Francuskich Alpach i w Londynie. Nasz „dom” nie jest określony ścianami z cegieł czy meblami, przeprowadzaliśmy się juz wiele razy. Dla nas pojęcie domu to rodzina, nasza kochana Babcia Karolina, rodzice, rodzeństwo, maluszki i starszaki w rodzinie. To bezpieczeństwo, które dają bliscy, codzienne rytuały, niezmienne od lat.

Wasza oaza to piękny stary dom, trochę jak z filmu, tutejsze ściany są świadkami niejednego koncertu znanej pianistki. Powiedzcie, jak tu trafiliście? 

Jesteśmy związani z Andaluzją od lat, najpierw były wakacje, cudowne, beztroskie wyprawy w słońcu. Z czasem znaleźliśmy nasz pierwszy dom Monasteria w białej wiosce Frigiliana.  Monasterię remontowaliśmy całą rodzina. Wszystkie te lata Olgierd, z zawodu i pasji ogrodnik, marzył o domu z kawałkiem ziemi. Szukaliśmy więc długo, prawie 3 lata. Aż pewnego dnia na naszej drodze pojawił się El Jardin.

Slowspotter i Ladnebebe podróże z dziećmi w Andaluzji

Dom z historią, co udało się w nim ocalić? 

El Jardin był starą farmą oliwną, zakupioną przez wspaniałą kobietę, pianistkę, która zadbała o to, aby najmniejszy detal historyczny domu został zachowany. My przejęliśmy El Jardin w postaci muzealnej, teraz trwa proces implikacji nowocześniejszych rozwiązań, bardziej przyjacielskich środowisku naturalnemu, jak solary słoneczne. Starych hacjend nie można od tak wyremontować, domu nie tworzy się w miesiąc, on powstaje latami, żyje życiem rodziny – to piękny proces.

Macie serce do reaktywacji starych domów i przedmiotów – Agnieszka, opowiedz, na czym polega twoja praca zawodowa?

Moje przygody zawodowe zaczęły się od pracy w przedszkolu Montessori, gdzie byłam wychowawczynią/terapeutką grupy maluszków, które potrzebowały troszkę więcej uwagi. Następnie pracowałam jako niania we Włoszech i w Londynie. Miałam niesamowity przywilej wychowywania dzieci wspaniałych ludzi, podróżowałam z nimi na inne kontynenty i budowałam zamki z piasku na karaibskich plażach. Wytuliłam łącznie 12 dzieci, a mój synek wybrał sobie szczęśliwą trzynastkę! Olgierd zajmował się projektowaniem i zakładaniem ogrodów – jego firma się rozrosła w stronę renowacji zabytków, fasad kamienic, mozaik – Londyn to jedno wielkie muzeum. Działaliśmy już razem, a każdy nasz projekt zawiera prace z detalami z epoki wiktoriańskiej lub starszymi. Anglicy bardzo szanują swoja spuściznę architektury. Każda stara klamka, rynna, mozaika jest pielęgnowana i restaurowana. Guru naszego zespołu to Olgierd, jego wiedza i umiejętności są niezastąpione. Przywracanie świetności zabytkowym domom i ogrodom to wysiłek całego naszego zespołu: przydaje się moje wykształcenie plastyczne, zamiłowanie do staroci oraz talent szwagra, Tycjana, który jest pasjonatem botanikiem. Większość roku spędzamy, pracując w strugach londyńskiego deszczu! Tu kończy się romantyzm (śmiech).

Wasze życie jest tu bardzo w stylu slow, pewnie w kontrze do tempa londyńskiego?

Żyliśmy slow, zanim jeszcze nikt tego tak nie nazywał. W naszym londyńskim domu nigdy nie było telewizora. Olgierd wymienił pracę w korporacji na Alpy w latach 90., do niedawna jeszcze używał starej Nokii i jeździł zabytkowym Land Rowerem. Nasze slow zrewolucjonizował synek! Zarzuciliśmy kotwicę na dłużej, a do ukochanych babć leciały setki zdjęć wnuczka. Kochamy Londyn, jego tolerancję i otwartość wobec inności, muzea, księgarnie, opery, czerpiemy z niego garściami, ale wybiórczo mamy dystans. Weekendy spędzamy poza miastem, jeździmy na rowery, wspinaczkę, pod namioty. Codzienność w metropolii to też korki, ciągły pośpiech, stres, niezdrowa woda, przetworzona żywność i zatrute spalinami powietrze. Znaleźliśmy balans tutaj, w Andaluzji, gdzie powietrze pachnie ziołami, woda płynie z gór, a witamina C wisi na drzewie!

