asd
Mobilne pomniki, spacer w chmurach, wielki jeż, wąż, jamnik, żyrafa, bluszcz – to wszystko na nasze podwórka sprowadziła Iza Rutkowska. Artystka, która daje nam szansę innego spojrzenia na wspólną przestrzeń i nas samych.
Swoimi obiektami otwiera ludzi. Wyrywając ich z codziennej rutyny, uruchamia procesy nie do zatrzymania. Wielki jeż zintegrował mieszkańców podwórka i dał im siłę do działania na rzecz wspólnej przestrzeni. Mobilne Pomniki pozwoliły ludziom na wakacje z Zygmuntem, tym na kolumnie, rzecz jasna. Wielkie chmury pomogły grupie marzycieli, stać się na chwilę obłokami. Poznajcie Izę Rutkowską, artystkę, która lubi ludzi.
*
Patrząc na twoje projekty, nabieram przekonania, że wszystko jest możliwe. To twoje motto?
Trochę tak. Wszystkim, co robię, chciałabym dodawać odwagi tym, którym jej troszkę brakuje. Pokazywać, że warto wierzyć w swoje marzenia, bo pozytywnym podejściem do życia jesteśmy w stanie zdziałać cuda, obalać stereotypy i żyć po swojemu, cokolwiek to dla ludzi oznacza.
Znalazłaś, w moim przekonaniu, idealny pomysł na połączenie pracy z zabawą. Dorosłych, dojrzałych możliwości z dziecięcą wyobraźnią i odwagą. Trafiłam, czy to tylko tak wygląda z zewnątrz, a sztuka jest zawsze na serio?
Nie wiem, co miałoby oznaczać to „na serio”. Dla mnie działanie absurdalne na początku – pojawienie się 8-metrowego jeża na podwórku wymagającym remontu czy doczepienie do pomnika Walki i Pracy potocznie zwanego Żyrafą w Tychach dosłownej głowy żyrafy – jest tylko punktem wyjścia do budowania relacji z ludźmi, których to zmagnetyzowało. Nie wiem, jak rozwinie się działanie w Tychach, bo to jest zawsze temat otwarty, a projekt jest w bardzo wczesnej fazie. Wiem natomiast, że od czasu pojawienia się jeża na podwórku wymagającym remontu, mieszkańcy zintegrowali się do tego stopnia, że podwórko nazwali Podwórkiem im. Wszystkich Mieszkańców i właśnie szykują się do zbiórki głosów w budżecie obywatelskim, żeby zdobyć środki na jego przebudowę.


