Wychowanie bez kar i nagród
Jak zadbać o silną relację z dzieckiem?
O sztuce tworzenia i pielęgnowania relacji z dzieckiem rozmawiamy z psycholożką dziecięcą i trenerką umiejętności społecznych Anną Machowiną.
Jakie są największe wyzwania, z którymi borykają się współcześni rodzice? Jak zmieniające się czasy wpływają na relację rodzic – dziecko?
Tym, co na początek przychodzi mi do głowy, są wyzwania związane z łączeniem pracy zawodowej z wychowaniem dzieci. Pierwszy rok życia dziecka bywa trudny z wielu powodów – braku możliwości zaspokajania swoich podstawowych potrzeb, takich jak sen, radzenie sobie z samotnością, ze zmęczeniem. Kiedy ten czas mija, na horyzoncie pojawiają się pytania o to, co dalej – czy wracać do pracy, kiedy do niej wrócić, czy może zmienić pracę i co najważniejsze, jak zorganizować opiekę nad wciąż bardzo małym dzieckiem. Jeśli założymy, że zdecydowana większość młodych rodziców żyje z dala od swoich rodziców lub – nawet jeśli są blisko – pozostają oni aktywni zawodowo, to okazuje się, że jedna z najbardziej naturalnych dawniej sieci wsparcia jest dziś bardzo osłabiona. Rodzice szukają więc innych rozwiązań: niani, żłobka, pracy zdalnej lub w niepełnym wymiarze. Zdarza się również, że kobiety decydują się zostać w domu dłużej, jeśli nie mają wystarczających możliwości finansowych, by skorzystać z niani czy prywatnego żłobka. Żłobki publiczne są zdecydowanie mniej dostępne niż przedszkola, co wpływa na kwestię organizowania opieki nad dziećmi do trzeciego roku życia. To są bardzo trudne decyzje i nie ma jednej, uniwersalnej, najlepszej ścieżki, jak to zorganizować. Najważniejsze, by to działało w danej rodzinie, z uwzględnieniem jej specyficznej sytuacji i potrzeb zarówno dzieci, jak i rodziców. Gdyby się zastanowić, jak to wpływa na relację rodzic – dziecko, odpowiedź brzmi: to zależy. Sama jestem zwolenniczką stawiania na jakość czasu spędzanego z dzieckiem, a nie na ilość. Nie da się natomiast ukryć, że jeśli żyjemy w dużym mieście, w którym do ośmiu godzin pracy dodajemy dojazd, to faktycznie tego wspólnego czasu na co dzień zostaje niewiele.
Jak ten żonglujący obowiązkami rodzic może sobie radzić z wyczerpaniem, frustracją i poczuciem winy?
Przyjąć założenie, że działamy tak, jak potrafimy najlepiej, i że podejmujemy najlepsze dla nas w danym momencie decyzje. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego ani nie jest też naszym celem być idealnymi rodzicami. Nie ma idealnych rodziców, to po prostu niemożliwe. Rodzicielstwo to zawsze szereg wyzwań – dla niektórych mniejszych, dla innych większych. Wiele zależy od własnych przekonań na temat samych siebie, naszej roli jako matki czy ojca, a także tego, jakie cele sobie stawiamy. Warto sprawdzać na bieżąco, czy to, do czego dążymy, jest realistyczne. Jeśli nie, a my uparcie robimy wszystko, żeby tak było, to napięcie i frustracja będą rosnąć. Jeżeli założymy, że na przykład będziemy mieć zawsze idealny porządek w mieszkaniu, to z dużym prawdopodobieństwem szybko poczujemy wyczerpanie i frustrację, bo to się nie zdarzy. To, co również warto robić na bieżąco, to dbać o siebie. To mogą być bardzo małe rzeczy, które będą nas wzmacniać i ładować baterie. Szukajmy też wsparcia na zewnątrz, szukajmy osób, które mają podobnie do nas – wioska i wspólnota to wspaniała profilaktyka rodzicielskiej złości i frustracji.