Na jakich gości tu czekacie?

Nasz dom El Jardin to po hiszpańsku ogród – nie jest trendy, luksusowy czy nowoczesny i nigdy nie będzie aspirował, aby takim być. Mamy moskitery i wiatraki, nie ma klimatyzacji, dbamy o przyrodę i szanujemy wodę. Zapraszamy wszystkich tych, którzy mają ochotę poznać prawdziwą Andaluzję, pomieszkać w autentycznym domu i pomóc nam w zbiorze oliwek. Z chęcią zabierzemy was w nasze ulubione miejsca i zdradzimy lokalne ukryte perełki. Olgierd odkrywa Andaluzję z grupą przyjaciół wspinaczy, lubimy aktywny wypoczynek – spacery w góry, kajaki, rowery, kanioning rzeczny i podglądanie morskich zwierząt.

Dla małego to trochę raj!

Tak, we wszystkich przygodach towarzyszy nam nasz synek, a zatem moja Hiszpania to Hiszpania mamy. W miejscu, gdzie słońce świeci przez prawie cały rok i większość życia toczy się na zewnątrz, o wiele łatwiej jest odciągnąć pociechy od ekranów. Nasza przygoda bycia rodzicami czerpie dużo z filozofii Montessori – nauka przez zabawę w poszanowaniu i z użyciem przyrody. Stare, niskie drzewa oliwne wręcz zapraszają, aby się na nie wspinać, kamienie czekają, aby je pomalować, liście fikusa są bazą do przygotowania „zupy”, a w naszyjnikach z muszelek jesteśmy specjalistami! Dla zbalansowania slow-life ciszy mamy dla najmłodszych kącik z instrumentami w salonie muzycznym, są bębny, tamburyna, cymbałki, akordeon i kastaniety do flamenco! Natomiast bezapelacyjnie ulubionym miejscem dzieci jest basen.

BLIŻEJ NATURY JUŻ SIĘ NIE DA

Jej drugie imię to Zmiana. Zmiana siebie i swoich nawyków, odkrycie życia w rytmie i poszanowaniu otaczającej przyrody. Ania, projektantka, architektka i założycielka Eco Spirit, skutecznie uwolniła się od modelu konsumpcyjnego życia. Żyję zero waste i plastic-free, bez odpadów i bez tworzyw sztucznych, uczę innych, jak lepiej żyć z mniejszą ilością rzeczy i tworzyć mniej odpadów, mówi Ania i zaprasza nas do swojej hiszpańskiej oazy – na południu Hiszpanii mieszka już 15 lat. Jej trzecie imię to Misja – od lat zajmuje się edukacją dzieci i dorosłych, ochrona środowiska zawsze była dla niej misją. Organizuje kampanie sprzątania świata Clean Up The World, prowadzi wykłady, ma doświadczenie w tworzeniu projektów artystycznych, rzeźb i biobudownictwa. Dodajmy do tego, że od ponad 10 lat jest członkinią organizacji ESG Gibraltar, wprowadzała recyklingu na Gibraltarze, pracuje z politykami, negocjując projekty w hiszpańskiej Tarifie. Zaczynała w dżungli bez prądu, dziś spotykamy się w Eco Spirit, które prowadzą z Giuseppe.

Twoją pierwszą nauczycielką jest natura…

Życie w naturze niesie za sobą wiele niespodzianek, każdy dzień jest inny od drugiego. Wiele się przez to nauczyłam, jest to ogromny proces w moim życiu, który dał i daje mi odpowiedzi na pytania, które nosiłam przez lata. Natura ma różne oblicza, dokładnie tak jak my, wiec krok po kroku odkrywałam swoje prawdziwe ja, otaczają się tym, co kocham, i robiąc to, co uwielbiam. Cisza i izolacja od świata zewnetrznego, sztormy, wiatry, choroby zwierząt pomogły mi odnaleźć siebie i spełnić marzenia. Na początku nie wiedziałam, co mnie czeka, kiedy zdecydowałam się zmienić życie radykalnie – zaczęłam od niczego, bez nikogo, bez prądu. Nie mając nic, nauczyłam się wielkiego szacunku do natury, do siebie. Wodę mam z gór, jedzenie mogę wyhodować, prąd mogę produkować, dom wybuduję… Dowiedziałam się, że tak mało potrzebujemy do szczęścia i że naprawdę możemy przenosić góry.