Ostatni projekt, wspomniana Żyrafa, wywołał sporo zamieszania. Co o tym sądzisz?
Dla mnie najważniejsze było to, co działo się w kontakcie bezpośrednim z odbiorcami projektu. Myślę, że to pierwsze tego typu i w tej skali działanie w przestrzeni publicznej w Polsce, w którym artystka czekała na konfrontację bezpośrednią przy swoim dziele. Siedziałam pod pomnikiem każdego dnia i rozmawiałam z ludźmi. Mieli różne odczucia na temat ingerencji. Nawet jeśli ktoś był sceptycznie nastawiony, to po rozmowie odchodził już w innym nastroju. Dla mnie ciekawe było, jak można odebrać ten projekt i jakie są wspomnienia ludzi dotyczące miejsca przy pomniku Walki i Pracy, a dla nich chyba bezpośredni kontakt i poznanie punktu widzenia artystki. Przykre było to, co działo się w Internecie, bo tam nie miałam szans skonfrontować się z „innym”. W moim poczuciu „walki” na komentarze w sieci nic nie zmieniają. I nic nie zastąpi nam rozmowy twarzą w twarz z drugim człowiekiem. Ale może się mylę, czas pokaże, jak rozwinie się ten projekt.
Opowiedz nam o swoich pracach, o nadawaniu nowych form i kształtów rzeczywistości, i zmianach przestrzeni w miejsca interakcji ze sztuką.
Ustawiając w przestrzeni publicznej obiekty niepasujące, a czasem wręcz absurdalne odnoszę się do dużego dziecka w każdym człowieku. Staram się go otworzyć, żeby mógł spojrzeć na świat nieszablonowo, dał się wyrwać z rutyny. U niektórych ta odskocznia budzi po prostu uśmiech, inni wchodzą w to głębiej i ja za tymi drugimi podążam i ich obserwuję. Lubię tworzyć coś nowego z kontaktów z nimi, ale pozwalam też, żeby to, co zrobiłam, inspirowało ich w codziennym życiu. Dzięki temu realizuję projekty długoterminowe. Czasami też nawet po jednodniowych warsztatach, które gdzieś robię np. rok później, piszą do mnie ich uczestnicy, że postanowili usypać na środku rynku plażę i zrobić happening, i czy bym nie przyjechała pobyć w tym z nimi, bo to z mojej energii teraz podejmują takie, a nie inne działania.
Tym właśnie jest dla ciebie sztuka?
Sztuka to praca z ludzkimi emocjami, nie tylko z tymi pozytywnymi, również z lękami.
A czym według ciebie jest design?
Design jest, w moim odczuciu, bliższy rozumowi. Dla mnie jako artystki tworzenie obiektu jest tylko pretekstem do nawiązania relacji z innym, podczas gdy designerowi chyba wystarczy samo stworzenie obiektu. Chociaż to jest bardzo indywidualne i nie wszyscy się muszą ze mną zgodzić.
Jesteś bardzo otwartą artystką. Co znajdujesz w kontakcie z ludźmi?
Uwielbiam to, że nigdy nie jestem w stanie przewidzieć, kogo dany projekt przyciągnie. Często odbiorcami są ludzie totalnie ode mnie różni. I to mnie strasznie interesuje, bo w bezpośrednim kontakcie mogę doświadczać innych postaw i spojrzeń na świat, a to poszerza horyzonty.
Jak ci się pracuje z dziećmi?
Dzieci zdecydowanie bardziej zaskakują moją wyobraźnię. To jest zupełnie inna praca niż z dorosłymi, którzy mają ze sobą bagaż doświadczeń. Często obserwuję jednak u dzieci lęki przelewane na nich przez rodziców. Zawsze na początku warsztatów mówię dzieciom, że tutaj wszystko jest możliwe i żeby dały się ponieść wyobraźni. Ostatnio jedno z dzieci odpowiedziało mi, że przecież nic się nie udaje i nic nie jest tak naprawdę możliwe. Skąd to ma? Przestałam się też zgadzać na udział nadopiekuńczych dorosłych w zajęciach dedykowanych tylko dzieciom. Przychodzi rodzic i robi rysunek za dziecko, mówi mu, że dom wygląda tak, a nie tak, itd. Albo opiekunka grupy wtrąca mi się, kiedy rozmawiamy o wspaniale abstrakcyjnych rzeczach w połowie zajęć. Dzieci się otwierają, a ona mówi Krzysiu, posprzątaj teraz tą plastelinę, co nabrudziłeś… Daję dzieciom narzędzia do wyrażania siebie – wyszukuję ciekawych materiałów do pracy i rzucam jakiś temat nieogarniany rozumem, tylko sercem, a potem pozwalam już swobodnie wyrażać siebie.
Który z dotychczasowych projektów jest ci najbliższy?
Przytulanka kojarzy mi się z beztroską, Jeż z budowaniem relacji i odpowiedzialnością, a Żyrafa z kolei z konsekwencją w dążeniu do celu i odwagą. Każdy z tych projektów bezpośrednio jest powiązany z moim życiem, bo to, co się w nim dzieje bardzo mnie inspiruje.