Celem kary jest kontrolowanie zachowania dziecka i oddziaływania na nie. Dziecko uczy się w tej sytuacji przede wszystkim tego, że w relacjach z innymi warto używać siły.
Doskonale znamy ten schemat – rodzic się złości, dziecko się stresuje. Mózg rodzica włącza tryb przetrwania, wymusza działanie. Bach! Kara – jako rzekomo jedyne narzędzie dyscypliny. Czego dziecko uczy się w tej sytuacji?
Alfie Kohn w książce „Wychowanie bez kar i nagród” pisał, że każda kara z definicji jest działaniem opierającym się na przewadze siły i na strachu. Celem kary jest kontrolowanie zachowania dziecka i oddziaływania na nie. Dziecko uczy się w tej sytuacji przede wszystkim tego, że w relacjach z innymi warto używać siły. Doświadczające kar dzieci szybko spostrzegają, że siła jest sposobem uzyskiwania tego, na czym im zależy, że w ten sposób mogą rozwiązywać konflikty i wywierać wpływ.
Mówi się, że kara za jakieś zachowanie lub brak czynności pożądanej przez rodzica jest graniem na najprostszych uczuciach. Jakich?
Tutaj w grę wchodzi przede wszystkim strach – niezależnie od tego, co myślę, jakie mam potrzeby i co bym chciała, zrobię tak, jak chce rodzic, żeby uniknąć kary. To, że dziecko zaczyna współpracować, nie wynika z chęci współpracy, a z lęku. Kary nie sprawiają, że dzieci poddają refleksji swoje zachowanie lub świadomie postanawiają działać w jakiś sposób. Za to na pewno kary wywołują silne, nieprzyjemne emocje, często też poczucie niesprawiedliwości i bycia niesłyszanym. Kary nie regulują emocji, a wręcz je wzmagają. Jedną z naturalnych strategii unikania kar bywa kłamstwo. Konsekwencje stosowania kar są więc bardzo szerokie.
Mam dwie córki. Starsza bije młodszą i zabiera jej zabawkę. Ona wie, że to niewłaściwe, a ja wiem, że mamy ten temat przegadany wzdłuż i wszerz, mimo to w złości starsza wciąż ucieka się do takich zachowań. Jak to mądrze rozegrać, żeby nie zaszkodzić relacji?
Małe dzieci instynktownie regulują swoje emocje poprzez ciało. Kiedy pojawia się taka silna emocja, jaką jest złość, to zazwyczaj, zamiast pomyśleć, działają. Warto o tym rozmawiać, ale nie jest tak, że automatycznie dziecko będzie potrafiło się zatrzymać. Nauka regulacji emocji to długi proces. Takie sytuacje na pewno warto zatrzymywać, komunikować wprost brak naszej zgody. Dalej – możemy sprawdzać, czego potrzebują obie strony. Jeśli widzimy, że emocji jest bardzo dużo, możemy zaproponować inne strategie ich rozładowania: siłowanki, rzucanie poduchami, bieganie. Jednocześnie, jeśli po drugiej stronie pojawiła się wyraźna reakcja, na przykład płacz, to też możemy ją nazwać, wskazując naturalną konsekwencję takiego działania.
Czym się różnią konsekwencje naturalne od kar?
Za każdym razem, kiedy w sposób intencjonalny, opierając się na swojej przewadze siły, wyciągamy konsekwencje w odpowiedzi na pewne zachowania dzieci, to prawdopodobnie używamy kary, tylko nie nazywamy tego wprost. Naturalne konsekwencje naszych działań dzieją się bowiem same i nie trzeba ich celowo wywoływać. Takim przykładem naturalnych konsekwencji może być to, że dziecko rozlało wodę i się na niej poślizgnęło lub nie wzięło kurtki na plac zabaw i zmarzło.
Niektórzy rodzice uważają, że życie, również to dorosłe, jest pełne kar, więc unikanie ich w rodzinie jest wychowywaniem pod sztucznym kloszem. Co pani na to? Czy to oznacza, że dzieci wychowywane bez kar będą się buntować przeciwko płaceniu mandatów?