Jaka droga cię tu przywiodła? Czym zajmowałaś się wcześniej?

Przede wszystkim moje marzenia. Zawsze marzyłam, by żyć tam, gdzie lato się nie kończy. Pochodzę z małej miejscowości znad morza – morze, słońce i plaża to moje żywioły. Zawsze wiedziałam, że wyjadę z kraju, i zaraz po studiach tak zrobiłam, przez kilka lat podróżowałam, by znaleźć ten wymarzony zakątek świata. I znalazłam Tarifę – piękne piaszczyste i dzikie plaże, ocean, który nie ma końca. Zakochałam się w tym niezwykłym miejscu i mieszkam tu już od 15 lat.

„Eko” – w waszym przypadku to wspólny mianownik wszystkich działań, a nie modne hasło. Opowiedz o tym.

Od ponad 10 lat jestem członkinią organizacji ESG Gibraltar, wprowadzałam recyklingu na Gibraltarze, pracuję z politykami, negocjując projekty w Tarifie. Chciałabym pomóc w zmniejszeniu ilości odpadów i wpływu na środowisko, np. ostatni projekt, który wykonałam dla rzadu Gibraltaru, był na Międzynarodowe Igrzyska Gibraltar 2019 NatWest International Island Games XVIII. Była to rzeźba, która miała przekazać bardzo ważną wiadomość: „NASZE MORZE, NASZA PRZYSZŁOŚĆ”. Wiele nowych i pięknych działań wprowadził Giuseppe 3 lata temu. Jest profesorem sztuk walk, capoeiry i jiu-jitsu brazylijskiego. Dzięki zajęciom i seminariom, które prowadzi, wprowadza w ludzi siłę i wiarę w siebie, moc jest w każdym z nas!

Recykling – kolejne słowo, które u was jest po protu częścią codzienności. Czy masz wrażenie, że wasi goście wyjeżdżają stąd zmienieni, z innym podejściem do środowiska?

O tak, w 100%. To jest właśnie najpiękniejsze. W tak krótkim czasie wszyscy naturalnie odnajdują sens w wielu kwestiach ekologii i wprowadzają je we własne życie. W Eco Spirit dzieją się cuda, możesz tego doświadczyć, będąc tutaj!

Czy to prawda, że jesteś zaklinaczką koni? 

Hmmm, tak mnie nazywają, a ja bym powiedziała tak: konie to moi najbliżsi przyjaciele, nauczyciele i towarzysze. Zadedykowałam im życie, by poznać, kim są, jak z nimi rozmawiać i jak innym pomagać, wykorzystując ich cudowną moc w trakcie terapii. 

Kto was odwiedza najczęściej?

Nasi goście są z każdych zakątków świata. Wolontariusze, znajomi, osoby z polecenia… Zawsze pojawiają się w odpowiednim czasie, inspirując się miejscem, odnajdują potwierdzenie własnych pytań. Nawet ci, którzy trafiają do nas na wakacje – to jest niesamowite, jak piękni ludzi nas zawsze odwiedzają.

Takich gości wam życzę!

WRAŻENIA SLOWSPOTTER

REC.ON & Slow Down. Tak byśmy podsumowali nasze wspomnienie o miejscu w dolinie gór, otoczonym wyjątkową przyrodą słonecznej Andaluzji. Cieszymy się bardzo, że był to nasz pierwszy przystanek po długiej podróży. Tam naprawdę można zwolnić, a słowo slowlife nie jest modą, tylko zwykłą codziennością. REC.ON to miejsce, gdzie sztuka spotyka się z ekologią, gdzie rozmowy toczą się bez końca, a dzieci mają to, co najcenniejsze, czyli dziką hiszpańską przyrodę. I to słońce. Tu klimat tworzą ludzie, a w szczególności gospodarze, Paulina i Bartek – codziennie rano zapraszają na kawkę, a wieczorami, przy winku, Paulina rozbraja śmiechem każdego. Nam udało się nawet wyjść na wieczorną posiadówkę na patio i skosztować pyszne tagine prosto z Maroka. Dostaliśmy dużą dawkę inspiracji od rodzin podróżujących kamperem. Niektórzy sami zbudowali swój dom na kółkach, niektórzy jeżdżą oldschoolowym, rodzinnym vanem, a jeszcze inni po prostu kupili vana i dostosowali do swoich potrzeb. My spróbowaliśmy opcji campingowej jak i noclegu w odnowionym w duchu zero waste 200-letnim hiszpańskim domu. Obie opcje będziemy wspominać z sentymentem. Dziękujemy gospodarzom za przyjęcie nas z otwartymi rękami!

