rozmowa o macierzyństwie

Żyć, nie dryfować

Rozmowa o macierzyństwie z Anitą Nawarkiewicz

Żyć, nie dryfować

Moje szczęście to inwestycja w szczęście mojego syna – stwierdza przenikliwie Anita Nawarkiewicz, mama 6-letniego Henryka, prowadząca wspólnie z siostrą markę Femi Stories.

Czym jest zdrowy egoizm? Jak wywiązywać się ze wszystkich ról wobec życia i napotykanych po drodze ludzi, a przy tym nie zapominać o sobie? Gdzie te okruszki, po których wraca się do ścieżki samorealizacji, nie błądząc w mrokach poczucia winy, przekonania o byciu nie dość dobrą lub niedobrą, albo nawet złą matką? Anita wie dokładnie, jak prowadzić swoje rodzicielstwo tak, by nie imało się strachów i wątpliwości. Miała dobrych doradców w postaci ukochanego dziadka, mądrej i doświadczonej siostry oraz własnej niezawodnej intuicji. Słuchałam jej w absolutnej pewności, że mam po drugiej stronie osobę, od której warto i trzeba czerpać. Z radością dzielę się tą rozmową z wami.

*

 

Zawsze chciałaś zostać mamą?

Musiałam dojrzeć do tego, żeby chcieć zostać mamą. Żyłam szybko i miałam co robić. Kocham podróże i sport, więc dziecko nie było mi po drodze. Zajęłam się biznesem modowym, gdy miałam 19 lat, i przez wiele lat nie miałam przestrzeni na dziecko.

Na jakim etapie twojego życia urodził się Henio?

Urodziłam go, mając 30 lat. Myślę, że był to dla mnie odpowiedni wiek – zdążyłam się wyszaleć (śmiech). Gdy Kama, moja siostra i partnerka biznesowa, urodziła synka jako pierwsza, podświadomie czułam, że to jest odpowiedni moment i dla mnie. Zawsze chciałyśmy, żeby nasze dzieci były w podobnym wieku. Wiedziałam, że razem będzie nam łatwiej się zgrać. Chodziłyśmy w ciążach na zakładkę. Gdy jedna była w ciąży, to druga zajmowała się biznesem. W sumie mamy trzech chłopaków – Kama jest mamą Gucia i Rysia, a ja Henia.

Chłopaki się lubią?

Są przyjaciółmi, mają wspaniałą relację. Są empatyczni i wrażliwi na siebie. To małolaty, a już widać, jacy są dla siebie ważni.

Jaką jesteś mamą?

Myślę, że jestem bardzo świadomą mamą. Jako mama jestem sama dla siebie bardzo ważna, wiem, że moje szczęście to inwestycja w szczęście mojego syna. Nie boję się też podejmować ryzyka i dokonywać ważnych życiowych wyborów.

O czym mówisz?

O bardzo ważnej decyzji, która mocno wpłynęła na moje macierzyństwo. Mam na myśli rozstanie z tatą Henia. Wiedziałam, że w złej, toksycznej relacji nie wychowamy szczęśliwego człowieka. Zarówno ja, jak i mój były partner, byliśmy co do tego w 100% zgodni. Dzisiaj z perspektywy czasu wiem, że była to bardzo dobra decyzja, która też świetnie wpłynęła na Henia. Nasz syn spędza dużo czasu ze swoim tatą, mają swoje męskie zajawki, w które ja nie ingeruję. Za to ze mną często podróżuje, uprawia sport i inne szaleństwa, bo ja nie potrafię długo usiedzieć w jednym miejscu (śmiech).

Jak poukładaliście sobie codzienność po rozstaniu?

To my z Heniem wyprowadziliśmy się z naszego starego domu i już od pierwszego dnia w nowym miejscu syn zrobił sobie podział, że jeden dom jest taty i jego, a drugi mamy i jego. Nie pamiętam ani jednego dnia kryzysu z powodu naszego rozstania. Dużo rozmawiam z synkiem o emocjach, bo bardzo ważne jest dla mnie, żeby nie tłumił nic w sobie i żeby je rozumiał.

A jak ty przeżyłaś rozstanie?

Nie było lekko podjąć tę decyzję. Zbierałam się długo, przepracowywałam rozstanie z terapeutą. Bardzo się bałam, ale chęć bycia szczęśliwym człowiekiem była silniejsza. Myślę, że taka postawa to ważny komunikat dla Henia, że w życiu trzeba podejmować trudne decyzje i konfrontować się z problemami. Nie dryfować, bo to do niczego nie prowadzi.

 

Sama straciłaś mamę bardzo wcześnie…

Pierwsze 7 lat mojego życia to dzieciństwo jak ze snu. Cudowni rodzice, piękny dom pod lasem, podróże po całym świecie. Rodzice, którzy bardzo się kochali. Dla mojej mamy nie było rzeczy niemożliwych. Zawsze byłyśmy z siostrą pięknie ubrane, zadbane i bardzo kochane przez naszych rodziców. Aż nagle wszytko pękło jak bańka mydlana. Mama zachorowała, a jej leczenie, które odbywało się w różnych miejscach na świecie, niestety nie pomogło. Dziadek, jako szanowany lekarz, uruchomił wszystkie możliwości leczenia, ale to nic nie dało. Kiedy zmarła, byłyśmy z Kamą bardzo małe, miałyśmy 7 i 8 lat. Rok po śmierci mamy zachorował tata. I choć to nie zastopowało licznych podróży i nie zmieniło wielkiej miłości taty do nas, to nie było już tego ciepła i opieki, które dawali nam, będąc razem. Wszyscy walczyliśmy z chorobą taty, ale też bez skutku. Życie jest przewrotne. Dostałyśmy wielką szkołę życia, okrutną i bolesną, ale bardzo cenną. Brzmi ona tak: Szanuj życie, szanuj każdy dzień. Idź do przodu i nie patrz w tył, doceniaj to, co masz. To jest mądrość, którą chciałabym przekazać Heniowi.