W rodzinie budujemy relacje z najbliższymi dla nas osobami. To niezwykłe doświadczenie, z którym potem idziemy w dalsze życie. Kary niszczą relacje między dziećmi a rodzicami – dzieci, wchodząc w interakcje z rodzicami, działają tylko w taki sposób, by uniknąć kary i dostać nagrodę. W efekcie oddalamy się od siebie, trudniej jest współpracować, dobrze się dogadywać. Kary osłabiają więc poczucie bezpieczeństwa i zaufania, wprowadzają lęk, niepokój i niepewność. Ważną konsekwencją stosowania kar jest również utrudniona komunikacja. Nie wiedząc, jaka będzie reakcja rodzica i jednocześnie obawiając się jej, dzieci często rezygnują również z opowiadania rodzicom tego, co im się przytrafiło lub co same zrobiły. W ten sposób wiele ważnych spraw może zostać przemilczanych, a dzieci niechętnie będą się zwracały do rodziców o pomoc, gdy braknie im pewności, że oni staną po ich stronie. To, z czym mamy do czynienia w dorosłym życiu, to już zupełnie inna historia. Z pewnością wspierające jest, jeśli wchodzimy w nią z doświadczeniem silnych i dobrych relacji, z poczuciem własnej wartości.
Kary nie sprawiają, że dzieci poddają refleksji swoje zachowanie lub świadomie postanawiają działać w jakiś sposób. Za to na pewno kary wywołują silne, nieprzyjemne emocje, często też poczucie niesprawiedliwości i bycia niesłyszanym.
Kary – nawet intuicyjnie da się wyczuć, że z nimi jest coś nie tak. A co z nagrodami?
Nagrody są kojarzone z czymś przyjemnym, co pomaga dzieciom dobrze się rozwijać, sprawia, że angażują się w różne aktywności i dzięki temu mogą więcej się nauczyć. Jeśli trochę bardziej szczegółowo przyjrzymy się temu zagadnieniu, dostrzeżemy, że zarówno kary, jak i nagrody opierają się na tym samym mechanizmie – na przewadze siły. Ten, który nagradza, posiada zasoby niedostępne temu drugiemu i w zależności od tego, czy spełni on oczekiwania, może otrzymać nagrodę lub nie. Nagradzając, wywieramy wpływ, żeby nasze oczekiwania zostały spełnione, i niejako kupujemy sobie posłuszeństwo.
Warto wiedzieć, jak działa mechanizm kar i nagród oraz na czym się opiera. I jednocześnie bądźmy dla siebie samych wyrozumiali. To, że czasami zdarzy nam się zadziałać nagrodą, bo była to jedyna dostępna nam w danym momencie strategia, nie oznacza, że zrobiliśmy źle lub, że nasza relacja z dzieckiem ucierpi. Zrobiliśmy tak, jak potrafiliśmy. Możliwe, że chcieliśmy po prostu przetrwać. Rodzicielstwo nie jest czarno-białe, a my nie jesteśmy idealnymi rodzicami, którzy posiadają przepis na każdą sytuację.
Mam za sobą walkę z przedszkolem o rezygnację z pieczątek za ładnie zjedzony obiad. Nie była to łatwa przeprawa, przez chwilę musiałam postawić się w roli ekspertki w zakresie kształtowania zdrowej relacji z jedzeniem. Podpowiedzmy rodzicom z podobnym problemem – jakie alternatywy dla pieczątek, naklejek i tablic motywacyjnych można zaproponować paniom w przedszkolu czy dziadkom?
Często pojawia się pytanie, co zamiast kar i nagród. I tutaj nie mamy zamienników, ponieważ jeśli decydujemy się budować z dzieckiem relację bez kar i nagród, to właśnie ta relacja jest dla nas kluczowa. Myślę, że łatwiej nam będzie zrezygnować z naklejek czy pieczątek, jeżeli uświadomimy sobie, że dzieci ich w ogóle nie potrzebują. Sprawdziłabym więc z paniami w przedszkolu, jaki jest cel stosowania takich narzędzi i czego się obawiają, gdyby miało ich nie być. Jeśli chcą, aby dzieci z nimi współpracowały, więc motywują je, dając naklejki, to warto się zastanowić, czy to jest współpraca, o jaką im chodzi. Czy nie jest tak, że za chwilę dzieci nie będą w stanie nic zrobić, jeśli nie dostaną naklejki? Aby zacząć działać inaczej, potrzebujemy najpierw zupełnie zmienić nasze przekonania co do motywowania dzieci.