El Jardin. Tydzień w El Jardin to za mało, by odkryć okolice i wszystkie zakamarki tego gustownego hiszpańskiego domu otoczonego sadami oliwnymi. Codziennie rano wpatrywaliśmy się w zapierający dech w piersiach widok na Morze Śródziemne i Góry Tejeda. Gospodarze odrestaurowali wnętrza z miłością do historii i tradycji regionu, dzięki czemu mogliśmy poczuć prawdziwy klimat Andaluzji, również pozostając w domu. Uwielbiamy miejsca z duszą, położone przy parkach narodowych, z wyjątkową gościnnością gospodarzy. Agnes przygotowała dom, aby rodziny z dziećmi czuły się tu komfortowo. Basen, pokój muzyczny, mnóstwo wartościowych książek i zabawek, łóżeczka dla dzieci, bramki – to wszystko sprawia, że wystarczy wziąć dobry humor ze sobą, a wszystko inne znajdziecie na miejscu. Ach, będziemy tęsknić za zbieraniem kamyków na plaży, za tym nieziemskim widokiem, za sokiem pomarańczowym o poranku, za graniem na bębnie i za okolicznymi białymi miasteczkami. 

Eco Spirit. Jeżeli ktoś zapytałby nas o rajskie miejsce, to z pewnością jest to miejsce Ani. Położone w parku narodowym z widokiem na wybrzeże Afryki. Sama droga do tego miejsca jest zjawiskowa, drzewa przypominały już te z afrykańskiej sawanny, a znany kitesurferom silny wiatr levante potwierdził naszą wyjątkową lokalizację. Historia Ani jest jedyna w swoim rodzaju, z wypiekami na policzkach słuchaliśmy jej opowieści, jak bez elektryczności, bez dachu nad głową, razem ze swoimi końmi zamieszkiwała to miejsce przez kilka lat. Swoją ciężką pracą u podstaw, z miłości do natury i zwierząt, w duchu zero waste stworzyła ten wyjątkowy azyl Eco Spirit. My po raz pierwszy doświadczyliśmy spania w namiocie w formie DOMES, stworzonym z materiałów rybackich z Polski. Słuchanie w namiocie dźwięków przyrody, prysznic pod chmurką z widokiem na gwiazdy, śniadania al fresco – to daje prawdziwe połączenie z naturą, 24 godziny na dobę. To, co szczególnie zapamiętamy, to lokalna społeczność, która gromadzi się w Eco Spirit. Tu rodzice z Tarify i okolic przywożą swoje dzieci na różnorodne zajęcia, a sami chillują w ogrodzie. Ludzie w Tarifie pochodzą z całego świata, są otwarci, mają rozmaite zainteresowania. Nic dziwnego, bo Tarifa ma swój niepowtarzalny californian vibe

*

Choć polskie lato też rozgrzewa słupki termometrów, Andaluzja brzmi bajecznie. Kto ma ją w planach? Może wasze drogi zaprowadzą was do jednego z naszych rozmówców. Dla nas podróż autem to wolność i wygoda, ale bezpieczeństwo na drodze stawiamy na pierwszym miejscu. Pamiętajcie o dobrze dobranych, atestowanych fotelikach. Marka Avionaut po raz kolejny zdała egzamin i to na bardzo długiej trasie! Zobaczcie ich nowość idealną na letnie podróże – nowy fotelik Pixel Pro!

*

Materiał powstał we współpracy z marką fotelików Avionaut. To idealny partner w podróży – zapewnia najwyższą wygodę i bezpieczeństwo dzieciom już od pierwszych dni aż do 12. roku życia. Obecnie nowością jest najlżejszy na rynku fotelik Pixel Pro, w którym zastosowano tkaninę jeszcze bardziej przyjazną dziecku i środowisku oraz daszek przydatny w podróży latem.

Dodaj komentarz