Szybko dorosłaś?

Nie miałam wyboru. Nie miałam takiego prawdziwego domu z obiadkiem na stole i całusem przed snem. Przez choroby rodziców bardzo szybko musiałyśmy z siostrą stać się odpowiedzialne. Naszym wielkim szczęściem jest to, że mamy siebie.

Dostajesz od niej wsparcie?

Kama jest starsza i od dzieciństwa była bardzo opiekuńcza. Jako pierwsza przecierała szlaki w byciu mamą. Jest dla mnie wzorem. Imponuje mi swoją odwagą jako mama. To ona pierwsza popchnęła chłopców w stronę sportu, potrafi bardzo skutecznie motywować. Aktualnie dzielimy nasze życie pomiędzy Warszawę i Zakopane. Musiałyśmy zrobić sobie przerwę od siebie, bo mimo tego, że bardzo się kochamy, to spędzanie ze sobą takiej ilości czasu było dla nas obu bardzo męczące. Wspólna firma, wspólne wyjazdy z dziećmi – to naprawdę dużo. Kama na stałe mieszka w Zakopanem, gdzie rozkręca The Love Love Life, czyli obozy sportowe dla dziewczyn. A ja dzielę czas pomiędzy Warszawę i Zakopane, ale na stałe mieszkam w stolicy, gdzie prowadzę naszą markę Femi Stories.

Co robicie w górach?

Łapiemy oddech, bo obie kochamy góry. Czasami Henio zostaje na tydzień u Kamy, która organizuje chłopcom obóz sportowy. Chodzą wtedy po górach, jeżdżą na nartach i pływają w basenie. Kama sama bez niczyjej pomocy organizuje im najlepszy czas. Patrzę na nią z podziwem, bo to jej wcale nie męczy. Ja bym wymiękła z tymi gagatkami już po dwóch dniach, ale dla niej nie ma rzeczy niemożliwych. Mój Heniek przepada za ciocią Kamą i za jej obozami.

Kto, poza siostrą, jest dla ciebie autorytetem w dziedzinie wychowania?

Mój dziadziuś przekazał mi szacunek do drugiego człowieka. Był lekarzem o wielkim sercu i przez całe swoje życie wszystkim pomagał, przyjaźnił się z całym szpitalnym personelem. Dzisiaj ma 90 lat, a gdy spotyka gdzieś ludzi z pracy, jak panie kucharki ze szpitalnej kuchni, to one mu mówią, że był najlepszym szefem i najlepszym człowiekiem, jakiego w życiu spotkały. Relacje z ludźmi były dla niego zawsze na pierwszym miejscu. Ja i moja siostra wyniosłyśmy to z domu, więc dla nas obu dobre relacje to podstawa. Nasza firma też powstała i rozwijała się dzięki ludziom i wartościowym relacjom. Ludzie, którzy czasem z Femi odchodzą, nadal uczestniczą w naszym życiu, bo pozostają naszymi przyjaciółmi.

 

Czy jesteś w stanie ocenić, jak twoje macierzyństwo się zmieniało przez ostatnie 6 lat?

Przez cały ten czas nie było momentu, żebym zrezygnowała z siebie i ze swoich pasji. To dla mnie bardzo ważne, bo wiem, że nie byłabym spełnioną i szczęśliwą mamą, gdybym nie była spełnioną kobietą.

To trochę o niezależności. A jak chciałabyś przygotować syna do samodzielności i jak się czujesz z myślą o tym, że stanie się w pełni niezależny? 

Zależy mi, żeby Henio potrafił zawalczyć o swoje, żeby się nie bał życia i lubił siebie. Poczucie własnej wartości i pewność siebie to więcej niż połowa drogi do bycia szczęśliwym w dorosłym życiu. Pokolenie naszych rodziców nie było tak świadome w kwestiach rodzicielskich, jak my. Mądre książki i blogi wychowawcze są teraz łatwo dostępne, a płynąca z nich wiedza naprawdę pomaga w byciu świadomym rodzicem. Dzięki nim mamy możliwość szerszego spojrzenia na nasze dzieciństwo, a tym samym wyłapania błędów i schematów, których nie chcemy powielać w naszym rodzicielstwie.

A czego w swoim rodzicielstwie się boisz?

Najbardziej boję się samotności pokolenia naszych dzieci, wywołanego przez szaleństwo social mediowe współczesnego świata. Zastanawiam się, gdzie to wszystko zmierza, czy będzie miejsce na relacje międzyludzkie, czas dla kumpli z podwórka. Chcę, by Henio otaczał się „prawdziwymi ludźmi”, żeby miał przyjaciół i szanował drugiego człowieka. Żeby jako dorosły człowiek potrafił znaleźć balans. Dzisiaj wielu ludzi popada w rozmaite skrajności – albo ciężko pracują, rezygnując z rodziny, pasji i przyjaciół, albo są całe życie dziećmi, niezdolni do pracy i dorosłego życia. Chciałabym, żeby Henio potrafił w życiu postawić na siebie, miał w sobie zdrowy egoizm i potrafił zadbać o swoje szczęście.

Ładnie i mądrze mu życzysz. Niech się spełni.

*

Anita Nawarkiewicz – Współzałożycielka i projektantka marki Femi Stories. Zapalona podróżniczka i sportsmenka. Mama Henryka.