Jakie są inne sposoby motywowania dzieci i kształtowania ich charakteru? Jak budować wewnętrzną motywację u dziecka?
Małe dzieci mają bardzo silną motywację wewnętrzną – są otwarte, ciekawe, chcą nabywać nowych umiejętności i próbować różnych rzeczy. Nie potrzebują, żeby ktoś je specjalnie do tego zachęcał. Za każdym razem natomiast, kiedy pokazujemy dziecku, że zostanie nagrodzone w zamian za to, że coś zrobi, osłabiamy jego wewnętrzną motywację i chęć do działania. Jeżeli wprowadzamy zewnętrzne wzmocnienie nagrodą, okazuje się, że uwaga dzieci przenosi się na nią i z każdą nagrodą wewnętrzna motywacja jest coraz słabsza. Wzmacniać czy też dbać o motywację wewnętrzną dziecka możemy w taki sposób, że autentycznie interesujemy się tym, co ono robi, i angażujemy je w różne wspólne działania. Nie oceniamy namalowanego rysunku jako piękny, ale o nim rozmawiamy. Nie oceniamy jazdy na rowerze, ale proponujemy wspólną wycieczkę. Nie stwierdzamy, że budowanie domku dla lalek z kartonu jest bez sensu, tylko dołączamy do zabawy. Pokazujemy dzieciom, że to, co robią, jest ważne. Ciekawimy się ich pomysłami i wspólnie sprawdzamy, co dalej możemy z nimi zrobić.
Jak znaleźć balans między byciem wymagającym a wyrozumiałym rodzicem?
Warto być autentycznym. Pokazywać swoje emocje, komunikować potrzeby i granice. Dawać empatię i być blisko, a jednocześnie mówić, co jest dla nas ważne. Jako rodzice jesteśmy dla naszych dzieci całym światem – to od nas uczą się najwięcej. Warto się więc zastanowić, co pokazujemy naszym dzieciom i co w nich wspieramy. Mitem jest stwierdzenie, że jeżeli jesteśmy rodzicami bliskościowymi i empatycznymi, to na wszystko pozwalamy. Absolutnie nie! Potrzeby każdej osoby są tak samo ważne. Możemy wyrażać swój sprzeciw, możemy mówić, na czym nam zależy, i jednocześnie uwzględniać perspektywę dziecka. Jeśli budujemy relację z uważnością, szacunkiem i empatią, tego samego uczymy nasze dziecko.
Anna Machowina
Psycholożka dziecięca, trenerka umiejętności społecznych, promotorka rodzicielstwa bliskości, współzałożycielka Wioski w Chmurach. Dorosłych wspiera w budowaniu bliskich relacji z dziećmi, odkrywaniu nowych perspektyw i strategii radzenia sobie w trudnych sytuacjach, a dzieci – w budowaniu kompetencji społeczno-emocjonalnych, odkrywaniu własnej sprawczości i wzmacnianiu poczucia własnej wartości. Wierzy, że dbanie o rodzicielskie zasoby pomaga mierzyć się z codziennymi wyzwaniami.
Partnerem cyklu jest Blisko – sieć niepublicznych żłobków i przedszkoli bliskościowych, punktów opieki dziennej i klubów dziecięcych, które wspierają w świadomym rodzicielstwie. Częścią Blisko są Wioski – kameralne miejsca opieki inspirowane filozofią Reggio Emilia. Wioski są miejscami premium, otwierają je i prowadzą osoby, które chcą zmieniać edukację wczesnodziecięcą. Więcej o sieci Blisko przeczytacie tutaj.