Który projekt okazał się najpotrzebniejszym?
Myślę, że na to pytanie nie ma odpowiedzi, bo nie ma jak sprawdzić namacalnie, które z działań co komu dało i jak na kogo wpłynęło. Racjonalnie, jeż stworzył konsekwentną drogę do namacalnej zmiany, jaką jest przebudowa podwórka. Ale czy można to stawiać ponad to, że pozwoliłam uwierzyć jakiemuś dziecku w to, że wszystko w życiu jest możliwe i że przecież w lesie rosną tekturowe grzyby (Grzybobranie), a Pałac Kultury i Nauki można zabrać ze sobą na wakacje (Mobilne Pomniki)?
Dobry projekt to ten, który żyje, wszystkie twoje prace mają ciekawe losy. Pomysły przychodzą spontanicznie w trakcie realizacji czy wszystko opiera się o konkrety?
Zawsze mam jakiś szkielet projektu, który ludzie – dzięki swojej energii i osobowości – wypełniają treścią. Dużo jest w tym serca, tylko trochę rozumu. Spontaniczne reakcje wiele budują i napędzają do działania, tylko potem trzeba to trochę poogarniać, żeby udało się pewne idee wdrożyć w życie.


Opowiedz nam o Szkole Nauk Praktycznych.
Szkołę założyłam z architektem Pawłem Jaworskim. Wszystko, co dzieje się na spotkaniach jest wdzięczną grą między sztuką i architekturą. Szkoła jest konsekwencją działań, jakie wspólnie zainicjowaliśmy w zeszłym roku na warszawskiej Pradze. Pojawiliśmy się wówczas w interdyscyplinarnym zespole z jamnikiem, którego przygotowałam dla mieszkańców i zaczęliśmy proces integracji, który w tym przypadku miał zakończyć się przebudową podwórka. Po kilkumiesięcznym rekonesansie uznaliśmy, że potrzebny nam szerszy skład osobowy, i że niezbędne jest przeprowadzenie wykwalifikowanych osób przez taki proces rewitalizacyjny w praktyce. Mamy grupę studentów sztuki i architektury z całej Polski, z którymi od czerwca działamy na rzecz mieszkańców tego jamnikowego podwórka. Trafiła nam się świetna grupa, która pewnie po tym roku rozpełznie się po kraju i będzie korzystać z doświadczeń zgromadzonych z nami.

Zdradzisz nam, nad czym pracujesz teraz?
Pomagam mieszkańcom Podwórka im. Wszystkich Mieszkańców zbierać głosy na przebudowę terenu. Wraz ze studentami Szkoły Nauk Praktycznych przygotowuję kolejne działania na podwórku na Pradze i szykuję Balet Przestrzenny, czyli moją interpretację Baletu Triadycznego Schlemmera, która z pierwowzorem nie będzie miała jednak za dużo wspólnego.
Wszystko jest możliwe, jakie jest twoje marzenie?
Jest jedno marzenie, które ustawia całą moją twórczość. Nie chcę zatem, żeby wydarzyło się zbyt szybko, bo nie wiem co potem, ale marzę o tym, żeby mój wąż wypełzł w końcu w miasto.
Niech wypełznie w dobrym czasie! Dziękuję za rozmowę.
Więcej informacji o działaniach Izy Rutkowskiej znajdziecie na stronie www.izarutkowska.com i na jej FB.



Rozmawiała: Paulina Filipowicz
*
Iza Rutkowska – artystka, założycielka Fundacji Form i Kształtów. Swoimi działaniami stara się nadawać nowe formy rzeczywistości i zmieniać przestrzenie w miejsca interakcji ze sztuką. Mobilizuje do dialogu filozofów, ogrodników, kucharzy, architektów i muzyków, a korzystając z ich doświadczenia, tworzy interaktywne projekty. Większość z nich podszyta jest tęsknotą do natury i zabaw z dzieciństwa, które spędziła na wsi.
Realizowała projekty we współpracy z Zachętą. Narodową Galerią Sztuki, Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, Centrum Sztuki Współczesnej Znaki Czasu, Narodowym Instytutem Audiowizualnym, Instytutem Adama Mickiewicza, Narodowym Centrum Kultury, Centrum Nauki Kopernik, Narodowym Instytutem Fryderyka Chopina, Łazienkami Królewskimi, Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Ministerstwem Ochrony Środowiska, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Bolonii i Galerią Narodową w Dżakarcie.
Współpracuje z samorządami miast, wieloma organizacjami pozarządowymi, domami kultury oraz galeriami sztuki w kraju i zagranicą.